Artykuł Wchodzimy w fazę M&A pochodzi z serwisu CRN.
]]>Mariusz Jurak Dla Sygnity najtrudniejsze były lata 2017–2018, kiedy spółka znalazła się w bardzo kłopotliwej sytuacji finansowej. Nałożono na nas pokaźne kary, a nasze obligacje zostały postawione w stan natychmiastowej wymagalności. Wówczas paradoksalnie okazało się, że sposób, w jaki działamy i rozwiązania, jakie oferujemy, zapewniają nam możliwość nieprzerwanego funkcjonowania i przetrwania niezależnie od przejściowych kłopotów.
Czy zmierza Pan do tego, że trudno zrezygnować ze współpracy ze strategicznym dostawcą nawet, jeśli ma poważne problemy?
Jesteśmy potrzebni naszym klientom. Specjalizujemy się w dużych wdrożeniach i obsłudze podmiotów z sektora publicznego, w tym ministerstw i spółek skarbu państwa. Wiele naszych projektów jest niezwykle ważnych z punktu widzenia interesów państwa polskiego. Jesteśmy bliskim i rzetelnym partnerem dla kluczowych podmiotów sektora bankowo-finansowego, opiekując się strategicznymi systemami, które wspierają bardzo ważne procesy biznesowe tych instytucji. A skoro rozwiązania, które dostarczamy, wpisują się w architekturę krytyczną naszych klientów, nie ma mowy o pochopnych decyzjach. Stosunkowo prostą logikę biznesową, na przykład w oparciu o front-end, może napisać właściwie każda firma, natomiast naszym klientom to nie wystarcza.
Czego jeszcze oczekują?
Realizowane przez nas projekty są nie tylko złożone, ale też specyficzne, niszowe. Wymagają od nas, poza wiedzą technologiczną, również wiedzy biznesowej dotyczącej konkretnego obszaru. Przykładowo, współpraca z Warszawską Giełdą Papierów Wartościowych wymagała znajomości specyfiki działania takiego właśnie podmiotu, procedur, którym podlega i jego ograniczeń prawnych. Podobnie jest w przypadku systemów dla biur maklerskich, banków czy rynku energii. Logika biznesowa tego typu rozwiązań jest jedyna w swoim rodzaju. Te rozwiązania są znacznie lepiej dopasowane do potrzeb naszych klientów niż systemy zagranicznych koncernów, od wdrażania których odeszliśmy. To zmniejsza także nasze ryzyko działania, bo mając dostęp do własnych kodów, możemy wprowadzać modyfikacje od ręki i nie jesteśmy uzależnieni od harmonogramu zmian w rozwiązaniach dostawców zewnętrznych. Krótko mówiąc, mamy wszystko pod kontrolą.
Jakie były kluczowe decyzje zarządu w sytuacji kryzysowej?
Zarząd Sygnity zareagował natychmiast, podejmując działania przewidziane w szybko opracowanej strategii na kształt „restrukturyzacji”. Zdawaliśmy sobie przy tym sprawę, jak duża odpowiedzialność spoczywa na naszych barkach w stosunku do naszych klientów i pracowników.
A zatem jakie były kluczowe decyzje, które pomogły uniknąć czarnych scenariuszy, jakich na rynku wówczas nie brakowało?
W pierwszej kolejności zdecydowaliśmy się na rezygnację z projektów, które były niskomarżowe, nieefektywne czy ryzykowne. Jednocześnie zaczęliśmy bardzo selektywnie podchodzić do nowych projektów i koncentrować się na sprzedaży rozwiązań własnej produkcji, wykorzystując narzędzia, które umożliwiają bieżącą analizę poszczególnych projektów pod kątem ich rentowności, a także efektywności operacyjnej. Jednak zanim do tego doszło, borykaliśmy się z dużym wyzwaniem, jakim była potrzeba generowania nowych przychodów na nowych projektach, co było niezbędne do kontynuowania działalności i efektywnych rozmów z wierzycielami.
