Artykuł Huawei wstrzymuje dostawy do Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Huawei zastopował dostawy swoich urządzeń do Rosji i zamierza wyjść z tego rynku – twierdzi moskiewski dziennik Izwiestia. Jak podaje, personel z Rosji jest przenoszony do Kazachstanu i Uzbekistanu, a biuro w Moskwie wystawiono na wynajem. PR manager grupy konsumenckiej Huawei w Rosji pytana o te kwestie twierdzi natomiast, że „nie ma informacji na ten temat”.
Już wiosną br. Huawei wysłał na urlopy część swojego zespołu w Rosji z powodu spadku sprzedaży. W sierpniu br. zawiesił sprzedaż oficjalny marketplace Huawei w Rosji. Nie podano powodu. Koncern wstrzymał też dostawy do swoich sklepów firmowych. Latem pojawiły się również informacje o przenosinach pracowników z Rosji do Kazachstanu. Rosyjskie media donosiły również, że Huawei powstrzymuje się od podpisywania nowych kontraktów na dostawy sprzętu, w tym infrastruktury telekomunikacyjnej, z tamtejszymi telekomami.
Po rosyjskiej agresji na Ukrainę większość chińskich koncernów w przeciwieństwie do zachodnich pozostało na tamtejszym rynku.
Jeżeli informacja o wyjściu Huawei z Rosji potwierdzi się, może to być decyzja spowodowana marnymi perspektywami biznesowymi prowadzenia biznesu w Rosji, jak też obawą zaostrzenia amerykańskich sankcji.
Według listy Yale School of Management od wybuchu wojny w lutym br. ponad 1 tys. firm ograniczyło biznes w Rosji lub wycofało się z tego kraju.
Huawei w zestawieniu jest wśród firm, które jak to określono, „kupują czas”. Według danych Yale School of Management chiński koncern na rynku rosyjskim „zawiesił nowe zamówienia i zwolnił trochę pracowników”.
Artykuł Huawei wstrzymuje dostawy do Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Chipy na linii frontu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wprawdzie Rosja także używa amunicji precyzyjnej, ale w dużym stopniu polega na wykorzystaniu niekierowanego ognia artyleryjskiego. Ta taktyka umożliwiła niszczenie takich miast, jak Mariupol, ale ataki przeprowadzane za pomocą Himarsów są nieporównywalnie skuteczniejsze od masowych salw artyleryjskich ze strony Rosjan. Co istotne, urzędnicy amerykańscy i ukraińscy uważają, że Rosja zużyła już znaczną część swojej precyzyjnej amunicji i będzie miała trudności z ich szybką produkcją.
Problemy produkcyjne Rosji z mikroukładami sięgają wczesnych lat zimnej wojny, kiedy konieczność umieszczania w pociskach miniaturowych komputerów naprowadzających skłoniła USA do wynalezienia chipu komputerowego scalającego obwody na pojedynczym kawałku krzemu. Pierwszymi ich użytkownikami były amerykańskie siły powietrzne (międzykontynentalny pocisk balistyczny Minuteman II) i NASA (komputer naprowadzania statku kosmicznego Apollo).
Po drugiej stronie świata na Kremlu, podobnie jak w Pentagonie, zdano sobie sprawę, że chipy zmienią systemy uzbrojenia poprzez poprawę precyzji i komunikacji. Jednak podstawowy problem Rosjan polegał na tym, że zaczęli działać według zasady „kopiuj i wklej”. W czasie zimnej wojny wielokrotnie odkryto, że w sowieckim sprzęcie wojskowym znajdują się repliki chipów Intela lub Texas Instruments. Co ciekawe, pomimo używania systemu metrycznego, Sowieci mieli narzędzia do wytwarzania chipów mierzone w calach, aby ułatwić kopiowanie amerykańskich układów.
