Artykuł Laptop dla menedżera od resellera pochodzi z serwisu CRN.
]]>Rosnącą sprzedaż laptopów biznesowych z nieco wyższych półek cenowych (od ok. 3,5 tys. zł) potwierdzają polscy dystrybutorzy i przedstawiciele lokalnych oddziałów producentów. Przewidują, że ten trend utrzyma się w przyszłym roku, nawet gdy sprzedaż na całym rynku komputerów przenośnych będzie spadać. Trudno jednak spodziewać się wzrostu w dużej skali, a cykl wymiany sprzętu wydłuża się.
– Gdy porównamy rok 2018 z 2017, sprzedaż laptopów biznesowych z wyższej półki rośnie, jednak w niedużej skali. Wynika to z faktu, że menedżerowie coraz częściej decydują się na zakup lepszego sprzętu, co wiąże się również z jego dłuższą żywotnością – zauważa Konrad Wierzchowski, Key Account Manager w Acerze.
Co istotne, systematycznie idzie w górę średnia cena laptopów. W efekcie obroty w segmencie komputerów przenośnych z procesorami high-end zwiększają się o kilka procent rocznie.
– Sprzedaż laptopów z wyższej półki może być szansą dla resellerów, by wykorzystać swoje atuty w rywalizacji ze sklepami wielkopowierzchniowymi – twierdzi Jarosław Banaś, Business Unit Manager w AB.
Dostawcy wskazują na fachową wiedzę techniczną resellerów i możliwość przygotowania oferty dla konkretnego klienta. Zwłaszcza że urządzenia biznesowe mają z reguły więcej opcji rozbudowy niż wersje konsumenckie. Kolejnym atutem resellerów może być dostępność produktów. Duzi detaliści koncentrują się przede wszystkim na najczęściej kupowanych modelach konsumenckich. Dostępność laptopów biznesowych klasy high-end w retailu i etailu nie jest tak duża. Ponadto zwykle zamawiają je działy IT, dla których kupowanie od resellerów czy integratorów to „normalka”.
Przewiduje się, że urządzeniami biznesowymi z górnej półki mogą być zainteresowane zarówno mikroprzedsiębiorstwa, w tym specjaliści prowadzący jednoosobową działalność (prawnicy, przedstawiciele firm ubezpieczeniowych), jak i większe firmy z rozbudowaną kadrą menedżerską.
– W zależności od wymagań klienta sprzęt biznesowy może być konfigurowany na różne sposoby, co wymaga odpowiednich kompetencji technicznych i wiedzy. Właśnie dlatego to resellerzy są idealnymi sprzedawcami tego typu produktów – przekonuje Bogdan Wiśniewski, Senior Product Manager w ABC Dacie.
Co istotne, resellerzy mogą nie tylko dostarczać urządzenia, lecz także generować przychody z usług – z wdrożenia, konfiguracji czy serwisowania sprzętu.
W ocenie dostawców nie ma jednego idealnego modelu sprzedaży laptopów biznesowych z wyższej półki. Nie ma też jednego charakterystycznego typu użytkownika, bo firmy mają różne potrzeby w tym zakresie. Reseller powinien więc być przygotowany zarówno do obsługi jednoosobowej działalności gospodarczej, jak i dużego przedsiębiorstwa z szeroką kadrą menedżerską. Niektórzy liczą na wzrost zapotrzebowania na taki sprzęt w sektorze zamówień publicznych, wraz ze spodziewanym ożywieniem na tym rynku w przyszłym roku.
– Model projektowy będzie wygrywał przy sprzedaży większej liczby urządzeń dzięki wsparciu producentów. Leasing natomiast jest mało popularnym sposobem finansowania zakupów, choć zauważalnym w firmach mikro lub w przypadku jednoosobowych działalności gospodarczych – komentuje Zbigniew Zwolenik, Product Manager w Actionie. Ocenia przy tym, że udział etailu w sprzedaży będzie rósł, głównie z uwagi na korzystne ceny.
Jak zauważano, sprzęt biznesowy z wyższej półki jest kupowany zarówno w wersji standardowej, jak i build-to-order, a rola resellera polega na dopasowaniu oferty do potrzeb określonych odbiorców.
– Klient z konkretnym budżetem ma zazwyczaj zdefiniowane wymagania, a producenci w droższych modelach dopuszczają różnorodne opcje konfiguracji, na przykład dotyczące ekranu czy baterii – podkreśla Piotr Kozłowski, Business Unit Manager w Tech Dacie. Radzi przy tym resellerom analizę oferty takiego sprzętu pod kątem możliwości, jakie dają programy partnerskie producentów.
– Zgodnie z naszymi obserwacjami najskuteczniejsi partnerzy potrafią bardzo dobrze wykorzystać znajomość programów oraz narzędzi przygotowanych dla nich przez producentów – twierdzi przedstawiciel Tech Daty.
