Artykuł „Acta 2” uchwalone pochodzi z serwisu CRN.
]]>Reformę popierają organizacje twórców, ale przeciwko niej również protestowano w zasadzie od lat (stąd potoczne określenie nowego prawa jako "Acta2"). Szczególny niepokój organizacji branży cyfrowej i przedsiębiorców w Polsce i Europie, ale też gigantów takich jak Google, wzbudził art. 13 dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod względem praw autorskich. To może być problem np. dla dostawców usług chmurowych. Oznacza, że poniosą koszty, by zapewnić odpowiednią ochronę przed naruszeniami. Grożą im ponadto kary za złamanie nowego prawa.
Jednak według wprowadzonych zmian dyrektywa nie obejmie usług chmurowych dla konsumentów, platform e-commerce i innych serwisów, których zasadnicza działalność nie polega na udostępnianiu treści chronionych prawami autorskimi. Pozostali dostawcy muszą podpisać z organizacjami chroniącymi prawa autorskie odpowiednie umowy licencyjne.
Z kolei art. 11 dyrektywy wprowadza tzw. podatek od linków. Zakłada on, że za udostępnianie także fragmentów publikacji chronionych prawami autorskimi i linków do nich serwisy internetowe będą płacić wydawcom. Przepis dotyczy korzystania z takich treści w celach komercyjnych.
Według ostrzeżeń są obawy, że z powodu takich obostrzeń część informacji zniknie z sieci (bo platformy nie będą ryzykować naruszenia praw autorskich). Nowe regulacje mogą również skomplikować analitykę big data (analizę tekstu i danych) w zakresie treści objętych prawami autorskimi.
Wiceminister: skorzystamy z braku precyzji
Szef Związku Cyfrowa Polska, Michał Kanownik, ostrzegał w ub.r., że przygotowywane regulacje mogą zatrzymać rozwój sektora cyfrowego w naszym kraju.
Wiceminister kultury Paweł Lewandowski powiedział PAP po głosowaniu, że rząd skorzysta z braku precyzji nowych przepisów, by zmniejszyć ich negatywne skutki na polskim rynku. Zaznaczył, że nowe regulacje budzą obawy związane z ograniczeniem przepływu informacji.
Przeciwko projektowi zmian w prawie autorskim od dawna protestowały organizacje przedsiębiorców i konsumentów, m.in. Związek Cyfrowa Polska, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan, Startup Poland.
W ich ocenie nowe regulacje są szkodliwe dla rozwoju cyfrowej gospodarki, ponadto uderzają w demokrację i swobodę wypowiedzi. Zdaniem organizacji trzeba uregulować kwestie praw autorskich, ale tak wypracować kompromis, który jest do zaakceptowania także przez przedsiębiorców.
Organizacje twierdzą, że projekt nie ma ekonomicznego i społecznego uzasadnienia – negatywnie odbije się zarówno na prawach obywateli, jak i konkurencyjności europejskiej gospodarki.
Artykuł „Acta 2” uchwalone pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Umowa ochroni integratora pochodzi z serwisu CRN.
]]>W razie konfliktu z klientem integrator nie ma żadnej taryfy ulgowej z racji „sektorowej specyfiki” przedsięwzięcia. Dlatego firmy realizujące zlecenia na rzecz MŚP powinny zabezpieczać każdorazowo swoje interesy, czyli zawierać odpowiednie umowy. Szczególnie w przypadku długoterminowej współpracy warto zadbać o sporządzenie solidnego, rzeczowego kontraktu i nie ograniczać się do ramowych, wzorcowych zapisów.
W umowie przede wszystkim powinien zostać bardzo dokładnie określony zakres prac do wykonania. Żeby było wiadomo, co dokładnie firma ma zrobić. Trzeba też jasno zapisać wysokość wynagrodzenia, jakie będzie przysługiwać za zleconą pracę.
