Artykuł Gala „Branża IT 20-30 lat temu” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Były wspomnienia, spotkania i zabawa w wyjątkowym towarzystwie. CRN Polska był patronem wydarzenia.
Artykuł Gala „Branża IT 20-30 lat temu” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Po sąsiedzku z żoną szacha pochodzi z serwisu CRN.
]]>Krzysztof
Musiał Zgadza się, ale tylko w czasie najpiękniejszych bezchmurnych
dni, kiedy jest dobra widoczność.
CRN
Mieszka pan na Gibraltarze?
Krzysztof
Musiał Mieszkam niedaleko Gibraltaru, około 60 km od Afryki.
W piękne dni widzę cały łańcuch afrykańskich gór Rif, które są położone
100 km od mojego domu. Pokrywają cały horyzont. Cudowny, wręcz magiczny
widok.
CRN
Ma pan również ciekawych sąsiadów, jak chociażby rodzina szacha Iranu Rezy
Pahlawiego?
Krzysztof
Musiał To rezydencja należąca do Farah Pahlavi, jego trzeciej żony,
która przyjeżdża tam kilka razy w roku ze swojego domu pod Nowym Jorkiem.
W Hiszpanii natomiast na stałe mieszka jej zięć z dwiema żonami. To
jest mój faktyczny sąsiad, choć sąsiad to chyba za dużo powiedziane. Te
posiadłości są bardzo rozległe i nie ma mowy o sąsiedztwie typu płot
w płot.
CRN
Miasteczko, w którym pan mieszka, nie jest zwyczajne, zwłaszcza dla
miłośnika opery, będącej pana drugą miłością obok malarstwa…
Krzysztof
Musiał Tak, w naszym miasteczku mieszkała Carmen. Ta właśnie,
słynna operowa Carmen, która urzędowała tam razem ze swoimi rozbójnikami,
a potem przeniosła się do Sewilli.
CRN
Dlaczego wybrał pan akurat Hiszpanię?
Krzysztof
Musiał Uwielbiam słońce, a w Polsce pogoda zwykle jest
przygnębiająca.
CRN
Rozumiem, ale przecież bliżej jest do Toskanii, gdzie organizuje pan polskim
artystom piękne plenery. Dlaczego nie zamieszkał pan właśnie tam?
Krzysztof
Musiał Bo mają mokre i naprawdę chłodne zimy. Gdyby przez cały rok
było tam tak wspaniale jak w lecie, w życiu nie zamieniłbym Toskanii
na nic innego.
CRN
Przy pańskim nazwisku zanotowałem sobie: rentier, miłośnik sztuki, pilot. Czy
coś przeoczyłem?
Krzysztof Musiał
Nie. Z tym że wprawdzie mam licencję pilota, ale nie latam, bo mieszkam
dość daleko od lotnisk i byłoby to kłopotliwe. Poza tym tak bardzo
wciągnąłem się w tworzenie kolekcji sztuki polskiej, że inne hobby poszły
w odstawkę.
CRN
Zanim przejdziemy do sztuki, chciałbym wrócić do początków pana kariery
biznesowej. Zaczęło się od wyjazdów zagranicznych.
Krzysztof
Musiał Tak, podczas studiów wszystkie wakacje spędzałem w Szwecji,
Danii, Berlinie Zachodnim. Uwielbiałem podróżować.
CRN
W czasach PRL-u nie było to takie proste. Czy wymagało to od pana jakichś
specjalnych zabiegów?
Krzysztof
Musiał Jeśli ktoś był działaczem podziemia, to mógł mieć problemy. Mnie
to nie dotyczyło, bo od polityki trzymałem się jak najdalej. Jedyna organizacja,
do której kiedykolwiek należałem, to stowarzyszenie pilotów amerykańskich.
A więc same wyjazdy nie stanowiły problemu. Kłopotliwe było zdobycie
pieniędzy, żeby mieć się z czego utrzymać na takim wyjeździe. Byłem
studentem, więc nie miałem zarobków. Dlatego na przykład podczas pierwszego
wyjazdu do Szwecji zmywałem naczynia w kafeterii uniwersyteckiej. Łapałem
też dorywcze prace w schroniskach młodzieżowych.
CRN Dość szybko jednak zdobył pan niezależność
finansową. Jak to możliwe?
Krzysztof
Musiał Gdzieś na początku studiów nawiązałem kontakt z człowiekiem,
który do dzisiaj jest radiowym guru w Danii. Prowadził wtedy audycje
o muzyce rockowej. Wpadł na pomysł, żebym podsyłał mu płyty zespołów zza
żelaznej kurtyny. Chciał puszczać je słuchaczom w Danii, którzy nie mieli
zielonego pojęcia, jak wyglądała polska scena muzyczna. Duńskie radio płaciło
mi za te materiały na takich zasadach jak innym duńskim redaktorom. Dlatego już
wtedy miałem zagraniczne konto i niezłe dochody.
CRN …i
nieograniczony dostęp do zachodniej muzyki. Korzystał pan z tego?
Krzysztof Musiał Oczywiście, że korzystałem.
