Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]> W jak dużym stopniu agresja Rosji na Ukrainę wpłynęła na operacyjną działalność firm z kanału dystrybucyjnego IT w Polsce?
Tadeusz Kurek Kilka czynników spowodowało, że entuzjazm do zakupów wygasł. Rynek lubi spokój i stabilizację, tymczasem dziś mamy dużą niepewność co do kursów walut oraz olbrzymie perturbacje związane z dostępnością towaru. Dopiero w ostatnich dniach [debata odbyła się 20 kwietnia – przyp. red.] zauważamy pewien spadek emocji i liczymy na powrót do normalności.
Jarosław Słowiński Faktem jest, że użytkownicy w początkowej fazie konfliktu wstrzymywali się z zakupami, jeśli te nie były konieczne – nie tylko ze względu na rosnący niepokój, ale też z uwagi na wzrost cen oraz ograniczoną dostępność towaru. Naszą branżę najbardziej dotykają koszty związane z łańcuchami dostaw. Transport kontenera z Chin jest obecnie sześciokrotnie droższy niż na początku pandemii. Rozsądną alternatywę mógłby stanowić transport kołowy – kolejowy lub drogowy. Ten jednak biegnie przez Rosję, a więc szlak ten obecnie jest zamknięty i trudno spekulować, kiedy zostanie w pełni odblokowany. Jednocześnie należy pamiętać, że trwa fala pandemiczna w Chinach, które stosując politykę „zero tolerancji” zamknęły całe wielkie miasta, w tym portowy Szanghaj. To, wraz ze wzmożonym popytem na fracht morski, przyczyniło się do powstania zatoru w chińskich portach – brakuje kontenerów oraz miejsca na statkach. To powoduje dodatkowe opóźnienia w dostawach i nakręcanie spirali problemów z łańcuchami dostaw.
Jarosław Bańkowski Skala wstrzymanych inwestycji w dużej mierze zależy od branży. W niektórych sektorach gospodarki w ostatnim czasie restrykcyjne podejście zostało trochę poluzowane. Można natomiast zaobserwować, że problemy z dostępnością znacznie przyspieszyły podejmowanie decyzji przez klientów. Całkiem niedawno, gdy towar miał być dostarczony w ostatnim kwartale, zamówienie było składane we wrześniu. Obecnie jest ryzyko, że niektóre zamówienia składane już teraz nie zostaną zrealizowane w tym roku, widać więc, że klienci przyspieszają swoje decyzje zakupowe.
Szymon Bartkowiak Jako eksporter usług, obsługujący klientów głównie z USA i Europy Zachodniej, jesteśmy w dość komfortowej sytuacji. Problemy związane z logistyką nie dotyczą nas bezpośrednio, chociaż pewne reperkusje zauważamy po stronie klientów, gdyż zablokowane bywają projekty związane z wdrażaniem sprzętu, na którym ma być uruchomione opracowywane przez nas oprogramowanie. Jednocześnie rosnące kursy walut działają na naszą korzyść. Zdobywamy nowych klientów, którzy korzystali z usług IT świadczonych w Ukrainie i chcieliby przenieść się do Polski. Natomiast naszą największą bolączką są drastycznie rosnące koszty pracy, jak też droższe kredyty pod wszelkiego rodzaju inwestycje, które zaplanowaliśmy.
Jak ta sytuacja wygląda z perspektywy analityków?
Jarosław Smulski W pierwszym kwartale tego roku sprzedanych zostało o 15 procent mniej desk-topów i notebooków niż w roku ubiegłym. Taki dwucyfrowy spadek wygląda poważnie, jednak to tylko pozornie negatywna informacja. Warto pamiętać, jak mocno wzrósł ten rynek w ciągu dwóch ostatnich lat, w niektórych kwartałach nawet o 60 procent, co oznacza, że nadal jest znacznie lepiej niż w 2019 roku. Wpływ na utrzymanie popytu mają głęboko zakorzenione już trendy, jak praca zdalna czy powszechna digitalizacja przedsiębiorstw. Dostrzegamy oczywiście wiele problemów, które wpływają na kondycję rynku IT – część z nich pojawiło się w trakcie pandemii. Mamy do czynienia z zakłóceniami łańcuchów dostaw, które poważnie wpływają na dostępność komputerów, serwerów czy pamięci masowych. Problem ten jest związany nie tylko z logistyką, ale także olbrzymim kryzysem na rynku chipów. Ich producenci obiecują skokowy wzrost wydajności produkcji, ale to są plany dopiero na najbliższe lata.
Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Przedsiębiorcy zamierzają zwiększyć wydatki na chmurę o 29 proc. w ciągu najbliższych 12 miesięcy – wynika z badania Flexery. Możliwe, że nawet przekroczą zakładane limity, na co wskazują dotychczasowe praktyki. Otóż w ocenie ankietowanych aktualne nakłady na chmurę już teraz przekraczają oryginalne budżety przeciętnie o 13 proc. Co ciekawe, masa pieniędzy z chmurowych budżetów idzie w błoto. Przedsiębiorcy sami przyznają, że dotyczy to średnio aż 32 proc. ich wydatków (w ub.r. odsetek ten wyniósł 30 proc.). Problem jednak jest o wiele większy niż te 2 proc. dodatkowych strat. Marnotrawstwo staje się coraz bardziej krytyczne wraz z rosnącymi nakładami na chmurę. Swoją drogą, eksperci Flexery przypuszczają, że w rzeczywistości firmy przepalają więcej środków na chmurę, niż im się wydaje. Nic dziwnego, że kolejny rok z rzędu najważniejszą inicjatywą związaną z chmurą, na jaką wskazywali respondenci, jest właśnie okiełznanie rozbuchanych kosztów. Dane z tego i poprzednich lat sugerują jednak, że działania te przynoszą, przynajmniej jak na razie, marny efekt.
Pracownicy potrzebują wydajnego i bezpiecznego internetu bardziej niż kiedykolwiek. Otóż 64 proc. respondentów z Polski twierdzi, że usługi szerokopasmowe muszą ulec znacznej poprawie, aby wspierać hybrydowy model pracy, a dla 71 proc. kluczowa jest niezawodność i jakość połączeń – jak wynika z raportu Cisco Broadband Index. Gotowi są przy tym inwestować w cyberochronę – 57 proc. pracujących zdalnie i 51 proc. hybrydowo zapłaciłoby więcej za bezpieczny internet. Aby sprostać wymaganiom nowego miejsca pracy, prawie jedna trzecia ankietowanych (30 proc.) planuje modernizację swoich usług internetowych w ciągu najbliższych 12 miesięcy (to jednak mniej niż globalny wskaźnik, wynoszący 44 proc.). Na razie jest z tym kiepsko, bo aż 57 proc. respondentów podczas lockdownu nie była w stanie uzyskać dostępu do ważnych usług, takich jak e-wizyty lekarskie, edukacja online i usługi administracji z powodu niestabilnego internetu. Zależność powodzenia pracy hybrydowej od dostępu do wydajnego internetu podkreśla fakt, że 82 proc. osób korzysta z sieci w domu przez cztery lub więcej godzin codziennie. Już 38 proc. pracowników w Polsce używa prywatnego internetu na potrzeby home office, w tym do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Źródło: Cisco Broadband Index
Pojęcie big data ukuto już wiele lat temu, ale wciąż jest obce większości polskich przedsiębiorstw. Zna je jedynie 38 proc. ankietowanych przez UKE, przy czym wiedza respondentów wzrasta wraz z wielkością firmy. Okazuje się, że ponad 80 proc. pytanych podmiotów nie korzysta z przetwarzania wielkich zbiorów danych. Ci, którzy to robią, najczęściej używają do tego celu własnej infrastruktury. Te spośród firm, które sięgają po analizę big data, najbardziej chwalą sobie wiarygodność danych (63 proc.), pogłębioną analizę rynku (39 proc.) i precyzyjne planowanie strategii firmy (34 proc.). Obawy dotyczą natomiast głównie naruszania prywatności (40 proc.), błędów (36 proc.) i nadużyć ze strony dysponentów danych (29 proc.).
W 2022 r. utrzyma się dwucyfrowa dynamika wzrostu na polskim rynku bezpieczeństwa cyfrowego – prognozuje PMR. Jak zauważają eksperci, zmiany wywołane pandemią sprawiły, że kluczowego znaczenia nabrało zabezpieczenie rozproszonych zasobów firmowych. Coraz więcej podmiotów zamierza wykorzystywać rozwiązania chmurowe i pracę zdalną w dłuższej perspektywie. Przewiduje się, że organizacje będą więcej korzystać z IaaS, co może ograniczyć ich budżety na tradycyjne produkty ochrony cyfrowej, premiując ich sprzedaż do centrów danych i największych operatorów hiperskalowych. Analitycy przewidują ponadto, że w kolejnych latach przedsiębiorstwa będą musiały stawić czoła rosnącemu ryzyku ataków związanych z popularnością środowisk chmurowych, pracą zdalną i zdalnym dostępem do zasobów. Z raportu PMR „Rynek cyberbezpieczeństwa w Polsce 2021” wynika, że najwięcej wydają na ochronę cyfrową duże przedsiębiorstwa (58 proc. udziału w rynku), a jeśli chodzi o branże – banki i instytucje finansowe oraz firmy telekomunikacyjne.
