Artykuł Popyt na rynku IT w 2010 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Co trzeci utrzymuje, że wydarzenia te osłabiły popyt na rynku IT. Jednak prawie taki sam odsetek respondentów ma odmienną opinię. Natomiast niecałe 40 proc. resellerów nie jest w stanie w tej chwili ocenić skutków dramatycznych zajść.
WIATR W OCZY
Innym czynnikiem, który według resellerów negatywnie wpływa w tej chwili na sprzedaż, są kursy walut. W maju złoty mocno stracił wobec dolara i euro, na dodatek jego notowania zaczęły się znacząco wahać. Sprzedawcy po doświadczeniach z jesieni 2008 r. i początku 2009, kiedy nasza waluta to drożała, to taniała dosłownie z minuty na minutę, wiedzą już, czym to pachnie. Trudno handlować towarami, których ceny są nieprzewidywalne. – Duże zmiany na rynku walutowym i konieczność utrzymywania stałych cen dla klientów przy ofertach ważnych dłużej niż jeden miesiąc stanowią zagrożenie dla realizacji długoterminowych zleceń – zauważa Rafał Rodziewicz, właściciel łódzkiego Technitela. Do listy utrudnień ankietowani dorzucają rosnące koszty prowadzenia firmy. – Przyczyną tego stanu rzeczy jest ukryta inflacja – przekonuje jeden z uczestników barometru. – Nie ta, którą rząd podaje do wiadomości, ale ta prawdziwa, na pierwszy rzut oka niewidoczna.
Ceny paliwa wzrosły w ostatnim czasie o 25 proc., a takich przykładów jest znacznie więcej.
Na dodatek resellerzy narzekają na erozję cen, która ich zdaniem spowodowana jest polityką producentów i dystrybutorów. Do dystrybutorów mają pretensje o to, że prowadzą własne detaliczne sklepy internetowe. Do producentów zaś – że pozwalają, by ceny w hurtowniach były wyższe niż w sieciowych sklepach wielkopowierzchniowych. Rozgoryczeni resellerzy zżymają się, że „dilerzy i vendorzy coraz bardziej pilnują swoich zysków, a coraz mniej dbają o resellerów, wbrew temu, co mówią w sponsorowanych artykułach o swoich wspaniałych programach partnerskich”.
Ponadto solą w oku sprzedawców wciąż jest rozprowadzanie towaru za pośrednictwem aukcji. – Erozja marż, spowodowana olbrzymią konkurencją ze strony szarej strefy (która działa w ramach serwisów aukcyjnych), stanowi obecnie główne zagrożenie – twierdzi jeden z przedstawicieli branży, który odpowiedział na pytania Barometru CRN Polska.
ŚWIATEŁKO W TUNELU
Jaka wobec tego będzie druga połowa 2010 r.? Można powiedzieć, że nasi czytelnicy są albo ostrożnymi optymistami, albo umiarkowanymi pesymistami. Według 45 proc. popyt na produkty informatyczne ani się nie poprawi, ani nie pogorszy. Jednak co trzeci ankietowany mimo wszystko liczy, że będzie lepiej. – Reakcja na kryzys gospodarczy w branży IT charakteryzuje się pewną bezwładnością – sądzi Roman Kaczmarek, szef Silpolu z Dąbrowy. – W mojej ocenie okres, w którym da się zauważyć reakcję rynku na pogorszenie się sytuacji, wynosi mniej więcej od pół roku do roku.
Dlatego właśnie teraz inne firmy pomału wychodzą z kryzysu (co sami widzimy i co sygnalizują klienci), podczas gdy branża IT wciąż w nim tkwi. Tylko co piąty reseller uważa, że będzie jeszcze gorzej niż teraz. Ogólnie rzecz biorąc, w wypowiedziach pobrzmiewa obawa przed tym, że popyt nadal będzie rachityczny, na zmianę z nadzieją, że jednak kolejne tygodnie, a także IV kwartał 2010 r. przyniosą pewną poprawę. W czasie osłabienia koniunktury resellerów nie opuszcza wisielczy humor. – Owszem, widać światełko w tunelu, ale jeszcze się okaże, czy to nie jest przypadkiem pędząca na nas lokomotywa – żartuje jeden z uczestników barometru. Inni zaś starają się zachować stoicką postawę. – Nie dzieje się nic nadzwyczajnego, raz jest lepiej, raz gorzej, to po prostu dzień jak co dzień przedsiębiorcy – podsumowuje Sebastian Bryksiński, właściciel włocławskiego Ultinetu. – Nie można nastawiać się tylko na ciągłe zyski i rozwój, trzeba być przygotowanym na słabsze miesiące.
