Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> Skoro już mowa o social sellingu, to spójrzmy jeszcze na marketing w mediach społecznościowych. Przy czym zróbmy to oczami Katarzyny Sitarskiej, Social Selling Consultanta w firmie Dell Technologies, która wzięła pod lupę sformułowania w rodzaju: „rozwiązania szyte na miarę”, „dopasowane do potrzeb”, „najwyższej jakości”, „unikatowe”, „optymalne”, „kompleksowe”. Pytanie, jakie tej wyliczance towarzyszy brzmi: „Dlaczego to ważne, aby unikać takich słów?”. A oto odpowiedź: „Mamy do czynienia z kryzysem zaufania. Nie tylko do instytucji handlowca, ale i do komunikacji marketingowej. W wielu dyskusjach klientów mówi się o bełkocie marketingowym, czyli używaniu między innymi wymienionych słów. Naszym zadaniem (jako handlowców i marketerów) jest zbieranie punktów do wiarygodności. Wyżej wymienionymi słowami tylko je odejmujemy. Dlatego przejrzyjcie swoje strony, profile i usuńcie takie słowa”. Coś w tym jest…
Każdemu życzymy dochodów, które umożliwiają staranie się o usługę Private Bankingu. Tak, „staranie się”, bo jak wynika z doświadczeń Jakuba Skałbanii, szefa Netwise USA, akurat w Polsce tak łatwo pod tym względem wcale nie jest… Posłuchajmy: „Otworzę puszkę Pandory polskiej bankowości (albo raczej beczkę dziegciu). Czy w Polsce istnieje jakikolwiek Private Banking z prawdziwego zdarzenia, czy jako Polacy na to nie zasługujemy? Moje tutejsze przygody od 9 miesięcy są absurdalne. Największą zaletą Private Bankingu w Polsce jest… karta Priority Pass. Asset managament – brak, wealth advisory – brak, investment recommendations – brak, benefity z kart – brak. WTF?”. Na tym filozoficznym pytaniu wpis się nie kończy: „mBank wyznacza dno private bankingu. Najpierw <<przeprowadzka do nowego biura>> tłumaczyła wszystko, później <<jakieś błędy>>, a doradca PB nie jest w stanie w 4 tygodnie założyć rachunku na istniejącym koncie. O jakimkolwiek kontakcie <<od banku>> zapomnijcie. (…) Pytanie do znających temat – istnieje realnie #privatebanking w Polsce? Oferujący chociaż 1/10 tego, co Merrill, czy nawet Bank of America?”. Sorry, nie pomożemy, choć bardzo byśmy chcieli…
Tomasz Chilarski, Partner w kancelarii Wicherkiewicz Chilarski Radcowie Prawni, opisał historię, która powinna zainteresować wszystkich, którzy są lub byli członkami zarządu w spółkach. Oto ona: „Historia pana B – członka zarządu upadłej spółki. Upadłość prowadzona była 10 lat. Pomimo dużego majątku zaspokojony został tylko bank (wierzyciel hipoteczny) i częściowo ZUS. Wierzyciele nieuprzywilejowani nic nie dostali. Zaraz po zakończeniu upadłości jeden z wierzycieli wystąpił z powództwem przeciwko panu B., jako członkowi zarządu, o zapłatę pełnej kwoty należności, której nie odzyskał w toku upadłości. Podobną decyzję podjął Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który obciążył go w drodze decyzji zobowiązaniami wobec Funduszu. Niestety, pan B. może spodziewać się identycznej decyzji z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (niezapłacone składki, tylko w części odzyskane przez ZUS w toku upadłości), a może i z urzędu skarbowego. Nasz bohater zdążył już zapomnieć, że był w zarządzie upadłej spółki. Od wielu lat zajmował się nową działalnością; nieudany biznes spółki, w której zarządzie zasiadał, zostawiając za sobą. Teraz jego przyszłość materialna zależy od odpowiedzi na pytanie, czy wniosek o upadłość spółki został złożony w terminie, na tym opierać się będzie obrona przed odpowiedzialnością za długi spółki. Gdyby pan B. odpowiednio wcześnie podjął właściwe działania, dziś mógłby spać trochę spokojniej…”.