Dostawy sprzętu będą niższe niż zakładano przed inwazją Rosji na Ukrainę. W przypadku notebooków prognozę na 2022 r. ścięto z 238 mln do 225 mln sztuk. Analitycy TrendForce’a wskazują trzy główne powody takich, a nie innych prognoz: dostawy chromebooków mają spaść w br. o ponad 50 proc., większość producentów zawiesiła wysyłki do Rosji (na którą przypadało 2 proc. światowej sprzedaży), a ponadto wszystkie marki skorygowały przewidywane dostawy notebooków na 2022 r. o około 10–15 proc. w porównaniu z początkiem roku. Sugeruje to, że inflacja zaburzyła perspektywy popytu. Eksperci utrzymują przy tym, że rosną zapasy podzespołów, a ceny niektórych komponentów są pod presją spadkową. Jeśli chodzi o monitory LCD, to popyt tłumią obawy związane z wojną, czemu towarzyszy zanik efektu „gospodarki opartej na pracy w domu”. Inflacja i utrzymujące się wysokie stawki za fracht utrudniają natomiast producentom realizację agresywnych celów dostaw. Wojna, inflacja, pandemiczne lockdowny w Chinach i nadal nie złagodzone niedobory czipów osłabią w większej skali niż przewidywano również produkcję smartfonów. W każdym przypadku analitycy nie wykluczają dalszych obniżek prognoz.
Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Szlaban na chipy dla Rosji: to może zaboleć pochodzi z serwisu CRN.
]]>Zasadniczy problem Rosji polega na tym, że w znacznym stopniu bazuje ona na zagranicznych technologiach przy projektowaniu chipów. Federacja Rosyjska importowała urządzenia półprzewodnikowe o wartości około 440 mln dol., w tym komponenty, takie jak diody i tranzystory oraz elektroniczne układy scalone o wartości około 1,25 mld dol. – wynika z danych ONZ Comtrade. Jak na razie nic nie wskazuje na to, że azjatyccy producenci sprzeciwią się sankcjom. Taiwan Semiconductor Manufacturing Company (TSMC), największy na świecie producent chipów kontraktowych, zobowiązał się do przestrzegania nowych zasad kontroli eksportu. Z kolei Samsung poinformował o zawieszeniu wysyłki do Rosji wszystkich swoich produktów z powodu sytuacji geopolitycznej i monitoruje sytuację na Ukrainie, aby w razie potrzeby podjąć dodatkowe kroki.
Zdaniem branżowych specjalistów rosyjska technologia wytwarzania chipów jest opóźniona o 15 lat w stosunku do lidera rynku, jakim jest TSMC. Mikron Group, jeden z czołowych producentów chipów w Rosji, chwali się, że jest jedyną lokalną firmą zdolną do masowej produkcji półprzewodników z 65-nanometrowymi obwodami – technologii wprowadzonej do masowej produkcji około 2006 r. Tymczasem część z kluczowych chipów projektowanych przez Rosję produkuje TSMC i niewykluczone, że proces ten zostanie zatrzymany, choć trudno ustalić, czy sankcje dotyczą również tego konkretnego rodzaju układów. Przedstawiciele TSMC oraz Mikron Group odmówili dziennikarzom The Wall Street Journal komentarza na ten temat.
Zdaniem międzynarodowych analityków, choć sankcje technologiczne wchodzą w życie natychmiast, to ich skutki w strategicznych branżach Rosjanie odczują dopiero po upływie miesięcy, a nawet lat. Jednym z takich obszarów jest sprzedaż broni, której Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem na świecie (po Stanach Zjednoczonych). Według Departamentu Obrony USA półprzewodniki używane w przemyśle zbrojeniowym opracowuje się przy wykorzystaniu specjalistycznych materiałów i projektów obwodów pozwalających wytrzymać promieniowanie przy jednoczesnym zachowaniu wydajności. Ale produkcja najnowocześniejszych pocisków, radarów czy systemów obrony przeciwlotniczej to nie jedyny problem, z jakim będą musieli zmierzyć się Rosjanie. Już od pewnego czasu jednym z priorytetów Władimira Putina jest modernizacja i dywersyfikacja gospodarki, co wiąże się z rozwojem sztucznej inteligencji, usług internetowych, 5G i robotyki. Jednak eksperci są zgodni co do tego, że rosyjskie ambicje nie mogą być zrealizowane bez dostępu do zaawansowanych chipów. Rosjanie z pewną nadzieją spoglądają w stronę Chin, aczkolwiek potencjalna pomoc z Państwa Środka nie rozwiąże ich bolączek związanych z niedostępnością złożonych układów elektronicznych. Zdaniem Jamesa Lewisa, starszego wiceprezesa Center for Strategic and International Studies, wprawdzie część chińskich producentów może zastąpić dostawców kondensatorów i tranzystorów, jednak nie posiadają oni zdolności w zakresie masowej produkcji najnowocześniejszych chipów. Z kolei Tom Rafferty ma wątpliwości co do tego, czy chińskie firmy w ogóle wesprą swojego sojusznika. Większość z nich obawia się eskalacji napięć z USA, tym bardziej, że ZTE czy Huawei przekonały się, że amerykańskie sankcje potrafią poważnie uprzykrzyć życie.
