Artykuł Chipy na linii frontu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wprawdzie Rosja także używa amunicji precyzyjnej, ale w dużym stopniu polega na wykorzystaniu niekierowanego ognia artyleryjskiego. Ta taktyka umożliwiła niszczenie takich miast, jak Mariupol, ale ataki przeprowadzane za pomocą Himarsów są nieporównywalnie skuteczniejsze od masowych salw artyleryjskich ze strony Rosjan. Co istotne, urzędnicy amerykańscy i ukraińscy uważają, że Rosja zużyła już znaczną część swojej precyzyjnej amunicji i będzie miała trudności z ich szybką produkcją.
Problemy produkcyjne Rosji z mikroukładami sięgają wczesnych lat zimnej wojny, kiedy konieczność umieszczania w pociskach miniaturowych komputerów naprowadzających skłoniła USA do wynalezienia chipu komputerowego scalającego obwody na pojedynczym kawałku krzemu. Pierwszymi ich użytkownikami były amerykańskie siły powietrzne (międzykontynentalny pocisk balistyczny Minuteman II) i NASA (komputer naprowadzania statku kosmicznego Apollo).
Po drugiej stronie świata na Kremlu, podobnie jak w Pentagonie, zdano sobie sprawę, że chipy zmienią systemy uzbrojenia poprzez poprawę precyzji i komunikacji. Jednak podstawowy problem Rosjan polegał na tym, że zaczęli działać według zasady „kopiuj i wklej”. W czasie zimnej wojny wielokrotnie odkryto, że w sowieckim sprzęcie wojskowym znajdują się repliki chipów Intela lub Texas Instruments. Co ciekawe, pomimo używania systemu metrycznego, Sowieci mieli narzędzia do wytwarzania chipów mierzone w calach, aby ułatwić kopiowanie amerykańskich układów.
Strategia kopiowania okazała się zasadniczo niedopasowana do branży, która rozwijała się z dużą szybkością. Prawo Moore’a, które mówi, że moc obliczeniowa chipów rośnie wykładniczo, oznaczało, że największe wysiłki Sowietów w zakresie replikacji nadal pozostawią ich daleko w tyle. W popularnym sowieckim dowcipie z lat 80. sowiecki urzędnik z dumą oświadczył: „Towarzysze, zbudowaliśmy największy na świecie mikroprocesor!”.
Nawet dziś w rosyjskich systemach uzbrojenia jest pełno zachodnich chipów. Rosyjska rakieta 9M549 naprowadzana satelitarnie, wystrzeliwana z podobnego do HIMARS-a systemu zwanego Tornado-S, opiera się na przemycanych chipach produkowanych przez amerykańskie firmy, jak Altera i Cypress Semiconductor. Ale Rosja nie ma ich wystarczająco dużo, produkując prawdopodobnie tylko 100–200 sztuk rocznie, bo wymagają chipów i innych komponentów, które muszą być pozyskiwane, często nielegalnie, z zagranicy.
Rosjanie, aby zaopatrywać swoje najbardziej zaawansowane systemy uzbrojenia w chipy z Doliny Krzemowej, często ratowali się przemytem. Zdolność Moskwy do unikania amerykańskiej kontroli może wydawać się imponująca. Jednak wiedza, że jej najbardziej zaawansowane systemy opierają się na przemycanych lub improwizowanych komponentach zniechęciła rosyjską armię do liczenia na rozwiązania złożone i wymagające dużej mocy obliczeniowej.
Jakby nie patrzeć, kradzież amerykańskiej technologii dla rosyjskiej broni mogła kiedyś wydawać się skuteczna, ale pozostawiła w Rosji militarną bazę przemysłową, której zdolność produkcyjna jest śmiertelnie uzależniona od dostępu do zachodnich innowacji.
Artykuł powstał na podstawie tekstu opublikowanego w „The Wall Street Journal”.
Artykuł Chipy na linii frontu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Operacja specjalna RosInfo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Równocześnie lokalne firmy informatyczne poszerzają działalność w obszarach zwolnionych przez znikające firmy zagraniczne. Starają się zapełnić lukę, jaka się wytworzyła po wypchnięciu ich z rynków zachodnich. Administracja i gospodarka oczekują wsparcia w podtrzymaniu ich obsługi informatycznej ograniczanej sankcjami. Z kolei przemysł obronny Rosji oczekuje wzmożonego wysiłku w opracowywaniu nowych systemów informatycznych, wspierających działania wojsk (chyba im tego teraz brakuje) oraz wzmocnienia walki i obrony cybernetycznej.
Władze, poszukując rozwiązań w ograniczeniu emigracji informatyków oraz pozyskaniu nowych kadr, posługują się dekretem prezydenta przyznającym strategicznym firmom – pracującym na rzecz sfery obronnej oraz rozwoju rosyjskiego programu niezależności technicznej oprogramowania – wysokie dotacje na wyższy kapitał obrotowy oraz rozbudowę mocy produkcyjnych. Federalna Służba Podatkowa zawiesi kontrole na trzy lata. Pracownikom tych firm dekretuje się poprawę warunków bytowych, ulgi podatkowe, preferencyjne kredyty hipoteczne, wyższe pensje oraz gwarantowane odroczenie służby wojskowej, jeżeli przepracowali co najmniej rok na etacie w jednym z 75 zawodów.
