Artykuł Szykują się zmiany w zamówieniach publicznych. Czechy wzorem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Od początku tego roku w Czechach zamawiający muszą rozważyć, czy w przetargu możliwe jest wprowadzenie kryteriów środowiskowych.
Eksperci wskazują, że Polska również prędzej czy później będzie zobligowana do wprowadzenia takich kryteriów – według Newseria Biznes.
Firma musi wykazać odpowiedzialność
Jak to działa w Czechach? Każda firma, która chce uczestniczyć w przetargu publicznym, będzie musiała wykazać, że jest odpowiedzialnym podmiotem i może zostać dopuszczona do łańcucha dostaw.
„Chodzi o wskaźniki ESG, czyli środowisko, odpowiedzialność społeczna i ład korporacyjny, oraz proces sustainable finance – zrównoważonego finansowania, czyli elementy związane m.in. z transparentnością i przeciwdziałaniem korupcji” – tłumaczy Kamil Wyszkowski, przedstawiciel i prezes rady UN Global Compact w Polsce.
Sprawdzają ESG
Czynniki ESG (environmental, social, governance) obejmują takie aspekty jak to, w jaki sposób firma neutralizuje swoje emisje CO2, zmniejsza zużycie wody, współpracuje z lokalnymi społecznościami, dba o sprawy pracownicze i jaką ma politykę w kwestiach etyki i przeciwdziałania korupcji.
Takie dane mają też coraz większe znaczenie dla inwestorów i banków.
Według eksperta Polska jest gotowa, żeby przyjąć rozwiązania podobne do czeskich i to nawet w szerszym zakresie.
„Zielone” kryteria w Polsce już są stosowane
Ministerstwo Środowiska i Klimatu podkreśla, że organem odpowiedzialnym za kreowanie polityki zamówieniowej jest Urząd Zamówień Publicznych, niemniej jednak resort już teraz stara się wprowadzać do postępowań kryteria środowiskowe, gdy tylko jest to możliwe.
KE idzie w tym kierunku
Jak informuje UZP, Komisja Europejska podjęła działania zmierzające do opracowania wspólnych kryteriów zielonych zamówień publicznych (GPP).
Dotyczą one grup produktowych, które uznano za najbardziej odpowiednie do wdrożenia GPP zarówno ze względu na wartość zamówień, jak i wpływ na środowisko. To m.in. transport drogowy, usługi sprzątania, dostawy energii elektrycznej czy usługi gastronomiczne.
Jak zauważono, zielone kryteria mają jednak duże znaczenie także w przypadku branż, które nie są tradycyjnie kojarzone z degradacją środowiska, jak sektor ochrony zdrowia.
Chodzi o środowisko, a na pewno o pieniądze
Za tym, że powszechne „zielone zamówienia publiczne” to prawdopodobnie kwestia czasu i przedsiębiorcy powinni je brać pod uwagę w swoich strategiach, przemawia fakt, że zapewniają one jednostkom publicznym oszczędności – zwłaszcza przy uwzględnieniu kosztów zamawianych produktów lub usług w całym cyklu ich życia, a nie tylko przez pryzmat ceny zakupu. Przykładowo zakup produktów o niskim zużyciu energii może znacznie obniżyć rachunki za media.
Źródło: Newseria Biznes
Artykuł Szykują się zmiany w zamówieniach publicznych. Czechy wzorem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Przetargi według nowego prawa od 2021 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Na początku 2021 r. wchodzi w życie nowe prawo zamówień publicznych. Przygotowana już ponad rok temu ustawa ma pomóc MŚP.
Nie może być kary bez winy
Nowe przepisy mają zapewnić lepszą ochronę przedsiębiorców przed dyktatem zamawiających. Temu służy np. zakaz stosowania kar umownych za problemy, za które wykonawca nie ponosi winy (jak opóźnienia). Maksymalna wysokości kary ma być jasno określona w umowie, aby urzędy nie wlepiały kar „po uważaniu” – zdarzało się, że takie kary przekraczały wartość całego kontraktu.
Ustawa zakłada też powstanie katalogu klauzul abuzywnych (zakazanych), których jednostki publiczne nie mogą umieszczać w umowach. Będzie je publikował UZP, jak też katalogi dobrych praktyk.
UZP przygotował też rekomendacje dotyczące zamówień na systemy informatyczne.
Waloryzacja i szybsza wypłata
Przewidziano też waloryzację kontraktów – wraz ze znaczącym wzrostem kosztów wykonawcy ma poprawić się jego wynagrodzenie.
Ograniczono nawet o połowę wysokość wadiów i gwarancji należytego wykonania kontraktów, aby MŚP łatwiej było startować w postępowaniach.
W dłuższych umowach wykonawcy mają otrzymywać zaliczki i wynagrodzenie po wykonaniu poszczególnych etapów zamówienia, a nie czekać latami na wypłatę całości.
Ugoda ma pogodzić strony
Zamawiający i wykonawca będą mogli zażegnać spory w formie ugody. Termin na wniesienie skargi do KIO ma zostać wydłużony do 14 dni. Obniżona zostanie opłata.
Nie tylko tanio, ale dobrze
Ustawa przewiduje zwiększenie znaczenia kryteriów jakościowych w przetargach, co ma ułatwić pozyskanie zamówień przedsiębiorcom, którzy nie konkurują głównie ceną.
Celem jest również zwiększenie liczby firm starających się o kontrakty (obecnie w jednym postępowaniu publicznym uczestniczą średnio 2 firmy).
Urząd ma wiedzieć, czego chce
Nowe regulacje mają uczynić system bardziej przejrzystym i efektywnym – aby urzędy kupowały to czego potrzebują i na optymalnych warunkach. Oczekuje się np. że zamawiający na etapie planowania dokona analizy swoich wymagań i potrzeb (w postępowaniach powyżej progów unijnych).
Zamawiający i wykonawca będą też prowadzić wstępne konsultacje rynkowe, aby instytucja publiczna lepiej rozeznała się w dostępnych możliwościach.
Więcej informacji o nowych przepisach znajduje się na stronie Urzędu Zamówień Publicznych.
Artykuł Przetargi według nowego prawa od 2021 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Ruszył przetarg na e-Zamówienia pochodzi z serwisu CRN.
]]>Przetarg ma charakter nieograniczony. Przedmiotem zamówienia jest zbudowanie, dostarczenie, przetestowanie i wdrożenie kompletnej platformy e-Zamówienia. Wykonawca będzie musiał także przeszkolić administratorów platformy i pracowników helpdesku oraz zapewnić zamawiającemu możliwości jej rozwoju poprzez udzielenie stosownych licencji, praw i kodów źródłowych. Termin składania ofert mija 27 listopada 2017 r.
Realizacja platformy jest dofinansowana ze środków unijnych w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa.
Artykuł Ruszył przetarg na e-Zamówienia pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Przetargi publiczne w cieniu działań cyberprzestępców pochodzi z serwisu CRN.
]]>Do sprzedaży nielegalnego oprogramowania najczęściej dochodzi na skutek oszustwa. Resellerzy za „okazyjną” cenę kupują na portalach aukcyjnych lub od zagranicznych dostawców pakiety podrabianych certyfikatów autentyczności oprogramowania z nadrukowanymi kluczami produktu. Następnie nabywają od producentów zestawy komputerowe albo laptopy bez systemu operacyjnego lub z systemem Linux (producenci potwierdzają, że w ostatnim czasie sprzedaż takich zestawów znacznie wzrosła) bądź sami je składają. W takim sprzęcie instalują oprogramowanie, naklejają nieoryginalny certyfikat autentyczności i gotowy zestaw wprowadzają na rynek.
