Artykuł „Samo gęste” na konferencji IT Manager of Tomorrow 2022 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Na łącznie trzech scenach i dodatkowych dwóch salach szkoleniowych wystąpiło ponad 70 specjalistów. W przestrzeni hotelu Marriott w Gdyni znalazło się niemal 500 osób z ponad 100 różnych organizacji z Polski, Europy i świata. Wsparła nas rekordowa liczba partnerów, a nad konferencją pracował zespół w największym jak dotąd składzie. Warto podkreślić, że w trakcie siódmej edycji IT Manager of Tomorrow odnotowaliśmy rekordową sprzedaż biletów, co spowodowało, że w połowie kwietnia musieliśmy ogłosić „sold out”.
Pierwszy dzień upłynął nam pod znakiem warsztatów w mniejszych grupach. Tę bardziej praktyczną część konferencji oddaliśmy między innymi w ręce doświadczonych trenerów Conlea – partnera wydarzenia. Przez zagadnienia z obszaru Scale Agile Framework uczestników przeprowadził Tomek Szymborski z udziałem Michała Jaśkiewicza z Deloitte. Warsztaty ITIL4 poprowadził Jarosław Pastuszak, zaś „Successful cloud journey” to specjalność Oleksandry Flekel, po której Tomek Pająk przybliżył temat DevSecOps.
W mgnieniu oka rozeszły się też miejsca na warsztat Wojciecha Wereszko – byłego oficera GROM-u – dotyczący świadomego doboru współpracowników. Bank rozbił Dawid Ostręga ze swoim warsztatem „Leading high-performing teams” i niezwykle charyzmatyczna Eliza Stasińska (CTO mBanku), która postawiła przed nami pytanie wyjątkowe w swej prostocie: „dlaczego jedni menadżerowie odnoszą sukces w IT, a inni tkwią w miejscu?”.
Scenę główną konferencji „ochrzcił” gość specjalny, profesor SGH Piotr Płoszajski. Tuż po nim rozpoczął się mój ulubiony, ale też najbardziej stresujący moment konferencji – finał IT Manager of Tomorrow Awards. Konkurs, choć swoje zwieńczenie miał 8 i 9 czerwca, dla jego uczestników rozpoczął się już w styczniu. Finaliści, aby znaleźć się na scenie, musieli przejść przez dwa etapy i udowodnić, że to właśnie ich „case” zasługuje na opowiedzenie przed szeroką publicznością.
Jury wyłoniło laureatów w pięciu kategoriach. Tytuł IT Manager of Tomorrow Awards i wyjazd na Dell Technologies World w Las Vegas otrzymała Paulina Święcicka (IT Network Head, Roche). Nagroda Rising Star, bilet na IT Manager of Tomorrow 2023, powędrowała do Sebastiana Dydka (pełnomocnik zarządu ds. cyfryzacji sieci, Lewiatan). Marcin Springer (CEO, Strong Signal) to laureat nagrody przyznawanej przez publiczność (wystąpienie na konferencji w przyszłym roku) oraz zwycięzca w kategorii People Leader. Tytuł Business Leader zgarnął Przemysław Juszkiewicz (Delivery Manager, GFT Group), a z nagrodą Technology Leader wyszedł Jacek Fiszer (IT Service Manager, Allegro.pl). Laureaci kategorii People, Business i Technology Leader otrzymali bilet na Web Summit wraz z pobytem w Lizbonie.
Ogromne podziękowania kieruję również w stronę jury, które swoją wiedzą i doświadczeniem wspierało finalistów na każdym etapie tej niezwykłej przygody. Podczas gali finałowej ITMT Awards wydarzyło się też coś, czego nie zapomnę do końca życia. Były to trwające kilkadziesiąt sekund, a dla mnie całą wieczność, owacje na stojąco publiczności, które wywołał Sebastian Drzewiecki (Country Manager, SoftServe).
Drugi dzień konferencji rozpoczął się od wystąpienia Darii Abramowicz, psycholożki sportowej. Jej wystąpienie miało miejsce zaledwie cztery dni po spektakularnym zwycięstwie Igi Świątek w kobiecym finale Roland Garros. Fakt ten dodał wystąpieniu Darii Abramowicz jeszcze większej autentyczności.
Wypełniona widownia to coś, co cieszyło moje oczy podczas wielu prelekcji. Imponującą publikę zgromadził Szymon Negacz, podcaster i founder SellWise, który opowiedział, jak poradzić sobie z nieuzasadnionym oporem biznesu w stosunku do działów IT. Prezentacja Małgosi Wypych (prezes, Mental Health Center) na temat rozpoznawania i wspierania pracowników w depresji to coś, na co czekali wszyscy.