Jest jeszcze możliwość zatrudnienia informatyków z Białorusi (o Ukrainie kremlowskie władze muszą na długo zapomnieć) i w ograniczonym zakresie – podobno z obaw o kwestie cyberbezpieczeństwa – z innych rosyjskojęzycznych państw. Z tych samych powodów, a szczególnie z braku znajomości języka rosyjskiego, Kreml nie widzi możliwości zatrudnienia informatyków z Indii oraz Chin. Dla pracodawców firm informatycznych najlepszym pracownikiem jest Rosjanin mieszkający w Rosji. Specjaliści mogą liczyć na pensje do 150 tysięcy rubli (około 10 tys. zł), a do 300 tysięcy w przypadku szczególnych umiejętności.
Według jednego z rosyjskich ekspertów (mniejsza o nazwisko): „Decyzja Akademii Nauk ZSRR w 1966 r. o przyśpieszonym uruchomieniu produkcji radzieckich elektronicznych maszyn cyfrowych o architekturze IBM (/360, a potem również PDP), po raz pierwszy spowodowała powiew niezależności”. Decyzja ta dotyczyła całego RWPG i rzeczywiście umożliwiła rozwój informatyki w KDL-ach. I dalej ekspert (po przeredagowaniu jego wypowiedzi): „Po reformie głasnosti w ramach pierestrojki – podobno neutralne i niezależne zachodnie firmy IT przekształciły się w machinę ekonomicznych represji w większości dziedzin gospodarki. Obecna sytuacja, jaką podarował nam Zachód swoimi sankcjami, pozwoli przeorganizować funkcjonowanie rosyjskiej informatyki tak, byśmy nie musieli używać produktów zachodnich, w dużym stopniu pisanych przez naszych (rosyjskich) programistów, płacąc za nie dolarami. Powinniśmy wreszcie na spotkaniach rządowych przestać oglądać prezentacje z logo Windows”.
Po aneksji Krymu i pierwszych, jeszcze delikatnych, sankcjach w 2015 roku rząd Federacji Rosyjskiej zakazał agencjom rządowym zakupu zagranicznego oprogramowania, jeżeli istnieje równoważne oprogramowanie krajowe. W 2016 roku agencjom federalnym, a w 2018 firmom państwowym nakazano przejście na rosyjskie oprogramowanie biurowe. Z kolei w roku 2019 sprawdzono wykorzystanie krajowego oprogramowania w krytycznych sieciach teleinformatycznych.
Artykuł Operacja specjalna RosInfo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Kradnij ukradzione pochodzi z serwisu CRN.
]]>Skoro już w ten wątek wpadłem, to spróbuję skomentować wedle mojej najlepszej wiedzy kilka zaskoczeń, które agresja rosyjska na Ukrainę wydobyła na światło dzienne. Pierwsze zaskoczenie, to zaskoczenie kręgów zachodnich polityków, tych głównie z Niemiec, Francji i Włoch, którzy z przerażeniem albo z niekłamanym wstydem, jak prezydent Niemiec Steinmeier, stwierdzili, że koncepcję „Nowej Europy” próbowali realizować w oparciu o wiarę w „oswojenie skorpiona” (przypadek skorpiona i zasadę jego postępowania przy innej okazji opisałem w jednym z wcześniejszych felietonów).
Drugim zaskoczeniem jest to, co stało się z ludem zamieszkującym terytorium państwa ukraińskiego na przestrzeni ostatnich 8–10 lat. To zaskoczenie jest właściwe wszystkim, z Ukraińcami włącznie. Piszę tak na okrągło o tym „ludzie zamieszkującym”, bo nie wszyscy w Ukrainie są Ukraińcami, a wydaje się, że jakąś metamorfozę przeszła znakomita ich większość. I trzecie, i ostatnie zaskoczenie, to zaskoczenie Rosjan tym, jak szybko i w jaki dla nich niemiły sposób zareagował świat na agresję.
Wspólnym podglebiem tych wszystkich zaskoczeń jest głęboka nieznajomość przede wszystkim Rosjan albo lepiej: ludu zamieszkującego pomiędzy Smoleńskiem a Władywostokiem i pomiędzy Półwyspem Jamalskim a Nowosybirskiem. Ten lud to kompletny zlepek narodów, ras, języków, kultur i sposobów życia. Dość powiedzieć, że ze 140 milionów obywateli tzw. Federacji (a dziś może już 130?) co najmniej 33 procent żyje w warunkach skrajnych klimatycznie, ekonomicznie i cywilizacyjnie. Na przykład nie znając podstawowych urządzeń sanitarnych, bez dostępu do bieżącej wody, nie mówiąc o lekarzu.
