Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> Niedawno akcjonariusze Meta usłyszeli silny huk i niestety dla nich, okazało się, że miał on związek ze spadkiem wartości walorów koncernu Marka Zuckerberga. Do sytuacji odniósł się Marcin Sokołowski, CEO Sharebee: „Pierwszy raz w 18-letniej historii nieustannego wzrostu FB, a właściwie Meta zaraportowała spadek liczby użytkowników. Dotychczas brak wzrostu i spadki w Stanach i Europie były <<zasypywane>> wzrostem w Azji, natomiast we wczorajszym raporcie pierwszy raz spadki przekroczyły wzrosty (…). Nie pomogły wyniki działu zajmującego się Metaverse. Wprawdzie przychody wzrosły do 2 mld, ale cały unit ma 10 mld straty. Wygląda na to, że Mark potrzebuje jakiegoś dobrego doradcy, który weźmie ten biznes w garść”. I trudno się z tym nie zgodzić, skoro na ten rok prognozowany jest spadek przychodów Mety o 10 mld dol. Według Jakuba Skałbanii z Netwise ma to związek z nowymi zasadami prywatności i blokowaniem przez Apple’a śledzenia danych użytkowników Facebooka przez inne aplikacje. „To nie odpływ użytkowników spowodował dzisiejsze spadki. To informacja, że FB właściwie przegrał już na urządzeniach Apple i nie ma pomysłu kompletnie jak dalej śledzić ruchy na sklepach i skuteczność reklam na iPhone’ach” – podsumowuje Jakub Skałbania.
Raz jeszcze sięgnijmy po wpis Jakuba Skałbanii, tym razem na temat blockchaina. Jak z przekąsem zauważa autor wpisu, każdy fanatyk blockchaina na świecie twierdzi, że „dzięki odpowiednim blockchainom możliwe będzie wszystko – od śledzenie historii chorób osób, przez śledzenie historii żywności aż po śledzenie historii zgłoszeń w ubezpieczeniach między organizacjami, w spójny i niepodważalny sposób”. Tymczasem, kontynuuje Jakub Skałbania: „każda firma robi swój prywatny blokchain i nie ma zamiaru udostępniać danych o zgłoszeniach swoich klientów innym firmom, w rezultacie czego mamy setki blockchainów”. Wniosek? „Blockchain-srokczejn. W obecnym i przyszłym podejściu, w którym każda firma i każde państwo buduje swój blockchain, blockchain to NIC innego jak osobne bazy danych gwarantujące spójność wpisów. Ot, taki dobrze zrobiony SQL z podpisaną kluczem historią update’ów trzymaną na wielu komputerach. Tylko że bez interfejsów, żeby szybko połączyć ją z innymi bazami i z ogromnym hype’em wokół”. A miało być tak pięknie…
Andy Brandt, założyciel Code Sprinters, przyznał, że przy okazji rozgryzania „Nowego Wału” dowiedział się o istnieniu Krajowego Systemu E-faktur. „Jest to idea centralnej bazy danych wszystkich faktur, w formie elektronicznej – czyli logiczna konsekwencja VAT-u (…), do korzystania z której zostaniemy stopniowo przymuszeni poczynając już od 2023 roku. Jak się okazuje stosowny system już działa i nawet można zacząć korzystać z jego dobrodziejstw. Zaglądam więc na stronę https://bit.ly/3Fi3tCE i czytam teksty tam napisane. (…) Po pierwsze dowiaduję się, że system jest wzorowany na rozwiązaniach z takich sprawnych, tanich państw jak Hiszpania, Portugalia oraz Włochy. Twórcy KSF zapewniają, że <<nie będziemy eksperymentować, a wyłącznie wprowadzone rozwiązania uwzględnimy z praktyką innych krajów>> (…). Po drugie dowiaduję się, że <<wiąże się to z ogromnym nakładem obowiązków administracyjnych na podatników>>. (…) Boję się, jak ten system będzie wyglądał, jeśli nawet jego strona jest ewidentnym przykładem <<roboty wykonanej na odp…ol>>”. Kolejnej, dodajmy.
