Artykuł Oprogramowanie pod specjalnym nadzorem, czyli sposób na piractwo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Nie wszystkie firmy kradną oprogramowanie z premedytacją. Natłok zajęć czy złożone procesy decyzyjne w korporacjach sprawiają, że kwestie związane z licencjonowaniem i aktualizacją oprogramowania schodzą na dalszy plan. Niewiele lepiej sytuacja przedstawia się w mniejszych przedsiębiorstwach, które zazwyczaj nie zatrudniają specjalistów IT. Brak fachowców powoduje, że nie potrafią poruszać się w labiryncie różnych wersji i rodzajów używanych aplikacji, więc często popełniają błędy. Tutaj pojawia się zadanie w zakresie edukacji dla takich organizacji jak BSA, a także producentów oprogramowania. W proces powinni aktywnie włączyć się resellerzy oraz integratorzy, tym bardziej że ten segment rynku jest wciąż słabo zagospodarowany. Sprzedawcy zarobią nie tylko na sprzedaży i wdrożeniu oprogramowania, ale też na jego integracji z innymi rozwiązaniami. Dlatego warto zdobywać w tej dziedzinie doświadczenie i wiedzę, aby wykorzystać ją w specjalistycznych projektach wspierających procesy zarządzania software’em.
Wprawdzie poziom korzystania z nielegalnego oprogramowania w Polsce wynosi 48 proc., co nie jest powodem do dumy, ale warto podkreślić, że dekadę temu był o 10 proc. wyższy. Niestety, wciąż daleko nam do standardów europejskich. W Niemczech czy Wielkiej Brytanii wskaźnik ten sięga 22 proc.
– Firmy działające w Europie Zachodniej wypracowały określone mechanizmy i przyzwyczaiły się do systematyki działania w zakresie licencjonowania oprogramowania. Niestety, w Polsce dzieje się inaczej. Inwentaryzacje licencji są przeprowadzane raz na dwa lata lub w ogóle ich brak – tłumaczy Grzegorz Filarowski, CEO firmy LOG System.
Analitycy i eksperci związani z rynkiem IT są zgodni, że najbliższych latach świat nowych technologii zostanie zdominowany przez software. Według Gartnera w bieżącym roku klienci biznesowi oraz instytucje wydadzą na niego 332 mld dol. Oprogramowanie firmowe obejmuje różne grupy produktów, począwszy od popularnych aplikacji biurowych aż po narzędzia przeznaczone do specjalistycznych zastosowań. Część z nich pracuje w chmurze, inne w środowisku lokalnym. Ten swoisty mętlik sprawia, że firmy nie radzą sobie z zarządzaniem, gubiąc się w labiryncie licencji i uaktualnień. Specjaliści z Deloitte obliczyli, że 58 proc. przedsiębiorstw płaci za oprogramowanie, z którego nie korzysta, a 22 proc. zakupionych aplikcji nigdy nie zostaje wdrożone do użytku. Alarmujące dane przynosi raport firmy 1E, zgodnie z którym przedsiębiorcy w USA wydali w 2015 r. aż 30 mld dol. na nieużywane oprogramowanie.
Krzysztof Bączkiewicz, specjalista od zarządzania zasobami przedsiębiorstwa, w poradniku „Zarządzanie oprogramowaniem. To da się zrobić”, określa zjawisko nadmiaru aplikacji jako ból posiadania. Na czym polega ta specyficzna dolegliwość? Infrastruktura składająca się z kilkuset komputerów, często znajdujących w różnych miejscach wymaga podejścia systemowego, czyli zastosowania odpowiednich narzędzi do zarządzania zasobami. Aczkolwiek to nie koniec problemów związanych z posiadaniem infrastruktury IT. Oprogramowanie wiąże się, z punktu widzenia korzystającej z niego firmy, z przynajmniej kilkoma zagrożeniami. Obecnie najwięcej słyszy się o problemie ochrony informacji.
– Przedsiębiorstwa przeznaczają większe środki finansowe na bezpieczeństwo sieci niż aplikacji, co ma fatalny wpływ na produktywność biznesu – zauważa Ireneusz Wiśniewski, dyrektor zarządzający w F5 Networks.
Tymczasem bilans powinien być co najmniej zrównoważony. Z badań przeprowadzonych przez Ponemon Institute wynika, że aplikacje stają się ulubionym celem hakerów. Prawie połowa respondentów sądzi, że warstwa aplikacyjna atakowana jest częściej, a 58 proc., że ataki są poważniejsze niż w warstwie sieciowej.
