Artykuł „Czarny dzień polskiej branży cyfrowej” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Parlament przegłosował m.in. art. 11 dyrektywy, wprowadzający tzw. podatek od linków. Zakłada on, że za udostępnianie nawet małych fragmentów publikacji chronionych prawami autorskimi i linków do nich serwisy internetowe będą płacić wydawcom. Efekt może być taki, że wiele treści czy linków zniknie z sieci, co ograniczy dostęp do informacji.
Inny budzący zastrzeżenia art. 13 dyrektywy wprowadza obowiązek filtrowania Internetu przez dostawców usług w celu ochrony praw autorskich. Mają oni także odpowiadać za zamieszczenie treści naruszających te prawa w ich serwisach czy usługach (nawet, gdy naruszeń dopuścili się użytkownicy). To będzie problem firm e-commerce i dostawców usług chmurowych.
Pod naciskiem protestów wyjęto spod jurysdykcji dyrektywy firmy małe i mikro (co zresztą nie jest precyzyjnym zapisem) oraz agregatorów treści.
Obostrzenia w zakresie praw autorskich objęły też analizę tekstu i danych (text and data mining), wykorzystywaną w analityce Big Data. To cios w jej efektywność. Może skończyć się blokadą przepływu danych.
Zdaniem Michała Kanownika dyrektywa reformująca prawo autorskie kłóci się z unijną ideą jednolitego rynku cyfrowego, który ma na celu zniesienie wszelkich barier regulacyjnych.
Dyrektywę krytykuje również resort cyfryzacji. "Przyjęta treść jest sprzeczna z kompromisową propozycją prezydencji i nie znajduje akceptacji ze strony ani ministra, ani Ministerstwa Cyfryzacji." – twardo oświadczył resort.
Nadal jest szansa na odrzucenie "Acta2". Projektem dyrektywy zajmie się teraz Rada Europy.
Artykuł „Czarny dzień polskiej branży cyfrowej” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Uderzenie w polskie firmy? pochodzi z serwisu CRN.
]]>„Wszelkie próby sztucznego ograniczania dostępu do kontentu odbiją się na rozwoju innowacji” – podkreślono.
„Podatek od linków”
Błędem jest według nich pomysł wprowadzenia w art. 11 dyrektywy licencjonowania treści dostępnych online poprzez tzw. „podatek od linków”. Sprowadza on się do tego, że serwisy udostępniające linki do treści chronionych prawami autorskimi miałyby płacić ich twórcom czy np. wydawnictwom za zamieszczenie linka.
Sygnatariusze listu argumentują, że wydawcy są obecnie wystarczająco chronieni przez przepisy dotyczące praw autorskich. Dodatkowo doświadczenia krajów, w których wprowadzono takie regulacje, wskazują, że „płatne” linki nie są zamieszczane, co z kolei odcina internautów od dostępu do treści. Zaś autorzy takich publikacji tracą czytelników. Czyli korzyść mają żadną.
„Z doświadczeń niemieckich i hiszpańskich niezbicie wynika, że z ekonomicznego punktu widzenia koncepcja pobierania opłat za linkowanie nie ma sensu i nie przyniesie żadnych dochodów wydawcom, za to doprowadzi do zamknięcia wygodnych dla użytkowników dróg dotarcia do poszukiwanych informacji oraz ruiny małych, lokalnych i specjalistycznych wydawców, którzy polegają na agregatorach, social mediach i wyszukiwarkach jako źródłach ruchu generującego dochód z reklam” – tłumaczą organizacje.
Ostrzegają, że dyrektywa zagraża wolnej konkurencji, ponieważ tak sformułowane przepisy będą sprzyjać największym wydawcom – o ile można sobie wyobrazić umowę na „podatek od linków” z dużym podmiotem, który kontroluje powiedzmy setki tysięcy publikacji, to jest ryzyko, że mniejsi autorzy publikacji znikną z sieci.
„Zagrożona zostanie przyszłość mniejszych wydawnictw i inicjatyw dziennikarskich czy start-upów, którzy nie będą w stanie uzyskać wszystkich licencji – od dużych wydawców – niezbędnych do zaistnienia na rynku” – podkreślili sygnatariusze listu.