Oj, dostało się resortowi cyfryzacji od Tomasza Domalewskiego, Head of Sales w Leadenhall Insurance. „Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu zderzyłem się ze ścianą w administracji państwowej. Do tego przypomniały mi się najlepsze filmy Stanisława Barei. Czynność wydawałoby się zwykła… odbiór paszportu mojego małoletniego syna. Od ponad roku używam aplikacji mObywatel w praktycznie większości czynności formalnych: mam tam swój dowód, prawo jazdy, e-recepty, że o certyfikacie covidowym nie wspomnę. Dzisiaj przy odbiorze paszportu w urzędzie paszportowym w Gdańsku obsługująca mnie urzędniczka powiedziała, że mObywatel to nie dowód osobisty i że oni nie uznają mTożsamości, jako dowodu osobistego i wydadzą paszport wyłącznie jak zobaczą plastikowy dowód. Poprosiłem o rozmowę z naczelnikiem wydziału i tu najlepsze… Pani wykręca numer wewnętrzny i mówi: szefie, mamy tu kolejnego mObywatela… Naczelnik powagą swego autorytetu rzucił mi przed nos pismo z Ministerstwa Cyfryzacji, w którym wyjaśnia, iż… mimo że mTożsamość to cyfrowe, zweryfikowane i potwierdzone dane oraz dokumenty, to nie mogą być one traktowane jako dokument tożsamości i tam, gdzie przepisy szczególne nakładają obowiązek weryfikacji tożsamości to jedynym takim dokumentem jest jego fizyczna (czytaj plastikowa) wersja”. Jak podsumowała Anna Streżyńska, była minister cyfryzacji: „5 lat po uruchomieniu mObywatela nadal nie ma skonstruowanych podstaw prawnych. Co tu komentować, w 2017 miałam 4 ustawy zablokowane w rządzie, bo śmiałe innowacje nie były w cenie”. Nadal, zdaje się, nie są…
Marcin Babiak, właściciel Kordo Edukacja, odniósł się do nieznanego do niedawna zjawiska określanego w USA mianem „Big Resignation”, a w Europie „Big Quit”. Ma ono związek z – jak to określa autor wpisu – nowym społeczeństwem, które „nie potrzebuje własnych mieszkań, bo może żyć u rodziców lub w wynajętych. Nie potrzebuje dobrych samochodów, bo żyje w centrach miast lub korzysta z carsharingu. (…) Praca w <<modelu 996>> (od 9:00 do 9:00 przez 6 dni w tygodniu) lub nawet (naszym polskim) 9–17/5 jawi się tylko jako żmudny przerywnik świata wirtualnego. (…) Po miesiącach stresu, lęku o przyszłość, świat młodych ludzi zaczyna odreagowywać. Na całym świecie miliony ludzi miesięcznie rezygnowało w tym roku z pracy. (…) Czy widzisz objawy „Big Quit” w Polsce?”. Szczerze mówiąc, my nie widzimy.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> Przemysław Ladra, wiceprezes x-komu, zabrał użytkowników LinkedIna na wirtualną przechadzkę po centrum logistycznym częstochowskiego retailera, aby zaprezentować pierwszy w Polsce i jeden z nielicznych w Europie automat pakujący. Jak podkreśla Przemysław Ladra: „Rocznie nasza firma realizuje obecnie ponad 3 mln zamówień (stan na 2021 rok). Klienci chcą mieć swoje produkty szybko i bezpiecznie zapakowane z małą ilością odpadów, a już na pewno nie chcą tych niebiodegradowalnych. Obecne stosowane przez nas rozwiązanie, mimo że w dużej części zautomatyzowane, nie wystarczało, dlatego zdecydowaliśmy się na zakup maszyny Quadient Everest. Wydajność pakowania – 1100 paczek na godz., co oznacza pakowanie jednej paczki co 3 sekundy. Opakowanie dopasowywane jest do rozmiaru produktów, dzięki czemu maszyna zużywa o 30 proc. mniej kartonu. Do pakowania używany jest wyłącznie papier, zatem rozwiązanie jest w pełni ekologiczne”. Gratulujemy.
