Artykuł Debata: Programy partnerskie i Channel Management pochodzi z serwisu CRN.
]]> Zacznijmy może od tego, jakie cechy powinien mieć idealny Channel Manager, a co wyklucza go z grona profesjonalistów na tym stanowisku?
Ewa Piekart: Dla mnie kluczową kwestią w kontekście takiej osoby jest jej gotowość do wsparcia partnera w momencie, gdy występuje awaria. Co ważne, niezależnie od tego, czy dotyczy to partnera dużego czy małego. Mówiąc kolokwialnie, wszystko jest dobrze, jak wszystko jest dobrze. Wtedy uśmiechamy się do siebie, chodzimy na kawę, spotykamy na Zoomie… Ale tak naprawdę jakość Channel Managera mogę ocenić wtedy, gdy mam problem we współpracy z producentem i od wyniku takiej sprawy zależy dobro mojej firmy i w efekcie dobro klienta. To jest najważniejsze. Żeby nie być gołosłowną podam przykład dostawy na 100 laptopów dla pewnej fundacji, z czego po czterech dniach od ich podłączenia do serwisu wróciły 24 sztuki, kompletnie martwe. Serwis producenta przyjął sprzęt, ale poinformował nas, że naprawa potrwa co najmniej trzy tygodnie. Dla klienta to oczywiście wieczność, ale szef serwisu był nieubłagany. Wtedy zaproponowałam mu, że zabiorę jego komputer na trzy tygodnie i zapytałam, czy wyobraża sobie wówczas swoją pracę? Zrobiło się nerwowo i wtedy do „akcji” wkroczył Channel Manager. Dzięki jego interwencji mogliśmy w zaledwie trzy dni później postawić u klienta nowe komputery.
Karol Labe: Zgodzę się w 100 procentach z opinią Ewy. Osoba na takim stanowisku powinna pojawiać się w momencie, kiedy jest potrzebna. Mogę dodać, że dotyczy to nie tylko spraw serwisowych, ale też sprzedażowych, czyli na wcześniejszym etapie transakcji. A jednak zdarza się, że Channel Managerowie pojawiają się nie wtedy, kiedy akurat są potrzebni, ale w sytuacji, gdy wydaje im się, że wiedzą lepiej od nas, jak mamy postępować z klientami. Przykładowo, jeżeli Channel Manager poza naszymi plecami ustawia poziom cen z klientem, to już jest dla mnie skreślony jako nasz „opiekun”. Zamiast takich praktyk, Channel Manager powinien być dla nas dostępny zawsze, gdy to koniecznie, a więc czy wystąpi awaria czy też potrzebne jest przyspieszenie biegu pewnych spraw. Dobrze, żeby ktoś odpowiedzialny za kanał partnerski jednak nas słuchał, bo przeważnie mamy większą wiedzę o klientach i dłużej ich znamy. Nie lubimy, gdy ktoś nam wmawia, jak powinniśmy sprzedawać dany produkt. Zwłaszcza, że kiedy coś nie wyjdzie, słyszymy potem, że to był nasz klient i nasza transakcja, więc i problem jest nasz… Kolejny aspekt, który rzuca cień na wzajemne relacje z producentem to różnica w podejściu do dużych i małych partnerów, a nasza firma należy zwykle do tych drugich. Z doświadczenia wiem, że po latach producenci zwykle na szczęście zaczynają szanować nawet stosunkowo niewielkie, lokalne firmy. Widzą, jak długo jesteśmy na rynku i jak dużą mamy wiedzę i doświadczenie.
Grzegorz Brol: W przypadku Channel Managerów ważne są oczywiście cechy osobowościowe, czyli jakość działania, uczciwość, transparentność. W zasadzie to cechy uniwersalne, niezależnie od tego, czy mówimy o Channel, Product czy Country Managerach. Z drugiej strony rola Channel Managera jest często niezdefiniowana, czyli w wielu przypadkach nie wiadomo, za co taka osoba de facto odpowiada i czym jego funkcja różni się od Account Managera? W rezultacie mają miejsce sytuacje, w których partner ma kłopot, co z kim załatwiać. Z tego powodu, jeśli już producent powołuje opiekuna kanału partnerskiego, powinien zadbać, aby to był ktoś zajmujący w firmie mocną pozycję z jasno zdefiniowaną i, co podkreślam, istotną w niej pozycją. Ktoś taki nie powinien ograniczać się do odpytania partnera, raz na rok, czy ten odbył wszystkie wymagane szkolenia, a jeśli tak, to wspaniale, wysyłamy mu „blaszkę” na recepcję. Znam takie przypadki… To jednak powinna być rola dla kogoś, kto naprawdę jest adwokatem partnera u producenta i zapewnia, że zasady współpracy, chociażby w przypadku rejestracji projektów, są jak najbardziej fair. Ważne jest też, żeby Channel Manager miał jasną wizję tej współpracy i jasno komunikował, jak ma być poukładany kanał partnerski w danym kraju. To naprawdę jest niezwykle istotne, żeby w kanale partnerskim panował porządek i żeby ktoś wyraźnie zakomunikował, że – dajmy na to – zamierza współpracować w Polsce z trzema partnerami na poziomie Platinum, jakąś liczbą „goldów”, „silverów” itd. Taki właśnie, jasny komunikat o rodzaju i liczbie partnerów, a także przysługujących im benefitach, sprzyja koncentracji na kliencie, a nie na grach wewnątrz kanału, gdzie poszczególne firmy udowadniają, która z nich wykreowała projekt u klienta etc. Transparentne podejście to bardzo ważny aspekt w kontekście tematu naszej debaty.
Piotr Fabiański: Ze swojej strony powiem wprost – otóż mam wrażenie, że nie ma już takich szefów kanału partnerskiego, jak dawniej. To znaczy takich, którzy tworzyli prawdziwe wspólnoty, jak przykładowo 25 lat temu twórcy kanału partnerskiego wokół niezapomnianego programu IBM-a. Dotyczył on całej dywizji pecetów, w niesamowity sposób zachęcając nas do współpracy dzięki naprawdę świetnym pomysłom. Nas przekonali i jesteśmy razem – teraz w ramach Lenovo – już od ćwierć wieku. Przez ten czas sporo się jednak zmieniło i nasi ludzie rozmawiają zdecydowanie częściej z opiekunami klientów niż z opiekunami kanału partnerskiego. A szkoda, bo szefowie kanałów partnerskich powinni w pełni wykorzystywać potencjał swoich partnerów, na przykład poprzez wyzyskiwanie połączonego potencjału różnych partnerów. Mówię to jako między innymi właściciel autoryzowanych serwisów Hitachi, Della, HP i Lenovo. Niestety, nie dostrzegam czegoś, co można określić mianem partnerskiego cross sellingu. Weźmy problemy z serwisem opisane przez Ewę, gdzie po drugiej stronie „stołu” siedzi nasz serwis komputerowej marki numer 1 w Polsce i działa wzorcowo. Zamiast denerwować się i szarpać, żeby zrealizować swoją potrzebę, wystarczy, żeby Ewa dowiedziała się od swojego opiekuna kanału partnerskiego, że jest taki serwis jak nasz, który załatwia sprawy od ręki. To właśnie, moim zdaniem, byłoby wykorzystanie kanału partnerskiego dla dobra partnerów i oczywiście klientów końcowych. Takie „rozprowadzenie kompetencyjne” partnerów byłoby korzystne dla tych z nich, którzy chcą ze sobą współpracować. Zwłaszcza że nie wszyscy konkurujemy ze sobą na śmierć i życie…
Swojego czasu Wojciech Murawski, szef Net-o-logy, powiedział na łamach CRN-a: „lokalnie Channel Managerowie, jak wynika z moich obserwacji, mają ograniczony wpływ. Zwłaszcza ci z dużych firm. W przypadku tych mniejszych, niszowych, jest trochę inaczej”. Innymi słowy, szefowie kanałów w dużych korporacjach mają nierzadko „związane ręce”, jeśli chodzi o konkretne decyzje, natomiast polskim przedstawicielom mniejszych vendorów nieco łatwiej nagiąć zasady czy procedury. Czy też tak to widzicie?
