Artykuł Duża chmura dla małej firmy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Zacznijmy od chmury publicznej. To dobry wybór dla firm, które nie mogą dokładnie określić swojego zapotrzebowania na usługi w dłuższej perspektywie i przez to trudno zaproponować im rozwiązanie (budowę własnej serwerowi) precyzyjnie dostosowane do skali ich biznesu. W takiej sytuacji warto pójść w kierunku chmury publicznej i przewidywalnego modelu kosztów, jakim się ona charakteryzuje, a także możliwości elastycznego skalowania zasobów w miarę rosnących czy malejących potrzeb. Będzie to lepsze rozwiązanie, niż inwestowanie na zapas w zasoby, które mogą być nieprzydatne przez dłuższy okres. Chmura publiczna to także korzystna propozycja dla przedsiębiorstw, które nie mają jeszcze rozbudowanej infrastruktury IT.
Czas na IaaS
Analitycy z Synergy Research Group obliczyli, że przychody na światowym rynku cloud computingu wzrosły o 28 proc. w 2015 r., sięgając 110 mld dol. Z kolei według firmy Odin, oferującej rozwiązania dla operatorów centrów danych, europejski rynek chmury publicznej dla małych i średnich przedsiębiorstw (od 1 do 250 pracowników) był wart w tym samym okresie 18,9 mld euro. Do 2018 r. sprzedaż na naszym kontynencie ma rosnąć w średnim tempie 17 proc. rocznie i osiągnąć 30,1 mld euro. Aż 38 proc. tej wartości będzie generować sprzedaż w modelu Infrastructure as a Service.
Bogaty rynek usług typu public cloud można podzielić na trzy grupy, w zależności od tego, na jakim poziomie są udostępniane zasoby chmury: Infrastructure as a Service, Platform as a Service oraz Software as a Service. W każdej z tych grup są usługi, w których sprzedaży może pośredniczyć integrator. Pierwsza grupa, to popularne usługi hostingu, w których użytkownik otrzymuje do dyspozycji własną infrastrukturę, np. dzierżawiony serwer. W modelu PaaS reseller pośredniczy w dostarczaniu użytkownikowi wirtualnego środowiska, w którym klient może zdalnie pracować. Dobrym przykładem tego rodzaju usługi są wirtualne serwery (VPS). Najbardziej różnorodną ofertą charakteryzuje się kategoria SaaS. Swoje oprogramowanie w modelu cloud oferuje wielu światowych i polskich producentów oprogramowania.
Z kolei chmura prywatna może występować zarówno w modelu lokalnym, jak i hostowanym. W tym drugim przypadku użytkownik ma możliwość optymalizacji kosztów IT, jeśli prowadzi działalność biznesową na szeroką skalę i ma konkretne potrzeby dotyczące zasobów informatycznych. Takie rozwiązanie zapewnia również skalowalność. Należy się jednak liczyć z tym, że odbywa się to skokowo, przez dodanie kolejnych zasobów do chmury (np. serwerów lub macierzy dyskowych). Natomiast chmura prywatna, zbudowana w całości z własnych zasobów klienta, to zdecydowanie największe wyzwanie, ponieważ wymaga jednorazowego, wysokiego nakładu początkowego. Klient musi samodzielnie zapewnić nie tylko sprzęt IT, ale również infrastrukturę serwerowni, tj. redundantne systemy chłodzenia, zasilania oraz bezpieczeństwa. Koszt takiej inwestycji może znacznie przekroczyć budżet, a to prowadzi do obniżenia standardów, np. poziomu bezpieczeństwa, lub w ogóle wstrzymania inwestycji.
Podobnie jest z modelem hybrydowym, dlatego obecnie raczej rzadko stosuje się go w małych i średnich firmach. Powodem jest wysoki stopień komplikacji i konieczność dysponowania zarówno zasobami infrastrukturalnymi, jak też sporymi kompetencjami. Z raportu opublikowanego przez Tachasile wynika, że wśród małych i średnich firm korzystających z cloud computingu tylko 18 proc. użytkuje obecnie chmurę hybrydową. Jednak analitycy przewidują, że w 2016 r. ten odsetek zwiększy się do 28 proc. i w kolejnych latach nadal będzie szybko rósł.