Cały proces restrukturyzacji trwał kilka lat. W tym czasie kilkakrotnie zmieniał się skład zarządu. Dlaczego pozostał Pan na pokładzie?
Nie ukrywam, że zostałem w firmie z dwóch powodów. Przede wszystkim wierzę w potencjał tej firmy. Uważam, że Sygnity ma dobrą pozycję na rynku IT, co daje perspektywę dalszego rozwoju. Drugim powodem jest to, że jestem z nią bardzo związany, bo zacząłem tu pracować w 2001 roku, począwszy od stanowiska, które w zasadzie było najniższe w firmowej hierarchii. Szczerze powiedziawszy, kiedy w 2017 roku dołączałem do składu zarządu, zdawałem sobie sprawę, że mamy do rozwiązania pewne problemy, chociaż nie wiedziałem, że są one aż tak poważne. Kiedy już poznałem szczegóły, to nie zostało mi nic innego jak pomóc kolegom w pokonaniu tych trudności. No cóż, to był ciężki czas, który wymagał odważnych decyzji i bardzo wytężonej pracy zarządu, a przede wszystkim wszystkich pracowników. Przez około pięć lat stabilizowaliśmy spółkę, co w tym roku ostatecznie nam się udało. Przed nami okres dalszej wytężonej pracy nad rozwojem spółki, jak również utrzymaniem efektywności operacyjnej.
Artykuł Wchodzimy w fazę M&A pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zmiana prezesa Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Maciej Różycki został prezesem zarządu Sygnity. Dotychczasowy szef spółki Mariusz Jurak (objął to stanowisko zaledwie 2,5 miesiąca temu) został wiceprezesem. W zarządzie nadal zasiada Inga Jędrzejewska, odpowiadająca tak jak dotychczas za sprawy finansowe.
Nowego szefa powołała nowa rada nadzorcza Sygnity, która w związku z zakupem za blisko 200 mln zł większości akcji spółki przez TSS Europe rozpoczęła działalność.
Maciej Różycki pełni funkcję portfolio managera w TSS Europe, gdzie od 2020 r. odpowiada za pozyskiwanie inwestycji, realizację transakcji i integrację przejętych spółek z grupą. W lutym 2021 r. wszedł do rady nadzorczej Simple, spółki również przejętej przez TSS.
Przed dołączeniem do TSS w latach 2015-2020 Maciej Różycki był dyrektorem inwestycyjnym w Value Quest. Z ramienia funduszu zasiadał m.in. w zarządzie TTcomm – polskiego dostawcy usług satelitarnych, odpowiadając za restrukturyzację i wyjście z inwestycji.
Wcześniej w latach 2011-2015 jako manager inwestycyjny w Warsaw Equity Group odpowiadał za realizację transakcji i nadzór właścicielski nad spółkami portfelowymi funduszu. W poprzednich latach jako analityk inwestycyjny w Trigon Domu Maklerskim pracował dla spółek z branży TMT.
Nowy prezes Sygnity jest absolwentem finansów i bankowości na warszawskiej SGH. Posiada tytuł Chartered Financial Analyst (CFA) oraz poświadczenie bezpieczeństwa dostępu do informacji niejawnych o klauzuli ”tajne”.
Artykuł Zmiana prezesa Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Mariusz Jurak prezesem Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Mariusz Jurak został prezesem zarządu Sygnity. Inga Jędrzejewska będzie nadal członkiem zarządu ds. finansowych.
Zarząd Sygnity w dniu 31 marca br. powołało walne zgromadzenie akcjonariuszy na nową, trzyletnią kadencję, w związku z wygaśnięciem mandatów dotychczasowej kadencji. Poprzedni prezes, Bogdan Zborowski, złożył rezygnację z końcem 2021 r.
Mariusz Jurak wcześniej był wiceprezesem Sygnity. Jest związany ze spółką od początku swojej kariery. Rozpoczynał ją w 2001 r. w ComputerLandzie (obecnie Sygnity). Awansował odpowiadając m.in. za realizację projektów, rozwój oferty produktowej i współpracę z kluczowymi klientami z sektora bankowego.
