Artykuł Platinet: premierowe tablety z Windows 8.1 pochodzi z serwisu CRN.
]]>W 10-calowym tablecie pojemność baterii wynosi 6000 mAh, a w 8-calowym – 4000 mAh. Waga Siriusa i Heliosa to odpowiednio 1,31 kg i 369 g.
Sugerowane ceny detaliczne brutto: Sirius – 899 zł, Helios – 499 zł.
Artykuł Platinet: premierowe tablety z Windows 8.1 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Jedna gaśnie, druga się zapala pochodzi z serwisu CRN.
]]>Na stronie www.bestcom.eu można się było doszukać powiązań z nieistniejącym ZNAKIEM. Między innymi w regulaminie znalazły się odnośniki do tej spółki, jakby informacje ze strony poznańskiego resellera zostały żywcem przeniesione na witrynę Bestcom.eu (notabene nazwę wybrano zapewne nieprzypadkowo, ma przywodzić na myśl dawną sieć sklepów i firmę Bestcom). Piotr Doliński jednak utrzymuje, że nie ma nic wspólnego z nowo powstałym sklepem Bestcom.eu.
– Bestcom.eu nie jest żadną reaktywacją ZNAKU – twierdzi Piotr Doliński. – Mój brat otworzył mały sklep komputerowy, i to wszystko. Wcześniej zetknąłem się z innymi plotkami, np. że to firma Inwazja PC jest reaktywacją ZNAKU. Bankructwo ZNAKU nie oznacza, że mój brat nie może prowadzić działalności, był tylko pracownikiem mojej spółki, tak jak pozostałych 70 osób. Sprawy ZNAKU to moje sprawy, a sprawy Bestcomu.eu to sprawy mojego brata. Nawet nie jestem zatrudniony w tej firmie.
Sąd ogłosił bankructwo ZNAKU w maju 2009 r. Wyznaczono syndyka masy upadłościowej i wezwano wierzycieli do zgłaszania należności. W marcu 2009 r. „strata ZNAKU wynosiła 2,4 mln zł i przewyższała wartość kapitału zapasowego i rezerwowego oraz połowę kapitału zakładowego” – napisał zarząd we wniosku o upadłość z likwidacją majątku. Należności i roszczenia spółki sięgały 170 tys. zł. Poza tym nie miała żadnych wolnych środków finansowych. Majątek ZNAKU wyceniono we wniosku na blisko 5,2 mln zł. Natomiast jego długi wynosiły 8,3 mln zł. Na tę kwotę składały się niewypłacone wynagrodzenia pracowników (ponad 280 tys. zł), długi wobec dostawców (4,2 mln zł), niespłacone: kredyt bankowy (ponad 800 tys. zł) i kredyty hipoteczne (1,05 mln zł i 620 tys. franków szwajcarskich), których zabezpieczeniem była nieruchomość na Wysogotowie. Niektóre zobowiązania były przeterminowane o 3 miesiące. Z tych powodów zarząd ZNAKU wniósł o upadłość.
Największe długi ZNAK miał wobec dystrybutorów. Na szczycie ich listy znajdują się najbardziej liczące się hurtownie (w tym Pronox, któremu poznańska firma była winna – jak wynika z listy wierzycieli dołączonej do wniosku o upadłość – ponad 300 tys. zł). Dzisiaj dystrybutorzy mówią, że odzyskali swoje należności od ubezpieczycieli (transakcje ze ZNAKIEM były ubezpieczane). Więcej, wbrew plotkom o odrodzeniu się ZNAKU nie wierzą w możliwość wskrzeszenia tej firmy.
Wkrótce po zakończeniu działalności ZNAKU przedsiębiorstwo Sprzętkom (sklepy Inwazja PC) postanowiło wykorzystać ten fakt i ogłosiło, że zajmie się serwisem sprzętu kupionego w tej spółce. W ślad za tą informacją poszła plotka, że Sprzętkom przejmuje nie tylko klientów, ale siedzibę bankruta. W rzeczywistości jednak przy ul. Kaliskiej w Poznaniu, gdzie dawniej był salon ZNAKU, zorganizowano punkt odbioru reklamowanego sprzętu.