Dariusz Nawojczyk
Przy niewygórowanych marżach od sprzedaży sprzętu i oprogramowania, chmura stwarza resellerom nie jedną okazję, ale wręcz całe spektrum możliwości uzyskiwania dodatkowych przychodów. Zapewnia bowiem wzbogacenie oferty usług o rozwiązania kompletne, na które jest zapotrzebowanie.
Kolejnym scenariuszem, w którym reseller zarabia na usługach cloud, jest budowa własnej chmury publicznej i oferowanie jej zasobów klientom. Taka inwestycja jest jednak związana z bardzo wysokimi kosztami projektu – zarówno, jeśli chodzi o wydatki na sprzęt, jak i konieczność zatrudnienia doświadczonych specjalistów. Aby zarabiać na oferowaniu własnej chmury publicznej, konieczne jest też osiągnięcie odpowiednio dużej skali. Bardzo ważne dla powodzenia takiego projektu jest stworzenie ciekawej oferty – dobrze zaprojektowanego katalogu usług wykraczającego poza udostępnienie infrastruktury centrum danych.
Jeśli w stworzonym przez resellera środowisku dostępne będzie dodatkowo oprogramowanie w modelu SaaS, potrzebne przedsiębiorstwom do pracy, to łatwiej będzie znaleźć odbiorców. Szczególnie wśród najmniejszych firm, które nie mają środków lub potrzeby, by tworzyć własny dział IT. Dla nich idealnym rozwiązaniem może okazać się skorzystanie z chmury publicznej dostarczonej przez firmę zewnętrzną. Przy czym chętniej skorzystają z usług zaufanego partnera niż dużego dostawcy. Ważny jest też sukcesywny rozwój oferty, ponieważ klienci są coraz bardziej świadomi, a ich wymagania rosną. To wiąże się z koniecznością ponoszenia dużych nakładów zarówno finansowych, jak i pracy.
Chmurę prywatną spełniającą wszystkie założenia, m.in. zapewniającą dostęp do usług sieciowych i automatyczną alokację zasobów, ma w rzeczywistości niewielki odsetek przedsiębiorstw, głównie te największe. Pozostałe firmy tworzą prywatne środowiska, które spełniają tylko część funkcji chmury prywatnej.
Wdrożenie prawdziwej prywatnej chmury jest bardzo kosztowne, wymaga specjalistycznych kompetencji i bez uzasadnionych potrzeb jest to po prostu nieekonomiczne. Reseller, rozważając oferowanie chmury prywatnej małym i średnim firmom, powinien się zastanowić, czy potencjalny klient jest w stanie własnymi siłami sfinansować infrastrukturę i czy ma wymaganą wiedzę. Należy też rozważyć, czy klient będzie dysponować środkami na wymianę starzejącego się sprzętu i wygasających licencji.
Maciej Bocian
Jeśli resellerzy zignorują rodzący się trend cloud computingu, mogą stracić tradycyjne źródło przychodów, a jednocześnie nie zrekompensują tego nowymi projektami, które będą się pojawiać dzięki chmurom. Istotne, aby na wczesnym etapie rozmawiać z klientami i zrozumieć powody, dla których rozważają migrację do chmury. Dzięki temu można odpowiednio przygotować swoje usługi i zaoferować np. model hybrydowy, dzięki któremu klient będzie dowolnie sterować przepływem danych do i z chmury.
Klienci sami coraz częściej poszukują alternatywy dla standardowych rozwiązań, bazujących na własnej infrastrukturze serwerowej, gdyż dostrzegają korzyści płynące z zastosowania usług i rozwiązań chmurowych. Jednak w małych i średnich firmach wciąż widać opór przed korzystaniem z chmury, jeśli wymaga to przekazania wrażliwych danych, np. z systemów księgowych. Przedsiębiorstwa tej wielkości chętnie sięgają po usługi chmurowe, np. jako narzędzie do archiwizowania danych, backupu czy obsługi poczty elektronicznej. Według badania przeprowadzonego przez New Jersey Institute of Technology małe i średnie firmy planują w ciągu najbliższych 12 miesięcy przenieść do chmury pocztę elektroniczną i oprogramowanie do pracy grupowej (63 proc.), aplikacje webowe i e-commerce (55 proc.) oraz narzędzia biurowe (56 proc.).