Kolejny ważny element układanki stanowi bezpieczeństwo prawne. Pod tym pojęciem kryje się sposób wykorzystania sprzętu i zgodność z licencjami oprogramowania. Nieodpowiednia polityka w tym zakresie może ściągnąć na przedsiębiorstwo masę kłopotów, w postaci mandatów i kar, a w najbardziej drastycznych przypadkach prowadzi do blokady zasobów informatycznych. Jeśli przypadek zostanie nagłośniony w mediach, ucierpi reputacja firmy.
Jak widać, ból posiadania może być nad wyraz nieprzyjemny. Jak go uśmierzyć? Eksperci zalecają stosowanie specjalistycznego oprogramowania SAM (Software Asset Management), ITAM (IT Asset Management) lub SLO (Software License Optimization). Ważne, że większość potencjalnych pacjentów nie neguje potrzeby sięgnięcia po „medykament”. Aż 81 proc. przedsiębiorstw, które brały udział w badaniu Flexera Software, zadeklarowało, że zarządzanie licencjami jest dla nich bardzo istotne.
O ile większość podmiotów gospodarczych korzysta z antywirusów i systemów CRM, o tyle takie produkty jak SAM czy ITAM dopiero przecierają szlak na rynku. Przyszłość aplikacji do zarządzania oprogramowaniem rysuje się jednak w jasnych barwach. Za tą tezą przemawia nie tylko rosnąca funkcjonalność oferowanych rozwiązań, ale również potrzeby świata biznesu w zakresie nadzoru nad lawinowo przyrastającym software’em. Do kluczowych zadań aplikacji SAM należy badanie legalności, zarządzenie portfelem aplikacji, monitoring zmian w sprzęcie i oprogramowaniu oraz ewidencja zasobów.
Analitycy obliczają, że wdrożenie rozwiązania typu Software Asset Management redukuje koszty związane z zarządzaniem i obsługą oprogramowania o 20–40 proc. System eliminuje do minimum ryzyko kar z powodu braku odpowiednich licencji. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że SAM chroni również przedsiębiorstwo przed cyberatakami. Inwentaryzacja oprogramowania pozwala sprawdzić poziom bezpieczeństwa i tym samym wyeliminować luki zwiększające podatność na ataki. Potencjalni nabywcy aplikacji do zarządzania licencjami mają do wyboru dwie opcje: zakup samodzielnego produktu lub pakietu zawierającego m.in. moduł SAM. Klienci częściej decydują się na drugi wariant, co akurat powinno cieszyć resellerów i integratorów.
– korzyści dla klientów
– Zapewnienie kontroli nad dystrybucją, rozwojem i utrzymaniem oprogramowania
– Kontrola rzeczywistego wykorzystania software’u
– Zmniejszenie ryzyka wykorzystania oprogramowania zawierającego luki bezpieczeństwa lub podatnego na różnego rodzaju złośliwy kod itp.
– Możliwość prognozowania przyszłych kosztów zakupu aplikacji na bazie dokładnej analizy rzeczywistych potrzeb licencyjnych
– Dla użytkowników korzystniejsze jest kompleksowe rozwiązanie, gdyż wszystkie składowe są ściśle zintegrowane i mogą wymieniać się informacjami. Naszą wartością dodaną są mechanizmy automatyzacji, np. odinstalowania niewykorzystywanego oprogramowania. Nie zamykamy się na integrację z innymi systemami – wyjaśnia Krzysztof Krawczyk, Business Unit Director w Alstorze.
Mariusz Ustyjańczuk, Senior Manager, Deloitte Nie spotkaliśmy się z działaniem, które nosiłoby znamiona świadomego łamania warunków licencyjnych. Najczęściej wykorzystanie oprogramowania niezgodnie z uprawnieniami jest wynikiem kłopotów ze zrozumieniem skomplikowanych warunków licencyjnych lub ze złą koordynacją działań zakupowych i ewidencji posiadanych uprawnień licencyjnych z działaniami typowo operacyjnymi IT. Administratorzy, instalując oprogramowanie, niejednokrotnie nie znają ograniczeń wynikających z umów licencyjnych. W wielu firmach brakuje osoby na stanowisku software asset managera, który mógłby te działania skoordynować.