„Ile chce Pani zarabiać na umowie o pracę?”. „5000 zł”. „Netto czy brutto?”. „Tak na rękę”. „Jaki split premia-pensja?”. „No, nie myślałam… ale jakby była jeszcze jakaś premia, to by było miłe”. Stop! Otóż według Marcina Babiaka, właściciela Kordo Edukacja, ta (hipotetyczna) rozmowa gorzej już nie mogła się potoczyć. „W ogóle nie pojawiła się informacja o całkowitym koszcie pracodawcy. 5000 zł netto, to 7000 zł brutto, ale aż 8400 kosztu pracodawcy! Pracownik powinien być świadomy wszystkich tych kwot. Pierwsza wpływa na jego konto osobiste. Druga również na jego konta, tylko że w ZUS i US. Dopiero trzecia jest tak naprawdę ceną jego pracy. W opisywanym przypadku jedynie 60 proc. wynagrodzenia trafia na konto osobiste pracownika. Państwo ma 40 proc. <<marży>> (lub 68 proc. narzutu na cenę netto – jak kto woli)” – pisze Marcin Babiak i dodaje, że bez uzyskania tej świadomości niektórzy pracownicy mogą odnieść wrażenie, że składniki, które widzą na swoich paskach, to „jakieś podatki, które płaci firma”, a rząd, w swojej nieskończonej dobroci, tworzy pieniądze „z powietrza” i obdziela nimi społeczeństwo.
„Covid-19 ustaje, podróże wracają. A wraz z nimi łamanie tajemnicy przedsiębiorstwa na każdym kroku” – taką tezę postawił Jakub Skałbania, założyciel Netwise i CTO Nsure.com. Następnie umotywował ją konkretnym przykładem: „Ciągle dziwi mnie, a dziś mi się naocznie przypomniał, totalny brak jakichkolwiek mechanizmów samozachowawczych u managerów/dyrektorów/korporacyjnych prawników w pociągach i na lotniskach. OK, ja latam w dresach i mam generalnie w d… czyjeś sekrety, ale siedzę w lounge’u między dwoma typami (jeden prawnik, drugi manager), którzy bez skrupułów, bez najmniejszego pomyślunku ustalają warunki handlowe na Teams. Padają nazwiska ludzi, marża, o <<której lepiej żeby nie wiedzieli i trzeba ją trochę ukryć>> (pół saloniku wie, ale co tam), zapis umowy, który jest naszym <<wytrychem>> czytany głośno, żeby obie strony się <<rozumiały>>. A słyszy to jakieś 7 osób w promieniu 3 metrów. Chyba RODO i tajemnica przedsiębiorstwa to tylko takie straszaki, ulubione zapisy prawników. Bo egzekwowanie ich w życiu kończy się na korporacyjnym prawniku, który na Airpodsach 80 cm ode mnie dyktuje warunki, marże A, EBITD-ę i upewnia się co do oczekiwanego poziomu zysku. Pomijam to, że jak byłbym chamski, to bym patrzył w excel na ekranie. Zawsze unikam rozmów na tematy firmowe przy innych. I kontroluję to aż nadto. Ale to nie jest jakieś modne ;)”. Dodajmy, że co gorsza, podsłuchują nas też własne smartfony… Jak żyć?!