Użytkownicy nielegalnego oprogramowania, oprócz wspomnianego zagrożenia za strony cyberprzestępców, ryzykują też sprawy karne. Ale na te szczególnie wystawieni są właśnie oferujący je resellerzy. Sprzedaż komputerów z oprogramowaniem bez ważnej licencji i z fałszywymi certyfikatami stanowi naruszenie nie tylko art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, ale także art. 305 ustawy o prawie własności przemysłowej oraz stanowi przestępstwo oszustwa według art. 286 kodeksu karnego.
• Paweł Sawicki, adwokat w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak
Tłumaczenie się, że reseller nie był świadomy braku legalności oferowanego towaru, jest – delikatnie mówiąc – naiwne. Na przykład oryginalne systemy operacyjne są łatwe do odróżnienia, bo przestępcy z reguły nie podrabiają całych pakietów – pudełek i nośników danych, lecz jedynie certyfikaty autentyczności i tylko je wprowadzają na rynek.
Osoba, która kupuje samodzielną naklejkę, musi zdawać sobie sprawę, że jest ona falszywa, gdyż produkty oryginalne w takiej formie nie występują w dystrybucji. Resellerom znane są też ich ceny rynkowe. Oferowane przez różne podmioty, w tym na aukcjach internetowych, same naklejki certyfikatów autentyczności z kluczami aktywacyjnymi, których cena jest często kilkakrotnie niższa od cen rynkowych, powinny budzić wątpliwości każdego rozsądnego przedsiębiorcy.
Podrobione certyfikaty autentyczności produkowane są często w Chinach. Najczęściej to tam kradzione klucze aktywacyjne do takich produktów jak Windows czy Office są nadrukowywane na podrabianych naklejkach i w hurtowych ilościach dostarczane do Europy. Tutaj przechodzą swoistą „ścieżkę zdrowia” – są odsprzedawane z kraju do kraju i z firmy do firmy, aby utrudnić organom dojście do ich źródła. Do Polski najczęściej trafiają z Niemiec lub Włoch.
– Prowadzenie międzynarodowych spraw oczywiście jest trudniejsze, ale nie niemożliwe, ponieważ organom policji w poszczególnych krajach też zależy na wyeliminowaniu tego procederu – mówi Paweł Sawicki, adwokat z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. – W przeszłości zdarzało się, że policja podchodziła zbyt pobieżnie do tego typu spraw. Przykładowo, gdy pokazywano funkcjonariuszom oryginalną fakturę VAT pochodzącą od sprzedawcy z Niemiec – nie podejmowała tego tropu. Dziś policja jest już znacznie bardziej podejrzliwa i skrupulatna. Stało się tak, ponieważ skala tego typu przestępczości w przetargach publicznych szybko urosła. Na szczęście ostatnio udało się w dużej części proceder zastopować i podjąć wiele postępowań karnych. Spora grupa resellerów, którzy brali w tym udział, przestała to robić – ryzyko było zbyt duże.
Jednym z argumentów stosowanych czasem przez nieuczciwych sprzedawców jest to, że oferują do odsprzedaży używane oprogramowanie. Taka sprzedaż może być legalna, jeżeli są spełnione pewne warunki. Zasady tego typu obrotu częściowo uregulował Trybunał Sprawiedliwości UE w wyroku z 3 lipca 2012 r. w sprawie UsedSoft vs. Oracle (sygnatura C-28/11).
W świetle tego wyroku, legalne odsprzedawanie używanego programu, wymaga łącznego spełnienia szeregu warunków. Powołując się na tzw. prawo wyczerpania, należy bowiem udowodnić, że:
– pierwotne wprowadzenie oprogramowania do obrotu nastąpiło na obszarze Unii Europejskiej za zgodą osoby, której przysługują prawa autorskie (w postaci fizycznego nośnika danych lub przez udostępnienie w Internecie),
– udzielenie licencji na oprogramowanie nastąpiło odpłatnie, za kwotę odpowiadającą wartości gospodarczej kopii oprogramowania,
– licencja przewiduje nieograniczone w czasie korzystanie z oprogramowania,
– pierwotny licencjobiorca oraz każdy następny usunął swoje kopie programu w czasie odsprzedaży.
Najistotniejsze jest, że sprzedawca musi być w stanie wykazać legalne źródło nabycia programu oraz udokumentować proces jego odinstalowania ze swojego komputera. Ważne jest też, że w przypadku nabywania oprogramowania przez przedsiębiorcę, sprzedaży musi podlegać co do zasady pełnowartościowa licencja, a nie np. do użytku edukacyjnego lub darmowa, nie przeznaczona do odsprzedaży.
właściciel IPR Ekspert
W dużych instytucjach publicznych coraz rzadziej dochodzi do oszustw związanych z legalnością oprogramowania. Wspólnie z policją i prokuraturą producenci prowadzą szeroko zakrojoną akcję edukacyjną od ponad roku i widać poprawę w tej materii. Ale ofiarami wciąż padają mniejsze państwowe placówki, takie jak urzędy gmin, biblioteki czy szkoły, gdzie często sprzęt nie jest dostarczany w ramach pełnego postępowania przetargowego. Nie ustajemy w działaniach edukacyjnych kierowanych nie tylko do państwowych funkcjonariuszy, ale także do resellerów i ich klientów.
Skuteczność wykrywania dostaw nielegalnego oprogramowania w ramach postępowań przetargowych jest coraz większa. Aktywni są zarówno producenci, którzy jeszcze podczas przetargu podejmują akcje informacyjne wobec kupujących, jak też uczciwi resellerzy buntujący się przeciwko nierównym zasadom gry.
– Firmy IT biorące udział w przetargach są bardzo cennym źródłem informacji – mówi Krzysztof Janiszewski, właściciel IPR Ekspert, przedsiębiorstwa zajmującego się doradztwem w zakresie legalności oprogramowania. – Niektóre regularnie przysyłają informacje o podejrzanych ofertach, jeśli widzą, że przy tych samych konfiguracjach sprzętowych różnice w cenie finalnej wynoszą kilkaset złotych. Producenci natomiast często robią zakupy testowe. W ubiegłym roku jeden z nich dokonał ponad stu takich transakcji i wszystkie wykazały naruszenie prawa, co skończyło się licznymi zawiadomieniami do prokuratury o popełnieniu przestępstwa.
O tym, jak bardzo nieopłacalny dla resellerów może być to interes, świadczą wydarzenia z lipca ub.r. Do jednego z olsztyńskich urzędów firma, która zwyciężyła w przetargu, próbowała dostarczyć 188 zestawów komputerowych z oprogramowaniem i podrabianymi certyfikatami autentyczności. Cały sprzęt został zabezpieczony przez policjantów Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą i Cyberprzestrzenią Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie oraz Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. Proces trwa, reseller jest podwójnie stratny – nie dość, że musiał zapłacić za sprzęt dystrybutorowi (na wynagrodzenie od zamawiającego w tej sytuacji oczywiście nie może liczyć), to jeszcze prowadzone jest w tej sprawie postępowanie karne.
Organy ścigania znają wiele sposobów tłumaczenia się firm resellerskich handlujących nielegalnym oprogramowaniem. Oto najpopularniejsze z nich:
– Sprawdziłem klucz aktywacyjny u producenta oprogramowania i uzyskałem potwierdzenie, że jest prawdziwy (klucze często są wykradane od producentów komputerów albo firm z nich korzystających, więc sam klucz może być prawdziwy, ale certyfikat autentyczności już nie).