Co ciekawe firmy są największą grupą klientów, którą obsługują nasi czytelnicy. Aż 43 proc. ankietowanych mówi, że sprzedaje towary i usługi przedsiębiorstwom. Na drugim miejscu wśród odbiorców, z którymi współpracują ankietowani, są klienci indywidualni (31 proc. odpowiedzi), natomiast w najmniejszym stopniu biznes resellerski opiera się na instytucjach i urzędach (26 proc. odpowiedzi). Z danych ujawnionych w maju 2010 r. przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że nastroje w handlu nie są najlepsze. O poprawie koniunktury przekonanych jest 19 proc. przedsiębiorców przebadanych przez GUS (w kwietniu odsetek ten wynosił 22 proc.), natomiast o jej pogorszeniu – 17 proc. (miesiąc wcześniej – 16 proc.). Przedstawiciele pozostałych firm oceniają ich sytuację jako stabilną, nie zauważają ani spadku sprzedaży, ani jej wzrostu.
Najmniej zmniejszenie popytu dotknęło branżę spożywczą, najbardziej widoczne jest w handlu samochodami, odzieżą i obuwiem oraz artykułami gospodarstwa domowego. Interesujące, że przedsiębiorcy w mniejszym stopniu niż w zeszłym roku oceniają konkurencję jako przeszkodę w prowadzeniu działalności (odpowiedź tę w maju 2009 r. wybrało 66 proc. ankietowanych, w 2010 – już tylko 55 proc.). Spadło też w odczuciu przedsiębiorców obciążenie kosztami zatrudnienia (50 proc. odpowiedzi w porównaniu z wynikiem 58 proc. zanotowanym rok wcześniej). Czyżby to efekt zwolnień i bankructw?
Łukasz Juszczyk, właściciel iCOMP-u, Dzierżoniów
Gdyby nie tragiczne wydarzenia w kwietniu, a w maju wzrost kursu dolara i powodzie, sprzedaż byłaby lepsza niż ubiegłoroczna. W I półroczu 2009 firmy nic nie zamawiały, zmalał też popyt na rynku detalicznym. W 2010 natomiast sprzedaż w sektorze przedsiębiorstw nieco się ożywiła, jednak w kwietniu znów osłabła, by na przełomie kwietnia i maja kolejny raz wzrosnąć. Trend ten długo się nie utrzymał, bo złoty znacząco stracił w stosunku do dolara amerykańskiego. Liczymy jednak, że od sierpnia sprzedaż wyraźnie będzie się zwiększać.
Sebastian Pudło, właściciel firmy Nowe Technologie, Ostrowiec Świętokrzyski
Sytuacja na rynku jest gorsza niż w roku 2009, chociaż zewsząd słychać zapewnienia, że kryzys się kończy. Firmy i klienci indywidualni kupują mniej niż przed rokiem. Pogorszyły się warunki udzielania kredytów ratalnych. Spółki cywilne nie mogą współpracować z instytucjami oferującymi zakupy w systemach ratalnych. Wynika to z przepisów, tymczasem nie każdy chce zakładać działalność w celu podpisywania umów na zakupy ratalne lub przekształcać przedsiębiorstwo w spółkę jawną. Z powodu obniżenia obrotów sklepy do minimum ograniczają marże. Sprzedaż sama w sobie zaczyna być nierentowna. Dobrze, że pozostaje jeszcze świadczenie usług małym firmom.
Henryk Guzik, właściciel firmy Guzik – Systemy Informatyczne, Konin
Udział sprzedaży sprzętu w obrotach mojej firmy jest znikomy. Cieszy mnie, że rosnąca liczba oferowanych przeze mnie usług sprawia, iż zysk (nie mówię o obrotach) firmy utrzymuje się na poziomie z 2009 r. Z jednej strony to dobrze, bo jest mniej przerzucania pudełek i reklamacji sprzętu przy takich samych przychodach firmy. Z drugiej strony kupujący oszczędzają i decydują się na naprawę, nie zaś na wymianę używanych urządzeń na nowe, co oznacza, że cofają się technologicznie.