Adrianna Kilińska, prezes Engave, podzieliła się swoimi doświadczeniami płynącymi z cyfrowej transformacji tej firmy, a konkretnie wyboru systemu klasy ERP. „Finalnie chciałam, żeby pracowała na tym systemie cała firma, a nie tylko kadry i księgowość. Zmapowaliśmy więc wszystkie procesy i ich powiązania międzydziałowe. Mieliśmy precyzyjnie przygotowane wymagania biznesowe, więc nie pozostawało nic innego jak zaprosić firmy partnerskie z krótkiej listy trzech największych producentów i zbadać, które z nich spełnią nasze oczekiwania. Wybór padł na jedno z nich. Podczas prezentacji systemu firma wdrożeniowa zapewniała nas, że będą zaadresowane wszystkie nasze potrzeby w jednym systemie. Zapomniała jednak dodać, że każda funkcjonalność pociąga za sobą kolejną – dodatkową, która musi być wydelopowana i zafakturowana również dodatkowo, poza licencjami producenta. (…) Taki case przeżyty na własnej skórze może skutecznie zahamować chęć dalszej cyfryzacji firmy, ale może też być przeprowadzony mniej boleśnie, jeśli się do takiego projektu dobrze przygotujecie”.
Andy Brandt, założyciel Code Sprinters, zwrócił uwagę, że DocPlanner, polski startup znany z serwisu „Znany Lekarz” osiągnął rekordową wycenę – konkretnie miliard dol. „Co jest tutaj ciekawe to to, że oczywiście jest to obecnie spółka zarejestrowana w Holandii. Dlaczego <<oczywiście>>? Bo to nie jest pierwsza taka firma, która wywodzi się z Polski, ale zarejestrowana jest w UK, Holandii itp. To nam wiele mówi o tym jaki mamy system prawny, podatkowy i w ogóle jakie mamy państwo”. Biorąc pod uwagę zapisy Nowego Ładu, lepiej nie będzie.
I na koniec nie możemy sobie odmówić uroczego wpisu Anny Skowiny, Architekta rozwiązań IT w Komputronik Biznes, pod którym się podpisujemy: „Pracuję w IT, w większości z chłopakami, z super chłopakami! Wiedza, kompetencje, inteligencja, poczucie humoru, udzielane wsparcie… w Dniu Chłopaka chciałabym wszystkim Wam Panowie życzyć wszystkiego najlepszego!”.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> Skoro już mowa o social sellingu, to spójrzmy jeszcze na marketing w mediach społecznościowych. Przy czym zróbmy to oczami Katarzyny Sitarskiej, Social Selling Consultanta w firmie Dell Technologies, która wzięła pod lupę sformułowania w rodzaju: „rozwiązania szyte na miarę”, „dopasowane do potrzeb”, „najwyższej jakości”, „unikatowe”, „optymalne”, „kompleksowe”. Pytanie, jakie tej wyliczance towarzyszy brzmi: „Dlaczego to ważne, aby unikać takich słów?”. A oto odpowiedź: „Mamy do czynienia z kryzysem zaufania. Nie tylko do instytucji handlowca, ale i do komunikacji marketingowej. W wielu dyskusjach klientów mówi się o bełkocie marketingowym, czyli używaniu między innymi wymienionych słów. Naszym zadaniem (jako handlowców i marketerów) jest zbieranie punktów do wiarygodności. Wyżej wymienionymi słowami tylko je odejmujemy. Dlatego przejrzyjcie swoje strony, profile i usuńcie takie słowa”. Coś w tym jest…