Już teraz zapraszam na 8. edycję IT Manager of Tomorrow, która odbędzie się za rok w Gdyni.
Autor pełni funkcję CEO Fundacji Let’s Manage IT.
Artykuł „Samo gęste” na konferencji IT Manager of Tomorrow 2022 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Quest: jak nie utonąć w morzu danych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Ta ogólna definicja oczywiście nie tłumaczy, po co komu systemy Data Governance. Okazuje się, że duże przedsiębiorstwa przez lata funkcjonowania zgromadziły tyle informacji, iż nie wiadomo, które zachować, a które usunąć. W skrajnych przypadkach nie wiadomo nawet, kto jest właścicielem tych informacji. Dlatego stosuje się odpowiednie oprogramowanie, dzięki któremu zarządzanie ogromnymi ilościami danych staje się prostsze i tańsze.
Konferencja była też okazją do zaprezentowania koncepcji Data Access Government oraz produktów z nią zgodnych. Generalnie DAG to zestaw procesów, które mają zapewniać formalną poprawność przechowywania wszystkich ważnych danych. Jak twierdzili prelegenci, rzeczywistość w polskich przedsiębiorstwach przypomina pod tym względem Dziki Zachód. Nierzadko zdarza się, że administratorzy pozostawiają dostęp do zasobów firmy osobom, które już w niej nie pracują. Poza tym informacje są rozproszone w wielu miejscach i repozytoriach, co sprzyja ich niekontrolowanemu przyrostowi. Wiele firm ma problem z tym, aby jasno określić, na jak długi czas przyznano dostęp danemu pracownikowi. Mogą także pojawić się kłopoty z generowaniem raportów dla audytorów.
Narzędzia programowe dostępne w ofercie Questa mają za zadanie radzić sobie też ze wszystkimi problemami związanymi z kontami użytkowników uprzywilejowanych. Ale nie tylko, bo w ofercie VAD-a są jeszcze systemy do ochrony przed różnego rodzaju atakami, a także do wizualizacji, czyli zapewniające globalne spojrzenie na infrastrukturę z możliwością przeprowadzenia analizy historycznej.
Dla obecnych partnerów, a także dla tych, którzy chcieliby robić biznes z wrocławskim dystrybutorem może mieć znaczenie informacja o niedawnej sprzedaży przez Della działu zajmującego się produkcją oprogramowania – od listopada 2016 r. Quest Software działa już pod własną marką. Jak jednak deklarują władze firmy, zmiany nie powinny być odczuwalne dla partnerów. Dystrybutor zastrzega ponadto, że nie będzie nadmiernie rozbudowywał kanału partnerskiego. Firmie zależy na długotrwałych relacjach z partnerami wyspecjalizowanymi, a nie na rozbudowie sieci za wszelką cenę.
Wrocławski VAD specjalizuje się w sprzedaży oprogramowania do zarządzania zasobami informatycznymi przedsiębiorstw. W ciągu 13-letniej działalności spółki jej partnerzy wykonali ok. 900 wdrożeń, m.in. w takich firmach jak PGE, Orlen i KGHM. Dystrybutor oferuje lokalne wsparcie w warszawskim centrum kompetencyjnym.
Artykuł Quest: jak nie utonąć w morzu danych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł HPE Tech Tour: macierze dla „ubogich” pochodzi z serwisu CRN.
]]>HPE jest jedynym dużym dostawcą macierzy dyskowych, który w ciągu ostatnich dwóch lat zwiększał swój udział w rynku. W drugim kwartale bieżącego roku przychody firmy wzrosły o 0,8 proc., podczas gdy rynkowy lider EMC musiał pogodzić się z 5,5-proc. spadkiem. HPE zawdzięcza dobre wyniki systemom 3PAR, które charakteryzują się wysoką wydajnością i funkcjonalnością. Niestety, ich wysoka cena sprawia, że są nieosiągalne dla większości właścicieli małych i średnich firm. Dlatego producent, z myślą o klientach z nieco mniej zasobnymi portfelami, opracował system StoreVirtual 3200.
– To produkt łączący dwa światy: tradycyjnych macierzy i systemów zdefiniowanych programowo. Naszym inżynierom udało się opracować rozwiązanie atrakcyjne cenowo, elastyczne, bezpieczne i proste w obsłudze – zapewnia Maciej Kalisiak, Storage Solution Architect w HPE.