Ewa Piekart: Tak, zwłaszcza, że wyznaję zasadę, iż z wiekiem maleje zapotrzebowanie na kasę, za to rośnie na święty spokój. To właśnie dzięki takiemu podejściu z czasem biznes przestał szarpać mi nerwy – teraz już tylko go kocham (śmiech). A mówiąc poważnie, to bardzo odpowiada mi „miękkość” we współpracy z małymi Channel Managerami, taka relacyjność, która w kontaktach biznesowych pozwala mi załatwiać sprawy „na wprost”, bez zbędnych ceregieli. Zawsze staram się znaleźć konkretne rozwiązania i naprawdę nie trzeba być Einsteinem, żeby rozwiązywać wszelkie problemy, jeśli się ma dobrą wolę, i to rozwiązywać w prosty sposób. Nauczył mnie tego Roman Kluska w czasie, gdy przez 16 lat byłam dilerem Optimusa i miałam salon firmowy w Warszawie. Dopóki Kluska rządził, wszystko działało jak w zegarku i można było w Optimusie załatwić dosłownie wszystko, z każdym pogadać, do każdego dotrzeć… Potem, jak Kluska odszedł, to nowy prezes w krótkim czasie rozmontował siatkę dilerską na modłę ówczesnego Della, gdzie wcześniej pracował. Wracając do odpowiedzi na pytanie, to oczywiście pewne procedury muszą obowiązywać, ale nie mogą przesłaniać całej reszty, między innymi tego, że na końcu drogi najważniejszy jest interes klienta.
Piotr Fabiański: Również działam relacyjnie i uważam, że niezależnie od miejsca pracy Channel Managera, ważna jest jego osobowość i zaangażowanie. Ktoś jest bardziej zaangażowany, inny mniej, ktoś ma pomysł i jeszcze nie jest wypalony, a ktoś wykonuje tylko to, co musi… Oczywiście w dużych korporacjach na pewno jest trudniej ze względu na procedury niż w firmach mniejszych, ale nie uważam, że to reguła. Ale nawet, gdy w grę wchodzą sztywne zasady, ważne jest, aby myśleć dobrem partnera. A takie myślenie wcale nie jest nagminne. Zwróćmy uwagę, że gdy Channel Manager trafia do nowej firmy, ewentualnie otwiera nowy program partnerski, „uderza” przede wszystkim do firm zaprzyjaźnionych. Przy czym często nie patrzy wcale na to, czy jego oferta współgra ze strategią biznesową partnera czy wręcz przeciwnie. Oczekiwałbym w takich przypadkach bardziej profesjonalnego, szerszego spojrzenia na krajobraz partnerski, także w kwestii crosssellingu, o czym już wspominałem. Tak czy inaczej, staramy się być w przypadku każdego producenta, z którym współpracujemy, partnerem numer jeden, ewentualnie jednym z topowych partnerów, co daje nam mocną pozycję we wzajemnych relacjach.
Karol Labe: Odpowiem krótko: niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z korporacją czy małym producentem, jeśli ktoś utrudnia nam działania, wywraca jakiś projekt do góry nogami – nie walczymy z wiatrakami. Staramy się mieć na tyle duży wybór, że w razie potrzeby możemy z jednego producenta przerzucić się na drugiego.
Grzegorz Brol: Nasz przypadek jest o tyle specyficzny, że współpracujemy ze stosunkowo nielicznym gronem producentów, za to każdy z nich jest dużym graczem, jak choćby Microsoft, gdzie jesteśmy jednym z kluczowych partnerów na polskim rynku. Z tym, że nasz rynek stanowi promil globalnych obrotów Microsoftu, a my jako Integrity Partners stanowimy zaledwie część tego promila. Także próby wywierania nacisku na jakieś zmiany w programie partnerskim, nie byłyby w przypadku takiego giganta racjonalnym działaniem biznesowym, ale rozrywką intelektualną i sposobem na nietypowe spędzenie wolnego czasu (śmiech). Cała mądrość partnera musi więc w takim układzie polegać na tym, żeby jak najlepiej odnajdywać się w tym, co proponuje korporacja. W przypadku tak złożonej struktury, jak Microsoft, wyjątkowo ważne jest bycie na bieżąco poprzez uważne śledzenie wszelkich zmian w programie partnerskim. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do Miecz Netu nie oferujemy konkurencyjnych względem siebie rozwiązań różnych vendorów. Zamiast tego, w ramach wybranych partnerstw, specjalizujemy się w projektach długofalowych, gdzie po każdej transakcji ma miejsce dalsza, wieloletnia opieka nad klientem. Natomiast podobnie jak Infonet Projekt, staramy się być jeśli nie najlepszym, to przynajmniej jednym z najlepszych partnerów dla danego producenta. Wtedy nasz głos jest lepiej słyszalny, odwiedzają nas przedstawiciele headquarters etc.
Czy ewolucja programów partnerskich w minionych latach zmierza w kierunku pożądanym przez integratorów?
Ewa Piekart: Programy były, są i będą, ich ewolucję wymusza technologia i tego procesu nic nie zatrzyma. Fakt, kiedyś programy były proste i, by tak rzec, przyjemne, bo dotyczyły prostych transakcji. Obecnie są skomplikowane i w zasadzie sprowadzają się do platformy, na którą się logujemy i sprawdzamy, ile mamy punktów. Kiedyś uczestnictwo w programie partnerskim dawało nam możliwość nawiązywania relacji z innymi partnerami. Te relacje trwały często całymi latami, gdy więc miałam problem z syndromem samotności szefa, mogłam zadzwonić do znajomego partnera Optimusa z Żagania czy Krakowa z prośbą o poradę albo choćby rozmowę. Zwłaszcza, że nie konkurowaliśmy ze sobą na lokalnych rynkach. Podam inny przykład: kiedyś partner Optimusa z Sieradza zapytał mnie na zjeździe w 2000 roku, dlaczego tak mało zarabiamy na usługach. To było dla mnie zaskakujące, ale w wyniku tej rozmowy przeprowadziliśmy transformację firmy w kierunku outsourcingu – tak bardzo zainspirował mnie wtedy mój rozmówca. Teraz programy partnerskie nie stanowią już dla nas sensu istnienia, bo producenci nie stawiają tak bardzo na networking, jak to było kiedyś, czego nam bardzo brakuje. Teraz programy to takie tabele bonusów i przyznam, że samotność szefa znowu mnie dopada…
Piotr Fabiański: Zgadzam się z Ewą, że kiedyś programy były prostsze, a jednocześnie bardziej dla nas istotne. Owszem, czasem ktoś z naszych ludzi przychodzi do mnie i zwraca uwagę, że mamy jakiegoś bonusa. Wtedy pada pytanie czy można go rozprowadzić pomiędzy zespół. Dla mnie to jak najbardziej ok, bo buduje lojalność i zaangażowanie pracowników. Swoją drogą rzeczywiście brakuje relacji i spotkań, które służą odświeżeniu umysłu i wzajemnej inspiracji. Tego aspektu działań propartnerskich najbardziej nam teraz brakuje.
Karol Labe: Programy, nawet u tych mniejszych vendorów, stają się coraz bardziej skomplikowane, tak naprawdę zresztą bez większej potrzeby. Czasem mam wrażenie, że producent więcej energii zużywa na rozwój swojego programu partnerskiego niż produktów. Kiedyś próbowaliśmy wpływać na producentów, żeby wycofywali się ze złych nowości w programach lub chociaż modyfikowali pewne niekorzystne zasady. Teraz, po latach, podchodzimy do tego z dużo większym spokojem. Po prostu robimy swoje, a jeśli przy okazji możemy skorzystać, bo tak mówi jakaś zasada danego programu, to oczywiście dobrze. Jednak nie jest to kluczowe dla naszego biznesu.
Grzegorz Brol: Jeśli chodzi o stopień złożoności, to z programów partnerskich Microsoftu można zrobić doktorat (śmiech). Zgadzam się z Ewą Piekart, że technologie, a zwłaszcza chmura, bardzo zmieniły oblicze programów. Microsoft to ogromny producent, który ma wiele programów i nasi ludzie muszą cały czas dbać o to, żeby być na bieżąco. W ten sposób budujemy swoją przewagę rynkową, bo z jednej strony wiemy, co doradzić klientom, a z drugiej możemy dobierać te opcje, które są korzystne także dla nas. Generalnie Microsoft to producent, którego nie można sprzedawać przy okazji. Wymaga to dużego zaangażowania i jeśli ktoś jest na ten wysiłek gotowy, wtedy może liczyć na niemałe profity i partnerskie traktowanie. Tym bardziej, że programy Microsoftu są jedynymi, jakie obecnie znam, które w pełni spełniają definicję programów z prawdziwego zdarzenia. Stawiają konkretne wymagania wobec partnera, charakteryzują się konkretnymi zasadami, realnymi korzyściami i to rzeczywiście działa. O ile ktoś się na całego zaangażuje, poświęcając na to dużo czasu i energii. Microsoft stawia też duży nacisk na networking wśród partnerów, a to faktycznie niezwykle istotne. Czego zresztą sam jestem dobrym przykładem, bo swojego partnera w biznesie – Artura Kozłowskiego – poznałem w Toronto, na światowym zjeździe, co zaowocowało połączeniem naszych biznesów w jeden.