Z kolei Marcin Babiak, właściciel Kordo Edukacja, wziął się za temat warunków premiowych, które – jak podkreślił – mogą zdziałać dużo dobrego lub zdemotywować handlowców. „Jednym z ważnych elementów przy ich projektowaniu – często pomijanym – jest próg odcięcia (tzw. cap). Jeśli handlowiec osiąga 100% planu sprzedaży warto, by nie tracił motywacji i <<cisnął>> więcej. Jednak czy wraz ze wzrostem realizacji celu premia handlowca powinna rosnąć również (teoretycznie) w nieskończoność? W sytuacji zaskakującego sukcesu okazuje się, że do wypłaty czeka <<kominowa>> premia. I co wtedy? Taki bonus może być wynikiem przypadku, pomyłki, słowem: zbyt łatwych warunków premiowych. Wypłacenie niebotycznej premii może rodzić (słuszne) poczucie niesprawiedliwości w całym zespole – zwłaszcza wśród pracowników wsparcia. Jeszcze gorszym rozwiązaniem jest… arbitralne niewypłacenie premii. To może wywołać poważny kryzys zaufania w organizacji. Warunki premiowe bez <<sufitu>> nie są dobre”.
Nie mniej ciekawy jest temat szkoleń, a konkretnie odpowiedzi na pytanie: po co właściwie pracownicy chodzą na szkolenia? Zadał je jakiś czas temu Grzegorz Wierchowiec, Partner w Qualio, który wyraził przy tym wątpliwość, czy na pewno po to, żeby się czegoś nauczyć? „Na stronie pewnego szkoleniowca/trenera, którego obserwuję, żeby wiedzieć, co aktualnie jest modne (czy wrócił storytelling, a co z antykruchością?) przeczytałem kiedyś opinię na temat jego szkoleń napisaną przez, dajmy na to, 24-letnią Agę: <<Szkolenia X są wspaniałe. Byłam na nich już 12 razy i pójdę na nie znowu, jak tylko nadarzy się okazja>>. Przeczytawszy tę opinię pomyślałem sobie: <<Właściwie to po co tam pójdziesz, skoro 12 szkoleń Ci nie wystarcza?>>. Teraz, dzięki badaniu R. F. Baumeister, K. D. Voh, J. Al-quist już to wiem. (…) Ci amerykańscy badacze wyjaśnili to już jakiś czas temu. Ekscytacja, przyjemne emocje, jakich doświadczamy w trakcie lub po szkoleniu (ale też konferencji, wystąpieniu, webinarze) nic nie znaczą. Mimo że odczuwasz wielką satysfakcję, bardzo prawdopodobne jest, że niczego wartego uwagi tam się nie nauczyłaś(-eś)”. Przykre, ale prawdziwe.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> „Najgorsze doświadczenie zakupów online. Zwycięzcą tej kategorii jest Empik Group… i jednocześnie wielkim przegranym, bo gdy firma doprowadzi Cię do sytuacji, że chcesz wszystkim swoim znajomym powiedzieć – unikajcie tej firmy jak ognia to znaczy, że naprawdę wszystko było nie tak” – tak zaczyna swój wpis Piotr Płóciennik, CEO Salesberry. A dalej wyjaśnia: „Miesiąc temu zamówiłem kamerkę internetową na empik.com. Kamerka przyszła po dwóch dniach, ale nie ta. (…) Zadzwoniłem, odesłałem i poprosiłem, by przysłać mi właściwą. Mijają kolejne dni. Kamerki nie ma. Panie na infolinii są miłe i zapisują nasze rozmowy w systemie. Efektu brak. W końcu informacja: mamy czternaście dni na rozpatrzenie reklamacji. Hej – to nie jest reklamacja! Po prostu wyślijcie mi właściwy towar. Czekam na niego. Mijają kolejne dni. Kolejne miłe Pani odpowiadają, że oddzwonią i cisza. W końcu nie ma wyjścia – wysyłam ostateczne, przedsądowe wezwanie do wydania towaru i informuję Empik, że zawiadomię policję o możliwości popełnienia przestępstwa (próba wyłudzenia, kradzieży). W końcu po 25 dniach dostaję informację, że Empik nie zrealizuje zamówienia i odeśle mi pieniądze. Sprawdzam kilka razy maila z tą informacją. Nie ma tam słowa <<przepraszamy>>”. Bez komentarza.