Jeden z największych ubezpieczycieli transakcji na rynku IT
– Euler Hermes, ocenia, że w połowie 2009 r. przestały się
pogłębiać kłopoty przedsiębiorców z regulowaniem długów.
Tym samym zmniejsza się prawdopodobieństwo kolejnych
bankructw. Z danych ubezpieczyciela wynika, że w maju płatności
regulowano z większymi opóźnieniami niż wcześniej,
ale sytuacja ustabilizowała się w czerwcu (patrz wykresy
na str. 22). Średnie opóźnienia pozostały na tym samym
poziomie lub nieznacznie się skróciły. Według przedstawicieli
Euler Hermesa stabilizacja może wynikać nie tyle z poprawy
sytuacji gospodarczej, ile z faktu, że wierzyciele wydłużyli
kontrahentom terminy płatności, mając na względzie istniejące
warunki ekonomiczne.
Przekazanie serwisu konkurentowi, który może pozyskać w ten sposób nowych klientów, miało miejsce również w przypadku Siriusa (jego strona nie działa od lipca 2009 r., ale orzeczenia o ban-kructwie nadal nie ma). Nowy zarząd, powołany na początku 2009 r., zapewniał, że dąży do przywrócenia Siriusa do gry rynkowej. Sklep jednak nie został reaktywowany, ale na jego stronie można znaleźć informację, że serwisem produktów w nim kupionych zajmują się Nowe Kolory (www.nowekolory.pl). To spółka utworzona przez byłych pracowników Siriusa. Postanowili, że zajmą się serwisem produktów sprzedanych przez Siriusa, by
zadbać o dobry wizerunek własnego przedsiębiorstwa. Podkreślają jednak, że z dawną firmą nie mają już nic wspólnego.
– Nowe Kolory to spółka stworzona przez byłych pracowników Siriusa – tłumaczy Wojciech Pawelec, obecnie członek zarządu Nowych Kolorów, niegdyś dyrektor handlowy Siriusa. – Zobowiązaliśmy się wziąć na siebie serwis sprzętu sprzedanego przez Siriusa. Niektóre osoby wcześniej pracujące w tej firmie są nadal rozpoznawane przez klientów. Nie chcemy, by mieli wrażenie, że po zakończeniu działalności jednego przedsiębiorstwa otwarto drugie, nie zważając na kłopoty, jakie mogą mieć z serwisem klienci upadłego sklepu.
W drugiej połowie lipca 2009 r. ogłoszono bankructwo krakowskiego Apolla (miał oddział we Wrocławiu). W miejsce starej firmy powstała nowa – Crann. Jej przedstawiciele zapewniają, że nie ma nic wspólnego z dawnym współwłaścicielem Apolla, Krzysztofem W. Od jego aresztowania ponad rok temu zaczęły się kłopoty krakowskiej firmy. Chodziło o przywłaszczenie środków unijnych przeznaczonych na szkolenia. W grę wchodziło 400 tys. zł. Krzysztof W. miał pobierać haracz od specjalistów prowadzących kursy związane z oprogramowaniem (30 proc. wynagrodzenia każdego z nich). Krzysztof W. szybko został zwolniony z aresztu po wpłaceniu kaucji. Akt oskarżenia w jego sprawie wpłynął do krakowskiego Sądu Okręgowego dopiero w listopadzie 2008 r.
Krzysztof W., współwłaściciel krakowskiego Apollo, nie chciał
udzielić CRN Polska wyjaśnień w sprawie bankructwa spółki.
Stwierdził, że jest na to za wcześnie, bo wciąż trwa postępowanie
sądowe – dotyczące zarówno jego osoby, jak i spółki.
