Artykuł Insourcing: cichy wróg integratorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>W każdym razie na polskim rynku argumentacja zwolenników outsourcingu i usług chmurowych trafia jedynie do nielicznych prezesów firm i urzędników. Według Eurostatu Polska zajmuje w Unii Europejskiej trzecie miejsce od końca pod względem wykorzystania chmury obliczeniowej przez użytkowników biznesowych. Ciekawą tendencję pokazują wyniki zawarte w raporcie „Computerworld TOP200”. Otóż w 2017 r. przychody integratorów IT wyniosły jedynie 2,5 mld zł, a więc były o 5 proc. niższe rok do roku. Pogorszyła się również sytuacja firm świadczących usługi serwisowe. W 2017 r. do ich kas wpłynęło 1,89 mld zł, co oznacza 2,6-proc. spadek w ujęciu rocznym. I choć na podsumowanie 2018 r. trzeba poczekać, już teraz można stwierdzić, że był on wyjątkowo niepomyślny dla kilku dużych integratorów. Indata oraz IT.expert ogłosiły upadłość, komornik zajął aktywa Qumaka, kłopoty nie ominęły Sygnity. Na taki stan rzeczy złożyło się kilka przyczyn: zbyt duże uzależnienie dostawców od zamówień ze strony administracji publicznej, zmniejszenie inwestycji w sektorze prywatnym oraz insourcing, czyli włączenie do struktury organizacyjnej przedsiębiorstwa lub instytucji zadań realizowanych dotychczas na zewnątrz. Borys Stokalski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, spodziewa się wzrostu znaczenia tego procesu w administracji publicznej i spółkach państwowych.
– Prezes jednego z banków należących do Skarbu Państwa sparafrazował znane powiedzenie Charlesa Schwabba z okresu bańki internetowej, oznajmiając, że jego instytucja będzie spółką technologiczną z licencją bankową. Dobrze, że decydenci kreują wizje podkreślające znaczenie technologii dla konkurencyjności w danym sektorze. Źle, jeżeli zaczynają je realizować zbyt dosłownie, na przykład poprzez szeroko zakrojony insourcing. Odrywają tym samym swój proces rozwojowy od rynku, który jest efektywnym środowiskiem powstawania sensownych innowacji – mówi Borys Stokalski.
O ile duzi integratorzy odczuli skutki tego typu procesów na własnej skórze, o tyle dla mniejszych graczy insourcing nie stanowi aż tak poważnego zagrożenia.
– Specjalizujemy się we wdrażaniu systemów bezpieczeństwa IT w przedsiębiorstwach średniej wielkości. Insourcing nam nie przeszkadza. Nie zauważamy go u naszych klientów. Moim zdaniem z tego modelu korzystają instytucje państwowe realizujące projekty pod klucz, w których znaczącą część stanowi praca programistyczna – tłumaczy Tomasz Spyra, CEO Rafcomu.
Paweł Bociąga, prezes Symmetry
Ożywienie procesów insourcingowych jest dla nas naturalnie odczuwalne. Wspomniany trend sprawia, że jest zdecydowanie trudniej dotrzeć do klienta. Jednak patrząc na sektor publiczny, można powiedzieć, że procesy insourcingowe nie do końca się sprawdzają. Działy IT, tworzone w ramach wewnętrznych struktur, są odpowiedzialne za okrojoną część usług na poziomie administracyjnym, w tle zaś i tak działa „outsourcing rozproszony”. Dlatego uważam, że insourcing w pewnym sensie wypacza rynek i sprzyja powstawaniu nieskutecznych bytów.
Insourcing znajduje się w cieniu outsourcingu czy cloud computingu, bo żaden producent nie będzie wydawał pieniędzy na jego promocję. Co jednak wcale nie oznacza, że jest to sposób działania gorszy i mniej efektywny od pozostałych. Jest po prostu inny i ma swoje pozytywne strony, co podkreślają m.in. specjaliści od logistyki i zarządzania. Cecil Bozard i Robert B. Handfield za największą zaletę insourcingu uznają możliwość kontroli procesów i projektów. Wtóruje im część integratorów.
