Artykuł Ucieczka z raju: dlaczego ludzie odchodzą z branży IT? pochodzi z serwisu CRN.
]]>– Pracujesz w IT i chcesz zmienić zawód? Szykuj się, że praktycznie każdy spoza branży będzie patrzył na ciebie jak na szaleńca, który postanowił zamordować kurę znoszącą złote jaja. Spotkałam się nawet z niezrozumieniem u doradcy zawodowego! To bardzo mocno wpłynęło na moją pewność siebie, sprawiło, że sama zaczęłam kwestionować własne myśli i odczucia – mówi Kamila (imię zmienione), jedna z moich rozmówczyń.
Nic dziwnego, że ludzie reagują szokiem. W internecie roi się od artykułów promujących pracę w IT. Wielu moich rozmówców zwraca uwagę, że praca sama w sobie nie jest problemem, a stawki potrafią być naprawdę wysokie. Problemem są ludzie, niedopasowanie zawodowe i pęd na pracę w branży.
Chciałam być kimś innym, ale zostałam inżynierem – tak brzmi wiele opowieści, których wysłuchuję. Anna Staniszewska, studentka psychologii i przyszła naukowczyni, nie jest tu wyjątkiem. Ania w szkole była prymuską. Bardzo chciała wybrać dobry dla siebie zawód. Interesowało ją wszystko, ale w szczególności lubiła matematykę. Matematyka sama w sobie wydawała się jej mało praktyczna, dlatego ostatecznie wybrała fizykę (specjalność: fizyka medyczna) na okolicznej Politechnice.
– Trochę było to związane z prężnie działającą wtedy akcją „Dziewczyny na politechniki”, która w pewnym sensie spowodowała, że miałam poczucie, że muszę coś udowodnić, pokazać, że faktycznie dziewczyny mają na politechnikach swoje miejsce – wspomina Ania.
Już na studiach rozpoczęła poszukiwania swojej drogi zawodowej i po kilku różnych próbach trafiła wreszcie w miejsce, które wydawało się odpowiednie – na stanowisko testera automatyzującego, ucząc się programowania i rozwijając swoje kompetencje w kierunku IT. Lubiła to co robi, podobało się jej rozwijanie narzędzia służącego do tworzenia testów za pomocą interfejsu. Była dumna, gdy mogła wspierać zagranicznych testerów i czuła, że razem z całym zespołem tworzą pewnego rodzaju społeczność.
– Problem zaczął się w momencie, gdy przeniesiono mnie do innego projektu i próbowano zepchnąć w obowiązki testera manualnego, podczas gdy ja wyrażałam ambicje raczej w kierunku programowania, aniżeli samego testowania – opowiada Ania.
Brak odpowiednich obowiązków i problemy natury korporacyjno-biznesowej sprawiły, że zaczęła czuć, jakby jej praca nie miała żadnego znaczenia.
– Doświadczyłam wypalenia zawodowego, choć w zupełnie inną stronę, niż się to zwykle przedstawia – zawiesza głos, by po chwili kontynuować. – Miałam za mało obowiązków, a jak już miałam coś robić, to spoza zakresu mojego stanowiska, na co się nie zgadzałam. W pewnym momencie stałam się tak wykończona udawaniem tego, że pracuję, że wracając do domu, nie miałam siły otwierać laptopa. Miałam jednak ambicję o byciu stricte programistką, chciałam się więc przyuczyć do zawodu i zmienić pracę. Jednak ze względu na obciążenie psychiczne przez bezsensowność mojej pracy nie byłam w stanie tego robić. Przedłużałam swoje odejście o jakieś 9 miesięcy, znajdowałam takie atuty pracy, jak widok z biura, ludzie, czy dobry dojazd. Potem przyszła pandemia i tym bardziej bałam się podjąć jakieś zdecydowane kroki w kierunku zmiany.
Artykuł Ucieczka z raju: dlaczego ludzie odchodzą z branży IT? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł IT weszło na salony pochodzi z serwisu CRN.