Miasta takie jak Moskwa, Petersburg, Irkuck i dziesiątki innych to wykwity cywilizacji, w których mieszka tzw. inteligencja i klasa średnia, która ze względu na monopol propagandowy i represje polityczne nasilone po czasach „smuty jelcynowskiej” woli łykać hasła wielkomocarstwowe, niż dociekać prawdy. To z tych dwóch grup społecznych pochodzi 75 procent żołnierzy rosyjskich walczących w Ukrainie. Na to, jak ich morale kształtowane jest teraz, nakłada się proces historyczny rugowania religii i religijności z życia publicznego. Pozostało w nim miejsce jedynie na fasadową i opartą na prymitywnych zasadach wiary cerkiew prawosławną patriarchatu moskiewskiego. Jest dla tej władzy super użyteczna i wspierająca demoralizację społeczną, chociażby poprzez brak potępienia zachowania sprzecznego z katalogiem dziesięciu przykazań. To Leninowi przypisuje się słowa z tytułu tego felietonu. Zabieraj, co się da, bo to ci zostało ukradzione przez wyzyskiwaczy, kapitalistów i innych utuczonych na twojej, rewolucjonisto, krwi.
Artykuł Kradnij ukradzione pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]> W jak dużym stopniu agresja Rosji na Ukrainę wpłynęła na operacyjną działalność firm z kanału dystrybucyjnego IT w Polsce?
Tadeusz Kurek Kilka czynników spowodowało, że entuzjazm do zakupów wygasł. Rynek lubi spokój i stabilizację, tymczasem dziś mamy dużą niepewność co do kursów walut oraz olbrzymie perturbacje związane z dostępnością towaru. Dopiero w ostatnich dniach [debata odbyła się 20 kwietnia – przyp. red.] zauważamy pewien spadek emocji i liczymy na powrót do normalności.
Jarosław Słowiński Faktem jest, że użytkownicy w początkowej fazie konfliktu wstrzymywali się z zakupami, jeśli te nie były konieczne – nie tylko ze względu na rosnący niepokój, ale też z uwagi na wzrost cen oraz ograniczoną dostępność towaru. Naszą branżę najbardziej dotykają koszty związane z łańcuchami dostaw. Transport kontenera z Chin jest obecnie sześciokrotnie droższy niż na początku pandemii. Rozsądną alternatywę mógłby stanowić transport kołowy – kolejowy lub drogowy. Ten jednak biegnie przez Rosję, a więc szlak ten obecnie jest zamknięty i trudno spekulować, kiedy zostanie w pełni odblokowany. Jednocześnie należy pamiętać, że trwa fala pandemiczna w Chinach, które stosując politykę „zero tolerancji” zamknęły całe wielkie miasta, w tym portowy Szanghaj. To, wraz ze wzmożonym popytem na fracht morski, przyczyniło się do powstania zatoru w chińskich portach – brakuje kontenerów oraz miejsca na statkach. To powoduje dodatkowe opóźnienia w dostawach i nakręcanie spirali problemów z łańcuchami dostaw.
Jarosław Bańkowski Skala wstrzymanych inwestycji w dużej mierze zależy od branży. W niektórych sektorach gospodarki w ostatnim czasie restrykcyjne podejście zostało trochę poluzowane. Można natomiast zaobserwować, że problemy z dostępnością znacznie przyspieszyły podejmowanie decyzji przez klientów. Całkiem niedawno, gdy towar miał być dostarczony w ostatnim kwartale, zamówienie było składane we wrześniu. Obecnie jest ryzyko, że niektóre zamówienia składane już teraz nie zostaną zrealizowane w tym roku, widać więc, że klienci przyspieszają swoje decyzje zakupowe.
Szymon Bartkowiak Jako eksporter usług, obsługujący klientów głównie z USA i Europy Zachodniej, jesteśmy w dość komfortowej sytuacji. Problemy związane z logistyką nie dotyczą nas bezpośrednio, chociaż pewne reperkusje zauważamy po stronie klientów, gdyż zablokowane bywają projekty związane z wdrażaniem sprzętu, na którym ma być uruchomione opracowywane przez nas oprogramowanie. Jednocześnie rosnące kursy walut działają na naszą korzyść. Zdobywamy nowych klientów, którzy korzystali z usług IT świadczonych w Ukrainie i chcieliby przenieść się do Polski. Natomiast naszą największą bolączką są drastycznie rosnące koszty pracy, jak też droższe kredyty pod wszelkiego rodzaju inwestycje, które zaplanowaliśmy.
Jak ta sytuacja wygląda z perspektywy analityków?