Przysyłali mi płyty, z którymi chodziłem do audycji muzycznych
prowadzonych w Trójce przez Marka Gaszyńskiego. Wyszło na to, że
puszczałem polską muzykę w Danii, a duńską u nas. W pewnym
momencie byłem nawet akredytowanym dziennikarzem tamtejszego radia
w Polsce. Dlatego miałem pieniądze i mogłem wyjeżdżać na dwa, trzy
miesiące do Szwecji, Danii czy Niemiec i zwiedzać te kraje.
CRN To
trochę tłumaczy, dlaczego założył pan ABC Datę w Berlinie, a nie
w Polsce. Jednak nadal do końca tego nie rozumiem.
Krzysztof
Musiał ABC Datę założyłem w Bonn, a w Berlinie działał
jej oddział. Mieszkałem wtedy w Niemczech, pracowałem w firmie Star
i dlatego zacząłem wysyłać ich drukarki do Polski. ABC Datę do kraju
przeniosłem dopiero po roku 1990, a więc po zmianach politycznych
i gospodarczych.
CRN Pierwsze
lata to był kokosowy interes?
Krzysztof
Musiał Generalnie w tamtych czasach było tak, że Polacy
przyjeżdżali do Niemiec, gdzie kupowali sprzęt elektroniczny, za który
w Polsce firmy państwowe płaciły im z przebitką dziesięcio-,
a nawet dwudziestokrotną. Na takiej zasadzie funkcjonował na przykład
Prokom, który – nawiasem mówiąc – był moim pierwszym serwisantem w Polsce.
Tak zaczęła się kariera pana Ryszarda Krauze (śmiech).
CRN A
właściwie dlaczego odszedł pan z firmy, przed którą były znakomite
perspektywy? Po prostu realizował pan rentierski scenariusz?
Krzysztof
Musiał Tak było. Założyłem sobie kiedyś, że życie zawodowe zakończę
w wieku około 50 lat. Jednak do odejścia z ABC Daty bardzo przyczynił
się fakt, że nie mogłem dogadać się z niemieckimi właścicielami.
Traktowali nas jak lokalnych dzikusów, mieli swoje pomysły, a nasze
uważali za niepoważne. Dobrym przykładem jest Interlink, który w Polsce
osiągał znakomite wyniki, a oni chcieli, żebyśmy z niego zrezygnowali
i korzystali z ich systemu. Przy czym generował on zaledwie jedną
piątą obrotów Interlinka i nie miał połowy potrzebnych funkcjonalności! Z takimi
sytuacjami borykałem się bez przerwy. W pewnym momencie uznałem, że mam
dość.
CRN Zostawmy
biznes i przejdźmy do pana obecnej pasji. Stworzył pan największą prywatną
kolekcję sztuki polskiej. Co łączy te dzieła?
Krzysztof
Musiał Skoncentrowałem się na sztuce polskiej z ostatnich 150 lat.
Moją ambicją było stworzenie kolekcji, która będzie odzwierciedlać wszystkie
nurty z tego okresu.
CRN
Ile w tym pasji, a ile biznesu?
Krzysztof
Musiał To przede wszystkim zamiłowanie, ale nie można uciec od aspektu
inwestycyjnego, kiedy wydaje się 20 – 30 mln zł. Nie chodzi
o to, żeby te pieniądze roztrwonić, ale żeby ich nie stracić. Trzeba być
kompletnym szaleńcem, żeby wydawać tak duże sumy bez jakiegoś krytycznego
spojrzenia na całość. W tym kontekście to inwestycja, ale przy tym ogromna
pasja. Zresztą nie tylko do malarstwa, ale także do opery.
CRN
Zdaje się, że jest pan nawet donatorem Metropolitan Opera w Nowym Jorku.
Krzysztof
Musiał Tak, byłem jednym z ważnych donatorów. Teraz nie mam już na
to czasu. Tym bardziej że latanie do Stanów stało się niezwykle uciążliwe przez
te wszystkie kontrole antyterrorystyczne. Dawniej było to prostsze. Zwłaszcza
kiedy latały concorde’y. Wtedy mogłem wyjść o 16 z ABC Daty, wsiąść
o 17 w samolot do Londynu, skąd miałem zaledwie 3,5 godziny lotu do
Nowego Jorku, gdzie lądowałem o 17 lokalnego czasu. Akurat, żeby zdążyć na
spektakl. A zatem mogłem po wyjściu z pracy udać się na wieczorną
operę, która była na innym kontynencie!
CRN Czym
kieruje się pan przy kupowaniu obrazów? Znanymi nazwiskami?
Krzysztof Musiał
Bardziej zwracam uwagę na same obrazy czy rzeźby, a znacznie mniej na
znane nazwiska. Dzięki temu mogę poszczycić się tym, że wprowadziłem „na
salony” mniej znanych artystów, których wcześniej krytycy nie dostrzegali czy
nie doceniali. Bywa tak, że jadę na wernisaż bardzo znanego artysty
i żaden obraz mi się nie podoba. Tak było na przykład jakiś czas temu na
wystawie Sasnala w Zurychu.
CRN
Jakich artystów ceni pan szczególnie?
Krzysztof
Musiał Eugeniusza Zaka, Olgę Boznańską, Tadeusza Dominika, Wojciecha
Fangora, a zwłaszcza Leona Tarasewicza.