– Zachodni dystrybutor oprogramowania zapewniał, że wszystko jest legalne i oferował na nie tradycyjną fakturę VAT (faktura nie świadczy o legalności oprogramowania).
– Niska cena była tłumaczona przez zagranicznego dystrybutora likwidacją zapasów magazynowych (oprogramowanie w najnowszych wersjach rzadko podlega temu procesowi) albo różnicami kursowymi (te nigdy nie są tak duże, jak różnica w cenie między oryginalnym i nielegalnym oprogramowaniem).
– Do odsprzedaży zostało zaoferowane mi używane oprogramowanie (sama sprzedaż używanego oprogramowania nie jest nielegalna, natomiast zachodzi konieczność spełnienia szeregu warunków – szczegóły w treści artykułu).
– Kupiłem pakiet podrobionych certyfikatów autentyczności na aukcji, żeby… zobaczyć czym handluje konkurencja.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Microsoft.
Artykuł Przetargi publiczne w cieniu działań cyberprzestępców pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zmiany w ustawie: Prawo zamówień publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>W postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego cała komunikacja będzie musiała odbywać się drogą elektroniczną, ale wprowadzenie tego wymogu zostało odroczone do 18 października 2018 r. (z wyjątkiem przesyłania ogłoszeń, udostępniania dokumentów zamówienia oraz prowadzenia takich działań jak aukcja elektroniczna, katalogi elektroniczne czy dynamiczny system zakupów).
2. Krótsze terminy składania ofert
W postępowaniach powyżej progów unijnych skrócono terminy składania ofert do 35 dni w przetargu nieograniczonym. Umożliwiono także ustalanie krótszych terminów składania ofert (15 dni), np. w przypadku opublikowania wstępnego ogłoszenia informacyjnego lub w sytuacji tzw. pilnej potrzeby udzielenia zamówienia.
3. Obowiązkowe plany postępowań
Jednostki sektora finansów publicznych zostały zobligowane do sporządzania i publikacji na stronie internetowej planów postępowań o udzielenie zamówień, jakie przewidują przeprowadzić w danym roku finansowym w terminie 30 dni od dnia przyjęcia budżetu lub planu finansowego.
4. Nowe kryteria oceny ofert
Wprowadzono nowe rozwiązania w zakresie kryteriów oceny ofert. Wyróżniono w szczególności:
– jakość (w tym parametry techniczne, właściwości estetyczne i funkcjonalne),
– aspekty społeczne (w tym integrację zawodową i społeczną osób, dostępność dla osób niepełnosprawnych),
– aspekty środowiskowe (w tym efektywność energetyczną),
– aspekty innowacyjne,
– organizację, kwalifikacje zawodowe i doświadczenie osób wyznaczonych do realizacji zamówienia, jeżeli mogą mieć znaczący wpływ na jakość wykonania,
– serwis posprzedażny oraz pomoc techniczną i warunki dostawy (m.in. termin i sposób dostawy lub okres realizacji zamówienia).
5. Podział zamówienia na części
Zamawiający ma prawo podzielić zamówienie na części, określając ich zakres i przedmiot oraz informując, czy ofertę można składać w odniesieniu do jednej, kilku czy wszystkich części zamówienia. Dodatkowo może określić maksymalną liczbę części zamówienia, którą może udzielić jednemu wykonawcy. Natomiast jeżeli zamawiający nie dokonał podziału zamówienia na części, ma obowiązek wskazania w protokole zamówienia powodów swojej decyzji.
6. Zespół projektowy
W zamówieniach na roboty budowlane i usługi, których wartość przekracza milion euro, wprowadzono obowiązek powoływania projektowego zespołu osób do nadzoru nad realizacją udzielonego zamówienia. Wyjątkiem jest przypadek, gdy zamawiający zapewnia udział co najmniej dwóch członków komisji przetargowej w nadzorze nad realizacją udzielonego zamówienia.
7. Ograniczenia dla kryterium ceny
Zastosowanie ceny jako jedynego kryterium oceny ofert lub kryterium o wadze przekraczającej 60 proc. dopuszczalne jest tylko wówczas, gdy zamawiający określi w opisie przedmiotu zamówienia standardy jakościowe odnoszące się do jego wszystkich istotnych cech. Musi także wykażać w załączniku do protokołu, w jaki sposób zostały uwzględnione w opisie przedmiotu zamówienia koszty cyklu życia przedmiotu zamówienia.
8. Ocena zdolności wykonawcy
Zamawiający może na każdym etapie postępowania uznać, że wykonawca nie posiada wymaganych zasobów technicznych lub kadrowych, jeżeli uczestniczy on w innych przedsięwzięciach, które mogą mieć negatywny wpływ na realizację zamówienia publicznego.
9. Partnerstwo innowacyjne
Nowy tryb postępowania, celem którego jest umożliwienie instytucjom zamawiającym nawiązania trwałej współpracy (partnerstwa) w celu opracowania, a następnie zakupu nowego, innowacyjnego produktu, usługi lub robót budowlanych, bez konieczności przeprowadzania odrębnego postępowania w celu ich zakupu. Partnerstwo innowacyjne nie jest typową procedurą udzielania zamówień publicznych, gdyż jej cel stanowi nie tylko nabycie określonych aktywów przez podmioty sektora publicznego, lecz również rozpoczęcie procesu zmierzającego do realizacji określonych innowacyjnych projektów.
10. Procedura samooczyszczenia (self-cleaning)
Wykonawca nie podlega wykluczeniu z postępowania (nawet gdy istnieją ku temu podstawy), jeżeli w przypadku wystąpienia problemów przedstawi dowody na to, że podjęte przez niego środki są wystarczające do uznania rzetelności wykonawcy (w szczególności może udowodnić naprawienie szkody, zapewnić zadośćuczynienie pieniężne, podjąć konkretne kroki, które zapobiegną dalszym problemom). Procedura samooczyszczenia nie ma zastosowania do podmiotów zbiorowych skazanych prawomocnym wyrokiem, w którym orzeczono zakaz ubiegania się o udzielenie zamówienia i nie upłynął okres obowiązywania tego zakazu.
Artykuł Zmiany w ustawie: Prawo zamówień publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zmiany w fakturowaniu zamówień publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Według przyjętych założeń, zamawiający będą mieli obowiązek odbierania ustrukturyzowanych faktur elektronicznych od 26 listopada 2018 r., zaś wykonawcy będą musieli je wystawiać w tej formie od 1 listopada 2020 r. Ustawa ma wejść w życie 26 stycznia 2018 r. Wzór faktury ustrukturyzowanej zostanie określony w maju 2017 r.
Ustawowymi regulacjami zostaną objęci zamawiający i wykonawcy oraz koncesjodawcy i koncesjonariusze. Projekt określa zasady wystawiania, wysyłania i odbierania ustrukturyzowanych faktur elektronicznych. Wskazuje też możliwości przekazywania drogą elektroniczną innych dokumentów związanych z realizacją zamówień publicznych.
W ustawie zostaną również określone zasady funkcjonowania systemu teleinformatycznego służącego wymianie dokumentów elektronicznych i ustrukturyzowanych faktur elektronicznych oraz przetwarzania i udostępniania informacji związanych z realizacją zamówień publicznych. Projekt ustawy ma trafić niebawem pod obrady rządu.