Na koniec pytanie, którym w zasadzie można by rozpocząć dyskusję, a mianowicie jak duże znaczenie przy wyborze dostawcy ma jego program partnerski? Czy kiedykolwiek zdecydowaliście się na współpracę z danym producentem właśnie ze względu na taki czy inny program?
Ewa Piekart: Nie reprezentuję dużej firmy, a także nigdy nie pracowałam w korporacji. Występuję więc z pozycji małego i średniego biznesu, w oparciu o 27 lat doświadczeń w branży IT. I, jak już mówiłam, klient oczekuje od nas, jako sprzedawcy, załatwienia problemu i nie ma tłumaczenia, że to na przykład aktualizacja oprogramowania jest winna, że coś nie działa. Dlatego bardziej liczy się dla mnie pomoc ze strony Channel Managera niż program partnerski i jego zasady. Producenta oceniam na podstawie jego podejścia do partnerów, elastyczności, opiekuńczości i relacyjności.
Karol Labe: Nie prowadzimy biznesu pod dyktando programów. Zwłaszcza, że współpracujemy z wieloma producentami i nie jesteśmy w stanie znać wszystkich programów szczegółowo, co najwyżej pobieżnie. Także siłą rzeczy nie podejmujemy decyzji o partnerstwie, bo ktoś ma dobry program.
Piotr Fabiański: Programy miały olbrzymie znaczenie na początku naszej działalności, kiedy dopiero ją rozwijaliśmy. Teraz jesteśmy dojrzałą firmą, która ma własną strategię i nie kierujemy się programami w wyborze vendora czy jakiejś konkretnej transakcji. Swoją drogą sam, jako producent oprogramowania, chciałem stworzyć własny program partnerski, ale to się nie udało, między innymi z tego powodu, że nie znaleźliśmy odpowiedniego człowieka. Ponadto inni integratorzy, których chcieliśmy pozyskać do współpracy, często postrzegają nas jako konkurentów, czasem nie bez racji. Wydaje mi się również, że problem tkwi w samych programach, bo tworzą je i zatwierdzają szefowie kanałów, a nie partnerzy, którzy są do nich zapraszani. W efekcie nierzadko mam wątpliwości, czy biznes w oparciu o zasady tego czy innego programu faktycznie się spina? To już nie są te czasy, gdy ktoś miał duże bonusy, bo sprzedawał dużo sprzętu. Teraz nie zarabia się na samej sprzedaży, ale wielu różnych usługach. I z całym szacunkiem do producentów, bywa że ktoś realizuje z nimi kampanię marketingową na zasadzie: ok, zróbmy to i miejmy już spokój. A tymczasem partner może oczekiwać innego rodzaju wsparcia niż na przykład fundusze marketingowe. Jak to wszystko podsumować, to w mojej opinii rola Channel Managementu powoli, ale systematycznie zanika.
Grzegorz Brol: Zgadzam się z opinią, że rola Channel Managera często nie jest sprecyzowana. Co więcej, obserwuję, że coraz mniej producentów w ogóle taką funkcję ustanawia. To jest teraz raczej domena firm globalnych, ale nawet największe organizacje coraz częściej powołują regionalnych Channel Managerów, a lokalnie w Polsce działają Country Managerowie, Account Managerowie i Sales Engineerowie. To pokazuje pewną tendencję, jeśli chodzi o opiekę nad kanałem partnerskim. Dużo się zmieniło od pamiętnych złotych lat 90-ych, które oczywiście rządziły się swoimi prawami. Teraz, mimo wielu zastrzeżeń, rynek dojrzał, jest bardziej uporządkowany i transparentny.
Artykuł Debata: Programy partnerskie i Channel Management pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Integratorzy o 2020: branża IT zdała egzamin pochodzi z serwisu CRN.
]]>Początek roku, a dokładniej wybuch pandemii, był ciężki chyba dla wszystkich firm i Billennium nie stanowi wyjątku. Cały świat, w tym biznes, w pierwszej fazie pandemii zamarł. Po stronie klientów dało się wyczuć wyraźną niepewność, w końcu nikt nie wiedział, jak sytuacja się rozwinie i wiele firm przygotowywało się na najgorsze, czyli na całkowity paraliż gospodarki. Jednak już po pierwszym szoku, chociaż część przedsiębiorców postanowiła przeczekać pandemię, zdecydowana większość spróbowała się dostosować do nowej rzeczywistości. Zatem, mimo że pojawiły się obszary czy całe branże, w których potraciliśmy zlecenia, to w ogólnym rozrachunku inwestycje w IT zdecydowanie się zwiększyły. Chociaż na początku zrobiliśmy jeden krok w tył, to już po chwili postawiliśmy dwa, a może nawet trzy do przodu i mogę powiedzieć, że zarówno Billennium, jak i cała branża IT stały się niejako beneficjentem pandemii.
Największą zmianą było przejście całego zespołu na pełną pracę zdalną w marcu. Dzięki odpowiedniemu zapleczu technologicznemu udało nam się to zrobić w ciągu doby. W związku z COVID-19 część klientów odsunęła swoje decyzje o rozpoczęciu lub kontynuacji współpracy, jednak po ustabilizowaniu się sytuacji pandemicznej zauważyliśmy stopniowy powrót do rozmów. W historii firmy to już jest trzeci międzynarodowy kryzys, który przetrwaliśmy. Powstaliśmy w 2008 roku, czyli w oku cyklonu kryzysu finansowego. Następnie przeżyliśmy kryzys w strefie euro, który dotknął wielu naszych klientów. Na skutki kryzysu spowodowanego COVID-19 byliśmy przygotowani i wiedzieliśmy jak szybko reagować. W efekcie nie musieliśmy korzystać z żadnej tarczy antykryzysowej.
Rok rozpoczął się jak każdy inny, czyli kończeniem projektów zeszłorocznych, bilansem zeszłego roku oraz planowaniem w czasie projektów w roku 2020. Sytuacja, która chyba nas wszystkich zaskoczyła była na początku pewną niewiadomą i wyzwaniem. Jak pokazały późniejsze miesiące, firma dobrze odnalazła się w zmieniającej się dynamicznie sytuacji. Niektóre z projektów faktycznie nie wydarzyły się z rozmachem, jakiego można było się spodziewać, a większa liczba chętnych do projektów przetargowych też nie napawała optymizmem. Oczywiście część z projektów, które mogły się wydarzyć, inwestycji planowanych u niektórych klientów po prostu nie miało miejsca. Na szczęście rzetelne planowanie roku biznesowego pozwoliło nam przetrwać, rozwijać się i dążyć w stronę wyznaczonych celów handlowych.
Jakie były najważniejsze wydarzenia na polskim rynku w 2020?
Przede wszystkim – pandemia. Nic raczej nie przebije tego globalnego wydarzenia oraz wszystkich konsekwencji, które za sobą pociągnęło. Tych społecznych, politycznych, biznesowych i oczywiście technologicznych. W tym ostatnim obszarze frazy digitalizacja, transformacja cyfrowa czy online były powtarzane aż do znudzenia, każdego dnia. Zarówno przez tych, którzy zostali zmuszeni do organizowania na szybko wirtualnych spotkań w prostych aplikacjach Zoom czy MS Teams, jak i tych, których sytuacja skłoniła do przyśpieszenia wdrożeń systemów klasy BI czy implementacji AI. Kolejną ważną zmianą stała się praca zdalna. Warto wymienić także debiut Allegro na giełdzie. IPO tego e-commerce’owego giganta to tylko potwierdzenie fali wznoszącej, na jakiej znalazł się e-commerce. Kolejna zmiana dotyczyła sposobu wydawania pieniędzy przez klientów i przełożenia ciężaru zaplanowanych budżetów, między innymi w instytucjach publicznych. Pieniądze szły na działania antycovidowe, ale też na sprzęt i rozwiązania IT, które pozwalały na zmianę modelu biznesowego oraz na działania utrzymaniowe, a więc de facto ograniczane lub wstrzymywane były wydatki na inne inwestycje – w tym, jak wskazuje przeprowadzone przez nas badanie, przede wszystkim, na rekrutację i szkolenia. Poza tym zmiany dotyczyły trendów technologicznych. Wyraźnie zauważaliśmy potrzeby klientów w kierunku szerokiego zastosowania voicebotów, w tym w finansach i obsłudze klienta.