W zarządzie Sygnity jest od maja 2017 r. Od marca 2019 roku pełnił funkcję wiceprezesa zarządu odpowiedzialnego za sektor bankowo-finansowy, a od grudnia 2019 r. za sektor publiczny.
Od listopada 2019 r. Mariusz Jurak pełni również funkcję przewodniczącego rady nadzorczej Sygnity Business Solutions.
Inga Jędrzejewska od marca 2019 r. jest członkiem zarządu ds. finansowych Sygnity. Odpowiada m.in. za pion finansowy, administracji i biuro zakupów.
Ma blisko 20-letnie doświadczenie zawodowe w obszarze finansów. Przez 9 lat pracowała w Deloitte, a od ponad 10 lat jest związana z Sygnity.
Zarządzała biurem finansów spółki. Była kluczową osobą w zespole odpowiedzialnym za wynegocjowanie i realizację umowy restrukturyzacyjnej z 2018 r., dotyczącej restrukturyzacji zadłużenia finansowego grupy. Negocjacje obejmowały Sygnity, Sygnity International oraz ING Bank Śląski, Deutsche Bank Polska, obligatariuszy oraz Microsoft Ireland Operations Ltd. W 2021 r. spłacono wierzycieli i zakończono umowę.
Od maja 2018 r. do marca 2019 r. Inga Jędrzejewska jako dyrektor zarządzający ds. finansowych była odpowiedzialna za pion finansowy i administracyjny spółki.
Jest również od listopada 2019 r. wiceprzewodniczącą rady nadzorczej Sygnity Business Solutions.
Strategiczny inwestor wszedł do gry
Możliwe, że Sygnity zmieni właściciela. Wezwanie na akcje Sygnity w porozumieniu ze spółką ogłosiła holenderska firma TSS Europe, oferując w sumie 273 mln zł za 100 proc. udziałów. Ten sam inwestor przejął wcześniej Simple.
Artykuł Mariusz Jurak prezesem Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Prezes Sygnity na kolejne 3 lata pochodzi z serwisu CRN.
]]>Mariusz Nowak jest w zarządzie Sygnity od 1 lipca 2017 r. Od września 2017 r. pełnił obowiązki prezesa, a w maju 2018 r. otrzymał powołanie na to stanowisko.
Przejął zarządzanie Sygnity w krytycznym dla spółki okresie, gdy grupa znalazła się w finansowym dołku i trwały wielomiesięczne negocjacje z wierzycielami w sprawie restrukturyzacji zadłużenia, zakończone wypracowaniem porozumienia w kwietniu 2018 r.
Poprzednio Mariusz Nowak był prezesem spółek Exorigo – Upos oraz Exorigo Financial Services. W latach 2007 – 2015 był związany z Infovide – Matrix, od 2013 r. zasiadał w zarządzie spółki.
Mariusz Jurak jest w zarządzie Sygnity od maja 2017 r. Karierę w branży IT rozpoczynał w 2001 r. w ComputerLandzie (obecnie Sygnity). Przez prawie 16 lat odpowiadał za realizację projektów, rozwój oferty produktowej i współpracę z kluczowymi klientami z sektora bankowego. W ostatnich 5 latach zajmował kierownicze stanowiska w Sygnity, odpowiadając m.in. za sektor bankowo-finansowy.
Artykuł Prezes Sygnity na kolejne 3 lata pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Nowi w zarządzie Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Mariusz Jurak jest związany z Sygnity od 2001 r. (spółka nosiła wówczas nazwę ComputerLand). Od 16 lat odpowiadał za realizację projektów, ofertę produktową i współpracę z najważniejszymi klientami spółki z sektora bankowego. W ostatnich 5 latach odpowiadał za sektor bankowy i finansowy, kształtował strategię firmy.