Adrian Skrobot, właściciel firmy Enter, Bydgoszcz
W 2008 r. zestawy desktopowe cieszyły się tak dużym powidzeniem, że sprzedawały się wręcz na tony. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby trzymać na półce akcesoria PC do wyboru, do koloru. Dzisiaj klienci są zainteresowani notebookami i netbookami. Jednak w obecnej sytuacji firmy nie mogą pozwolić sobie na kupowanie na zapas urządzeń, żeby zapewnić klientom wybór z szerokiej oferty. Nie pozwalają na to wahania kursów walut.
Stefan Ocetkiewicz, właściciel Sopteno, Kraków
Myślę, że rozbicie się prezydenckiego samolotu nie miało wpływu na popyt, najwyżej na kilka dni zostały przesunięte pewne działania, np. w dystrybucji, w związku z problemami natury organizacyjnej. Nie zauważyłem też, żeby kwietniowe wydarzenia w jakikolwiek sposób odbiły się na zakupach w przypadku moich klientów. Natomiast jeśli chodzi o powódź, chyba jest jeszcze za wcześnie, aby oceniać jej wpływ na popyt. To największa powódź odkąd pamiętam, co oznacza duże straty. Niestety zakup sprzętu IT niekoniecznie znajdzie się na liście priorytetów związanych z naprawą zniszczeń po zalaniu i zapewne zapotrzebowanie na produkty IT zmaleje. Chyba że trzeba będzie wymienić sprzęt uszkodzony przez wodę, ale to nieliczne przypadki, bo firmy z terenów dotkniętych kataklizmem zabezpieczały w pierwszej kolejności komputery i dokumenty. W pozostałych częściach kraju zapewne powódź w ogóle nie wpłynie na popyt.
Marek Olszewski, właściciel MOS Elektronik, Suwałki
Po stagnacji w I kwartale bieżącego roku i tragicznym początku II kwar-tału (mam na myśli kwietniowe wydarzenia) należy się spodziewać unormowania sytuacji w ciągu kilku najbliższych tygodni. Wakacje bez wątpienia będą bardziej pracowite niż w latach poprzednich, bo klienci zaczną odtwarzać infrastrukturę po powodziach. Uważam również, że ostatni kwartał 2010 powinien być lepszy niż rok temu.
Dariusz Nowak, właściciel Logconu, Toruń
Spowolnienie gospodarcze spowodowało ograniczenie wydatków na IT. Firmy, które się rozrosły, obecnie obniżyły ceny usług, by utrzymać się na rynku. Natomiast przedsiębiorstwa specjalistyczne, które nie zdecydowały się na duże wydatki na rozwój (należy na nich również moja firma), nie odczuwają aż tak dotkliwie skutków kryzysu. Mamy stałych klientów i nie musieliśmy obniżać cen usług.
Bartłomiej Noculak, kierownik w ITMake, Ostrów Wielkopolski
Współpracujemy przede wszystkim z przedsiębiorstwami. Ogólnie rzecz biorąc, we wszystkich branżach dopiero teraz widać, że kryzys nadszedł do Polski. Wiele firm działa już, wykorzystując zasoby finansowe przeznaczone na zimę na przełomie 2010 i 2011 r. Klientów detalicznych jest jak na lekarstwo. Sprzedaż w okresie komunijnym również wypadła bez rewelacji. Generalnie obroty i zyski są dużo mniejsze niż w ubiegłym roku. Wygląda na to, że ta zima będzie dużo cięższa niż ubiegła. Zwłaszcza jeśli na dodatek okaże się niełatwa pod względem pogody.
Artykuł Popyt na rynku IT w 2010 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Nadzieja w euro 2012 pochodzi z serwisu CRN.
]]>BUDŻETóWKA SIĘ ROZKRĘCA
Dostawcy liczą, że rynek pociągną w górę zamówienia z sektora państwowego. W zeszłym roku ze względu na cięcia budżetowe mniej było przetargów w administracji i przedsiębiorstwach państwowych, choć wartościowo spadek w tym segmencie nie był duży, bo kontynuowano duże inwestycje, m.in. w ministerstwach. Natomiast w bieżącym roku można zaobserwować większe zainteresowanie budżetówki projektami związanymi z zasilaniem awaryjnym. – Mamy znacznie więcej zapytań dotyczących zasilania awaryjnego ze strony jednostek budżetowych – twierdzi Mariusz Piątkiewicz, dyrektor operacyjny Ever Power Systems. – W związku z tym przypuszczam, że wartościowo ten segment wzrośnie do końca roku o ok. 10 proc. Nadzieje na zwiększenie liczby zamówień w sferze budżetowej vendorzy wiążą przede wszystkim z przygotowaniami do Euro 2012. Tomasz Wojda zakłada, że wzrośnie popyt na zasilacze o dużej mocy. – Zainteresowanie dużymi zasilaczami w sferze budżetowej zapewne zwiększy się ze względu na inwestycje związane z piłkarskimi mistrzostwami Europy – przekonuje. – Taki trend powinien być widoczny nie tylko w roku bieżącym, lecz także w latach następnych.