Jego zdaniem wszelkie wyjaśnienia dotyczące krakowskiego
Apollo byłyby w tej chwili „czystą spekulacją i najprawdopodobniej
zamieniłyby się w pomówienia, które spowodowałyby
kolejną tragedię jaka mnie spotkała” – jak napisał w odpowiedzi
na list CRN Polska. „Myślę że trzeba poczekać na wyroki
sądów, by móc przedstawić fakty, a nie samą ich interpretację,
co do tej pory miało miejsce i doprowadziło mnie i moich
najbliższych do niewyobrażalnego cierpienia”.
Od chwili wyjścia na jaw sprawy przywłaszczenia środków unijnych firma Apollo nie mogła wrócić do dawnego toku działalności. Straciła wiarygodność w oczach ubezpieczycieli.
Dystrybutorzy zapewniali, że życzą jej jak najlepiej, ale woleli sprzedawać towar za gotówkę niż na kredyt. Ciągłość działalności starali się zapewnić Dariusz Słuszniak i Rafał Dębosz, członkowie zarządu. Przekonywali, że problemy współwłaściciela Apolla nie są problemami firmy, której kondycja finansowa ich zdaniem była całkiem niezła. Jednak CBA dopatrzyło się podczas śledztwa braku 2,3 mln zł z 3,6 mln zł aktywów przedsiębiorstwa. Przyszłość Apolla wisiała więc na włosku już od zeszłego roku. Druga fala plotek na temat kłopotów firmy przyszła na początku 2009 r. Jednak jej przedstawiciele utrzymywali, że wszystko jest w porządku i spółka nie zamierza kończyć działalności.
Pół roku później okazało się, że robiono dobrą minę do złej gry. Należy jednak podkreślić, że nic się nie zmieniło w przypadku sklepów działających pod szyldem Apollo w Rzeszowie, Przemyślu, Tarnowie, Bielsku-Białej i Radomsku. Należą one do oddzielnej spółki z siedzibą w Rzeszowie, która ma przejąć serwis towarów sprzedanych przez Apolla z Krakowa. Na razie jednak nie ustalono zasad.
Jak dowiedzieliśmy się od Macieja Kołtona, który w spółce
Crann zajmuje się „rozwojem nowego działu obejmującego
sprzedaż i usługi z zakresu IT”, firma Crann ma innego właściciela
niż Apollo w Krakowie. Na stronie www.crann.pl nie znajdziemy
jeszcze informacji o działalności tej spółki – witryna jest
„na etapie tworzenia”. Maciej Kołton wyjaśnił, że dział IT firmy
Crann mieści się „obok dwóch innych przedsiębiorstw, w części
lokalu, który kiedyś wynajmowała spółka Apollo”.
„Tak, jak inne firmy zawarliśmy umowę z właścicielem lokalu
i działamy pod nazwą i adresem: Sklep Komputerowy Crann
Sp. z o.o., ul. Budryka 4” – napisał Maciej Kołton. „Chciałbym
wyjaśnić, że mamy nieco inny profil niż Apollo i nie można
powiedzieć, że prowadzimy działalność w jego miejsce. Jako
firma nie mająca nic wspólnego z tą spółką nie możemy też
świadczyć byłym klientom Apollo w Krakowie usług gwarancyjnych.
Możemy jedynie pomóc, podając adresy serwisów
producenckich, lub dokonać odpłatnej naprawy”.
Artykuł Jedna gaśnie, druga się zapala pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Sirius ma inwestora pochodzi z serwisu CRN.
]]>Obecny zarząd Siriusa.pl twierdzi, że robi wszystko, by wyprowadzić firmę na prostą.
– Prosimy klientów sklepu Sirius.pl o cierpliwość – mówi Anna Solarska, prezes zarządu spółki. – Zdajemy sobie sprawę, że są klienci, którzy wpłacili pieniądze za zamówiony towar, ale go nie dostali. Wiemy, że są zaległe reklamacje do załatwienia. Chcemy się ze wszystkimi rozliczyć.
