Artykuł „Alternatywa” zyskała na wartości pochodzi z serwisu CRN.
]]>O ile nadal zwiększa się udział produktów oryginalnych – ten trend był widoczny już w poprzednich latach – to, jak się okazuje, w II poł. 2021 r. poszła w górę wartość sprzedaży wkładów alternatywnych, i to w większej skali niż OEM. Otóż w ujęciu rok do roku zwiększyła się ona o 9,3 proc., i to pomimo niższej sprzedaży ilościowej (-3,2 proc.), podczas gdy dla OEM sięgnęła poziomu 3 proc. Dla sprzedawców „alternatywy” oznaczało to tylko w omawianym półroczu dzielenie się rynkiem o wartości około 175 mln zł.
Część dostawców kompatybilnych materiałów utrzymuje, że klienci docenili jakość produktów z wyższych półek cenowych, jak również wydajność takich wkładów.
– Klient kupując alternatywny produkt premium otrzymuje deklarację bezawaryjnego działania w drukarce, a w przypadku awarii drukarki producent tuszu czy tonera poniesie koszt naprawy – tłumaczy Artur Majewski, ekspert ds. marki Activejet w Actionie.
Jednak dążenie użytkowników do oszczędności, zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy klienci coraz uważniej patrzą na koszty, odgrywa kluczową rolę w decyzjach o wyborze materiałów oryginalnych czy „alternatywy”, także tej z wyższego segmentu.
– Produkty alternatywne wybierają głównie klienci, którym zależy na generowaniu oszczędności – uważa Krzysztof Zawadzki, Product Manager marki Asarto w Polcanie.
Nie zmienia to faktu, że oryginalne tusze i tonery to już dwie trzecie kupowanych przez klientów materiałów i proporcje te systematycznie zmieniają się na korzyść OEM. Okaże się natomiast, czy wzrost wartości sprzedaży „alternatywy”, widoczny w II poł. 2021 r., utrzyma się w kolejnych miesiącach. Warto przypomnieć, że rok wcześniej w tym właśnie okresie przychody z kompatybilnych materiałów skurczyły się o ponad 15 proc. rok do roku (dane IDC).
W porównaniu z poprzednim rokiem obserwujemy wzrost popytu na materiały eksploatacyjne, szczególnie w sektorze biznesowym. Warto zauważyć, że powrót do biur i praca w modelu hybrydowym – w którym pracownicy wykonują służbowe obowiązki częściowo z siedziby firmy – związany jest z generowaniem większej ilości wydruków. Zwłaszcza że mimo postępującej cyfryzacji środowisk pracy nadal część procesów biurowych jest ściśle związana z drukiem, ponieważ nie da się całkowicie go zastąpić w każdej firmie, a tym bardziej doprowadzić do pełnej digitalizacji dokumentacji.
Artykuł „Alternatywa” zyskała na wartości pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Materiały eksploatacyjne: nieco mniej do podziału pochodzi z serwisu CRN.
]]>Część resellerów potwierdza, że w czasie pandemii sprzedaż zmniejszyła się, co dotknęło zwłaszcza sprzedawców nastawionych na segment biznesowy.
– Naszymi klientami są głównie przedsiębiorcy. W czasie pandemii sprzedaż spadła. Niewielkie odbicie było widać dopiero w tym roku po zakończeniu lockdownów – mówi Dariusz Szuciło, właściciel Dalkomu.
Warto natomiast zwrócić uwagę, że o ile cały rynek nieco się skurczył, to – jak wynika z danych IDC – wzrosła konsumpcja oryginalnych wkładów (ilościowo o 5,9 proc., a wartościowo o 3,8 proc.). Tymczasem sprzedaż alternatywnych produktów stopniała o ponad 10 proc., a wartościowo niemal o 16 proc. Z takim trendem mamy do czynienia od dłuższego czasu. Warto też zauważyć, że udział OEM zwiększył się mimo problemów z dostępnością wkładów niektórych producentów, co przełożyło się na spore podwyżki cen.
O ile dane IDC wskazują, że materiały OEM coraz bardziej dominują na rynku i osiągnęły już 60 proc. ilościowego udziału w sprzedaży (4 lata temu odsetek ten wynosił 51 proc.) to resellerzy, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie twierdzą, że większym popytem cieszą się zamienniki. W niektórych sklepach ich udział w sprzedaży jest większy niż przed pandemią i sięga ok. 80 proc.
Resellerzy spodziewają się, że rynek materiałów eksploatacyjnych do druku w dłuższej perspektywie będzie się kurczył – coraz więcej firm i urzędów będzie polegać na rozwiązaniach paperless. W związku z pracą zdalną transformacja w tym kierunku przyspieszyła także w mniejszych firmach.
Zdaniem resellera
Sprzedaż w porównaniu z czasem sprzed pandemii wzrosła o jakieś 20–30 proc. Ostatnio, wraz z rozluźnieniem lockdownu, zakupy są jednak nieco mniejsze. Popularnością cieszą się przede wszystkim tusze, ponieważ w domach ludzie mają zwykle atramentowe urządzenia, niemniej wzrosła również sprzedaż tonerów. Przy czym góruje popyt na materiały alternatywne, których udział w sprzedaży jest nawet większy niż przed pandemią. Wydaje mi się, że to kwestia zarówno ceny produktu, jak i pojemności – zwykle zamienniki mają większą pojemność niż produkty OEM. Oryginalne materiały kupują zwykle urzędy oraz większe przedsiębiorstwa. Co do materiałów ponownie napełnianych, to obecnie zainteresowanie nimi jest niewielkie. Tym niemniej nadal są klienci, którzy decydują się na taką opcję, gdy koszt wynosi około 30 proc. ceny oryginalnego produktu.
W ciągu ostatniego roku sprzedaż spadła o jakieś 20 proc. Naszymi klientami są głównie przedsiębiorstwa i urzędy, bo sporo firm zamknięto w czasie lockdownów. Wprawdzie materiały do druku były kupowane dla osób pracujących w domach, jednak nie zrekompensowało to spadku zamówień do biur. Od dawna obserwujemy zresztą spadek sprzedaży i wydaje się, że będzie on kontynuowany, ponieważ firmy przechodzą w coraz większym stopniu na obieg paperless. To samo zresztą dotyczy także urzędów. Popytem cieszą się głównie materiały alternatywne, zaś te oryginalne kupują bogate spółki skarbu państwa, a także sektor publiczny, jak na przykład służba zdrowia. Jednakże tutaj również widać szybkie przechodzenie na systemy cyfrowej dokumentacji.
Sprzedaż waha się w zależności od dostępności produktów w atrakcyjnych cenach. Jeśli uda nam się je pozyskać, to notujemy większą sprzedaż, a jak ceny są mniej atrakcyjne, to klienci prawdopodobnie kupują gdzie indziej. W sprzedaży online, na którą przeszliśmy jakieś dwa lata temu, jest duża konkurencja. Wyraźny wzrost sprzedaży w czasie pandemii notowaliśmy jedynie na jej początku, gdy zamknięto stacjonarne sklepy.
Artykuł Materiały eksploatacyjne: nieco mniej do podziału pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł OKI stawia na kolor i rozdaje tonery pochodzi z serwisu CRN.
]]>Słowem, wiele firm odkryło już, że aby drukować takie materiały wcale nie trzeba zamawiać dużego nakładu na zewnątrz, wystarczy mieć w swojej firmie kolorową drukarkę lub urządzenie wielofunkcyjne, które potrafi drukować materiały w wysokiej jakości. Resellerzy powinni na tym skorzystać i umiejętnie oferować sprzęt OKI swoim klientom.
– Jako OKI widzimy ten trend i dostosowujemy naszą ofertę do potrzeb rynku. Każda firma niezależnie od wielkości znajdzie u nas kolorowe urządzenia na miarę swoich potrzeb. Urządzenia OKI gwarantują wysoką jakość, ostrość i dokładność wydruku, między innymi dzięki zastosowaniu technologii LED, wielopoziomowej technologii ProQ oraz tonerom High Definition Color – mówi Krzysztof Nakielski, Product Marketing Manager w OKI Systems Polska.
W tym kontekście pojawia się pytanie: a co z firmami, które drukują głównie dokumenty czarno-białe? Bowiem część firm z sektora MŚP mimo, że chętnie drukowałoby w kolorze swoje materiały promocyjno-reklamowe we własnym zakresie, to jednak ma obawę, że wiązałoby się to ze zbyt wysokimi dodatkowymi dla nich kosztami eksploatacji, gdyż zdecydowana większość materiałów, które obecnie drukują w skali miesiąca to są dokumenty czarno-białe. W praktyce jednak wystarczy odpowiednio dobrać urządzenie do rzeczywistych potrzeb firmy i wcale nie trzeba mieć oddzielnej drukarki mono przeznaczonej do czarno-białych dokumentów. Można jednocześnie ekonomicznie drukować kolorowe materiały, pozwalające podnieść prestiż firmy.