CRN Gdzie
trzyma pan setki swoich obrazów?
Krzysztof Musiał Część
moich dzieł znajduje się w muzealnych depozytach. Najbardziej dumny jestem
ze stałej wystawy, którą przygotowało Muzeum Miasta Łodzi. To pierwsza sytuacja
w Polsce, żeby prywatna kolekcja miała stałą ekspozycję w państwowym
muzeum. Specjalnie dla moich obrazów przygotowano i pięknie wyremontowano
skrzydło Pałacu Poznańskich. To była duża inwestycja, za państwowe pieniądze.
Zostały dobrze wydane, bo kolekcja ma naprawdę dużą wartość
estetyczno-poznawczą. Oczywiście nie pobieram żadnych opłat za przekazanie tych
dzieł miastu w celach wystawowych. Zachęcam wszystkich do odwiedzin.
CRN Czy
sztuka to dobra inwestycja? Na przykład dla naszych czytelników. Zachęcałby ich
pan do tego?
Krzysztof
Musiał Pod warunkiem że najpierw choć trochę poznają ten rynek bądź
znajdą dobrego doradcę. Z biegiem lat ceny polskich dzieł sztuki będą szły
w górę. W Polsce sztuka jest wciąż dużo tańsza niż na Zachodzie.
Dlatego właśnie nie jest tam popularna, bo trudno zrobić na niej duży biznes.
CRN Jakiego
zwrotu z inwestycji można się spodziewać?
Krzysztof
Musiał To zależy. Prace pewnego artysty, które kupiłem 10 lat temu,
podrożały około 30 razy. Jeden z obrazów, na który wydałem kiedyś
6 tys. złotych, sprzedałem niedawno za 30 tysięcy euro.
CRN
Nie ma natomiast takich dzieł, które tanieją o 30 razy…
Krzysztof
Musiał Czasami obrazy tanieją, ale nie więcej niż 20
– 30 proc.
CRN
Jakie są pana cele na najbliższe lata?
Krzysztof
Musiał Zajmuję się teraz budową hotelu butikowego na Bali. To cudowna
wyspa kultury i artystów. Tam niemal każdy maluje, i to na wysokim
poziomie. Dlatego swojego czasu zainteresowałem się sztuką balijską oraz
indonezyjską. Mam bardzo ciekawą kolekcję, którą będę w przyszłym roku
prezentował w Polsce.
Artykuł Po sąsiedzku z żoną szacha pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zegarmistrzowska robota pochodzi z serwisu CRN.
]]>Krzysztof Musiał 20 lat temu raczkowaliśmy, rynek był w powijakach i dopiero zaczynał się tworzyć. W 1986 r., kiedy jeszcze pracowałem w Starze, robienie biznesu w branży IT w Polsce polegało na sprzedawaniu drukarek igłowych. Skontaktowałem się wówczas z kilkoma przedsiębiorstwami, m.in. z Państwową Centralą Handlu Zagranicznego Metronex, odpowiedzialną za handel elektroniką z podmiotami zagranicznymi, oraz z kilkoma niemieckimi firmami prywatnymi, eksportującymi do Polski. Czułem, że zainteresowanie drukarkami Stara będzie spore, chciałem więc je sprzedawać Metroneksowi. Wszyscy mi mówili, że jeszcze na to za wcześnie, że nie ma pieniędzy, że nikt ich nie kupi itd. Wiedziałem jednak, że nie jest aż tak źle, założyłem więc w Bonn firmę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Wyszło na to, że mnie wyczucie nie zawiodło, a inni nie mieli racji. Koniec lat 80. był zupełnie szalony. Wtedy drukarki przywoziło się w bagażu podręcznym albo przesyłało paczką do Polski, a szczęśliwiec, który dostał urządzenie, natychmiast je sprzedawał z trzydziesto-, a nawet pięćdziesięciokrotnym przebiciem. Znam osoby, które za 15 – 20 drukarek (a jedna kosztowała wtedy dokładnie 400 marek) – kupiły sobie porządny dom.
CRN Polska W czerwcu 1990 roku przeniósł pan ABC Datę do Polski…
Krzysztof Musiał Od początku lat dziewięćdzisiątych wszystko zaczęło się stabilizować, ale koniunktura była nadal bardzo gorąca. W latach 1990 – 1992 drukarki przyjeżdżały do Polski TIR-ami. W porze spodziewanego transportu czekała już kolejka klientów i nie wszyscy dostawali towar, bo nie można było dostarczyć go tyle, na ile było zapotrzebowanie, więc zainteresowani musieli się przymilać do dostawców.
CRN Polska Czy marże były nadal tak niebotyczne jak w latach 80.?