– Biorąc pod uwagę obecną specyfikę rynku IT, insourcing umożliwia zwiększenie konkurencyjności i ograniczenie dostępu do własności intelektualnej czy planów biznesowych osób trzecich. Dodatkowo mamy większy wpływ na tempo oraz jakość wytwarzanych dóbr. Wzrost popularności insourcingu jest niejako wymuszony przez kierunek, w którym podąża informatyka – mówi Adrianna Kilińska, prezes zarządu Engave.
Wewnętrzne zespoły IT dysponują bogatą wiedzą o działaniu całego przedsiębiorstwa, dzięki czemu potrafią lepiej dopasować narzędzia informatyczne do specyficznych procesów zachodzących w firmie, aniżeli integrator czy usługodawca. Insourcing nie jest wyłącznie domeną instytucji publicznych, korzystają z niego również banki, przemysł czy firmy prawnicze.
– Wychodzę z założenia, że około 70 proc. wiedzy eksperckiej musi być po naszej stronie. Nie ma dobrego IT bez własnego kompetentnego zespołu specjalistów. Moją rolą jest z jednej strony zapewnienie pracownikom stabilnego i ciekawego środowiska pracy, z drugiej zaś uświadamianie biznesowi, że IT stanowi jego kluczową część – tłumaczy Marek Laskowski, dyrektor działu IT w Kancelarii Prawnej Domański Zakrzewski Palinka.
W dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić rozwój sektorów finansowego, energetycznego czy branży mediów i rozrywki bez wsparcia ze strony nowych technologii. Teoretycznie integratorzy powinni mieć ogromną przestrzeń do działania. Jednak rzeczywistość nie wygląda aż tak kolorowo. Wielu przedsiębiorców nie kwapi się do przeprowadzania większych zmian, a ich działania najczęściej ograniczają się do łatania dziur w oprogramowaniu i wymiany wysłużonego sprzętu. Są też firmy, które wprawdzie próbują przeprowadzić cyfrową transformację, ale bez wsparcia ze strony zewnętrznych podmiotów. Niestety, zwykle gubi je wiara we własne możliwości, co szczególnie odnosi się do instytucji publicznych.
Borys Stokalski
prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji
Insourcing tworzy monopol dostawcy w warunkach, gdy brakuje realnej konkurencji zdolnej do wytworzenia presji na koszty, jakość i tempo pracy. Skutkiem jest nierzadko powstawanie wyjątkowo kosztownego w obsłudze długu technologicznego. To wszystko nie byłoby może wielkim problemem dla rynku, a jedynie dla przedsiębiorstw stosujących insourcing, gdyby nie fakt, że popyt na kompetencje cyfrowe przewyższa dziś w Polsce podaż. Rozwój insourcingu prowadzi w tej sytuacji do zmniejszania potencjału przemysłu teleinformatycznego poprzez nieefektywną alokację cennych kompetencji. W gruncie rzeczy oznacza to realne zagrożenie dla planów i tempa rozwoju gospodarczego.
– Presja na insourcing w administracji publicznej rośnie już od dekady. Jednostki administracyjne nie są dobrym środowiskiem do realizacji złożonych przedsięwzięć technologicznych. Insourcing jest w tym przypadku bardzo złym pomysłem, a jego rezultaty są często opłakane. Wystarczy prześledzić losy CEPIK-u 2.0 czy próby przejęcia przez instytucje państwowe i powiązane z nimi spółki utrzymania oraz rozwoju systemu poboru opłat Viatoli – mówi Borys Stokalski.
Warto jednak zauważyć, że choć w pierwszych dniach funkcjonowania CEPIK 2.0 działał fatalnie, to obecnie sprawuje się bez zarzutu – kierowcy nie muszą mieć przy sobie dowodu rejestracyjnego auta. Poza tym urzędnicy wciąż mają w pamięci historię Andrzeja M., byłego szefa Centrum Projektów Informatycznych MSWiA, który razem ze swoimi współpracownikami przyjął łapówki rzędu 4 mln zł. Trudno się dziwić, że z dużą ostrożnością wybierają zewnętrznych partnerów bądź decydują się na samodzielną realizację zadania.
