Nieraz zajmowałem się
w radiowej „Cyber Trójce” grami, e-sportem i mistrzostwami, które
Intel zorganizował w Polsce trzeci rok z rzędu. I chciałem
zobaczyć to wszystko na własne oczy. Zaznaczę, że mam do technologii
i gier stosunek dwojaki. Fascynują mnie, przyglądam im się hobbystycznie
i zawodowo od mniej więcej początku lat 90. Z drugiej strony
niepokojący wydaje mi się człowiek nadmiernie skupiony na elektronicznych
urządzeniach i rzeczywistości, którą te maszyny generują. Podobnie mam
z grami. Bardzo ciekawi mnie zjawisko gry jako konstrukt społeczny,
rozrywkowy, nawet trochę filozoficzny. Lubię te komputerowe, choć gram
w nie rzadko. Stwarzanie świata w grze komputerowej jest równie
interesujące jak budowa świata literackiego. Ale znowu – do człowieka
głęboko zanurzonego w realia rozgrywki w komputerze podchodzę
z rezerwą.
Z takim właśnie
nastawieniem wchodziłem do katowickiego Spodka. Piszę o tym, żeby
zaznaczyć, że do e-sportu jestem odrobinę uprzedzony, ale łączę to
z zaciekawieniem laika-amatora. I po kilku godzinach wychodziłem
stamtąd z podobnymi, tylko pogłębionymi odczuciami. E-sport na Intel
Extreme Masters robi niezwykłe wrażenie. Sprawia to sam rozmach zawodów, aura
święta, traktowanie graczy jak wielkich gwiazd, duże zainteresowanie mediów,
dziesiątki tysięcy widzów i towarzysząca całości mnogość technologicznych
pokazów, budzących skojarzenia z targami motoryzacyjnymi. A dodatkowo
są tu barwni i frapujący cosplayerzy (choć należałoby raczej powiedzieć: cosplayerki,
bo wśród osób przebranych za postaci z gier widziałem chyba tylko same
kobiety).
Równocześnie miałem tam poczucie silnego oderwania od
realnego świata, trochę chyba zagubienia, pustki i jakiegoś rodzaju
smutku. To trudne do jasnego wytłumaczenia i może wynika z faktu, że
jestem jednak kimś z zewnątrz, spoza tego środowiska. Widziałem, że gracze
i widzowie są wręcz pochłonięci swoim zajęciem. Zadałem sobie pytanie: czy
w tym chodzi o coś poza czystą rozrywką? Czy za e-sportem stoi jakaś
bardziej uniwersalna wartość? Coś, co tej niszy nadałoby sens wykraczający poza
czerpanie krótkotrwałej przyjemności? Czy gry komputerowe – fascynujące,
emocjonujące, efektowne – powodują, że „po” jesteśmy lepsi, szczęśliwsi
albo mądrzejsi niż „przed”? Czy mamy poczucie, że dobrze wykorzystaliśmy czas?
To są pytania, które zadaję sobie w odniesieniu do wielu doświadczeń
z rzeczywistością komputerową, nie chodzi wyłącznie o gry. Boję się,
że elektroniczne urządzenia, telewizja, portale społecznościowe, gry
– w nadmiarze – dają nam tylko krótkotrwałe i złudne
poczucie satysfakcji, po której może nie zostaje nic cennego i istotnego.
Nawet jeśli wracamy do domu z głową pełną ekscytujących wspomnień.
Autor jest
dziennikarzem Programu 3 Polskiego Radia (m.in. prowadzi audycję „Cyber Trójka”
oraz „Puls Trójki”).