Jarosław Smulski W pierwszym kwartale tego roku sprzedanych zostało o 15 procent mniej desk-topów i notebooków niż w roku ubiegłym. Taki dwucyfrowy spadek wygląda poważnie, jednak to tylko pozornie negatywna informacja. Warto pamiętać, jak mocno wzrósł ten rynek w ciągu dwóch ostatnich lat, w niektórych kwartałach nawet o 60 procent, co oznacza, że nadal jest znacznie lepiej niż w 2019 roku. Wpływ na utrzymanie popytu mają głęboko zakorzenione już trendy, jak praca zdalna czy powszechna digitalizacja przedsiębiorstw. Dostrzegamy oczywiście wiele problemów, które wpływają na kondycję rynku IT – część z nich pojawiło się w trakcie pandemii. Mamy do czynienia z zakłóceniami łańcuchów dostaw, które poważnie wpływają na dostępność komputerów, serwerów czy pamięci masowych. Problem ten jest związany nie tylko z logistyką, ale także olbrzymim kryzysem na rynku chipów. Ich producenci obiecują skokowy wzrost wydajności produkcji, ale to są plany dopiero na najbliższe lata.
Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Szlaban na chipy dla Rosji: to może zaboleć pochodzi z serwisu CRN.
]]>Zasadniczy problem Rosji polega na tym, że w znacznym stopniu bazuje ona na zagranicznych technologiach przy projektowaniu chipów. Federacja Rosyjska importowała urządzenia półprzewodnikowe o wartości około 440 mln dol., w tym komponenty, takie jak diody i tranzystory oraz elektroniczne układy scalone o wartości około 1,25 mld dol. – wynika z danych ONZ Comtrade. Jak na razie nic nie wskazuje na to, że azjatyccy producenci sprzeciwią się sankcjom. Taiwan Semiconductor Manufacturing Company (TSMC), największy na świecie producent chipów kontraktowych, zobowiązał się do przestrzegania nowych zasad kontroli eksportu. Z kolei Samsung poinformował o zawieszeniu wysyłki do Rosji wszystkich swoich produktów z powodu sytuacji geopolitycznej i monitoruje sytuację na Ukrainie, aby w razie potrzeby podjąć dodatkowe kroki.
Zdaniem branżowych specjalistów rosyjska technologia wytwarzania chipów jest opóźniona o 15 lat w stosunku do lidera rynku, jakim jest TSMC. Mikron Group, jeden z czołowych producentów chipów w Rosji, chwali się, że jest jedyną lokalną firmą zdolną do masowej produkcji półprzewodników z 65-nanometrowymi obwodami – technologii wprowadzonej do masowej produkcji około 2006 r. Tymczasem część z kluczowych chipów projektowanych przez Rosję produkuje TSMC i niewykluczone, że proces ten zostanie zatrzymany, choć trudno ustalić, czy sankcje dotyczą również tego konkretnego rodzaju układów. Przedstawiciele TSMC oraz Mikron Group odmówili dziennikarzom The Wall Street Journal komentarza na ten temat.
Zdaniem międzynarodowych analityków, choć sankcje technologiczne wchodzą w życie natychmiast, to ich skutki w strategicznych branżach Rosjanie odczują dopiero po upływie miesięcy, a nawet lat. Jednym z takich obszarów jest sprzedaż broni, której Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem na świecie (po Stanach Zjednoczonych). Według Departamentu Obrony USA półprzewodniki używane w przemyśle zbrojeniowym opracowuje się przy wykorzystaniu specjalistycznych materiałów i projektów obwodów pozwalających wytrzymać promieniowanie przy jednoczesnym zachowaniu wydajności. Ale produkcja najnowocześniejszych pocisków, radarów czy systemów obrony przeciwlotniczej to nie jedyny problem, z jakim będą musieli zmierzyć się Rosjanie. Już od pewnego czasu jednym z priorytetów Władimira Putina jest modernizacja i dywersyfikacja gospodarki, co wiąże się z rozwojem sztucznej inteligencji, usług internetowych, 5G i robotyki. Jednak eksperci są zgodni co do tego, że rosyjskie ambicje nie mogą być zrealizowane bez dostępu do zaawansowanych chipów. Rosjanie z pewną nadzieją spoglądają w stronę Chin, aczkolwiek potencjalna pomoc z Państwa Środka nie rozwiąże ich bolączek związanych z niedostępnością złożonych układów elektronicznych. Zdaniem Jamesa Lewisa, starszego wiceprezesa Center for Strategic and International Studies, wprawdzie część chińskich producentów może zastąpić dostawców kondensatorów i tranzystorów, jednak nie posiadają oni zdolności w zakresie masowej produkcji najnowocześniejszych chipów. Z kolei Tom Rafferty ma wątpliwości co do tego, czy chińskie firmy w ogóle wesprą swojego sojusznika. Większość z nich obawia się eskalacji napięć z USA, tym bardziej, że ZTE czy Huawei przekonały się, że amerykańskie sankcje potrafią poważnie uprzykrzyć życie.
Artykuł Szlaban na chipy dla Rosji: to może zaboleć pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Dżucze po rosyjsku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wykształconych uciekinierów inne kraje przyjmą z otwartymi ramionami i zrobią wiele, aby ich zatrzymać u siebie. Jeśli więc rosyjskie władze nie użyją jakiegoś brutalnego szantażu (na przykład prześladując pozostałych w kraju członków rodziny), programiści i informatycy na stałe osiedlą się w Finlandii i innych krajach europejskich. W efekcie Rosja stanie się technologiczną pustynią i to w czasie, gdy na świecie mamy do czynienia z kolejną rewolucją przemysłową, w której prym wiodą już nie tylko Stany Zjednoczone (z innowacyjnością wpisaną w swoje DNA), ale także Chiny, które w pewnych dziedzinach ICT są już teraz globalnym numerem 1.