Jarosław Banaś, Business Unit Manager, AB
W przypadku laptopów z wyższej półki przewagą resellera nad sklepami wielkopowierzchniowymi jest możliwość rekonfiguracji produktu, fachowa wiedza, jak również dostępność produktów. Warto też podkreślić, że wyższa kadra menadżerska raczej nie kupuje sprzętu w marketach. Zamówienia dla nich realizuje dział zakupów lub działy techniczne, które zazwyczaj korzystają z pomocy resellerów.
Bogdan Wiśniewski, Senior Product Manager, ABC Data
W ABC Dacie sprzedaż komputerów biznesowych na przestrzeni ostatnich lat stabilnie rośnie. W przypadku niektórych marek odnotowujemy nawet dwucyfrowy wzrost. Wiele wskazuje na to, że podobna tendencja utrzyma się w 2019 r. Warto zauważyć, że użytkownicy sprzętu biznesowego mają inne wymagania dotyczące urządzeń niż konsumenci. Oczekują większej wytrzymałości i niezawodności, większego bezpieczeństwa, dłuższego czasu działania na baterii, ale też specjalistycznego wsparcia i obsługi w okresie gwarancyjnym. Standardem są obecnie trzy lata gwarancji z serwisem u klienta. Na drugi plan schodzi z kolei na przykład wydajna karta graficzna, ważniejsza dla użytkowników biznesowych jest odpowiednia ilość pamięci RAM czy dysk SSD.
Jeśli chodzi o cechy urządzeń, na które zwracają uwagę klienci biznesowi, to oczywista jest wytrzymałość i niezawodność, a także wydajność i długi czas działania na baterii (najlepiej nawet do kilkunastu godzin). Co warto podkreślić, coraz ważniejszą cechą okazuje się energooszczędność, która prawdopodobnie będzie zyskiwać na znaczeniu w kolejnych latach. Rzecz jasna dla klientów biznesowych istotne jest także bezpieczeństwo, w tym dostęp do komputera za pomocą czytnika linii papilarnych bądź smart card.
Nie bez znaczenia pozostaje też design wskazujący na wysokiej jakości profesjonalny sprzęt – mowa np. o metalowej obudowie lub konstrukcji z włókien węglowych, matrycy o wysokiej rozdzielczości, niewielkiej wadze. Istotny dla klienta biznesowego jest również kompromis pomiędzy komfortem pracy, wytrzymałością i mobilnością. Stąd preferowane są modele z ekranem o przekątnej długości 13,3–14 cali. Ten segment sprzętu mobilnego powinien zresztą zyskiwać na znaczeniu w najbliższych latach. Według Grand View Research największy wzrost sprzedaży na światowym rynku laptopów w latach 2018–2025 jest prognozowany dla modeli z ekranami o przekątnej długości 13–14,9 cala, z uwagi na optymalny stosunek wielkości ekranu do użyteczności i mobilności takich laptopów. Przy czym menedżerom wyższego szczebla oferowane są głównie ultrabooki lub urządzenia 2w1, gdyż osoby te często podróżują.
Warto dodać, że w segmencie laptopów dla biznesu z wyższej półki dystrybutorzy odnotowują znaczący wzrost sprzedaży modeli z SSD (256 GB lub więcej). Co istotne dla resellerów, zamówienia na taki sprzęt są okazją do sprzedaży dodatków i akcesoriów, np. stacji dokujących.
Artykuł Laptop dla menedżera od resellera pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Cicha rewolucja PC pochodzi z serwisu CRN.
]]>W bieżącym roku jest jednak inaczej i nie musimy zastanawiać się, jak po raz któryś z rzędu napisać innymi słowy o tym samym. Rynek sprzętu komputerowego jest bowiem w trakcie bardzo radykalnej metamorfozy. Wprawdzie obserwowane na nim zjawiska nie są nowe, ale skala ich występowania bardzo się zwiększyła. Przede wszystkim do lamusa odchodzą desktopy w tradycyjnych obudowach. Również notebooki z 15-calowymi ekranami, traktowane zwykle jako desktop replacement, które od dawna stanowiły ponad 90 proc. sprzedaży, przestają być standardem. Od wielu lat sprzedaż laptopów rosła, częściowo kosztem desktopów, ale w 2018 r. ten trend został zatrzymany. Obserwowany od kilku lat proces redukcji popytu na desktopy praktycznie się zatrzymał, za to przyspieszył w przypadku notebooków. Popularne obecnie pecety mają na pokładzie procesor Core i5, 8 GB pamięci RAM, dysk SSD o pojemności 240–256 GB i kosztują około 2,5 tys. zł – zarówno desktopy, jak i notebooki.