Źródło: Newseria
Artykuł Zmiany w fakturowaniu zamówień publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Przetargi: jak nie stracić w trudnych czasach pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jak długo potrwa dekoniunktura? Opinie ekspertów są podzielone. Jedni uważają, że w bieżącym roku można liczyć na ożywienie, inni sądzą, że nie należy się tego spodziewać. Daniel Żukowski, wiceprezes zarządu ds. sprzedaży w Konsorcjum FEN, wątpi, aby taka poprawa nastąpiła, i liczy się tym, że ostatni kwartał zeszłego roku stanowi zapowiedź kolejnych słabych miesięcy. Z kolei Mariusz Kochański, członek zarządu Veracompu, uważa, że dopiero zrozumienie przyczyn kryzysu umożliwi określenie jego końca. A ten, według przedstawicieli krakowskiego dystrybutora, jest już bliski. Za kluczowy czynnik spowalniający ogłaszanie przetargów przez placówki administracji uważają bowiem nowelizację ustawy o zamówieniach publicznych, która weszła w życie w połowie 2016 r. pod naciskami Brukseli.
– Polscy urzędnicy nie chcieli rozpisywać przetargów zgodnych ze starą ustawą, ze względu na ryzyko utraty dotacji unijnych – twierdzi Mariusz Kochański. – To niemal reguła, że kiedy wchodzi nowe prawo, decydenci muszą mieć czas, aby poznać wszystkie jego niuanse. Myślę jednak, że sektor publiczny ma to już za sobą.
Inne przyczyny zamrożenia przetargów publicznych wskazuje Tomasz Odzioba, szef Allied Telesis w Polsce, na Litwie, Łotwie i Ukrainie. Jego zdaniem wynikało ono z faktu, że nowy rząd po prostu wymieniał ludzi.
– Zmiana warty dobiega końca – mówi Tomasz Odzioba. – Wydaje mi się więc, że nadchodzi ożywienie. Już to zresztą widać, na przykład w zamówieniach dla wojska.
Wspomniany raport TAI pokazuje, że w zeszłym roku prawie 40 proc. przetargów dotyczyło kupna komputerów i serwerów. Przedmiotem 23 proc. postępowań było dostarczenie akcesoriów i urządzeń komputerowych, a 17 proc. – oprogramowania. Natomiast co dziesiąty przetarg dotyczył dostarczenia materiałów eksploatacyjnych.
Specjaliści z branży IT są zdania, że w bieżącym roku proporcje będą podobne. Urzędy będą wydawały pieniądze m.in. na urządzenia sieciowe, przewodowe i bezprzewodowe. Te ostatnie posłużą przede wszystkim do stworzenia sieci miejskich i samoobsługowych bezprzewodowych kiosków. Na przykład w Krakowie rozpoczęto budowę sieci radiowej na przystankach autobusowych.
Placówki administracji już niedługo będą potrzebowały rozwiązań wideo ułatwiających pracę grupową i to zarówno do komunikacji wewnętrznej, jak i zewnętrznej. W pierwszym przypadku chodzi o szybką wymianę informacji między różnymi działami. W tym drugim o coś więcej.
– Urzędy różnych szczebli chcą mieć własne sale wideo – wyjaśnia Mariusz Kochański. – Burmistrz, czy prezydent miasta traktują taki system nie tylko jako nowoczesną metodę komunikacji. Za jej pośrednictwem można szybko i wygodnie skontaktować się na przykład z potencjalnym inwestorem zza granicy. Można też zaprezentować samą salę. Chodzi więc nie tylko o przekaz informacji, ale też o wizerunek.
Rzecz jasna nie wszystkie urzędy kupią to samo. Jednemu wystarczy Skype for Business, inny wybierze raczej duży system wideokonferencyjny. I tu jest miejsce dla firm wdrożeniowych, które mogą doradzać urzędom, na jakie systemy się zdecydować.
Polscy urzędnicy dość wysoko oceniają poziom zabezpieczeń w urzędach. W badaniu PBS przeprowadzonym na zlecenie Fortinetu w 200 mniejszych urzędach w Polsce, 67 proc. ankietowanych stwierdziło, że stan zabezpieczeń sieci administracji jest dobry albo bardzo dobry. Tej opinii nie podzielają jednak ani dostawcy, ani wdrożeniowcy, którzy uważają, że zabezpieczenia naszej administracji są marne i to zarówno w jednostkach centralnych, jak i w małych urzędach powiatowych. Wynika to z faktu, że przez lata brakowało spójnej strategii informatycznej ochrony kraju i ośrodka, który by ją tworzył. W lipcu zeszłego roku rozpoczęło działalność Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa. To krok w dobrą stronę, bo instytucje państwowe są celem same w sobie, jak pokazał styczniowy atak na serwery IPN-u,
ale nie tylko. Ryzyko ataku zwiększa bowiem położenie Polski między Wschodem a Zachodem. Mogą to wykorzystać służby specjalne innych państw, które planowałyby atak na kraj członkowski NATO, a Polska mogłaby im posłużyć jako cel pośredni.
• Dominik Żochowski, właściciel Engave
Zamówienia publiczne mają specyficzną konstrukcję, czego konsekwencją jest to, że interes urzędnika nie jest tożsamy z interesem państwa. Dlatego nie ma większej różnicy, czy urząd wyda milion, czy dwa miliony na podobny system. Urzędnik nie tylko nie jest premiowany za dokonanie oszczędności, ale nawet jest w pewien sposób karany. Jeśli nie wyda wszystkich środków z budżetu, w następnym roku zostaną mu przyznane mniejsze. Pracownik administracji, któremu ograniczono budżet, w następnych latach wyda pieniądze do ostatniego grosza w obawie, żeby się to nie powtórzyło. I to bez względu na to, czy potrzebuje danego produktu, czy nie. A najłatwiej wydać pieniądze w firmie, która już kiedyś wdrożyła w jego placówce jakiś system informatyczny. I dlatego jest tak źle.
– Wielu szefów działów IT w urzędach nawet nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń – twierdzi szef Allied Telesis. – Dlatego uważam, że w takim samym stopniu jak nowoczesnych systemów administracja potrzebuje szkoleń. I to nie na darmowych konferencjach, ale podczas dobrze sprofilowanych płatnych kursów.
Daniel Ratajczyk, Major Account Manager z Fortinetu, zwraca uwagę, że nowe regulacje prawne i zmiana rodzajów kanałów komunikacji z użytkownikami to główne czynniki, które powodują, że urzędy po prostu muszą kupować coraz lepsze rozwiązania. Zapory ogniowe, NGFW, IPS i systemy chroniące pocztę elektroniczną już nie wystarczają. Zwiększonym zainteresowaniem cieszą się bardziej zaawansowane i wyspecjalizowane rozwiązania, takie jak systemy typu sandbox, a także narzędzia do ochrony przed atakami DDoS.
– Urzędy coraz częściej pytają o webowe firewalle aplikacyjne – mówi Daniel Ratajczyk. – Obsługują bowiem coraz większą liczbę serwisów online, poza tym muszą zabezpieczać aplikacje, za pośrednictwem których często przesyłane są wrażliwe dane. Można zaobserwować także zwiększony popyt na rozwiązania do dwuetapowej weryfikacji użytkowników.