W segmencie MŚP mniejsze znaczenie ma koszt budowy własnej infrastruktury, który w dużych firmach zazwyczaj stanowi ważny argument za korzystaniem z cloud computingu. Drobni przedsiębiorcy często nie decydują się na aplikacje w chmurze, ponieważ nie chcą być uzależnieni od podmiotów trzecich i boją się, że ich dane dostaną się w niepowołane ręce. Po prostu przyzwyczaili się do zasady, że lepiej coś mieć, niż wypożyczać. Te obawy są w większości bezzasadne, a chmura, ogólnie mówiąc, jest bezpieczna. Do integratora należy informowanie o tym klientów. Wtedy znacznie łatwiej będzie przekonać ich do inwestycji. Warto zaznaczyć, że firmy IT, oferując chmurę, dysponują mocnymi kartami przetargowymi już na star-
cie: wypracowanymi relacjami z klientami oraz zbudowanym przez lata zaufaniem. To od nich klienci oczekują rekomendacji, oferty i wreszcie dostarczenia usługi.
Poszerzenie oferty o usługi chmurowe to możliwość szybszego, bardziej ustandaryzowanego realizowania wdrożeń, co pozwala na ukończenie większej liczby projektów w ciągu roku. Przy czym integrator ma możliwość zaoferowania usług na wszystkich etapach procesu migracji do chmury. Może świadczyć usługi konsultingowe na etapie poprzedzającym wdrożenie, opracowując nową strategię biznesową dla klienta, której elementem będzie narzędzie chmurowe. Jest też dla niego miejsce we właściwym wdrożeniu.
Z kolei po zakończeniu projektu ma okazję zapewniać klientowi usługi utrzymania systemu, co w kontekście chmury publicznej sprowadza się do administrowania środowiskiem. W niektórych przypadkach może nawet przejąć od klienta, na zasadach outsourcingu, eksploatację biznesową wdrożonego środowiska, m.in. tworzyć i prowadzić dla klienta kampanie marketingowe. Po pierwszym wdrożeniu chmurowym integrator może oferować i wprowadzać u tego samego klienta komplementarne usługi chmurowe, obejmujące kolejne obszary biznesowe (sprzedaż, obsługę klienta, marketing, e-commerce, zarządzanie zasobami ludzkimi, finanse). Kolejną możliwością jest tworzenie i dostarczanie własnych aplikacji.
Jacek Piotrowski
Dla małych i średnich przedsiębiorstw szczególnie atrakcyjny wydaje się model chmury publicznej. Zapewnia bowiem łatwe i szybkie wdrożenie potrzebnych im do rozwoju nowych narzędzi biznesowych. W modelu tradycyjnym, czyli on-premise, byłoby to trudne lub wręcz niemożliwe, ze względu na konieczność zainwestowania w sprzęt i oprogramowanie, wyższe koszty związane z długim czasem wdrożenia oraz koszty stworzenia i utrzymania serwerowni.
Na rynku funkcjonują różne modele współpracy między integratorami i dostawcami usług chmurowych. Decydując się na odsprzedaż takich usług jak chmura publiczna, hostowana chmura prywatna bądź chmura hybrydowa, integrator najczęściej może liczyć na stałe przychody w postaci prowizji od wnoszonych przez jego klientów opłat abonamentowych. Ponadto, jeżeli zdecyduje się na rolę jedynego punktu kontaktowego dla swoich klientów, może odsprzedawać im usługi, które sam będzie kupował od dostawcy dysponującego własnym centrum danych. Integrator może wówczas rozwijać biznes, wykorzystując swoje możliwości dotarcia do klientów, ale nie musi zdobywać szczegółowej wiedzy w zakresie cloud computingu.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku chmury prywatnej budowanej u klienta. Wtedy integrator zarobi na prowizjach od sprzedaży sprzętu i oprogramowania. Źródłem dochodów może być też wdrożenie rozwiązania u klienta, jednak to wymaga posiadania wysoko wykwalifikowanych inżynierów IT oraz architektów lub korzystania z usług podwykonawców.