Być może rosyjskie władze zapatrzyły się na Chińczyków, którzy wykazują się niesamowitą inicjatywą, cyfryzując się w stachanowskim (nomen omen) tempie. Być może na Kremlu sądzą, że skoro jeden komunistyczny niegdyś kraj dał radę, to i Matuszka Rasija wyda na świat nowe pokolenie rosyjskich Jacków Ma. Jednak Chiny to nie tylko wielokrotnie większa populacja ambitnych, głodnych sukcesu młodych ludzi, ale przede wszystkim autentyczny i oddolny kult ciężkiej pracy oraz ponadprzeciętna otwartość na nowinki techniczne. Rosja nie może się poszczycić ani jednym, ani drugim, a agresja na Ukrainę stawia Kreml w jeszcze gorszym położeniu. Teraz nawet najlepsze rosyjskie innowacje będą traktowane przez cywilizowany świat z dużą dozą podejrzliwości, co w świetle minionych tygodni jest uzasadnione.
Dokładnie odwrotnych reakcji należy spodziewać się wobec ukraińskich firm i startupów technologicznych. Co zresztą widać już teraz, po stopniu zaangażowania ludzi dobrej woli w inicjatywy takie jak Tech For Ukraine czy Polish-Ukrainian Startup Bridge. Można mieć nadzieję, że po wojnie Ukraina będzie się odbudowywać z pomocą zachodniego kapitału i przyciągnie do siebie wielu znakomitych specjalistów, którzy pomogą stworzyć nowoczesne państwo, któremu znacznie bliżej będzie do Polski i Niemiec niż do wschodnich satrapii. Tymczasem Rosja będzie dalej odcinać się od zachodnich mediów społecznościowych, legalizować piractwo i wydawać niezmierzone kwoty na odbudowę potęgi militarnej, z których większość i tak trafi na konta skorumpowanych oligarchów, generałów i biznesmenów.
Rynek IT, jako taki, zawsze zadziwiał zmiennością, ale to, co wydarzyło się na rosyjskim rynku IT w minionych tygodniach, mogło najbardziej nawet doświadczonych obserwatorów wprawić w osłupienie, ale nie tempem rozwoju, tylko szybkością zwijania się… I chociaż część tamtejszych mediów przekonuje, że dzięki wojnie rosyjskie firmy IT mają znacznie więcej przestrzeni do rozwoju ze względu na wycofywanie się zagranicznej konkurencji, to prawda jest taka, że Rosja skokowo osłabła w światowej rozgrywce mocarstw technologicznych.
Wojna będzie kosztować branżę ICT w Europie 143 mld dol. utraconych przychodów.
Artykuł Dżucze po rosyjsku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł KNF ostrzega przed oprogramowaniem z Rosji i Białorusi pochodzi z serwisu CRN.
]]>Urząd Komisji Nadzoru Finansowego wydał ostrzeżenie w sprawie korzystania z oprogramowania rosyjskich i białoruskich firm.
Wskazuje na możliwe zagrożenia w związku z nasilaniem się działań mających znamiona cyberwojny, a także zwraca uwagę na ryzyka biznesowe – między innymi możliwość wystąpienia braku ciągłości aktualizacji oprogramowania lub nawet nagłego przerwania jego funkcjonowania.
Urząd zalecił, aby uznać produkty pochodzenia rosyjskiego i białoruskiego za „szczególnie wymagające stałego monitorowania”.
Oznacza to, że instytucje nadzorowane nie muszą natychmiast rezygnować z tego typu oprogramowania, ale powinny ocenić, czy dodatkowe działania monitorujące i sprawdzające oznaczają dalszą opłacalność korzystania z tych produktów.
Nie wskazano marek i produktów
KNF w swoim ostrzeżeniu nie wskazał konkretnych dostawców. Warto przypomnieć, że dalej poszły instytucje w innych krajach. Niedawno niemiecki federalny urząd ds. cyberbezpieczeństwa (BSI) ostrzegł przed używaniem oprogramowania Kaspersky’ego. Uważa, że może ono zostać użyte do cyberataków i szpiegowania. Amerykańska federalna komisja komunikacji (FCC) uznała natomiast, że oprogramowanie Kaspersky’ego zagraża bezpieczeństwu narodowemu.
„W obecnej sytuacji nikt nie zdecyduje się na korzystanie z software’u pochodzącego z Rosji lub Białorusi. Jednak problemem może być świadomość użytkowników, a raczej jej brak, na temat tego, gdzie powstał wykorzystywany program” – komentuje pismo KNF Tomasz Klecor, partner w kancelarii Legal Geek.