– Rozumiem, że taki duży projekt jak CEPIK 2.0 jest łatwiej i szybciej zrealizować, wykorzystując insourcing. W tym konkretnym przypadku zwyciężyła elastyczność i brak uzależnienia od partnerów zewnętrznych, którzy nie zawsze wykazują się profesjonalizmem. Do tej pory nikt nie potrafił w jasny sposób udowodnić, że insourcing w administracji publicznej jest nieskuteczny i drogi. To zadanie, które powinni wykonać integratorzy – twierdzi Przemysław Janczak, dyrektor IT w spółce Pamapol.
Co ciekawe, Pamapol nie zamierza rozbudowywać ani zwiększać zakresu kompetencji własnego działu IT. Szefowie firmy nie wierzą, że przy ciągłym rozwoju informatyki i zyskującej na popularności tendencji do specjalizacji uda się pozyskać i utrzymać na etatach odpowiednią liczbę fachowców. Na taki komfort stać tylko nielicznych przedsiębiorców.
– Co innego, jeśli zarządzający firmą zatrzymał się w latach 90. i wydaje mu się, że są informatycy, którzy znają się na wszystkim, począwszy od chmury obliczeniowej, poprzez smartfony, centrale telefoniczne aż po systemy wizyjne… – mówi Przemysław Janczak.
Nikt nie spodziewa się, że firmy oraz instytucje dadzą się namówić na rezygnację z insourcingu. Nie brakuje opinii, że ten model w najbliższych latach znajdzie się wręcz na fali wznoszącej. Tym, co może go powstrzymać, jest chyba tylko pogłębiający się deficyt na rynku kadr IT. W Polsce brakuje obecnie około 50 tys. specjalistów IT i w najbliższych latach to się nie zmieni.
Tak czy inaczej, integratorzy, aby utrzymać dotychczasową pozycję rynkową, będą musieli nie tylko udoskonalać ofertę, ale również coraz lepiej dbać o pracowników. Zwłaszcza że jednym z oblicz insourcingu jest wciąganie specjalistów zatrudnianych przez integratorów do wewnętrznych działów informatycznych w przedsiębiorstwach i instytucjach.
Mariusz Kochański, członek zarządu, Veracomp
Insourcing IT w polskich warunkach jest rozwiązaniem stosowanym głównie w dużych przedsiębiorstwach, które szukają sposobu na redukcję kosztów lub zmianę relacji z dotychczasowymi dostawcami. Z naszych obserwacji wynika, że sięgają po niego podmioty, które sporą część budżetów IT wydają na utrzymanie i rozwój aplikacji oraz realizowanie projektów i zarządzanie nimi. W tych obszarach marże są znacznie wyższe z uwagi na brak możliwości prostej zmiany dostawcy usług w trakcie wieloletniego projektu. Model podnoszenia własnych kompetencji jest więc pewną alternatywą i pomaga przekonać dotychczasowych dostawców, czyli firmy IT, do bardziej elastycznej polityki cenowej. Trzeba jednak pamiętać, że zbudowane w ten sposób zasoby muszą być wykorzystane w stu procentach.
Bogdan Lata, Service Sales Team Leader, S4E
Insourcing staje się coraz bardziej popularny. W głównej mierze wynika to z niezadowolenia wielu firm, które na początku obecnej dekady korzystały z outsourcingu. W czasie kryzysu przedsiębiorcy szukali oszczędności, a dostawcy zewnętrzni nie zawsze potrafili zagwarantować odpowiedni poziom usług lub produktów. Kiedy sytuacja się poprawiła, rynek wymusił na firmach podniesienie jakości oferowanych usług i produktów. Wiele z nich musiało podnieść koszty związane z realizacją procesów.
Artykuł Insourcing: cichy wróg integratorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Najważniejsze są długofalowe relacje pochodzi z serwisu CRN.
]]>Przemysław Janczak Próby nadążenia za działaniami dyrektora operacyjnego (śmiech). To ten, który odpowiada za egzekucję decyzji, organizację, analizę i kontrolę. A te działania cechuje obecnie duża zmienność, na co wpływają: konieczność sprostania potrzebom klientów, indywidualne, niepowtarzalne zamówienia, specjalne konfekcjonowanie, zmienność rynku, zmienność cen surowców, zmienność kosztów pracy czy globalizacja. Ta sytuacja musi znaleźć odzwierciedlenie w naszych systemach informatycznych.