Od kilku lat rośnie oferta komputerów stacjonarnych zamkniętych w małych obudowach. Pierwsze takie konstrukcje pojawiły się już dawno temu. W maju 2010 r. w redakcji CRN Polska odbyła się debata, w której wzięli udział przedstawiciele najważniejszych producentów sprzętu komputerowego w Polsce („Nie desktopy, ale stacjonarne”, nr 3/2010). Już wtedy szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, czy desktopy zamknięte w małych obudowach mają przyszłość. Przez wiele lat ich udział był marginalny, a boom na SFF, NUC czy Mini PC zaczął się w zeszłym roku.
Tu trzeba koniecznie zaznaczyć, że rosnący popyt na tego typu urządzenia nie wynika bynajmniej z atrakcyjnej oferty. Maszyny takie jak AiO czy malutkie pecety zamknięte w obudowie o pojemności 1 litra lub gabarytów dwóch kostek masła są dostępne w sprzedaży przecież od wielu lat. Również ich ceny są praktycznie takie same jak kiedyś. Dlaczego więc nie wybierano ich już trzy lub pięć lat temu? Bo dlaczego nie wybierano 10 lat temu, wiadomo – konstrukcje typu AiO wyglądały bardzo kusząco, ale za monitorem znajdował się zwykle desktopowy procesor i 3,5-calowy HDD, przez co komputer był głośny i szybko się nagrzewał. Z kolei SFF sprzed dekady był albo mało wydajny, albo bardzo drogi. Czemu więc dopiero w bieżącym roku wzrósł popyt na to, co można było kupić już kilka lat wcześniej? Odpowiedź jest prosta: urządzenia te zaczęły być wreszcie postrzegane jako pełnokrwisty komputer, a nie jego ubogi zamiennik.
– Dla użytkowników przez wiele lat bardzo ważna była świadomość możliwości rozbudowy komputera, choć praktycznie nikt z tego nie korzystał. Tymczasem pecety typu AiO czy SFF były postrzegane jako konstrukcje pozbawione tej możliwości – mówi Łukasz Rutkowski, Product Manager w polskim przedstawicielstwie Lenovo. – Współczesne małe desktopy można rozbudowywać i chociażby to przekonało klientów do ich zakupu. Choć nadal opcje zmiany dysku, karty graficznej czy choćby upgrade pamięci operacyjnej nie są wykorzystywane częściej niż kiedyś.
Zjawisko upgrade’u i tak przechodzi już do historii, bo dzisiejsi klienci zwykle nie kupują komputera po raz pierwszy. Bazując na zdobytej wiedzy, od razu wybierają właściwe konfiguracje. Zakup małych maszyn może więc być traktowany jako przejaw konsumenckiej dojrzałości.
W bieżącym roku widać bardzo duży wzrost popytu na małe konstrukcje. Co ciekawe, w pierwszym półroczu zmniejszyła się nieznacznie sprzedaż notebooków i wygląda na to, że niektórzy klienci zamiast maszyny przenośnej wybrali właśnie desktopa zamkniętego w małej obudowie.
– Użytkownicy przekonali się, że komputer stacjonarny w obudowie o pojemności nie większej niż 1,2 l jest tak samo wydajny jak tradycyjny desktop, a do tego jest cichy i nie zajmuje dużo miejsca. Jeśli klient szuka maszyny z mocną grafiką, to taką kupuje. Gdy potrzebuje dużo miejsca na dysku, wybiera odpowiednią pojemność. Jeżeli zaś nie wie, jakiego typu komputer wybrać, to reseller powinien mu pomóc w doborze sprzętu o właściwej konfiguracji – mówi Sebastian Antkiewicz, Client Solutions Lead w polskim przedstawicielstwie Della.
Redukcja popytu na tradycyjne desktopy jest szczególnie widoczna w przypadku HP.
– W bieżącym roku odnotowujemy ciągły wzrost zapotrzebowania na desktopy w małych obudowach. W trzecim kwartale stanowiły one już 80 proc. sprzedaży wszystkich maszyn stacjonarnych – mówi Anna Ostafin, Category Manager Consumer Product w polskim przedstawicielstwie HP.
W przypadku Della i Lenovo co drugi sprzedany w tym roku komputer stacjonarny to maszyna „małolitrażowa”. Obaj producenci twierdzą, że zainteresowanie tego typu sprzętem systematycznie rośnie.
Konstrukcje tzw. ultramobilne, czyli komputery, które ważą nie więcej niż 1,5 kg, z ekranem od 12,5 do 14,1 cala są dostępne od wielu lat, a od kilku – w całkiem przystępnych cenach. Od dawna producenci przewidywali, że takie właśnie notebooki staną się standardem, ale na naszym rynku niezmiennie królowały tradycyjne rozwiązania, czyli urządzenia słusznej wagi, niesugerujące bynajmniej używania mobilnego, z 15-calowym ekranem i ceną nie wyższą niż 1,5 tys. zł. Sytuacja uległa bardzo dużej zmianie w tym roku, a ciężkie i tanie laptopy, które jeszcze dwa, trzy lata temu stanowiły niezmiennie ponad 90 proc. rynku sprzętu przenośnego, przestały być wybierane powszechnie. Nowy trend również najlepiej widać w przypadku HP: popyt na ultramobilne rozwiązania tej marki rośnie bardzo szybko – w III kw. br. stanowiły one już ponad 40 proc. sprzedaży.