Na początku wojny przed korzystaniem z oprogramowania z Rosji i Białorusi ostrzegło firmy i konsumentów Polskie Towarzystwo Informatyczne.
W ocenie PTI jest ryzyko, że takie oprogramowanie może posłużyć do wrogich celów. Tutaj również nie wskazano jednak konkretnych produktów i dostawców.
Open source może być zagrożeniem
Ryzyko potęguje jednak to, że oprócz software’u znanych marek, na rynku jest obecnych sporo programów i narzędzi, których pochodzeniu mało kto się przygląda, a nawet bywa ono trudne do sprawdzenia.
Zagrożeniem mogą być technologie open-source. Tutaj problemem jest weryfikacja źródeł. Na to ryzyko KNF również wskazuje.
„Nawet systemy pisane od zera często nie są pisane od zera, bo w tle jest jakiś framework. Jeśli program korzysta z otwartych bibliotek, to przy jego kompilowaniu lub aktualizacji najczęściej sięga się do źródła w serwisach typu GitHub. A nad nimi instytucja nadzorowana przez KNF nie ma kontroli” – zauważa Tomasz Klecor.
Trzeba analizować zagrożenia
KNF rekomenduje, aby rozpocząć proces analizy od oceny ryzyka i zagrożeń.
„Warto pójść o kilka kroków dalej, by jeszcze bardziej zwiększyć bezpieczeństwo w firmie czy urzędzie. Po identyfikacji ryzyka najlepiej wykonać jeszcze skan podatności oraz manualne testy penetracyjne” – komentuje Maciej Cieśla, Head of Cybersecurity HackerU Polska.
Według niego dzięki temu można uzyskać wiedzę, od czego rozpocząć zabezpieczenie aktywów (np. czy najpierw wdrożyć zmianę w kodzie, czy zaimplementować uwierzytelnianie określonego typu do danego serwera lub aplikacji) oraz jakie dokładnie działania podjąć, aby podnieść poziom bezpieczeństwa. Takie działania można wykonać korzystając z usług firm audytowych i certyfikowanych audytorów.
Artykuł KNF ostrzega przed oprogramowaniem z Rosji i Białorusi pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł 90 proc. firm IT chce pracowników z Ukrainy pochodzi z serwisu CRN.
]]>9 na 10 pracodawców z sektora IT chce zwiększyć zatrudnienie o pracowników z Ukrainy – według badania Antal. To więcej niż średnia dla wszystkich ankietowanych sektorów (77 proc.).
Co istotne, największa grupa pracodawców ze wszystkich branż (41 proc.), widzi możliwość zatrudnienia Ukraińców na stanowiskach specjalistycznych lub menedżerskich IT.
Do branż, w których najwięcej firm chce zwiększyć zatrudnienie należy również transport i logistyka (100 proc.), oraz bankowość i ubezpieczenia (86 proc.).
W perspektywie krótkoterminowej 44 proc. pracodawców, a w długoterminowej 51 proc. sądzi, że napływ ukraińskich pracowników wpłynie pozytywnie na branżowy rynek pracy. Najbardziej optymistyczni są pod tym względem przedsiębiorcy z sektora transport i logistyka oraz IT.
Średnio przedsiębiorstwa mają do zaoferowania 15 wakatów na stanowiska niższego szczebla i 5 wakatów dla specjalistów. Funkcje, które mogliby objąć Ukraińcy czekają w niemal każdym obszarze działania organizacji.
Potrzebny jest angielski
Antal zapytał pracodawców o niezbędne warunki rozpatrzenia aplikacji kandydatów ukraińskich na stanowiska specjalistyczne. Najczęściej wymieniana jest znajomość j. angielskiego (73 proc.), a dopiero następnie j. polskiego (59 proc.).
Dla ponad połowy respondentów kluczowe będzie również doświadczenie w branży (58 proc.) oraz na analogicznym stanowisku (54 proc.).
W firmach z sektora SSC/BPO (usług wspólnych i outsourcingu procesów biznesowych) językiem korporacyjnym jest najczęściej angielski.
„Pokaźna część pracowników z tej branży to cudzoziemcy, dlatego organizacje wiedzą jak skutecznie wdrażać do pracy specjalistów, którzy dopiero przyjechali do Polski. W świetle olbrzymich potrzeb kadrowych każda osoba władająca językami obcymi będzie cenionym kandydatem. Już teraz mamy szereg ofert pracy, na które mogą aplikować Ukraińcy” – komentuje Aneta Jarzębska, menedżer w zespole Antal SSC/BPO.
Preferowana przez firmy forma zatrudnienia to umowa o pracę (79 proc.) na czas dłuższy niż rok (56 proc.). Co piąty respondent dopuszcza też zatrudnienie w oparciu o umowę zlecenie lub contracting.
Koszty wdrożenia hamulcem
Pracodawcy liczą na długoterminową współpracę ze względu na konieczność wdrożenia pracownika i koszty z tego wynikające. Jest to też aspekt wymieniany jako główna bariera na drodze do zatrudnienia osób z Ukrainy.