Informacja na temat restrukturyzacji znajduje się na witrynie Siriusa.pl. Podano tam adresy elektroniczne, pod którymi użytkownicy mogą się kontaktować z kierownictwem spółki w sprawie serwisu gwarancyjnego, a także sprzętu niedostarczonego w wyniku perturbacji związanych ze zmianą właściciela.
Co skłoniło poprzednich właścicieli do złożenia wniosku o likwidację? Nowy zarząd nie chce komentować tej kwestii.
– Zapoznajemy się dopiero z dokumentami finansowymi firmy i przygotowujemy bilans otwarcia, żeby wiedzieć, od czego zaczynamy – tłumaczy Anna Solarska. – Na pewno złożyło się na to kilka przyczyn.
Przypomnijmy, że w styczniu członkami zarządu i udziałowcami według Krajowego Rejestru Sądowego byli: Kazimierz Skudlarski, Tomasz Zabojszcz i Dariusz Korzeniowski. 26 stycznia, na dwa dni przed złożeniem wniosku o likwidację, Kazimierz Skudlarski informował, że spółka nie zbankrutowała, ale przechodzi „głęboką restrukturyzację kosztową i kapitałową”. Jego zdaniem mimo wszystko sklep „na bieżąco rozliczał się z klientami”.
Kupujący w Sirius.pl już od końca 2008 r. dzielili się negatywnymi spostrzeżeniami na temat jego działalności. Wreszcie, w końcu stycznia 2009, gruchnęła wieść, że Sirius.pl znajduje się w likwidacji. Pisaliśmy na ten temat w materiale „Gwiazda przygasła” (patrz CRN Polska nr 4/2009, str. 20). Od jesieni 2008 r. z rynku e-handlu znikło kilka sklepów (np. Hoopla.pl,
Vivid.pl, Ulubiony.pl). Według przedsiębiorców specjalizujących się w sprzedaży internetowej przyczyną utraty płynności finansowej mogły być niskie marże stosowane przez te firmy. W połączeniu z niekorzystnymi warunkami gospodarczymi doprowadziła ona sklepy internetowe do bankructwa.
Przedsiębiorcy podkreślają, że w prowadzeniu sklepu internetowego bardzo ważna jest dyscyplina zarządzania środkami pieniężnymi.
– Pieniądze od klientów otrzymuje się stosunkowo szybko, jeszcze przed upływem terminu płatności dostawcom – tłumaczy Michal Pawlik, właściciel Morele.net. – W przypadku ciągłego wzrostu obrotów może powstać wrażenie nadpłynności finansowej i pokusa wykorzystania środków na inwestycje lub, co gorsza, wprowadzenia obniżek cen z nadzieją na dalsze zwiększanie obrotów.
Nie wiadomo, jaki scenariusz poprzedził złożenie wniosku o likwidację Siriusa.pl. Na pewno jednak sytuacja gospodarcza nie pomogła firmie. Gdy Sirius.pl popadł w kłopoty, na rynku zaczęły się spekulacje na temat dalszego losu sklepu. Mówiono, że marka jest zbyt znana (firma funkcjonuje od 1998 r.), by ktoś nie próbował jej kupić. Pojawiły się też plotki, że sklep przejęła firma Commotel, która pod tym samym adresem, pod którym jeszcze kilka miesięcy wcześniej działał wadowicki oddział Siriusa, uruchomiła swój sklep internetowy (www.stradus.pl). Właściciele Commotela twierdzą jednak, że nie mają nic wspólnego z przejęciem Siriusa.
Artykuł Sirius ma inwestora pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Gwiazda przygasła pochodzi z serwisu CRN.
]]>Z sektora handlu elektronicznego docierają niepokojące sygnały. Od jesieni 2008 r. w kłopoty finansowe popadły sklepy: Hoopla.pl, Vivid.pl, Ulubiony.pl
i Speedlinerc.pl. Sirius.pl nie ogłosił bankructwa, wiadomo jednak, że nie działa.