Ilona Tomaszewska, dyrektor ds. ochrony własności intelektualnej w polskim oddziale Microsoft Procesy Software Asset Management zyskują coraz większą popularność. To zjawisko jest efektem rosnącej świadomości przedsiębiorców, którzy przestają uznawać SAM za sprawdzanie legalności, a zaczynają postrzegać jak sposób na obniżanie kosztów funkcjonowania firmy przez spójne zarządzanie infrastrukturą IT. Zrealizowanie projektu SAM u klienta to zaledwie początek. Następnie resellerzy i integratorzy zaczynają rozmowy z klientem o tym, jakie procesy można usprawnić w jego firmie, jakich procedur brakuje, jakie licencje wymagają ujednolicenia, jakie najnowsze technologie mogłyby mieć u niego zastosowanie itd.
Hubert Ortyl, Business Development Manager Security Solutions, Advatech Najczęściej potrzeba wdrożenia systemu zarządzania aplikacjami ujawnia się w momencie istotnych zmian w przedsiębiorstwie, np. fuzji lub przejęcia. Wówczas firmy dysponują większą liczbą licencji aniżeli pracowników. W takiej sytuacji należy przeprowadzić wnikliwą inwentaryzację posiadanego oprogramowania i ustalić sposób oraz częstotliwość używania aplikacji przez poszczególnych pracowników. Chyba najbardziej adekwatny jest
tutaj przykład pakietu Microsoft Office.
Agnieszka Pajdowska, właściciel, Softil Sprzedażą oprogramowania SAM zajmuję się od niemal dekady i zauważam, że zainteresowanie tego typu rozwiązaniami rośnie z roku na rok. Firmy i instytucje państwowe mają coraz większą wiedzę na temat wdrożenia polityki SAM. Jeszcze kilka lat temu klienci nie zdawali sobie sprawy z wagi zarządzania licencjami w firmie, nie znali też przeznaczonych do tego narzędzi. W ostatnim czasie to się zmieniło. Choć zajmujemy się sprzedażą wielu rozwiązań z dziedziny IT, m.in do zabezpieczenia sieci oraz danych firmowych, w ostatnich latach zauważyliśmy, że sprzedaż oprogramowania SAM jest znacznie większa niż w przypadku innych grup produktów. Uważam, że popyt będzie wzrastał, m.in. ze względu na coraz częstsze kontrole przeprowadzane przez BSA i urzędy skarbowe.
Stosunkowo niewielka popularność SAM jest pochodną kilku czynników: względnie wysokich cen, złożoności systemów, a także niewielkiego zainteresowania produktami, zarówno wśród klientów, jak i samych resellerów. Ci ostatni często uważają oprogramowanie za mało atrakcyjne i nie mają pomysłu na jego sprzedaż. Niemniej jednak wraz z premierami nowych systemów przed sprzedawcami otwierają się nowe możliwości. Najnowsze aplikacje są bardziej przyjazne w obsłudze, oferują dodatkowe funkcje, np. w postaci zaawansowanych kalendarzy. Zmienia się też sposób ich sprzedaży. Producenci nie straszą klientów konsekwencjami wynikającymi z posiadania nielegalnego oprogramowania, lecz pokazują oszczędności i poziom bezpieczeństwa, które można uzyskać dzięki wdrożeniu SAM. Niewykluczone, że rynek ożywi sprzedaż aplikacji w modelu chmurowym.
– Oprócz edukacji i woli podnoszenia kompetencji, warunkiem rozwoju SAM jest, rzecz jasna, także bogata oferta narzędzi oraz ich przystępność cenowa. To jedna z zasadniczych zalet oprogramowania w chmurze. Kolejną stanowi wysoki poziom bezpieczeństwa informatycznego – mówi Bartłomiej Witucki, przedstawiciel BSA w Polsce.
Na przestrzeni ostatnich lat cele i zadania działów IT uległy zmianie. Skuteczne zarządzanie oprogramowaniem staje się jednym z priorytetów każdego przedsiębiorstwa. Nie tylko ze względu na liczbę aplikacji, ale również na ich rosnącą rolę. Specjaliści z firm doradczych przewidują, że w nieodległej przyszłości audyty legalności będą rutynowym działaniem dostawców. Większość przedsiębiorców ma się czego obawiać, bo według analityków Deloitte aż 68 proc. podmiotów boryka się z brakami licencyjnymi. Rolą integratora jest uchronić przed tym klientów. Zwłaszcza że można na tym zarobić.