Wystarczy kupić jeden z modeli objętych akcją, w okresie od 1 października do 31 grudnia 2017 r.,
i odebrać od nas darmowy toner monochromatyczny. Oferta dotyczy modeli: C332dn, MC363dn,
serie C500, MC500, C800 i MC800.
– W OKI usunęliśmy tę barierę. Koszty drukowania mono na kolorowych urządzeniach LED są takie same, jak w przypadku odpowiadających im urządzeń monochromatycznych. Teraz każda firma sięgająca po kolorowe drukarki i urządzenia wielofunkcyjne OKI może drukować na nich czarno-białe dokumenty i ponosi taki sam koszt, jak w przypadku wydruków wykonywanych na urządzeniach monochromatycznych OKI – wyjaśnia Krzysztof Nakielski, Product Marketing Manager w OKI Systems Polska.
Klient zyskuje więc w ten sposób możliwość ekonomicznego, codziennego drukowania w mono na zaawansowanym urządzeniu. Ponadto jest w stanie wytwarzać na żądanie wysokiej jakości kolorowe materiały. Tego właśnie dotyczy trwająca właśnie kampania OKI ,,Wspaniałe kolory i oszczędny druk mono”. Jednym z jej elementów jest możliwość uzyskania darmowych wydruków monochromatycznych przez rok.
OKI zaproponowało rozwiązanie, które zredukowało koszty i czas wdrożenia materiałów, a także finalnie zwiększało całkowitą sprzedaż. Każdy lokalny salon Citroena zyskał kolorową drukarkę C830/831, a wybrane z nich dodatkowo także kilka urządzeń wielofunkcyjnych MC8 oraz ES84 Series. Rozwiązanie obejmowało również zewnętrzne oprogramowanie, nośniki banerów oraz specjalnie opracowane przez firmę zewnętrzną stojaki, które umożliwiły prezentowanie informacji o produktach, cenach i promocjach obok danego pojazdu w salonie. Dzięki temu koncern Citroën Nordic mógł zgrać promocje w sklepach z kampaniami ogólnokrajowymi bez żadnych opóźnień. Istniejące rozwiązanie internetowe do celów marketingowych (Marketing Net firmy IXMAL), które było stosowane do generowania reklam, zostało tak zmodyfikowane, aby umożliwić produkowanie banerów również w sklepach. W połączeniu z urządzeniami OKI pozwoliło użytkownikom na korzystanie z centralnie zaprojektowanych materiałów bezpośrednio w placówkach za pośrednictwem funkcji druku jednym kliknięciem.
Artykuł OKI stawia na kolor i rozdaje tonery pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Elektroodpady: likwidacja absurdu pochodzi z serwisu CRN.
]]>W 2016 r. wprowadzono obowiązek raportowania ilości wprowadzonych na rynek wkładów do drukarek. Ale problemem okazało się rozliczenie ich wagi jako elektroodpadów, bo zużyte, puste pojemniki są lżejsze niż nowe.
ZIPSEE „Cyfrowa Polska” postuluje, by tusz nie był wliczany do masy całego wkładu drukarek. Związek skierował do resortu pismo w tej sprawie pod koniec czerwca br. Ministerstwo Środowiska zgodziło się z tą interpretacją.
„Przy sporządzaniu sprawozdania o masie wprowadzonego do obrotu sprzętu, jak również w zakresie rozliczania wymaganego poziomu zbierania zużytego sprzętu, za właściwe uznać należy odliczenie masy tuszu od wprowadzonych do obrotu wkładów do drukarek” – poinformowało oficjalnie ministerstwo.
Wcześniej resort stał na stanowisku, że przedsiębiorcy raportując ilość wprowadzonych na rynek wkładów do drukarek muszą wykazywać całą masę urządzenia – czyli wraz z tuszem. Problem pojawiał się podczas zbiórki i przetwarzania zużytych wkładów. Przedsiębiorcy, by wywiązać się z obowiązku, brakującą masę sprzętu zastępowali innymi urządzeniami – np. telefonami, tabletami czy kalkulatorami.
– To był absurd. Dobrze, że ministerstwo to zauważyło – podsumowuje Michał Kanownik, prezes ZIPSEE „Cyfrowa Polska”.
Artykuł Elektroodpady: likwidacja absurdu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Materiały eksploatacyjne: biznes na biznesie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Klienci biznesowi „łykają haczyk”, ponieważ powoli zaczynają zmieniać swoje podejście do infrastruktury drukującej, a więc i do eksploatacji. Z badań przeprowadzonych w Polsce dwa lata temu na zlecenie HP wynika, że dla ponad 2/3 respondentów przy wyborze sprzętu drukującego ogromne znaczenie ma cena materiałów eksploatacyjnych. Jednocześnie jednak za najważniejsze czynniki związane z kosztami i warunkami eksploatacji sprzętu respondenci uznali wydajność tuszów i tonerów, a także ich jakość (odpowiednio 87 i 48 proc.).
Coraz częściej o sprzedaży oryginalnych materiałów eksploatacyjnych mówi się w kontekście usług MPS oraz innowacyjnych urządzeń charakteryzujących się korzystnym współczynnikiem TCO. W wielu przypadkach związane z tym argumenty mogą być bardziej skuteczne niż te dotyczące tylko jakości drukarek czy pochodzenia materiałów eksploatacyjnych – integratorzy zwracają uwagę, że alternatywna „eksploatacja” często na tyle skutecznie obniża klientom ceny wydruków, że z zaproponowaniem im oryginałów w formule kontraktowej trzeba poczekać na właściwy moment, np. wymiany infrastruktury.
• Podkreślać znaczenie czynnika TCO
• Opracować strategię komunikacji korzyści wynikających ze stosowania materiałów OEM (na przykład w usłudze MPS)
• Podkreślać zmiany w podejściu producentów do materiałów eksploatacyjnych, np. oferowanie większych pojemności za niższą cenę
• Wejść na rynek MPS – dywersyfikować ofertę, podnosić kompetencje
• Uświadamiać użytkownikom rozwój technologii, który sprzyja obniżaniu kosztów posiadania floty drukującej
Jak informuje jeden z naszych czytelników (prosił o zachowanie anonimowości): „Robiliśmy audyt u klienta, który ma około dwóch tysięcy maszyn i korzysta z zamienników. Sam się w nie zaopatruje. To bardzo mocno obniża mu koszty utrzymania środowiska druku, więc na tym polu nie byliśmy w stanie przedstawić mu żadnych argumentów przemawiających za przejściem na oryginalną eksploatację – oferowaną w ramach usługi serwisowej. Kiedyś jednak klient będzie musiał wymienić flotę drukującą, a my trzymamy rękę na pulsie. Myślę, że przy okazji zakupu nowych maszyn przekonamy go do oryginalnych materiałów eksploatacyjnych, zaoferowanych w ramach MPS”.
Integrator dodaje, że choć stawia na tonery OEM, to dostarcza czasem klientom również zamienniki, ponieważ w ich infrastrukturze obok nowych urządzeń często funkcjonują stare, które są „zasilane” materiałami alternatywnymi.
Firmy integratorskie podkreślają, że mimo silnej pokusy grania przede wszystkim ceną – w tym kosztami materiałów eksploatacyjnych – muszą bardzo rozważnie używać tego argumentu. Co prawda, duża część klientów biznesowych w pierwszym, naturalnym odruchu chce wszystko kupować tanio, ale jednocześnie rosną ich wymagania odnośnie do serwisu. Dlatego prędzej czy później będą chcieli zapłacić za „święty spokój”, kupując usługę MPS świadczoną na odpowiednim poziomie. Zresztą poziom usług serwisowych wcale nie wytrąca partnerom całkowicie z ręki argumentu cenowego. Według Epsona jeden zasobnik czarnego tuszu RIPS (Replaceable Ink Pack System) oferowany w ramach MPS pozwala na wydrukowanie 75 tys. stron. Taka wydajność przekłada się na bardzo atrakcyjną cenę pojedynczego wydruku.
Z kolei Brother wprowadził specjalne kartridże z tuszem P-SKU przeznaczonym m.in. do sprzedaży kontraktowej, które są wyraźnie tańsze od kartridżów sprzedawanych transakcyjnie. Owa różnica stanowi pole manewru dla partnera – to on zadecyduje, czy w całości stanie się jego marżą czy częściowo upustem cenowym dla klienta końcowego. W ramach usługi MPS producent oferuje klientom dwie możliwości rozliczeń: mogą płacić wyłącznie za to, co wydrukują („per click”), lub wybrać korzystniejszy abonament miesięczny z ustaloną liczbą stron. To również powód do rozmowy o kosztach, jednak bez sztucznego zaniżania ceny.