Strategia kopiowania okazała się zasadniczo niedopasowana do branży, która rozwijała się z dużą szybkością. Prawo Moore’a, które mówi, że moc obliczeniowa chipów rośnie wykładniczo, oznaczało, że największe wysiłki Sowietów w zakresie replikacji nadal pozostawią ich daleko w tyle. W popularnym sowieckim dowcipie z lat 80. sowiecki urzędnik z dumą oświadczył: „Towarzysze, zbudowaliśmy największy na świecie mikroprocesor!”.
Nawet dziś w rosyjskich systemach uzbrojenia jest pełno zachodnich chipów. Rosyjska rakieta 9M549 naprowadzana satelitarnie, wystrzeliwana z podobnego do HIMARS-a systemu zwanego Tornado-S, opiera się na przemycanych chipach produkowanych przez amerykańskie firmy, jak Altera i Cypress Semiconductor. Ale Rosja nie ma ich wystarczająco dużo, produkując prawdopodobnie tylko 100–200 sztuk rocznie, bo wymagają chipów i innych komponentów, które muszą być pozyskiwane, często nielegalnie, z zagranicy.
Rosjanie, aby zaopatrywać swoje najbardziej zaawansowane systemy uzbrojenia w chipy z Doliny Krzemowej, często ratowali się przemytem. Zdolność Moskwy do unikania amerykańskiej kontroli może wydawać się imponująca. Jednak wiedza, że jej najbardziej zaawansowane systemy opierają się na przemycanych lub improwizowanych komponentach zniechęciła rosyjską armię do liczenia na rozwiązania złożone i wymagające dużej mocy obliczeniowej.
Jakby nie patrzeć, kradzież amerykańskiej technologii dla rosyjskiej broni mogła kiedyś wydawać się skuteczna, ale pozostawiła w Rosji militarną bazę przemysłową, której zdolność produkcyjna jest śmiertelnie uzależniona od dostępu do zachodnich innowacji.
Artykuł powstał na podstawie tekstu opublikowanego w „The Wall Street Journal”.
Artykuł Chipy na linii frontu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Schneider Electric sprzedaje działalność w Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>W całym roku fiskalnym 2021 Schneider Electric wygenerował w Rosji około 2 proc. swojej całkowitej sprzedaży. W wyniku tej transakcji, jak również likwidacji pozostałej części obecności firmy w Rosji oraz innych bezpośrednich skutków sankcji na działalność w Rosji, firma spodziewa się odpisania do 300 mln euro wartości księgowej netto oraz dokonania odwrócenia rezerwy związanej z tymi działaniami, szacowanej obecnie na 17 mln euro (po zamknięciu transakcji kwota ta może ulec zmianie).
Schneider Electric przeznacza środki na wsparcie pracowników w Rosji i na Białorusi w trakcie całego procesu.
Artykuł Schneider Electric sprzedaje działalność w Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Operacja specjalna RosInfo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Równocześnie lokalne firmy informatyczne poszerzają działalność w obszarach zwolnionych przez znikające firmy zagraniczne. Starają się zapełnić lukę, jaka się wytworzyła po wypchnięciu ich z rynków zachodnich. Administracja i gospodarka oczekują wsparcia w podtrzymaniu ich obsługi informatycznej ograniczanej sankcjami. Z kolei przemysł obronny Rosji oczekuje wzmożonego wysiłku w opracowywaniu nowych systemów informatycznych, wspierających działania wojsk (chyba im tego teraz brakuje) oraz wzmocnienia walki i obrony cybernetycznej.
Władze, poszukując rozwiązań w ograniczeniu emigracji informatyków oraz pozyskaniu nowych kadr, posługują się dekretem prezydenta przyznającym strategicznym firmom – pracującym na rzecz sfery obronnej oraz rozwoju rosyjskiego programu niezależności technicznej oprogramowania – wysokie dotacje na wyższy kapitał obrotowy oraz rozbudowę mocy produkcyjnych. Federalna Służba Podatkowa zawiesi kontrole na trzy lata. Pracownikom tych firm dekretuje się poprawę warunków bytowych, ulgi podatkowe, preferencyjne kredyty hipoteczne, wyższe pensje oraz gwarantowane odroczenie służby wojskowej, jeżeli przepracowali co najmniej rok na etacie w jednym z 75 zawodów.