Należy także zwrócić uwagę na fakt, że przedsiębiorcy, którzy rzekomo oszczędzają na wszystkim, często nie radzą sobie z prowadzeniem sensownej polityki w zakresie kosztów oprogramowania. Im więcej aplikacji, komputerów, serwerów i pracowników, tym większy chaos w infrastrukturze IT. W efekcie miliardy dolarów i miliony złotych rocznie trafiają do sprzedawców oprogramowania… bez sensu. Oczywiście można powiedzieć, że z punktu widzenia producentów i ich partnerów to dobra wiadomość. Jednak czy rzeczywiście? Po pierwsze, coraz bardziej zyskują integratorzy, którzy stają się rzetelnymi doradcami biznesowymi. Jeśli dzięki ich poradom klient zaoszczędzi, to wprawdzie oni sami mniej zarobią na oprogramowaniu, ale przywiążą do siebie klienta. Po drugie, kiedy okaże się, że optymalizacja zakupów oprogramowania i zarządzania licencjami oznacza wyraźnie niższe koszty, spada pokusa korzystania z pirackich wersji. Przynajmniej teoretycznie.
Artykuł Oprogramowanie pod specjalnym nadzorem, czyli sposób na piractwo pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Pełna wiedza o licencjach dostępna w jednym miejscu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Sebastian Wilczewski Pracuję w firmie, która jest certyfikowanym partnerem Microsoft, a sprawami związanymi z licencjonowaniem zajmuję się od ponad 10 lat. W tym czasie doradzałem wielu klientom i partnerom producenta. Zdążyłem się zorientować, że ich wiedza w zakresie licencjonowania nie jest doskonała. Wprawdzie nie ma już problemu ze świadomością, że firmy powinny mieć odpowiednie licencje, ale wciąż konieczne jest odpowiadanie na powtarzające się pytania: co będzie, gdy kupimy zbyt mało licencji; jak w pełni wykorzystać te licencje, które już mamy itd. Dowiedziałem się, że Microsoft postanowił stworzyć oddzielną sekcję w ramach Akademii dla Partnerów, poświęconą właśnie tej tematyce. Zostałem zaproszony do tego, aby przygotować cykl szkoleń licencyjnych, które w sposób neutralny umożliwią przedstawienie tej wiedzy i jej udokumentowanie.
CRN Jakiego typu informacje można znaleźć w tym serwisie?
Sebastian Wilczewski Przede wszystkim szczegółowe opisy odnośnie sposobu nabycia oprogramowania Microsoft, które można kupić, wydzierżawić lub pozyskać jako usługę w chmurze. Precyzyjnie wyjaśniamy, czym różnią się te sposoby i z czym się wiążą. Rozwiązujemy w ten sposób problem, na który wskazywali też nasi partnerzy – wiedza dotycząca licencjonowania była zbyt rozproszona, brakowało jednego centralnego miejsca agregującego wszystkie niezbędne informacje. Teraz można wziąć udział w szkoleniach online lub później obejrzeć nagranie z takiego szkolenia, zdać egzaminy i uzyskać oficjalny certyfikat Microsoft Licensing Specialist (na jednym z trzech poziomów). Dodatkowo można też pobrać prezentację, żeby tą wiedzą dzielić się z klientami.
CRN Jakie korzyści płyną z tego dla partnerów Microsoftu oraz użytkowników końcowych?
Sebastian Wilczewski Dzięki temu portalowi partnerzy mogą uporządkować wiedzę oraz udokumentować jej posiadanie, co umożliwia wylegitymowanie się przed klientem odpowiednim certyfikatem. Oferowanie klientowi optymalnych rozwiązań, dzięki możliwości wykonania przeglądu licencyjnego pozwala często na znaczne oszczędności w ciągu najbliższych kilku lat. O sukcesie tej koncepcji może świadczyć liczba ponad 1000 osób, które do tej pory wzięły udział w szkoleniach.
CRN Czy uczestnictwo w tych szkoleniach jest w jakiś sposób wymuszane przez Microsoft w ramach warunków programu partnerskiego, czy też partnerzy sami dążą do tego, żeby brać w nich udział?
Sebastian Wilczewski Nie ma żadnego formalnego wymogu. Partnerzy szukają przewagi konkurencyjnej i są świadomi korzyści płynących z możliwości wykazania się przed klientem wiedzą i certyfikatem Microsoft Licencing Specialist.
CRN Jak wygląda proces optymalizacji stanu oprogramowania u klienta?