Tomasz Kozdryk ma wieloletnie doświadczenie w zarządzaniu biznesem opartym na projektach publicznych. Od 2014 r. był dyrektorem sprzedaży dla sektora publicznego w Oracle. W tej firmie pracował także w latach 2004 – 2006. Od 2009 r. kierował zespołem sprzedaży w sektorze publicznym w Microsofcie. Od 2013 r. był dyrektorem tego sektora. Wcześniej zasiadał w zarządzie Unisys (2006 – 2009). Był w takich spółkach jak Apexim, Siemens, ITEA.
W minionym roku finansowym, zakończonym 30 września, Sygnity pogłębiło stratę, głównie z powodu ograniczenia zamówień publicznych. Ten sektor wygenerował 37 proc. obrotów grupy. Dywersyfikując źródła przychodów integrator zwiększa aktywność w sektorze bankowym (również miał 37 proc. udziału w obrotach w ub.r.). Zatem nowi członkowie zarządu są związani z dwoma najważniejszymi dla Sygnity sektorami rynku.
Obecnie zarząd Sygnity składa się z 3 osób: Jakub Leśniewski – wiceprezes ds. finansowych, p.o. prezesa, Roman Durka – wiceprezes, Mariusz Jurak – członek zarządu.
Tomasz Kozdryk wejdzie do zarządu z dniem 12 czerwca br.
Z końcem marca br. z funkcji zrezygnował prezes Sygnity, Jan Maciejewicz. Jakub Leśniewski pełni obowiązki prezesa do czasu wyboru następcy.
Artykuł Nowi w zarządzie Sygnity pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Systemy IT w bankowości: nauka tańca dla hipopotamów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Tymczasem w kuluarach konferencji poświęconych bankowości i informatyce bankowej można od prominentnych przedstawicieli sektora nierzadko usłyszeć pytanie z gatunku retorycznych: „bo co jeszcze można wymyślić w bankowości?”. No cóż, najpierw spójrzmy na statystyki. Według badania przeprowadzonego w 2013 r. przez Instytut Homo Homini na zlecenie Deutsche Banku aż 77 proc. Polaków ma rachunek bankowy. Jednocześnie według badania Money.pl zaledwie 2 mln klientów korzysta z bankowości mobilnej, podczas gdy w Polsce rocznie sprzedaje się ok. 7 mln smartfonów i tabletów. Z kolei liczba bankomatów w naszym kraju w roku 2014 wynosiła 66 na 100 tys. osób. To nieco więcej niż w Czechach czy Grecji, ale o połowę mniej niż w Brazylii czy Tajlandii.
Jak widać, jest ciągle sporo do zrobienia. Jeśli nałożyć ten obraz na geografię i demografię kraju, wygląda on jeszcze mniej różowo. Usługi bankowe skoncentrowane są geograficznie w dużych i średnich miastach, a demograficznie – na osobach lepiej wykształconych i lepiej sytuowanych, raczej młodszych niż starszych. Bankowcom to niespecjalnie wadziło przez lata: sami należą do tej grupy osób, mogli więc faktycznie dość łatwo „myśleć tak jak klient”. Problem polega na tym, że w ten sposób wykluczono finansowo znaczącą część społeczeństwa.
W Polsce na przykład rzadko możliwy jest cashback (pobranie gotówki z kasy sklepu jak z bankomatu) albo natychmiastowe płatności mobilne. Tymczasem obie usługi powszechne są w… Afryce Subsaharyjskiej. Osoby bez umowy o pracę są przez wiele banków a priori pozbawiane możliwości otrzymania kredytu. Głównie dlatego, że niedostosowane do współczesności modele skoringowe nie radzą sobie z oceną nieregularnych dochodów z wielu źródeł. Tymczasem freelancing (u nas niezależnie od przypadku stygmatyzowany terminem „umowy śmieciowe”) jest zjawiskiem coraz częściej spotykanym wśród konsumentów. W USA pracuje tak już prawie 40 proc. osób. Osoby starsze i zamieszkałe poza miastami są zmuszane do chodzenia do bankomatu i oddziału, a tam próbuje się im sprzedawać skomplikowane, wysokomarżowe produkty inwestycyjne (polisolokaty, produkty strukturyzowane), zniechęcając tym samym do tradycyjnych usług – zamiast dostrzec potencjał „bankowości pozametropolitalnej” i skonstruować portfel usług dla osób cyfrowo i bankowo lekceważonych.