Każdemu życzymy dochodów, które umożliwiają staranie się o usługę Private Bankingu. Tak, „staranie się”, bo jak wynika z doświadczeń Jakuba Skałbanii, szefa Netwise USA, akurat w Polsce tak łatwo pod tym względem wcale nie jest… Posłuchajmy: „Otworzę puszkę Pandory polskiej bankowości (albo raczej beczkę dziegciu). Czy w Polsce istnieje jakikolwiek Private Banking z prawdziwego zdarzenia, czy jako Polacy na to nie zasługujemy? Moje tutejsze przygody od 9 miesięcy są absurdalne. Największą zaletą Private Bankingu w Polsce jest… karta Priority Pass. Asset managament – brak, wealth advisory – brak, investment recommendations – brak, benefity z kart – brak. WTF?”. Na tym filozoficznym pytaniu wpis się nie kończy: „mBank wyznacza dno private bankingu. Najpierw <<przeprowadzka do nowego biura>> tłumaczyła wszystko, później <<jakieś błędy>>, a doradca PB nie jest w stanie w 4 tygodnie założyć rachunku na istniejącym koncie. O jakimkolwiek kontakcie <<od banku>> zapomnijcie. (…) Pytanie do znających temat – istnieje realnie #privatebanking w Polsce? Oferujący chociaż 1/10 tego, co Merrill, czy nawet Bank of America?”. Sorry, nie pomożemy, choć bardzo byśmy chcieli…
Tomasz Chilarski, Partner w kancelarii Wicherkiewicz Chilarski Radcowie Prawni, opisał historię, która powinna zainteresować wszystkich, którzy są lub byli członkami zarządu w spółkach. Oto ona: „Historia pana B – członka zarządu upadłej spółki. Upadłość prowadzona była 10 lat. Pomimo dużego majątku zaspokojony został tylko bank (wierzyciel hipoteczny) i częściowo ZUS. Wierzyciele nieuprzywilejowani nic nie dostali. Zaraz po zakończeniu upadłości jeden z wierzycieli wystąpił z powództwem przeciwko panu B., jako członkowi zarządu, o zapłatę pełnej kwoty należności, której nie odzyskał w toku upadłości. Podobną decyzję podjął Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który obciążył go w drodze decyzji zobowiązaniami wobec Funduszu. Niestety, pan B. może spodziewać się identycznej decyzji z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (niezapłacone składki, tylko w części odzyskane przez ZUS w toku upadłości), a może i z urzędu skarbowego. Nasz bohater zdążył już zapomnieć, że był w zarządzie upadłej spółki. Od wielu lat zajmował się nową działalnością; nieudany biznes spółki, w której zarządzie zasiadał, zostawiając za sobą. Teraz jego przyszłość materialna zależy od odpowiedzi na pytanie, czy wniosek o upadłość spółki został złożony w terminie, na tym opierać się będzie obrona przed odpowiedzialnością za długi spółki. Gdyby pan B. odpowiednio wcześnie podjął właściwe działania, dziś mógłby spać trochę spokojniej…”.
Z kolei Marcin Babiak, właściciel Kordo Edukacja, wziął się za temat warunków premiowych, które – jak podkreślił – mogą zdziałać dużo dobrego lub zdemotywować handlowców. „Jednym z ważnych elementów przy ich projektowaniu – często pomijanym – jest próg odcięcia (tzw. cap). Jeśli handlowiec osiąga 100% planu sprzedaży warto, by nie tracił motywacji i <<cisnął>> więcej. Jednak czy wraz ze wzrostem realizacji celu premia handlowca powinna rosnąć również (teoretycznie) w nieskończoność? W sytuacji zaskakującego sukcesu okazuje się, że do wypłaty czeka <<kominowa>> premia. I co wtedy? Taki bonus może być wynikiem przypadku, pomyłki, słowem: zbyt łatwych warunków premiowych. Wypłacenie niebotycznej premii może rodzić (słuszne) poczucie niesprawiedliwości w całym zespole – zwłaszcza wśród pracowników wsparcia. Jeszcze gorszym rozwiązaniem jest… arbitralne niewypłacenie premii. To może wywołać poważny kryzys zaufania w organizacji. Warunki premiowe bez <<sufitu>> nie są dobre”.