Jest jeszcze możliwość zatrudnienia informatyków z Białorusi (o Ukrainie kremlowskie władze muszą na długo zapomnieć) i w ograniczonym zakresie – podobno z obaw o kwestie cyberbezpieczeństwa – z innych rosyjskojęzycznych państw. Z tych samych powodów, a szczególnie z braku znajomości języka rosyjskiego, Kreml nie widzi możliwości zatrudnienia informatyków z Indii oraz Chin. Dla pracodawców firm informatycznych najlepszym pracownikiem jest Rosjanin mieszkający w Rosji. Specjaliści mogą liczyć na pensje do 150 tysięcy rubli (około 10 tys. zł), a do 300 tysięcy w przypadku szczególnych umiejętności.
Według jednego z rosyjskich ekspertów (mniejsza o nazwisko): „Decyzja Akademii Nauk ZSRR w 1966 r. o przyśpieszonym uruchomieniu produkcji radzieckich elektronicznych maszyn cyfrowych o architekturze IBM (/360, a potem również PDP), po raz pierwszy spowodowała powiew niezależności”. Decyzja ta dotyczyła całego RWPG i rzeczywiście umożliwiła rozwój informatyki w KDL-ach. I dalej ekspert (po przeredagowaniu jego wypowiedzi): „Po reformie głasnosti w ramach pierestrojki – podobno neutralne i niezależne zachodnie firmy IT przekształciły się w machinę ekonomicznych represji w większości dziedzin gospodarki. Obecna sytuacja, jaką podarował nam Zachód swoimi sankcjami, pozwoli przeorganizować funkcjonowanie rosyjskiej informatyki tak, byśmy nie musieli używać produktów zachodnich, w dużym stopniu pisanych przez naszych (rosyjskich) programistów, płacąc za nie dolarami. Powinniśmy wreszcie na spotkaniach rządowych przestać oglądać prezentacje z logo Windows”.
Po aneksji Krymu i pierwszych, jeszcze delikatnych, sankcjach w 2015 roku rząd Federacji Rosyjskiej zakazał agencjom rządowym zakupu zagranicznego oprogramowania, jeżeli istnieje równoważne oprogramowanie krajowe. W 2016 roku agencjom federalnym, a w 2018 firmom państwowym nakazano przejście na rosyjskie oprogramowanie biurowe. Z kolei w roku 2019 sprawdzono wykorzystanie krajowego oprogramowania w krytycznych sieciach teleinformatycznych.
Artykuł Operacja specjalna RosInfo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Informatycy pożegnali Rosję. Brakuje 170 tys. fachowców pochodzi z serwisu CRN.
]]>W Rosji brakuje ok. 170 tys. informatyków. Wpływ na taką liczbę wakatów mają zachodnie sankcje – przyznał wiceminister spraw wewnętrznych Igor Zubow według PAP. Wiceszef resortu poinformował również, że obecnie w sektorze informatycznym w Rosji pracuje ok. 1 mln osób.
Władze aby zapobiec ucieczce fachowców IT z Rosji wprowadziły szereg ulg, jak zwolnienie firm z branży podatku dochodowego na 3 lata oraz zachęty dla informatyków, takie jak odroczenie służby wojskowej i kredyty na preferencyjnych warunkach. Wartość rządowych pakietów wsparcia dla branży szacowano na niebagatelną kwotę ok. 230 mln euro.
W końcu marca br. rosyjska organizacja branżowa RAEC szacowała, że kraj opuściło już 50 – 70 tys. informatyków (po miesiącu wojny) i przewidywała wyjazd kolejnych 100 tys. w najbliższym czasie. W kwietniu br. ekonomista Konstantin Sonin oszacował liczbę osób z branży, które zdecydowały się na emigrację, na ponad 200 tys. Z drugiej strony Rosyjskie Stowarzyszenie na rzecz Technologii Komputerowych i Informatycznych utrzymywało, że niektórzy wracają, bo kończą im się pieniądze na życie za granicą.
