W końcu możliwości jest coraz więcej, różne rzeczy robią się same albo zajmują mniej czasu. Podkreślają to nawet nazwy: mamy „inteligentne” telewizory, „inteligentne” telefony, „inteligentne” domy… Nic, tylko korzystać! Niestety, okazuje się, że sprawy nie wyglądają tak różowo. Powiecie na to, że przecież każdy potrafi używać telewizora, smartfonu czy kuchenki mikrofalowej od razu, bez czytania instrukcji obsługi, prawda? Cóż, żeby być zupełnie szczerym… nie, to nieprawda.

Oczywiście radzimy sobie ze wszystkimi tutaj wymienionymi urządzeniami, ale tak naprawdę od razu jesteśmy w stanie skorzystać z kilku ich najprostszych funkcji – całą resztę poznajemy w trakcie długiego i bolesnego procesu prób i błędów albo zdecydowanie krótszego i prostszego, ale godzącego w naszą dumę procesu czytania instrukcji. Są też urządzenia, których w ogóle nie zdołamy uruchomić bez zaglądania do dokumentacji. Do tej kategorii, o dziwo, zaliczają się sprzęty, które powinny być superłatwe, bo mają trafiać do wszystkich, a nie tylko specjalistów czy profesjonalistów – mowa o urządzeniach do inteligentnego domu.

Tym, co naprawdę odstręcza mnie od myśli o „uinteligentnieniu” własnego domu, jest to, w jaki sposób mam się potem całym tym sprzętem posługiwać. Jak działa „starożytna” kuchnia gazowa? Najpierw wciskasz kurek gazu, co uruchamia elektryczną zapalarkę, potem go przekręcasz, żeby zaczął płynąć gaz, który zapala się od przeskakującej iskry. Gotowe! Całość zadania zajmuje 1,5 s. Jednym ruchem, bez myślenia, nawet bez patrzenia. A jak uruchomić płytę indukcyjną wyposażoną w panel dotykowy? Och, to proste. Wywołujesz menu, decydujesz, która część płyty ma zacząć grzać, przesuwasz palcem po skali, żeby ustawić siłę grzania… Oczywiście każde menu i podmenu otwiera się pół sekundy, a ty musisz cały czas patrzeć na ekran i decydować, co dalej. Naturalnie można się przyzwyczaić, ale nie nazwałbym tego ułatwieniem.

Podobnie działa ogromna większość „ułatwień”: zanim cokolwiek zacznie ułatwiać nam życie czy robić coś za nas, trzeba mozolnie przekazać urządzeniu określone polecenie. Mozolnie, bo musimy się posługiwać interfejsem – tekstowym lub obrazkowym menu – ograniczonym możliwościami współczesnych technologii. Choćby nie wiem co, nie ma szans, żeby taki sposób komunikacji był szybszy i wygodniejszy niż analogowa interakcja w starym stylu. Zatem wszystkie te dodatkowe opcje i funkcje, jakie oferuje nowoczesny sprzęt, pozostają czysto teoretyczną możliwością.

Ale są szanse na zmianę sytuacji. Kiedy rozwój asystentów głosowych, takich jak Alexa, Cortana czy Siri, osiągnie odpowiedni poziom, będzie można powiedzieć „inteligentnemu domowi”: obudź mnie jutro o 9.00, a potem przygotuj kawę i kąpiel. Tak, wtedy życie stanie się faktycznie prostsze. Ale czy na pewno?

 

Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika CHIP.