Nie mniej ciekawy jest temat szkoleń, a konkretnie odpowiedzi na pytanie: po co właściwie pracownicy chodzą na szkolenia? Zadał je jakiś czas temu Grzegorz Wierchowiec, Partner w Qualio, który wyraził przy tym wątpliwość, czy na pewno po to, żeby się czegoś nauczyć? „Na stronie pewnego szkoleniowca/trenera, którego obserwuję, żeby wiedzieć, co aktualnie jest modne (czy wrócił storytelling, a co z antykruchością?) przeczytałem kiedyś opinię na temat jego szkoleń napisaną przez, dajmy na to, 24-letnią Agę: <<Szkolenia X są wspaniałe. Byłam na nich już 12 razy i pójdę na nie znowu, jak tylko nadarzy się okazja>>. Przeczytawszy tę opinię pomyślałem sobie: <<Właściwie to po co tam pójdziesz, skoro 12 szkoleń Ci nie wystarcza?>>. Teraz, dzięki badaniu R. F. Baumeister, K. D. Voh, J. Al-quist już to wiem. (…) Ci amerykańscy badacze wyjaśnili to już jakiś czas temu. Ekscytacja, przyjemne emocje, jakich doświadczamy w trakcie lub po szkoleniu (ale też konferencji, wystąpieniu, webinarze) nic nie znaczą. Mimo że odczuwasz wielką satysfakcję, bardzo prawdopodobne jest, że niczego wartego uwagi tam się nie nauczyłaś(-eś)”. Przykre, ale prawdziwe.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Co miesiąc sprawdzamy, o czym branża IT (i nie tylko) dyskutuje na LinkedIn – największym biznesowym portalu społecznościowym pochodzi z serwisu CRN.
]]> Sztuczna inteligencja nie ma ostatnio dobrej prasy. Jakiś czas temu odniósł się do tego Jakub Skałbania, założyciel Netwise’a: „Pisałem na początku roku, że jedną z technologii, która <<nie dowiezie>> wartości i się nie rozwinie w 2020 (zatrzyma?) jest szeroko pojęte AI. Teraz, po 3 kwartałach, już oczywiście nie ma wątpliwości, że miałem rację. Ale to nie przeszkadza rynkowi produkować podcasty, video, materiały itd. o tym, jak AI jest proste i jak zmienia świat biznesu. W tej pogoni za hype’m i tym, że każdy musi <<robić AI>> ludzie bez wiedzy zapominają (a najpewniej nie wiedzą) to, co napisał Seth Earley w 2017… <<There is no AI without IA (Information Architecture)>>. Otrzeźwienie będzie bolesne, bo nagle okaże się, że ten AI to takie <<big data>> z 2015. Wszyscy o nim mówią, a nikt nie umie wykorzystać”. W sumie może to i lepiej?
Cenzura to zło, które może być mniejsze (ludzki cenzor) lub większe (cenzor nieludzki). W przypadku mediów społecznościowych coraz częściej mamy do czynienia z algorytmami, które ludzkie na pewno nie są. Ich ofiarą padł dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej i doradca w kancelarii Maruta Wachta, publikując wpis, w którym zapytał prof. Artura Ekerta, dlaczego swojemu wykładowi na Uniwersytecie Cambridge nadał tytuł: „Czy prywatność jest dla paranoików?”. I właśnie te dwa zestawione ze sobą słowa – „Cambridge” i „paranoików” – spowodowały, że algorytm uznał wpis za krytyczne zagrożenie dla społeczności. „Zapewne uznając, że mówię o Cambridge Analytice. Jak śmiem, zestawiać ze słowem Cambridge słowo paranoja!” – irytował się Maciej Kawecki, którego konto zostało zablokowane za naruszanie zasad społeczności. Tak, Panie doktorze, niewątpliwie mamy do czynienia z paranoją.