W Polsce specjaliści i firmy IT m.in. z Rosji mogą liczyć na ułatwienia wizowe oraz w relokacji do naszego kraju w ramach programu „Poland. Business Harbour”. Po wybuchu wojny liczba chętnych z Rosja wzrosła, natomiast jak dotąd większość korzystających z tego programu to osoby z Białorusi.
Artykuł Informatycy pożegnali Rosję. Brakuje 170 tys. fachowców pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Google został bankrutem w Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Rosyjska spółka Google’a zgłosiła w sądzie wniosek o upadłość. Zanosiło się na to od dobrych kilku miesięcy, a na pewno od maja br., gdy komornicy zajęli ok. 123 mln dol. na kontach rosyjskiej filii koncernu, przez co oddział stał się niewypłacalny i praktycznie nie mógł dalej funkcjonować. Dodatkowo władze zajęły majątek koncernu w Rosji o wartości ok. 9 mln dol. na poczet spraw sądowych.
Mimo bankructwa, restrykcji nakładanych przez Kreml, najazdu komorników i toczącej się wojny Google nie ma zamiaru całkowicie pożegnać się z Rosją – nadal chce udostępniać w tym kraju swoje darmowe usługi, jak wyszukiwarka, poczta, mapy i Youtube, gdyż, jak tłumaczył rzecznik firmy, „obywatele Rosji polegają na naszych usługach”.
Ostatnie poważne problemy koncernu w Rosji zaczęły się jeszcze przed wojną, gdy końcu 2021 r. władze nałożyły ok. 113 mln dol. kary za niezastosowanie się do nakazu usunięcia treści, uznanych za nielegalne w Rosji. Do tego w marcu br. rosyjski regulator przygotował pozwy za „promowanie fałszywych treści”, żądając kary 20 proc. obrotu Google’a w Rosji.
Google po wybuchu wojny wstrzymał większość działań komercyjnych w Rosji, nadal jednak działała np. wyszukiwarka i Youtube, co wyjaśniano tym, iż umożliwia Rosjanom dostęp do zewnętrznych treści. Jadnakże, jak podał „The Intercept”, w marcu br. Google miał wydać wskazówki dotyczące tłumaczeń na rynek rosyjski, które wskazywały, iż wojnę na Ukrainie należy nazywać „nadzwyczajnymi okolicznościami” (extraordinary circumstances) w tekstach i usługach Google’a na terenie Rosji, jak Google Maps, Gmail i AdWords – co oznaczałoby, że firma ugięła się w tej sprawie pod naciskiem rosyjskich władz (za określenie „wojna” dotyczące inwazji na Ukrainę grozi w Rosji do 15 lat).
Artykuł Google został bankrutem w Rosji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Kradnij ukradzione pochodzi z serwisu CRN.
]]>Skoro już w ten wątek wpadłem, to spróbuję skomentować wedle mojej najlepszej wiedzy kilka zaskoczeń, które agresja rosyjska na Ukrainę wydobyła na światło dzienne. Pierwsze zaskoczenie, to zaskoczenie kręgów zachodnich polityków, tych głównie z Niemiec, Francji i Włoch, którzy z przerażeniem albo z niekłamanym wstydem, jak prezydent Niemiec Steinmeier, stwierdzili, że koncepcję „Nowej Europy” próbowali realizować w oparciu o wiarę w „oswojenie skorpiona” (przypadek skorpiona i zasadę jego postępowania przy innej okazji opisałem w jednym z wcześniejszych felietonów).
Drugim zaskoczeniem jest to, co stało się z ludem zamieszkującym terytorium państwa ukraińskiego na przestrzeni ostatnich 8–10 lat. To zaskoczenie jest właściwe wszystkim, z Ukraińcami włącznie. Piszę tak na okrągło o tym „ludzie zamieszkującym”, bo nie wszyscy w Ukrainie są Ukraińcami, a wydaje się, że jakąś metamorfozę przeszła znakomita ich większość. I trzecie, i ostatnie zaskoczenie, to zaskoczenie Rosjan tym, jak szybko i w jaki dla nich niemiły sposób zareagował świat na agresję.