Inwestycje we własne rozwiązania IT stają się coraz rzadsze, ponieważ odciągają uwagę przedsiębiorców od istoty prowadzonej przez nich działalności i generują wysokie koszty. Częściej natomiast uznaje się, że potrzeby informatyczne, podobnie jak inne obszary funkcjonowania firmy, opłaca się realizować w formie outsourcingu, np. w chmurze.
Zdaniem integratora
Resellerzy powinni szukać swojego miejsca obszarze usług chmurowych, ponieważ to dla nich droga dotarcia do klientów, których w inny sposób nie mogliby zdobyć. Dostawcy usług oferowanych za pośrednictwem centrum danych, są otwarci na współpracę z kanałem sprzedaży i oferują interesujące modele biznesowe.
Najbardziej atrakcyjnym modelem chmury dla małych przedsiębiorstw jest obecnie model publiczny. Nie wymaga bowiem dużych inwestycji na start, a jednocześnie daje gwarancję ciągłego dostępu do danych.
Artykuł Duża chmura dla małej firmy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Były wiceprezes Komputronika w nowej spółce pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jacek Piotrowski od 2007 r. do stycznia 2012 r. był wiceprezesem Komputronika.
Artykuł Były wiceprezes Komputronika w nowej spółce pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Teraz będzie lepiej? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jacek Piotrowski Halina Paszyńska i zarząd kontrolowanej przez nią firmy Texass Ranch szukali spółki notowanej na GPW, w którą mogliby zainwestować, wchodząc tym samym na parkiet. Grupa Komputronik zaś chciała sprzedać Karen, nie potrzebujemy bowiem dwóch firm o takim samym profilu działalności. W wyniku transakcji pozbyliśmy się zbędnej spółki, a zostawiliśmy sobie to, na czym nam naprawdę zależało – sklepy. Rozwiązaliśmy też problem długów o wartości 21 mln zł, zaciągniętych w przeszłości przez Techmex na konto Karenu. Kwotę tę w przypadku orzeczenia przez sąd upadłości Techmeksu musielibyśmy zaksięgować jako stratę. W zamian oddaliśmy kontrolę nad Karenem. Nowy inwestor otrzyma, po opłaceniu wszystkich emisji, około 94 proc. udziałów w giełdowej spółce, dokładnie przez nas sprawdzonej i uporządkowanej. Przejęcie kontroli nad Karenem odbyło się nie w wyniku sprzedaży naszych udziałów inwestorowi, lecz w następstwie objęcia nowych emisji akcji przez wniesienie gotówki i majątku (aport). Po dokonaniu tej czynności oraz zarejestrowaniu przez sąd nowych emisji inwestor będzie sprawował pełnię władzy nad byłym Karenem (który przyjmie nazwę Clean & Carbon Energy). 28 września zakończyło się WZA zatwierdzające wszelkie zmiany. Przypomnę, jak przebiegała sprzedaż Karenu. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z inwestorem w styczniu 2010 r. List intencyjny podpisaliśmy w drugiej połowie czerwca, a na początku lipca – aneks do listu intencyjnego, w którym uszczegółowiliśmy niektóre uzgodnienia między stronami. W końcu lipca zawarliśmy ostateczną umowę inwestycyjną. Potem przyszedł czas na podanie terminu walnych zgromadzeń udziałowców Komputronika i Karenu, które zgodnie z przepisami muszą być ogłoszone z odpowiednim wyprzedzeniem. Spotkania akcjonariuszy obu spółek odbyły się 1 września 2010 r. W Komputroniku przegłosowano wszystkie uchwały związane z zawartą umową inwestycyjną. Natomiast w przypadku Karenu pojawił się problem dotyczący powołania biegłego. Zgodnie z prawem musiał on ocenić aporty wnoszone przez inwestora w celu podniesienia kapitału Karenu. Długo czekaliśmy na decyzję sądu, choć nie było ku temu szczególnych powodów. Zwłoka wynikła prawdopodobnie z faktu, że załatwialiśmy sprawę w okresie wakacyjnym. Jednak 1 września 2010 r., kiedy przyszedł termin WZA Karenu, nie mieliśmy jeszcze decyzji sądu. Trzeba więc było zrobić przerwę w posiedzeniu. Nie mogła być dłuższa niż 30 dni, kontynuacja obrad została zatem wyznaczona na 28 września. W międzyczasie otrzymaliśmy decyzję sądu i akcjonariusze Karenu mogli na wznowionym WZA dopełnić formalności.