„Sklep internetowy Sirius.pl znajduje się w okresie głębokiej restrukturyzacji kosztowej oraz kapitałowej” – wyjaśnił CRN Polska pocztą elektroniczną Kazimierz Skudlarski, członek zarządu przedsiębiorstwa. – „W związku z głębokimi przekształceniami w spółce zarząd nie komentuje żadnych bieżących internetowych ani prasowych doniesień. Po zakończeniu wewnętrznych procesów chętnie odpowiemy na wszelkie związane z nimi pytania”. Podkreślił, że firma na bieżąco rozlicza się z klientami.
Nie wiadomo, jaki był dokładnie przebieg zdarzeń, w wyniku którego Sirius.pl wpadł w tarapaty. Z rozmów z resellerami wynika, że sklepy online, które utraciły płynność finansową, są – mówiąc w dużym uproszczeniu – ofiarami własnej krótkowzroczności i recesji, która przyszła zza oceanu. Zdaniem konkurentów w ciężkich czasach przed bankructwem może chronić jedynie dobra strategia zarządzania. Podstawowym grzechem, który podobno prowadzi do bankructwa, jest sprzedaż z niską marżą.
– Nie da się utrzymać firmy, zarabiając 20 złotych na produktach wartych kilka tysięcy – zwraca uwagę Bartek Rybarczyk, właściciel MTS Notebook.
– Tymczasem jest wielu sprzedawców, którzy psują rynek, stosując marżę w wysokości 0,2 proc. wartości towaru, i żyją z bonusów od dostawców.
Niska zyskowność działalności nie była problemem w okresie boomu sprzedaży internetowej – uważają resellerzy. Gdy jednak widmo kryzysu nabiera realniejszych kształtów, może stać się początkiem spirali kłopotów.
– Firmy ubezpieczeniowe zdecydowały, że ubezpieczanie transakcji sklepów online jest zbyt ryzykowne – wyjaśnia Tomasz Bator, wiceprezes Agito.pl. – Wolą wspierać sprzedaż tradycyjną. Większość sklepów internetowych nie ma przecież rozbudowanego zaplecza w postaci magazynów, powierzchni sklepowej, słowem majątku, który mógłby gwarantować odzyskanie wierzytelności.
Ubezpieczyciele uważają, że ich zadaniem jest nie tylko chronienie własnych interesów, ale również zapobieganie powstawaniu zatorów płatniczych (mówiła o tym Hanna Kobus, szef Departamentu Oceny Ryzyka Atradiusa, w wywiadzie opublikowanym w CRN Polska nr 1/2009). W ocenie ubezpieczycieli obcięcie linii kredytowych nie jest decyzją bezpodstawną i powinno być traktowane przez rynek wręcz jako informacja na temat kondycji finansowej danej firmy.
Sklep powstał w Wadowicach w 1998 r. i specjalizował się
w sprzedaży sprzętu komputerowego. Kilka lat temu rozszerzył
ofertę o sprzęt fotograficzny. W ostatnich miesiącach zaś dodał
do niej artykuły AGD. Zamówione produkty można było odbierać
w sześciu lokalnych punktach. Kilka miesięcy temu zorganizowano
magazyn wysyłkowy przy ul. Weneckiej w Warszawie.
Jednocześnie zamknięto oddział w Wadowicach (maj 2008 r.).
Ograniczenia przyznawania kredytów dla sklepów oznaczają jedno – brak środków na zakup towaru. Tu zaczyna się równia pochyła. Staczanie się po niej może przyspieszyć kilka czynników. Przede wszystkim – wahania kursu dolara. Trudno przewidzieć, po jakim kursie sprzedawcy przyjdzie zapłacić za towar. Jeśli po niższym, niż obowiązujący w dniu zamówienia, zyskuje. Jeśli jednak po wyższym, otrzymuje kolejny cios. A od miesięcy cena dolara zwyżkuje, co wpływa na wzrost cen produktów.