Administracja przesyła coraz więcej danych cyfrowych, co zmusza urzędy do inwestowania w rozwiązania odpowiednio wyskalowane, których fundamentem jest akceleracja sprzętowa. Sporym zainteresowaniem cieszą się też systemy łączące różne funkcje zabezpieczające, np. przez zagrożeniami APT.
Wdrożeniowcy narzekają, że przez lata dobrej koniunktury potentaci rynku integracji i duże zagraniczne korporacje w zasadzie podzieliły rynek zamówień publicznych między siebie, spychając wielu mniejszych integratorów do roli podwykonawców. W okresie dekoniunktury miejsca dla drobnych firm integratorskich jest jeszcze mniej, bo giganci zaczęli uczestniczyć w coraz mniejszych przetargach, którymi w czasach prosperity nie byliby zainteresowani. Liczby dowodzą, że twierdzenia te nie są bezpodstawne. Przykładowo według danych TAI Asseco w 2016 r. wygrało 135 przetargów o łącznej wartości ok. 143 mln zł. Zatem średnia wartość wdrożenia nieco tylko przekraczała 1 mln zł.
Z rynku dochodzą głosy, że specyfikacje dotyczące nawet niewielkich przetargów faworyzują potentatów. Dominik Żochowski, właściciel firmy wdrożeniowej Engave, mówi, że sektor publiczny z niewiadomych względów nie traktuje zbyt poważnie niewielkich przedsiębiorstw. Dlatego pozostaje im jedynie podwykonawstwo. W polskich urzędach pokutuje przekonanie, że tylko gigant informatyczny poradzi sobie z wdrożeniem. Tymczasem wielkiemu integratorowi bardzo często nie opłaca się korzystać z własnych pracowników ze względu na wysokie stawki godzinowe, więc chętnie korzysta się z usług małych wdrożeniowców. Niestety, referencje otrzymuje tylko główny wykonawca i koło się zamyka. Układ ten działał dopóty, dopóki z urzędów płynął strumień gotówki.
– Teraz sytuacja jest krytyczna. Marże z niskich skurczyły się do niemal głodowych – twierdzi nasz rozmówca.
Szef Engave uważa ponadto, że przez lata dominowały wdrożenia, w których dobro klientów było raczej na drugim planie. Jeszcze mocniejszych słów używa Tomasz Odzioba, który ocenia, że w przypadku bardzo wielu wdrożeń działy IT w urzędach dbały przede wszystkim o własne interesy.
– Nie chodziło o zakup optymalnego rozwiązania, ale o bezpieczeństwo ludzi zamawiających systemy – utrzymuje przedstawiciel Allied Telesis.
Co ciekawe, obecna dekoniunktura może osłabić działania na zasadach towarzystwa wzajemnej adoracji, które polegały na tym, że integratorzy ciągle oferowali systemy tego samego dostawcy, a urzędy je kupowały.
– Mam wrażenie, że w urzędach wcale nie dokonywano analiz powdrożeniowych – mówi szef Engave. – Bez względu na to, czy poprzednie było sukcesem, czy nie, dalej korzystano z usług tej samej firmy instalatorskiej.
Według niego kryzys uderza przede wszystkim w duże firmy integracyjne, powiązane z konkretnymi producentami, ale po kieszeni dostają też ich podwykonawcy. Bardziej uniwersalni wdrożeniowcy cierpią mniej. Zmiana, która następuje, premiuje firmy zdobywające nowe umiejętności. Coraz więcej jest postępowań, które nie determinują z góry wyboru producenta i wykonawcy. Jeszcze półtora roku temu było to niemożliwe.
– Można powiedzieć, że nadeszła odwilż – ocenia Dominki Żochowski. – Wpływy korporacji i dużych polskich integratorów na rynku przetargów w sektorze publicznym maleją.
Wspomniany raport TAI pokazuje też, że ok. 2 proc. wszystkich postępowań dotyczy serwisu. Dominik Żochowski przekonuje, że to właśnie serwis mógłby być żyłą złota dla firm integratorskich i to nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, kiedy popyt na nowe systemy IT w administracji słabnie. Wiele zależy jednak od urzędów, które mogą przecież podpisywać umowy na serwis już istniejących systemów, zamiast ogłaszać przetargi na zakup nowego sprzętu. To by się opłaciło zarówno administracji, jak i branży informatycznej, pod warunkiem jednak, że będą się tym zajmowały polskie firmy wdrożeniowe. Usługi utrzymaniowe świadczone przez duże korporacje to dla administracji znacznie droższe rozwiązanie.
Solution Engineer, Allied Telesis
Częstym motywem wielu przetargów było to, że urząd musiał wydać pieniądze. Potem okazywało się, że kupiono sprzęt bogato wyposażony, z funkcjami, z których nikt nie korzysta. Nazwałbym to „dysonansem pozakupowym”. Nabywano nie to, co potrzeba, czyli wprawdzie produkt z logo znanej firmy, ale niekoniecznie dostosowany do potrzeb. Cele jednostek budżetowych nie zawsze są bowiem zbieżne z celami klientów, których one obsługują. Punkt widzenia pracowników działów IT w urzędach różni się znacznie od punktu widzenia obywateli. Wydaje mi się, że to właśnie dlatego niemało pieniędzy zmarnowano na źle dobrane do potrzeb systemy.
Artykuł Przetargi: jak nie stracić w trudnych czasach pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł UZP: rewolucja w zamówieniach publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Zawarte porozumienie ma na celu stworzenie narzędzia technicznego, które z jednej strony umożliwia komunikację elektroniczną zamawiającego z wykonawcą (w szczególności bezpieczne składanie ofert i wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu i zapewnienie zgodności tego systemu z elektronicznym systemem wystawiania faktur przez przedsiębiorców w publicznych kontraktach) z drugiej zaś pozwala na sprawne monitorowanie rynku zamówień publicznych.
Proces pełnej elektronizacji zamówień publicznych (w tym w zakresie komunikacji pomiędzy zamawiającym a wykonawcą w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego, a w szczególności w odniesieniu do składania ofert i wniosków o dopuszczenie do udziału w postępowaniu) zgodnie z regulacjami prawa europejskiego powinien zakończyć się do 18 października 2018 r., a w przypadku centralnych jednostek zakupujących do 18 kwietnia 2017 r.
Według UZP rezygnacja z papierowego sposobu wymiany informacji na rzecz formy elektronicznej to rewolucja w zamówieniach publicznych. Przyczyni się do uproszczenia funkcjonowania zamówień publicznych i odbiurokratyzowania procedur i obniżenia kosztów prowadzonych postępowań. Wpłynie na skrócenie czasu ich trwania oraz wzrost konkurencyjności na rynku poprzez zwiększenie udziału małych i średnich przedsiębiorstw.
Źródło: PAP
Artykuł UZP: rewolucja w zamówieniach publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Rynek zamówień publicznych: czekając na ożywienie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać m.in. w zbyt opieszałym dostosowywaniu polskich przepisów o zamówieniach publicznych do unijnych regulacji. Nastąpiło to dopiero w lipcu br., ponad trzy miesiące po upłynięciu wymaganego przez Brukselę terminu. Negatywnie wpłynęło to na liczbę postępowań obejmujących projekty finansowane ze środków unijnych, bo istniała obawa, że Komisja
Europejska zakwestionuje wypłaty grantów. Ponadto zarówno przedsiębiorcy, jak i zamawiający nie byli do końca pewni, co się zmieni w przepisach. I rzeczywiście nie wszystkie nowe polskie zapisy wynikają wprost z unijnych dyrektyw.