− Należy unikać ogólnych określeń, typu „integracja IT” lub „wsparcie systemu IT”. W umowie powinny być szczegółowo wymienione zadania, które mają zostać wykonane, oraz systemy, które mają być objęte usługami. Zbyt ogólne zapisy pozostawiają wiele miejsca dla różnych, rozbieżnych interpretacji − mówi Agata Szeliga, radca prawny, partner w Kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak.
Trzeba dążyć do wyeliminowania sytuacji, w której klient będzie sądził, że pod pojęciem „integracja” kryje się wszelki możliwy zakres prac, a wykonawca będzie miał na myśli tylko konkretne zadania. Integrator powinien generalnie zobowiązywać się do tego, co naprawdę jest w stanie zrobić.
Prowadzący małe firmy IT powinni się zastanowić, czy gwarantować określony czas usunięcia usterki. Trzeba zadać sobie pytanie, czy niewielki integrator, który dysponuje ograniczonym zasobem sił i środków, zdoła wywiązać się z zawartej w umowie obietnicy. Z drugiej strony: czy obsługiwanemu klientowi taki zapis jest faktycznie niezbędny?
− Lepiej zobowiązać się do czasu reakcji na zaistniały incydent niż do czasu usunięcia usterki − uważa Agata Szeliga.
Wojciech Micewicz, dyrektor handlowy, 4NetiC
Nie bierzemy odpowiedzialności za naruszenie systemu bezpieczeństwa, jeśli powstało w wyniku niewłaściwego użytkowania komputera lub oprogramowania. Staramy się edukować użytkowników, trudno jednak przewidzieć, co wymyślą. W takich sytuacjach chronią nas stosowne zapisy w umowie. Jeżeli klienci mają wymagania wynikające np. z regulacji branżowych, również zapisujemy je w umowie. Małe firmy oczekują jednak na ogół krótkich, prostych umów, które często są opracowywane na podstawie gotowych wzorców oraz formularzy z sieci. Niejednokrotnie klienci w ogóle nie czują potrzeby podpisywania jakiejkolwiek umowy. Gdy obie strony dobrze się znają, kontrakt opiera się na zaufaniu. Nie zawsze jednak ono wystarczy, dlatego my często sami proponujemy klientom podpisanie umowy. Po to, żeby było jasne, do czego możemy się w konkretnej sytuacji zobowiązać i czego można od nas oczekiwać. To ważne, bo małe firmy stawiają głównie na oszczędności i akceptują rozwiązania słabsze, byle tańsze.
Resellerzy i integratorzy powinni też raczej unikać zapisów o karach umownych. Nie oznacza to jednak, że mają zostawić klienta bez pomocy. Najważniejsze jest zapewnienie mu możliwości kontaktu z firmą: telefonicznego, e-mailowego lub przez specjalny formularz na stronie internetowej. Chodzi o to, aby klient miał możliwość zgłoszenia swojego problemu, a firma informatyczna była w stanie podjąć stosowne do sytuacji działania.
Każdy integrator i VAR powinien się zastanowić razem z klientem, jakie systemy są dla niego najbardziej istotne i pod tym kątem dopracować ofertę oraz warunki współpracy. Podstawą jest dokładne poznanie potrzeb klienta, uczciwe oszacowanie możliwości własnego działania i jasne zapisanie tego wszystkiego w warunkach umowy.
Duże znaczenie ma uregulowanie w umowie kwestii praw autorskich. Jeżeli integrator wykorzystuje własny program, najlepszym rozwiązaniem jest udzielenie przez niego klientowi licencji niewyłącznych. Bardzo ściśle należy określić pola eksploatacji. Integratorzy nie powinni zgadzać się na przenoszenie praw autorskich na rzecz klientów.
