Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Polscy pracownicy pilnie potrzebują szkoleń z zakresu ochrony cyfrowej, bo mają sporo ryzykownych nawyków, a firmy powinny tworzyć politykę bezpieczeństwa tak, aby w minimalnym stopniu wpływała ona na efektywność i czas pracy – twierdzą analitycy Cisco. Więcej niż 50 proc. polskich pracowników przyznaje, że omija firmowe zabezpieczenia przynajmniej raz w tygodniu. Co nie powinno dziwić, skoro 20 proc. twierdzi, że wykonywanie zadań w sposób bezpieczny jest skomplikowane, a około 10 proc. narzeka, że zabiera im cenny czas (według 40 proc. pytanych codziennie od 5 do 10 minut, a według 23 proc. do 15 minut). Pracownicy robią więc, co mogą, żeby ułatwić sobie życie: 10 proc. zawsze korzysta z tych samych haseł, zaś 28 proc. zapisuje je ręcznie. Tylko 22 proc. zdalnych pracowników wie o istnieniu w ich firmie systemów pojedynczego logowania, które pozwalają na bezpieczny dostęp do różnych platform i aplikacji. Z kolei około 50 proc. korzysta z VPN i uwierzytelniania wieloskładnikowego.
Choć w mediach zaczęły pojawiać się opinie o rychłym pęknięciu bańki na polskim rynku funduszy VC, jak na razie załamania nie widać. Przeciwnie, wartość inwestycji venture capital w Polsce w I kw. 2022 roku przekroczyła 1,1 mld zł. To najmocniejsze otwarcie roku w historii jest efektem 98 transakcji, w które zaangażowanych było 101 funduszy. Nawet odliczając megarundy – ponadstandardowe transakcje (outliers), wzrost w I kw. 2022 roku (599 mln zł) wobec I kw. 2021 roku (243 mln zł) jest ponad dwukrotny. W sumie wartość inwestycji w jeden kwartał wyniosła niemal tyle, ile w całym 2019 roku. W tym 43 proc. zainwestowanych środków w I kw. br. to kapitał publiczno-prywatny, a udział międzynarodowych funduszy wartościowo wyniósł 53 proc. Z kolei 86 z 98 transakcji bazowało na kapitale publiczno-prywatnym. Przy czym aż 85 przeprowadziły polskie zespoły. Największa transakcją w I kw. 2022 roku była runda zamknięta przez polsko-fiński ICEYE, który pozyskał ponad 560 mln zł.
Integratorzy powinni zapiąć pasy i przygotować się na lata wzrostu przychodów – twierdzą analitycy Grand View Research. Otóż obroty na rynku integracji systemów mają zwiększać się co roku średnio o 13,2 proc., osiągając wartość blisko 1 bln dol. (955,21 mld dol.) w 2030 r. Najważniejsze czynniki generujące popyt to zdaniem analityków rosnąca popularność chmury i wirtualizacji oraz potrzeba wdrażania tanich i energooszczędnych procesów produkcyjnych. Nowych możliwości można spodziewać się chociażby w takich obszarach, jak: CBS (Cloud Service Brokerage), BEMS (Building Energy Management Systems) i CPS (Cyber-Physical System). Coraz wyżej cenione będzie fachowe doradztwo, a już w 2021 roku udział konsultingu w rynku oszacowano na ponad 30 proc. Wzrost znaczenia doradztwa jest związany z wyzwaniami dotyczącymi złożoności infrastruktury IT. Analitycy oczekują, że segment IT i telekomunikacyjny odnotuje znaczny wzrost – przeciętnie o 15,6 proc., m.in. ze względu na rozwój infrastruktury 5G, co z kolei będzie wiązać się z intensywnym wykorzystaniem danych w sieciach. Źródło: Grand View Research
Według Oferteo.pl w 2021 roku 30 proc. respondentów budujących dom zdecydowało się na wdrożenie rozwiązań smart home. Co ciekawe, 65 proc. użytkowników było w pełni zadowolonych z zakupionych urządzeń, zaś 17 proc. przyznało, że spełniły ich oczekiwania tylko częściowo. Co istotne, większość ankietowanych (65 proc.) planuje w przyszłości rozbudować swój system smart home. Wśród nich 33 proc. chce zamontować inteligentne oświetlenie, 31 proc. zawory i zraszacze ogrodowe, a 28 proc. – alarmy i narzędzia do sterowania ogrzewaniem. Dla osób instalujących rozwiązania inteligentnego domu wyraźnie wzrosła potrzeba bezpieczeństwa. W 2021 roku było ono głównym powodem inwestycji dla 46 proc. respondentów. To o 10 pp. więcej niż w roku 2020. Z kolei 64 proc. pytanych twierdzi, że decydujące było ich zainteresowanie nowymi technologiami i tutaj wzrost wyniósł 14 pp. Zdecydowanie największy wpływ na decyzję o wdrożeniu nadal ma jednak potrzeba komfortu.
Sprzedaż urządzeń drukujących na polskim rynku spadła w I kw. 2022 roku o 30 proc. – wynika z danych Contextu. Jednak mimo tak głębokiego dołka, wartość tego segmentu rynku wzrosła o 2,3 proc. Dodatni wynik wyróżnia nasz kraj w Europie. Na 22 analizowane państwa tylko cztery (Polska, Szwecja, Łotwa i Litwa) osiągnęły wzrost wartości sprzedaży. Natomiast wolumeny spadły wszędzie, i to porządnie. W sumie Europie w I kw. 2022 roku sprzedano o 29 proc. mniej maszyn drukujących niż rok wcześniej, jednak w ujęciu wartościowym dołek był wyraźnie mniejszy, bo 10-procentowy. Ta różnica wynika z większego udziału w sprzedaży modeli ze środkowej i górnej półki, a ponadto wzrosły ceny sprzętu. Warto przy tym podkreślić, że w ocenie ekspertów rynek tanich urządzeń konsumenckich został nasycony. Spory dołek na wolumenach to także skutek niedostatecznej podaży drukarek w związku z niedoborem komponentów.
Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Laser dla każdego pochodzi z serwisu CRN.
]]>Ostatnio
jednak producenci sprzętu laserowego mają coraz więcej do powiedzenia. Skoro
atramentówki – tradycyjnie kojarzone z klientami indywidualnymi
– przypuściły atak na rynek biznesowy, tradycyjnie obecne w biznesie
„lasery” rozpoczęły ekspansję na rynek indywidualny, czego najlepszym
dowodem jest rosnąca sprzedaż tego typu sprzętu w dużych sieciach detalicznych.
Główne walory atramentówek, a więc niska cena sprzętu
i wydruku oraz szybkość pracy, to silne argumenty, na które producenci
urządzeń laserowych mogli odpowiedzieć tylko w jeden sposób. Otóż
uciążliwe, długie oczekiwanie na to, by drukarka laserowa rozpoczęła pracę, to
problem, który odchodzi do historii.
– Jak wykazują badania, w firmach z sektora MŚP
drukuje się więcej dokumentów o mniejszej objętości. Dlatego Canon
wprowadził funkcję Quick First Print, dzięki której urządzenie jest gotowe do
pracy niemal natychmiast po przyjęciu zlecenia, co oczywiście zwiększa również
wydajność – mówi Adam Weremijewicz, Product Business Developer Laser
Printers & MFP, Document Scanners w polskim oddziale Canona.
Również wysokie ceny sprzętu laserowego to już przeszłość.
Przykładowo z danych Arcusa wynika, że w segmencie drukarek
atramentowych najchętniej kupowane są urządzenia w przedziale cenowym
200–400 zł. Natomiast w przypadku MFP dominują rozwiązania kosztujące
400–600 zł.
– Oba segmenty zostały
opanowane przez sprzedaż detaliczną w sieci i w dużych marketach
z elektroniką – podkreśla
Łukasz Rumowski, dyrektor Działu Rozwoju Produktu w Arcusie, który jest
dystrybutorem marki Kyocera Mita w Polsce.
Jednocześnie sprzęt
laserowy zapewnia najniższe koszty druku, co jest skutkiem stałych ulepszeń
konstrukcyjnych. Na przykład Kyocera Mita w tym celu wyposażyła swój sprzęt
w trwały ceramiczny bęben, który według jej specjalistów znacznie obniża
koszty druku. Ich redukcja następuje też dzięki zastosowaniu coraz
wydajniejszych materiałów eksploatacyjnych. Można już kupić oryginalne tonery
w cenie poniżej 100 zł netto, które zapewniają wydruk nawet
6 tys. stron. W takim przypadku większość klientów, poza niskim
kosztem druku jednej strony, nie musi martwić się o częste wymiany
materiałów eksploatacyjnych, co też stanowi istotny argument sprzedażowy.
Należy
docenić wysiłki producentów mające na celu modernizację drukarek, bo wcale nie
jest o to łatwo.
– Technologia druku
laserowego jest bardzo dojrzała. Pierwsze urządzenia pojawiły się w 1974 roku i
nie można spodziewać się obecnie znaczących zmian w konstrukcji mechanizmu
drukującego – mówi Kamil
Majchrzak, Product Manager ICBG w polskim oddziale Xerox.
Dlatego jednym
z kluczowych sposobów przyciągnięcia klienta jest na pewno wydłużanie okresu
gwarancyjnego. W tym przypadku standardem staje się 3-letnia gwarancja,
ale niektórzy dostawcy „licytują” wyżej. I tak na przykład Xerox zachęca
kupujących do skorzystania z promocji „4 lata gwarancji”, obejmującej
modele drukarek i urządzeń wielofunkcyjnych formatu A4 Phaser 3320,
WorkCentre 3325, Phaser 6600 i WorkCentre 6605. Jednym z warunków
uzyskania takiej gwarancji jest dokonanie przeglądu gwarancyjnego po upływie
dwóch lat eksploatacji urządzenia.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że sprawdzenie urządzenia przez
serwis daje duże szanse, by w dobrej kondycji przetrwało kolejne dwa lata
bez konieczności dokonywania kosztowych napraw w okresie gwarancyjnym.
Dodatkowo producent oferuje tę usługę praktycznie bezpłatnie (koszt przeglądu
wynosi 1 zł).
W kategorii „długość gwarancji” najwyżej jednak
podniósł poprzeczkę Brother.
– W maju bieżącego
roku rozpoczęliśmy nową akcję wydłużenia okresu gwarancji na wybrane modele
kolorowych laserowych urządzeń wielofunkcyjnych i drukarek – informuje Piotr Baca. – Użytkownicy, którzy
zarejestrują urządzenia na naszej stronie w okresie od 1 maja do 30
czerwca 2015 r., otrzymają 5 lat gwarancji on-site.
Przedstawiciel Brothera zwraca uwagę, że gwarancja on-site
to bardzo ważne udogodnienie, zwłaszcza dla najmniejszych biur wyposażonych
tylko w jedno urządzenie drukujące.