– Opóźnienie, niepewność, ale także krótkie vacatio legis nie pozwoliło podmiotom uczestniczącym w rynku zamówień publicznych na szybkie zaznajomienie się ze zmianami. To wszystko ma ogromny wpływ na liczbę ogłaszanych postępowań – mówi Zbigniew Mądry, członek zarządu AB.
Zastój w sektorze zamówień publicznych to również rezultat wielkiej polityki, a więc zmiany ekipy rządzącej. Jak zwykle w takich przypadkach, poszła za tym wymiana kadr w urzędach, instytucjach i spółkach podległych administracji centralnej. Okres przetasowań siłą rzeczy nie sprzyjał podejmowaniu decyzji o inwestycjach. Ponadto można było wyczuć większą niż zwykle dozę ostrożności i obawy przed odpowiedzialnością, co jest związane z prześwietlaniem przez służby postępowań z lat poprzednich. W czerwcu br. CBA wszczęło kontrole w 16 urzędach marszałkowskich dotyczące wydatkowania funduszy unijnych z poprzedniej perspektywy finansowej (2007–2013).
Największej liczby zamówień publicznych można się spodziewać w sektorach i dziedzinach:
• służba zdrowia,
• administracja,
• edukacja,
• bezpieczeństwo IT,
• inteligentne miasta,
• outsourcing IT.
– Nawet niewielkie zamówienie na drobne akcesoria jest analizowane po kilka razy i wymaga iluś tam podpisów. Instytucje, które kiedyś często ogłaszały postępowania na sprzęt i akcesoria, teraz prawie nic nie kupują. Mimo że część urządzeń ewidentnie wymaga modernizacji. Moim zdaniem to po prostu lęk przed ewentualnymi przykrymi konsekwencjami paraliżuje urzędników – ocenia jeden z integratorów, który prosił o zachowanie anonimowości.
Skutki marazmu odczuwają firmy IT, w tym te największe, jak Asseco, które i tak nie ma zbyt wielu powodów do narzekań, bo w I poł. br. przychody spółki z zamówień publicznych były jedynie o 5 proc. niższe od ubiegłorocznych.
Ożywienie na rynku zamówień publicznych musi jednak w końcu nastąpić, bo Polska ma do wykorzystania do 2020 r. wielkie środki unijne, w tym 2,2 mld euro w samym tylko programie Polska Cyfrowa. Do odmrożenia przetargów powinno dojść dzięki wprowadzeniu wspomnianej wyżej nowelizacji prawa zamówień publicznych. Na razie ożywienie nie nastąpiło. Dostawcy liczą, że stanie się to w IV kwartale, ale nie jest to wcale pewne, bo na wiele projektów trzeba będzie poczekać 10–12 miesięcy, ze względu na czas potrzebny na uruchomienie procedur konkursowych.
Jacek Żurowski, prezes HP Inc.
Resellerom i integratorom radziłbym skoncentrować się na rozszerzeniu usług, takich jak instalacja, migracja i naprawa urządzeń. Mogą oni również oferować dodatkowy serwis, utrzymanie i zarządzanie urządzeniami mobilnymi. To oferta idealna dla tych klientów z sektora publicznego, którzy mają bardzo zróżnicowaną bazę urządzeń, pochodzących od różnych producentów. Integracja takich systemów niesie ze sobą wyzwanie w zakresie zarządzania, a to jest szansa dla partnerów na dodatkowy zysk.
Mariusz Kochański, członek zarządu, dyrektor działu systemów siecio-wych, Veracomp
Popularyzacja smartfonów, konieczność poprawiania wydajności pracy w gminach spowoduje zapotrzebowanie na projekty związane z pracą grupową: DMS, wyposażenie sal konferencyjnych, rozwiązania wideokonferencje. Ponadto powszechny deficyt specjalistów będzie skłaniał podmioty publiczne do częstszego stosowania outsourcingu IT jako remedium na ten problem. Zarządzanie infrastrukturą, ochroną danych, ale także konsulting w zakresie strategii IT może stanowić dla integratora ważne źródło przychodów.
Zbigniew Mądry, członek zarządu AB
Rynek zamówień publicznych jest trudny. Nawet częściowe jego odformalizowanie nie spowoduje, że stanie się on bardziej przystępny. Duża liczba procedur, dobra znajomość prawa zamówień publicznych, jak również reguły rządzące rynkiem wymuszają na integratorach i resellerach dużą sprawność organizacyjną i wysoki poziom przygotowania merytorycznego.
Wojciech Mayer, Project Sales Director, ABC Data
Warto pamiętać, że cykl życia projektów przewidziany jest zwykle na dłuższe okresy. Dlatego firmy, które rozpoczęły planowanie największych wdrożeń oraz integracji najwcześniej, pod koniec roku zaczną czerpać z nich realne korzyści. Wiele wskazuje na to, że w tym okresie cały sektor IT powinien odczuć poprawę pod względem ilości i wartości realizowanych projektów. Jak wynika z naszych obserwacji i analiz, w obecnych warunkach największy poziom bezpieczeństwa zapewnia naszym partnerom działanie w konsorcjach.
Dobra wiadomość jest taka, że wielu zamawiających rozpoczęło już prace związane z przygotowaniem projektów związanych z grantami unijnymi. Oznacza to, że najpóźniej w II poł. 2017 r. będzie wyraźnie więcej przetargów i taka sytuacja powinna utrzymać się przez kolejne dwa, trzy lata. Jednak dla przedsiębiorstw ożywienie niekoniecznie będzie oznaczało możliwość generowania większych zysków. Analizy Haitong Bank przewidują, że gdy środki z nowego budżetu unijnego zostaną odmrożone w większym stopniu, to po słabych latach na rynku publicznym w sektorze IT może dojść do agresywnej walki o kontrakty i spadku marż.
Niezależnie od tego, kiedy ruszy oczekiwana lawina postępowań, rynkowi gracze muszą już teraz być gotowi do działania w nowym otoczeniu prawnym. Zdaniem większości dystrybutorów i producentów na razie trudno ocenić skutki nowych zapisów prawa o zamówieniach publicznych, bo – ze względu na niewielką liczbę przetargów w sierpniu i wrześniu – efekty nowelizacji w praktyce wciąż pozostają niewiadomą. Tym niemniej odnotowano szereg nowości na plus.
Chodzi zwłaszcza o ograniczenie stosowania kryterium ceny – do poziomu 60 proc. „wagi” przy wyborze oferty. Od tej reguły są jednak wyjątki, np. gdy przedmiotem zamówienia są produkty łatwo porównywalne, wytwarzane masowo. Powinno to przełożyć się (powinno, bo jak będzie, dopiero zobaczymy) na preferowanie tych integratorów, którzy oferują wysoką jakość, a nie tylko walczą ceną. To zapowiada nieco lepszą koniunkturę dla specjalizowanych podmiotów, które są w stanie dostarczać unikalne rozwiązania. A właśnie takie zapewniają najwyższe marże.
Interesujące możliwości dla integratorów i resellerów otwiera ponadto przewidziana w nowej ustawie opcja podziału zamówienia na części, co może umożliwić start w niedostępnych dotychczas, dużych przetargach także mniejszym podmiotom o wysokich kompetencjach w jakiejś wąskiej dziedzinie. Specjalistom ma sprzyjać również zapisane w nowelizacji partnerstwo innowacyjne, które zachęca zamawiających do preferowania nowatorskich rozwiązań, wpływających na zwiększenie wydajności i redukcję kosztów.