CRN A co w takim razie stanowi największe wyzwanie w kontekście nowych technologii?
Przemysław Janczak Oprogramowanie musi nadążać za szybko zmieniającymi się potrzebami biznesowymi. Nie jest tak, że jak coś wdrożymy, to mamy potem przez dłuższy czas spokój. Nasza praca to ciągła pogoń za nieustannie zmieniającymi się potrzebami biznesowymi. Może dlatego w dużej części wciąż Excel sprawdza się najlepiej, bo jest prosty i szybki w zastosowaniu. Użytkownicy są nawet gotowi zaakceptować ryzyko błędu związane ze stosowaniem wielu arkuszy kalkulacyjnych, bo w pierwszym rzędzie liczy się dla nich elastyczność działania.
CRN Jak można ją zapewnić w innych obszarach funkcjonowania IT? Po stronie dostawców też prawdopodobnie trzeba mieć partnerów, którzy rozumieją specyfikę działania zakładu.
Przemysław Janczak Bardzo lubię współpracować z małymi firmami. Są one wyspecjalizowane w konkretnych zagadnieniach i mają wiedzę nie tylko z zakresu IT, ale też z dziedziny biznesowej, którą obsługuje ich oprogramowanie. Dzięki temu można z nimi budować długofalowe relacje, które stanowią podstawę udanej kooperacji. Jeżeli partner jest dobrze zorientowany w specyfice naszych wymagań i rzeczywiście rozumie nasze potrzeby, to chcemy go zatrzymać jak najdłużej. Współpraca w dłuższej perspektywie jest opłacalna dla obu stron.
CRN Czym małe przedsiębiorstwo może przekonać do siebie szefa działu IT w takim zakładzie przemysłowym jak Pamapol?
Przemysław Janczak Specjalizacją w danej dziedzinie popartą głęboką wiedzą merytoryczną. Szukam przede wszystkim rozwiązań branżowych. Cenię sobie współpracę z firmami, które są niszowe i obsługują jakiś konkretny rynek czy jego wycinek. Takimi, które mają dopracowany produkt, ale jednocześnie rozwijają się i nadążają za zmianami i potrzebami w danej branży. To wcale nie musi oznaczać, że są tańsze od innych, ale powinny naprawdę być ekspertami w danej dziedzinie.
CRN A wykorzystywane rozwiązania technologiczne?
Przemysław Janczak Oprogramowanie samo w sobie jest w gruncie rzeczy sprawą wtórną. Liczy się przede wszystkim jego użyteczność i funkcjonalność. A tę potrafią właściwie ocenić tylko specjaliści z danej dziedziny. Wdrażamy teraz na przykład system kadrowo-płacowy autorstwa małej łódzkiej firmy. Specjaliści stamtąd szybciej dogadają się w sprawie wyglądu poszczególnych ekranów z docelowymi użytkownikami z naszego zakładu niż ze mną czy kimkolwiek innym z mojego działu.
CRN Czyżby anegdotyczny problem „ulubionych ikon księgowej” nie był wcale taki trywialny?
Przemysław Janczak Nie należy go absolutnie bagatelizować. To w końcu ludzie z pionu kadrowo-płacowego będą korzystać z wdrażanego przez nas oprogramowania, a nie dział IT. System musi działać zgodnie ze sposobem funkcjonowania i organizacji pracy użytkownika. Upodobania dotyczące wyglądu pulpitu wcale nie muszą wynikać z czyjegoś widzimisię, tylko przyjętych procedur działania. Dlatego dobrze, jeśli firma wdrażająca oprogramowanie wie chociażby, jak rozmieścić zakładki, tak aby odzwierciedlały logikę procesu zatrudnienia, a nie wymagały dodatkowego wysiłku przy ich obsłudze.
CRN Czym jeszcze powinno się charakteryzować dobre oprogramowanie dla firmy?
Przemysław Janczak Do dobrego wykonania zadania nie trzeba od razu zaawansowanej, skomplikowanej informatyki. Czasami najskuteczniejsze okazują się rozwiązania najprostsze. Pracownik, który przechodzi w fabryce od maszyny do maszyny, nie musi się logować za każdym razem w systemie na monitorze. Wystarczy, że będzie miał przy sobie czujnik, który po zbliżeniu do maszyny od razu wywoła w systemie jego konto. Na takie pomysły często wpadają właśnie małe, innowacyjne firmy, które potrafią dobrze zdiagnozować problem.