Od czerwca do grudnia 2016, w porównaniu z analogicznym okresem roku wcześniejszego, sprzedaż materiałów eksploatacyjnych zmalała w ujęciu ilościowym o około 1 proc. W rezultacie na polski rynek dostarczono zostało blisko 6,3 mln kartridżów atramentowych oraz tonerów. Pozytywne wyniki w segmencie produktów oryginalnych przyczyniły się do nieznacznego, nieprzekraczającego 1 proc. wzrostu wartości całego rynku w drugim półroczu 2016 r. Producenci materiałów OEM i alternatywnych w tym okresie mieli bardzo zbliżony wolumen sprzedaży, z lekką przewagą na korzyść tych pierwszych. Prognozuje się, że w najbliższych latach spadek liczby drukowanych stron będzie postępował w tempie mniejszym niż spadek liczby urządzeń drukujących w użyciu.
Źródło: IPDS, IDC
• Korzystać tylko z pewnych źródeł zaopatrzenia, ze względu na bezpieczeństwo patentowe i potencjalne problemy z VAT-em
• Zapytać dostawcę „alternatywy” o mechanizmy, jakie stosuje w celu sprawdzania jakości i bezpieczeństwa patentowego towaru, który produkuje lub dystrybuuje
• Nieufnie podchodzić do nowości od nieznanych i bardzo tanich marek
• Namawiać klientów do stosowania materiałów alternatywnych droższych, ale zapewniających dobrą jakość i bezpieczeństwo związane z ochroną własności intelektualnej producentów drukarek
• Oferować klientom biznesowym zamienniki, posługując się argumentami odnoszącymi się do TCO
• Zwracać uwagę klientów na kwestie ochrony środowiska – edukacja w tym zakresie z czasem może pomóc w sprzedaży droższej „eksploatacji”
• Oferować zamienniki w ramach sprzedaży kontraktowej
Zamienniki są wciąż popularne na rynku mniejszych firm, ale też u dużych klientów, którzy mają starsze, bardzo rozproszone środowiska druku, składające się z maszyn różnych marek. Zamienne materiały eksploatacyjne liczą się szczególnie na rynku przetargów. Co prawda, tu i ówdzie mówi się o początku końca tego zjawiska, gdyż w prawie o zamówieniach publicznych zmalała rola najniższej ceny. Jednak wielu integratorów nie wierzy w taki rozwój wydarzeń.
Nasi rozmówcy podkreślają, że Polska jest bardzo specyficznym rynkiem, który przez dążenie do najniższej ceny został zepsuty do tego stopnia, że zwykła wzmianka o oryginalnej „eksploatacji” i kosztach z nią związanych jest dla wielu klientów trudna do zaakceptowania, szczególnie wśród instytucji państwowych. Co oznacza, że w tym przypadku chińska „eksploatacja” będzie jeszcze długo cieszyła się popytem – spełniając kryterium niskiej ceny i produktu w stu procentach nowego. Ta ostatnia cecha stanowi dodatkowo przeszkodę dla stosowania materiałów alternatywnych regenerowanych, na co często narzekają specjalizujące się w regeneracji polskie przedsiębiorstwa.
Dagmara Pomirska, Office Business Director, Xerox
Trendy obserwowane u klientów wskazują na to, że optymalizują oni koszty związane z drukiem przez świadome decyzje na temat tego, kto drukuje w firmie w wersji mono lub w kolorze. Co ciekawe, klienci deklarują również, że w 95 proc. przypadków będą drukować w formacie A4. To wyraźny trend widoczny na naszym rynku. Nie widzimy u naszych klientów spadku wolumenów wydruków. Przeciwnie, wspólnie z partnerami odnotowaliśmy dwucyfrowy wzrost obrotów na kontraktach serwisowych w 2016 r.
Małgorzata Jung, Business Unit Manager, ABC Data
Zjawiskiem, które ma coraz bardziej istotny wpływ rynek druku i materiałów eksploatacyjnych, jest bez wątpienia rosnąca popularność usługi wynajmu urządzeń drukujących. Marże, które może w tym przypadku wygenerować reseller, są wyższe niż przy tradycyjnej sprzedaży materiałów eksploatacyjnych. Co istotne, ponieważ mamy tu do czynienia z umowami długookresowymi, resellerzy mają zapewnione regularne przychody przez cały okres ich trwania.
Rafał Ornowski, pełnomocnik zarządu ds. marki, Action
Kurczący się rynek wymusza na jego uczestnikach zaostrzoną walkę o udziały. Najczęściej producenci decydują się na walkę cenową, gdyż jest to najistotniejszy z punktu widzenia konsumenta czynnik. Jak łatwo się domyślić, w pogoni za najniższą ceną osłabia się pozostałe parametry produktu, co skutkuje spadkiem jego jakości. W efekcie okazuje się, że rzeczywista wydajność produktu ma niewiele wspólnego z tą deklarowaną na opakowaniu. Warto patrzeć na opłacalność danego produktu, czyli stosunek jego ceny do osiąganych wydajności. Pomocne w ocenie tego parametru będą testy porównawcze przeprowadzane przez niezależne instytucje, które weryfikują marketingową narrację producentów. Dobrą wizytówkę producenta stanowi również wsparcie doradcze oraz serwis.
Paweł Piórkowski, dyrektor zarządzający, Rafcom
Wielu konsumentów w Polsce nadal ceni sobie komunikację w formie papierowej, co wciąż przekłada się na spore zapotrzebowanie na druk w polskich firmach. W porównaniu z komunikacją elektroniczną papierowa zapewnia dotarcie do wszystkich warstw społecznych i uważam, że długo jeszcze nie zniknie. Od gazet po czasopisma, od kserokopii po ulotki, od rachunków i wyciągów bankowych po wszelkiego rodzaju komunikaty – nie ma na razie lepszego rozwiązania niż papier i druk, jeśli chodzi o wszechstronność i skuteczność dotarcia. „Drukowany biznes” resellera nie powinien być zagrożony jeszcze przez dobrych kilka lat.
Piotr Drzewiecki, Offer Development Manager, Black Point
Druk to przede wszystkim papier, a sprzedaż tego nośnika spada, ale bardzo wolno. Rynek materiałów eksploatacyjnych nadal ma imponującą wartość. Dlatego istotniejszym czynnikiem wpływającym na biznes jest obecnie skuteczność w implementacji rozwiązań usług MPS. Wyzwaniem są spadające marże w tradycyjnej sprzedaży wynikające z przesyconego rynku, na którym o klienta walczy się głównie ceną. Rozwiązanie stanowi oferta optymalnie dopasowana do różnych potrzeb i oczekiwań użytkowników. Nie da się tego zrealizować, opierając się wyłącznie na jednym rodzaju produktu.
Jak zauważają integratorzy, w instytucjach publicznych ludzie bardzo boją się utraty pracy, nie podejmują więc odważnych decyzji. Za wybór „eksploatacji” najtańszej i najgorszej nikogo się nie zwolni, natomiast osoba, która zakupiła jakościową „eksploatację” do drukarek, może być posądzona o niegospodarność. Zmiany w prawie o zamówieniach publicznych mogą mieć pozytywne konsekwencje w przypadku budowy mostów i autostrad, ale takich „drobiazgów” jak materiały eksploatacyjne na razie nie dotyczą…
Od jakiegoś czasu coraz bardziej rozpoznawalne na rynku zamiennych materiałów eksploatacyjnych jest hasło „jakościowa alternatywa”. Mówi o niej na przykład Activejet i Black Point, dwóch największych graczy z segmentu eksploatacji zamiennej. Ale wysoką jakością swoich produktów chwalą się także inni gracze, od lat prowadzący regularny biznes w obszarze materiałów eksploatacyjnych i oferujący zamienniki własnej marki.
W efekcie również na rynku „alternatywy” – tej oferowanej przedsiębiorstwom – powoli traci na znaczeniu najniższa cena. Taki trend narzucają sami integratorzy, oczekujący od produktów powtarzalnej jakości, dzięki której rodzi się zaufanie w ich relacji z klientem końcowym. Ich nastawienie na unikanie kłopotów kształtują z jednej strony producenci oryginałów, z drugiej ci dostawcy zamienników, którzy opierają biznes na strategii dostarczania wartościowych produktów.
Za jakościową alternatywę można uznać produkty wyróżniające się na rynku nie tylko wyższą ceną, ale też takie, których dostawcy działają od dawna i stają się rozpoznawalni dzięki inwestycjom w promocję marki. Nie są nastawieni na szybki zysk, lecz raczej na działanie strategiczne. Mają także wyrobione mechanizmy ochrony przed tym, aby do ich oferty nie trafił towar, który może naruszać prawa patentowe dostawców urządzeń drukujących.