Sebastian Wilczewski Aby skutecznie przeprowadzić optymalizację bardzo ważny jest pierwszy krok, jakim jest zidentyfikowanie stanu wyjściowego. Wówczas upewniamy się jakie klient ma licencje, a z jakich korzysta i czy w związku z tym są braki lub nadmiary. Kolejnym krokiem jest doprowadzenie do stanu, gdy klient ma tyle licencji, ile potrzebuje – dokupujemy ewentualne braki lub przesuwamy z innych miejsc. Następnie można zacząć mówić o optymalizacji, która zaczyna się w momencie złożenia pierwszego zamówienia uzupełniającego albo pierwszego większego projektu przy budowie nowych platform. Wówczas sprawdzamy, czy klient ma odpowiednich ludzi do utrzymania infrastruktury, bo jeśli nie, to może pomyśleć o rozwiązaniu w chmurze. Rozmawiamy z klientem o tym, czy wie, jak będzie wyglądał jego biznes za trzy lata, bo jeśli nie wie, to może warto dzierżawić licencje, a nie je kupować. Klienci szukają też wartości dodanej, więc można z nimi rozmawiać o tym, czy chcą kupić tylko licencje, czy też cały pakiet korzyści, jak np. prawo do zainstalowania takiego oprogramowania także w domu.
CRN W jakim stopniu podczas szkoleń poruszane są kwestie ochrony własności intelektualnej?
Sebastian Wilczewski W tym temacie klienci i partnerzy Microsoft przeszli długą drogę. Kiedyś na szkoleniach dużo mówiliśmy o odpowiedzialności karnej: czym jest piractwo, nielegalne oprogramowanie itd. Trzeba było budować świadomość klientów i partnerów w tym zakresie. Ten cel udało się w znacznym stopniu osiągnąć. Firmy wiedzą, że potrzebują licencji, muszą działać legalnie i być fair wobec innych podmiotów na rynku. Dzisiaj wątki związane z legalnością jeszcze się przewijają, ale stanowią wątek uboczny. Ważniejsze jest poszukiwanie dodatkowych korzyści i możliwości.
Artykuł Pełna wiedza o licencjach dostępna w jednym miejscu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Licencjonowanie Windows Server 2012 w środowiskach wirtualnych pochodzi z serwisu CRN.
]]>– w wydaniu
specjalnym CRN Polska z października 2012,
str. 12 – patrz www.crn.pl/dwutygodnik-crn/21–2012,
– na
www.microsoft.com/pl-pl/server-cloud/windows-server/editions.aspx.
Licencjonowanie Windows
Server w scenariuszach wirtualizacyjnych jest identyczne, bez względu na
stosowany wirtualizator (VMware vSphere, Microsoft Hyper-V, Citrix XenServer lub inny).
Przedstawione warunki licencjonowania środowisk wirtualnych
dotyczą, oprócz systemu Windows Server, także oprogramowania System Center 2012
oraz pakietów: Core Infrastructure Suites (CIS) i Enrollment for Core
Infrastructure (ECI – dla minimum 25 hostów).
Podstawowe
zasady
• Licencje Windows Server na potrzeby wirtualizacji
przypisuje się do sprzętu (serwera), a nie do maszyn wirtualnych.
Z posiadanej i przypisanej do serwera sprzętowego licencji (hosta)
wynikają prawa do uruchamiania na nim określonej liczby maszyn wirtualnych,
w zależności od edycji systemu Windows Server.
• Licencje OEM przypisywane są do sprzętu tylko raz, na cały
okres jego eksploatacji. W licencjonowaniu grupowym przypisanie można
zmieniać, lecz nie częściej niż co 90 dni.
• Wcześniejsze, niż po upływie 90 dni, przypisanie licencji
do innego hosta może nastąpić jedynie w przypadku trwałej awarii sprzętu,
powodującej wycofanie licencjonowanego urządzenia z użycia.
• Przypisywanie licencji nie jest dokonywane na poziomie
interfejsów administracyjnych systemu Windows Server, lecz powinno odbywać się
w prowadzonym w tym celu arkuszu kalkulacyjnym lub narzędziu
raportowym, systematycznie aktualizowanym. Z prowadzonej dokumentacji
powinno wynikać, do którego serwera fizycznego przypisana jest konkretna
licencja. Ze względu na brak możliwości zmiany przypisania częściej niż co 90
dni licencje nie powinny być grupowane w pule, lecz inwentaryzowane
oddzielnie.
• W przypadku stosowania rozwiązań HA (klastrowanie),
Live Migration / vMotion, DRS/DynamicOptimization/PRO wymagane jest posiadanie
odpowiednich praw wirtualizacyjnych dla wszystkich maszyn wirtualnych, które
potencjalnie mogą zostać uruchomione w tym samym czasie na danym hoście,
nawet wówczas gdy takie uruchomienie będzie krótkotrwałe.
• Nie jest możliwe rozdzielanie na różne hosty tej samej
licencji ani praw wirtualizacyjnych z niej wynikających.