]]>Krzysztof Kozakiewicz To zależy z jakiej perspektywy na to spojrzymy. Z wyzwaniami dotyczącymi zarządzania zespołami specjalistów IT mieliśmy do czynienia od zawsze i to się nie zmienia. Zmienia się natomiast rodzaj tych wyzwań, bo na różnych etapach rozwoju branży pojawiają się nowe problemy. Natomiast niezależnie od tego, jakie one są, zawsze problem, na jaki ktoś natrafia w swojej firmie, ktoś inny już rozwiązał. Więc po co wyważać drzwi na nowo, skoro można wymienić się doświadczeniami. I właśnie rolą naszej fundacji jest umożliwić wymianę doświadczeń pomiędzy menadżerami IT.
Jakie wyzwania należy obecnie uznać za największe?
Zacznę od tego, że branża IT wchodzi dzisiaj na salony. Kiedyś informatycy i programiści byli postrzegani jako w zasadzie tacy pomagierzy, których zadaniem było wspomagać biznes i kolokwialnie mówiąc dbać, żeby wszystkie lampki świeciły się na zielono. Obecnie w niektórych sektorach IT to wręcz główna funkcja biznesu, która ma znacznie większą siłę przebicia i, co za tym idzie, odpowiedzialność. W rezultacie to wymusza również zmianę podejścia do zarządzania ludźmi – specjalistami IT. Rolą technologii i zespołów IT jest dziś nie tylko zapewniać ciągłość biznesu, ale też go kreować czy stwarzać przewagę konkurencyjną danej organizacji. Aby było to możliwe, działy biznesowe oraz działy IT powinny zacząć mówić tymi samymi językami, mieć wspólne cele.
Jakie skutki to za sobą pociąga?
Osoby odpowiedzialne za IT w organizacjach wprawdzie mają teraz na nie większy wpływ niż kiedykolwiek wcześniej, ale to wiąże się z rosnącą odpowiedzialnością. Muszą, a przynajmniej powinny, rozwijać swoje kompetencje biznesowe, zarządcze i komunikacyjne. Dzisiaj widzę dwa szczególnie istotne wyzwania dotyczące menadżerów IT. Pierwsze dotyczy osób z długim stażem na stanowiskach technicznych. Szefowie, chcąc je docenić, awansują takie osoby na stanowiska menadżerskie, a wtedy okazuje się, że mają one pewien deficyt kompetencji miękkich i biznesowych. Z drugiej strony spotykam się z menadżerami, którzy zaczynają kierować zespołami IT przychodząc do nich z działów biznesowych. Zarządzają więc programistami i informatykami, podczas gdy brakuje im backgroundu technologicznego. Z tymi dwoma wyzwaniami mierzy się obecnie bardzo wiele organizacji.
Niedawno Anna Syrek-Kosowska na naszych łamach stwierdziła, że trudno o liderów w branży IT, bo programiści wcale nie palą się do zarządzania zespołami.
No tak, zgodnie z popularnym memem mówi się, że nie po to studiowałem informatykę, żeby teraz z ludźmi rozmawiać (śmiech). Jako miłośnik sportu użyję analogii z tego właśnie świata. Są świetni zawodnicy, którzy nigdy nie zostaną trenerami, a są tacy, którzy od początku wiedzą, że będą szkolić innych zawodników. Te predyspozycje liderskie często widać już na początkowym etapie kariery. Osoby takie na przykład mają wrażliwość na kwestie, które przeszkadzają zespołom w komunikacji czy dowożeniu projektów i próbują to rozwiązać systemowo. Lepiej sobie też radzą z konfliktami, klarownie komunikują się mailowo etc. Większość jednak nie zostanie trenerami czy – w przypadku biznesu– liderami ze względu na brak predyspozycji. A co do kwestii zarobków, to w branży IT nierzadko lider zespołu zarządza osobami, które zarabiają lepiej od niego. Do tego się rynek przyzwyczaja – tak po prostu jest, bo praca specjalistów IT musi kosztować i już.