Choć producenci rozwiązań drukujących nie prowadzą już w Polsce tak spektakularnych działań, jeśli chodzi o ochronę swoich dóbr intelektualnych, jak w latach 2012–2014, to prosta reguła niełamania prawa obowiązywać przecież nie przestaje. Czujność firm oferujących zamienniki nie powinna osłabnąć, tym bardziej że sami dostawcy produktów alternatywnych (przynajmniej niektórzy) alarmują o wzmożonym ryzyku w tym zakresie, w związku z ponownym wzrostem popularności chińskich materiałów 100 proc. new na polskim rynku. Walka z producentami zamienników naruszającymi patenty wciąż zatem trwa, choć główne działania nie są prowadzone na polskim rynku. Areną zdarzeń są np. Niemcy, gdzie uderza się bezpośrednio w dostawców chińskich. W efekcie jakościowa alternatywa może się sprawdzić wszędzie tam, gdzie klienci są podatni na coraz bardziej rozpowszechnione obecnie hasła mówiące o bezpieczeństwie – również patentowym.
Mariusz Dyga, inżynier wsparcia w Integrated Solutions
Przyrost zadrukowanych kartek nie jest tak duży jak kiedyś. Komunikacja elektroniczna rozwija się szybko i ułatwia obieg dokumentów w przedsiębiorstwach. Jednak drukowany dokument ciągle jest bardzo ważny. Przykładem kancelarie prawne – tam wszyscy czytają umowy na papierze, ponieważ w ten sposób łatwiej jest wychwycić wszelkie błędy. Dokument elektroniczny sprawdza się w pobieżnych sprawach, ale im ważniejsza jest treść dla użytkownika – tym większe prawdopodobieństwo, że zostanie wydrukowana. Rozwój usługi MPS znacząco zwiększy sprzedaż oryginalnych materiałów eksploatacyjnych na rynku przedsiębiorstw. W kontraktach ceny eksploatacji są dużo niższe niż poza nimi. Podpisany kontrakt jest wynikiem walki o określony projekt, w której biorą często udział partnerzy różnych producentów, a cena materiałów do drukarek jest bardzo ważnym składnikiem całości. Tzw. zamienniki mają pewne zalety, ale firmy już potrafią docenić, że ze stosowaniem tonerów i tuszów OEM wiąże się duża renoma i – co ważniejsze – wartość dodana, jeśli są dostarczane przedsiębiorstwu w ramach usługi. Dostawcy zamienników nie są w stanie zaoferować takiej jakości obsługi serwisowej. Jeśli różnica w cenie między OEM a alternatywą nie jest bardzo duża – myślę o różnicy około 20, czasem nawet 30 proc. – to firmy poważnie biorą pod uwagę materiały OEM. To, czy alternatywa będzie się sprzedawać, zawsze jest kwestią poziomu naszej siły nabywczej oraz producentów oryginałów – jak bardzo będą chcieli zarabiać na jednostkowym produkcie. Jeśli ceny OEM są zbyt wysokie, robi się duża przestrzeń dla alternatywy.
Artykuł Materiały eksploatacyjne: biznes na biznesie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Kanał sprzedaży do producentów: zatamujcie falę podróbek tonerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Zdaniem pytanych sposobem na poprawę jest przede wszystkim nie pozostawiające wątpliwości oznakowanie opakowań i pojemników – zdecydowana większość (73 proc.) uważa, że to najlepsze rozwiązanie problemu z podróbkami. Połowa jednak sądzi, że mogą pomóc odpowiednie kampanie informacyjne producentów.
Z kolei większość pytanych resellerów twierdzi, że sami łatwo rozpoznają podrabiane materiały eksploatacyjne (58 proc.), choć warto zwrócić uwagę, że odsetek sprzedawców, dla których nie jest to takie proste, jest również spory. Z badania wynika, że nielegalne tonery to przede wszystkim kłopot dla klientów – tylko 15 proc. resellerów uważa, że poradzą sobie oni z odróżnieniem fałszywek od oryginałów.
Niektórzy producenci są szczególnie aktywni w walce z dostawcami podrabianych materiałów eksploatacyjnych – organizując akcje informacyjne, monitorując sprzedaż w kanale, doprowadzając do ukarania producentów i sprzedawców podróbek. Pod tym względem wyróżnia się zwłaszcza HP Inc. W latach 2011 – 2015 firma (jeszcze jako HP) w regionie EMEA podjęła ponad 1,8 tys. działań przeciwko producentom i sprzedawcom podróbek. Doprowadziła do zajęcia przez organy ścigania ponad 12 mln szt. sfałszowanych materiałów eksploatacyjnych. W przypadku Kyocery w roku finansowym 2015 skonfiskowano materiały o wartości 10 mln euro, ale okazuje się, że problem związany z tonerami tej marki rośnie – między kwietniem a majem br. wykryto podróbki o wartości 5 mln euro.
W badaniu wzięło udział ponad 2 tys. właścicieli i szefów firm z Zachodniej Europy, w tym resellerów, retailerów, dystrybutorów i producentów.
Artykuł Kanał sprzedaży do producentów: zatamujcie falę podróbek tonerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Black Point: MPS w pudełku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Firmom IT zainteresowanym oferowaniem druku w abonamencie producent proponuje gotowe do odsprzedaży pakiety usług, dostosowane do potrzeb różnych klientów, zarówno pod względem zakresu, jak też długości trwania umowy. W bardziej rozbudowanej wersji pakiet zapewnia dostarczenie odbiorcy końcowemu drukarki, materiałów eksploatacyjnych, papieru, a także serwisu. Umowa abonamentowa może opiewać na 500 lub 2,5 tys. stron miesięcznie, a minimalny czas jej trwania wynosi 12 miesięcy. Od tych parametrów zależy stawka, jaką klient płaci za wydruk. Prosta sprzedaż zestandaryzowanego pakietu zwiąże klienta z resellerem – przynajmniej na czas trwania kontraktu, a zadowolony odbiorca zapewne go odnowi. Tu warto nadmienić, że producent zapewnia partnerom gotowe umowy, wymagające jedynie podpisów kontrahentów.
Rozszerzając ofertę na rynku druku w oparciu o propozycję Black Pointa, reseller nie musi specjalnie rozwijać swoich kompetencji, płacąc na przykład za szkolenia. Może zacząć ostrożnie i zaproponować firmie, którą obsługuje, najprostszy model usługowy. Polega on na monitorowaniu drukarki klienta w celu regularnego dostarczania mu materiałów eksploatacyjnych. O tym, że w maszynie kończy się toner, reseller jest informowany automatycznie mailem. Dostawę tonera może zlecić Black Pointowi, co jest szczególnie wygodne w przypadku większej liczby obsługiwanych w ten sposób firm. Narzędzia do monitowania reseller otrzymuje za darmo, pod warunkiem że oferuje klientom materiały eksploatacyjne marki Black Point.
Resellerom, którzy początkowo będą chcieli korzystać z pomocy producenta przy sprzedaży pakietu i finalizowaniu umowy z klientem, dostawca oferuje bezpłatne wsparcie swoich specjalistów. Jest także przygotowany do tego, aby szkolić firmy z branży IT, które zdecydują się dalej rozwijać w obszarze MPS.
MPS w Black Point: pięć razy tak
Tonery Black Point dla odbiorców biznesowych są produkowane w Polsce, ekologiczne, charakteryzują się wysoką jakością i zapewniają niski koszt wydruku strony.
Oferta usług MPS jest przystosowana do potrzeb polskich resellerów i ich klientów, a same rozwiązania są intuicyjne, dzięki czemu partnerzy mogą z marszu wchodzić w obszar usług druku.
Gotowe zaplecze do świadczenia usług MPS dzięki temu, że Black Point – oprócz własnych tonerów i tuszów – oferuje drukarki, które można zaproponować klientowi w ramach pakietu, a także system monitorowania wydrukowanych stron i poziomu zużycia tonera; przy czym ciężar obsługi klienta może spocząć na producencie.
Profesjonalne szkolenia sprzedażowe prowadzone są przez specjalistów producenta z myślą o resellerach, którzy chcą rozszerzać swoje kompetencje w obsłudze klientów biznesowych w zakresie druku.
Przejrzystość pakietowych opłat sprawia, że żadna ze stron kontraktu nie musi inwestować dodatkowych środków w nowy usługowy model współpracy.
Artykuł Black Point: MPS w pudełku pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Drukarki z dolewanym tuszem. Narodziny standardu? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jedynym naprawdę istotnym argumentem, przemawiającym za
zakupem urządzeń umożliwiających drukowanie i nic więcej, pozostają niskie
koszty wydruku. Propozycja radykalnego zmniejszenia kosztów drukowania Epsona,
czyli system ITS (Ink Tank System), bazuje na samodzielnym uzupełnianiu
zasobników z tuszem. Jak twierdzi producent, rozwiązanie umożliwia
wydrukowanie kartki papieru dosłownie za grosz – mowa oczywiście
o wydruku czarnym przy standardowym pokryciu nie większym niż 4 proc.
Katarzyna Idzikiewicz
Widzimy duży potencjał
rozwoju urządzeń z systemami pojemników do samodzielnego napełniania.