• Licencja Windows Server
2012 Datacenter pozwala na uruchamianie nielimitowanej liczby VOSE (Virtual
Operating System Environment)* na maksymalnie 2-procesorowym hoście,
a licencja Windows Server 2012 Standard – 2 VOSE na maksymalnie
2-procesorowym hoście. W wersji Windows Server 2008 R2 było to
odpowiednio: edycja Datacenter – nielimitowana liczba VOSE, Standard
– 1 VOSE, Enterprise – 4 VOSE.
• Korzystając z Windows Server 2012, można używać
wersji (oraz edycji) niższych (np. 2008 R2), obowiązują wówczas zasady
licencjonowania wersji 2012. Przykładowo licencja Windows Server 2012 Standard
przypisana do danego hosta pozwala na używanie na nim dwóch VOSE Windows Server
2008 R2 Standard.
• Można przypisywać
więcej niż jedną licencję Windows Server do danego hosta. Na przykład
przypisanie dwóch licencji Windows Server 2012 Standard do danego hosta pozwoli
na uruchamianie czterech VOSE.
PODSUMOWANIE: Licencje
przypisane do danego hosta muszą obejmować maksymalną liczbę maszyn wirtualnych
(VOSE), które mogą być jednocześnie na nim uruchomione, bez względu na rodzaj
stosowanego wirtualizatora (VMware, Microsoft, Citrix czy inny).
* VOSE (Virtual Operating System Environment) – środowisko wirtualnego systemu operacyjnego, jest terminem licencyjnym Windows Server odnoszącym się do maszyn wirtualnych (VM).
Przykłady:
1 host, 1 procesor, 2 maszyny wirtualne
Pojedynczy host wyposażony
w jeden procesor, na którym będą działać dwie maszyny wirtualne. Do hosta
należy przypisać pojedynczą licencję Windows Server 2012 Standard.
Licencja obejmuje dwa procesory (host ma tylko jeden) i zapewnia prawa
wirtualizacyjne dla dwóch maszyn wirtualnych.
W tym przykładzie
możliwe jest działanie Windows Server 2012 Standard (lub wersji poprzednich) na dwóch maszynach wirtualnych na tym hoście.
1 host, 2 procesory, 4 maszyny wirtualne
Edycja Standard daje prawo
do uruchomienia dwóch środowisk wirtualnego systemu operacyjnego (VOSE), lecz
klient potrzebuje czterech maszyn wirtualnych z Windows Server 2008R2.
Pojedyncza licencja Windows Server 2012 Standard nie będzie wystarczająca, ale
przypisanie do hosta dwóch takich licencji zapewnia prawa wirtualizacyjne do
uruchamiania czterech maszyn wirtualnych (2 x 2 VOSE).
1 host, 2 procesory, 10 maszyn wirtualnych
W takim przypadku możliwe jest zastosowanie opcjonalnie
dwóch edycji Windows Server 2012: Standard (5 licencji) lub Datacenter (1
licencja).
Pięć licencji Windows Server 2012 Standard pozwoli uruchomić
odpowiednią liczbę maszyn wirtualnych (5 x 2 VOSE). Koszt licencji
(sugerowana cena dla klienta końcowego według cennika Open NL) wynosi 5 x
1004 euro = 5020 euro.
Jedna licencja edycji Windows Server 2012 Datacenter daje
nieograniczone prawa wirtualizacyjne na hoście i obejmuje do dwóch jego
procesorów. Takie rozwiązanie będzie kosztowało 1 x 5470 euro.
Jeśli nie jest przewidywane przekroczenie liczby 10 maszyn
wirtualnych na hoście, pięć licencji Standard będzie optymalnym finansowo
wyborem. Jeśli jednak spodziewany jest w przyszłości wzrost liczby maszyn
wirtualnych, wówczas warto dodatkowo wydać 450 euro na jedną licencję
Datacenter , bo w zamian zyskuje się za elastyczność edycji
Datacenter i nie trzeba kontrolować liczby VM’ów na hoście.
PODSUMOWANIE: Dziesięć
maszyn wirtualnych (10 VOSE) jest liczbą graniczną, jej przekroczenie na hoście
1- lub 2-procesorowym skłania do rozważenia zakupu edycji Datacenter, której
zastosowanie dla jedenastu lub więcej maszyn wirtualnych jest tańsze niż
odpowiednia liczba edycji Standard.
1 host, 4 procesory, 4 maszyny wirtualne Jest
to konfiguracja rzadko spotykana, lecz dobrze obrazująca przykład wyliczenia.