CRN Mówi się często, że małych firm nie stać na specjalizację, że tylko te największe mogą sobie pozwolić na zatrudnianie ekspertów z poszczególnych dziedzin.
Przemysław Janczak Sytuacja na rynku tego nie potwierdza. Dzisiaj już nie jest tak, że w małej firmie każdy musi robić wszystko. Znam wiele przedsiębiorstw kilkuosobowych, gdzie każdy jest w czymś naprawdę mocno wyspecjalizowany. To się potem opłaca w relacjach z klientami. Firma może wtedy pokazać swoją rzeczywistą przewagę nad innymi, udowodnić, że jest naprawdę dobra w tym, co robi.
CRN Jak szczegółowe bywają te specjalizacje?
Przemysław Janczak Znam na przykład firmę, która produkuje i wdraża oprogramowanie logistyczne. Nie podejmuje się jednak jego integracji z innymi systemami, nie stawia baz danych ani serwerów. Tymi rzeczami zajmują się współpracujące z nią, wyspecjalizowane z kolei w tych dziedzinach, firmy trzecie. Na czas wdrożenia wszystkie tworzą rodzaj wirtualnej organizacji. Odbiorca może też zatrudnić wybranych przez siebie wykonawców. Wszyscy mają szansę zarobić, a klient jest zadowolony z dobrze wykonanego zlecenia.
CRN Czy korzystanie z wielu rozwiązań małych, niszowych firm nie rodzi problemów z integracją systemu?
Przemysław Janczak Nie. Integracja może być problemem dla kogoś, kto robi ją po raz pierwszy czy drugi. Ja mam już za sobą tyle integracji, że się ich nie boję. Owszem, wymaga to większego zaangażowania i wysiłku, ale da się skutecznie przeprowadzić. W ostateczności zawsze można też zatrudnić małą firmę, która się tylko w tym specjalizuje. Są takie na rynku. Z drugiej strony nie wierzę już w totalną jednorodność systemu IT. Nie wierzę, że kupię do firmy ERP-a i będziemy wszyscy tylko tego ERP-a używać, i niczego innego.
CRN Wasze przedsiębiorstwo nie ma ERP-a?
Przemysław Janczak Oczywiście, że ma. Używamy go w określonych zakresach, ale on sam też się dzisiaj bardzo zmienia. Kiedyś był sprzedawany jako „jedno pudełko”, a teraz tak się zaczyna rozrastać, pęcznieć, że poszczególne kawałki się od niego odrywają i zaczynają funkcjonować jako osobne rozwiązania. Nawet firmy produkujące do tej pory jednorodne oprogramowanie wydzielają działy, których zadaniem jest sprzedaż tych wyodrębnionych modułów. Nastawiam się więc na sięganie po branżowe, niszowe programy, które można integrować bezpośrednio ze sobą albo poprzez jakąś wspólną, firmową platformę.
CRN Co dyskwalifikuje firmę jako potencjalnego partnera do współpracy?
Przemysław Janczak Najgorzej, jeśli ktoś mi mówi, że jest w stanie zrobić wszystko, a jego oprogramowanie poradzi sobie z każdym moim problemem. Profesjonalizm integratora poznaję również po tym, że po analizie sytuacji powie mi, że jego rozwiązanie nie spełnia moich wymagań. Jeśli nawet teraz nie podpiszemy kontraktu, to być może nawiążemy współpracę przy innej okazji. Będę o nim pamiętał, bo dał się poznać jako rzetelny, dysponujący faktyczną wiedzą fachowiec, który potrafi dobrze zidentyfikować moje problemy i zrozumieć wymagania. Wiem, że poważnie traktuje siebie i swój produkt, więc poważnie będzie traktować również mnie.
CRN Jakie inne priorytety, poza bieżącym wspieraniem biznesu, ma obecnie dział IT w Pamapolu?