Na początek bankowcy powinni zatrudnić w swoich zespołach na stanowiskach menedżerskich ludzi innych niż „młody, dobrze wykształcony profesjonalista z miasta”, bo – jak mówi chińskie przysłowie – krowa nigdy nie zacznie myśleć jak smok. Tak czy inaczej, odpowiedź na pytanie, co jeszcze można wymyślić w bankowości, brzmi: wszystko należy przemyśleć od podstaw. I nie tyle można, co wręcz należy, bo na rynku finansowym szykuje się wstrząs, który nawet silnych pokiereszuje, a nieprzygotowanych zmiecie.
Dyrektywa PSD2 nakazuje bankom otworzyć swoje systemy przez wdrożenie publicznych interfejsów, regulując m.in. obecność firm fintech, wymagając silnego uwierzytelnienia i regulując format dostępu do danych o rachunku oraz zlecanie płatności w imieniu klienta. Banki muszą więc otworzyć swoje ekosystemy na graczy z zewnątrz.
Zanim pierwszy przetarg na nowy system zostanie rozstrzygnięty, a pierwsza linijka kodu napisanego przez bankowych informatyków trafi do środowiska produkcyjnego, mijają miesiące. Giganci technologiczni są w stanie to samo zrobić w kilka tygodni. Start-up fintech – w cztery dni i noce, za cenę pizzy i napojów energetycznych.
Dziś trudno powiedzieć, co lub kto wywoła trzęsienie ziemi na rynku bankowym. Nie należy oczekiwać, że pojawi się jedna przełomowa innowacja, która przemodeluje rynek w stopniu podobnym jak matryca CCD. Ta ostatnia stała się gwoździem do trumny fotografii chemicznej i przypieczętowała los firm takich jak Kodak. Raczej będzie to kombinacja wielu elementów z kategorii fintech (financial technology). Według serwisu American Banker następujące technologie zawierają silny potencjał zmian:
– zaawansowana biometria i urządzenia noszone (wearables) jako interfejs do usług bankowych i uwierzytelnienia;
– zaawansowana analityka danych – przede wszystkim w obszarach tzw. customer intelligence oraz zarządzaniu ryzykiem i prewencji wyłudzeń;
– innowacyjne podejście do zarządzania finansami osobistymi, z uwzględnieniem nawyków konsumenckich i indywidualnych celów życiowych (np. oszczędzanie na dodatkową emeryturę); konsolidacja informacji o wszystkich rachunkach i kartach na jednym „pulpicie finansowym”;
– pożyczki społecznościowe (social lending) – chociaż pomysł w Polsce nie chwycił, głównie ze względu na dużą skalę wyłudzeń i nieskuteczne mechanizmy dochodzenia wierzytelności, to jego zastosowanie na innym rynku albo z udziałem strony trzeciej (np. ubezpieczyciela pożyczek) może szybko przetransformować rynek drobnych pożyczek, tzw. chwilówek;
– cyfryzacja dokumentacji i jej obiegu – poprzez zastosowanie zaawansowanego OCR oraz mechanizmów workflow i EDI banki digitalizują obieg dokumentacji zarówno we własnych oddziałach, jak i poza nimi; za kilka lat normalną rzeczą może być np. kupowanie samochodu na kredyt bez wizyty w oddziale i podpisywania dokumentów, a jedynie poprzez sfotografowanie ich smartfonem, samego samochodu i uwierzytelnienie się w serwisie bankowości mobilnej.
Obszerniej warto poza tym omówić dwa megatrendy w bankowości. Jednym jest bezpieczeństwo. Co oczywiste, bo raz po raz wybuchają afery phishingowe i przynajmniej raz do roku jakiś bank okazuje się nieodporny na działania hakerów. Coraz częściej pojawiają się ataki precyzyjnie kierowane przeciwko konkretnym bankom. Atakujący znają podatności, czasami nawet hasła techniczne. Niekiedy złożoność ich działań wskazuje na wywiady państwowe albo bardzo zamożne grupy przestępcze.