„Dobrą wiadomością jest, że otrzymujemy sygnały, o gotowości pracodawców do zaoferowania możliwości całkowitej pracy zdalnej specjalistom, którzy po zakończeniu wojny będą chcieli wrócić do ojczystego kraju. Pomocnym rozwiązaniem jest też contracting, który ciężar znalezienia zastępstwa przerzuca na firmę rekrutacyjną” – twierdzi Aneta Jarzębska.
Jakie są bariery…
Poza obawą o krótki czas pracy przez specjalistów z Ukrainy, główną barierą jest dla pracodawców ryzyko związane z jakością pełnienia obowiązków bez znajomości j. polskiego (51 proc. wskazań), a także problemy natury formalno-prawnej (38 proc.).
…a jakie szanse
Pracodawcy widzą jednak więcej szans niż barier w zatrudnieniu obywateli z Ukrainy na stanowiskach specjalistycznych i menedżerskich. Otóż 62 proc. wiąże nadzieje z większą dostępnością pracowników, 57 proc. widzi możliwość pozyskania niezwykle zmotywowanej kadry, a 36 proc. liczy na pozytywne efekty zwiększania różnorodności w pracy.
***
Antal Market Research przeprowadził badanie w dniach 21-23 marca na grupie 276 pracodawców metodą CAWI. W tym 25% respondentów reprezentowało firmy liczące do 50 pracowników, 31% – między 51 a 250 pracowników, 13% – od 251 do 500 pracowników i 31% powyżej 500 pracowników.
Artykuł 90 proc. firm IT chce pracowników z Ukrainy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Wojna wymaże 143 mld dol. przychodów ICT w Europie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Trzeba przede wszystkim liczyć się z niższymi – niż dotąd zakładano – nakładami na rozwiązania informatyczne. Według nowych danych aż 57 proc. CIO ponownie analizuje plan wydatków w związku z niepewnym otoczeniem geopolitycznym.
IDC zakłada trzy scenariusze rozwoju sytuacji
optymistyczny – wojna zakończy się najwyżej po 3 miesiącach, część sankcji zostanie zniesiona w br.
neutralny – wojna potrwa od 3 do 12 miesięcy, sankcje pozostaną do końca 2022 r.
pesymistyczny – wojna przeciągnie się na czas dłuższy niż rok.
Niestety w każdym z tych scenariuszy rynek odczuje negatywny wpływ inwazji Rosji na Ukrainę.
143 mld dol. utraconych przychodów w Europie
Biorąc pod uwagę neutralny scenariusz, wojna będzie kosztować branżę ICT w Europie 143 mld dol. utraconych przychodów w latach 2022 – 2025 (kwota łącznie z Rosją).
Można pocieszyć się, że mimo to zakładany jest wzrost europejskiego rynku ICT w roku 2022. W scenariuszu neutralnym, czyli krótkiej wojny najwyżej do końca br., wzrost powinien wynieść 2 proc. wobec 2021 r. (w optymistycznej wersji blisko 3 proc., a przy przedłużającej się wojnie niecałe 1 proc.). Przed atakiem na Ukrainę zakładano ok. 4,5 proc. na plusie.
Trzeba liczyć się z tym, że skutkami wojny będą zaburzenia w łańcuchu dostaw, zwłaszcza brak komponentów i elementów takich jak neon i pallad, importowanych z Ukrainy i Rosji. Inflacja doprowadzi do wzrostu cen.
Jednak mimo ponurej rzeczywistości za naszą wschodnią granicą, sentyment dla cyfrowej transformacji na świecie pozostaje pozytywny, co dalej będzie skłaniać do inwestycji.
Katastrofalny spadek na Ukrainie
Według danych IDC Rosja i Ukraina mają łącznie 5,5 proc. udziału w rynku europejskim IT oraz mniej niż 1 proc. w światowym. Przewiduje się spadek wydatków ICT w 2022 r. o 25 proc. w Rosji w 2022 r. Jednak dla Ukrainy ten rok będzie katastrofą na rynku ICT (spadek o 60 proc.).
Według prognozy w latach 2022 – 2025 z rosyjskiego rynku wyparuje 56 mld dol. wydatków ICT. To więcej niż wartość tego rynku w 2021 r. (51,5 mld dol.).
Ucieczka talentów
Inną konsekwencją wojny będzie ucieczka talentów zarówno z Ukrainy, jak z i Rosji. Już mówi się dziesiątkach tysięcy osób, które poszukają zajęcia w branży w innych krajach.
Niższe nakłady w każdym segmencie
Na świecie rynek ICT z powodu agresji Rosji na Ukrainę utraci aż 240 mld dol. przychodów do 2025 r. Prognozowany wzrost globalnych wydatków w 2022 r. wyniesie 4,3 proc. wobec 2021 r. (neutralny scenariusz).
Nawet chmura może ucierpieć
Skutki wojny odczuje każdy segment globalnego rynku ICT w 2022 r. Ścięto prognozy wzrostu wydatków w każdym z głównych segmentów: urządzeń, infrastruktury, usług IT, usług telekomunikacyjnych. Nawet rynek oprogramowania i chmury publicznej, który ostatnio notuje największą dynamikę, nie wyjdzie bez szwanku spod rosyjskiego ostrzału.