Cena StoreVirtual 3200 w podstawowej konfiguracji wynosi 6 tys. dol. System bazuje na oprogramowaniu VSA przystosowanym do pracy na serwerach ProLiant. Maksymalna pojemność pojedynczej macierzy wynosi od 50 do 70 TB w zależności od zastosowanej obudowy. Dodatkowo istnieje możliwość połączenia czterech jednostek i rozbudowy systemu do 288 TB. HPE StoreVirtual 3200 realizuje takie funkcje jak: dynamiczne przydzielanie zasobów, odzyskiwanie nieużywanej pojemności, inteligentne klonowanie, obsługa ponad 2 tys. kopii migawkowych, replikacja, a także automatyczna dystrybucja danych pomiędzy różnymi rodzajami nośników.
Jedną z największych bolączek firm są nieplanowane przestoje w dostępie do aplikacji.
– Koszty związane z przerwami w pracy mogą być zróżnicowane. Z danych Gartnera wynika, że w przypadku biura maklerskiego godzina przestoju może kosztować nawet 6,5 mln dol. Natomiast średni koszt w przedsiębiorstwie wynosi 336 tys. dol. – wyjaśnia Wojciech Kozikowski, Storage Solution Architect w HPE.
Specjaliści koncernu chcą przyspieszyć i uprościć backup danych oraz jego odczyt dzięki HPE Recovery Manager Central. Rozwiązanie integruje macierz 3PAR StoreServ i system StoreOnce. Tym samym producent spełnia oczekiwania firm, które coraz częściej odchodzą od dużych centralnych systemów backupu. Recovery Manager Central przenosi bezpośrednio migawki aplikacji z macierzy do Store Once, bez wykorzystania dodatkowych aplikacji.
HPE zamierza też włączyć się do walki w segmencie rozwiązań hiperkonwergentnych. Producent oferuje dwa systemy: HCE 250 i HCE 380, bazujące na serwerze Apollo 2000. Adresuje te produkty do trzech grup odbiorców: firm korzystających z wirtualnych desktopów, przedsiębiorstw posiadających strukturę oddziałową, jak również do organizacji, w których pojawia się potrzeba dynamicznego i łatwego uruchamiania wirtualnych maszyn.
Artykuł HPE Tech Tour: macierze dla „ubogich” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Druk 3D: jak trafić do klienta? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Paweł Ślusarczyk zwraca uwagę, że w segmencie niskobudżetowego druku przestrzennego panuje ogromne rozdrobnienie i w tym tkwi jego… siła. Nie udało się opanować tego kawałka rynku IT producentom profesjonalnych maszyn, którzy tworząc ofertę dla konsumentów, popełnili poważne błędy. W odróżnieniu od większości małych dostawców wprowadzili do sprzedaży drogie, bardzo dopracowane i zamknięte rozwiązania, które nie umożliwiały użytkownikom eksperymentowania z ustawieniami oraz filamentami.
Teraz już wiadomo, że na „drukarkę w każdym domu” jest jeszcze za wcześnie, a nieliczni konsumenci, którzy decydują się na zakup, wolą systemy otwarte, nawet kosztem jakości działania. Obecnie głównym odbiorcą niskobudżetowych rozwiązań ma być prosumer, a więc drobny przedsiębiorca, który wykorzystuje technologie przyrostowe na potrzeby swojego biznesu. Zakłada się, że dopiero gdy druk 3D na dobre zagości u takich właśnie użytkowników, w naturalny sposób zacznie wkraczać do świata konsumentów.
Dzieci… kluczem do sukcesu
Idea prosumera i jego roli w dalszej popularyzacji druku 3D wydaje się sensowna, więc producenci zamierzają wspomagać ten proces. Z prezentacji przedstawicieli Infinium 3D i Monkeyfab wynika ponadto, że dostawcy dużą wagę przykładają do edukacji w zakresie druku przestrzennego prowadzonej wśród najmłodszych.
– Nasze doświadczenia związane z dużymi maszynami chcemy przenieść na drugi biegun, a więc na dzieci – mówi Tomasz Zwolan, reprezentujący Infinium 3D. – To z najmłodszymi powinna się teraz odbywać cała praca, aby w przyszłości swobodnie posługiwali się oni technologiami druku. Obecnie druk 3D wymaga nauki od zera, nawet w przypadku pracowników zatrudnionych w przemyśle i obytych na co dzień z różnymi, także skomplikowanymi maszynami.