MAŁE CHCĄ WIĘKSZYCH
Dostawcy szacują, że w 2009 r. do sfery budżetowej i państwowych przedsiębiorstw trafiło około 35 proc. zasilaczy awaryjnych (sprzedaż wartościowo), a do biznesu – ok. 60 proc. Resztę kupili odbiorcy indywidualni. Ilościowo najwięcej sprzedano małych zasilaczy, do 5 kVA. Na przykład w Actionie klienci najczęściej zamawiali urządzenia o mocy od 400 VA do 3 kVA, w AB natomiast – od 350 do 800 VA. Taki sprzęt kupowały przede wszystkim małe firmy, które w minionym roku okazały się najmocniejszym sektorem na rynku. W opinii dostawców spadek zamówień od drobnych przedsiębiorców nie był tak znaczący jak w większym biznesie. – Tylko w grupie małych firm sprzedaż zasilaczy awaryjnych niewiele się zmniejszyła – twierdzi Marcin Mizeracki, kierownik produktu w Actionie. – Ze względu na ograniczenie liczby inwestycji spadło natomiast zapotrzebowanie na średnie i duże UPS-y. Przedstawiciele producentów podkreślają, że preferencje drobnych przedsiębiorców stopniowo się zmieniają. Dotąd najczęściej zamawiali modele typu off-line do zasilania pojedynczych urządzeń (o mocy do 600 VA), jednak stale rośnie popyt na urządzenia centralnego zasilania o mocy powyżej 1 kVA, które są przeznaczone do data center i serwerowni. Tomasz Wojda uważa, że małe firmy będą rezygnować z pojedynczych zasilaczy o małej mocy. – W segmencie SOHO następuje przejście od zasilania rozproszonego do centralnego, które służy do podtrzymaniu pracy nie tyle komputerów, ile serwera – wyjaśnia. – Pracownicy coraz częściej używają laptopów, z drugiej strony coraz więcej biur ma system zasilania gwarantowanego z centralnym UPS-em. W takiej sytuacji pojedyncze zasilacze nie są potrzebne. Można więc spodziewać się wzrostu popytu na urządzenia o mocy 3 – 5 kVA, przeznaczone do zasilania centralnego w małych firmach i biurach. Jaki sprzęt zamawiały większe przedsiębiorstwa? Maciej Mączyński z firmy APC, która jest największym dostawcą na polskim rynku, informuje, że większość klientów wybierała trójfazowe zasilacze on-line o podwójnej konwersji. Szef APC w Polsce zwraca również uwagę, że wśród użytkowników wzrosła popularność rozwiązań modułowych, czyli UPS-ów, które można uzupełniać o kolejne moduły zasilania, dodając mocy w razie potrzeby. – Ich popularność wynika z faktu, że mogą być w każdej chwili dostosowane do potrzeb użytkowników – mówi Maciej Mączyński. – Można dodawać lub usuwać moduły z zasilacza, dopasowując go do aktualnego zapotrzebowania na moc, i uniknąć ponoszenia dużych wydatków na początku inwestycji.