Licencja Windows Server 2012 Standard/Datacenter obejmuje
dwa procesory. W tym przypadku host jest wyposażony w cztery
procesory, co wymaga zastosowania dwóch licencji Standard, co z kolei zapewni
również prawo do uruchomienia czterech maszyn wirtualnych.
Zakładając, że na tym
czteroprocesorowym serwerze będzie działało 300 maszyn wirtualnych, wystarczą
dwie licencje Datacenter, które obejmują po dwa procesory każda oraz
nielimitowaną liczbę maszyn wirtualnych.
1 host z 320 procesorami logicznymi (10
szesnastordzeniowych procesorów z technologią Hyperthreading)
Wirtualizator Windows
Server 2012 Hyper-V
może obsłużyć 320 procesorów logicznych na hoście. Może to być na przykład
dziesięć 16-rdzeniowych procesorów Intela z technologią Hyperthreading.
W przypadku licencjonowania nie jest istotne liczenie rdzeni
w procesorach ani procesorów logicznych. Wymagane jest kontrolowanie
liczby procesorów fizycznych (CPU).
W omawianym przypadku
hosta 10-procesorowego wymagane będzie pięć licencji WS 2012 Standard lub
Datacenter w zależności od liczby uruchamianych maszyn wirtualnych.
Klastry
Błędy w stosowaniu zasad
licencyjnych dotyczą przede wszystkim klastrów. Należy pamiętać, że licencje
przypisywane są do hostów (serwerów fizycznych), nie do maszyn wirtualnych
i nie mogą „przemieszczać się” po hostach tak, jak na poziomie technicznym
mogą być migrowane maszyny wirtualne. Przepisanie licencji do innego hosta nie
jest możliwe, gdy jest to licencja OEM, a licencje nabyte
w pozostałych modelach zakupowych (Open, Volume Licensing) mogą być
przypisywane do innych maszyn nie częściej niż co 90 dni.
Maszyny wirtualne mogą być
przenoszone z jednego hosta na drugi, musi jednak zostać spełniony
następujący warunek: do docelowego hosta są przypisane odpowiednie licencje
gwarantujące wystarczające prawa wirtualizacyjne (na odpowiednią liczbę możliwych
instancji VOSE). Innymi słowy, prawa do uruchamiania określonej liczby maszyn
wirtualnych wynikające z licencji nie mogą być grupowane w łączną
pulę w ramach klastra, a w konsekwencji maszyny wirtualne
dowolnie dystrybuowane na hostach. Każdy host (serwer fizyczny) powinien być
licencjonowany osobno.
Stosowanie mechanizmów
automatyzujących przenoszenie maszyn wirtualnych pomiędzy hostami klastra nie
zwalnia użytkownika od konieczności przypisania do hosta odpowiedniej liczby
licencji. Prawidłowym podejściem jest przypisanie do każdego hosta
w klastrze takiej liczby licencji, aby zapewniały one prawa
wirtualizacyjne dla maksymalnej liczby maszyn wirtualnych, które mogą zostać
uruchomione na danym hoście (czyli tak zwane zwymiarowanie do maksymalnego możliwego
użycia).
W praktyce oznacza to, że
w przypadku środowisk wirtualnych o większej skali najbardziej
ekonomicznym rozwiązaniem będzie stosowanie licencji Datacenter, które
dodatkowo uwalniają
użytkowników od konieczności kontrolowania
maksymalnej liczby maszyn wirtulanych na każdym hoście. Gdy
licencjonowanie hostów jest prawidłowe, nie ma przeszkód, aby przenosić VOSE
pomiędzy hostami, do których przypisane są licencje OEM, jak również te
pochodzące z innych programów zakupowych (Open, Volume Licensing).
Dla przypomnienia: powyższe zasady są identyczne dla
wszystkich wirtualizatorów (VMware, Hyper-V, Citrix i innych).
Przykłady:
2 hosty z 1 procesorem każdy, 4 maszyny wirtualne
Powszechnym błędem jest
traktowanie takiej instalacji jako jednego hosta z trzema maszynami
wirtualnymi i drugiego hosta z jedną maszyną wirtualną. Są to dwa
hosty, a na każdym z nich może zostać uruchomionych do czterech
maszyn wirtualnych.