Jesteśmy przekonani, że popyt na takie modele będzie rósł, a oferta
urządzeń będzie coraz większa. Rozwiązania tego typu to odpowiedź na
zapotrzebowanie użytkowników domowych i małych firm, które chcą drukować
więcej i płacić mniej. To również sposób na stymulację sprzedaży
oryginalnych materiałów eksploatacyjnych. Pojedyncza butelka z czarnym tuszem
zapewnia wydruk 6 tys. stron, a z kolorowym – 5 tys. stron. Dzięki
takiej wydajności potencjalny klient nie musi kupować niepewnych zamienników,
a ma gwarancję, że oryginalne butelki z tuszem zapewnią nie tylko
trwałość, ale i wysoką jakość wydruków. Co ważne, pojemniki na tusz
w naszych urządzeniach umieszczone są z przodu, dzięki czemu modele
te nie zajmują dużo miejsca, a użytkownicy mają łatwy dostęp do
zbiorników.
– Koszt druku jest niższy od
standardowego atramentowego czy laserowego nawet 50-krotnie w zależności
od modelu i tuszu – mówi Dariusz Płaska, Product Manager
w ABC Dacie. – Warte pokreślenia jest to, że
niski koszt nie wpływa na jakość wydruku, a technologia głowic
Micro Piezo znajdująca się np. w drukarkach ITS została przeniesiona
z profesjonalnych maszyn drukujących i cechuje je niezwykła trwałość.
Co ważne, urządzenia z
zasobnikami z uzupełnianym tuszem nie tylko kuszą klienta niską ceną wydruku,
ale wręcz wymuszają stosowanie oryginalnych materiałów eksploatacyjnych
chociażby z tego prostego powodu, że trudno o tańszą alternatywę.
Pierwsze trzy modele drukarek Epsona ze zbiornikami
atramentu do samodzielnego uzupełniania o oznaczeniach L100, L200
i L800 pojawiły się w Polsce na początku marca 2012 r.
Zdaniem resellera
Zastosowanie zasobników z uzupełnianym tuszem jest
na pewno bardzo dobrym rozwiązaniem dla producenta, który chce przywiązać
klienta do oryginalnych komponentów. W ten sposób zapewnia sobie oczywiście
popyt na swoje materiały eksploatacyjne. Dla klienta ważne jest, żeby koszt wydruku
z materiałem oryginalnym był podobny jak w sytuacji, gdy używa
zamiennika. Ponadto jest też argument merytoryczny. W każdym zamienniku
stosowane są tusze z nieco innym składem chemicznym niż oryginalny, co może
prowadzić do uszkodzenia drukarki lub odbijać się na jakości wydruku.
Urządzenia drukujące z dolewanym tuszem
zapewniają najniższy możliwy koszt wydruku, bazując na oryginalnych materiałach
eksploatacyjnych – i tu upatrywałbym źródeł sukcesu sprzedaży na
rynku konsumenckim. Choć nie znaczy to, że mamy do czynienia z rozwiązaniem
uniwersalnym, które zdominuje rynek. Nie ma jednej drukarki, która jest
przeznaczona dla każdego – użytkownicy mają różne potrzeby. Drukarki takie
raczej nie staną się przebojem, np. w segmencie druku foto, ale na pewno
stanowią doskonałe rozwiązanie dla wszystkich, którzy są przyzwyczajeni do
czytania lub pracy nad materiałem wydrukowanym, a nie oglądanym na ekranie
monitora. Takich użytkowników jest z pewnością bardzo wielu. Konieczna
jest jednak edukacja, by klienci mieli świadomość, do jakich zastosowań określone
rozwiązanie jest przeznaczone.
– Gdy urządzenia trafiły na rynek, trzeba było stopniowo
pokonywać rezerwę partnerów w stosunku do nowej techniki – mówi Krzysztof Bury, Channel Account Manager
w polskim biurze producenta. – Zasadniczym atutem był i wciąż pozostaje bezkonkurencyjnie niski
koszt eksploatacji. Pierwsze urządzenia z systemem ITS nie były wyposażane
w zbyt wiele funkcji: L100 to sama drukarka, L200 to drukarka ze skanerem,
zaś L800 to sześciokolorowa drukarka foto. Bariera wejścia w postaci wyższych
niż u konkurencji cen samych urządzeń sprawiała, że odbiorcy czekali na
sprawdzenie się technologii ITS przed decyzją o jej zaadaptowaniu
w swoim domu czy biurze.
W opinii resellerów rozwiązanie,
dzięki któremu można osiągnąć niespotykaną wcześniej, wyjątkowo niską cenę
wydruku, ma z pewnością przyszłość, ale należy pamiętać, że nie jest to
propozycja dla każdego. Niektórzy klienci decydowali się na zakup takiego
urządzenia, sądząc, że oferuje ono za grosze wydruk najwyższej jakości. Żeby
się jednak takim wydrukiem cieszyć, trzeba wybrać sprzęt droższy niż drukarki
z systemem ITS. Podobnie było swego czasu na rynku komputerów przenośnych.
Mylił się ten, kto kilka lat temu kupował za tysiąc złotych netbooka
w przekonaniu, że będzie on równie funkcjonalny jak standardowy notebook.
Nie znaczy to, że z czasem urządzenia drukujące
zaopatrzone w uzupełniane samodzielnie zasobniki z tuszem nie zyskają
popularności na naszym rynku. O potencjale rozwiązania może świadczyć to,
że Brother zdecydował się niedawno poszerzyć ofertę o urządzenia
wyposażone w system analogiczny do ITS. Tym samym Piotr Baca, szef
polskiego przedstawicielstwa producenta, dotrzymał obietnicy złożonej
kilka miesięcy temu w rozmowie z CRN Polska (nr 6/2015,
„Stawiamy na usługi dla MŚP”).
Krzysztof Bury
ITS, jak chyba każde inne
nowatorskie rozwiązanie, nie od razu zyskało aprobatę klientów, ale proces
upowszechniania się urządzeń drukujących z tym systemem trwa. Świadczą
o tym choćby wyniki tegorocznych badań, jakie przeprowadziła GfK Polonia.
Wykazały one, że o ile – porównując pierwsze półrocza 2014
i 2015 – rynek drukarek atramentowych małego i średniego formatu
w Polsce zmalał ilościowo o 7 proc. i wzrósł wartościowo
o zaledwie 2 proc., o tyle w tym samym okresie Epson
sprzedał o 45 proc. więcej urządzeń, a przychody zwiększyły się
o 58 proc. Dodatkowo nasz ilościowy udział w rynku urządzeń
w cenie powyżej 600 zł wynosi już ponad 50 proc., podczas gdy
kolejny producent w rankingu z trudem osiąga 25 proc. Za te
wartości odpowiada właśnie rosnąca popularność technologii ITS.
– Pierwsze urządzenia umożliwiające użytkownikom samodzielne
napełnianie pojemników z tuszem wprowadziliśmy do oferty w sierpniu
bieżącego roku – mówi
Katarzyna Idzikiewicz, Marketing Coordinator w polskim oddziale Brothera.
– Zaprezentowaliśmy trzy nowe
wielofunkcyjne modele atramentowe z serii InkBenefit Plus: DCP-T300,
DCP-T500W oraz DCP-T700W. Do napełniania zbiorników w urządzeniach służą
oryginalne butelki z tuszem Brother, sprzedawane z nimi
w komplecie.
Obecnie spośród około dwustu atramentowych urządzeń
drukujących dostępnych na rynku można się doliczyć prawie dwudziestu modeli
z możliwością samodzielnego uzupełniania tuszu. Czy to dużo, czy mało…
zależy od punktu widzenia.
– Miarą sukcesu jest pięciokrotny
wzrost liczby modeli z serii ITS w ciągu ponad trzech lat od
premiery. Obecnie jest to piętnaście urządzeń, w tym trzy drukarki foto
A4, dwie drukarki A3 (w tym także fotograficzna) oraz trzy
monochromatyczne. W październiku wprowadzimy jeszcze jeden model
z linii ITS: urządzenie wielofunkcyjne L655 oferujące, poza wcześniej
znanymi funkcjami, druk dwustronny – twierdzi Krzysztof Bury.
Na razie wygląda na to, że pozostali producenci nie palą się
do wprowadzania na rynek drukarek z dolewanym tuszem i czekają na
dalszy rozwój wydarzeń. Przykładowo przedstawiciele HP twierdzą, że dostawca
tworzy urządzenia tak samo wydajne jak laserowe, często szybsze
i zapewniające niższy koszt wydruku.
– Nie jest naszą intencją utrudnianie życia użytkownikom
przez kłopotliwą wymianę tuszów, stwarzanie niebezpieczeństwa zniszczenia
dokumentów podczas tej czynności czy przestoje w pracy spowodowane
koniecznością uzupełnienia zawartości zasobnika – mówi Łukasz Rosa, Category Manager
w polskim oddziale HP.