Wspólnym podglebiem tych wszystkich zaskoczeń jest głęboka nieznajomość przede wszystkim Rosjan albo lepiej: ludu zamieszkującego pomiędzy Smoleńskiem a Władywostokiem i pomiędzy Półwyspem Jamalskim a Nowosybirskiem. Ten lud to kompletny zlepek narodów, ras, języków, kultur i sposobów życia. Dość powiedzieć, że ze 140 milionów obywateli tzw. Federacji (a dziś może już 130?) co najmniej 33 procent żyje w warunkach skrajnych klimatycznie, ekonomicznie i cywilizacyjnie. Na przykład nie znając podstawowych urządzeń sanitarnych, bez dostępu do bieżącej wody, nie mówiąc o lekarzu.
Miasta takie jak Moskwa, Petersburg, Irkuck i dziesiątki innych to wykwity cywilizacji, w których mieszka tzw. inteligencja i klasa średnia, która ze względu na monopol propagandowy i represje polityczne nasilone po czasach „smuty jelcynowskiej” woli łykać hasła wielkomocarstwowe, niż dociekać prawdy. To z tych dwóch grup społecznych pochodzi 75 procent żołnierzy rosyjskich walczących w Ukrainie. Na to, jak ich morale kształtowane jest teraz, nakłada się proces historyczny rugowania religii i religijności z życia publicznego. Pozostało w nim miejsce jedynie na fasadową i opartą na prymitywnych zasadach wiary cerkiew prawosławną patriarchatu moskiewskiego. Jest dla tej władzy super użyteczna i wspierająca demoralizację społeczną, chociażby poprzez brak potępienia zachowania sprzecznego z katalogiem dziesięciu przykazań. To Leninowi przypisuje się słowa z tytułu tego felietonu. Zabieraj, co się da, bo to ci zostało ukradzione przez wyzyskiwaczy, kapitalistów i innych utuczonych na twojej, rewolucjonisto, krwi.
Artykuł Kradnij ukradzione pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]> W jak dużym stopniu agresja Rosji na Ukrainę wpłynęła na operacyjną działalność firm z kanału dystrybucyjnego IT w Polsce?
Tadeusz Kurek Kilka czynników spowodowało, że entuzjazm do zakupów wygasł. Rynek lubi spokój i stabilizację, tymczasem dziś mamy dużą niepewność co do kursów walut oraz olbrzymie perturbacje związane z dostępnością towaru. Dopiero w ostatnich dniach [debata odbyła się 20 kwietnia – przyp. red.] zauważamy pewien spadek emocji i liczymy na powrót do normalności.
Jarosław Słowiński Faktem jest, że użytkownicy w początkowej fazie konfliktu wstrzymywali się z zakupami, jeśli te nie były konieczne – nie tylko ze względu na rosnący niepokój, ale też z uwagi na wzrost cen oraz ograniczoną dostępność towaru. Naszą branżę najbardziej dotykają koszty związane z łańcuchami dostaw. Transport kontenera z Chin jest obecnie sześciokrotnie droższy niż na początku pandemii. Rozsądną alternatywę mógłby stanowić transport kołowy – kolejowy lub drogowy. Ten jednak biegnie przez Rosję, a więc szlak ten obecnie jest zamknięty i trudno spekulować, kiedy zostanie w pełni odblokowany. Jednocześnie należy pamiętać, że trwa fala pandemiczna w Chinach, które stosując politykę „zero tolerancji” zamknęły całe wielkie miasta, w tym portowy Szanghaj. To, wraz ze wzmożonym popytem na fracht morski, przyczyniło się do powstania zatoru w chińskich portach – brakuje kontenerów oraz miejsca na statkach. To powoduje dodatkowe opóźnienia w dostawach i nakręcanie spirali problemów z łańcuchami dostaw.