Również inni producenci notują skokowy wręcz wzrost zainteresowania sprzętem o wyższej jakości, choć trzeba zaznaczyć, że typów komputerów przenośnych jest tak wiele, iż trudno jednoznacznie wskazać, czy dany produkt należy jeszcze do kategorii dużych i tanich, czy już do nowoczesnych. Na przykład według IDC najpowszechniejsze kiedyś modele to takie, których grubość przekracza 20 mm, ale w ofertach niektórych producentów nawet najtańsze laptopy miały tylko 17 mm grubości. Dzieje się tak, bo technologia umożliwia coraz większy stopień integracji, a coś, co w przeszłości było rarytasem, teraz jest dostępne w najtańszych konstrukcjach, jak choćby SSD. Przedstawiciel Lenovo zwraca uwagę, że klienci coraz częściej dokonują świadomego wyboru, co w praktyce oznacza, że nie kierują się już przede wszystkim ceną.
– Kiedyś komputer o wyższych parametrach kosztował dużo więcej niż standardowy, dlatego użytkownicy z ograniczonym budżetem siłą rzeczy nie zawsze wybierali to, co chcieli, ale to, na co ich było stać – mówi Tomasz Szewczak, Commercial Notebooks 4P Manager w polskim przedstawicielstwie Lenovo. – Obecnie, choć różnice w cenie dość wyraźnie się zmniejszyły, coraz częściej obserwujemy, że klient nie kupuje sprzętu nawet sporo lepszego, a niewiele droższego, bo dokładnie wie, czego potrzebuje. Oczywiście nadal są klienci, i ta grupa wydaje się powiększać, którzy chcą zapłacić niemałe pieniądze za nietypową funkcjonalność czy choćby prestiż.
Konrad Wierzchowski, Key Account Manager, Acer
Małe desktopy zdecydowanie mają przyszłość. Wynika to stąd, że wszystkie urządzenia ulegają procesowi specjalizacji. Są coraz lepiej dostosowane do zadań, które za ich pomocą wykonujemy. Tak jak laptopy, z definicji przeznaczone do pracy mobilnej, doczekały się lżejszych i mniejszych wersji, tak samo dzieje się z maszynami stacjonarnymi. Komputery SFF i NUC zapewniają stosunkowo niewielką moc obliczeniową przy maksymalnej oszczędności miejsca. Natomiast tradycyjne modele stacjonarne zaspokajają potrzebę dużej wydajności, która jest niezbędna w grach. W przypadku gamingu, który jest ostatnio na fali, mamy do czynienia z popytem na wydajne, dobrze chłodzone PC – i tu sprawdzają się tylko konstrukcje w dużych obudowach.
Wszystko wskazuje na to, że 2018 jest kolejnym rokiem spadków sprzedaży sprzętu komputerowego. Jak wspomnieliśmy na początku, w pierwszym półroczu odnotowano popyt na desktopy na niemal takim samym poziomie jak rok temu. W pierwszym półroczu 2016, 2017 i 2018 r. krajowy rynek wchłonął odpowiednio: 326 tys., prawie 300 tys. i nieco ponad 290 tys. pecetów. Od kilku lat charakterystyczny dla segmentu sprzętu stacjonarnego jest bardzo duży udział pecetów lokalnej produkcji. Rekordowy pod tym względem był ubiegły rok – spośród 300 tys. sprzedanych maszyn ponad 140 tys. to były C-brandy, czyli prawie połowa.
Należy ponadto odnotować zmianę na pozycji lidera. Od lat zajmowało ją Lenovo, a teraz wybił się na nią Dell. Amerykański producent systematycznie zwiększa aktywność – w I połowie 2017 r. znalazł nabywców na 42 tys. komputerów, natomiast w I połowie br. liczba ta wzrosła o kolejne 10 tys.
Duże spadki odnotowywane są z kolei na rynku sprzętu przenośnego. W pierwszej połowie lat 2016, 2017 i 2018 sprzedano: ponad 840 tys., 800 tys. i 720 tys. urządzeń. Sądząc po wstępnych wynikach z III kw. br., cały ten rok zakończy się jeszcze większym spadkiem.
Od kilku lat popyt na pecety maleje, co wynika z kilku przyczyn. Po pierwsze rynek jest nasycony, a do tego kilkuletni komputer może jeszcze służyć z powodzeniem kolejny rok, więc większość użytkowników nie jest zdeterminowana do wymiany sprzętu. Ponadto od dłuższego już czasu dużemu zmniejszeniu uległy zamówienia ze strony sektora publicznego. Jednak według wszelkich znaków na niebie i ziemi już niebawem popyt na sprzęt komputerowy zacznie rosnąć i proces ten może potrwać nawet kilka lat.