– Widać to bardzo wyraźnie w przypadku notebooków, które kosztują 20 – 30 proc. więcej niż kilka miesięcy temu – zwraca uwagę Bartek Rybarczyk z MTS Notebook. – Dlatego dobrze byłoby, gdyby Polska przyjęła euro. Nie bylibyśmy wtedy narażeni na wahania kursów walut.
Ceny produktów wzrosły, a popyt na nie – wręcz przeciwnie.
– W tym roku początek stycznia jest mało optymistyczny – nie ukrywa Tomasz Bator. – Kiedyś w handlu konsumenckim styczeń to był mocny miesiąc. Klienci szukali po świętach przecen i promocji.
– Sprzedaż w styczniu 2009 r. jest o połowę słabsza niż w tym samym okresie w latach poprzednich – przyznaje Bartek Rybarczyk. – Wcześniej w handlu internetowym był to dobry miesiąc, a u nas – nawet lepszy niż grudzień.
Tylko Michał Pawlik, współwłaściciel Morele.net, utrzymuje, że nie jest tak źle.
– Trudno mówić o znaczącym wzroście sprzedaży, ale nie widzę też spadku popytu – mówi.
Na osłabienie pędu do zakupów wpłynęło, jak twierdzą resellerzy, zakręcenie kurka z kredytami. Gdy sytuacja gospodarcza przedstawiała się kwitnąco, banki rozpatrywały pozytywnie prawie wszystkie wnioski kupujących, obecnie – prawie wszystkie odrzucają. Tak wynika z informacji sprzedawców i dystrybutorów.
Wygląda na to, że bieżący rok przyniesie spore przetasowania
na rodzimym e-rynku. Nadszedł czas na
zweryfikowanie nierentownych modeli biznesowych,
przesyconych branż etc. Ostatnie miesiące pokazały
dobitnie, że zdobycie względnie bezpiecznej pozycji
nie gwarantuje sukcesu. Świadczy o tym nie tylko
przykład Siriusa, ale także Hoopla.pl, Ulubiony.pl czy Vivid.pl. Rynek
zaczyna bezwzględnie „oczyszczać się” z firm, które sobie nie radzą
ze względu na niską rentowność, brak zaplecza magazynowego, oferowanie
zbyt szerokiej gamy produktów, błędy w zarządzaniu i wiele
innych przyczyn. Spadek globalnej koniunktury i wahania kursów
walut stanowią dodatkowe utrudnienia.
Nie wiemy, co się stanie z Siriusem. To bardzo znana marka, więc można
domniemywać, że ktoś wykupi do niej prawa. Jedno jest pewne
– rynek nie znosi próżni. Grupa dotychczasowych klientów Siriusa stanie
się niewątpliwie łakomym kąskiem dla innych przedsiębiorstw
z tego segmentu.
Firmy stosujące niską marżę po prostu zostały ściśnięte w imadle niekorzystnych czynników. Jak wobec tego zapobiec upadkowi? Zdaniem naszych rozmówców ratunkiem jest rozsądne zarządzanie. Co to znaczy?
– W handlu internetowym potrzebna jest dyscyplina w zarządzaniu przepływami środków pieniężnych – tłumaczy Michał Pawlik z Morele.net. – Pieniądze ze sprzedaży towaru otrzymuje się od klienta stosunkowo szybko, jeszcze przed terminem płatności należności dla dostawcy. W przypadku ciągłego wzrostu obrotu może powstać wrażenie nadpłynności finansowej i pokusa wykorzystania środków na inwestycje lub, co gorsza, obniżania cen z nadzieją na dalsze zwiększanie obrotów. Prowadzi to w dłuższej perspektywie do utraty płynności.
Sirius.pl jeszcze w marcu 2008 r. zamierzał wprowadzić akcje na rynek NewConnect i uzyskać od inwestorów 10 – 15 mln zł. Właściciele firmy (Kazimierz Skudlarski – 36 proc. udziału, Tomasz Zabojszcz i Dariusz Korzeniewski – po 32 proc.) opierali strategię rozwoju na dotychczasowym tempie wzrostu. W 2006 r. Sirius.pl miał 16 mln zł obrotu, w 2007 już 27 mln zł. Zakładano, że w 2008 r. obroty sięgną aż 70 mln zł, a w 2009 r. – aż nie chce się wierzyć – miały znów się podwoić do 140 mln zł.