Wielu z nas do dzisiaj pamięta wdrażanie procedur narzuconych przez RODO, a niejeden dostawca IT na tym nieźle zarobił. Co nie zmienia faktu, że w dobie pandemii przepisy te stały się częściowo fikcyjne. Kwestię tę poruszyła niedawno Anna Streżyńska, CEO MC2 Innovations, zwracając uwagę, że „przyjęte we współczesnym świecie decyzje regulacyjne rozdęły RODO do nieprzytomności, nieproporcjonalnie do zapewnianej ochrony, uniemożliwiając normalne prowadzenie biznesu – co wie każdy, kto musi wypełniać kilka rejestrów i pozostałe wymagania. Jednocześnie, gdy rząd musi wykonać jakieś zadanie to albo z niskich pobudek łamie ustanowione przez siebie zasady, jak w przypadku wyborów i lekko rozdysponowuje dane bez zgody zainteresowanych, albo niepotrzebnie narusza prywatność dla tzw. wyższego dobra (jak w przypadku apki COVID-owej monitorującej przemieszczanie). W ten sposób resztki zaufania do państwa ulegają destrukcji”. Krótko mówiąc: co wolno wojewodzie, to nie tobie… obywatelu.
Dlaczego transformacje zwinne i cyfrowe często się nie udają? – to z kolei pytanie, jakie zadał Adrian Sasin, założyciel Szkoły Kierowników IT, od razu udzielając odpowiedzi: „bo zarządzający firmą traktują to jak każdy inny projekt – <<weźcie, zróbcie i powiedzcie, gdy będzie już gotowe>>”. Podkreślił przy tym, że transformacja to sprawa całej firmy, a nie jednej osoby czy jednego działu. Jeśli transformacja ma się udać, zarządzający i decydenci muszą zmienić swoje spojrzenie na biznes i otoczenie, swój sposób myślenia, czyli zmienić siebie. „Budżet przydzielany raz w roku na konkretne projekty? Czas to zmienić i podejmować decyzje w każdym miesiącu – gdzie inwestujemy, gdzie wprowadzamy zmiany, co jednak trzeba przerwać”. Takie czasy…
„Dlaczego mam skok ciśnienia, gdy przetarg wygrywa jakaś bliska konkurencja. Im bliższa, tym większy skok. I dlaczego wygrali?” Takim dylematem podzielił się na LinkedIn Marcin Maruta, Partner w kancelarii Maruta Wachta. Ciekawe są dalsze wnioski: „Odpowiedź jest często zaskakująco prosta – bo mieli lepsze oferty. Lepszą wartość dla klienta. A skąd ciśnienie? Bo to suma moich strachów, mają zrobione coś lepiej, mają argumenty, których mi brak. To takie <<lustereczko powiedz przecie>>. Warto przyjrzeć się ich ofertom, sprzedaży, nawet www. Im lepiej ich znamy, tym sprawniej pójdzie nam SWOT. To źródło i inspiracji, i darmowego konsultingu”. Nam pozostaje się zgodzić i dodać, że dotyczy to każdej branży.