Producenci najbardziej kuszą jednak klientów dodatkowymi
funkcjami sprzętu. Wydrukiem coraz częściej zarządza się z poziomu
smartfonu lub tabletu. Zdaniem specjalistów klienci indywidualni i SOHO
w coraz większym stopniu zwracają uwagę właśnie na kompatybilność
z urządzeniami mobilnymi. Rośnie również znaczenie dostępu do druku
z poziomu chmury. Obecnie niemal każde nowe urządzenie wyposażone jest
w kartę Wi-Fi
i umożliwia drukowanie ze sprzętu mobilnego oraz skanowanie
dokumentów na urządzenie przenośne lub do zasobów chmurowych.
Bardzo dużą wagę producenci przywiązują też do zagadnienia
zarządzania wydrukiem. Wprawdzie służące do tego oprogramowanie jest
powszechnie oferowane od lat, ale wydaje się, że na tym polu jest jeszcze
dużo do zrobienia.
– Większość firm nie
wie, ile wynoszą ich koszty związane z drukowaniem ani jak wykorzystywane
są drukarki. To bardzo utrudnia optymalizację środowiska drukowania
i znalezienie możliwości obniżenia kosztów – mówi Cezary Świderski, Solution Product
Manager, Konica Minolta Business Solutions, które oferuje system YSoft SafeQ do
zarządzania drukiem.
Z kolei
Brother dysponuje dwoma tego typu narzędziami: Brother Solutions Interface
(BSI), otwartym interfejsem, który umożliwia producentom oprogramowania
tworzenie zindywidualizowanych rozwiązań do zarządzania drukiem, oraz systemem
B-guard, zapewniającym administratorom kontrolę kosztów.
Na koniec warto dodać, że oferta laserowego sprzętu
drukującego wciąż rośnie, a dostawcy wprost prześcigają się
w nowościach. Przykładowo HP wprowadziło właśnie do oferty cały szereg
nowych urządzeń stworzonych w oparciu o najnowszą formułę tonera
JetIntelligence. Są w nich modele o wolumenie druku od 6 do 20 tys. stron miesięcznie.
W efekcie odpowiedź na pytanie: laser czy atrament, jest nieco łatwiejsza…
– Oferowanie klientom doskonałej jakości wydruku
w połączeniu z konkurencyjną polityką cenową możliwe jest jedynie
w przypadku druku laserowego. Przekonanie, że urządzenia atramentowe lepiej
sprawdzają się w małych i średnich środowiskach biznesowych,
a dopiero dużym firmom opłaca się inwestować w droższe urządzenia
laserowe o tańszej eksploatacji, jest błędne – podsumowuje Szymon
Trela, Product Manager CEE w Sharp Electronics Europe.
Artykuł Laser dla każdego pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Stawiamy na usługi dla MŚP pochodzi z serwisu CRN.
]]>Piotr
Baca …co nie przeszkadza nam
w stałym zwiększaniu sprzedaży. Wśród użytkowników rośnie świadomość, że
zakup taniej drukarki łączy się zwykle z dużymi kosztami eksploatacji.
Kolejna istotna różnica, o której warto wspomnieć, to zupełnie inne
spojrzenie na procesy drukowania. My nazywamy to optymalizacją lub zarządzaniem
drukiem, a sprowadza się to do oferowania kompleksowych rozwiązań. Dotyczą
one przygotowywania ofert, na które składają się usługi serwisowe, program do
kontroli druku, ale również audyt i pomoc w doborze sprzętu. Wynika
to m.in. z rozszerzenia oferty o sprzęt dla firm oraz oprogramowanie
do zarządzania drukiem. W najbliższych latach będziemy bardzo mocno
rozwijać segment usług, gdyż widzimy w nim spory potencjał. Pierwsze
efekty są już widoczne. W zeszłym roku odnotowaliśmy 19-proc. wzrost
obrotów w Polsce, co w kontekście sytuacji na rynku uznajemy za
rewelacyjny wynik. Przy czym pierwszy raz osiągnęliśmy pozycję lidera rynku
urządzeń wielofunkcyjnych monochromatycznych laserowych A4 za rok 2014.
CRN Jak wyglądają
proporcje między przychodami ze sprzedaży sprzętu i usług?
Piotr
Baca Jeszcze dwa lata temu prawie
nie świadczyliśmy usług, co wynikało po prostu z funkcjonalności sprzętu,
jaki mieliśmy w ofercie. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Mamy
produkty przeznaczone dla odbiorcy instytucjonalnego, a w tym
przypadku integralną częścią rozwiązania jest oprogramowanie do zarządzania
drukiem, bo jego koszt to bardzo istotna pozycja w działalności
biznesowej. Sprzęt z naszej oferty i usługi są obecnie ze sobą
powiązane, więc udział tych ostatnich w naszych przychodach rośnie
systematycznie.
Zakładamy, że do 2020 r. 40 proc. sprzedaży Brothera będą generowały
usługi związane z drukiem.
CRN Usługi to przede
wszystkim dobrze już znane oprogramowanie B-guard. Czy Brother zaproponuje coś
jeszcze?