Najbardziej wojna uderzy natomiast w zakupy urządzeń, jak komputery i smartfony. Prawdopodobny jest niewielki spadek ich sprzedaży w 2022 r. wobec 2021 r., zamiast zakładanego przed wojną wzrostu o 3 proc.
Podwójny szok
Niektóre branże w tym roku przeżyją podwójny szok: pierwszy z powodu zaburzenia łańcucha dostaw, a drugi z uwagi na spadek popytu. Dotyczy to zwłaszcza produkcji i handlu detalicznego. Skutkiem będzie rewizja wydatków na IT – w tych branżach przypuszczalnie zostaną zredukowane najbardziej, a najmniej w administracji.
Co robić
IDC zaleca, by w reakcji na kryzys zadbać o trzy rzeczy.
Mianowicie – ponieważ najważniejsi są ludzie – trzeba szukać sposobów na użycie technologii w celu wsparcia działań humanitarnych.
Kolejna kwestia to powrót do cyfrowej odporności – nie tylko odpowiadając na zagrożenie, ale też poprzez proaktywne działanie.
Trzeba również ocenić wpływ zaburzeń na łańcuch wartości własnej firmy oraz na partnerów i klientów. Przewiduje się, że cyfrowe rozwiązania będę odgrywać krytyczną rolę.
Artykuł Wojna wymaże 143 mld dol. przychodów ICT w Europie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Rosja może przejąć serwery zagraniczych firm pochodzi z serwisu CRN.
]]>Za dwie miesiące rosyjski chmurowy storage będzie zapełniony pod korek – takie są niewesołe (dla Rosjan) wnioski z narady w kremlowskim ministerstwie cyfryzacji z udziałem największych firm cyfrowych kraju (według dziennika „Kommiersant”). To skutek zachodnich sankcji, które wstrzymały dostarczanie technologii serwerowych do Rosji. Zablokowane zostały usługi chmurowe (albo już nie sprzedaje się nowych subskrypcji) od amerykańskich gigantów, jak Amazon, Microsoft, Google, Oracle, Meta i Apple. Skutkiem jest przeciążenie rosyjskich operatorów. Choć nadal dostępne jest istotne źródło dostaw, jakim są chińscy producenci infrastruktury IT i operatorzy chmurowi, to tamtejsze firmy nie palą się do sprzedaży do Rosji na większą skalę, bo mają problem z importem ze względu na degradację wartości rubla.
Jeśli nic się nie zmieni, za dwa miesiące w Rosji trzeba będzie zacząć wyłączać usługi chmurowe. Władze widzą jednak wyjście z tej sytuacji – jedną z opcji jest przejęcie kontroli nad zasobami serwerowymi zagranicznych firm, które wycofały się z Rosji w reakcji na rozpętanie wojny przeciwko Ukrainie. Pomysł rosyjskiego zarządzania majątkiem przedsiębiorstw, które dołączyły do embarga, ma popierać sam Władimir Putin i chodzi nie tylko pozostawioną w Rosji infrastrukturę teleinformatyczną zachodnich właścicieli. Z tym że największe firmy chmurowe nie mają swoich regionów w Rosji. Microsoft oferował usługi Azure korzystając z centrów danych lokalnego operatora MTS. Niedawno rosyjskie władze zdecydowały, że sprzęt ICT z krajów, które wprowadziły „nieprzyjazne sankcje” wobec Rosji, nie będzie mógł opuścić jej granic do końca 2022 r.
Rosyjski „suwerenny internet” zamiast zachodniego WWW
Kreml może też przymierzać się do odcięcia Rosji od światowego internetu. Minister ds. cyfryzacji nakazał jednostkom administracji relokację swoich sieci na serwery kontrolowane przez krajowe podmioty – wynika z informacji „Kommiersanta”.
Minister oczekuje hostingu tylko na rosyjskiej infrastrukturze, odcięcia od zasobów na zagranicznych serwerach (jak Google Analytics czy choćby banery), usuwania z witryn kodu JavaScript z zewnętrznych źródeł i zmianę adresów na rosyjski DNS.
Pozwoliłoby to monitorować władzom, co jest dostępne w internecie (a dokładniej w RuNecie – rosyjskim internecie, opartym na kontrolowanym przez państwo systemie). Moskwa zaprzecza jednak, że zamierza izolować kraj od WWW. Na monitoring sieci pozwoliłaby „ustawa o suwerennym internecie” z 2019 r.
Zdaniem ekspertów operacja odcięcia od światowej sieci nie jest jednak prosta i może powodować poważne awarie serwisów internetowych. Testy przełączeń na lokalną sieć prowadzono już w Rosji w ub.r. i stwierdzono problemy z dostępnością usług.
Artykuł Rosja może przejąć serwery zagraniczych firm pochodzi z serwisu CRN.
]]>