Resort cyfryzacji zajął się w ostatnim czasie nowelizacją ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Łukasz Nowatkowski, CTO&CMO w G Data Software zwrócił uwagę na zapis, który pozwala wydać premierowi nakaz odłączenia dostępu online dla połączeń z określonymi adresami IP lub stronami WWW. Resort zapewnia, że takie kroki będą konieczne tylko „w przypadku wystąpienia incydentu krytycznego”, przy czym mają być opatrzone klauzulą natychmiastowej wykonalności i będą mogły obowiązywać przez okres dwóch lat. Ponadto projekt pozwala wydać je bez uzasadnienia „jeżeli wymagają tego względy obronności lub bezpieczeństwa państwa lub bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Czy jednoosobowe podejmowanie tak strategicznych decyzji może być bezpieczne dla nas wszystkich? Co z naszą wolnością? – pyta Łukasz Nowatkowski. A my razem z nim…
Marcowy pożar w OVH wywołał lawinę komentarzy, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę skalę zniszczeń i liczbę poszkodowanych klientów. W tym kontekście Andy Brandt, założyciel Code Sprinters, zwrócił uwagę, że „to pokazuje zagrożenia wynikające z postępującej centralizacji Internetu. Był on oryginalnie projektowany jako sieć rozproszona, a więc przez to odporna na awarie i ataki. I takim był do mniej więcej 2010 roku, kiedy to <<chmura>> z jednej a scentralizowane serwisy, takie jak Facebook czy LinkedIn, zaczęły zmieniać ten obraz. W efekcie znikają niezależne serwery, na których stoją niezależne aplikacje czy fora. Po dekadzie tego procesu z jednej strony możliwa jest centralna cenzura (która jest smutną realnością naszych czasów – sieć, która miała być miejscem wolności staje się miejscem tępienia <<nieprawomyślnych>>), ale jest też drugie zagrożenie: coraz większe uzależnienie od niewielkiej liczby krytycznych lokalizacji. (…) Dlatego warto mieć kopie <<u siebie>>. To staromodne, ale jednak…” Krótko mówiąc: przezorny zawsze ubezpieczony.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Co miesiąc sprawdzamy, o czym branża IT (i nie tylko) dyskutuje na LinkedIn – największym biznesowym portalu społecznościowym pochodzi z serwisu CRN.
]]>Rok temu dziennik „Die Welt” pisał o „Silicon Warszawa”, podkreślając, że Polska zdystansowała Niemcy pod względem cyfryzacji czy szybkości internetu. Również na międzynarodowych targach od kilku lat słychać wiele komplementów na temat umiejętności naszych programistów. Tymczasem Roman Jędrkowiak, CEO ADHD Warsaw, postanowił spojrzeć na sprawę z innego punktu widzenia: „Wielu moich rozmówców z branży IT potwierdza, że nasza polska ekscytacja polskimi specjalistami IT to legenda miejska. Ale poprawia nam samopoczucie… Na rynkach międzynarodowych wiele rodzimych firm IT konkuruje ceną. Software house to już jest commodity. Do ekspansji międzynarodowej potrzebna jest silna międzynarodowa marka i profesjonalny marketing. Za profesjonalny marketing uważam coś więcej niż nadaktywność w social mediach”. A po tym wstępie pada bardzo ważne pytanie: „Jeśli mamy takich dobrych informatyków, to dlaczego konkurujemy głównie ceną?”. Wśród wielu odpowiedzi, z braku miejsca, zacytujmy tylko dwie: „Ja się właśnie z taką generalizacją, że konkurujemy ceną nie zgadzam – dobrze znam przynajmniej kilkanaście software house’ów, które nie konkurują ceną. Zrobiły to, co trzeba: analizę rynku, pozycjonowanie, propozycję wartości, komunikację, umieją docierać do właściwych klientów, robią to skutecznie i z klasą” (Piotr Płóciennik, członek zarządu ITCorner). „To wszystko przez shorterminizm – doktrynę najbardziej popularną wśród kadry zarządzającej. W Polsce i na świecie. Liczy się tylko najbliższy kwartał, góra rok. Bo stąd się biorą bonusy i awanse. Dłuższa perspektywa jest nieistotna. Ofiarą takiego myślenia padają nawet wielkie firmy o wspaniałych tradycjach” (Maciej Nowicki, Creative Director CVVP). I, jak się zdaje, obaj Panowie mają rację.