Piotr Baca
Od kwietnia za pośrednictwem naszych partnerów zaczęliśmy oferować usługę ,
która ogranicza koszt druku, optymalizuje procesy w organizacji,
a – co najważniejsze – zwiększa jej produktywność. Specyfika
rozwiązania polega na tym, że dostarczamy materiały eksploatacyjne bezpośrednio
do klienta końcowego. Partner otrzymuje od nas ustaloną wcześniej marżę. To
ogranicza koszty logistyczne resellerów, jako że pełna kontrola wydruków jest
po naszej stronie. Partner ma oczywiście pełny wgląd w sytuację, służy do
tego specjalny portal, który cały czas udoskonalamy. To jest nasz program,
który obejmuje dostarczanie materiałów eksploatacyjnych i optymalizację
kosztów wydruku. Cel, jaki nam przyświeca, to automatyzacja poszczególnych
procesów, w tym np. powiadamianie o kończącym się tonerze
i zamówieniu. To oznacza, że będziemy ograniczać ingerencję w obsługę
sprzętu ze strony nie tylko resellera, ale też klienta końcowego.
CRN Czy takie usługi będą
przynosić wymierne profity?
Piotr
Baca Z punktu widzenia klienta końcowego zdecydowanie tak, gdyż
płaci za realną liczbę wydruków. Jeżeli dodamy do tego narzędzie do kontroli
i zarządzania procesami, to możemy ograniczyć liczbę wydruków nawet
o 30 proc.
CRN Czy rozwijanie
oprogramowania do zarządzania wydrukiem oznacza, że Brother będzie się skupiał
bardziej na świadczeniu usług niż sprzedaży sprzętu?
Piotr
Baca Absolutnie nie. Będziemy cały
czas wprowadzać nowe produkty, nie tylko z szeroko pojętego segmentu
drukarkowego. Natomiast usługi stanowią obszar, w którym będziemy mieli
największy wzrost przychodów w najbliższych latach.
CRN Jakich nowości produktowych należy się spodziewać
w bieżącym roku?
Piotr Baca W
trzecim kwartale wprowadzimy nowe rozwiązanie atramentowe, dość innowacyjne pod
względem całkowitego kosztu wydruku. Samo urządzenie będzie droższe, ale koszty
eksploatacji zostaną zredukowane w taki sposób, żeby zminimalizować
różnicę pomiędzy tuszem oryginalnym a zamiennikiem. To ogólna
charakterystyka, bo na razie nie mogę zdradzić więcej szczegółów. Jeśli chodzi
o segment laserówek dla biznesu, późną jesienią wprowadzimy urządzenia
o dużej wydajności i długiej żywotności, które również będą
charakteryzowały się znacznie niższym od obecnego kosztem wydruku. Rozszerzymy
też portfolio o skanery. O ile popyt na drukarki będzie
w najlepszym wypadku stały, o tyle w przypadku sprzętu skanującego
spodziewamy się dużych wzrostów z uwagi na przepisy dotyczące cyfrowej
archiwizacji dokumentów, powszechnie zwanej digitalizacją. W tej kwestii
ustawodawca narzucił pewne wymagania sektorowi publicznemu.
CRN Wracając do MPS…
Wprowadzenie tej usługi to nie tylko udogodnienie dla partnerów przekładające
się na redukcję kosztów logistycznych, ale też sprytny sposób na sprzedaż
oryginalnych materiałów eksploatacyjnych…
Piotr
Baca Jak najbardziej. Staramy się pracować w taki sposób, by
generować zapotrzebowanie na oryginalne materiały eksploatacyjne. Nie ukrywamy
tego, działając w interesie naszych partnerów i naszym własnym.
O ile, jak wspomniałem, klienci są coraz bardziej świadomi i zaczęli
odróżniać cenę urządzenia od ceny wydruku, o tyle odnoszę wrażenie, że nie
widzą różnicy między oryginalnym tuszem czy tonerem a zamiennikiem.
CRN Dziewiętnaście procent wzrostu w ciągu roku to
bardzo wysoko podniesiona poprzeczka. W jaki sposób firma chce uzyskać
dalszy progres na rynku, który przecież raczej będzie się zmniejszał?
Piotr Baca Rzeczywiście, nie należy liczyć na wzrosty. Jak
wspomniałem, upatrujemy źródeł wzrostu w sprzedaży usług
i oryginalnych materiałów eksploatacyjnych, a jeśli chodzi
o sprzęt, możemy jedynie dalej odbierać udziały konkurencji. Chcemy
osiągnąć taką pozycję, jaką ma Brother na rynkach zachodnich, gdzie marka jest
bardzo wysoko pozycjonowana. Nadal będziemy rozwijać segment sprzętu dla
odbiorców indywidualnych, gdzie już wypracowaliśmy sobie mocną pozycję. Staramy
się prowadzić politykę nastawioną na długofalowy efekt, a nie szybkie,
spektakularne zyski przy jednorazowej dużej sprzedaży jednego, taniego modelu.
W tym celu np. jedne modele staramy się kierować do sieci detalicznych,
a inne do resellerów, by nie kanibalizować sprzedaży. Nasi partnerzy to
doceniają, mają satysfakcjonującą marżę, stabilizację, czują się bezpiecznie.
Do tego rozwijamy szereg rozwiązań dla firm. Dziś oznacza to jeszcze
inwestycje, ale w przyszłości spodziewamy się profitów z takiej
polityki. Chcemy być postrzegani jako dostawca rozwiązań i usług
w zakresie druku, a nie tylko jako producent sprzętu.
CRN Zaczęliście od
sprzedaży klientom indywidualnym, potem nadszedł czas na małe i średnie
firmy. Co dalej?