Dokładne zapisy potrzebne są również w przypadku obsługi przez integratora rozwiązań obcych, stosowanych przez klienta. W takiej sytuacji klient powinien dysponować prawami do korzystania z systemu oraz zgodami na dokonywanie w nim zmian lub modyfikacji, jeśli takie prace są przewidywane. Stosowny zapis w tym zakresie powinien się znaleźć w umowie. Dzięki temu wykonawca lub usługodawca nie spotka się z zarzutem, że wykonując prace polegające na modyfikacji oprogramowania, narusza autorskie prawa majątkowe do pierwotnego software’u.
− Chodzi też o to, aby integrator zabezpieczył się na wypadek nieuprawnionych żądań klienta co do zakresu ingerencji w wykorzystywany system − dodaje Agata Szeliga.
Często firma integratorska nie jest autoryzowanym partnerem producenta oprogramowania, nie dysponuje kodem źródłowym tego rozwiązania ani prawami do wprowadzania w nim zmian. Wówczas musi zadbać, aby nie naruszyć prawa majątkowego producenta, a jednocześnie nie zostać oskarżonym przez klienta o niewywiązywanie się z obowiązku opieki nad jego środowiskiem informatycznym.
Podczas współpracy z dużymi przedsiębiorstwami regułą jest ograniczenie w określonych przypadkach odpowiedzialności firm informatycznych. W sektorze MŚP to jeszcze rzadkość. Warto jednak zwrócić uwagę, że taka możliwość istnieje i jest standardowo zapisywana w kontraktach z dużymi firmami. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z niej również, współpracując z małymi i średnimi przedsiębiorstwami. Ograniczanie odpowiedzialności bywa istotnym zabezpieczeniem dla VAR-ów i integratorów.
W umowie powinny być też dokładnie określone zasady i zakres dostępu do danych w systemach klienta. Nabiera to szczególnego znaczenia w kontekście nowego unijnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO), które zacznie obowiązywać od 25 maja przyszłego roku. Firmy świadczące usługi związane z przetwarzaniem danych osobowych mogą być narażone na kary. W dobrze pojętym, własnym interesie, integratorzy powinni więc zadbać o stosowne zapisy dotyczące ich dostępu do danych klienta.
− Szczególnie trzeba zwracać uwagę na systemy wykorzystywane w marketingu i bazy klientów. Często funkcjonują one bez właściwego umocowania prawnego. Mogą z tego wynikać kłopoty także dla wykonujących zlecenia firm informatycznych − ostrzega Agata Szeliga.
Nie należy zapominać o uregulowaniu kwestii dostępu do systemu lub programu informatycznego funkcjonującego u klienta. Warto szczegółowo określić, na jakich zasadach ten dostęp ma się odbywać, np. w celu serwisu, naprawy albo modyfikacji. Czy zawsze potrzebny jest dostęp online, czy może w zupełności wystarczy offline? W każdym z tych przypadków inaczej rozkładają się bowiem kwestie odpowiedzialności podmiotu zajmującego się utrzymaniem systemu.
W grę mogą wchodzić jeszcze regulacje branżowe, specyficzne dla danej dziedziny, m.in. dla służby zdrowia, edukacji, finansów. Je również trzeba uwzględniać w umowach z przychodnią czy szkołą.
W niektórych przypadkach przedsiębiorcy mogą mieć do czynienia z tzw. kodeksem dobrych praktyk. Generalnie wiąże on tych, którzy się nań zgodzili. To klient powinien poinformować integratora o konieczności przestrzegania zasad owego kodeksu. Dotyczący ich zapis również powinien znaleźć się w umowie.
Artykuł Umowa ochroni integratora pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł ZIPSEE: gdzie są pieniądze za prawa autorskie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Z założenia pieniądze zgromadzone przez OZZ-y powinny wpływać na konta właścicieli praw autorskich, w imieniu których są pobierane. Tak się jednak nie dzieje. ZIPSEE ((Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Branży RTV i IT) zwraca uwagę, że środki należne twórcom zarządzane są w niejasny sposób i jedynie część z nich trafia do uprawnionych. Według danych rządowych, które przytacza ZIPSEE, na kontach polskich OZZ-ów, do których należą ZAiKS, SAWP, ZPAV, Polska Książka i KOPIPOL, pozostaje nierozliczona kwota ok. 1,2 mld zł.