Stąd pomysł Infinium 3D na małą drukarkę, która z założenia jest dużo tańsza i prostsza od modeli przeznaczonych dla prosumera. Odo Play to rozwiązanie typu „plug and print”, które wykorzystuje łatwe w użyciu filamenty PLA. Nie bez znaczenia jest atrakcyjny wygląd drukarki dziecięcej. Przeźroczyste osłony, przez które z każdej strony widać powstający wydruk, chronią jednocześnie przed dostępem do podzespołów rozgrzewających się podczas pracy urządzenia. Odo Play to system umożliwiający łatwe drukowanie, natomiast niepozwalający na eksperymentowanie z ustawieniami czy filamentami. To zdaniem producenta tylko przeszkadzałoby najmłodszym na początkowym etapie edukacji w zakresie druku 3D.
Praktycznie bezobsługowa jest też drukarka Spire opracowana przez Monkeyfab. Nowa konstrukcja tej marki również powstała z myślą o placówkach edukacyjnych, ale także innych użytkownikach, którzy w dziedzinie druku 3D stawiają pierwsze kroki. To rozwiązanie, które można podłączyć do szkolnej sieci i sterować nim zdalnie za pomocą tabletu i smartfonu.
Według Pawła Twardo, jednego z założycieli Monkeyfab, potencjał druku 3D nie będzie wykorzystany, dopóki ludzie nie nauczą się samodzielnego projektowania trójwymiarowych modeli (wydruków). Już teraz staje się to coraz bardziej proste, dzięki rosnącej liczbie prostych i niedrogich programów.
Z filtrem czy bez?
Z kolei specjaliści 3D Kreatora zaprezentowali partnerom ABC Daty m.in. autorski licznik filamentu. Obecnie krakowski producent zajmuje się zagadnieniem szkodliwości druku 3D (chodzi o opary powstające w tym procesie), które prędzej czy później zacznie być podejmowane przez klientów. Problem uwalniania szkodliwych substancji mają rozwiązywać specjalne filtry. Wprawdzie już teraz część producentów stosuje filtrację, na przykład w technologiach aktywnych HEPA i ULPA, jednak – jak mówi Dominik Stasiak z 3D Kreatora – nie zatrzymuje ona większości lotnych związków organicznych. Rozwiązaniem ma być dopiero zastosowanie filtracji fotokatalitycznej, wykorzystującej aktywny moduł elektroniczny umieszczony wewnątrz drukarki. W ten sposób osiągnąć można 84-proc. skuteczność w redukcji zanieczyszczeń. Opracowany w tym celu przez 3D Kreatora system Syne to, jak zapewnia Dominik Stasiak, branżowa innowacja na skalę światową.
ABC Data: portfolio się rozrasta
Coraz więcej miejsca w ofercie druku przestrzennego ABC Daty zajmują skanery 3D z segmentu niskobudżetowego. Podczas konferencji przedstawiono rozwiązanie Pixelio. Składa się na nie oprogramowanie do smartfonu (wykorzystujące środowisko Autodesk) i obrotowy stolik. Można je wykorzystać do fotografii 360 stopni, a także skanowania w celu uzyskania gotowego modelu do wydruku przestrzennego. Kolejne możliwości tkwią w adaptacji najbliższego otoczenia (np. pokoju, w którym znajduje się użytkownik), do gier wideo – poprzez połączenie obrazu realnej przestrzeni z elementami wirtualnymi.
– Nasza oferta druku 3D systematycznie rośnie, a ponadto oprócz drukarek, filamentów i skanerów zapewniamy partnerom dostęp do szkoleń, możliwość testowania produktów oraz dedykowany program partnerski – podsumowuje Mariusz Sawicki, Business Unit Manager odpowiedzialny za druk 3D w ABC Dacie.
Zdaniem resellera
Andrzej Ługowski, Zakład Techniki Elektronicznej, Warszawa
Biorę pod uwagę sprzedaż drukarek 3D klientom końcowym. Współpracuję m.in. z oświatą i w tym segmencie widzę duży potencjał. Nie chodzi tylko o wyższe uczelnie, ale również szkoły podstawowe i średnie. Swoją drogą wielu nauczycieli nawet nie wie, że takie urządzenia są na rynku. Na stałe obsługuję kilka szkół w Warszawie, planuję podjąć rozmowy z dyrekcją i nauczycielami informatyki. Cena w granicach 3–4 tys. w przypadku nowych modeli dla szkół byłaby do zaakceptowania przez wiele z nich. Droższe rozwiązania można oferować szkołom technicznym, które mają wyższe budżety.