W poprzedniej wersji Windows Server 2008 R2 należałoby
zastosować dwie licencje Enterprise (po jednej dla każdego hosta). Edycja
Enterprise
nie jest już dostępna w ramach oferty Windows Server 2012. Klienci mają
wybór pomiędzy WS 2012 Standard a Datacenter w zależności od potrzeb
wirtualizacyjnych. W przedstawionej sytuacji do każdego hosta powinny
zostać przypisane po dwie licencje Windows Server 2012 Standard, czyli łącznie
cztery licencje.
2 hosty z 2 procesorami każdy, 10 maszyn
wirtualnych łącznie
Dziesięć maszyn
wirtualnych na dwóch hostach w klastrze oznacza sytuację, w której
wszystkie dziesięć maszyn może znaleźć się na tym samym hoście. Istnieją dwie
możliwości licencjonowania hostów na potrzeby uruchamiana do dziesięciu maszyn
wirtualnych na każdym z nich. Można przypisać do obu hostów po pięć
licencji Windows Server 2012 Standard (2 hosty x 5 licencji x
2 VM’y). Łączny koszt dziesięciu licencji wyniesie 10 040 euro.
Alternatywnie można zastosować po jednej licencji Datacenter
na każdym hoście, których koszt wyniesie 2 x 5470 euro =
10 940 euro. Wyższy o 900 euro łączny koszt pozwoli jednak
dowolnie zwiększać liczbę maszyn wirtualnych w przyszłości, bez
konieczności kontroli przenoszenia maszyn wirtualnych pomiędzy hostami. Gdyby
w omawianym przykładzie łączna liczba maszyn wirtualnych była wyższa od
dziesięciu (np. 11),
wymagane byłoby przypisanie do każdego hosta aż sześciu licencji Standard.
Oznacza to, że zastosowanie licencji Datacenter nie tylko gwarantowałoby
większą elastyczność w przyszłości, ale także byłoby tańsze.
2 hosty z 2 procesorami każdy, 20 maszyn
wirtualnych w klastrze
W przypadku gdy liczba
maszyn wirtualnych w klastrze przekracza dziesięć, wybór edycji Datacenter
jest zawsze tańszy. Każdy z hostów jest wyposażony w dwa procesory,
więc wymaga jednej licencji Datacenter. Dla dwóch hostów potrzebne będą łącznie
dwie licencje.
Dołączanie
kolejnych serwerów fizycznych do
klastra, wyposażonych w maksymalnie dwa procesory, będzie wymagało
zastosowania jednej licencji Datacenter dla każdego dodatkowego hosta. Na
wszystkich maszynach klastra będzie mogło działać dowolnie wiele VOSE Windows
Server 2012.
Wiele hostów, wiele maszyn wirtualnych, 4 procesory
w każdym hoście
Gdy maszyn jest wiele, zawsze bardziej ekonomiczne będzie
stosowanie licencji Windows Server w edycji Datacenter. Wówczas właściwą
liczbę licencji będzie determinowała jedynie liczba fizycznych procesorów
(CPU). W przedstawionym przypadku wszystkie hosty mają po cztery
procesory, więc potrzebne są po dwie licencje Windows Server 2012 Datacenter na
każdy z nich.
Próg opłacalności dla licencji Standard w zastosowaniach
wirtualizacyjnych to dziesięć maszyn wirtualnych dla pojedynczej maszyny
niesklastrowanej lub w obrębie wszystkich hostów klastra. Gdy maszyn
wirtualnych jest jedenaście i więcej, stosowanie licencji Datacenter jest
nie tylko wygodniejsze, ale i zawsze tańsze.
Live
Migration poza klaster
W przypadku przenoszenia maszyn wirtualnych poza klaster, co
jest możliwe w Windows Server 2012, należy również zapewnić właściwe prawa
wirtualizacyjne na hoście docelowym, tak aby mógł on przyjąć dodatkowe maszyny
wirtualne.
Hyper-V
Server 2012
Hyper-V Server jest
oprogramowaniem darmowym, jednak podobnie jak każdy inny alternatywny
wirtualizator nie zapewnia licencji na
wirtualizowane systemy operacyjne, w szczególności Windows Server. Należy
je uzyskać poprzez nabycie i przypisanie odpowiednich licencji Windows
Server do hosta. Mechanizm Hyper-V jest wbudowany w Windows Server 2012,
może zostać również bezpłatnie pobrany jako odrębna aplikacja ze stron
Microsoft.
* VOSE (Virtual
Operating System Environment) – środowisko wirtualnego systemu operacyjnego,
jest terminem licencyjnym Windows Server odnoszącym się do maszyn wirtualnych
(VM).
Artykuł Licencjonowanie Windows Server 2012 w środowiskach wirtualnych pochodzi z serwisu CRN.
]]>