Krzysztof Musiał Były mniejsze, chociaż nadal bardzo wysokie. Natomiast z biegiem czasu, gdy biznes zaczął się rozwijać, pojawiła się potrzeba finansowania z zewnątrz, a jego uzyskanie sprawiało potworne problemy. To według mnie chyba największa różnica między rynkiem IT wtedy i teraz. 20 lat temu wystarczało inwestowanie z własnych środków i z wypracowanego zysku, czemu sprzyjały wysokie marże, a w dodatku klienci początkowo płacili gotówką. Dzisiaj finansowanie inwestycji zapewniają banki. Obecnie prezesowi firmy nie przyszłoby nawet do głowy, że ma na wszystko wykładać pieniądze z własnej kieszeni. W latach 1993 – 1994 marże zaczęły spadać, a resellerzy – żądać opóźnionych terminów płatności. Powstały więc bardzo duże potrzeby finansowe, na zaspokojenie których wypracowany zysk już nie wystarczał. Niestety, w tamtych czasach nie było mowy o tym, aby bank udzielił jakiegokolwiek kredytu, chyba że umieściło się w nim prywatne oszczędności. Ta sytuacja już w 1995 r. zmusiła mnie do szukania zachodniego partnera i do sprzedania ABC Daty amerykańskiemu koncernowi CHS Electronics.
CRN Polska Czy dziś prowadzenie firmy dystrybucyjnej jest równie trudne jak w połowie lat 90.?
Krzysztof Musiał Przedsiębiorcy mają innego rodzaju problemy, bo marże bardzo spadły, więc wypracowanie zysku jest obecnie sztuką. Wtedy zysk sam wpadał do kieszeni, teraz niestety trzeba się namęczyć i tak zorganizować przedsiębiorstwo, aby było na tyle wydajne i oszczędne, by mimo wszystko przynosiło zysk. Ale mając marże 3 – 4-proc., trudno wypracować 1 proc. zysku. Na początku lat 90., gdy wysokość marży wynosiła 20 – 30 proc., nie było problemu z zyskiem rzędu 10 – 15 proc.
CRN Polska Czyli właśnie wypracowanie zysku stanowi dzisiaj największą trudność w biznesie?
Krzysztof Musiał Tak mi się wydaje. W branży dystrybucyjnej jest miejsce tylko dla dużych graczy, ponieważ ten rodzaj biznesu zdecydowanie łatwiej prowadzić na dużą niż na małą skalę. Zresztą podobnie było również wtedy, kiedy ja kierowałem firmą. Staramy się więc nie tylko kupić jak najtaniej i sprzedać jak najdrożej, ale również zoptymalizować wszystkie parametry prowadzenia firmy, aby robić to jak najtaniej i korzystać z jak najmniejszego finansowania z zewnątrz. Cała sztuka polega przede wszystkim na zoptymalizowaniu magazynu, by był jak najmniejszy, ale także zobowiązań i należności, czyli na tym, aby jak najszybciej i jak najsprawniej – wręcz co do dnia – ściągać pieniądze od klientów, a jednocześnie – w miarę możliwości – jak najpóźniej płacić dostawcom. Z vendorami trzeba więc negocjować jak najlepsze warunki płatności. Czasem można się zgodzić na kupno dużej liczby urządzeń, nawet jeśli aż tylu nie potrzebujemy, o ile dostaniemy na nie świetną cenę i np. półroczny termin płatności. Jest to więc swego rodzaju gra, ale trzeba się naprawdę napracować i nad wszystkim czuwać, korzystając z doskonałych wewnętrznych systemów informatycznych, które umożliwią właściwą ocenę parametrów działalności firmy. Dzisiaj to bardzo precyzyjne zadanie, wręcz zegarmistrzowska robota. Każdy tryb musi być idealnie wymierzony i wyprofilowany, by wszystko chodziło jak w zegarku. Dawniej prowadzenie działalności w branży IT było jednak zajęciem bardziej na luzie.
CRN Polska Istnieje pogląd, że wcześniej rynek IT był nieco barbarzyński, a ostatnio się coraz bardziej cywilizuje.
Krzysztof Musiał Nie zgodziłbym się z tą tezą. Rynek znormalniał już 10 – 15 lat temu, choć oczywiście zmienia się i rozwija cały czas. Pytanie tylko, na czym właściwie polega ta normalność? Często porównujemy się np. z Niemcami i mamy w stosunku do nich kompleksy. Tymczasem nie wszystko, co niemieckie, jest lepsze. Zatem cywilizowanie się na modłę niemiecką to nie najszczęśliwszy pomysł, bo niemieckie rozwiązania biznesowe bywają gorsze, mniej skuteczne lub takie same jak nasze. Często jesteśmy równie innowacyjni i pomysłowi, tyle że mało kto o tym wie. Mogę coś na ten temat powiedzieć, bo – kiedy w 2000 r. sprzedałem ABC Datę (po raz drugi, po odkupieniu spółki w 1999 r. od CHS-u – przyp. red.) Actebisowi – byłem przez półtora roku (tyle wytrzymałem, na więcej mi zdrowie i nerwy nie pozwoliły) jej prezesem, podczas gdy właścicielami byli Niemcy. Mieliśmy już wówczas bardzo dobrze działający system internetowy Interlink i 60 proc. sprzedaży prowadziliśmy przez Internet. Niemcy mieli swój system, ale za jego pośrednictwem sprzedawali tylko 15 proc. Uważali jednak, że jest lepszy, więc mieliśmy wyrzucić naszego Interlinka i zastąpić go systemem Actebisu, bo jest niemiecki. Dla mnie było to absolutnie nie do przyjęcia. Odszedłem z firmy, bo nie byłem w stanie słuchać, jak ktoś z Hamburga, kto jest drugi raz w Polsce, uczy mnie, jak prowadzić biznes w tym kraju. Co ciekawe, Amerykanie nie wtrącali się do sposobu zarządzania ani na jotę – liczyło się tylko wykonanie planu. Rozliczaliśmy się jedynie z zaakceptowanych przez nich budżetów, a nie ze sposobu, w jaki zarządzałem firmą. Nie znając polskich realiów, nie mieli o tym pojęcia – do czego się otwarcie przyznawali.