DOŁOŻYLI DO PIECA
W ocenie producentów spadki na rynku w niewielkim stopniu dotknęły segmentu użytkowników domowych – kupują oni mniej więcej tyle samo zasilaczy, co w zeszłym roku. W większości są to małe UPS-y, o mocy do 600 VA, służące do zabezpieczania komputerów. Producenci informują, że w I kwartale wyraźnie wzrósł popyt na urządzenia do zasilania pieców gazowych o mocy do 1 kVA. Zdaniem rynkowych graczy ma to związek ze srogą zimą, kiedy w wielu miejscowościach zabrakło prądu, piece gazowe wysiadły i ludzie marzli. Niektórzy przypuszczają, że rosnący popyt na takie rozwiązania to trwały trend. – Zawsze po wystąpieniu poważnych problemów z zasilaniem, takich jak szczeciński blackout, jest więcej zapytań o zasilacze. Nie w każdym przypadku wynika z tego trwały wzrost popytu − mówi Tomasz Wojda. – Wydaje mi się jednak, że w dłuższej perspektywie sprzedaż UPS-ów do zasilania pieców gazowych wzrośnie. Jeśli użytkownik ma sprzęt, który kosztuje spore pieniądze, raczej nie będzie oszczędzał na jego zabezpieczeniu. W opinii przedstawiciela Eatona wśród użytkowników indywidualnych coraz większym zainteresowaniem powinny cieszyć się domowe UPS-y rozbudowane o agregaty prądotwórcze, które umożliwiają podtrzymanie zasilania przynajmniej przez kilka godzin. Z kolei Mariusz Piątkiewicz, dyrektor operacyjny Ever Power Systems, informuje, że wśród modeli przeznaczonych do pieców klienci preferują specjalne UPS-y o mocy 700 VA, bez agregatu prądotwórczego, wyposażone w akumulatory, które umożliwiają podtrzymanie zasilania przez kilka godzin. Podkreśla również, że wyraźnie wzrosło zainteresowanie projektami związanymi z centralnym zasilaniem całego domu. – Do takich zastosowań używa się UPS-ów o mocy od 2 kVA w górę – wyjaśnia menedżer Evera. – Sądzę, że użytkownicy domowi będą stopniowo rezygnować z urządzeń o mocy do 600 kVA, służących do zasilania pecetów, bo wielu z nich ma już notebooki. UPS-y będą jednak nadal kupowane do zabezpieczania wydajnych komputerów przeznaczonych do multimediów i gier. Do takich celów potrzebne są jednak zasilacze o większej mocy, czyli powyżej 1 kVA. Marcin Mizeracki potwierdza, że do domów coraz częściej zamawiane są UPS-y charakteryzujące się większą mocą, służące do zabezpieczania całych grup urządzeń. – Sprzęt RTV, komputery, zdalnie otwierane bramy, sterowane cyfrowo piece centralnego ogrzewania, to tylko niektóre urządzenia wymagające zasilania awaryjnego – mówi menedżer Actionu. –
Dlatego klienci indywidualni coraz chętniej nabywają zasilacze o mocy powyżej 10 kVA. Maciej Mączyński twierdzi, że osoby kupujące urządzenia do domu z asortymentu APC najczęściej wybierają tzw. zielone UPS-y, które ograniczają pobór mocy sprzętu w stanie spoczynku. Według niego popyt na takie rozwiązania wynika z problemów z jakością zasilania, które ma coraz więcej użytkowników, oraz wysokich cen prądu powodujących, że w domach szuka się oszczędności. – Rynek Green IT dynamicznie rośnie i naszym zdaniem będzie rósł nadal − przekonuje menedżer APC. – Zasilacze typu Green, oprócz typowych dla UPS-ów funkcji podtrzymywania zasilania i ochrony przed skutkami przepięć w sieci, oferują oszczędzanie energii na co dzień, co oznacza niższe rachunki za prąd.
NIE WSZĘDZIE ZIELONO
Zdaniem przedstawiciela APC w Polsce popyt na zielone UPS-y będzie rósł na całym rynku, a zatem będą je wybierać także duże firmy z powodu szybko rosnących cen energii. – Może się zdarzyć, że po pięciu latach koszty pobieranej energii przekroczą wartość kupionego sprzętu – twierdzi Maciej Mączyński. – Dlatego działy IT muszą sprostać konieczności kontrolowania wydatków na energię i chłodzenie urządzeń. Redukcja kosztów jest więc obecnie priorytetem większości przedsiębiorstw, niezależnie od ich wielkości. Dlatego wprowadzanie rozwiązań, które ograniczą zużycie energii, jest naturalne. Mariusz Piątkiewicz zauważa, że użytkownicy, poszukując oszczędności, coraz bardziej interesują się zasilaczami on-line o wysokiej sprawności (stosunek mocy rzeczywistej do nominalnej). Wprawdzie są droższe niż mniej wydajne