Przejdźmy do waszego najnowszego raportu „IT Workplace of Tomorrow”, którego respondentami byli specjaliści IT. Czy i co Pana zaskoczyło w wynikach tegorocznej edycji?
Zaskoczyły mnie chociażby odpowiedzi na pytanie o to, jak często specjaliści IT dostają oferty pracy. W mojej ocenie wyjątkowo duży odsetek, bo 40 procent respondentów wskazało, że oferty takie dostaje kilka razy w miesiącu. To pokazuje, jak przegrzany jest ten rynek. W sumie jednak można się było tego spodziewać, bo pandemia przyspieszyła transformację cyfrową i popyt na usługi IT. Mamy rynek pracownika, co stanowi ogromne wyzwanie z perspektywy pracodawców. Menadżerowie mówią nam, że chcą rozmawiać na naszych warsztatach o wielu ciekawych tematach, ale od pewnego czasu sen z powiek spędza im głównie kwestia rosnących oczekiwań ze strony pracowników.
Artykuł IT weszło na salony pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Powiedzmy to na głos: sytuacja na rynku pracy w IT jest fatalna pochodzi z serwisu CRN.
]]>Efekt? Wolni zostali już praktycznie sami juniorzy i stażyści, choć i to się zmienia. Zdesperowani rekruterzy obniżają progi wymagań; widać to dobrze w ewolucji widełek doświadczenia w ogłoszeniach o pracę – stanowisko „Regular”, dawniej zarezerwowane dla pracowników z (minimum!) 4 – 5 letnim stażem, obecnie wymaga o połowę mniejszego doświadczenia. Przy wyższym wynagrodzeniu!
Jednym z chyba największych czynników, leżących u podłoża całej tej sytuacji, jest stosunkowo duża bariera wejścia w zawód. Bycie programistą wymaga nie tylko predyspozycji – zdolności logicznego myślenia, kompetencji matematycznych, zamiłowania do spędzania długich godzin przed monitorem. Aby osiągnąć poziom zaawansowania gwarantujący samodzielność projektową kandydat musi spędzić naprawdę długie godziny przyswajając podstawy, ucząc się składni i semantyki danego języka programowania i zdobywać doświadczenie rozgryzając coraz bardziej skomplikowane zagwozdki w kodzie. To nie dzieje się z dnia na dzień.
Takie uwarunkowanie skutecznie eliminuje sporą część społeczeństwa – nie każdy może i chce zostać programistą. Próg wejścia jest wyższy niż w przypadku wielu innych zawodów i przebranżowić się – wbrew obietnicom bootcampów – nie jest łatwo. Zwłaszcza w starszym wieku, kiedy – chyba wszyscy się zgodzimy – umysł nie jest już tak chłonny jak przed dwudziestką i przyswajanie nowej wiedzy, uczenie się nowych języków (również programowania!) nie przychodzi nam tak łatwo.
Dodając do siebie wszystkie te spostrzeżenia, wyłania mi się niezbyt optymistyczny obraz sytuacji. Programistów jest za mało, zapotrzebowanie na nich rośnie dramatycznie, a przyrost nowych kandydatów jest zbyt wolny.
I co teraz?
W krótkim terminie niewiele da się z tym zrobić – potrzebne są zmiany systemowe, w skali całego społeczeństwa. Modyfikacja nie tylko programów nauczania, ale wręcz całej filozofii. Dalsze, zintensyfikowane działania prowadzące do wyrównania proporcji kobiet i mężczyzn na studiach technicznych. Globalna zmiana myślenia o przygotowaniu młodych ludzi do zawodów przyszłości.
Albo wstrząs… patrząc wstecz, dopiero dramatyczne wydarzenia, takie jak wojna, przyspieszały przemiany zjawisk społeczno-ekonomicznych i prowadziły do znajdowania rozwiązań pozornie nierozwiązywalnych trudności. A czym innym, jak nie właśnie taką trudnością, jest obecna sytuacja na rynku IT, już teraz paraliżująca poniekąd cykl wytwarzania dóbr opartych na rozwiązaniach programistycznych? Więc ewolucja lub rewolucja.