CRN Polska Czy z perspektywy czasu nie żałuje pan swojej decyzji?
Krzysztof Musiał Nie, bo wykończyłbym się nerwowo, pracując pod tego typu niemieckim kierownictwem.
CRN Polska Czego by pan życzył naszemu rynkowi IT?
Krzysztof Musiał Aby gospodarka polska trochę się dźwignęła z obecnego spowolnienia, co mam nadzieję nastąpi w ciągu dwóch – trzech lat.
Artykuł Zegarmistrzowska robota pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zegarmistrzowska robota pochodzi z serwisu CRN.
]]>Krzysztof Musiał 20 lat temu raczkowaliśmy, rynek był w
powijakach i dopiero zaczynał się tworzyć. W 1986 r., kiedy jeszcze
pracowałem w Starze, robienie biznesu w branży IT w Polsce polegało na
sprzedawaniu drukarek igłowych. Skontaktowałem się wówczas z kilkoma
przedsiębiorstwami, m.in. z Państwową Centralą Handlu Zagranicznego
Metronex, odpowiedzialną za handel elektroniką z podmiotami
zagranicznymi, oraz z kilkoma niemieckimi firmami prywatnymi,
eksportującymi do Polski. Czułem, że zainteresowanie drukarkami Stara
będzie spore, chciałem więc je sprzedawać Metroneksowi. Wszyscy mi
mówili, że jeszcze na to za wcześnie, że nie ma pieniędzy, że nikt ich
nie kupi itd. Wiedziałem jednak, że nie jest aż tak źle, założyłem więc
w Bonn firmę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Wyszło na to, że
mnie wyczucie nie zawiodło, a inni nie mieli racji. Koniec lat 80. był
zupełnie szalony. Wtedy drukarki przywoziło się w bagażu podręcznym
albo przesyłało paczką do Polski, a szczęśliwiec, który dostał
urządzenie, natychmiast je sprzedawał z trzydziesto-, a nawet
pięćdziesięciokrotnym przebiciem. Znam osoby, które za 15 – 20 drukarek
(a jedna kosztowała wtedy dokładnie 400 marek) – kupiły sobie porządny
dom.
CRN Polska W czerwcu 1990 roku przeniósł pan ABC Datę do Polski…
Krzysztof Musiał Od początku lat dziewięćdzisiątych wszystko
zaczęło się stabilizować, ale koniunktura była nadal bardzo gorąca. W
latach 1990 – 1992 drukarki przyjeżdżały do Polski TIR-ami. W porze
spodziewanego transportu czekała już kolejka klientów i nie wszyscy
dostawali towar, bo nie można było dostarczyć go tyle, na ile było
zapotrzebowanie, więc zainteresowani musieli się przymilać do dostawców.
CRN Polska Czy marże były nadal tak niebotyczne jak w latach 80.?
Krzysztof Musiał Były mniejsze, chociaż nadal bardzo wysokie.
Natomiast z biegiem czasu, gdy biznes zaczął się rozwijać, pojawiła się
potrzeba finansowania z zewnątrz, a jego uzyskanie sprawiało potworne
problemy. To według mnie chyba największa różnica między rynkiem IT
wtedy i teraz. 20 lat temu wystarczało inwestowanie z własnych środków
i z wypracowanego zysku, czemu sprzyjały wysokie marże, a w dodatku
klienci początkowo płacili gotówką. Dzisiaj finansowanie inwestycji
zapewniają banki. Obecnie prezesowi firmy nie przyszłoby nawet do
głowy, że ma na wszystko wykładać pieniądze z własnej kieszeni. W
latach 1993 – 1994 marże zaczęły spadać, a resellerzy – żądać
opóźnionych terminów płatności. Powstały więc bardzo duże potrzeby
finansowe, na zaspokojenie których wypracowany zysk już nie wystarczał.
Niestety, w tamtych czasach nie było mowy o tym, aby bank udzielił
jakiegokolwiek kredytu, chyba że umieściło się w nim prywatne
oszczędności. Ta sytuacja już w 1995 r. zmusiła mnie do szukania
zachodniego partnera i do sprzedania ABC Daty amerykańskiemu koncernowi
CHS Electronics.
CRN Polska Czy dziś prowadzenie firmy dystrybucyjnej jest równie trudne jak w połowie lat 90.?
Krzysztof Musiał Przedsiębiorcy mają innego rodzaju problemy,
bo marże bardzo spadły, więc wypracowanie zysku jest obecnie sztuką.