Piotr Baca Gdy
budowaliśmy polskie przedstawicielstwo firmy, na hasło „Brother” reagowano
zazwyczaj pytaniem, czy chodzi o program telewizyjny. Potem nastąpił okres
naszego rozkwitu na polskim rynku faksów, po którym przyszła stagnacja. Teraz
nasza pozycja szybko się umacnia dzięki obecności w segmencie urządzeń
atramentowych oraz laserowych przeznaczonych nie tylko dla klientów
indywidualnych, ale również MŚP. Ostatnio rozszerzamy też portfolio
sprzętu ze szczególnym uwzględnieniem firm większych, które w głównej
mierze oczekują niskiego kosztu druku, a więc korzystnego parametru TCO.
Artykuł Stawiamy na usługi dla MŚP pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Sprzedaż urządzeń drukujących u resellerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Z tegorocznej ankiety wynika też, że w przypadku
sprzętu laserowego, głównym odbiorcą są korporacje, a rzadziej – niż
dwa lata temu – małe i średnie przedsiębiorstwa (36 proc. wobec
42 proc. w badaniu z 2013 r.).
Artykuł Sprzedaż urządzeń drukujących u resellerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Mniej, ale drożej pochodzi z serwisu CRN.
]]>
Skąd
wzięła się rynkowa anomalia 2013 roku? Można zaryzykować twierdzenie, że
dodatni wynik został nieco sztucznie wykreowany za sprawą drukarkowych promocji
organizowanych przez operatorów telekomunikacyjnych. Według nieoficjalnych
informacji CRN Polska w ten sposób (a więc jako prezenty dla osób
przedłużających umowy telekomunikacyjne) trafiło do klientów ok. 40 tys.
urządzeń atramentowych. W 2014 r. takich promocji już nie było…
Niestety, nie dysponujemy informacjami na temat wartości
polskiego rynku urządzeń drukujących, tak atramentowych, jak laserowych.
Producenci, jak zwykle, niechętnie dzielą się danymi dotyczącymi przychodów ze
sprzedaży. Jednak z ich wypowiedzi można wysnuć konkretne wnioski.
– W 2014 roku zrealizowaliśmy nasze plany
sprzedażowe, zwiększając udział w rynku w ujęciu wartościowym
o blisko 50 proc. – mówi Krzysztof Modrzewski, National Sales
Manager w polskim przedstawicielstwie Epsona. – Warto przy tym
podkreślić, że nie konkurujemy ceną.
Jednocześnie wiadomo, że sprzedaż atramentowych urządzeń
drukujących Epsona pod względem ilościowym była w 2014 r. mniejsza
niż rok wcześniej. Nie ma pewności, czy u wszystkich producentów da się
zauważyć podobną tendencję, czyli średni wzrost ceny sprzętu.
Najprawdopodobniej każdy dostawca ma w swoim portfolio modele, które kuszą
ceną, ale wydaje się, że ogólny trend jest taki, by skupiać się raczej na
redukcji kosztów wydruku niż ceny urządzenia, co – jak wiadomo – w parze
iść nie może.
Struktura krajowego rynku jest praktycznie niezmienna od
lat, tak pod względem listy obecności, jak i kolejności firm. Nieodmiennie
liderem jest HP. W zeszłym roku amerykańskiemu producentowi udało się
sprzedać – według różnych danych – od 280 do 310 tys. atramentówek.
To oznacza, że należy do niego nieco więcej niż połowa rynku. Warto dodać, że
ten bardzo dobry wynik został uzyskany dzięki udanemu czwartemu kwartałowi,
który został zamknięty liczbą niemal 100 tys. sprzedanych urządzeń.
Drugi pozostaje Canon,
który sprzedał najprawdopodobniej prawie 130 tys. urządzeń. To jedyny dostawca,
który odnotował wzrost względem poprzedniego roku (5 proc.) – wzrost
o tyle ważny, że pozwolił mu nieco oddalić się od Brothera. Sprzedaż
urządzeń tego ostatniego producenta właściwie nie zmieniła się w ciągu
dwóch ostatnich lat. Jednak utrzymanie poziomu sprzedaży w kontekście
globalnego jej spadku również można uznać za dobry wynik.
– W 2014 r.
zwiększyliśmy procentowy udział w rynku wielofunkcyjnych urządzeń
atramentowych – podkreśla Piotr
Baca, szef polskiego przedstawicielstwa japońskiej marki. –
W 2013 r. wynosił on 20 proc., a rok później
21,3 proc., co daje nam trzecią pozycję. Mamy największy w Polsce
udział w rynku wielofunkcyjnych urządzeń atramentowych formatu A3. Według
danych Infosource w 2014 r. wyniósł on aż 89 proc.
Trzeba też zaznaczyć, że Brother sam sobie podniósł
poprzeczkę, bo od kilku lat zauważalnie zwiększał udziały w polskim rynku.
Również ten producent może zaliczyć ostatni kwartał zeszłego roku do szczególnie
udanych, bo w tym okresie, przynajmniej chwilowo, wyprzedził Canona.
Drukarki są wdzięcznym przedmiotem handlu w sieciach
detalicznych oraz sklepach on-line – to oczywiste od wielu lat.
– Sprzedaż przez sieci
detaliczne oraz sklepy on-line dominują zwłaszcza w przypadku klientów
indywidualnych – mówi Michał
Lewiński, Deputy Purchasing Director AB. – Klienci biznesowi bardziej
skłaniają się ku zakupom u wyspecjalizowanych resellerów. Jednak nasze
doświadczenia i rozwój działu e-commerce pokazują, że i na rynku
klientów instytucjonalnych coraz więcej transakcji dokonywanych jest on-line.