Przemysław Janczak Równolegle z działaniami na rzecz wspierania biznesu staramy się stale podwyższać jakość istniejącej infrastruktury. Założyłem, że będzie się to odbywało sukcesywnie. W każdym z obszarów chciałbym wejść przynajmniej o poziom wyżej, czy to będzie zamiana kabla na światłowód, czy zastąpienie starego urządzenia sieciowego nowszym, o lepszych parametrach, poprawiających bezpieczeństwo lub przepustowość całej sieci. Chodzi o to, żeby podejmowane działania miały charakter długofalowy, żeby były przemyślane, zaplanowane i perspektywiczne.
CRN Jak to się będzie przekładać na relacje z dostawcami?
Przemysław Janczak Nie chciałbym, żeby dział funkcjonował od awarii do awarii komputera. Trwałość sprzętu i okres jego użytkowania powinny być z góry okreś-
lone, żebyśmy mieli z wyprzedzeniem zaplanowany budżet na okresową wymianę. Trudno jest zorganizować jeden duży przetarg, żeby uzyskać niską cenę urządzenia. Jeżeli jednak będziemy mieli przygotowany plan i budżet na dłuższy okres, możemy negocjować z dostawcami upusty w zamian za możliwość cyklicznej współpracy. Kooperacja w dłuższej perspektywie może wyjść wszystkim na dobre. Jeżeli dostawca dobrze rozpozna nasze potrzeby i zaoferuje satysfakcjonujące nas rozwiązania, będzie mógł liczyć na pierwszeństwo we wszystkich kolejnych zamówieniach.
CRN Czy często zdarzają się oferty składane przez firmy, które nie zadały sobie nawet trudu rozpoznania waszych potrzeb?
Przemysław Janczak Wielu handlowców przychodzi z ofertami zupełnie nietrafionymi. Albo próbują nam sprzedać to, co akurat mają w magazynie, albo proponują wymianę sprzętu, który rzeczywiście użytkujemy, na nowszy, nie zastanawiając się, czy nam to jest faktycznie potrzebne. Sprzedający powinien umieć zadać pytanie o faktyczne potrzeby i wyciągnąć z odpowiedzi właściwe wnioski. Tylko wtedy jest w stanie zainteresować klienta swoją ofertą.
CRN Jakie najczęściej błędy popełniają sprzedawcy?
Przemysław Janczak Podstawowym błędem jest oferowanie pojedynczych urządzeń, a nie kompletnych rozwiązań. Nawet jeśli kamera jest dobra i ma przystępną cenę, to i tak jej nie kupię, bo nie potrzebuję kamery, tylko dostosowanego do konkretnego celu systemu monitoringu. Potrzeby związane z ochroną wejścia do zakładu są inne niż te, które dotyczą dokumentowania załadunku palet z wyrobami do kontenera. Jeżeli nawet będę kupował kamerę, to ściśle pod potrzeby konkretnych, poszczególnych rozwiązań. Liczy się bowiem efekt, jaki chcę uzyskać, a nie samo rozwiązanie techniczne.
CRN Czy w planach na przyszłość jest także korzystanie z usług w chmurze?
Przemysław Janczak Bierzemy to pod uwagę. Na razie jednak nie są to dla nas akceptowalne rozwiązania, głównie ze względu na wysoką cenę. Być może też dlatego, że nie bilansujemy wszystkich kosztów, które składają się na wykorzystanie i utrzymanie posiadanego przez nas narzędzia. Jest jednak jeden wyjątek. Staram się, żeby Office był kupowany tylko w wersji chmurowej. Jakość obsługi pakietu biurowego w chmurze jest lepsza niż ta, którą jest w stanie zapewnić firmowy dział IT. Mam tu na myśli kwestię kompatybilności, dostępu do pełnego środowiska, możliwość korzystania z najnowszej wersji. Kupowanie oprogramowania pudełkowego w tym obszarze staje się nieefektywne.
CRN A aplikacje biznesowe?
Przemysław Janczak ERP-a na razie w chmurę oddać nie planuję. Wydaje mi się, że tego typu systemy lepiej jednak mieć u siebie. Póki co wygląda to na pewniejsze rozwiązanie. Jak będzie w przyszłości, trudno powiedzieć.
Artykuł Najważniejsze są długofalowe relacje pochodzi z serwisu CRN.
]]>