Wtedy zysk sam wpadał do kieszeni, teraz niestety trzeba się namęczyć i
tak zorganizować przedsiębiorstwo, aby było na tyle wydajne i
oszczędne, by mimo wszystko przynosiło zysk. Ale mając marże 3 –
4-proc., trudno wypracować 1 proc. zysku. Na początku lat 90., gdy
wysokość marży wynosiła 20 – 30 proc., nie było problemu z zyskiem
rzędu 10 – 15 proc.
CRN Polska Czyli właśnie wypracowanie zysku stanowi dzisiaj największą trudność w biznesie?
Krzysztof Musiał Tak mi się wydaje. W branży dystrybucyjnej
jest miejsce tylko dla dużych graczy, ponieważ ten rodzaj biznesu
zdecydowanie łatwiej prowadzić na dużą niż na małą skalę. Zresztą
podobnie było również wtedy, kiedy ja kierowałem firmą. Staramy się
więc nie tylko kupić jak najtaniej i sprzedać jak najdrożej, ale
również zoptymalizować wszystkie parametry prowadzenia firmy, aby robić
to jak najtaniej i korzystać z jak najmniejszego finansowania z
zewnątrz. Cała sztuka polega przede wszystkim na zoptymalizowaniu
magazynu, by był jak najmniejszy, ale także zobowiązań i należności,
czyli na tym, aby jak najszybciej i jak najsprawniej – wręcz co do dnia
– ściągać pieniądze od klientów, a jednocześnie – w miarę możliwości –
jak najpóźniej płacić dostawcom. Z vendorami trzeba więc negocjować jak
najlepsze warunki płatności. Czasem można się zgodzić na kupno dużej
liczby urządzeń, nawet jeśli aż tylu nie potrzebujemy, o ile dostaniemy
na nie świetną cenę i np. półroczny termin płatności. Jest to więc
swego rodzaju gra, ale trzeba się naprawdę napracować i nad wszystkim
czuwać, korzystając z doskonałych wewnętrznych systemów
informatycznych, które umożliwią właściwą ocenę parametrów działalności
firmy. Dzisiaj to bardzo precyzyjne zadanie, wręcz zegarmistrzowska
robota. Każdy tryb musi być idealnie wymierzony i wyprofilowany, by
wszystko chodziło jak w zegarku. Dawniej prowadzenie działalności w
branży IT było jednak zajęciem bardziej na luzie.
CRN Polska Istnieje pogląd, że wcześniej rynek IT był nieco barbarzyński, a ostatnio się coraz bardziej cywilizuje.
Krzysztof Musiał Nie zgodziłbym się z tą tezą. Rynek
znormalniał już 10 – 15 lat temu, choć oczywiście zmienia się i rozwija
cały czas. Pytanie tylko, na czym właściwie polega ta normalność?
Często porównujemy się np. z Niemcami i mamy w stosunku do nich
kompleksy. Tymczasem nie wszystko, co niemieckie, jest lepsze. Zatem
cywilizowanie się na modłę niemiecką to nie najszczęśliwszy pomysł, bo
niemieckie rozwiązania biznesowe bywają gorsze, mniej skuteczne lub
takie same jak nasze. Często jesteśmy równie innowacyjni i pomysłowi,
tyle że mało kto o tym wie. Mogę coś na ten temat powiedzieć, bo –
kiedy w 2000 r. sprzedałem ABC Datę (po raz drugi, po odkupieniu spółki
w 1999 r. od CHS-u – przyp. red.) Actebisowi – byłem przez półtora roku
(tyle wytrzymałem, na więcej mi zdrowie i nerwy nie pozwoliły) jej
prezesem, podczas gdy właścicielami byli Niemcy. Mieliśmy już wówczas
bardzo dobrze działający system internetowy Interlink i 60 proc.
sprzedaży prowadziliśmy przez Internet. Niemcy mieli swój system, ale
za jego pośrednictwem sprzedawali tylko 15 proc. Uważali jednak, że
jest lepszy, więc mieliśmy wyrzucić naszego Interlinka i zastąpić go
systemem Actebisu, bo jest niemiecki. Dla mnie było to absolutnie nie
do przyjęcia. Odszedłem z firmy, bo nie byłem w stanie słuchać, jak
ktoś z Hamburga, kto jest drugi raz w Polsce, uczy mnie, jak prowadzić
biznes w tym kraju. Co ciekawe, Amerykanie nie wtrącali się do sposobu
zarządzania ani na jotę – liczyło się tylko wykonanie planu.
Rozliczaliśmy się jedynie z zaakceptowanych przez nich budżetów, a nie
ze sposobu, w jaki zarządzałem firmą. Nie znając polskich realiów, nie
mieli o tym pojęcia – do czego się otwarcie przyznawali.
CRN Polska Czy z perspektywy czasu nie żałuje pan swojej decyzji?
Krzysztof Musiał Nie, bo wykończyłbym się nerwowo, pracując pod tego typu niemieckim kierownictwem.
CRN Polska Czego by pan życzył naszemu rynkowi IT?
Krzysztof Musiał Aby gospodarka polska trochę się dźwignęła z obecnego spowolnienia, co mam nadzieję nastąpi w ciągu dwóch – trzech lat.