Jacek Szymański
W dobie spadających marż w bankach (vide podatek bankowy) sprzedaż ubezpieczeń staje się dla nich atrakcyjnym sposobem na poprawienie wyników finansowych. Wiedza, którą dysponują banki, z uwagi choćby na historię zawieranych transakcji, stawia je w uprzywilejowanej pozycji, jeśli chodzi o rozpoznanie potrzeb klienta, w tym również jego potrzeb ubezpieczeniowych. I tu jest miejsce dla służb IT na budowanie modeli predykcyjnych, które umożliwią przygotowanie oferty najlepiej odpowiadającej bieżącym potrzebom klienta.
Drugi megatrend to integracja. Dyrektywa PSD2 nakazuje bankom otworzyć swoje systemy przez wdrożenie publicznych interfejsów, regulując m.in. obecność firm fintech (pod postacią TPP, Third Party Provider), wymagając silnego uwierzytelnienia oraz regulując m.in. format dostępu do danych o rachunku (tzw. AIS, Account Information Service) oraz zlecanie płatności w imieniu klienta (tzw. PIS, Payment Initiation Service). Banki – czy chcą tego, czy nie – muszą otworzyć swoje ekosystemy na graczy z zewnątrz.
Trzeba pamiętać, że firmy z sektora technologicznego – Apple, Google, Amazon, Microsoft – dosłownie śpią na górze pieniędzy. Mają po kilkadziesiąt miliardów dolarów wolnej gotówki zdeponowanej na rachunkach bankowych. Jeśli zwęszą okazję, są w stanie w kilka miesięcy wprowadzić na rynek nowe produkty i usługi z pogranicza finansów i technologii, silnie zintegrować je z istniejącymi już, własnymi usługami (np. Apple z urządzeniem mobilnym, Google z uwierzytelnieniem i geolokalizacją, Amazon z e-handlem i chmurą, Microsoft z chmurą, uwierzytelnieniem i systemem operacyjnym) i zafundować bankowości trzęsienie ziemi. A to – przy obowiązujących w bankach wielomiesięcznych, „ciężkich” procesach projektowych i wdrożeniowych – może być kolejnym gwoździem do ich trumny. W sektorze instytucji bankowych, zanim pierwszy przetarg na nowy system zostanie rozstrzygnięty, a pierwsza linijka kodu napisanego przez informatyków trafi do środowiska produkcyjnego, mijają miesiące. Giganci technologiczni są w stanie to samo zrobić w kilka tygodni. Start-up fintech – w cztery dni i noce, za cenę pizzy i napojów energetycznych.
Słowem, najwyższy czas wypchnąć hipopotama z rzeki i zagrać mu skoczną melodię, bo albo nauczy się tańczyć, albo… zdechnie, zbyt ciężki, by się ruszyć.
Mariusz Jurak
Zaryzykujmy tezę, że w najbliższych dwóch, trzech latach to wcale nie smartfon czy inne urządzenie mobilne będzie podstawowym narzędziem do przeprowadzania transakcji płatniczych. Wyobraźmy sobie powrót do koncepcji karty plastikowej, która będzie zarazem dokumentem tożsamości, potwierdzeniem ubezpieczenia, emerytury, kartą miejską, jak również narzędziem do realizacji transakcji płatniczych. Wymaga to wielu zmian prawnych oraz wielkiego zaangażowania instytucji i firm z sektora finansowego i IT. Jednocześnie łatwo wyobrazić sobie, jak wiele korzyści z takiego rozwiązania mogą mieć klienci i w jak znaczący sposób uprości ono dostęp do produktów i usług zarówno finansowych, jak i niefinansowych.
Publikacja stanowi skrót artykułu pochodzącego z najnowszego raportu „Computerworld Top 200”, który trafił do sprzedaży 23 czerwca br.
Artykuł Systemy IT w bankowości: nauka tańca dla hipopotamów pochodzi z serwisu CRN.
]]>