Zbigniew Klimkowski, Etos, Olsztyn
Działamy w Olsztynie, średnim mieście, gdzie długo jeszcze trudno będzie znaleźć klientów na drukarki 3D. Generalnie ten rynek znajduje się na początku swojej drogi. W mojej opinii odbiorców można pozyskać wśród tzw. pasjonatów, w branży edukacyjnej i medycynie. Aby jednak zarabiać na druku 3D, potrzebna jest wiedza, oraz duże pieniądze do druków bardziej zaawansowanych. Do tej pory wiedzę o druku 3D, czerpałem z różnych ogólnodostępnych źródeł. W dedykowanym szkoleniu, jak to zorganizowane przez ABC Datę, uczestniczę po raz pierwszy.
Artykuł Druk 3D: jak trafić do klienta? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Axis Forum 2016 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Spotkanie zaplanowano w domu handlowym Vitkac, ponieważ w tym obiekcie działa system dozoru oparty na kamerach marki Axis.
Z agendą konferencji można zapoznać się na stronie www.axis.com/events/pl/poland-partner-day-2016/home. Tamże znajdziecie formularz rejestracyjny.
CRN Polska jest patronem medialnym konferencji.
Artykuł Axis Forum 2016 pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Huawei rusza do ofensywy w edukacji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Równolegle odbył się CEE & Nordic Huawei Partner Summit 2016. Wzięło udział ponad 450 przedstawicieli oraz partnerów z Europy Wschodniej. Spotkanie było okazją do przedstawienia zrealizowanych projektów i wdrożeń oraz programu partnerskiego.
Artykuł Huawei rusza do ofensywy w edukacji pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł ABC Data: konferencja dla resellerów o druku 3D pochodzi z serwisu CRN.
]]>Udział w konferencji jest bezpłatny. Każdy z uczestników otrzyma voucher o wartości 200 zł do wykorzystania na szkolenia dotyczące druku 3D, organizowane przez ABC Datę w 2016 r.
Informacje o spotkaniu są dostępne na stronie http://abc360.eu/rejestracja/.
Artykuł ABC Data: konferencja dla resellerów o druku 3D pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Veracomp, Fortinet i Polycom: 'Zróbmy razem biznes” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Więcej informacji na stronie https://event.veracomp.pl/zrobmy-razem-biznes/.
Veracomp zastrzega sobie prawo do weryfikacji zgłoszeń, ze względu na ograniczoną liczbę miejsc na konferencji.
CRN Polska jest patronem medialnym wydarzenia.
Artykuł Veracomp, Fortinet i Polycom: 'Zróbmy razem biznes” pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł KIKE: nowa optyka operatorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>– Przedsiębiorcom po prostu nie opłaca się sprzedawać swoich sieci. Działalność podstawowa z dużą nadwyżką pokrywa koszty działania – tłumaczy Marcin Osowski, Key Account Manager z Salumanusa.
Oczywiście jest też druga strona medalu. Niektóre firmy wykorzystywały środki pomocowe do pośpiesznej budowy szkieletu przesyłowego o raczej niskiej jakości. Następnym krokiem była sprzedaż udziałów któremuś z dużych przedsiębiorstw operatorskich. Lecz taki model biznesowy już zanika – obietnica szybkiego zysku nie kusi większości firm stowarzyszonych w KIKE. W Izbie dominują przedsiębiorcy, dla których priorytetem jest zachowanie podmiotowości przez długie lata. Konkurencja jednak nie śpi. Aby nie pozostać w tyle, trzeba nieustannie modyfikować swoją infrastrukturę.
– W perspektywie długoterminowej firmy, które mają infrastrukturę bezprzewodową, będą musiały ją zmienić – mówi Szymon Sowa, współwłaściciel Xbestu. – W przeciwnym razie z roku na rok będzie im coraz trudniej prowadzić biznes.
W części wystawowej konferencji można było obejrzeć nowoczesne produkty do budowy infrastruktury: sprzęt instalatorski, analizatory i mierniki sieciowe, urządzenia transmisyjne, sprzęt zasilający. Modyfikowanie sieci jest koniecznością, tym bardziej że coraz głośniej mówi się o Internecie rzeczy. W trakcie tegorocznej konferencji KIKE dawało się odczuć, że problematyka ta coraz mocniej angażuje polskich operatorów.