Artykuł Zegarmistrzowska robota pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Krzysztof Musiał pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wiek: 48 lat
Wykształcenie: Wydział Transportu Politechniki Warszawskiej, MBA (INSEAD pod Paryżem)
Przeciętna dzienna liczba godzin w pracy: 10
Ulubiony napój: bezalkoholowy sok pomarańczowy, alkoholowy czerwone wino
Ulubiony sposób relaksu: długie spacery z psem po lesie
Marka używanego samochodu: mazda MX-5, volvo V70
Najbardziej zaawansowane technologicznie urządzenie w domu: telewizja satelitarna
Krzysztof Musiał jest szefem firmy, która jako pierwsza w Polsce znalazła się w 1995 roku w strukturach międzynarodowego koncernu dystrybucyjnego CHS Electronics. Do polskiej rodziny CHS dołączyła później Karma oraz w lutym 1998 roku MSP. Te dwie ostatnie firmy włączone zostały do CHSE na skutek wykupienia ich firm-matek, przynależność do jednej grupy w Polsce została więc im niejako narzucona z góry. Krzysztof Musiał, prezes największego podmiotu w tej trójce, na początku ubiegłego roku objął stanowisko Country Managera korporacji. W ten sposób stał się odpowiedzialny za działalność CHS Polska. Praktycznie oznaczało to kontrolę nad firmami ABC Data i MSP, gdyż Karma jest nieco bardziej niezależną jednostką, raportującą do swojej centrali w Szwajcarii.
- Chcemy stosować „bezkrwawą konkurencję” – tak Krzysztof Musiał jeszcze w połowie minionego roku wypowiadał się na temat współpracy ABC Data i MSP. Jak w rzeczywistości będzie wyglądać struktura CHS Polska, przekonamy się najprawdopodobniej wkrótce. Hynek Tyl, dyrektor zarządzający na region Europy Wschodniej koncernu, a więc jeden z szefów Krzysztofa Musiała, w rozmowie z CRN zapowiedział dosyć radykalne zmiany (patrz CRN Polska nr 1/1999). Zapytany o osobistą opinię, określił szefa ABC Data jako świetnego dyplomatę, który planuje każdy krok niczym szachista na szachownicy polskiego rynku. Podobne opinie uzyskaliśmy od innych współpracowników: perfekcjonista, bardzo dobrze zorganizowany, z doskonałą znajomością rynku komputerowego i zasad biznesu. – Uważam go za szlachetnego rywala, takiego, o którym mówi się z sympatią, a nie ze złością czy nienawiścią – komentuje Ireneusz Dąbrowski, szef największego chyba konkurenta CHS w branży dystrybucyjnej w Polsce, firmy Computer 2000. Nasz osobisty kontakt z Krzysztofem Musiałem pozwolił wykluczyć możliwość, iż powyższe wypowiedzi były podyktowane jedynie zasadą, że o szefie i konkurencji mówi się albo dobrze albo wcale…
Oprócz wszystkich spraw związanych z budową struktury koncernu, do największych sukcesów firmy, a więc i Krzysztofa Musiała, w ciągu tych minionych 12 miesięcy można zaliczyć przede wszystkim wzrost obrotów (ponad 60%), rozszerzenie oferty handlowej i przygotowanie do wprowadzenia jednolitego dla CHS systemu informatycznego. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Krzysztof Musiał na stałe mieszka… pod Paryżem (od ponad 20 lat ma również obywatelstwo francuskie). I nie jest to jedyny kraj, w którym prowadził działalność. Firma ABC Data powstała w Niemczech, a jej obecny prezes pracował wcześniej także w Londynie, w dziale planowania firmy Cummins, amerykańskiego producenta silników Diesla. Jak wynika z oficjalnego CV, dostarczonego redakcji przez agencję PR, Krzysztof Musiał zna biegle pięć języków obcych:
angielski, francuski, niemiecki, rosyjski i włoski.
Artykuł Krzysztof Musiał pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Ludzie instytucje, czyli przodownicy branży komputerowej pochodzi z serwisu CRN.
]]>Gdy mówimy o polskim rynku IT i tworzących go jednostkach, z reguły przychodzą nam do głowy różne firmy producenci sprzętu i oprogramowania, dystrybutorzy lub dealerzy pod różnymi postaciami: integratorzy, sklepy komputerowe czy też tzw. mali składacze, którzy produkują komputery, ale także oferują swoim klientom wszystkie rodzaje usług, poczynając od szkoleń, przez projektowanie sieci, a na pisaniu aplikacji kończąc. Rozmawiamy więc, używając nazw firm, i często zapominamy, że same nazwy to nie wszystko. To, że jakaś firma jest tematem naszej konwersacji, wynika z działań konkretnych ludzi tych, którzy w tych firmach pracują. Dlatego w odróżnieniu od organizatorów wszystkich innych konkursów, rankingów czy zestawień, postanowiliśmy skupić się na ludziach. Wyróżniliśmy dziesięciu menadżerów, szefów firm, którzy, naszym zdaniem, mieli największy wpływ na kształt branży IT w Polsce.
Nie uszeregowaliśmy ich od najbardziej do najmniej „wpływowych”. Po prostu uznaliśmy to za niemożliwe. Podajemy więc nazwiska w kolejności alfabetycznej.