– Efektywność wypłacania środków należnych twórcom pozostawiała jak dotąd wiele do życzenia. OZZ-y kumulowały nierozliczone sumy na swoich kontach, dążąc jednocześnie do zwiększenia swoich wpływów – komentuje Michał Kanownik, dyrektor ZIPSEE.
Artykuł ZIPSEE: gdzie są pieniądze za prawa autorskie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Muzyka w sklepie – kosztowna rozrywka pochodzi z serwisu CRN.
]]>Sprawy należnych
wynagrodzeń nie załatwi podpisanie umowy z jednym stowarzyszeniem
zrzeszającym artystów. Reseller, który raczy klientów muzyką, musi osobno
płacić: autorowi tekstów i kompozytorowi (te wynagrodzenia pobiera
Stowarzyszenie Autorów ZAiKS), wykonawcy – niezależnie od tego, czy jest
on również twórcą tekstu i muzyki (pieniądze pobierają: STOART
– Związek Artystów Wykonawców i SAWP – Stowarzyszenie Artystów
Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych), a także
producentowi nagrania (czyli ZPAV – Związek Producentów Audio-Video).
– To logiczne. Żeby
dźwięk dało się słyszeć z głośnika, ktoś musiał napisać tekst
i melodię, zaśpiewać to i zagrać, no i stworzyć nagranie, by
dało się tego słuchać nie tylko na koncercie na żywo – przekonuje Bogusław
Pluta, dyrektor OZZ ZPAV.
Trzeba płacić za wszystko
Zgodnie z ustawą organizacje mają prawo pobierać także
wynagrodzenie na rzecz artystów niezrzeszonych, co oznacza, że w praktyce
trzeba płacić za wszystko. Przedstawiciele związków mogą także żądać okazania
dokumentów finansowych firmy.
Art. 105
ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych
1. Domniemywa się, że organizacja zbiorowego zarządzania
jest uprawniona do zarządzania i ochrony w odniesieniu do pól eksploatacji
objętych zbiorowym zarządzaniem oraz że ma legitymację procesową w tym
zakresie. Na domniemanie to nie można się powołać, gdy do tego samego utworu
lub artystycznego wykonania rości
sobie tytuł więcej niż jedna organizacja zbiorowego zarządzania.
2. W zakresie swojej działalności organizacja zbiorowego
zarządzania może się
domagać udzielenia informacji oraz udostępnienia dokumentów niezbędnych
do określenia wysokości dochodzonych przez nią wynagrodzeń i opłat.
Stawki wynagrodzeń na rzecz organizacji praw autorskich
zależą m.in. od rodzaju działalności i skali prowadzonego biznesu.
Z reguły są co roku waloryzowane, czyli w praktyce podnoszone.
W przypadku opłat na rzecz ZAIKS-u znaczenie ma m.in. wielkość
miejscowości, w której znajduje się sklep, oraz jego rodzaj (market,
stoisko w hali targowej, sklep wielkopowierzchniowy). Dla obiektu w miejscowości mającej od 5 do 100 tys.
mieszkańców, w którym muzykę słychać w pomieszczeniu handlowym
o wielkości do 20 mkw., miesięczna opłata na rzecz ZAIKS-u wynosi
44,28 zł netto.
Możliwe są zniżki – np. do 10 proc. dla firm,
które same zgłosiły się do ZAIKS-u z wnioskiem o zawarcie umowy przed
odtwarzaniem utworów (zanim stowarzyszenie upomniało się o opłaty). Upusty
przewidziano także przy jednorazowej wpłacie z góry za dłuższy okres
(nawet do 25 proc.) oraz w razie opłat ponoszonych od co najmniej
kilku placówek handlowych (do 15 proc. – przy więcej niż 100
obiektach). Szczegółowe tabele wynagrodzeń można znaleźć na stronie
stowarzyszenia – zaiks.org.pl/256,150.