Jarosław Bańkowski Skala wstrzymanych inwestycji w dużej mierze zależy od branży. W niektórych sektorach gospodarki w ostatnim czasie restrykcyjne podejście zostało trochę poluzowane. Można natomiast zaobserwować, że problemy z dostępnością znacznie przyspieszyły podejmowanie decyzji przez klientów. Całkiem niedawno, gdy towar miał być dostarczony w ostatnim kwartale, zamówienie było składane we wrześniu. Obecnie jest ryzyko, że niektóre zamówienia składane już teraz nie zostaną zrealizowane w tym roku, widać więc, że klienci przyspieszają swoje decyzje zakupowe.
Szymon Bartkowiak Jako eksporter usług, obsługujący klientów głównie z USA i Europy Zachodniej, jesteśmy w dość komfortowej sytuacji. Problemy związane z logistyką nie dotyczą nas bezpośrednio, chociaż pewne reperkusje zauważamy po stronie klientów, gdyż zablokowane bywają projekty związane z wdrażaniem sprzętu, na którym ma być uruchomione opracowywane przez nas oprogramowanie. Jednocześnie rosnące kursy walut działają na naszą korzyść. Zdobywamy nowych klientów, którzy korzystali z usług IT świadczonych w Ukrainie i chcieliby przenieść się do Polski. Natomiast naszą największą bolączką są drastycznie rosnące koszty pracy, jak też droższe kredyty pod wszelkiego rodzaju inwestycje, które zaplanowaliśmy.
Jak ta sytuacja wygląda z perspektywy analityków?
Jarosław Smulski W pierwszym kwartale tego roku sprzedanych zostało o 15 procent mniej desk-topów i notebooków niż w roku ubiegłym. Taki dwucyfrowy spadek wygląda poważnie, jednak to tylko pozornie negatywna informacja. Warto pamiętać, jak mocno wzrósł ten rynek w ciągu dwóch ostatnich lat, w niektórych kwartałach nawet o 60 procent, co oznacza, że nadal jest znacznie lepiej niż w 2019 roku. Wpływ na utrzymanie popytu mają głęboko zakorzenione już trendy, jak praca zdalna czy powszechna digitalizacja przedsiębiorstw. Dostrzegamy oczywiście wiele problemów, które wpływają na kondycję rynku IT – część z nich pojawiło się w trakcie pandemii. Mamy do czynienia z zakłóceniami łańcuchów dostaw, które poważnie wpływają na dostępność komputerów, serwerów czy pamięci masowych. Problem ten jest związany nie tylko z logistyką, ale także olbrzymim kryzysem na rynku chipów. Ich producenci obiecują skokowy wzrost wydajności produkcji, ale to są plany dopiero na najbliższe lata.
Artykuł Polski rynek IT w stanie niepewności pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł 20 mln zł kary za złamanie sankcji przeciwko rosyjskim firmom pochodzi z serwisu CRN.
]]>W końcu kwietnia MSWiA ogłosiło listę podmiotów z Rosji oraz według resortu powiązanych z tym krajem, które zostały objęte sankcjami.
Za naruszenie embarga grozi do 20 mln zł kary. Muszą się z nią liczyć przedsiębiorcy, którzy np. nie dopełniają obowiązku zamrożenia środków finansowych i funduszy albo zakazu ich udostępniania organizacjom i osobom umieszczonym na „czarnej liście”. Ten sam wymiar odpowiedzialności grozi za złamanie obowiązku przekazywania KAS informacji, które ułatwią blokadę zasobów firm objętych sankcjami.
Karę do 20 mln zł nakłada szef KAS w drodze decyzji. Aby liczyć na jej anulowanie, trzeba złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, ale ponownie do szefa KAS.