Obserwujemy już ożywienie na rynku zamówień publicznych.
– W drugiej połowie bieżącego roku bardzo wzrosła liczba ogłaszanych postępowań przetargowych, w tym kilka bardzo dużych czeka na rozstrzygnięcie – mówi Tadeusz Kurek, prezes NTT System. – Spodziewam się w ciągu dwóch nadchodzących lat bardzo dobrej koniunktury w tym segmencie.
Jak wiadomo, bieżące fundusze z UE, jakie Polska ma do wykorzystania, dotyczą okresu od 2014 do 2020 r. Niestety, nie można jednoznacznie ustalić, jaka część funduszy przeznaczonych na inwestycje w infrastrukturę informatyczną jest jeszcze do wykorzystania – według jednych mniej niż 60 proc., według innych nawet 80 proc. Z pewnością ci, którzy zarządzają gospodarowaniem środkami na inwestycje, zdają sobie sprawę z tego, że proces od pomysłu i zamówienia sprzętu do finalnej realizacji transakcji zajmuje sporo czasu. Zbliżający się za dwa lata koniec 7-letniego okresu na wykorzystanie funduszy unijnych to niejedyny katalizator procesu decyzji o wymianie sprzętu. Kolejnym jest koniec wsparcia dla systemu Windows 7, co nastąpi w styczniu 2020 r. W związku z tym należy oczekiwać, że już w przyszłym roku, wraz z wymianą platformy systemowej, wielu użytkowników instytucjonalnych zdecyduje się również na wymianę sprzętu.
Gdy w 2014 r. zakończyło się wsparcie dla Windows XP, wzmożony popyt na komputery dla sektora biznesowego rozpoczął się już w połowie roku poprzedniego i trwał co najmniej do połowy 2014 r. Klienci indywidualni też zareagowali na decyzję Microsoftu, ale z pewnym opóźnieniem, stąd cały 2014 r. był bardzo udany na rynku pecetów. Jak wiemy, od tamtej pory zapotrzebowanie na sprzęt spada. Prawdopodobnie wskutek zakończenia wsparcia dla Windows 7 będziemy mieli do czynienia z podobną sytuacją. Należy więc oczekiwać, że od początku 2020 r. ruszą na zakupy klienci indywidualni, a pół roku wcześniej instytucjonalni. Być może więc niejedna firma czeka z wykorzystaniem środków unijnych do ostatniej chwili, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Zamiast kupować teraz sprzęt do istniejącej infrastruktury software’owej i borykać się z problemem wymiany systemu operacyjnego w całej firmie, można ją wyposażyć w całkiem nową platformę, tak sprzętową, jak i programową. Nie ma bowiem cienia wątpliwości, że w przypadku instytucji zakończenie przez producenta wsparcia systemu operacyjnego oznacza konieczność wymiany na nowy, choćby ze względu na aspekty związane z bezpieczeństwem. Swoją drogą warto zwrócić uwagę, że cykle od koniunktury do koniunktury na naszym rynku okazują się na swój sposób wymuszone. Druga transza środków unijnych jest do wykorzystania w latach 2014–2020. W 2014 r. zakończyło się wsparcie dla Windows XP, natomiast w 2020 skończy dla Windows 7. Przypadek?
Artykuł Cicha rewolucja PC pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Digital Signage: integracja i kreacja pochodzi z serwisu CRN.
]]>– Zbyt duża liczba podmiotów potrzebnych do realizacji zadania utrudnia zrozumienie działania systemu, a także komplikuje proces wprowadzania zmian – przyznaje Konrad Wierzchowski, Key Account Manager w Acer.
Jak policzyć ROI?
Rynek Digital Signage znajduje się na fali wznoszącej, aczkolwiek wciąż istnieją bariery hamujące jego rozwój. Jedną z największych są ograniczone budżety IT. Wiele do życzenia pozostawia też wiedza klientów na temat cyfrowej reklamy, co utrudnia prowadzenie rozmów. Integratorzy przyznają, że najlepszym partnerem do dialogu są firmy, które zarabiają bezpośrednio na kampaniach reklamowych. Klasyczny przykład stanowią galerie handlowe promujące oferty wielu marek. Natomiast drogą przez mękę mogą być negocjacje z użytkownikami wykorzystującymi Digital Signage do celów informacyjnych, np. na dworcach kolejowych czy w dużych korporacjach do wewnętrznej komunikacji. Sposobem na przekonanie ich do wdrożenia takiego rozwiązania są oczywiście odpowiednio wykazane korzyści biznesowe, najlepiej wyrażone przy użyciu wskaźnika ROI (return on investement). Niestety, to nie takie proste.