Dla wyspecjalizowanego resellera nie ma nic gorszego niż
konkurencja cenowa ze strony sklepów on-line czy sieci detalicznych. Niektórzy
producenci zwracają uwagę na ten problem.
– Sprzedaż naszych produktów w większości odbywa się
przez kanał partnerski, ale oferujemy też urządzenia klasy konsumenckiej, np.
atramentowe modele z serii InkBenefit, które są sprzedawane
w retailu.W ofercie mamy także produkty, które są przeznaczone
wyłącznie dla kanału partnerskiego – mówi Piotr Baca.
Być może wskutek takiej
polityki resellerzy pytani o powody spadków popytu na sprzęt drukujący
wskazują bardziej na sytuację rynkową niż konkurencję ze strony detalistów.
Takie wnioski nasuwają się po analizie ankiet redakcji CRN. W najnowszej
ankiecie, jaką przeprowadziliśmy pod koniec maja, 44 proc. resellerów
zaznaczyło w pytaniu o powody spadków zakupy w detalu, podczas
gdy dwa lata temu w podobnym badaniu było to 53 proc.
Jedną z przyczyn
zmniejszonego popytu na urządzenia drukujące w 2014 r. był
prawdopodobnie wzrost cen. W Polsce było to zjawisko nieuniknione, za
sprawą znaczącego skoku wartości dolara. Amerykańska waluta jeszcze
w pierwszej połowie ubiegłego roku kosztowała 3 zł, zaś później
systematycznie drożała, osiągając poziom ponad 3,4 zł w grudniu.
W konsekwencji musiało to przynieść wzrost cen sprzętu (tych w naszej
walucie) i przyczynić się do odłożenia przez wielu klientów decyzji
o zakupie nowego urządzenia drukującego w oczekiwaniu na poprawę
kondycji złotówki. W 2015 r. niestety sytuacja wygląda jeszcze
gorzej. O ile od lipca do grudnia 2014 r. dolar drożał
systematycznie, lecz stosunkowo powoli, o tyle od stycznia bieżącego roku
wzrosty stały się wręcz gwałtowne. W marcu trzeba było zapłacić za dolara
już prawie 4 zł. Wprawdzie od marca do połowy maja odnotowano spadek do
3,5 zł, ale na koniec miesiąca cena znowu wzrosła do niemal 3,8 zł.
Chociaż niekorzystna sytuacja na rynku walut może powodować
wstrzymywanie się z decyzjami zakupowymi, to nie można ich odwlekać
w nieskończoność, bo czas życia atramentówki określa się na góra pięć lat.
– Wprawdzie urządzenie właściwie eksploatowane,
z wykorzystaniem oryginalnych materiałów eksploatacyjnych, może po 2–3
latach wyglądać jak nowe, ale po kilku miesiącach intensywnej pracy będzie
nadawać się do wymiany – tłumaczy Michał Wilkowski, IPS Country
Manager z polskiego przedstawicielstwa HP.
Producenci wierzą, że utrzymujący się od dwóch lat niski
poziom sprzedaży oznacza – z racji ograniczonej żywotności sprzętu
– zbliżającą się poprawę koniunktury. Podkreślają też, że urządzenia
drukujące nie starzeją się tylko mechanicznie. Najnowsze konstrukcje oferują
nowe funkcje i umożliwiają tańsze drukowanie, na co klienci zwracają coraz
większą uwagę (szerzej na ten temat, patrz artykuł na str. 40). Poza tym dla
drukarki nie ma alternatywy, to zakup niezbędny, niezależnie od tego, czy
klient drukuje 10 czy 10 tys. stron miesięcznie.
Artykuł Mniej, ale drożej pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Wzrosty wielofunkcyjnych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Tymczasem producenci
laserówek systematycznie poszerzają swoje oferty. W cenniku jednego
z największych krajowych dystrybutorów znajduje się aż cztery razy więcej
urządzeń drukujących laserowych niż atramentowych. Dokładnie takie same
proporcje znajdziemy na portalach porównujących ceny. Świadczy to
jednoznacznie, że nie należy oceniać kondycji rynku na podstawie samej tylko
sprzedaży w ujęciu ilościowym. Choć trudno zaprzeczyć, że laserówki są
kupowane coraz rzadziej i nie należy spodziewać się wzrostów, to jeszcze
niedawno mieliśmy z nimi do czynienia. O ile w segmencie atramentowym
sprzedaż systematycznie spadała od czasu ogólnoświatowego kryzysu, który zaczął
się w połowie 2008 r., o tyle w przypadku sprzętu laserowego
w latach 2011–2013 notowaliśmy systematyczne wzrosty. Spadek pojawił się
dopiero w zeszłym roku – podczas gdy w 2013 r. sprzedano
w Polsce ok. 500 tys. laserowych urządzeń drukujących, w roku 2014
jedynie 400 tys.
O ile w segmencie
drukującego sprzętu atramentowego mamy na rynku praktycznie cztery marki, to
w przypadku urządzeń laserowych jest ich ponad dwa razy więcej. Bardziej
skomplikowany okazuje się również podział, bo występują tu urządzenia jedno-
i wielofunkcyjne, zaś w każdej z tych grup istnieje jeszcze
podział na maszyny monochromatyczne i kolorowe. W przypadku drukarek
jednofunkcyjnych ten ostatni podział wydaje się sztuczny, gdyż zdecydowanie
dominują tu modele monochromatyczne. W zeszłym roku krajowy rynek wchłonął
ponad 190 tys. takich urządzeń, zaś kolorowych niewiele ponad 20 tys.