W Polsce panuje wyczuwalny niepokój społeczny spowodowany ingerencją polityków w codzienne życie Polaków. Jako przedstawiciele biznesu i obywatele potrzebujemy spokoju i porozumienia, a nie ciągłego dzielenia. COVID-19 pokazał dobitnie, że jesteśmy globalną wioską, której Polska jest integralną częścią. Dla naszego kraju jest to szansa, ale i zagrożenie, które wynika z licznych powiązań między państwami na całym świecie. Widzimy dalszy wzrost znaczenia digitalizacji. Rozwój technologiczny spowoduje dalsze rozwarstwienie na tych, którzy działają cyfrowo, goniących cyfrowy pociąg i tych, którzy na ten pociąg nie zdążyli.
Dla nas chyba największym wydarzeniem była realizacja projektu wraz z IBM-em dla Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Był to pierwszy tego rodzaju projekt w Polsce i nieliczny w Europie, z czego jesteśmy dumni. Ale co najważniejsze, zapoczątkował nasze dalsze działania w obszarze AI. Kolejnym wydarzeniem była zmiana w podejściu klientów do realizacji projektów w trybie zdalnym. To nam ułatwiło ich realizację i wykonywanie większej ilości zadań niezależnie od miejsca przebywania. Nie wszystko można wykonać zdalnie, ale ograniczenie podróżowania do minimum znacznie usprawniło pracę.
Co do wydarzeń to oczywiście są takie, które zasługują na uwagę i tu można wymienić świeżą sprawę, jaką jest premiera Cyberpunk 2077. Można także mówić o zapowiedziach wielkich inwestycji w polską chmurę przez światowych liderów IT – Microsofta i Google’a. Przy czym musimy mieć świadomość, że te zapowiedzi to krok w dobrym kierunku, ale bardziej dla wspomnianych dwóch gigantów. Jak wspominałem już wielokrotnie, chmura jest za droga! Nadal tak uważam. Fajnie, że fizyczna lokalizacja centrów danych będzie bliżej, ale dla polskiego biznesu to niewielka korzyść. Praktycznie nie ma ona znaczenia. Szybkość łączy jest na tyle efektywna, że nie odczujemy znaczącej poprawy w jakości usług chmurowych hostowanych w Polsce. Dużo bardziej odczuwalne byłoby natomiast dostosowanie cen usług światowych gigantów do naszych realiów finansowych.
2021: jakie są możliwe scenariusze dalszego rozwoju firmy?
Będziemy kontynuować budowanie międzynarodowego zespołu pod przewodnictwem silnego zespołu liderów, działających nie tylko w Polsce, ale również w Stanach Zjednoczonych i Danii. Ponadto będziemy intensywnie rozwijać praktyki Cybersecurity i Data Analytics, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom naszych klientów. Tu nasze rozwiązania, takie jak Managed Security Operations Center czy Modern Enterprise Data Warehouse, cieszą się dużym zainteresowaniem. Do tego nieprzerwanie rozwijamy nasze kompetencje z technologii Microsoftu. Oczywiście wszystko to wymaga zmotywowanego, zdolnego i pracowitego zespołu ludzi, który stale poszerzamy. W 2021 planujemy zatrudnić około 100 konsultantów, programistów i specjalistów IT pasjonujących się technologiami Microsoftu.
Rok 2021 powinien być dla Billennium równie dobry, jak 2020. Jednym z naszych najważniejszych rozwiązań jest Inperly, czyli platforma do wielokanałowej komunikacji, umożliwiająca bezpośredni kontakt pomiędzy firmą a klientem, nawet w przypadku zamknięcia placówek stacjonarnych. Pandemia przyniosła znaczący wzrost zainteresowania Inperly i nawet, jeżeli w 2021 roku pandemię uda się pokonać, to wiele nawyków konsumenckich, które wykształciły się obecnie, zostanie z nami na stałe. Skoro w pandemii nie musiałem iść do placówki banku, żeby porozmawiać twarzą w twarz z konsultantem i podpisać umowę na kredyt, to czemu miałbym to robić w przyszłości? Co więcej, Billennium od lat współpracuje z klientami z sektora farmaceutycznego, a branża healthcare, czyli firmy farmaceutyczne czy biotechnologiczne, a także systemy państwowej służby zdrowia, jest obecnie jedną z tych, które najmocniej inwestują w IT.
Miniony rok pokazał nam jak ważna jest elastyczność i umiejętność szybkiego reagowania na zmieniające się warunki. Naszym priorytetem pozostaje więc niezmiennie skalowalność i automatyzacja procesów oraz stopniowy rozwój firmy. Myślę, że rok 2021 będzie więc naturalnym następstwem tego, co wypracowaliśmy już w 2020. Wyszliśmy z ofertą do krajów nordyckich, rozwijamy współpracę z klientami z tego regionu i obiecuję, że na tym się nie skończy. W odpowiedzi na potrzeby klientów rozwijamy też rozwiązania z obszaru Industrial Internet of Things oraz Machine Learning. I również w tych usługach widzę potencjał do wykorzystania w tym roku.
Musimy sobie podzielić branżę i naszą działalność na dwa segmenty: usługi i sprzęt. Widzimy w obszarze wdrożeń rozwiązań zdalnych, że klienci w Polsce naprawdę chcą inwestować w zmianę. Kontynuują rozpoczęte projekty, zwiększają budżety i podchodzą do IT bardzo poważnie. Myślę, że możemy mówić o początku prawdziwej rewolucji cyfrowej. To naprawdę duża rzecz i krok w bardzo dobrym kierunku. W kontekście sprzętu będziemy mieli natomiast kilka ciekawych zjawisk. Pamiętajmy, że 2020 rok to był prawdziwy boom na urządzenia mobilne. Każdy musiał bądź chciał kupić laptopy i urządzenia do pracy zdalnej. W 2021 roku desktopy będą coraz częściej odchodzić do lamusa. Mam świadomość tego, że kosztowo laptopy są dużo droższą infrastrukturą. Jednak dzisiaj każda korporacja, a nawet mniejsza firma musi zapewnić swoim pracownikom dostęp do sprzętu IT, który będzie funkcjonalny w modelu pracy zdalnej. W związku z tym znaczące zakupy w tym segmencie zostały dokonane w 2020 roku. To kolejny rok z rzędu, kiedy nie spodziewałbym się rekordów w słupkach sprzedaży sprzętu.
Jakie były najważniejsze wydarzenia na światowym rynku w 2020?
Z końcem grudnia kończy swój żywot Flash. W tej technologii robiło się prezentacje, strony www, gry, a nawet aplikacje bankowe. Od lat dwaj giganci Adobe i Google toczyli wojnę, bo ten ostatni nie mógł indeksować stron www zrobionych we Flashu. Ostatecznie wygrało Google i Adobe Flash Player, po ponad 20 latach, schodzi ze sceny. Niestety, według mnie ze szkodą dla interaktywnych stron czy aplikacji, ponieważ nie wszystkie funkcje Flasha, choćby język skryptowy, zostały zaimplementowane w HTML5. Jako propagatorka rozwoju kobiet nie mogę nie wspomnieć o iskierce nadziei, którą wyzwoliła Kamala Harris – pierwsza kobieta na stanowisku wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych i jej słynny cytat: „mogę być pierwszą kobietą na tym stanowisku, ale nie będę ostatnią”. Liczę na to, że Kamala Harris dostarczy kobietom wielu inspiracji i zmotywuje do pokonywania wszelkich trudności w dziedzinach tradycyjnie zdominowanych przez mężczyzn.