Wnosząc opłaty na rzecz ZAIKS-u, reseller uzyskuje prawo do
publicznego odtwarzania wszystkich utworów autorów, których prawami autorskimi
zarządza stowarzyszenie. W celu podpisania umowy powinien skontaktować się
najpierw z dyrekcją okręgową ZAIKS-u (telefony i adresy takich
placówek zamieszczono na stronie zaiks.org.pl).
Na rzecz STOART-u należy
odprowadzać wynagrodzenia dla wykonawców (nie ma znaczenia, czy ten sam artysta
– np. solista – otrzymuje tantiemy także jako autor tekstu lub
kompozytor). Opłaty, jakie wnosi właściciel sklepu, zależą m.in. od rodzaju
i powierzchni obiektu. Z aktualną tabelą opłat można zapoznać się na
stronie www.stoart.org.pl/index/oplaty/.
Przykładowo dla sklepów
o pow. do 50 mkw. obowiązuje ryczałtowa stawka w wysokości
34,90 zł za miesiąc lub 0,2 proc. od wpływów. Jeśli przedsiębiorca ma
na tyle niskie obroty, że korzystniejsza jest dla niego opłata uzależniona od
przychodów, może skorzystać z takiej opcji. W tym celu musi jednak
okazać przedstawicielowi STOART-u dokumenty finansowe, zazwyczaj za ostatnie 12
miesięcy, na podstawie których naliczana jest opłata. Raz na jakiś czas
przedsiębiorca (nie częściej niż co 6 miesięcy) powinien także udostępniać
aktualne informacje o obrotach. Stawka ustalana według przychodów nie może
być jednak niższa od połowy kwoty ryczałtowej, obowiązującej dla danego rodzaju
działalności.
Zdaniem resellera
Opłaty, jakie trzeba wnosić na rzecz organizacji praw
autorskich, są u nas za wysokie. Poza tym nie rozumiem, dlaczego za to samo
muszę płacić kilku związkom. Co z tego, że jednemu zapłacę, jak zaraz inny
przyjdzie do mnie po pieniądze. Z tego powodu nie puszczam muzyki w sklepie.
Radio mam tylko dla siebie na zapleczu.
Nie włączam muzyki dla klientów, bo nie jest to potrzebne.
Przychodzą do nas głównie przedstawiciele firm, więc moim zdaniem nie ma
konieczności budowania nastroju. Radio czy odtwarzacz mają nasi serwisanci, ale
są w osobnych pomieszczeniach, gdzie klienci nie mają wstępu.
Nie włączam radia ani odtwarzacza w sklepie. Po pierwsze
opłaty za wysokie, a po drugie muzyka czy włączone radio niekiedy przeszkadza.
Klient usłyszy np. ciekawe wiadomości i skupi się na nich, a nie na tym, co
jest w sklepie.
STOART poinformował, że reprezentuje ponad 300 tys.
wykonawców, polskich i zagranicznych. Ich lista może zostać udostępniona
przedsiębiorcy na jego prośbę. Jeśli wykonawcy, którego utwory chce odtwarzać
przedsiębiorca, nie ma na tej liście, tantiemy nadal powinny być jednak
odprowadzane. Jak podkreśla Michał Sowa ze STOART-u, organizacja ma także prawo
chronić wykonawców, którzy się nie zrzeszyli, ale w tym przypadku
w grę wchodzą bardziej skomplikowane regulacje (zależne m.in. od przepisów
w poszczególnych krajach).