Integratorzy wdrażający serwery bądź pamięci masowe nie mają problemów z obliczeniem ROI. Jednak w przypadku Digital Signage tego typu kalkulacje są bardziej złożone. Wprawdzie bez trudu można wyliczyć ten wskaźnik dla oprogramowania, monitorów, okablowania, zasilania czy szkoleń pracowników, ale niektóre wartości są niemierzalne. John Wanamaker, założyciel amerykańskiej sieci domów towarowych Macy’s, lubił powtarzać: „połowa pieniędzy, które wydaję na reklamę, jest zmarnowana, ale problem polega na tym, że nie wiem, która to połowa”. A przecież Digital Signage należy postrzegać nie tylko jako nowoczesne rozwiązanie IT, ale również – czy przede wszystkim – narzędzie marketingu.
W tym kontekście klientom warto tłumaczyć, że reklama na cyfrowych nośnikach to inny rodzaj inwestycji aniżeli zakup macierzy dyskowej przechowującej dane. Specjaliści zalecają, żeby podczas rozmów z klientem skupić się na konkretnych celach związanych z komunikacją lub kampanią marketingową. Warto chociażby sięgnąć po KPI (Key Performance Indicators), czyli kluczowe wskaźniki efektywności, dzięki którym można znaleźć np. nieefektywne obszary czy śledzić zmiany w czasie. Tego typu analiza pozwoli odpowiedzieć na podstawowe pytania: czy nowa forma reklamy zainteresowała klientów? Jakie są ich doświadczenia wynikające z obcowania z nośnikami multimedialnymi w punktach sprzedaży? Na ile wdrożenie Digital Signage poprawiło komunikację z klientami?
Tor z przeszkodami
Digital Signage to jedno z najtrudniejszych pól IT i działanie na nim przypomina nieco bieg z przeszkodami. Integratorzy wdrażający systemy cyfrowej reklamy muszą być wyjątkowo czujni, bo na ich drodze pojawia się wiele pułapek.
– Jednym z często popełnianych błędów jest oferowanie klientom biznesowym monitorów konsumenckich. Za taki wyświetlacz firma zapłaci dużo mniej niż za profesjonalny ekran, ale najczęściej ulega on awarii z powodu przegrzania i traci gwarancję. Tego typu sytuacje są trudne dla resellera i klienta – tłumaczy Maciej Materna, Visual Solutions Product Manager CEE w Sharp Electronics.
Ogólnie rzecz biorąc, redukcja kosztów budowy systemu to jeden z głównych celów przyświecających inwestorom. Czy integrator powinien zgodzić się na ich dyktat? Uruchomienie tańszego i mniej zaawansowanego rozwiązania początkowo przynosi korzyści, ale wraz z upływem czasu i rozwojem biznesu pojawiają się kolejne wyzwania. Niejednokrotnie się zdarza, że koszty przystosowania systemu do nowych warunków są na tyle wysokie, iż przewyższają pierwotne oszczędności. Dlatego resellerzy muszą patrzeć kilka kroków naprzód, tym bardziej że liczba generowanych informacji rośnie w zastraszającym tempie. Szybko też zmieniają się same technologie.
– Firmy działające w segmencie Digital Signage powinny wiązać się z zaufanymi producentami, z długim stażem na rynku. To daje im gwarancję, że vendor za kilka lat będzie oferował unowocześnione rozwiązania kompatybilne z wcześniejszymi modelami – mówi Maciej Morawski, Sales and Marketing Manager w Panasonicu.
Teoretycznie resellerowi bardziej opłaca się sprzedaż całościowego rozwiązania. Jednak rozsądnie myślący przedsiębiorca nie będzie co trzy lata wymieniał infrastruktury bądź ekranów. Natomiast w dowolnym momencie można porozmawiać z klientem o modernizacji i rozszerzeniu funkcjonalności systemu. O tym, że wdrożenie cyfrowej reklamy nie musi być wcale jednorazowym strzałem, świadczy przykład SQM Digital Signage. Integrator już od dwóch lat współpracuje ze sklepem piłkarskim R-GOL w Warszawie.
– Umowa z inwestorem zakłada, że co miesiąc poprawiamy funkcjonowanie systemu oraz wprowadzamy nowe usługi. Ostatnio do ekranów dołożyliśmy zewnętrzne światło LED, które zmienia kolor w zależności od dominującej barwy wyświetlanej na monitorze treści – tłumaczy Grzegorz Góralczyk, prezes zarządu SQM Digital Signage.
Zdaniem integratora
Grzegorz Góralczyk, prezes zarządu SQM Digital Signage
Jako integrator i reseller oczekujemy od producentów głębokiej wiedzy w zakresie produktów i ich zastosowań. Profesjonalne rozwiązania charakteryzują się unikalnymi cechami, które muszą znać handlowcy oraz instalatorzy, aby uczynić z nich wartość biznesową. Nasze doświadczenie pokazuje, że wsparcie merytoryczne ze strony producenta przekłada się na częstotliwość oferowania jego produktów.