Są też inne nowości, które powinny ułatwić udział małych i średnich dostawców w postępowaniach publicznych. Uproszczono procedury, zastępując część dotychczas wymaganych zaświadczeń oświadczeniami. Urząd nie będzie mógł wymagać od oferenta dokumentów, do których sam ma dostęp. Przetargowy biznes uprości także wprowadzenie w pełni elektronicznego procesu obsługi zamówień publicznych u zamawiających od 2018 r.
– Dla sprzedającego zapisy ustawy oznaczają większe możliwości budowania wartości, a więc tworzenia oferty dopasowanej do rzeczywistych potrzeb zamawiającego, która niekoniecznie musi być najtańsza – mówi Mariusz Kochański, członek zarządu Veracompu.
Według niego w dłuższym terminie ustawa będzie korzystna dla obu stron, ale nie należy liczyć na zbyt wiele. Przeciwnie, według krakowskiego menedżera pierwszy rok będzie trudniejszy, bo zamawiający i sprzedający muszą oswoić się z nowymi zasadami gry rynkowej.
Wśród przetargów IT najwięcej dotyczy dostawy lub dzierżawy komputerów albo serwerów. W II kw. 2016 r. według pressinfo.pl stanowiły one 33 proc. wszystkich rozstrzygniętych postępowań w sektorze publicznym (648 wyników). Sporo jest także zamówień na dostawy urządzeń, akcesoriów biurowych i komputerowych – 409 przetargów w II kw. br. (21 proc. rozstrzygnięć), oraz na oprogramowanie – 337 przetargów (17 proc.).
Szczególnie wielu postępowań należy spodziewać się w sektorze medycznym, który w ub.r. był numerem 1 pod względem liczby ogłoszonych przetargów (stanowiły 80 proc. wszystkich postępowań obejmujących sprzęt). Ze względu na wymagania prawne dotyczące cyfryzacji dokumentacji medycznej, która musi nastąpić do 1 stycznia 2018 r., można spodziewać się projektów związanych z tym obszarem w szpitalach powiatowych i wojewódzkich, a także w placówkach NFZ. Przyspieszenie na tym rynku jest w zasadzie pewne, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę duże zapóźnienie w realizacji projektów w tym sektorze. Także w skali światowej służba zdrowia jest oceniana przez analityków jako branża, w której wzrost zamówień na IT będzie największy w ciągu najbliższych lat.
• Tomasz Branicki, dyrektor handlowy, Tech Pracownia Techniki Komputerowej
Na rynku zamówień publicznych skoncentrowaliśmy się nie na sprzedaży urządzeń, lecz na konsultingu. A to dlatego, że w tej dziedzinie nie ma zastoju. Specjalizujemy się w doradztwie IT dla sektora medycznego, ale z naszych obserwacji wynika, że duże możliwości są także w administracji. Na razie trudno powiedzieć, czy nowe prawo coś zmieni na lepsze. Czekamy na pierwsze postępowania ogłoszone na podstawie nowych przepisów. Wtedy zobaczymy, jak będą działać w praktyce.
• Monika Sikora, dyrektor ds. sektora publicznego w Indata Connect
Potencjalnie każdy reseller lub integrator może zarabiać na rynku public. Jego sukces zależy od kilku ważnych czynników. Przede wszystkim pracownicy firmy muszą doskonale poruszać się w gąszczu nieustająco zmieniających się przepisów, umieć bezbłędnie interpretować zapisy dokumentacji przetargowej i pilnować terminów. Przedsiębiorstwo musi być gotowe na start w postępowaniach pod względem formalnym, finansowym, logistycznym i serwisowym. Idealnym rozwiązaniem jest utworzenie w firmie wyspecjalizowanego działu, który będzie koncentrował się na pozyskiwaniu zamówień z rynku publicznego.
• Paweł Prokop, dyrektor sektora administracji publicznej, Comarch
Zmiany w prawie zamówień publicznych znoszą dyktat najniższej ceny i wymuszają na zamawiającym uwzględnienie czynników jakościowych. To sprawia, że rynek staje się trudniejszy dla tych podmiotów, które koncentrują się na obniżaniu kosztów. Zmiany są korzystne dla dostawców dbających nie tylko o optymalizację kosztową, lecz także o jakość produktów i usług.
• Artur Słoniec, dyrektor zarządzający sektora public, Sygnity
Rynek zamówień publicznych jest trudny dla resellerów i integratorów IT. W praktyce wykonawcy mają jedynie obowiązki, a zamawiający wszystkie prawa po swojej stronie. Brak nowych projektów finansowanych z UE przekłada się na małą liczbę postępowań, co wpływa na erozję marż. W naszej ocenie największe możliwości generowania profitów pojawią się w obszarach usług elektronicznych dla obywateli, jak kultura, edukacja i zdrowie. Jeśli chodzi o strategię działania, ważna będzie elastyczność w organizowaniu się zespołów projektowych. Przewidujemy, że najciekawsze projekty będą dotyczyć integracji systemowych, platform usług elektronicznych, rozwiązań mobilnych, analitycznych oraz chmury obliczeniowej. W przypadku projektów centralnych, gdzie budżety są liczone w dziesiątkach milionów złotych, należy spodziewać się łączenia firm w konsorcja.
• Tadeusz Gruszczyński, współwłaściciel Guest Systemy Informatyczne
Rynek zamówień publicznych to margines mojego biznesu, bo wymagania są duże, a zysk niepewny. Nie startuję w przetargach, bo na ich obsługę potrzeba dużo czasu i pracy, a mogę nic nie zarobić, jeśli ktoś inny wygra postępowanie. Czasem odpowiadam natomiast na zapytania ofertowe, jeżeli zadanie jest mało czasochłonne, i w ten sposób trafiają się drobne zlecenia. Zdarza się to jednak rzadko. Nie narzekam, bo i tak mam co robić. Trudno mi powiedzieć, czy nowe przepisy coś zmienią. Aby umiejętnie poruszać się na rynku public, potrzebowałbym kogoś bardzo dobrze obeznanego z prawem zamówień publicznych i procedurami, a mam poważne wątpliwości, czy taka inwestycja się zwróci.
Na kontrakty mogą też liczyć przedsiębiorcy obsługujący administrację. W ocenie dystrybutorów i dużych integratorów cyfryzacja zarówno na szczeblu centralnym, jak i lokalnym będzie w najbliższych latach jednym z głównych czynników ożywienia na rynku, ze względu na postępującą cyfryzację usług i rejestrów publicznych. Powinien wzrosnąć także popyt na rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa IT, zwłaszcza dotyczące ochrony danych. W samorządach można oczekiwać zainteresowania rozwiązaniami do pracy grupowej, np. do wideokonferencji.
Kolejne przewidywane źródło rosnących inwestycji to miasta, które potrzebują rozwiązań usprawniających działanie miejskiej infrastruktury i obniżających koszty.
– Mogą to być projekty wykorzystujące nowoczesną infrastrukturę WLAN, z możliwością lokalizacji użytkowników, oraz aplikacje na smartfony dla obywateli i urzędników – przewiduje Mariusz Kochański.
Ponadto integratorzy będą mieli coraz większe możliwości świadczenia usług outsourcingu IT dla podmiotów publicznych, ze względu na deficyt fachowców. Dotyczy to zwłaszcza takich dziedzin jak: zarządzanie systemami IT i ich ochrona oraz konsulting.