STOART nie jest jedyną
organizacją, której trzeba płacić wynagrodzenia dla wykonawców. Również
stowarzyszenie SAWP reprezentuje – jak informuje Jarosław Kamiński,
dyrektor tej organizacji – prawa artystów zarówno zrzeszonych
w stowarzyszeniu, jak i niezrzeszonych. Aktualną listę wykonawców,
którzy powierzyli prawa SAWP, można znaleźć na stronie
sawp.pl/site/artysci_sawp (są to polscy muzycy i zespoły, lecz prawa części
rodzimych twórców reprezentuje też STOART). Czy właściciel sklepu musi płacić z tytułu
praw wykonawcy obu organizacjom?
– Jeżeli
przedsiębiorca publicznie odtwarza muzykę za pomocą radia, telewizji bądź
Internetu, jest zobowiązany do podpisania umowy z obiema organizacjami –
twierdzi Jarosław Kamiński, dyrektor biura SAWP.
Według niego w każdym radiu grane są utwory wykonawców,
którzy powierzyli prawa SAWP i STOART, a repertuar jest monitorowany.
Na pocieszenie – wynagrodzenie dla artystów niezrzeszonych (czyli tych,
których nie ma na listach obu organizacji) pobiera jedna z nich.
W tej sprawie oba podmioty dogadują się między sobą. SAWP pobiera ryczałt
zależny m.in. od rodzaju działalności i wielkości obiektu. Dla sklepu
o powierzchni do 50 mkw. miesięczna stawka to 17,22 zł. Tabele opłat
dostępne są na stronie sawp.pl/public_html/uploaded/Tabele proc.20PO proc.202?013.pdf.
Na liście organizacji, które pobierają wynagrodzenia za
publiczne odtwarzanie muzyki, jest też ZPAV, który zrzesza producentów branży
audio i wideo. Bogusław Pluta twierdzi, że organizacji powierzyło swoje
prawa ponad 100 firm, obejmujących ok 95 proc. rynku muzycznego
w Polsce.
– Niemniej jednak na
podstawie art. 105 ustawy o prawie autorskim i prawach
pokrewnych ZPAV reprezentuje 100 proc. dostępnego repertuaru, na zasadzie
negotiorum gestio – informuje dyrektor ZPAV
Zdaniem organizacji
W przypadku, gdy
użytkownik publicznie odtwarza muzykę z płyt, sprawdzamy, czy konkretni artyści
wykonujący utwory powierzyli prawa SAWP. Jeśli tak, należy się wynagrodzenie.
Trzeba jednak pamiętać, że artyści (są to nie tylko soliści, ale również muzycy
instrumentaliści) często zmieniają organizacje i za miesiąc lub dwa może okazać
się, że którys z nich dotychczas niestowarzyszony w SAWP powierzył organizacji
swoje prawa. Brak umowy z SAWP w takim przypadku będzie stanowił naruszenia
prawa.
Warto podkreślić, że
opłaty są należne nie od momentu, kiedy my przychodzimy po nie, tylko od chwili
włączenia radia lub odtwarzacza. Reakcja na wizytę przedstawiciela ZPAV typu:
„to ja wyłączam” nie załatwia problemu – i tak trzeba zapłacić wstecz. W takim
przypadku nie ma mowy o żadnej zniżce.
Tabele wynagrodzeń dla ZPAV są dostępne tutaj:
zpav.pl/pliki/dopobrania/tabela_publiczne_odtwarzanie.pdf. I tak sklep
o pow. do 50 m kw. musi płacić miesięcznie na rzecz organizacji
27,74 zł. Wysokość stawki jest uzależniona wyłącznie od metrażu placówki
handlowej. Co do rabatów – według szefa ZPAV mogą starać się o nie
resellerzy, którzy sami się zgłoszą do pełnomocników terenowych (kontakty do
nich można znaleźć pod adresem zpav.pl/ozz/kontakt.php).
Jeżeli reseller
w swoim salonie odtwarza muzykę lub inne utwory objęte ochroną
z tytułu praw autorskich i nie płaci tantiem z tego tytułu, musi
uiścić 3-krotność należnej kwoty zgodnie z tabelami opłat. Gdyby
przedsiębiorca nie chciał zapłacić dobrowolnie, organizacja praw autorskich
może dochodzić należności tylko na drodze sądowej. Ponadto właścicielowi sklepu
grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub jej pozbawienia do 3 lat
(art. 116 ustawy).