Niestety, nie udało nam się uzyskać opinii Canona, który
jest bardzo ważnym graczem w tym segmencie rynku. Producent nie zdecydował
się ujawnić planów, nie przedstawił też komentarza na temat samego rozwiązania.
Swoimi przemyśleniami na ten temat podzielił się za to Sharp, zupełnie
niezwiązany z drukiem atramentowym.
– Jesteśmy producentem biznesowych
rozwiązań do druku laserowego, ale z zainteresowaniem obserwujemy zmiany
na rynku druku atramentowego – mówi Szymon Trela, Product
Manager CEE w Sharp Electronic CEE. – Urządzenia wykorzystujące
zasobniki z dolewanym tuszem wydają się ciekawym rozwiązaniem dla osób,
które chcą dużo drukować w domu. Jeden z producentów deklaruje nawet
wydajność rzędu do 12 tys. stron w czerni i 6,5 tys. w kolorze,
przy użyciu pakietu startowego. To bardzo dużo, jeśli mowa o użytkowników
indywidualnych.
Przedstawiciel Sharpa dodaje, że większość klientów
japońskiego producenta wykonuje w ciągu miesiąca bardzo dużo wydruków,
oczekując przy tym ciągłej pracy oraz szybkiej i łatwej wymiany materiałów
eksploatacyjnych.
– O ile wyobrażam sobie, że użytkownik
w domu będzie się bawił w dolewanie tuszu, o tyle trudno mi to
sobie wyobrazić w dużej korporacji – podkreśla Szymon Trela. –
Niemniej jednak rozwiązanie jako takie jest ciekawe, a każda inicjatywa,
która zachęca ludzi do drukowania jest z naszego punktu widzenia
korzystna.
Wydaje się, że epsonowska
koncepcja zasilania drukarki w atrament nie podzieli losu efemeryd. Po
trzech latach doczekała się kontynuacji u producenta, który pełni istotną
rolę w krajowej branży IT. O tym, czy dane rozwiązanie się przyjmie
czy nie, oczywiście decydują klienci, ale z pewnością w jakimś
stopniu rynek jest też kreowany przez resellerów. Czy oni będą mogli
z zyskiem sprzedawać drukarki?
Tajemnicą poliszynela
jest, że sprzęt drukujący bywa tańszy w supermarkecie niż cenniku
dystrybutora. Jednak w przypadku Brothera wygląda to inaczej,
a produkty są z powodzeniem sprzedawane w kanale B2 B
(dostawca stara się inne modele kierować do sieci detalicznych, a inne do
resellerów, by nie kanibalizować sprzedaży).
Ale nawet jeśli reseller
będzie miał szansę na godziwą marżę związaną ze sprzedażą sprzętu drukującego,
to na przeszkodzie może jeszcze, paradoksalnie, stanąć główny atut omawianych
urządzeń, a więc niski koszt eksploatacji. Ich dostawcy już teraz
spotykają się z opiniami resellerów, że modele z tej grupy są… aż
nazbyt opłacalne w eksploatacji. Po prostu butelki z tuszem są bardzo
pojemne, więc użytkownicy nie muszą dokonywać zakupów tak często jak
w przypadku tradycyjnych urządzeń drukujących. Jak widać producenci
powinni się postarać, by resellerzy mieli szansę zarobku na sprzedaży sprzętu,
bo częstotliwość sprzedaży materiałów eksploatacyjnych nie będzie duża.
Artykuł Drukarki z dolewanym tuszem. Narodziny standardu? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Samsung w sądzie w sprawie tonerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>David SW Song, starszy wiceprezes Printing Solutions Business w Samsung Electronics, ocenił wyrok jako satysfakcjonujący dla firmy. “Pozew powinien chronić naszą własność intelektualną, a także prawa i interesy naszych klientów jak i przedsiębiorstw, które produkują i sprzedają legalnie wytwarzane kasety”.
Zapowiedział, że Samsung w przyszłości nadal będzie występował przeciwko resellerom, którzy oferują „nielicencjonowane, kompatybilne tonery”.
Od dłuższego czasu inny duży producent – HP – prowadzi ofensywę prawną wymierzoną w dostawców alternatywnych materiałów eksploatacyjnych do drukarek, które zdaniem HP naruszają patenty koncernu.
Artykuł Samsung w sądzie w sprawie tonerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Materiały eksploatacyjne: usługi zamiast pudełek pochodzi z serwisu CRN.
]]>Dla wielu sprzedawców sporym problemem okazuje się ekspansja
tanich zamienników, tzw. klonów, sprowadzanych z Chin. Część tych
produktów trafia do oferty w Internecie w cenach, z którymi
trudno konkurować większości resellerów. Aby uzmysłowić sobie skalę zjawiska,
wystarczy porównać ceny w serwisach e-commerce. Na przykład oryginalny
toner do jednej z popularnych drukarek HP kosztuje od 190 do 260 zł,
zaś zamiennik znanej polskiej marki można kupić za 40 zł. Nie mówiąc
o produktach „no-name” za 20 zł, a nawet za mniej niż 10 zł.
Sprowadzanie najtańszych produktów to stosunkowo prosty
biznes. Do Polski przyjeżdża kontener materiałów, które są sprzedawane np.
w serwisach aukcyjnych, często bez żadnego wsparcia dla nabywcy. Wprawdzie
nierzadko występuje problem z załatwieniem gwarancji, bo importer znika,
jednak dzięki niskim kosztom dostawcy takich produktów mogą zejść z ceną
poniżej granicy opłacalności dla większości konkurentów.
– Jest coraz więcej sprzedawców działających w ten
sposób – zauważa Daniel Dragański, właściciel firmy InkSpot. Jego zdaniem
to także skutek redukcji zatrudnienia u dystrybutorów i producentów
zamienników.
– Ludzie, którzy zajmowali się materiałami
eksploatacyjnymi w takich firmach, zaczynają działać na własną rękę –
uważa szef InkSpot-u.
Część dostawców, z którymi rozmawialiśmy, zaznacza, że
klienci patrzą przede wszystkim na ceny. Dlatego największym popytem cieszą się
materiały alternatywne albo ponownie napełniane. Taki obraz rynku zaburzają
jednak dane IDC, z których wynika, że sprzedaż materiałów oryginalnych
spada wolniej niż w przypadku alternatywnych – przynajmniej tak było
w ubiegłym roku.
Jak wyjaśnia Przemysław
Kowalski, analityk IDC zajmujący się rynkiem druku i obiegu dokumentów,
powodem takiego stanu rzeczy, obok nasilających się kampanii prawnych
prowadzonych przez producentów OEM przeciwko alternatywnym, są zmiany na rynku
atramentowym. Chodzi o wzrost sprzedaży nowych serii urządzeń, które cechuje
niski koszt druku strony. Kolejna kwestia to szeroka oferta usług zarządzania
drukiem, opartych głównie na produktach oryginalnych, oraz popularyzacja
kolorowego druku laserowego. Spory popyt na materiały OEM widać na przykładzie
ABC Daty: w kwietniu br. ich udział w sprzedaży materiałów
eksploatacyjnych u dystrybutora wyniósł 96 proc., a rok
wcześniej – 98,5 proc.
Z kolei według danych Contextu w I kw.
2015 r. dostawy urządzeń drukujących na polski rynek wzrosły
o 10 proc. w porównaniu z I kw. 2014 r. Głównie
dlatego że do sprzedaży wprowadzono więcej atramentowych maszyn
wielofunkcyjnych niż w ub.r. Może to przełożyć się na popyt na materiały
do nowych modeli.
Według IDC polski rynek
wartościowo jest niemal równo podzielony między dostawców materiałów
oryginalnych i alternatywnych, z niewielką przewagą tych pierwszych.
W II poł. 2013 r. materiały oryginalne miały 48,7 proc. udziału
w rynku, a alternatywne – 45,5 proc. Udział podróbek
oceniono na 0,6 proc., zaś ponownie napełnianych kartridży na 5,2 proc.
Jednakże dostawcy, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że ta liczba jest
zdecydowanie za niska. Niektórzy oceniają, że materiały ponownie napełniane to
nawet połowa polskiego rynku tonerów i tuszów. Tyle że nie wszystkie widać
w statystykach. W ujęciu ilościowym więcej kupowanych jest tuszów niż
tonerów – proporcje mają wynosić w tym przypadku 60 do 40.
Marcin Kubacki
Oferowanie usług druku to dla resellerów jedyna szansa na
utrzymanie się na rynku w dłuższej perspektywie i generowanie dobrych marż.
Obserwujemy u klientów coraz większe zapotrzebowanie na MPS i ten trend zapewne
utrzyma się w najbliższych latach. Sprzedając tylko „pudełka”, reseller
wcześniej czy później nie da rady konkurencji i zniknie z rynku.