Trzeba sprawdzać kontrahentów
Jak zauważają eksperci z kancelarii Konieczny Wierzbicki, polscy przedsiębiorcy powinni zachować szczególną ostrożność w nawiązywaniu relacji biznesowych z podmiotami powiązanymi z Rosją i Białorusią, gdyż nowa ustawa z kwietnia br. („o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego”), przerzuca na firmy odpowiedzialność związaną m.in. z obowiązkiem identyfikacji i weryfikacji działań kontrahenta. Trzeba sprawdzać wykazy z sankcjami i upewnić się, czy dany podmiot ma prawo korzystać ze swojego majątku.
Firmy IT objęte embargiem
Na liście firm objętych sankcjami przez MSWiA są firmy IT.
Sankcje objęły: korporację Kaspersky Lab z siedzibą w Moskwie, warszawską spółkę Kaspersky Lab Polska (wstrzymała sprzedaż oprogramowania tej marki), częstochowską spółkę K Dystrybucja, nowego autoryzowanego dystrybutora oprogramowania Kaspersky oraz Kaspersky Store z siedzibą w Częstochowie.
Embargo objęło również krakowską spółkę Axioma DR IT i warszawską 1C Poland. Uznano je za powiązane z rosyjskim miliarderem Borysem Nuraliewem.
W przypadku Kaspersky Lab, Axioma DR IT oraz 1C Poland zamrożeniu podlegają środki finansowe i zasoby gospodarcze tych firm. Nie wolno im udostępniać środków finansowych lub zasobów gospodarczych. Spółki wykluczono również z postępowań o udzielenie zamówienia publicznego lub konkursu.
Wobec Kaspersky Lab Polska, K Dystrybucja i Kaspersky Store zastosowano jedynie wykluczenie z postępowań i konkursów w ramach zamówień publicznych.
Artykuł 20 mln zł kary za złamanie sankcji przeciwko rosyjskim firmom pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Przedsiębiorcy zamierzają zwiększyć wydatki na chmurę o 29 proc. w ciągu najbliższych 12 miesięcy – wynika z badania Flexery. Możliwe, że nawet przekroczą zakładane limity, na co wskazują dotychczasowe praktyki. Otóż w ocenie ankietowanych aktualne nakłady na chmurę już teraz przekraczają oryginalne budżety przeciętnie o 13 proc. Co ciekawe, masa pieniędzy z chmurowych budżetów idzie w błoto. Przedsiębiorcy sami przyznają, że dotyczy to średnio aż 32 proc. ich wydatków (w ub.r. odsetek ten wyniósł 30 proc.). Problem jednak jest o wiele większy niż te 2 proc. dodatkowych strat. Marnotrawstwo staje się coraz bardziej krytyczne wraz z rosnącymi nakładami na chmurę. Swoją drogą, eksperci Flexery przypuszczają, że w rzeczywistości firmy przepalają więcej środków na chmurę, niż im się wydaje. Nic dziwnego, że kolejny rok z rzędu najważniejszą inicjatywą związaną z chmurą, na jaką wskazywali respondenci, jest właśnie okiełznanie rozbuchanych kosztów. Dane z tego i poprzednich lat sugerują jednak, że działania te przynoszą, przynajmniej jak na razie, marny efekt.