Końcówka roku zafundowała nam połączenie Salesforce’a i Slacka. Jest to jasny ruch w kierunku stworzenia alternatywy dla Microsoftu na rynku oprogramowania enterprise. Istotne znaczenie miał też debiut Snowflake’a z największym IPO na rynku amerykańskim w sektorze technologicznym. Osiągając sprzedaż rzędu 3,4 miliardów dolarów, ta, zdawałoby się, mało znana poza branżą firma gra już na równym poziomie z liderami na rynku. Podobny wynik osiągnął DoorDash, na fali sukcesu unicornów rekordowo zadebiutował też Airbnb z wynikiem 3,5 miliarda dolarów. Te wyniki pokazują, że technologia jest przyszłością biznesu, a sama branża jest drugorzędna. Przejście Apple’a na nowe, własne procesory M1 w linii MacBook, oparte o architekturę ARM, to kolejna ważna zmiana. Patrząc na ogólny trend, głównie producenci tacy jak Microsoft, Apple, czy Nvidia zaczynają tworzyć własne procesory, zagrażając hegemonii tradycyjnych graczy, takich jak Intel czy Qualcomm. Oprócz wydarzeń obserwujemy również trendy, które są coraz wyraźniejsze na rynku technologicznym: Alibaba jest trzecim co do wielkości dostawcą infrastruktury chmurowej na świecie (9,1 proc. udziału w rynku według danych Gartnera),po AWS z 45 proc. udziałem i Microsoftem, który uzyskał 17,9 proc. Łatwo to przegapić z punktu widzenia Polski, gdzie obecnych jest głównie trzech graczy (AWS, Microsoft, Google). Co istotne, świat próbuje ustalić nowy standard dla budowania rozwiązań. Podczas ostatniego re:Invent, CTO AWS ogłosił, że ponad połowa nowych rozwiązań Amazona jest budowana w oparciu o podejście serverless. Warto na to zwrócić uwagę w 2021 roku.
Pewnie nie będę tutaj zbyt oryginalny twierdząc, że w tym roku numerem jeden pozostaje niezmiennie pandemia. Rynek chmurowy w 2020 wyglądał mniej więcej tak, jak bolidy na starcie po zapaleniu się zielonego światła. Najpierw niewiarygodny przyrost aktywnych użytkowników zanotowały komunikatory oparte na technologii chmurowej. Microsoft Teams z 20 milionami aktywnych dziennie kont w listopadzie 2019 roku sięgnął 75 milionów w kwietniu 2020. Co więcej, badania Synergy Research Group pokazują, że globalnie pandemia doprowadziła do wzrostu wydatków na chmurę nawet o 34 procent w usługach IaaS i PaaS. W Polsce obserwowaliśmy podobny trend, mimo pesymistycznych prognoz dla całej gospodarki.
Artykuł Integratorzy o 2020: branża IT zdała egzamin pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Co było, co będzie: trzy pytania do integratorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Piotr Fabiański To był czas transformacji
wielkich graczy, jak IBM, NetApp, Dell, EMC, HP czy Symantec. W tym kontekście
najważniejszym wydarzeniem była fuzja Della z EMC oraz poszerzenie oferty
Lenovo przez przejęcie serwerów od IBM-u.
Radosław Ambroży Może
wypowiem się dość przewrotnie, ale myślę, że wielu przedsiębiorców
z branży ma podobne zdanie. Fakt, że większość z nas przetrwała
miniony rok, stanowi sukces sam w sobie, jeśli weźmiemy pod uwagę
spadające obroty i silną konkurencję. Nie zaobserwowałem spektakularnych
upadków, premier (poza Wiedźminem) bądź przejęć czy konsolidacji. To raczej był
nudny rok, który po prostu… przeszedł do historii. Warto może jedynie zwrócić
uwagę, że na światowym rynku IT pojawiła się nowa generacja procesorów Intela,
która powinna stać się motorem napędowym dla interesujących rozwiązań
informatycznych w nadchodzących latach.
Artur Kozłowski Niewątpliwie ważnym wydarzeniem 2015 r. była premiera długo
oczekiwanego Windows 10. Producent, oprócz zastosowania wielu innowacyjnych
rozwiązań, wsłuchał się w głosy użytkowników poprzednich systemów
i przywrócił na pierwszy plan Pulpit oraz Menu Start. Liczba zastosowanych
ulepszeń i udogodnień oraz poświęcenie dużej uwagi bezpieczeństwu dają
nadzieję, że Windows 10 już niedługo stanie się powszechnie obowiązującym
standardem.
Roman
Kaczmarek Na światowym rynku IT
mogę wymienić kilka zjawisk. Po pierwsze były to zmiany w ofercie
producentów, m.in IBM. Po drugie zaznaczyła się coraz wyraźniejsza tendencja
polegająca na odchodzeniu od sprzedaży licencji oprogramowania na rzecz
miesięcznej opłaty za jego użytkowanie, czego osobiście zwolennikiem nie
jestem. Po trzecie należy zwrócić uwagę na spowolnienie sprzedaży na rynku,
czego zresztą można było się spodziewać.
Michał Peksa Z pewnością było to otwarcie się rynku na
sprzedaż licencji Microsoft w modelu Cloud Solution Provider. Jeśli chodzi
o światowy rynek IT, to tutaj rozpoczęła się ostra walka między
narzędziami do poprawy efektywności i wydajności. Mam tutaj na myśli
konfrontację Office’a 365 z Google Apps na rynku firm. To otwarty
konflikt, dotyczący zarówno cen, jak i funkcji.
Jakub Skałbania Dla mnie największym wydarzeniem na polskim rynku
jest rozwój Zortraxa, polskiego producenta drukarek 3D. Wreszcie polska firma
robi coś naprawdę innowacyjnego, co dostrzega świat. Zortrax dostał chyba
wszystkie możliwe nagrody za swój produkt, a przecież jeszcze niedawno był
małym start-upem. Na świecie wyróżnikiem roku 2015 był trend przenoszenia usług
IT do chmury. Zataczamy koło w historii, wracając do ogromnych
mainframe’ów zarządzanych centralnie przez producentów i końcówek
(terminali) udostępnianych użytkownikom. Za 3–5 lat procesowanie danych po
stronie klienta, w przeglądarkach, będzie tak skomplikowane, że zaczniemy
wracać do stawiania serwerów „po stronie” klienta i ogólnie do lokalnych
zasobów. Ponadto charakterystyczne jest otwarcie Microsoftu na współpracę
z innymi producentami. Mam na myśli mariaż z Salesforce’em, głównym
konkurentem, ale też szereg akwizycji mniejszych podmiotów, jak Datazen czy
Wunderlist.
Wojciech Wolny Koncentrując
się na obszarze naszej podstawowej działalności, martwi mnie fiasko projektów
prowadzonych przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ).
Mimo szerokiego konsorcjum największych wykonawców – Asseco, HP, Sygnity
i innych – nie udało się uruchomić sztandarowego systemu w obszarze
ochrony zdrowia. Mam nadzieję, że projekt zostanie dokończony w bieżącym
roku. Z wydarzeń na świecie symptomatycznym okazał się ogromny sukces
skazywanego przez wielu na porażkę Windows 10, a także galopująca
adaptacja rozwiązań chmurowych.
Jaki był 2015
rok dla waszej firmy?
Piotr Fabiański Pełen
wyzwań, zmian i nowych doświadczeń. Infonet Projekt jest silniejszy
i lepiej przygotowany na wejście w rok 2016. Mamy nowe pomysły, nowe
produkty, kompetencje. Ubiegły rok zamknęliśmy wynikiem przewyższającym
zakładany budżet.
Radosław Ambroży W 2015 roku obserwowaliśmy dużą
stagnację zarówno w sprzedaży, jak i usługach. Obroty utrzymywały się
na niezmienionym poziomie, za to rosła marżowość, co oczywiście było powodem do
zadowolenia. Końcówka roku to zwiększone inwestycje naszych klientów
w sprzęt i oprogramowanie. Jest to dobra prognoza na przyszłość.
Według mnie 2015 był rokiem raczej stabilizacji niż rozwoju w branży IT.
Mam nadzieję, że obecny będzie czasem dynamicznego rozwoju.
Artur Kozłowski To był czas bardzo szczególny dla naszej firmy. Przede wszystkim dlatego,
że doszło do połączenia eOpen oraz Integrity Solutions, w wyniku czego
powstała spółka Integrity Partners, należąca do grupy Altkom Akademia.
Połączenie bardzo korzystnie wpłynęło na: ugruntowanie naszej pozycji rynkowej
w obszarze rozwiązań cloud, security oraz infrastruktury, rozszerzenie
portfolio produktów, zgromadzenie kompetencji w jednym miejscu, jak
również na zwiększenie przychodów połączonych spółek oraz liczby aktywnych
klientów.