Potrzebna nam zmiana sposobu myślenia i programowania. Uproszczenie procesów. Nie rozwiązania no-code, to za mało – chociaż one są na pewno wyraźnym przejawem rozpoczynającego się trendu. Większa automatyzacja, wykorzystanie sztucznej inteligencji do tworzenia algorytmów, aż do… stopniowej eliminacji ludzi?
Staram się wyobrazić sobie możliwe scenariusze, bazując na historii. Myślę o rewolucji technicznej, stymulowanej zbyt wolno zaspokajanymi potrzebami społeczeństwa i biznesu. Jednym z jej efektów było zastąpienie wytwarzania ręcznego przez produkcję fabryczną, ludzi – maszynami. Czy u progu takiej rewolucji stoimy?
Programista jak elektronik?
A co jeżeli w ciągu najbliższych 20 lat programista wyginie? Jak elektronicy z lat 80’, kiedy na rynek wprowadzono montaż SMD i zamiast przez tydzień naprawiać usterkę elementu przy pomocy inżyniera – można było już po prostu wymienić całą płytkę. Dzisiaj nie do pomyślenia, ale wtedy elektronik był dzisiejszym programistą. Większość maszyn produkcyjnych, całe biznesy opierały się na komponentach elektronicznych – elektronik był ekspertem, niezastępowalnym specjalistą, dobrem trudno dostępnym i sowicie opłacanym. Do czasu.
Ofiarą tej przemiany padł mój Tata, który był kierownikiem utrzymania ruchu i świetnym elektronikiem konstruktorem. Czuwał nad całą linią produkcyjną w hucie, bez niego nie było produkcji. Był gwiazdą, jak dzisiejszy programista JAVA, który w wieku 25 lat dostaje oferty pracy na poziomie 20 – 30 tys. zł. Tatę zastąpili najpierw tańsi technicy, wymieniający od ręki całe płytki, a później masowa produkcja, która sprawiła, że niektórych sprzętów nie opłaca się naprawiać, łatwiej wymienić na nowe.
Czy presja i brak rychłej zmiany sytuacji na rynku IT sprawi, że biznes – przyciśnięty dramatycznym brakiem programistów – zacznie finansować dziedziny nauki, które doprowadzą do ich eliminacji? Czy w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat możliwe jest zastąpienie programistów sztuczną inteligencją? Oczywiście, ktoś będzie musiał ją programować, ale być może zostanie nas garstka najlepszych, jak z inżynierami elektronikami lat osiemdziesiątych? Czy będziemy świadkami dramatycznej rewolucji, zmiany paradygmatu, całkowitego odwrócenia myślenia o wytwarzaniu oprogramowania i dziedzin od niego zależnych? Powyższe pytania nie mogą pozostać bez odpowiedzi.
Artykuł Powiedzmy to na głos: sytuacja na rynku pracy w IT jest fatalna pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Kobiety kodują lepiej pochodzi z serwisu CRN.
]]>Kobiety nie garną się jednak do pracy w branży teleinformatycznej. W latach 2005-2015 odsetek kobiet zatrudnionych w teleinformatyce w krajach Unii Europejskiej spadł o ponad 6 proc., do 16,1 proc. W Polsce w tym samym okresie odsetek kobiet zatrudnionych w teleinformatyce zmniejszył się z 32,8 proc. do 13,5 proc.
–Ta branża jest postrzegana jako typowo męska, niestety tak jest. Obecnie około 90 proc. programistów stanowią mężczyźni. Warto podkreślić, że według badań przeprowadzonych na kodzie programistów, kod pisany przez programistki jest bardziej czytelny, bardziej zrozumiały, lepiej się z nim później pracuje – mówi agencji informacyjnej Newseria Innowacje Marcin Kosedowski ze startupu Kodilla.