Można bez większego ryzyka stwierdzić, że średniej wielkości operatorzy jeszcze przez wiele lat będą czerpali zyski z podstawowej działalności. Co więcej, na rynku ciągle jest miejsce dla zupełnie nowych firm, które chciałyby wystartować jako usługodawca. Rzecz jasna, klimat biznesowy nieco się zmienił w ciągu ostatnich 10 lat. W połowie zeszłej dekady stosunkowo łatwo było zaczynać od zera, bo wtedy budowę sieci de facto finansowali klienci. Teraz jest inaczej, a próg wejścia znacznie się podwyższył. Jak mówi Kamil Kurek, trzeba mieć sporo gotówki na rozpoczęcie funkcjonowania, a o kredyt bankowy wcale nie jest łatwo.
– Działalności nie ułatwia też biurokracja i nadgorliwość urzędników, którzy bardzo często nadinterpretują przepisy. Ale są jeszcze w Polsce obszary, na których nowe inwestycje mają ekonomiczne uzasadnienie – podsumowuje Kamil Kurek.
Artykuł KIKE: nowa optyka operatorów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Mądry Polak… przed szkodą? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Podczas konferencji podkreślano jednocześnie, że instytucje oraz firmy nie wykorzystują w pełni potencjału drzemiącego w ich systemach i zasobach. Dodatkowy poziom ochrony można bowiem uzyskać chociażby przez samą tylko integrację danych zebranych z różnych źródeł i pozornie ze sobą niezwiązanych. Przykładowo, gdy pracownik skorzysta ze swojej karty zbliżeniowej, aby wejść do jednego budynku, a w bardzo krótkim odstępie czasu nastąpi zalogowanie do jego komputera znajdującego się w innym budynku, znacznie oddalonym, wówczas praktycznie na pewno ma miejsce próba nieuprawnionego dostępu do czyjegoś konta.
– W takiej hipotetycznej sytuacji należałoby takie konto natychmiast zablokować albo poinformować danego pracownika, na przykład SMS-em, żeby natychmiast wrócił do swojego biurka i zobaczył kto skorzystał z jego hasła – mówi Mike Covertino, Chief Information Security Officer w F5 Networks. – Ale żeby móc to zrobić, konieczne jest „połączenie” ze sobą dwóch światów: fizycznych zabezpieczeń, odczytujących karty zbliżeniowe, i infrastruktury IT, która zapewnia możliwość logowania się. My chcemy być firmą, która tego typu korelację danych umożliwia.
F5 wskazuje swoich partnerów jako tych, którzy – znając doskonale potrzeby i środowisko IT swoich klientów – będą najbardziej skuteczni w budowaniu i integracji tego typu systemów. W zamyśle producenta mają pełnić oni rolę zaufanych doradców, ale część obowiązków przejmuje na siebie też sam producent. Do swoich obowiązków zalicza prowadzenie intensywnych szkoleń dla partnerów, zaś wśród klientów buduje świadomość społeczną z wykorzystaniem różnego typu narzędzi marketingowych.
Jako grupę docelową dla swoich rozwiązań przedstawiciele F5 Networks wskazują przede wszystkim duże firmy. Podkreślają jednak, że dzięki usługom chmurowym grono potencjalnie zainteresowanych rozszerza się także na coraz większy odsetek mniejszych firm. Mogą one korzystać z różnego typu usług wspomagających ochronę danych oraz zabezpieczających firmową infrastrukturę przed zagrożeniami, np. w postaci ataków DDoS. Co prawda funkcjonalność tego typu rozwiązań dostępnych w modelu chmurowym jest nieco ograniczona, ale za to cena takiej usługi stanowi tylko ułamek kosztów związanych z wdrożeniem całego systemu w centrum danych klienta.
Karl Triebes
Już wkrótce największe wyzwanie związane z bezpieczeństwem będzie dotyczyło aplikacji na platformy mobilne. Obecnie mamy ich ogromny wysyp, w tym wielu nowych i bardzo ciekawych, ale nasze doświadczenie pokazuje nam, że przechowywane w nich dane są bardzo słabo chronione. Niestety, programiści najczęściej mają blade pojęcie o bezpieczeństwie i z reguły się nim nie przejmują. Dlatego są potrzebne firmy zewnętrzne, które będą utrudniały wykorzystanie przez przestępców tych luk oraz zabezpieczą użytkowników przed ich negatywnymi skutkami.
Artykuł Mądry Polak… przed szkodą? pochodzi z serwisu CRN.
]]>