Roman Kaczmarek Rok 2015 był dla nas czasem stabilnego,
spokojnego rozwoju i umacniania pozycji rynkowej. Umiarkowany wzrost
przychodów był wyższy od wskaźnika inflacji. Rentowność nieznacznie wzrosła.
Wyniki te należy uznać za duży sukces, ponieważ zewnętrzna sytuacja ciągle nie
jest zadowalająca. Niewątpliwym problemem jest fluktuacja kadr. Ale do tego
zdążyliśmy się już przyzwyczaić w poprzednich latach. Nieustannie staramy
się podnosić poziom merytoryczny pracowników przez szkolenia, zdobywanie nowych
certyfikatów i odświeżanie już posiadanych. Wysoki poziom wiedzy wydaje
się niezbędny na coraz bardziej wymagającym rynku.
Michał Peksa To
był dla nas udany rok. Otrzymaliśmy dwa istotne wyróżnienia: tytuł Lidera sprzedaży 2015 Comarch ERP Altum oraz trzecie
miejsce w klasyfikacji Partner Roku Microsoft w segmencie małych
i średnich przedsiębiorstw w Polsce. Ten drugi tytuł stanowi
podziękowanie za wkład w rozwój rynku rozwiązań chmurowych. Warto też
zwrócić uwagę na zmiany w naszych wewnętrznych strukturach.
W listopadzie uruchomiliśmy sklep internetowy (www.supremo.pl/Licencje-Microsoft-Open), w którym można zakupić licencje na
oprogramowanie Microsoft w modelu Open, każdego dnia, o dowolnej
godzinie. Myślę, że ten kanał sprzedaży wkrótce przyniesie nam wiele korzyści.
W 2015 zwiększyliśmy zatrudnienie, a w rozpoczynającym się roku
planujemy kolejne rekrutacje.
Jakub Skałbania Ubiegły rok był kolejnym okresem dynamicznego wzrostu oraz wyjątkowych
wyróżnień. Do naszego zespołu dołączyło ponad 20 osób – ekspertów od
rozwiązań CRM i kilku stażystów dopiero zaczynających przygodę z IT.
W lipcu 2015, w Orlando, Microsoft uznał naszą firmę za najlepszego
partnera Microsoft Dynamics spośród kilku tysięcy integratorów z 37 krajów
w Europie Środkowej i Wschodniej. Trafiliśmy też do grona 20
najlepszych partnerów globalnie zajmujących się Microsoft Dynamics CRM, jako
jedyna firma z Polski i całego regionu CEE. Co istotne, kryteria były
identyczne dla firm z USA, Azji czy Polski. W październiku polski
oddział Microsoft przypieczętował naszą pozycję na lokalnym rynku przyznaniem
nam po raz szósty z rzędu nagrody Partnera Roku w zakresie Dynamics
CRM. W ub.r. dodaliśmy do strategii
nowy obszar i zaczęliśmy dostarczać klientom wartość w ramach innego
niż dotychczas podejścia do konsultingu, co szybko poskutkowało kilkoma sporymi
kontraktami w Polsce i jednym w Danii.
Wojciech Wolny Rok
2015 był dla naszej firmy pod wieloma względami „naj”. Osiągnęliśmy największe
przychody, wygraliśmy największy w naszej historii przetarg, dokonaliśmy
największej inwestycji kapitałowej. Dodatkowo udało nam się przeprowadzić
proces rebrandingu, a także zakończyć pierwszy etap budowy parku
technologicznego w Gliwicach. To był naprawdę dobry rok.
Jaki będzie
2016 rok dla branży IT?
Piotr Fabiański Będzie
to rok zmiany sił i pozycji wielu graczy na rynku, w tym ich
wchodzenia w segmenty branży IT, w których wcześniej nie byli obecni.
Pewne gałęzie biznesu, m.in. security, staną się znacznie bardziej priorytetowe
niż dotychczas.
Radosław Ambroży Obserwuje
się coraz większą chęć (lub potrzebę) przedsiębiorstw do migracji sprzętu. Są
to zamierzenia, które były odkładane na później, a w tej chwili muszą
być urzeczywistnione. To dobry prognostyk. Coraz większa potrzeba
przeprowadzania szybkich operacji wymusza po pierwsze szukanie nowych
rozwiązań, po drugie inwestycje w sprzęt i oprogramowanie. Premiery
nowych systemów czy software’u nie są już motorem napędzającym branżę. Rozwój
IT napędza tylko Internet. Źródeł przychodów w bieżącym roku należy
upatrywać w coraz większym zapotrzebowaniu na usługi komunikacyjne. Mam
natomiast dość sceptyczne nastawienie, jeśli chodzi o rozwój chmury (może
się mylę), ale za to widzę chęć inwestycji w rozwiązania chmurowe oparte
na własnych zasobach. Rok 2016, podobnie jak ostatnie lata, należeć będzie do
szeroko pojętych rozwiązań mobilnych, które wraz z rozwojem infrastruktury
stają się coraz mniej zawodne i coraz bardziej doceniane. Chciałbym
jeszcze podkreślić, że zauważalna jest dywersyfikacja rynku i szukanie
przez firmy IT nowych branż, które będą źródłem dodatkowych przychodów. Czy
jest to dobra droga? Nie wiem, ale obawiam się, że coraz trudniej będzie
o prawdziwych dystrybutorów z wartością dodaną. Może ich pochłonąć
magia liczb, a nie specyficzny i wymagający rynek IT.
Artur Kozłowski Z optymizmem
patrzę na to, co będzie się działo w 2016 r. Tendencja rynkowa
związana z rozwojem chmury daje nadzieję na dobre wyniki dla branży IT nie
tylko w rozpoczynającym się roku, ale również w kolejnych latach. Nie
mam też wątpliwości, że będzie to bardzo dobry czas dla firm usługowych
o wysokich kompetencjach w swoich dziedzinach, ale też dla tych,
które będą potrafiły szybko przystosować się do zmieniających się trendów na
rynku IT.
Roman Kaczmarek Rozwój wydarzeń jest trudny do przewidzenia. Na
horyzoncie nie widać jakichś wielkich zmian. Według mnie w bieżącym roku
wyraźnie zarysują się dążenia do zwiększenia marż w handlu sprzętem. Może
nastąpić wzrost sprzedaży oprogramowania, szczególnie w formie opłat za
bieżące użytkowanie. Obserwowany może być również wzrost popytu na zaawansowane
usługi. Jest to tendencja trwała i duzi gracze będą robili wszystko, aby
zwiększać sprzedaż i udziały w rynku.
Michał Peksa Coraz
więcej systemów będzie powoli migrować w kierunku chmury. Będziemy
świadkami ekspansji systemów do szybkiej analizy, jak np. Power BI. Myślę też,
że Internet rzeczy w 2016 r. będzie stawał się dla nas naturalnym
elementem uwzględnianym w biznesie. Będzie czymś, z czego korzystamy
bez większego zastanowienia.
Jakub Skałbania
Będzie to rok pełen wdrożeń strategii
cyfrowych. Zaczniemy też obserwować ogromną konsumeryzację wewnętrznych
narzędzi IT w dużych firmach, ale już nie ze względu na BYOD, lecz
przyzwyczajenia użytkowników. To samo będzie się działo z produktami. Te,
które nie będą działać jak darmowe narzędzia dostępne dla konsumentów, nie
zaistnieją na rynku (niezależnie od funkcjonalności). Oczywiście uwagę będzie
przykuwać mobilność i Internet rzeczy. To dwa kolejne obszary, które
w bieżącym roku będą się wyjątkowo szybko rozwijać.
Wojciech Wolny Niezmiennie
pozostaję optymistą. Myślę, że nadchodzący rok będzie kolejnym rokiem wzrostów.
Oczywiście wiele problemów pozostanie aktualnych, jak choćby niedobór kadr czy też
wahania na rynku walutowym, ale już nauczyliśmy się, jak sobie z tym
wszystkim radzić.
Artykuł Co było, co będzie: trzy pytania do integratorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Tylko usługi zapewnią godziwy zysk pochodzi z serwisu CRN.
]]>
CRN Można odnieść
wrażenie, że w Polsce rynek usług związanych z IT dopiero raczkuje. Dla
ogromnej rzeszy klientów wciąż ważne jest, żeby „mieć” narzędzia potrzebne do
prowadzenia biznesu. Sam dostęp do nich to często za mało. Czy rzeczywiście
trudno przekonywać klientów, aby zapłacili za coś, co nie ma materialnej
postaci?