Artykuł Szlaban na chipy dla Rosji: to może zaboleć pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Dżucze po rosyjsku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wykształconych uciekinierów inne kraje przyjmą z otwartymi ramionami i zrobią wiele, aby ich zatrzymać u siebie. Jeśli więc rosyjskie władze nie użyją jakiegoś brutalnego szantażu (na przykład prześladując pozostałych w kraju członków rodziny), programiści i informatycy na stałe osiedlą się w Finlandii i innych krajach europejskich. W efekcie Rosja stanie się technologiczną pustynią i to w czasie, gdy na świecie mamy do czynienia z kolejną rewolucją przemysłową, w której prym wiodą już nie tylko Stany Zjednoczone (z innowacyjnością wpisaną w swoje DNA), ale także Chiny, które w pewnych dziedzinach ICT są już teraz globalnym numerem 1.
Być może rosyjskie władze zapatrzyły się na Chińczyków, którzy wykazują się niesamowitą inicjatywą, cyfryzując się w stachanowskim (nomen omen) tempie. Być może na Kremlu sądzą, że skoro jeden komunistyczny niegdyś kraj dał radę, to i Matuszka Rasija wyda na świat nowe pokolenie rosyjskich Jacków Ma. Jednak Chiny to nie tylko wielokrotnie większa populacja ambitnych, głodnych sukcesu młodych ludzi, ale przede wszystkim autentyczny i oddolny kult ciężkiej pracy oraz ponadprzeciętna otwartość na nowinki techniczne. Rosja nie może się poszczycić ani jednym, ani drugim, a agresja na Ukrainę stawia Kreml w jeszcze gorszym położeniu. Teraz nawet najlepsze rosyjskie innowacje będą traktowane przez cywilizowany świat z dużą dozą podejrzliwości, co w świetle minionych tygodni jest uzasadnione.
Dokładnie odwrotnych reakcji należy spodziewać się wobec ukraińskich firm i startupów technologicznych. Co zresztą widać już teraz, po stopniu zaangażowania ludzi dobrej woli w inicjatywy takie jak Tech For Ukraine czy Polish-Ukrainian Startup Bridge. Można mieć nadzieję, że po wojnie Ukraina będzie się odbudowywać z pomocą zachodniego kapitału i przyciągnie do siebie wielu znakomitych specjalistów, którzy pomogą stworzyć nowoczesne państwo, któremu znacznie bliżej będzie do Polski i Niemiec niż do wschodnich satrapii. Tymczasem Rosja będzie dalej odcinać się od zachodnich mediów społecznościowych, legalizować piractwo i wydawać niezmierzone kwoty na odbudowę potęgi militarnej, z których większość i tak trafi na konta skorumpowanych oligarchów, generałów i biznesmenów.
Rynek IT, jako taki, zawsze zadziwiał zmiennością, ale to, co wydarzyło się na rosyjskim rynku IT w minionych tygodniach, mogło najbardziej nawet doświadczonych obserwatorów wprawić w osłupienie, ale nie tempem rozwoju, tylko szybkością zwijania się… I chociaż część tamtejszych mediów przekonuje, że dzięki wojnie rosyjskie firmy IT mają znacznie więcej przestrzeni do rozwoju ze względu na wycofywanie się zagranicznej konkurencji, to prawda jest taka, że Rosja skokowo osłabła w światowej rozgrywce mocarstw technologicznych.
Wojna będzie kosztować branżę ICT w Europie 143 mld dol. utraconych przychodów.
Artykuł Dżucze po rosyjsku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Samsung nie chce wojny cenowej pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Samsung nie chce wojny cenowej pochodzi z serwisu CRN.
]]>