Mimo rosnącej skali cyberzagrożeń i wynikających z nich konsekwencji finansowych i wizerunkowych, wiele organizacji nadal nie stosuje odpowiednich zabezpieczeń. Specjaliści Quest Dystrybucja zadali w związku z tym zasadne pytanie: kto w takim razie powinien wziąć na siebie odpowiedzialność w przypadku naruszenia bezpieczeństwa? Okazuje się, że według analityków Gartnera do 2024 r. aż 75 proc. dyrektorów generalnych będzie osobiście odpowiadać za incydenty związane z naruszeniem bezpieczeństwa systemów cyberfizycznych (CPS). Do sprawy odniósł się Wacław Iszkowski, Senior Konsultant przemysłu teleinformatycznego, który zauważył, że „przyczyny naruszenia bezpieczeństwa nie są natury losowej, jak tornado, lawina czy powódź, ale są efektem przestępstwa osoby lub grupy osób”. W związku z tym jego zdaniem „nakładanie na osoby zarządzające odpowiedzialności za naruszenie bezpieczeństwa nie ma logicznego sensu, bo te osoby nie są w stanie zapewnić takiego bezpieczeństwa, gdyż nawet po zarządzeniu zainstalowania wszystkich istniejących aktualnie programów ochrony systemów nie mają żadnej gwarancji, iż przestępcy nie znajdą nowej metody naruszenia tegoż bezpieczeństwa”. Nasza rada: módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, ale zabezpieczaj się tak, jakby wszystko zależało od Ciebie.
„Na początku roku chciałem już zwolnić handlowca, dziewczynę, która miała zawsze najsłabsze wyniki. Niespodziewanie przyszedł #COVID”. Tak swój wpis zaczyna Marcin Babiak, właściciel Kordo Edukacja, a puenta jest taka, że nowe, „lockdownowe” metody pracy sprawiły, że wspomniana dziewczyna jest teraz… najlepszym handlowcem. To podobno jak najbardziej prawdziwa historia, zasłyszana przez Marcina z pierwszej ręki. „Jakie zatem nowe wymagania stawia pandemia przed handlowcem B2B?” – pyta Marcin Babiak i odpowiada, że „obecnie mogą czuć się jeszcze bardziej pozbawieni motywacji, przytłoczeni, pod presją targetów”. A jednak „jest łatwiej namówić klientów do kontaktu zdalnego – umiejętność spotkań osobistych jest, siłą rzeczy, mniej istotna”. Ponadto „wzrosła u handlowców rola umiejętności miękkich – zwłaszcza okazywania empatii, tworzenia wrażenia autentyczności, budowania relacji. Umiejętność słuchania klienta stała się ważniejsza niż sprzedawania”. Pouczające.
Najciekawsze lekcje biznesowe w 2020? Każdy odebrał swoje, choć większość woli milczeć na ten temat. Nie zamilkł Mirosław Burnejko, prezes Transparent World, który między innymi nauczył się, że „trzeba przygotować się na fakupy, bo zawsze występują. W tym roku na przykład nasz spec od reklam puścił reklamę, której nie miał puścić i oberwało nam się za to. Akcja kosztowała mnie trochę zdrowia”. Poza tym „działa to, co dobre i sprawdzone. Testowaliśmy w tym roku prawie wszystko – od AI przez boty. Co działa najlepiej w marketingu? U nas content + reklamy na Facebooku. Jak działa najlepiej sprzedaż? U nas poprzez e-mail. Zabawki kuszą. Działa to, co działało rok temu”. I jeszcze taka lekcja: „Czasami trzeba pozbyć się swoich udziałów, aby firma lepiej działała. W jednej z naszych firm zmniejszyliśmy ze wspólnikiem udziały w spółce poniżej 50 proc., aby Prezes Zarządu miał większą motywację do pracy. Każdą osobę motywuje coś innego. Trzeba dobrze to badać”. Polecamy jeszcze wpis Mirosława Burnejki pt. „10 lekcji o finansach”. Też krótko i na temat.
Artykuł Co miesiąc sprawdzamy, o czym branża IT (i nie tylko) dyskutuje na LinkedIn – największym biznesowym portalu społecznościowym pochodzi z serwisu CRN.
]]>