Z badań PwC wynika, że tylko 3 proc. studentek zastanawia się nad karierą na rynku nowoczesnych technologii. Jak najczęstszy powód braku zainteresowania podawany jest brak informacji na temat samej branży jak i warunków pracy w niej. Kobiety uważają też często, że branża teleinformatyczna jest zbyt mało kreatywna.
Na całym świecie prowadzone są liczne programy i inicjatywy mające na celu zachęcenie kobiet do pracy w teleinformatyce.
–Powstaje mnóstwo inicjatyw, które zachęcają kobiety do dołączenia do branży IT, aby zostały programistkami. Główne języki na które decydują się kobiety to języki związane z front-end’em, czyli z wizualną częścią aplikacji, to takie języki jak JavaScript oraz powiązane z nim HTML i CSS – mówi Marcin Kosedowski.
W 2016 roku na polskim rynku pracy brakowało niemal 50 tys. programistów. Według prognoz w 2020 roku na rynkach Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych będzie brakowało prawie miliona programistów.
Źródło: Newseria
Artykuł Kobiety kodują lepiej pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Puls Branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>E-commerce: rośniemy najszybciej w Unii
W 2014 r. sprzedaż konsumencka w polskim Internecie ma osiągnąć wartość 6,2 mld euro (ok. 25,7 mld zł). Według raportu stowarzyszenia Ecommerce Europe nasz rynek rośnie najszybciej w UE. Dla porównania: w 2013 r. obroty w e-handlu B2C wyniosły 5,25 mld euro (ok. 21,8 mld zł), czyli przewidywany wzrost ma wynieść 19 proc. Od 2009 r. do 2013 r. sprzedaż zwiększała się co roku średnio o ok. 25 proc. To najlepszy wynik w Unii, aczkolwiek pojedynczy polski klient wydaje stosunkowo niewiele: przeciętnie 535 euro rocznie (ok. 2,2 tys. zł – dane za 2013 r.), czyli mniej, niż wynosi średnia w Europie – 1376 euro (ponad 5,7 tys. zł). W porównaniu z największymi rynkami europejskimi obroty e-commerce B2C w Polsce są nadal skromne, np. w Niemczech sięgnęły one w ub.r. 63,4 mld euro, a w Wielkiej Brytanii – 107,16 mld euro. W Polsce szybko rośnie sprzedaż z użyciem urządzeń mobilnych, czyli m-commerce. Wzrost w 2013 r. wyniósł 41 proc., przy wartości obrotów 242,2 mln euro (ok. 1 mld zł).
Źródło: Ecommerce Europe
„Niedobór talentów” w działach IT
Pracownicy działów informatycznych znajdują się w pierwszej dziesiątce zawodów, w których najtrudniej pozyskać dobrego fachowca – wynika z 9. edycji badania „Niedobór talentów”, przeprowadzonego przez zajmującą się doradztwem personalnym firmę ManpowerGroup.
Grupy zawodowe, w których niełatwo jest znaleźć dobrze wykwalifikowanego specjalistę, wskazywali pracodawcy. W Polsce na miejscu 6. w rankingu znaleźli się pracownicy działów IT. Oznacza to, że brak odpowiednich kadr w tej grupie jest bardziej dotkliwy niż rok temu (miejsce 8). W najnowszym badaniu na 4. pozycji są menedżerowie ds. sprzedaży.
Okazało się, że obecnie najtrudniej o… wykwalifikowanych pracowników fizycznych (nr 1 na liście). Co ciekawe, w europejskim rankingu „niedoboru talentów” w pierwszej dziesiątce nie ma ani specjalistów IT, ani kierowników sprzedaży. Pracownicy działów informatycznych są natomiast na 8. miejscu w rankingu światowym (42 kraje).