Rafał Ornowski
Im więcej sprzedanych produktów jednego brandu, tym więcej
benefitów płynących z programu partnerskiego danej firmy. Ważne, aby reseller
uwzględniał te marki, które cieszą się dobrą opinią klientów.
Klientami najczęściej
zainteresowanymi materiałami do druku, zwłaszcza tonerami, są przedsiębiorcy
z różnych branż. W ocenie resellerów generują oni 80–90 proc.
sprzedaży. Szczególnie małe i średnie firmy, które uważnie liczą koszty,
a jednocześnie dużo drukują (jak biura rachunkowe, zajmujące się
ubezpieczeniami, kancelarie adwokackie, sklepy) zalicza się do dobrych klientów.
Trudno natomiast o większy zarobek na rynku konsumenckim, ze względu na
dużą konkurencję i niskie ceny, a także dłuższy cykl wymiany
materiałów. W domach drukuje się mniej niż w firmach. Konsumenci
kupują przede wszystkim atramenty.
Jak resellerzy mogą zadbać o zyski na coraz
trudniejszym i kurczącym się rynku? Generalna zasada brzmi: kluczowe dla
sukcesu są dobre i trwałe relacje z klientami. Ponadto reseller musi
oferować takie materiały, z którymi nie będzie miał kłopotów on ani
użytkownik. Kolejna kwestia to odchodzenie od sprzedaży pudełkowej
i oferowanie usług. Fachowcy przekonują, że klienci w firmach są
coraz bardziej zainteresowani właśnie usługami druku (MPS). W ich ocenie
ten trend będzie się nasilać, więc resellerzy również powinni nawiązywać
współpracę z klientami w modelu usługowym, w przeciwnym razie na
spadającym rynku „pudełek” (czy też pojemników, precyzyjniej rzecz ujmując)
zostaną zepchnięci na margines i będą skazani na coraz niższe obroty
i marże. Pełny zakres usług MPS jest szeroki: obejmuje dostawę
i instalację urządzeń, tonerów, tuszów, serwis, wsparcie, doradztwo,
rozmaite usługi zarządzenia drukiem i in. Można też liczyć na wsparcie
finansowe producentów.
Przekonywano, że resellerzy, którzy nie mają kompetencji ani
środków do instalacji oraz zarządzania flotą drukarek, mogą zacząć od prostych
usług, jak automatyzacja zamówień. Odpowiedni program instalowany
u klienta monitoruje poziom zużycia tonerów lub tuszów i sygnalizuje
konieczność wymiany. Takie aplikacje niektórzy producenci oferują za darmo.
Można też zaproponować obsługę serwisową drukarek (choć tu potrzebne są już
większe kompetencje) i w jej ramach dostarczać materiały
eksploatacyjne.
Nawet
sprzedaż prostych usług daje dwojakiego rodzaju korzyści: po pierwsze umożliwia
związanie klienta z resellerem na dłuższy czas, nawet na kilka lat, po
drugie zapewnia lepszą kontrolę kosztów i uzyskanie wyższych marż.
Reseller może tak skalkulować ceny, że zarobi więcej niż na prostej sprzedaży
materiałów.
– W tym modelu sprzedaży można generować znacznie
większe procentowo marże – podkreśla Grzegorz Konik, Supplies Category
Manager HP PPS.
To, że konieczność
przejścia na usługi związane z drukiem staje się coraz pilniejsza,
pokazuje sytuacja, jaka miała miejsce niedawno w jednej z dużych firm
samochodowych. Otóż dostawcą oryginalnych materiałów eksploatacyjnych do
lokalnego oddziału był od dawna miejscowy reseller. Kiedy okazało się, że
lepszy od zwykłej sprzedaży będzie model usługowy, zaś reseller nie spełnił
oczekiwań klienta w tym zakresie, stracił go, a dostawą materiałów
zajął się bezpośrednio producent OEM.
Jak zauważają fachowcy, dla resellera, który nie ma
doświadczenia w usługach, problemem może być właściwa kalkulacja kosztów
takiej oferty. Na początek pomocna może okazać się współpraca z serwisem,
np. producenta (na zasadzie doradztwa), którego materiały chce sprzedawać
reseller.
Najszerszy zakres usług jest związany z ofertą
producentów OEM. Jednak różne usługi można świadczyć, sprzedając także
materiały alternatywne do urządzeń różnych marek (klient nie musi kupować
sprzętu określonej marki, aby korzystać z usług). Jest więc możliwość
wyboru modelu współpracy, jaki odpowiada klientowi i który jest dla
resellera najbardziej opłacalny.
Jakie materiały oferować,
aby zarobić? Według części sprzedawców najrozsądniej jest skoncentrować się na
zamiennikach, ale nie tych najtańszych – te w zasadzie wszyscy
odradzali, bo trudno jest konkurować z ofertami z Internetu. Lepszym
wyborem jest dostarczanie zamienników marek, które mają sprawdzoną jakość,
lepszą niż w przypadku najtańszych produktów. Jeżeli użytkownik ma
zaufanie do resellera i oferowanego przez niego towaru, łatwiej go
przekonać do wysupłania większych środków na zakup. Najczęściej kupowane są
materiały do HP (ich udział oszacowano na 60–65 proc.), bo w użyciu
jest najwięcej urządzeń tej marki.
–Resellerom opłaca się sprzedawać markowe produkty
alternatywne, bo mogą na nich wypracować solidny zysk. Poza tym takie produkty
chętnie kupują klienci, bo dostają sprawdzony, dobrej jakości tusz czy toner
w korzystnej cenie w porównaniu z oryginałem – przekonuje
Rafał Ornowski, pełnomocnik zarządu Actionu ds. marki ActiveJet.
Małgorzata Jung
Warto zachować równowagę w ofercie pomiędzy oryginałami i
zamiennikami, ponieważ to klient ostatecznie decyduje, jaki produkt chce kupić.
Największy atut sprzedaży zamienników stanowi wysoka marża procentowa. Jednak
produkty OEM są droższe, więc przy jednostkowej sprzedaży tuszu lub tonera
marża wartościowa wzrasta, w efekcie można zarobić więcej.
Przewagą resellera jest
w takiej sytuacji jego dostępność dla klienta, co nie zawsze można
powiedzieć o sprzedawcach tanich zamienników na aukcjach. Tym argumentem
warto się posłużyć, odpowiadając na częste pytanie klientów: „dlaczego
u was jest tak drogo? przecież inni mają taniej”. I tu nierzadko
reseller dostaje link do oferty na aukcji z informacją, że klient również
chce takiej właśnie niskiej ceny.
Gdy użytkownik naciska na
to, aby mieć jak najtańszy towar, skuteczne okazują się – jak twierdził
jeden ze sprzedawców – kontrargumenty dotyczące kosztów. Klienci nierzadko
bowiem dają się przekonać, że użycie najtańszych materiałów może spowodować
więcej strat niż zysków, jeżeli produkty okażą się wadliwe (np. toner się
wysypie i uszkodzi maszynę) albo zawiodą w ważnym momencie, gdy firma
będzie pilnie potrzebować wydruku dobrej jakości. Skutecznym ponoć argumentem
jest powtarzanie klientom, że jeśli trzy razy z rzędu zawiedzie tani
pojemnik, bo nie będzie drukował jak trzeba, to w sumie wyjdzie drożej niż
zakup lepszej jakości materiału. A gdy klient będzie niezadowolony
z jakości produktu, będzie miał – jak zauważali doświadczeni dostawcy
– pretensje do sprzedawcy, a nie do siebie. Zatem sprzedając tylko
to, co tanie, można sobie popsuć dobre relacje z klientem.
Inna ważna informacja dla
klienta jest taka, że w przypadku najtańszych produktów sprowadzanych
z Chin kłopotem może być czas dostawy, gdy użytkownik będzie pilnie
potrzebował konkretnego kartridża.
W opinii fachowców
trzeba jakoś wyróżnić się w tłumie sprzedawców i produktów. Dlatego
lepiej oferować np. wydajne materiały (umożliwiające wydrukowanie więcej stron
niż standardowe), ponieważ takie najczęściej interesują klientów. Co więcej,
zapewniają osiągnięcie wyższych marż i wyróżnienie się wśród konkurentów.
Jeżeli np. użytkownik ma do wyboru dziesięć niewiele różniących się od siebie
tonerów – o podobnej cenie i wydajności – to trudniej
resellerowi przekonać klienta, dlaczego ma wybrać właśnie jego towar. Jeżeli
jednak do wyboru jest także bardziej wydajny pojemnik, powiedzmy
o 20 proc. droższy od standardowego, to – jak zauważali dostawcy
– klient często daje się namówić do zakupu, o ile przekonamy go, że
koszt druku strony będzie niższy. Jako że wydajniejsze materiały są nieco
droższe, jest możliwość generowania większych marż na sprzedaży.