Oczywiście, można się spierać, czy wybrane przez nas postacie rzeczywiście miały największy wpływ na to, co nazywamy „polską branżą IT”. Jedno jest pewne: nasi „wybrańcy” ten wpływ mieli, i to duży. Gdyby nie ich, trafne bądź nie (co pokaże przyszłość) decyzje, które później przekładały się na działania ich współpracowników, krajowy rynek komputerowy mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Obecne pozycje rynkowe firm, dla których pracują, są wypadkową ich wizji oraz tego, co udało się im zrealizować.
Postacie Rynku IT ’98 (w kolejności alfabetycznej)
Tomasz Chlebowski (TCH Components) – za stawianie na jakość produktów IT, wkład w dynamiczny rozwój firm grupy TCH oraz skuteczne wprowadzenie franchisingu w dystrybucji.
Tomasz Czechowicz (MCI) – za kreatywność (utworzenie MCI i koncepcję jej rozwoju) oraz znaczący wpływ na rozwój JTT Computer.
Ireneusz Dąbrowski (Computer 2000) – za przeprowadzenie Computer 2000 przez trudny i burzliwy 1998 rok, po raz kolejny z bardzo dobrymi efektami, oraz stosowanie jasnych zasad biznesowych
Marek Goschorski (CHS Electronics) – za rozwinięcie, na największą pośród polskich dystrybutorów skalę, usług e-commerce (MSP InterLink) i wytyczenie kierunku rozwoju nowoczesnych kontaktów handlowych dla innych firm.
Krzysztof Musiał (ABC Data/CHS Polska) – za konsekwentne budowanie pozycji grupy CHS Electronics w naszym kraju.
Grzegorz Onichimowski (IPS Computer Group) – za aktywną postawę w walce z piractwem, a zwłaszcza w uświadamianiu, że na piractwie tracą wszyscy, także budżet państwa.
Jacek Pacholczyk (Novell) – za budowanie modelowego kanału sprzedaży, dzięki któremu Polska jest drugim rynkiem Novella w Europie (po Niemczech).
John Rea (Compaq Computer) – za skuteczne przeprowadzenie integracji polskich oddziałów firm Compaq i Digital oraz przygotowanie polskiej kadry menedżerskiej nowego Compaqa.
Jacek Studencki (Techmex) – za stworzenie grupy firm, zdobycie znaczącej pozycji na rynku notebooków i wiarę w potencjał polskiego rynku IT.
Ryszard Turkiewicz (AB) – za odmienną wizję skutecznej dystrybucji produktów IT i znaczący wpływ na obecną pozycję AB SA – nowego podmiotu z 7 mln dolarów na koncie.
Nasz wybór nie był prosty i nie twierdzimy, że był obiektywny. Jednak dokonaliśmy go drogą demokratycznego głosowania z udziałem całego składu redakcji. Swoje głosy oddali: Tomasz Gołębiowski, Grzegorz Grabowski, Tomasz Grochowski, Krzysztof Jakubik, Adriana Jakubowska,
Marek Maciejewski, Adrian Markowski, Tomasz Zieliński. Braliśmy pod uwagę: pozycję firmy, zmiany, które w niej zaszły w ciągu tego ciężkiego roku, unikalność dokonań. Zwróciliśmy uwagę także na sukcesy „pionierskie” np. w walce z piractwem oprogramowania w naszym kraju. Jako że listę „rządzących tą branżą” tworzymy po raz pierwszy, w pewnym stopniu znaczenie miały także dokonania wybranych osób w latach poprzednich. Są one zresztą bardzo powiązane z wydarzeniami 1998 roku, który dla wielu podmiotów okazał się tym przełomowym.
W tej dziesiątce znalazło się pięciu aktualnych szefów typowych firm dystrybucyjnych i dwóch przedstawicieli producentów. Skupienie się na tych dwóch rodzajach przedsiębiorstw wynika oczywiście ze specyfiki spraw, jakimi się zajmujemy (z tego powodu nie braliśmy pod uwagę
integratorów, którzy rzeczywiście również do tej branży należą). Tylko jedna osoba nie reprezentuje żadnego z wymienionych rodzajów firm, niemniej jej związki z produkcją i dystrybucją są chyba oczywiste. Jest także jeden cudzoziemiec, który w Polsce jednak spędził sporo czasu i mocno zaznaczył swoją obecność. Dwie osoby natomiast piastują stanowiska obejmujące nie tylko nasz kraj, ale cały region Europy Wschodniej.
Uznaliśmy także, że warto spytać naszą dziesiątkę o sprawy bardziej osobiste. Obrazują one, przynajmniej w małym stopniu, do czego prowadzi sukces. Nie pytaliśmy wprawdzie o zarobki, gdyż mogłoby to wzbudzić kontrowersje. Warto jednak zauważyć, że w amerykańskim Top 25 Executives (patrz: CRN Polska nr 1/199) takie pytanie się znalazło, i niewielu nie odpowiedziało.
Artykuł Ludzie instytucje, czyli przodownicy branży komputerowej pochodzi z serwisu CRN.
]]>