modele, ale – zdaniem menedżera Evera – wydatek zwraca się z nawiązką. – Zasilacz awaryjny o mocy 10 kVA i sprawności 95 proc. jest droższy najwyżej o jedną piątą od urządzenia o sprawności 88 proc., ale koszty jego użytkowania są dwa – trzy razy niższe – wyjaśnia Mariusz Piątkiewicz. – Poza tym UPS-y o większej sprawności wykorzystują hybrydowy tryb pracy, tzn. część energii czerpią z akumulatorów, co ogranicza pobór prądu z sieci i wydłuża czas podtrzymania. Nie wszyscy dostawcy zgadzają się jednak, że popyt na rozwiązania energooszczędne będzie szybko rósł. Nie brak głosów, że firmy nie zawsze mają świadomość kosztów związanych z użytkowaniem sprzętu. – Nie ma większej presji ze strony klientów na stosowanie rozwiązań energooszczędnych, czyli tzw. zielonych UPS-ów albo urządzeń o najwyższej sprawności – uważa Tomasz Wojda. – Moim zdaniem dla użytkowników najważniejszym kryterium wyboru jest cena jednostkowa, a UPS-y charakteryzujące się niższym zużyciem prądu są droższe od tych potrzebujących więcej energii. Tomasz Pawelski, Product Manager RRC, potwierdza, że średnie firmy z własnej inicjatywy rzadko interesują się rozwiązaniami energooszczędnymi. Podkreśla jednak, że większość klientów daje się do nich przekonać. – Jeśli usłyszą, że kupując UPS o dużym współczynniku mocy, zaoszczędzą na prądzie albo do ednego zasilacza podłączą więcej urządzeń, to wybierają zwykle wariant energooszczędny – wyjaśnia. – W przypadku największych inwestycji przekonywanie nie jest potrzebne. Użytkownicy z reguły zamawiają zasilacze o większej sprawności albo dużym współczynniku mocy. Ktoś, kto wydał dużą kwotę na serwery, nie oszczędza na UPS-ach, zależy mu raczej na tańszej eksploatacji.
NIŻSZE CENY
Większość dostawców przewiduje, że ze względu na dużą konkurencję na rynku ceny UPS-ów będą dalej spadać. Dodatkowy impuls do obniżek powinien dać umacniający się złoty. Niektórzy przypuszczają, że do końca roku ceny mogą się zmniejszyć nawet o 20 proc., jednak przeważa opinia, że spadki będą najwyżej kilkuprocentowe. Jeśli chodzi o udziały poszczególnych producentów, to – w ocenie dostawców – w II kwartale 2010 r. były podobne jak w 2009.Według szacunków CRN Polska i producentów zdecydowanym liderem od lat jest APC, które ma ponad 1/3 rynku. Kolejne pozycje zajmują Ever i Eaton, z udziałem przekraczającymi 10 proc. Do znaczących graczy należą też EST Energy, Cover i Fideltronik. Sprzedaż pozostałych firm nie przekracza 4 proc. Znaną polską firmą, działającą na rynku od od 1988 roku, jest Spółdzielnia Pracy Elektroniki i Informatyki ETA. W związku z poprawą sytuacji gospodarczej wszyscy producenci spodziewają się wzrostu liczby zamówień zarówno od małych, jak i większych przedsiębiorstw oraz sferybudżetowej. Większość dostawców zakłada, że w 2010 r. obroty na rynku UPS-ów wzrosną przynajmniej o kilka procent, nawet w sytuacji, gdy ceny rozwiązań będą trochę niższe.
![]() członek zarządu Comeksu (dystrybutora marki Cover) Duża część urządzeń do zasilania awaryjnego jest proponowana na pewnym etapie projektu budowlanego, a gdy przychodzi do realizacji, bywa i tak, że założenia sprzed trzech – czterech lat w znacznej części są już nieaktualne. W efekcie użytkownik dostaje system zasilania niezbyt dobrze dobrany do swoich potrzeb. Dlatego, zanim dojdzie do sfinalizowania umowy sprzedaży, warto dokonać powtórnej oceny założeń i ich ostatecznej weryfikacji. To dla użytkownika bardzo ważne. |
![]() Distribution Channel Director w Eatonie Od roku nie słabnie popyt na małe UPS-y, o mocy 350 – 600 VA, do zasilania pecetów i urządzeń peryferyjnych, co może w pewnym stopniu zaskakiwać, bo w domach jest coraz więcej notebooków, które nie potrzebują zasilania awaryjnego. Przypuszczam, że popularność takich rozwiązań wynika z łatwej instalacji i niskiej ceny. Coraz większym zainteresowaniem powinny się cieszyć zasilacze do ochrony urządzeń multimedialnych, np. kina domowego czy sprzętu audio. Jeśli ktoś kupił plazmę za kilka tysięcy złotych, to raczej nie będzie oszczędzać na UPS-sie za kilkaset złotych. Do systemów kina domowego z najwyższej półki potrzebne są zasilacze o większej mocy niż do komputerów, około 1,5 kVA. |