Dostawcy e-usług mają filtrować
Zastrzeżenia budzi też art. 13 dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania Internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników (obecnie odpowiadają za nie osoby czy podmioty zamieszczające treści, a nie serwis internetowy czy firma hostingowa).
Jak tłumaczą przedstawiciele przedsiębiorców, tak skonstruowane przepisy wywołają nieprzewidywalne szkody dla innowacyjnych przedsięwzięć funkcjonujących w sieci, a także całego rynku e-commerce.
Dostawcy usług w Internecie będą bowiem zobligowani do wprowadzenia specjalnych filtrów (co kosztuje) w celu uniknięcia grożących im konsekwencji za ewentualne naruszenie praw autorskich. Rzecz jasna nie ma gwarancji, że kontrola treści będzie działać idealnie i firma udostępniająca treści online nie poniesie konsekwencji za nieumyślne naruszenie czyichś praw autorskich. Ten problem będą mieli też dostawcy usług chmurowych.
Regulacja ta zdaniem sygnatariuszy uderzyłaby znów w najmniejsze podmioty.
„Można z góry założyć, że nadmierna ostrożność wydawców skutkowałaby wręcz cenzurą” – zauważono w liście.
Polskie centra R&D opustoszeją?
Z kolei proponowany kształt prawa autorskiego na Jednolitym Rynku Cyfrowym zgodnie z zapisami w art. 3 projektu dyrektywy zdaniem przedsiębiorców zagrozi zablokowaniem postępu w dziedzinie przepływu i wykorzystywania danych (text and data mining; TDM).
„Wprowadzenie wyjątku swobodnego praktykowania TDM tylko do przypadku niektórych badaczy, w szczególności uderzy w Polskę, która chętnie wybierana jest przez międzynarodowe koncerny do lokowania centrów R&D.” – przestrzegają organizacje branżowe.
Federacja Konsumentów również jest zaniepokojona możliwym ograniczeniem dostępu do informacji w sieci.
Artykuł Uderzenie w polskie firmy? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Bruksela reformuje prawo autorskie, chce podatku od linków pochodzi z serwisu CRN.
]]>Większość obserwatorów nie pozostawia suchej nitki ma pomysłach KE. Krytycy wskazują, że propozycje to fatalna wiadomość dla internetowych biznesów w Europie a zwłaszcza start upów – konieczność płacenia za linki i obowiązek autocenzury może ograniczyć wymianę informacji w Internecie i doprowadzić do zubożenia treści, na czym stracą wszyscy, łącznie z wydawcami, bo np. Google może w ogóle zrezygnować z linków i indeksowania tekstów, za które będzie musiał płacić. Ponadto obowiązek zgody właścicieli praw autorskich na analizy Big Data może sparaliżować tę dziedzinę, bo trudno będzie prosić o taką licencję każdego właściciela utworu z osobna.
W wątpliwość poddawane są intencje władz w Brukseli, które w propozycjach zmian faworyzują interesy korporacji korzystających z praw autorskich, zabrakło natomiast pomysłów na potrzebne reformy. Propozycje nic nie mówią np. o zniesieniu blokad regionalnych na dostęp do utworów publikowanych online.
500 mld euro inwestycji w telekomunikację
KE przedstawiła także założenia inwestycji w sieci dostępowe. Wszystkie europejskie miejscowości, także wsie, mają udostępnić darmowe Wi-Fi. Niektóre obszary, jak miejsca edukacji, węzły komunikacyjne, urzędy, szpitale powinny zapewnić łączność o przepustowości 1 Gb/s. Wszystkie gospodarstwa domowe mają mieć dostępny Internet o przepustowości co najmniej 100 Mb/s. Do 2020 r. przynajmniej jedno z głównych miast w każdym kraju UE powinno znaleźć się w zasięgu komercyjnej sieci 5G. Według KE realizacja planów wymaga ok. 500 mld euro inwestycji. Pieniądze w głównej mierze powinni wyłożyć prywatni inwestorzy.
Artykuł Bruksela reformuje prawo autorskie, chce podatku od linków pochodzi z serwisu CRN.
]]>