W drugiej grupie (urządzenia wielofunkcyjne) produkty monochromatyczne również
stanowią dominującą grupę – w zeszłym roku sprzedano ich 150 tys.
wobec niespełna 40 tys. kolorowych. Tu warto zaznaczyć, że proporcje między
sprzedażą laserowych urządzeń jedno- i wielofunkcyjnych wyrównują się
– w 2014 r. do klientów trafiło ponad 210 tys. pierwszych
i prawie 190 tys. drugich. W przeszłości dominowały laserówki
jednofunkcyjne. Zdaniem Roberta Sekuły, PPS LES HW Country Category Managera
w HP, w bieżącym roku podział będzie wynosił równo pół na pół, czyli
będzie wyglądał tak samo jak na innych rozwiniętych rynkach.
Niestety, przedstawienie dokładnego obrazu rynku jest
niemożliwe. Niektóre firmy bez problemu podają dane, inne ich nie podają,
jeszcze inne deklarują wielkość sprzedaży, powołując się na agencje badawcze.
Co prawda, nie jest pewne, czy wszystkie zgromadzone przez nas dane dotyczą
tylko krajowego rynku, jednak z rozmów z producentami
i dystrybutorami wynika jednoznacznie, że w przypadku sprzętu
drukującego eksport jest bardzo mały.
Tak w przypadku sprzętu
atramentowego, jak i laserowego liderem na naszym rynku pozostaje HP.
Amerykański dostawca sprzedał w Polsce w zeszłym roku łącznie ponad
120 tys. urządzeń, w tym 64 tys. drukarek jednofunkcyjnych
monochromatycznych, 38 tys. wielofunkcyjnych mono i 10 tys. kolorowych
(pozostałe niemal 9 tys. stanowią drukarki jednofunkcyjne kolorowe). O ile
HP nieznacznie zwiększyło sprzedaż w segmencie sprzętu jednofunkcyjnego
(ponad 61 tys. w 2013 r.), o tyle jednocześnie odnotowało całościowo
znaczący spadek, bo w 2013 r. znalazło chętnych na prawie 180 tys.
urządzeń. Jednak największy spadek sprzedaży prawdopodobnie zanotował Samsung,
który – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – w 2014 r.
znalazł nabywców na co najwyżej 45 tys. wszystkich typów drukarek laserowych,
wobec ponad 110 tys. rok wcześniej (niestety, koreański producent nie podaje
oficjalnych wyników sprzedaży).
Bardzo dobrymi rezultatami
może za to pochwalić się Brother. Z wynikiem 75 tys. sprzedanych drukarek
dostawca wysunął się na drugie miejsce (rok wcześniej był trzeci, wtedy
sprzedał 60 tys. urządzeń). Jednocześnie japoński dostawca wysunął się na
pozycję lidera w segmencie wielofunkcyjnych monochromatycznych urządzeń
laserowych – 42 tys. to o 4 tys. więcej niż HP. Na czwartym miejscu
znalazł się Canon. Producent nie podaje danych sprzedażowych, jednak na
podstawie nieoficjalnych informacji możemy wnioskować, że jego sprzedaż zawiera
się w przedziale między 40 a 50 tys. sztuk. Na kolejnych pozycjach
znaleźli się pozostali dostawcy: Konica-Minolta, Kyocera, Oki, Ricoh, Sharp
i Xerox. Większość z nich podała nam swoje wyniki.
– W zeszłym roku nasza firma sprzedała 24?121
drukarek laserowych – mówi Kamil Majchrzak, Product Manager ICBG
w Xerox Polska.
Bardzo precyzyjnie w sprawie wielkości sprzedaży wypowiedział
się też Arcus, importer sprzętu marki Kyocera-Mita.
– W 2014 r. sprzedaliśmy 11?250
drukarek i 9500 urządzeń wielofunkcyjnych – twierdzi Łukasz
Rumowski, dyrektor Działu Rozwoju Produktu w Arcusie.
Dokładne dane uzyskaliśmy również od Ricocha.
– 7741 urządzeń
wielofunkcyjnych i 5764 drukarki laserowe to nasze wyniki
w 2014 r. – ujawnia
Mariusz Śliwa, Product Manager w polskim oddziale Ricoha, powołując się na
dane z portalu Infosource.
Nie dysponujemy natomiast dokładną liczbą od Oki, ale znając
wyniki z 2013 r. możemy oszacować udział producenta na podstawie jego
obecnych deklaracji.
– Sprzedaż urządzeń
laserowych w Polsce w 2014 r. w porównaniu z 2013 r.
spadła o 19,6 proc. Sprzedano o blisko 97?670 mniej
urządzeń niż rok wcześniej. W tym samym czasie OKI odnotowało wzrost
sprzedaży o 26 proc. oraz wzrost udziałów rynkowych
o 54 proc.
– powiedział Tomasz Ziędalski, CEE Product Marketing Manager
w polskim oddziale OKI Systems.
Wygląda więc na to, że OKI sprzedało ok. 23 tys. laserowych
urządzeń drukujących.
Większość producentów zdaje się być przekonana, że
w bieżącym roku mimo wszystko będziemy mieli do czynienia z małym
wzrostem sprzedaży. Dostawcy zwracają szczególną uwagę na rosnącą popularność
urządzeń wielofunkcyjnych, w tym kolorowych.