![]() dyrektor ds. handlu i marketingu, członek zarządu Ever Power Systems Użytkownik może sporo zaoszczędzić na rachunkach za prąd, wybierając zasilacze o wysokiej sprawności energetycznej. Na przykład UPS-y o sprawności 95 – 98 proc. zużywają na własną pracę jedynie 2 – 5 proc. pobieranej energii, czyli dużo mniej niż tradycyjne zasilacze o sprawności 85 – 90 proc. Przykładowo firma, która korzysta z zasilacza o 85-proc. sprawności energetycznej i mocy 40 kVA, co roku zapłaci za zasilanie około 19 tys. zł. W przypadku UPS-a o sprawności 95 proc. roczne rachunki wyniosą 6,5 tys. zł. Spore oszczędności można również uzyskać dzięki zastosowaniu zasilania modułowego (nawet do urządzeń o małej mocy). Zamiast kupować kolejnego UPS-a, wystarczy dodać moduł bateryjny do urządzenia, które już mamy. Użytkownik, który za pomocą dodatkowego modułu zwiększy moc zasilania z 2 kVA do 3 kVA, wyda o 2 tys. zł mniej, niż gdyby kupił drugi UPS. |
![]() Product Manager RRC W ostatnim okresie firmy dłużej podejmują decyzje o realizacji wdrożenia. Rok temu na zatwierdzenie gotowego projektu czekaliśmy miesiąc, dwa, teraz procedura trwa nawet pół roku. Na dodatek odbiorcy często ograniczają koszty i np. ostatecznie decydują się na tańsze zasilacze. Realizujemy przede wszystkim projekty średniej wielkości, związane z instalacją UPS-ów o mocy 20 – 40 kVA do zasilania serwerowni. Kupują je zarówno przedsiębiorstwa, jak i jednostki sfery budżetowej, np. szpitale. Z moich obserwacji wynika, że w tym segmencie sprzedaż utrzymuje się mniej więcej na takim samym poziomie jak w zeszłym roku. Brakuje natomiast największych projektów, o wartości ponad 100 tys. euro. Są to zamówienia związane z zakupem UPS-ów o mocy ponad 100 kVA, jednak zarabia się na całej infrastrukturze, m.in. na szafach, klimatyzacji. Tego typu zamówienia realizują przede wszystkim bezpośredni partnerzy producentów, a nie dystrybutorzy. |
![]() wiceprezes ds. sektora informatycznego, APC by Schneider Electric Największy udział w sprzedaży naszych UPS-ów mają urządzenia dla małych i średnich firm oraz dla użytkowników indywidualnych, jednak najszybciej rozwija się segment zasilaczy on-line o dużej mocy. Związane jest to przede wszystkim z coraz większą zależnością przedsiębiorstw od systemów IT. Każda przerwa w dostępie do informacji powoduje wymierne straty finansowe, firmy dostrzegają więc konieczność zabezpieczania sprzętu, aby uniknąć nawet najkrótszego przestoju. Klienci przykładają również coraz większą wagę do monitoringu i zarządzania infrastrukturą zasilającą i chłodzącą. Wpływa to na wzrost sprzedaży oprogramowania do monitoringu. |
OPINIE RESELLERóW
Robert Filip, właściciel, Fart, Dzierżoniów Michał Żuk-Żukowski, właściciel, Zumiko, Wejherowo Kamil Suchocki, handlowiec, WWF, Jaworzno Piotr Stańczyk, dyrektor działu handlowego, Tylda, Zielona Góra |
Artykuł Nadzieja w euro 2012 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Niekoniecznie samorządni pochodzi z serwisu CRN.
]]>SAMORZĄD NIE POMOŻE
Niewielu przedsiębiorców wierzy w to, że samorząd gospodarczy byłby dla nich organizacją pożyteczną. 8 proc. uczestników naszej ankiety jest zdania, że jego działacze stanowiliby silną grupę nacisku na administrację państwową. Zdecydowana większość żywi obawy w związku z pomysłem powstania samorządu. Na przykład 13 proc. resellerów uważa, że nawet jeśli organizacja zaistnieje, rządzący i tak nie będą brali pod uwagę opinii jej przedstawicieli. Możliwe też, że sami przedsiębiorcy nie będą zainteresowani, dobrowolnym przecież, uczestnictwem w jej pracach (15 proc. odpowiedzi). Ci natomiast, którzy spróbują za pośrednictwem samorządu coś zmienić, będą musieli pokonać szereg przeszkód natury biurokratycznej (obawia się tego 28 proc. resellerów). Duża część, w sumie 37 proc., uznała, że samorząd stanie się organizacją finansowaną z budżetu państwa, która nie będzie miała realnego wpływu na poprawę warunków działalności firm w Polsce.