Źródło: ManpowerGroup
Drukarki 3D trafią pod strzechy
– W ciągu 10 lat drukarki 3D staną się zwykłym sprzętem domowym – prognozuje analityk Canalysa, Tim Shepherd. Według danych firmy badawczej w I kw. 2014 r. na światowy rynek dostarczono 26,8 tys. drukarek 3D, z czego niemal połowa, bo 46 proc., trafiła do konsumentów. To większy odsetek niż w całym 2013 r. (43 proc.). Ten trend ma być kontynuowany.
Według Canalysa zainteresowanie sprzętem 3D w firmach nadal będzie się zwiększać, ale w przyszłości sprzedaż wzrośnie głównie dzięki konsumentom. Wraz ze spadkiem cen i poprawą jakości druku 3D urządzenia tego typu mają stać się kolejnym elementem wyposażenia domu.
Canalys szacuje, że 67 proc. drukarek dostarczonych na rynek w I kw. br. kosztowało mniej niż 10 tys. dol. za sztukę, ale sporo modeli było do kupienia za mniej 1 tys. dol. Jako jeden z istotnych czynników rozwoju oferty tanich drukarek firma badawcza wskazuje crowdfunding. Za niewielkie pieniądze sprzęt 3D oferuje sporo start-upów, które pozyskały finansowanie w ramach tego rodzaju projektów.
Źródło: Canalys
Optymistycznie o polskiej chmurze
W latach 2014–2015 cloud computing w naszym kraju będzie rozwijał się we wszystkich najważniejszych segmentach (SaaS, IaaS, PaaS) – uważa przeważająca liczba respondentów z 300 największych przedsiębiorstw badanych przez PMR. Z trzech głównych segmentów SaaS uznano za najbardziej perspektywiczny (44 proc. ankietowanych przewiduje jego dynamiczny rozwój, a 54 proc. – umiarkowany). Ponad 30 proc. liczy na dynamiczny wzrost IaaS oraz PaaS w latach 2014–2015. Optymizm jest większy niż w badaniu rok wcześniej.
W opinii respondentów kluczowym czynnikiem wpływającym na rozwój chmury w Polsce nadal jest poszukiwanie przez firmy oszczędności (według 31 proc. ten element ma największe znaczenie). Istotny jest również wzrost mobilnego Internetu i rynku aplikacji mobilnych (25 proc.) oraz coraz większa ilość przetwarzanych danych (23 proc). Waga bezpieczeństwa, jako czynnika wpływającego na rynek cloud computingu w 2014 r., uległa zmniejszeniu – jedynie 15 proc. respondentów uznało go za czynnik kluczowy (rok wcześniej – 23 proc.). Z jeszcze większym spadkiem mamy do czynienia, jeśli chodzi o regulacje prawne – z 13 proc. w 2013 r. do 3 proc. w 2014 r.
Źródło: PMR
Windows XP odchodzi powoli
Niemal trzy miesiące po zakończeniu wsparcia Windows XP przez Microsoft (8 kwietnia br.) 13-letni system trzyma się mocno. W Polsce w użytku nadal jest dużo więcej sprzętu z tym systemem operacyjnym niż z Windows 8 i 8.1 łącznie. Otóż w czerwcu br. udział Windows XP wśród urządzeń łączących się z Internetem w naszym kraju wyniósł 19,50 proc. Dla porównania: w marcu 2014 r. było to 23,38 proc., a w czerwcu 2013 r. – 31,43 proc. W ciągu roku udział Windows XP spadł zatem o jedną trzecią i wciąż maleje. Po zakończeniu wsparcia dla tego systemu ze strony Microsoftu proces ten uległ przyspieszeniu. Wynika z tego, że użytkownicy Windows XP po 8 kwietnia br. częściej rezygnują ze swojego starego PC na rzecz nowego sprzętu.
Co ciekawe, nie widać spadku zainteresowania Windows 7. Przeciwnie, udział urządzeń z tym z systemem nieznacznie wzrósł: w czerwcu br. wyniósł 48,26 proc., w marcu – 47,06 proc., a w czerwcu 2013 – 47,44 proc.
Źródło: gemiusRanking
Artykuł Puls Branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>