Według Michała Pawlika taki wzrost może faktycznie spowodować, że traci się poczucie rzeczywistości. Jego zdaniem jednak należało zwrócić uwagę na rentowność, a nie na obrót.
– O ile straty można zatuszować w okresie prosperity, bo rekompensuje je wzrost obrotów w kolejnych miesiącach, o tyle w czasach gorszej koniunktury słabość takiej strategii odsłania się w całej okazałości – przekonuje.
Zdaniem przedsiębiorców w biznesie internetowym, jak w żadnym innym, trzeba dbać o rentowność.
– My wolimy sprzedać mniej, ale z godziwą marżą, która pozwoli nam pokryć koszty – zapewnia Bartek Rybarczyk
z MTS Notebook.
Oprócz tego należy się wystrzegać kupowania wyłącznie na kredyt kupiecki, bo może się on stać kamieniem, który pociągnie firmę w otchłań.
– Strategia zarządzania przedsiębiorstwem z nastawieniem na szybki obrót sama w sobie nie jest zła – argumentuje właściciel Morele.net. – Jeśli jednak wzrost otrzymuje się w wyniku zaniżania cen, to nikłe są szanse, że takie działanie zakończy się sukcesem. To jakby zaczynać bieg długodystansowy sprintem, którym do mety się nie dobiegnie.
Nawet jeśli firma jest dobrze zarządzana, nie da się w obecnych czasach uniknąć cięcia kosztów – przyznają przedsiębiorcy. Ich zdaniem w sklepie internetowym jednak łatwiej zredu-
kować koszty niż w tradycyjnym (nie ma na przykład czynszu za wynajem powierzchni).
Na początku lutego
2009 r. na stronie Siriusa
pojawił się komunikat,
z którego wynikało, że
wniosek o upadłość spółki
– wbrew wcześniejszym
zapewnieniom zarządu
– trafił do sądu 28 stycznia
2009 r. Pojawił się jednak
inwestor, który chce ratować
spółkę. Powołał on nowy
zarząd i wycofał, jak podano
w komunikacie, wniosek
o upadłość. Według plotek
spółkę Sirius.pl przejął
Commotel, który uruchomił
w grudniu 2008 r. sklep
internetowy pod adresem
www.stradus.pl. Firma mieści
się w tym samym miejscu,
w którym do niedawna
funkcjonował oddział Siriusa
w Wadowicach. Właściciele
Commotela jednak
stanowczo zaprzeczają,
jakoby mieli coś wspólnego
z Siriusem.
Czy będą kolejne bankructwa na rynku handlu internetowego? Nikt nie chce się na ten temat wypowiadać, by nie odegrać roli posłańca niosącego złe wiadomości. Sprzedawcy jednak uważają, że nie będzie źle, jeśli z rynku znikną firmy, które go psuły, stosując marże rzędu ułamka procenta. Przyznają, że trudno nie zauważyć, iż koniunktura się pogorszyła, ale o fali masowych bankructw internetowych sklepów nie chcą mówić. O tym, że sytuacja w elektronicznym handlu nie jest najgorsza, przekonani są także przedstawiciele porównywarek cenowych.
– Nie widzimy na razie powodów do obaw, większość współpracujących z nami sklepów ma się dobrze – twierdzi Anna Jasińska, specjalistka ds. marketingu w Ceneo.pl.
Natomiast zdaniem Moniki Janiszewskiej, przedstawicielki Skąpca.pl, w 2009 r. z rynku znikną firmy, które i tak nie miały racji bytu na dłuższą metę z powodu złego zarządzania.
Artykuł Gwiazda przygasła pochodzi z serwisu CRN.
]]>