Mateusz Majewski, Microsoft W Polsce model usługowy przyjmuje się coraz
lepiej. W sektorze publicznym oraz w większych przedsiębiorstwach
powstają różnego typu centra usług wspólnych. Charakterystyczną dla nich cechą
jest precyzyjne rozliczanie użytkowników za rzeczywiste wykorzystanie
udostępnianych zasobów. Powstaje swego rodzaju konkurencja, bo dział biznesowy,
jeżeli pozwolą mu na to firmowe regulacje, może zrezygnować z nabycia
usługi w takim centrum i kupić ją „na zewnątrz”. Ale wciąż jest wiele
do zrobienia w kwestii edukacji rynku czy chociażby ujednolicenia
nazewnictwa, aby wszyscy rozumieli model usługowy. Natomiast w przyszłości
rynek IT z pewnością będzie oparty na usługach, bo zwykłe dostarczanie
i wdrażanie sprzętu oraz oprogramowania nie jest już wystarczające.
Marek Sokołowski, Oracle Pewne elementy tego, co dziś nazywamy chmurą,
towarzyszą nam od 15–20 lat. Wtedy jednak nie zawsze była możliwa realizacja
modeli biznesowych, które stają się popularne dziś. Przykładem jest chmura publiczna,
w przypadku której użytkownika kompletnie nie interesuje lokalizacja
świadczenia usługi. Zależy mu przede wszystkim na wygodzie, elastyczności
i korzystnych warunkach finansowych. Jeszcze niedawno bardzo trudne było
stworzenie precyzyjnej prognozy finansowej dotyczącej wykorzystania zasobów IT,
szczególnie w bardziej skomplikowanym środowisku, na bazie której firmy
mogły zaplanować swój budżet. Dzisiaj jesteśmy w stanie dokładnie te
koszty obliczyć, dzięki czemu rynek usług IT nabiera rumieńców. Dlatego też
widzimy szczególnie duże zainteresowanie ze strony użytkowników komercyjnych.
W sektorze publicznym jest trochę gorzej, bo tam wdrażanie nowoczesnych
koncepcji biznesowych z zasady trwa nieco dłużej.
CRN Usługą, której
wartość została najwcześniej dostrzeżona przez użytkowników, były zdaje się
szkolenia…
Bartosz Niepsuj, Compendium Nasi klienci rozumieją przede wszystkim, że
skorzystanie z usługi profesjonalisty umożliwia zaoszczędzenie czasu.
W trakcie kilkudniowego szkolenia przekazujemy wiedzę, na zdobycie której
samouk musiałby przeznaczyć kilka miesięcy. Tak samo w przypadku usług
chmurowych – nie trzeba tracić czasu na żmudne konfigurowanie,
sprawdzanie, testowanie itd. Natomiast oczywiście, podobnie jak w innych
dziedzinach związanych z usługami, pojawia się bariera związana
z tym, że nie wszyscy są skłonni zapłacić za coś, co jest niematerialne.
Ale na szczęście akceptacja dla usług edukacyjnych rozwinęła się znacznie
dzięki funduszom unijnym. W ramach dużej części projektów finansowanych ze
środków wspólnotowych przewidziane było także prowadzenie szkoleń.
CRN Jak rynek związany
z usługami IT wygląda od strony integratora?
Piotr Fabiański, Infonet Projekt Zmiany w obszarze usług IT
obligują nas do błyskawicznego podejmowania decyzji i dopasowywania oferty
do nowych oczekiwań klientów. Dlatego należy przede wszystkim zwrócić uwagę na
to, czy ich działy IT funkcjonują zgodnie z najlepszymi praktykami. Przez
lata wymagało się od nich sprawnego utrzymania infrastruktury, ale ciągle rzadko
dawało i daje się im możliwość wdrożenia innowacyjnych rozwiązań. Dlatego
przez wiele lat infrastruktura IT naszych klientów rosła, a nie była
poddawana optymalizacji. Obecnie, pomagając im w rozwiązywaniu szeregu
problemów, często spotykamy się z przerostem środowiska lub
jego złożonością, niekoniecznie w całości logiczną. Tymczasem
wprowadzenie modelu usługowego to swego rodzaju organizacyjna rewolucja
– zarówno pod względem operacyjnym, jak też finansowym. Wówczas to
usługodawca bierze na siebie odpowiedzialność oraz ryzyko związane
z planowaniem, a także skalowaniem infrastruktury. Przeprowadzenie
takiej operacji jeszcze nie wszędzie jest możliwe, ale tam, gdzie zostanie
zrozumiana jej istota, przynosi wiele oszczędności lub zwiększa efektywność przedsiębiorstwa.
Marek Sokołowski, Oracle Firmy dziś coraz chętniej leasingują rozwiązania
IT, tak jak już wiele lat temu przyzwyczaiły się do leasingu samochodów.
Korzystanie z usług IT to kolejny etap procesu zmiany mentalności osób
odpowiedzialnych za zarządzanie. U nas kiedyś usługi finansowe nie
cieszyły się taką popularnością jak dziś. Przedsiębiorstwa szukają możliwości pokonania bariery
ekonomicznej związanej z inwestowaniem w wiele rodzajów rozwiązań IT,
a usługi znacznie to ułatwiają.
CRN O usługach
w chmurze mówimy już od ponad pięciu lat i mam wrażenie, że… nadal
tylko mówimy.
Marek Sokołowski, Oracle Mentalnie wiele osób jest
gotowych na chmurę, ale głównie jako prywatni konsumenci. Każdy używa poczty
w chmurze, godząc się na fakt, że prywatne dane są w serwerowni,
o której nie mamy pojęcia i do której nie mamy dostępu. Ale gdy
znajdziemy się na miejscu człowieka, który decyduje o tym w firmie,
podejście nagle się zmienia. Moim zdaniem na tempo zmian w tym obszarze
będzie miał wpływ kolejny kryzys – globalny lub w jakiejś konkretnej
branży związanej mocno z IT. Wówczas aspekt finansowy przeważy nad
ograniczeniami wynikającymi z mentalności. Jeśli firma znajdująca się
w trudnej sytuacji będzie musiała osiągnąć założony cel, będzie potrzebowała
określonego rozwiązania informatycznego i kropka. Jeśli nie będzie jej
stać na kupno sprzętu i oprogramowania, a to rozwiązanie będzie
oferowane w postaci gotowca w chmurze, na pewno podejmie decyzję
o skorzystaniu z modelu usługowego.
Bartosz Niepsuj, Compendium Na akceptację chmury wpłynie też zmiana
pokoleniowa. Chociaż wielu to dziwi, młodzież nie ma dziś pojęcia, co znajduje
się w komputerze – on ma być niezawodny i szybko działać.
Najważniejsza jest możliwość wygodnego korzystania ze sprzętu. Zresztą, co
ciekawe, dzięki temu, że użytkowanie nowoczesnych urządzeń i usług jest
coraz łatwiejsze, przekonują się do nich również osoby starsze oraz bardziej
konserwatywne. Kiedyś dla prezesa firmy wyróżnikiem było to, że na jego biurku
stał rzadko włączany komputer, a dzisiaj może chwalić się kolegom tym, że
smartfon zapewnia mu szybki podgląd najważniejszych wskaźników biznesowych
firmy. Uzyskanie takiego efektu jest łatwiejsze dzięki chmurze, więc podzielam
zdanie, że finalnie wygoda weźmie górę nad różnego typu obiekcjami.
Mateusz Majewski, Microsoft Odbiorców można podzielić na dwie grupy. Jedni
korzystają z chmury i są zadowoleni, drudzy są jej przeciwnikami, ale
dlatego, że jeszcze z niej nie korzystali. Wszystko bazuje na świadomości
i zaufaniu. Tak jak ufamy producentowi sprzętu, że jego urządzenie nie
popsuje się po kilku dniach, tak trzeba zaufać dostawcy usług w chmurze.
Natomiast gdy ktoś skorzysta z usług chmurowych, natychmiast staje się ich
zwolennikiem, bo zauważa, że wszystkie przedstawiane korzyści nie są fikcyjne.