Pracownicy potrzebują wydajnego i bezpiecznego internetu bardziej niż kiedykolwiek. Otóż 64 proc. respondentów z Polski twierdzi, że usługi szerokopasmowe muszą ulec znacznej poprawie, aby wspierać hybrydowy model pracy, a dla 71 proc. kluczowa jest niezawodność i jakość połączeń – jak wynika z raportu Cisco Broadband Index. Gotowi są przy tym inwestować w cyberochronę – 57 proc. pracujących zdalnie i 51 proc. hybrydowo zapłaciłoby więcej za bezpieczny internet. Aby sprostać wymaganiom nowego miejsca pracy, prawie jedna trzecia ankietowanych (30 proc.) planuje modernizację swoich usług internetowych w ciągu najbliższych 12 miesięcy (to jednak mniej niż globalny wskaźnik, wynoszący 44 proc.). Na razie jest z tym kiepsko, bo aż 57 proc. respondentów podczas lockdownu nie była w stanie uzyskać dostępu do ważnych usług, takich jak e-wizyty lekarskie, edukacja online i usługi administracji z powodu niestabilnego internetu. Zależność powodzenia pracy hybrydowej od dostępu do wydajnego internetu podkreśla fakt, że 82 proc. osób korzysta z sieci w domu przez cztery lub więcej godzin codziennie. Już 38 proc. pracowników w Polsce używa prywatnego internetu na potrzeby home office, w tym do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Źródło: Cisco Broadband Index
Pojęcie big data ukuto już wiele lat temu, ale wciąż jest obce większości polskich przedsiębiorstw. Zna je jedynie 38 proc. ankietowanych przez UKE, przy czym wiedza respondentów wzrasta wraz z wielkością firmy. Okazuje się, że ponad 80 proc. pytanych podmiotów nie korzysta z przetwarzania wielkich zbiorów danych. Ci, którzy to robią, najczęściej używają do tego celu własnej infrastruktury. Te spośród firm, które sięgają po analizę big data, najbardziej chwalą sobie wiarygodność danych (63 proc.), pogłębioną analizę rynku (39 proc.) i precyzyjne planowanie strategii firmy (34 proc.). Obawy dotyczą natomiast głównie naruszania prywatności (40 proc.), błędów (36 proc.) i nadużyć ze strony dysponentów danych (29 proc.).
W 2022 r. utrzyma się dwucyfrowa dynamika wzrostu na polskim rynku bezpieczeństwa cyfrowego – prognozuje PMR. Jak zauważają eksperci, zmiany wywołane pandemią sprawiły, że kluczowego znaczenia nabrało zabezpieczenie rozproszonych zasobów firmowych. Coraz więcej podmiotów zamierza wykorzystywać rozwiązania chmurowe i pracę zdalną w dłuższej perspektywie. Przewiduje się, że organizacje będą więcej korzystać z IaaS, co może ograniczyć ich budżety na tradycyjne produkty ochrony cyfrowej, premiując ich sprzedaż do centrów danych i największych operatorów hiperskalowych. Analitycy przewidują ponadto, że w kolejnych latach przedsiębiorstwa będą musiały stawić czoła rosnącemu ryzyku ataków związanych z popularnością środowisk chmurowych, pracą zdalną i zdalnym dostępem do zasobów. Z raportu PMR „Rynek cyberbezpieczeństwa w Polsce 2021” wynika, że najwięcej wydają na ochronę cyfrową duże przedsiębiorstwa (58 proc. udziału w rynku), a jeśli chodzi o branże – banki i instytucje finansowe oraz firmy telekomunikacyjne.
Dostawy sprzętu będą niższe niż zakładano przed inwazją Rosji na Ukrainę. W przypadku notebooków prognozę na 2022 r. ścięto z 238 mln do 225 mln sztuk. Analitycy TrendForce’a wskazują trzy główne powody takich, a nie innych prognoz: dostawy chromebooków mają spaść w br. o ponad 50 proc., większość producentów zawiesiła wysyłki do Rosji (na którą przypadało 2 proc. światowej sprzedaży), a ponadto wszystkie marki skorygowały przewidywane dostawy notebooków na 2022 r. o około 10–15 proc. w porównaniu z początkiem roku. Sugeruje to, że inflacja zaburzyła perspektywy popytu. Eksperci utrzymują przy tym, że rosną zapasy podzespołów, a ceny niektórych komponentów są pod presją spadkową. Jeśli chodzi o monitory LCD, to popyt tłumią obawy związane z wojną, czemu towarzyszy zanik efektu „gospodarki opartej na pracy w domu”. Inflacja i utrzymujące się wysokie stawki za fracht utrudniają natomiast producentom realizację agresywnych celów dostaw. Wojna, inflacja, pandemiczne lockdowny w Chinach i nadal nie złagodzone niedobory czipów osłabią w większej skali niż przewidywano również produkcję smartfonów. W każdym przypadku analitycy nie wykluczają dalszych obniżek prognoz.
Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>