– Jak na razie,
o ile pamiętam, najsurowszą była kara pozbawienia wolności na
9 miesięcy – twierdzi Bogusław Pluta.
Gdyby doszło do sprawy
karnej, kołem ratunkowym dla firmy może być złożenie wniosku
o warunkowe umorzenie postępowania na podstawie art. 66 pkt 1
i 2 kk (nieznaczna społeczna szkodliwość czynu).
Jest szansa, że stawki
opłat zostaną ujednolicone i będzie jedna tabela wynagrodzeń, firma zapłaci
tylko raz (a nie kilku organizacjom). Co do wspólnych opłat porozumiało się
osiem stowarzyszeń, chroniących prawa autorskie związane z muzyką, filmem, teatrem
(a więc wszystko będzie w jednym pakiecie). Zaproponowana tabela opłat została
zatwierdzona przez komisję praw autorskich Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego. Stawki pobierane np. od sklepów mają być niższe niż obecnie (jeśli
płaci się wszystkim organizacjom) i zależne m.in. od wielkości lokalu i
miejscowości. Np. w przypadku hipermarketów spadną trzykrotnie. O ile nowe
zasady przejdą ścieżkę legislacyjną, mogłyby wejść w życie mniej więcej w
połowie 2014 r.
3 lata za granie bez płacenia
Za publiczne odtwarzanie muzyki bez wniesienia opłat na rzecz
organizacji praw autorskich grozi nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Kara
zależy od sądu, zwykle za pierwszym razem jest to grzywna. W przypadku pkt 2
oskarżyciel musi jednak udowodnić przed sądem, że dzięki muzyce granej bez
licencji reseller odniósł korzyść majątkową.
Art. 116
ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom
rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci
opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega
grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. Jeżeli sprawca dopuszcza się
czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści
majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Artykuł Muzyka w sklepie – kosztowna rozrywka pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Nie odpuszczają piratom pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Nie odpuszczają piratom pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Wakacyjna akcja policji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Wakacyjna akcja policji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Opłaty dla autorów niezgodne z prawem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Decyzja Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości rozstrzyga spór, jaki miał miejsce w Hiszpanii, jednak interpretacja przepisów dotyczy wszystkich krajów Unii, także Polski.
Niedawno polskie organizacje gospodarcze i branżowe protestowały przeciwko planom Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które zamierzało poszerzyć listę urządzeń objętych opłatami dla autorów m.in. o aparaty cyfrowe. Planowane zmiany negatywnie oceniły m.in. Krajowa Izba Gospodarcza, Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji, Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Branży RTV i IT.
Artykuł Opłaty dla autorów niezgodne z prawem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Przedsiębiorcy razem przeciwko opłatom pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Przedsiębiorcy razem przeciwko opłatom pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł KIG przeciwko opłatom od aparatów i drukarek pochodzi z serwisu CRN.
]]>’Równie dobrze prezentując tak kuriozalny sposób rozumowania i definiowania urządzeń należałoby wprowadzić opłatę za sprzedaż telefonów komórkowych, jako urządzenia umożliwiającego odczyt nośnika danych.’ – czytamy w oświadczeniu KIG.
Izba stwierdza również, iż zapisy projektu są niezgodne z obowiązującym prawem:
’Wydanie nowelizacji w brzmieniu zaproponowanym przez ministerstwo może być przedmiotem skutecznej skargi do Trybunału Konstytucyjnego, ze względu na niezgodność z zapisami ustawy prawo autorskie i prawa pokrewne’ – zauważa KIG.
Artykuł KIG przeciwko opłatom od aparatów i drukarek pochodzi z serwisu CRN.
]]>