– W ostatnich latach obserwowaliśmy znaczący wzrost
sprzedaży urządzeń wielofunkcyjnych, które zastępując cztery oddzielne
urządzenia, przynoszą oszczędności nie tylko na energii elektrycznej, ale też
powierzchni, która jest teraz bardzo cenna – mówi Tomasz Ziędalski. –
Rok 2014 przyniósł pewne korekty w tym trendzie. O ile sprzedaż
kolorowych MFP A4 utrzymała się na plusie, a rynek wzrósł
o 1,5 proc., o tyle sprzedaż monochromatycznych MFP A4 zmalała
zdecydowanie, bo aż o 19 proc.
Rośnie też powoli, ale systematycznie popyt na urządzenia
formatu A3.
– W 2014 r.
odnotowano wzrost zainteresowania wielofunkcyjnymi urządzeniami kolorowymi A3.
Według danych Infosource wyniósł on 20 proc., a trend powinien się
utrzymać również w 2015 r. – mówi Mariusz Śliwa. – Coraz
większą popularnością cieszą się także kolorowe urządzenia drukujące
wykorzystujące technologię Liquid Gel.
Oczywiście taki sprzęt przeznaczony jest najczęściej dla
klientów z grubymi portfelami.
– Rośnie sprzedaż kolorowych urządzeń wielofunkcyjnych A3
– w przypadku większych przedsiębiorstw, które kupują urządzenie
o wartości kilkunastu tysięcy złotych, dopłata do możliwości wydruku
kolorowego jest nieznaczna – podkreśla Łukasz Rumowski.
Nie wszyscy producenci są optymistami. Robert Sekuła
z HP uważa, że nie należy się spodziewać w bieżącym roku większej
sprzedaży niż w 2014 r.
– Coraz więcej
dokumentów funkcjonuje w postaci cyfrowej, oferty biznesowe czy formularze
do urzędów przesyłane są przez Internet. Ta tendencja będzie postępowała,
dlatego nie można liczyć na wzrosty sprzedaży sprzętu drukującego. Jeśli
w tym roku utrzymamy poziom zeszłoroczny, to będzie dobrze
– twierdzi Robert Sekuła.
Nawet jeśli nie należy oczekiwać wzrostów, to nie znaczy, że
rynek sprzętu drukującego nie jest atrakcyjny, bo w końcu zarabia się nie
tylko na sprzęcie.
Artykuł Wzrosty wielofunkcyjnych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Kryzys? Już był pochodzi z serwisu CRN.
]]>Spadek liczby sprzedanych
drukarek nie powinien dziwić, bowiem wiele firm zastąpiło kilka małych maszyn
jedną dużą, a klienci indywidualni drukują coraz mniej ze względu na
upowszechnianie się sprzętu mobilnego. Trudno jednak uwierzyć, że w ciągu
kilku lat zapotrzebowanie na sprzęt drukujący spadło o połowę na rynku,
który bynajmniej nie wykazuje trendów spadkowych.
Oczywiście zjawisko to
można uzasadniać kryzysem, tylko dlaczego miałby on wpływać właśnie na sprzedaż
drukarek, a nie na całą branżę? Przyglądając się popytowi na tablety czy
sprzęt sieciowy, nie znajdziemy żadnych śladów dekoniunktury. Z jakich
przyczyn gorsza sytuacja ekonomiczna klientów miałaby więc rzutować tylko na
rynek urządzeń drukujących? Pod koniec ubiegłej dekady często słyszało się, że
tak naprawdę firmom wcale nie brakowało pieniędzy, jednak obawa
o przyszłość skłaniała je do oszczędności. Można było też spotkać się
z twierdzeniem, że dekoniunktura dotarła do Polski z dużym
opóźnieniem, co oznaczałoby, że to nie okres od 2008 do 2010, ale ostatnie lata
skłaniały do realnych oszczędności. Tak
czy inaczej, w wielu firmach działa dziś sprzęt, któremu już dawno należy
się emerytura – wielkimi krokami nadchodzi moment, gdy jego wymiana stanie
się koniecznością.
Warto zwrócić uwagę, że
w przypadku komputerów okres przydatności zauważalnie się wydłużył. Dziś
5-letna maszyna może dobrze służyć w biurze i niejednym domu.
O sprzęcie drukującym z pewnością nie da się powiedzieć tego samego.
Producenci twierdzą zgodnie, że czas życia urządzenia zawiera się
w przedziale od 3 do 5 lat, zaś ostatnio został jeszcze bardziej
skrócony. Najnowsze drukarki kuszą nie tylko niską ceną i coraz mniejszymi
kosztami wydruku. Sprzedawane obecnie na rynku atramentowe urządzenia mogą
drukować bardzo szybko i bardzo dużo, przez co zacierają się różnice
między sprzętem atramentowym a laserowym. Dlatego dziś rozważania na temat
wyższości druku atramentowego nad laserowym lub odwrotnie porównałbym do
dyskusji o wyższości Wielkanocy nad świętami Bożego Narodzenia.
Przypominają mi się też ze szkoły średniej wypracowania, w których trzeba
było zadeklarować i uzasadnić krytykę lub pochwałę Antygony. Jak
powiedziałby minister zdrowia: wybór należy do ciebie, a w przypadku drukarek
od tego, jakie zalety użytkownik ceni bardziej albo jakie wady uznaje za
bardziej znośne.
Jak będzie wyglądał rynek
sprzętu drukującego w bieżącym
roku? Zapraszamy do lektury naszego raportu, w którym staraliśmy
się zawrzeć wszystkie istotne informacje dotyczące wielkości, struktury tego
segmentu branży IT oraz panujących w nim trendów.
Artykuł Kryzys? Już był pochodzi z serwisu CRN.
]]>