CRN Część amerykańskich
administratorów, którzy przenieśli fragment swojej infrastruktury IT do chmury,
wraca do modelu on-premise. Wyjaśniają, że – mimo obietnicy dużych
oszczędności – finalna kwota na fakturze okazała się znacznie większa niż
zakładano. Ich środowisko bardzo szybko i w niekontrolowany sposób
rozrastało się, a oni musieli płacić za każdy wykorzystany zasób…
Mateusz Majewski, Microsoft To znaczy, że popełnili duży błąd związany
z analizą potrzeb i wykazali się pewną nonszalancją w dokupowaniu
kolejnych zasobów. Zresztą tego typu błąd nie jest popełniany wyłącznie
w odniesieniu do chmury. W świecie „fizycznym” też bardzo często mamy
do czynienia z przewymiarowaniem centrum danych czy zakupem dużej ilości
sprzętu, który potem leży nierozpakowany przez trzy lata. W rozwiązaniu
tego problemu też mogą pomóc integratorzy, bo siłą rzeczy mają większe
doświadczenie i wyczucie w określaniu zasobów potrzebnych klientowi.
Oczywiście konieczne jest też wprowadzenie w firmie pewnego ładu
organizacyjnego związanego z IT, zwanego z angielska IT Governance.
Marek Sokołowski, Oracle Potwierdzam, że nadal
wiele rzeczy kupuje się „na półkę”, bo przedsiębiorstwa nie potrafią
przewidzieć, jakie będzie faktyczne zapotrzebowanie. I właśnie tu idealne
rozwiązanie stanowi chmura. Ponieważ na początku nie wiemy, czy i jak
bardzo firma się rozwinie, możemy zacząć od niewielkiej infrastruktury. Gdy
osiągniemy sukces, dokupimy kolejne zasoby. Gdy zaś będzie porażka, zminimalizujemy
wysokość strat i nie będziemy musieli pozbywać się sprzętu, w który
zainwestowaliśmy.
CRN Jednym
z głównych argumentów podnoszonych przez resellerów przeciwko chmurze jest
spłaszczanie łańcucha dostaw. Większość producentów dąży bowiem do modelu,
w którym swoje usługi będzie sprzedawać samodzielnie. Dotyczy to głównie
oprogramowania oferowanego w modelu usługowym, a jako przykład
najczęściej wskazywany jest Microsoft…
Mateusz Majewski, Microsoft Rzeczywiście, jest możliwość kupienia wybranych
usług chmurowych bezpośrednio u nas. Tę ofertę kierujemy głównie do
mikroprzedsiębiorstw. Ale opcja ta jest bardzo rzadko wybierana przez klientów.
Zawsze współpracowaliśmy z partnerami i to jest nasz główny model
biznesowy. Natomiast kupowanie usług w chmurze bezpośrednio
od producenta może okazać się mniej wygodne, ponieważ to ze swoim
resellerem klient może uzgadniać metody i warunki płatności. To partner
może zapewnić dodatkowe konsultacje związane z integracją danej usługi
z infrastrukturą klienta. A poza tym cały rynek się zmienia
i przyjmuje inny wymiar. Zmieniają się też potrzeby klientów, a więc
zmianie musi też ulec oferta partnerów. Zresztą mam wrażenie, że dla nich
nastały teraz lepsze czasy. Do niedawna dostarczanie przez firmy własnych
aplikacji w modelu SaaS było dość trudne, a dzisiaj mają do tego
gotowe platformy.
Marek Sokołowski, Oracle Żaden producent, szczególnie w przypadku
małych i średnich firm, nie będzie w stanie bezpośrednio zaspokoić
potrzeb każdego klienta z osobna. A potrzebna jest także analityka
biznesowa, dostosowanie aplikacji do wymogów firmy, a następnie
sprawdzenie, czy zmiany wprowadzone w danej usłudze nie wpływają
negatywnie na działalność operacyjną klienta. To wszystko robi partner. Natomiast
nie robi takich rzeczy, jak kiedyś – nie instaluje sprzętu
i oprogramowania. Jednak nie powinien zbytnio narzekać, bo to była żmudna
i nudna praca, a przy dzisiejszych marżach także coraz mniej
opłacalna. Pieniądze dla partnerów leżą dziś zupełnie gdzie indziej. Poza tym
chmura sprzyja też globalnemu spojrzeniu na świat. Firmy mogą świadczyć swoje
usługi nie tylko w Polsce, ale automatycznie na całym świecie.
W normalnym modelu musiałaby założyć swoje oddziały w innych krajach,
albo dogadać się z dostawcami usług obecnymi na lokalnym rynku
i przekazywać im znaczną część swojej marży.
Bartosz Niepsuj, Compendium Producenci nie tylko dostarczają aplikacje
w modelu SaaS bezpośrednio użytkownikom końcowym, ale także zaczynają sami
świadczyć usługi szkoleniowe. Mają własne centra danych, chmurę i dobrych
specjalistów, więc nie ma żadnych barier, aby przeprowadzić szkolenie
w Indiach, Chinach czy w Polsce. Ale z drugiej strony takim
dostawcom jest bardzo trudno dotrzeć bezpośrednio do wszystkich potencjalnych
klientów i w zasadzie to zamyka temat. Bo z nimi rozmawia się
nie tylko o biznesie, czasami po prostu trzeba też pójść na obiad…
Piotr Fabiański, Infonet Projekt Integratorzy powinni szukać swojej niszy
i specjalizować się w niej. Co prawda wymaga to dużych nakładów i niesie ze sobą pewne niedogodności, ale na
koniec przynosi oczekiwane rezultaty. Resellerzy i integratorzy powinni
budować ofertę, bazując na dostarczanych przez producentów narzędziach
i technikach oraz stale rozwijając kompetencje swojej kadry inżynierskiej.
Widzimy duży potencjał w obszarach dotyczących bezpieczeństwa i aplikacji
związanych z analityką biznesową. Zauważamy też duży potencjał sprzedaży
w modelu chmurowym. W naszej firmie ciągle dużą część obrotu generuje
sprzęt, lecz jako cel postawiliśmy sobie świadczenie usług i konsekwentnie
go realizujemy, inwestując w te
obszary. W przeciwieństwie do dużych dostawców, musimy dostosowywać się do
trendów, a nie modelować je – czy nam się to podoba, czy nie.
Mateusz Majewski, Microsoft Marże związane ze
sprzedażą sprzętu i oprogramowania spadają od dłuższego czasu. Zauważamy,
że część partnerów, którzy wcześniej rezygnowali z modelu tradycyjnego,
wraca obecnie do nas, bo widzi dla siebie nową szansę. Prowadzą projekty
proof-of-concept, testują usługi i myślą, jak dzięki nim rozwiązywać
problemy klientów.
CRN Główny wniosek płynący z tej dyskusji jest
taki, że partnerzy powinni zainwestować przede wszystkim w swoje
kompetencje. Ale czy w tym celu mają uczyć swoich inżynierów wiedzy
biznesowej, czy raczej zatrudniać kolejne osoby zajmujące się biznesem, aby
razem z inżynierami chodziły do klientów?
Piotr Fabiański, Infonet Projekt Zdecydowanie jestem za tym, aby inżynierowie mieli wiedzę biznesową i potrafili ją wykorzystać.
Dynamika sprzedaży w naszej firmie znacznie wzrosła, gdy włączyliśmy
architektów systemowych do procesu sprzedażowego.
Mateusz Majewski, Microsoft Tak naprawdę, to przedstawicielom każdej
z tych trzech grup – IT, architektów, menedżerów projektu – nie powinno
brakować wiedzy multidyscyplinarnej. Ale szczególne obowiązki ciążą na
architektach, bo to oni są „tłumaczami” wiedzy technicznej na biznesową
i na odwrót. Widzimy, że partnerzy, który to zrozumieli, robią dziś bardzo
dobry biznes.
Bartosz Niepsuj, Compendium Jednak nie każdego
inżyniera można wyszkolić w zagadnieniach sprzedażowych. Widzimy to podczas
naszych kursów, także dotyczących biznesu. Ważne, aby zarząd firmy postawił na
budowanie zespołu, który na co dzień będzie ze sobą współpracował i po
pewnym czasie po prostu się dotrze.
Marek Sokołowski, Oracle Kiedyś mówiło się
o obniżaniu kosztów, a dziś mówi się o tworzeniu wartości
dodanej w biznesie. Klocki, z których budowana jest infrastruktura,
prawdopodobnie pozostaną w gestii dostawców. Ale „instrukcje obsługi”
objaśniające, co z tych klocków można zbudować, zdecydowanie będą należały
do kompetencji firm partnerskich i to przez długi czas się nie zmieni.
Artykuł Tylko usługi zapewnią godziwy zysk pochodzi z serwisu CRN.
]]>