Kolejnym pomysłem na
działanie na rynku materiałów eksploatacyjnych jest oferowanie materiałów
refabrykowanych, opartych na oryginalnych kasetach, w których wymieniono
podzespoły i które napełniono tonerem. Ich sprzedawcy przekonywali, że
umożliwiają osiągnięcie wysokich marż (wynoszących nawet 30 proc.),
a ceny dla klienta końcowego są niższe o 50 proc. lub nawet
więcej. Podkreślano, że w tym przypadku najlepiej współpracować ze
sprawdzonym dostawcą, którego jakość materiałów nie budzi zastrzeżeń.
Refabrykowane materiały wprowadzają także producenci
i – jak zauważano – warto oferować je klientom, którym zależy na
materiałach OEM, bo otrzymują produkt oryginalny tańszy nawet o połowę od
nowego. Ponadto reseller zmniejsza ryzyko problemów związanych z kiepską
jakością materiałów (reklamacje, utrata zaufania klienta). Nawiasem mówiąc, jak
zaobserwował jeden ze sprzedawców, sporej części użytkowników jest wszystko
jedno, czy otrzymują nowy produkt OEM czy refabrykat OEM. Ponieważ większość
woli płacić mniej, jest popyt na refabrykowane kartridże OEM w grupie
klientów preferujących oryginały.
Niektórzy sprzedawcy
zauważyli, że z takimi produktami warto startować w przetargach,
w których zwykle wymagane są materiały oryginalne. Jeżeli w SIWZ nie
zaznaczono wyraźnie, że dopuszcza się wyłącznie materiały nowe, a nie
refabrykowane przez producenta, oferta resellera z takimi produktami
będzie tańsza niż w przypadku nowych oryginałów.
Warto zaznaczyć, że jeśli przetarg dopuszcza, oprócz
oryginalnych materiałów, także alternatywne produkty, z reguły wymagana
jest dokumentacja, która potwierdzi, że proponowany toner jest równoważny
z oryginałem. Startując z taką ofertą, reseller musi mieć dostawcę,
który ma zamienniki spełniające normy (zwykle wydajności), potwierdzone
certyfikatami, i odpowiednio przygotowane dokumenty. Także w tym wypadku
trudno liczyć na pomoc taniego sprzedawcy z Internetu.
Należy pamiętać, że
materiały refabrykowane to nie to samo co regenerowane (w tym wypadku
pusty pojemnik wypełnia się tonerem czy tuszem, nie odnawiając elementów
kasety). Większe jest wówczas ryzyko uszkodzeń – jeśli używane elementy
muszą przejść kolejny cykl pracy – lub rozszczelnienia pojemnika (napełnia
się go np. nawiercając otwór w obudowie).
Zarówno
w przypadku materiałów refabrykowanych, jak i regenerowanych
konieczne jest nawiązanie współpracy z dostawcą, który gwarantuje odbiór
materiałów zużytych przez klientów. W przeciwnym razie reseller naraża się
na kary w razie kontroli inspekcji ochrony środowiska związanej
z nową ustawą o odpadach.
Grzegorz Konik
Sprzedaż materiałów
eksploatacyjnych na polskim rynku ilościowo i wartościowo prawdopodobnie
będzie delikatnie spadać. Wynika to z wprowadzenia materiałów
o większej wydajności oraz obniżania jednostkowych kosztów druku przez
producentów. Jednak biorąc pod uwagę liczbę wydrukowanych stron, rynek jest
stabilny. W 2015 r. obroty na materiałach eksploatacyjnych planujemy
na podobnym poziomie co rok wcześniej. Na pewno będzie rosła sprzedaż tuszów do
urządzeń biznesowych.
Według resellerów materiały oryginalne zwykle zamawiają
większe przedsiębiorstwa, gdzie wewnętrzne przepisy nie dopuszczają do użytku
tonerów czy tuszów innych niż OEM. Oryginały są częściej zamawiane do maszyn
nowych i droższych, a rzadziej do modeli najtańszych oraz tych, które są
na rynku dwa, trzy lata. Tak jak wspomniano,
oryginały są również najczęściej wymagane w przetargach, aczkolwiek
w tym wypadku – jak to na rynku zamówień publicznych – trzeba
z reguły mocno zejść z ceny, aby liczyć na wybór oferty. Od jednego
ze sprzedawców słyszeliśmy, że nawet gdy ustalał ceny na poziomie kosztów,
wygrywał ktoś inny. Na oryginalnych materiałach można osiągnąć wysokie marże
– w ujęciu procentowym szacowano je na 5–15 proc., choć
w ujęciu kwotowym mogą być wyższe niż na innych produktach.
Dostawcy zauważają, że
firmy OEM nasilają kampanie prawne przeciwko producentom zamienników,
zarzucając im naruszenie patentów. Najbardziej aktywne na tym polu jest HP,
które zawarło już kilkadziesiąt ugód z dostawcami zamienników.
W ramach porozumienia dostawcy materiałów alternatywnych, co do których
zastrzeżenia zgłosiło HP, wycofali je z oferty. Trwa spór HP z Black
Pointem, który stoi na stanowisku, że nie narusza patentów amerykańskiego
koncernu. Polska firma poinformowała w sprawozdaniu finansowycm
o zobowiązaniu warunkowym w wysokości 0,86 mln zł
z tytułu pozwu sadowego złożonego przez HP. „Pozew jest bezzasadny,
gdyż od 2012 r. do chwili obecnej spółka nie wytwarza, nie używa, nie
oferuje i nie wprowadza do obrotu ani nie importuje żadnych produktów
objętych treścią żądania powoda” – brzmi oficjalne stanowisko Black Pointa
w tej sprawie.
HP daje do zrozumienia,
że producenci, którzy w opinii tej korporacji naruszają patenty, muszą
liczyć się z konsekwencjami.
– W II połowie 2015 r. HP będzie nadal bardzo
aktywne w działaniach związanych z ochroną własności intelektualnej –
zapowiada Grzegorz Konik z HP.
Ostatnio na polu ochrony praw patentowych uaktywnił się
Canon, który skoncentrował się na produktach refabrykowanych (ich dostawcy
powołują się na prawo do naprawy, które ma ich zdaniem dopuszczać przeróbki
materiałów).
Co te działania oznaczają
dla resellerów? Trzeba się liczyć z tym, że któryś z koncernów weźmie
na celownik dostawcę materiałów alternatywnych albo refabrykowanych. Gdyby
w efekcie ugody lub wyroku sądu zostało stwierdzone naruszenie prawa np.
przez alternatywnego dostawcę, w najlepszym wypadku zarówno reseller, jak
i klient musieliby wycofać ze sprzedaży albo użytku zakwestionowane
produkty. W gorszym przypadku producent mógłby żądać odszkodowania także
od resellera. Trzeba też wziąć pod uwagę, że w przypadku firm, które nie
dogadały się z producentami OEM, może upłynąć sporo czasu od zgłoszenia
zastrzeżeń przez producenta drukarek do ewentualnego rozstrzygnięcia sporu na
niekorzyść dostawcy alternatywnego.
Jak zapewnia przedstawiciel Black Pointa, fakt, że producent
nie uległ presji HP, świadczy o tym, że po pierwsze dba on o interesy
swoich klientów, a po drugie jest pewien swoich racji.
– Każdy nasz produkt jest badany pod względem zgodności
z prawem – twierdzi Marcin Kubacki, wiceprezes Black Pointa.
Warto także zauważyć, że
operowanie na rynku alternatywnym może być dla resellerów coraz trudniejsze, na
co wskazują inne działania koncernów OEM. Starają się one bowiem utrudnić
przygotowanie zamienników do swoich urządzeń. W efekcie dostawca
zamienników może przygotować swój produkt dopiero wtedy, gdy w sprzedaży
są już oryginalne materiały (co oznacza 2–3 miesiące opóźnienia).
– W kolejnych latach na rynek będzie miała ogromny
wpływ polityka producentów drukarek – przyznaje Rafał Ornowski.
Nie tylko analitycy oceniają, że sprzedaż na rynku
materiałów eksploatacyjnych będzie się zmniejszać. Podobnie przewidują
dostawcy, przy czym obie grupy zgadzają się, że skala spadków nie będzie duża
(biorąc pod uwagę ilość i wartość sprzedanych materiałów). Fachowcy
działający na rynku oceniają, że niewielki, kilkucyfrowy spadek sprzedaży
w skali roku jest najbardziej prawdopodobny, ponieważ zmniejsza się liczba
urządzeń drukujących w firmach i urzędach. Coraz więcej
przedsiębiorstw pojedyncze maszyny zastępuje sieciowymi, wprowadzając limity drukowania
dla pracowników, co ogranicza zużycie materiałów. Ponadto użytkownicy,
zwłaszcza młodsze pokolenie, są już przyzwyczajeni do pracy na ekranie,
a nie z papierowymi dokumentami, więc zapewne będą ich potrzebować
coraz rzadziej.
Artykuł Materiały eksploatacyjne: usługi zamiast pudełek pochodzi z serwisu CRN.
]]>