Piotr Rutka, dyrektor techniczny, Admotion
Niektóre nasze relacje z producentami są wzorowe, a zasady współpracy transparentne, a ponadto otrzymujemy w jej ramach wysoki poziom wsparcia. Niemniej jednak mamy też przykre doświadczenia z niektórymi działającymi na polskim rynku producentami. Niestety, spotkaliśmy się z sytuacją, w której zdradzaliśmy wszystkie szczegóły współpracy z klientem „partnerowi”, co kończyło się samodzielną realizacją zlecenia przez producenta. Ale dostrzegamy też pozytywne zjawiska. Producenci coraz częściej wspierają serwisowanie systemów on-site. Dobrze zaprojektowany system, drogą konsultacji z producentem, może zaowocować bardzo sprawnym serwisem w przyszłości. Naszym zdaniem to bardzo dobry pomysł i liczymy na więcej takich inicjatyw.
Integratorzy z pomysłem
W wielu krajach firmy prześcigają się w tworzeniu niebanalnych treści przygotowywanych na potrzeby Digital Signage, które nie tylko zachęcają do kupna produktu, ale wychodzą poza utarte schematy. Ciekawych projektów nie brakuje również w Polsce. Do takowych z pewnością należy multimedialna oprawa makiety bitwy pod Grunwaldem. W ramach systemu działa 18 projektorów, które same się uruchamiają i wyłączają oraz współpracują z pięcioma tabletami umożliwiającymi wyświetlanie animacji na wybranych fragmentach miniatury. Za realizację projektu od strony technicznej odpowiada firma Visualsupport.
– Instalacja okazała się bardzo wymagająca, m.in. ze względu na wybór odpowiednich modeli projektorów. Potrzebowaliśmy urządzeń ze zmienną optyką, możliwością przesuwania samego obiektywu w celu precyzyjnego dopasowania obrazu do ekranu oraz obsługą standardu HDBaseT, który pomógł zminimalizować koszty instalacji – wyjaśnia Michał Płócienniak, CEO Visualsupport.
Ustawienie projektorów wymagało nadania im konkretnych numerów, aby przy użyciu pilota sterować wybranymi urządzeniami, nie zmieniając ustawień innego sprzętu.
Na uwagę zasługuje również wspomniana wcześniej instalacja w sklepie R-GOL, składająca się z ponad 30 ekranów – większość prezentuje treści interaktywne. Integrator wykorzystał w tym celu ekrany dotykowe, technologie RFID i Kinect, a także media społecznościowe. Dzięki integracji systemu Digital Signage z platformą e-commerce R-GOL.com prezentowane treści są w około 80 proc. ładowane automatycznie.
– Największym wyzwaniem przy budowie koncepcji sklepu była współpraca z innymi podmiotami zaangażowanymi w projekt, m.in. producentem oprogramowania e-commerce czy biurem architektonicznym – przyznaje Grzegorz Góralczyk.
Wśród użytkowników Digital Signage coraz częściej pojawiają się korporacje wykorzystujące takie systemy do wewnętrznej komunikacji. Admotion wdrożyło rozwiązanie dla Nemak Poland, przeznaczone do wymiany informacji pomiędzy działami firmy (HR, produkcja, zarząd, BHP) oraz pracownikami. Ekrany 55- oraz 56-calowe zamontowano zarówno w budynkach biurowych, jak i wydziałach produkcyjnych. Integrator poza tradycyjnymi rozwiązaniami dostarczył specjalistyczne obudowy wyposażone w system chłodzenia.
– Najtrudniejszym zadaniem okazał się montaż, gdyż urządzenia były instalowane na wysokości około 4 metrów od podłoża na specjalnych uchwytach. Należy dodać, że pojedynczy zestaw wraz z obudową waży około 100 kg – zwraca uwagę Piotr Rutka, dyrektor techniczny Admotion.
Cyfrowa reklama dla wszystkich
Digital Signage często utożsamia się ze zwykłą prezentacją cyfrowej reklamy. To zrozumiałe, bo duży udział w tym segmencie rynku mają systemy informacyjne. Zresztą pierwsze systemy pojawiły się w portach lotniczych, gdzie informowały o rozkładach lotów. Wraz z rozwojem technologii, a tym samym malejącymi kosztami wdrożeń systemów Digital Signage znajdują nowe zastosowania. Z tego typu rozwiązań korzystają hotele, restauracje, salony samochodowe, a także władze samorządowe, które zlecają instalację systemów w przestrzeni publicznej – na przystankach autobusowych, w urzędach czy punktach informacji turystycznej.