Po wyborach prezydenckich nasiliła się fala deklaracji o wyjeździe z Polski, w której nie wszyscy czują się jak u siebie. W tym kontekście warto zapoznać się z opinią Jakuba Skałbani, założyciela Netwise’a, który ponad 3 lata temu przeprowadził się do Palm Beach, gdzie mieszka i prowadzi biznes (Netwise USA). Po tym czasie postanowił porównać jakość i poziom życia w obu krajach. Okazuje się, że Polska wypada co najmniej przyzwoicie. Wprawdzie w Stanach Zjednoczonych, jak podkreśla Jakub Skałbania: „szanse są ogromne, nieporównywalnie większe; przyjazność i otwartość ludzi absolutnie większe; życie bez patrzenia na innych – zupełnie inaczej; (…) prowadzenie firmy to 1/100 obowiązków w PL; zaufanie urzędów do obywateli ogromne”. Jednak druga strona medalu już tak nie cieszy, bo: „jakość usług jest tu katastrofalnie niska (od domu, po sprzedaż, po każdą usługę); jak ktoś narzeka na 19% PIT w Polsce, proponuję, żeby się zastanowił: 37% podatku federalnego w USA + w 43 stanach stanowy + obowiązkowy FICA, a więc kolejne 12,9% + ubezpieczenie zdrowotne; podatki: katastralny, property, sales, county itd. – masakra; uśmiechy Amerykanów – sztuczne i do pierwszego problemu; każdy wrzuca tęczowe loga, BLM itd., a jak pogadasz, to KAŻDY Amerykanin powie <<Ja myślę inaczej, ale nie mogę mówić, co myślę>>; załatwianie czegokolwiek z kimkolwiek odbywa się przez prawników”. Tak czy inaczej: zostajemy.
Z jednej strony lekarze walczą z pandemią, a z drugiej muszą przyjmować pacjentów nierzadko w warunkach urągających oficjalnym zaleceniom. Z taką sytuacją spotkał się Mateusz Macierzyński, IT Services Portfolio Manager w Konica Minolta Business Solutions. Posłuchajmy: „Jestem dzisiaj z córką na badaniu w szpitalu, na początku trzeba odczekać swoje (wszyscy pacjenci otrzymują informację, aby przyjść na ósmą) w izbie przyjęć planowych, po to aby podstawowe dane pacjenta zostały zapisane na formularzu papierowym, a później wpisane do systemu. (…) A gdyby wprowadzić system rejestracji online przed przyjęciem do szpitala lub na badania oraz zunifikowaną elektroniczną kartę pacjenta z dostępem zdalnym? Dla wygody i bezpieczeństwa pracowników służby zdrowia oraz pacjentów. Być może wtedy każdy oszczędziłby zdrowie, czas, nerwy, no i byłoby bezpieczniej? Piszcie, jeśli spotykacie podobne wyzwania i macie pomysły na ich rozwiązanie”. Możecie też pisać do nas, na adres: redakcja@crn.pl.
Pod koniec lipca zakończył się nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej z udziałem głów wszystkich państw UE. Dotyczył planów odbudowy gospodarki Starego Kontynentu po lockdownie i tzw. ram finansowych na lata 2021 – 2027. Jak zauważył dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej i doradca w kancelarii Maruta Wachta, politycy niewiele czasu poświęcili cyfryzacji. Wskazali przede wszystkim, że program „Cyfrowa Europa” będzie kierunkowany na kluczowe strategiczne zdolności cyfrowe, jak unijne wysokowydajne obliczenia, sztuczna inteligencja i cyberbezpieczeństwo (pula środków finansowych na realizację programu w latach 2021 – 2027 wyniesie 6,761 mld euro). Oprócz tego padło trochę ogólnikowych zdań o wpływie cyfryzacji na środowisko i energię. Z kolei słowem nie wspomniano o zmianach w obszarze zarządzania danymi, w tym prywatności. I jeszcze taka uwaga dr. Kaweckiego odnośnie do całego wydarzenia: „Nigdy nie widziałem takiej liczby farmazonów opowiadanych na temat szczytu i ich konkluzji przez osoby publiczne ze wszystkich stron polskiej sceny politycznej. W konkluzjach nie znalazłem potwierdzenia żadnej z tez wygłaszanych przez polskich polityków. Tak więc rekomenduję czytanie formalnych konkluzji”. Ciekawych zapraszamy tutaj:
Artykuł Co miesiąc sprawdzamy, o czym branża IT (i nie tylko) dyskutuje na LinkedIn – największym biznesowym portalu społecznościowym pochodzi z serwisu CRN.
]]>