ZIELONE ŚWIATŁO, ALE POD WARUNKIEM
Dla przedsiębiorców, którzy mogliby dać samorządowi zielone światło, najważniejszy jest zakres jego uprawnień względem administracji państwowej. – Właściciele firm, szczególnie tych mniejszych, mogą być zainteresowani działaniami samorządu, jeśli będzie miał realny wpływ na decyzje administracji – mówi Adrian Król, właściciel chojnickiej firmy IntenSys Systemy Informatyczne. – Jeżeli samorząd zaoferuje jedynie coś na wzór doradztwa, obawiam się, że z czasem skończy jako wspomniany w ankiecie „nic nieznaczący twór biurokratyczny”. Zdaniem Stefana Ocetkiewicza, właściciela Sopteno z Krakowa, istnienie samorządu miałoby sens wtedy, gdyby ustawodawcy mieli obowiązek konsultowania z jego przedstawicielami zmian w przepisach. – Bez realnych instrumentów nacisku na administrację państwową oraz, co ważniejsze, na ustawodawców na etapie tworzenia nowych lub naprawia-nia istniejących już przepisów samorząd gospodarczy będzie kolejną bezsensowną organizacją – ocenia. Na konieczność sprecyzowania sposobu, w jaki samorząd mógłby wywierać nacisk na administrację i ustawodawców, zwraca uwagę również Paweł Załęski, prezes zarządu spółki Proteus z Nowego Sącza. – Szczególnie, że miałby on reprezentować interesy przedsiębiorców działających w różnych branżach – podkreśla Załęski. – Zachodzi jednak obawa, że organizacja ta będzie kolejnym tłem dla działań polityków.
„NA WŁADZĘ NIE PORADZĘ”
Zdecydowani przeciwnicy powstania nowej organizacji zrzeszającej przedsiębiorców uważają, że nie ma szans na dobrą współpracę z aparatem państwowym. – Państwo nie liczy się z przedsiębiorcami i istnienie samorządu tego nie zmieni – mówi Jarosław Andrzejewski, właściciel PTJA z Łodzi. – Możliwe, że przedstawiciele administracji państwowej coś z samorządem skonsultują, a potem i tak zrobią swoje. Do takich wniosków skłania mnie ostatni projekt „rejestru stron i usług niedozwolonych” autorstwa Ministerstwa Finansów. Jest on przykładem nieliczenia się rządu i ustawodawcy (twierdzących, że wprowadzenie RSiUN nie spowoduje obciążenia budżetu kolejnymi kosztami) ani z przedsiębiorcami, ani z realiami, w tym wypadku technicznymi. Dlaczego kolejna organizacja miałaby coś zmienić? Stefan Ocetkiewicz przywołuje negatywny jego zdaniem przykład istnienia komisji Przyjazne Państwo. – Czy coś się zmieniło w prawie wskutek powstania komisji? Nie, i najprawdopodobniej nic się nie zmieni. Strata czasu i pieniędzy na prace takiego tworu. Podobnie zapewne będzie z samorządem gospodarczym. W Polsce bardzo chętnie powołujemy się na pozytywne przykłady z Zachodu, a w praktyce potrafimy zepsuć to, co tam się udało wdrożyć. Przedsiębiorcy nie chcą też zaakceptować projektu finansowania nowej organizacji z budżetu państwa, czemu zresztą trudno się dziwić. – Jestem przekonany, że samorządowcy będą po prostu piastować dobrze płatne stanowiska, a wywieranie skutecznego nacisku na działania rządu stanie się dla nich sprawą drugorzędną – komentuje Grzegorz Olejniczak ze szczecińskiego IT Supporting. Wtóruje mu Remigiusz Waszkiewicz, właściciel świnoujskiego PHU Elite: – Im mniej w Polsce będzie organizacji czy instytucji finansowanych z budżetu państwa, tym lepiej. Liczba „pijawek” już prze-kracza wszelkie wyobrażenia, a powoływanie kolejnej instytucji bardziej obciąży wycieńczone państwo, spowoduje następne podwyżki wyśrubowanych do granic możliwości podatków.
Artykuł Niekoniecznie samorządni pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Szybko zapomnieć o 2009 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Szybko zapomnieć o 2009 r. pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Stare schematy przestały działać pochodzi z serwisu CRN.
]]>![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Artykuł Stare schematy przestały działać pochodzi z serwisu CRN.
]]>