– Digital Signage można zastosować praktycznie w każdej branży. Wszystko zależy od siły argumentów przedstawianych przez resellera. Nie zapominajmy, że do systemu można podłączyć działające w firmie monitory, często wykorzystywane tylko w określonym celu. Przykładów jest wiele, w tym systemy rezerwacji sal, systemy kolejkowe czy telewizja hotelowa – podsumowuje Bartłomiej Płuciennik, dyrektor handlowy w NEC Display Solutions.
Rynek cyfrowej reklamy nie należy do łatwych obszarów działania, gdyż często wymaga od przedsiębiorców interdyscyplinarnej wiedzy. Ciekawym zjawiskiem jest powstawanie firm operujących niemal równolegle na dwóch polach: marketingu i nowych technologii. Niewykluczone, że m.in. dzięki rosnącej popularności Digital Signage liczba tego typu przedsięwzięć zacznie rosnąć. Być może jest to dobry sposób na biznes w szybko zmieniającym się środowisku IT.
Argumenty za wdrożeniem Digital Signage
>> zwiększenie efektywności działań reklamowych
>> możliwość elastycznego dopasowania przekazu i szybkiego uruchamiania nowych kampanii reklamowych
>> interaktywność ułatwiająca budowanie relacji z klientami
>> centralne zarządzanie treściami promocyjnymi
Bariery hamujące rozwój Digital Signage
>> wysokie koszty inwestycji
>> trudności związane ze zmierzeniem wskaźnika ROI
>> niska świadomość klientów na temat technologii
>> niechęć klientów do wdrażania profesjonalnych rozwiązań
>> duża złożoność projektów
Zdaniem specjalistów
Adam Parzonka, Sales Manager, VD channel, Samsung
Każdy reseller chcący przygotować, a następnie wdrożyć efektywny system Digital Signage powinien poznać specyfikę klienta, jego bieżące oczekiwania i przede wszystkim jego plany rozwoju na co najmniej 3 lata. Bez tej wiedzy bardzo szybko może się okazać, że zaprojektowany system stanie się niewydolny, a klient będzie miał poczucie bezproduktywnie wydanych pieniędzy. W najgorszym wypadku może doprowadzić to do zakończenia współpracy z integratorem.
Iwona Prozorowicz, Product Manager, Visual Business Solutions, Action
Z naszej perspektywy najważniejsza jest rozmowa z klientem i poznanie jego potrzeb. Bez tego nie ma szans na udane wdrożenie. Traktujemy systemy Digital Signage jak ubrania: szyte na miarę i idealnie pasujące do danego klienta. Dzięki temu możemy dostarczyć dokładnie to, czego potrzebuje klient, a jednocześnie pozostawić otwartą furtkę do rozbudowy systemu, o czym często instalatorzy zapominają.
Bartłomiej Płuciennik, dyrektor handlowy, NEC Display Solutions
Kluczowe argumenty przemawiające za wdrożeniem systemu Digital Signage są takie same bez względu na sektor. Są to najczęściej: zwiększenie efektywności sprzedaży, wzrost rozpoznawalności marki oraz możliwość „inteligentnego” promowania produktów poprzez dynamicznie zmieniający się przekaz, skierowany do określonych grup klientów. Kolejnym istotnym argumentem są działania konkurencji. Jeśli w firmach czy instytucjach o podobnym profilu funkcjonują z sukcesem systemy Digital Signage, to kontrahenta nie trzeba długo przekonywać do korzyści płynących z takiej inwestycji. Bardzo pomocne są w takich przypadkach case studies i referencje z danego sektora rynku.
Andrzej Bieniek, Business Account Manager, Epson
Obserwując rynek Digital Signage, możemy być dobrej myśli, gdyż widzimy wzrost zainteresowania niemal w każdej branży. Ciekawym obszarem jest rynek edukacyjny, który dzięki specjalnym programom w rodzaju „Aktywnej tablicy” nadrabia pewne zaległości technologiczne. Innym obszarem rosnącego popytu jest też biznes korporacyjny. W ostatnich latach po tego typu systemy sięgają muzea czy galerie sztuki.
Dawid Manuszak, Product Manager, Veracomp
Najczęstszą pułapką przy wyborze Digital Signage przez klientów końcowych jest niepełna weryfikacja funkcjonalności rozwiązania w odniesieniu do oczekiwań użytkowników. Na rynku jest dostępnych wiele systemów cyfrowej reklamy. Dlatego doradzając klientowi wybór platformy Digital Signage, warto sprawdzić, jak długo dane rozwiązanie jest dostępne na rynku, ilu ma użytkowników, a także zapisy dotyczące wsparcia. Resellerzy oferujący systemy DS powinni zainteresować się rynkiem produkcyjnym, w którym również wykorzystuje się tego typu rozwiązania na potrzeby wewnętrznej komunikacji. W tym przypadku perspektywiczny jest m.in. obszar komunikacji dotyczącej bezpieczeństwa i higieny pracy.
Artykuł Digital Signage: integracja i kreacja pochodzi z serwisu CRN.
]]>