Firmom IT, mimo zmian w przepisach uławiających cząstkowy udział w dużych postępowaniach, nadal opłaca się koncentracja na mniejszych projektach, bo zamrożenie przetargów dotyczy głównie większych zamówień. Ponadto w kolejnym budżecie unijnym będzie mniej środków na duże centralne projekty.
– Trzeba spoglądać raczej w stronę samorządów i mniejszych postępowań niż wielkich projektów informatycznych dla centralnych urzędów – radzi Sławomir Jakóbczyk, dyrektor handlowy Arcusa.
Wyższe marże tradycyjnie będzie można uzyskać na rozwiązaniach unikalnych, niestandardowych, które wymagają od integratora szczególnych kompetencji. Tylko że takich postępowań jest niewiele. Z drugiej strony np. na komputerach marże są niskie, ale przetargów na te produkty jest najwięcej. Resellerzy i integratorzy muszą więc obrać strategię odpowiednią do ich możliwości na rynku zamówień publicznych. Bez dobrej organizacji, znajomości prawa zamówień publicznych i procedur oraz fachowego wsparcia w tej dziedzinie trudno będzie pokusić się o większe profity. Trzeba też pamiętać o tym, że – jak zauważył jeden z dostawców – wymagania zamawiających są duże, a zyski często nieproporcjonalnie niskie.
– Nowa perspektywa unijna zwiększa możliwości resellerów, jeśli chodzi o docieranie do kolejnych odbiorców. Ale działanie na rynku public wymaga aktywności – podsumowuje Michał Nowak, Commercial Sales Manager w Acerze
Artykuł Rynek zamówień publicznych: czekając na ożywienie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Open source w zamówieniach publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>
Jeśli nowy program powstał na bazie oprogramowania na licencji OS/FSS, to w szczególnych przypadkach, gdy przeróbki są istotne, nieszablonowe i oryginalne, modyfikacja taka może być uznana za tzw. opracowanie. Innymi słowy byłby to utwór zależny w rozumieniu art. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, czyli wprawdzie odrębny od pierwowzoru, lecz niesamoistny program komputerowy.
Generalnie licencje OSS/FS gwarantują licencjobiorcy uzyskanie wszystkich praw, które są wymagane przez polskie prawo autorskie w zakresie dokonywania modyfikacji programów komputerowych i wykorzystywania zmodyfikowanego programu.
Dotyczy to po pierwsze zgody podmiotu uprawnionego – z tytułu majątkowych praw autorskich – na dokonywanie jakichkolwiek zmian w programie. Po drugie zaś w przypadku, gdy zmiany te mają charakter twórczy i prowadzą do powstania utworu zależnego, np. w postaci nowej aplikacji czy systemu, informatyk (bądź firma IT uprawniona z tytułu majątkowych praw autorskich) uzyskuje zezwolenie twórcy pierwotnego programu komputerowego na korzystanie z własnych praw autorskich do nowego opracowania. Warto przy tym podkreślić, że ponieważ z przyczyn technicznych dokonywanie jakiejkolwiek zmiany oprogramowania zawsze wiąże się z koniecznością jego zwielokrotnienia, choćby tylko tymczasowego (np. w pamięci operacyjnej), konieczne jest uzyskanie stosownych uprawnień także i na tym polu eksploatacji. Licencje OSS/FS zapewniają twórcy komfort również pod tym względem.
Uzyskanie takich uprawnień wiąże się jednak niekiedy z dodatkowymi ograniczeniami. Najistotniejszym z nich jest tzw. klauzula copyleft, która zobowiązuje licencjobiorcę do udostępniania zmodyfikowanego programu wyłącznie na tej samej licencji, na której rozpowszechniany jest utwór pierwotny (program wyjściowy). W praktyce oznacza to zatem, że wykonawca oferujący system, którego składniki stanowią twórczość zależną w stosunku do wolnego oprogramowania, nie jest władny przenieść na zamawiającego majątkowych praw autorskich do takiego składnika systemu lub też udzielić mu licencji innej aniżeli analogiczna licencja OSS/FS. W ten sposób kształtują uprawnienia licencjobiorców klasyczne licencje OSS/FS, np. GNU GPL lub GNU LGPL. Odmienne, zdecydowanie mniej restrykcyjne postanowienia obejmują licencje typu BSD, gdyż nie zawierają one klauzuli copyleft.
Natomiast w przypadku dokonania zmian programu niemających cech twórczych będziemy mieli do czynienia cały czas z tym samym programem, a zatem licencjobiorca nie nabędzie praw autorskich do takiej przeróbki i zakres jego uprawnień będzie w dalszym ciągu kształtowany wyłącznie przez treść licencji.
Oprócz wskazanego powyżej wykorzystywania składników oprogramowania rozpowszechnianego na licencjach typu OSS/FS w systemach informatycznych, w wersji zmodyfikowanej możemy mieć również do czynienia z wykorzystaniem go poprzez połączenie z innym softwarem, np. komercyjnym. Nowo powstały program najczęściej przejmuje całość lub istotne fragmenty pierwowzoru, samemu nosząc znamiona twórczości. Będzie więc stanowił w kategoriach prawa autorskiego tzw. opracowanie (utwór zależny). Jeżeli natomiast dodane fragmenty nie będą twórcze i jednocześnie będą miały marginalne znaczenie (tak ilościowe, jak i jakościowe, np. nie powstaną żadne nowe funkcjonalności), to nie dojdzie do stworzenia nowej kategorii utworu. Taki „rozwinięty” program należy traktować jako tożsamy z oryginałem.
Z technicznego punktu widzenia problem integrowania oprogramowania jest jednym z najważniejszych w odniesieniu do programów typu OSS/FS. Rygorystyczne postanowienia klauzuli copyleft nakazują bowiem udoskonalony program komputerowy traktować jako opracowanie, które może być udostępniane wyłącznie na tej samej licencji, na której rozpowszechniany jest utwór pierwotny.
Tymczasem zdaniem prezesa Urzędu Zamówień Publicznych warunkiem konkurencyjności w przypadku projektów dotyczących systemów IT jest zapewnienie sobie przez zamawiających pełni uprawnień z tytułu majątkowych praw autorskich do oprogramowania wchodzącego w skład wdrażanego systemu informatycznego. Tak, aby jego ewentualnym rozwojem i/lub utrzymaniem mógł zajmować się także podmiot inny niż pierwotny wykonawca (rekomendacje prezesa UZP dotyczące udzielania zamówień publicznych na systemy informatyczne z 2009 r.).
A zatem dla osiągnięcia powyższych celów kluczowe jest uzyskanie przez zamawiającego prawa do modyfikacji oraz wykorzystywania modyfikacji (praw zależnych) programów komputerowych. Prawo to można uzyskać od wykonawcy zarówno w ramach procedury przeniesienia autorskich praw majątkowych, jak i uzyskania stosownej licencji. Jeżeli wykonawca posłuży się oprogramowaniem OSS/FS z klauzulą copyleft, to zamawiający będzie mógł wyłącznie liczyć na taką samą licencję jak ta, na podstawie której wykonawca uzyskał prawo do zmodyfikowania oprogramowania stanowiącego podstawę do stworzenia systemu IT na potrzeby zamawiającego. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę i każdorazowo przeanalizować oferty wykonawców pod tym właśnie kątem.
Dr Piotr Wasilewski jest adwokatem, a Bartosz Jussak aplikantem radcowskim w Kancelarii Prawnej Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.
Artykuł Open source w zamówieniach publicznych pochodzi z serwisu CRN.
]]>