CRN Polska Transakcja z Texass Ranch wygląda na bardzo skomplikowaną.
Jacek Piotrowski Spróbuję ją krótko opisać. Komputronik posiadał 30,5 mln walorów Karenu (ponad 57 proc. kapitału), których wartość rynkowa wynosiła przed transakcją 18 – 19 mln zł. Ów pakiet pozwalał Komputronikowi kontrolować kilkadziesiąt salonów komputerowych. Karen i Komputronik przed transakcją były obciążone wierzytelnościami Techmeksu (który wciąż czeka na decyzję sądu w sprawie upadłości) na kwotę około 21 mln zł, których odzyskanie w przypadku bankructwa bielsko-bialskiej spółki byłoby mało prawdopodobne. W wyniku podpisania, a następnie realizacji zapisów umowy inwestycyjnej sytuacja zmieniła się diametralnie. Komputronik kupił od inwestora nieruchomości w postaci działek budowlanych niedaleko Szczecina, płacąc za nie przelewem wierzytelności wobec Techmeksu. Zamienił więc trudne wierzytelności na łatwo zbywalne nieruchomości, gwarantując sobie jednocześnie odkupienie ich przez inwestora w ciągu dwóch lat. Jednocześnie Karen sprzedał inwestorowi swoje długi za gotówkę po cenie nominalnej. Następnie Komputronik odkupił od Karenu część przedsiębiorstwa w postaci sieci sklepów z towarami oraz prawa do znaku towarowego i handlowego Karen, spłacił pożyczkę od Karenu w wysokości 7 mln oraz przejął wierzytelności przysługujące Karenowi od spółek Idea Nord oraz KEN Technologie Informatyczne, płacąc za te wszystkie elementy 13,46 mln akcji Karenu, które przed transakcją warte były na rynku około 8 mln zł, a w wyniku negocjacji zostały wycenione na 35 mln zł.
Jednocześnie Komputronik zagwarantował sobie nieodwołalne prawo sprzedaży inwestorowi pozostałego pakietu posiadanych akcji Karenu po 2,66 zł, co w praktyce oznacza, że do kasy Komputronika wpłynie najdalej za dwa lata ponad 48 mln zł! W sumie zrobiliśmy naprawdę dobry interes. Sukces stanowi również to, że negocjowana przez pół roku transakcja jest bardzo korzystna także dla inwestora, który, wnosząc posiadany majątek, uzyskuje całkowitą kontrolę nad spółką notowaną na GPW i może niemal natychmiast realizować swoje projekty gospodarcze.
CRN Polska Czy wierzyciele mogą się jeszcze domagać od Komputronika spłaty długów pozostałych po Techmeksie?
Jacek Piotrowski Już w pierwszej połowie sierpnia 2010 r. Komputronik przestał odpowiadać za długi Techmeksu. Co z nimi będzie? Ta sprawa znajduje się już w gestii inwestora.
CRN Polska Według umowy Komputronik miał kupować od nowego inwestora towar do swoich sklepów. Skąd ten pomysł?
Jacek Piotrowski To już nieaktualne, strony odstąpiły od tego zapisu. Wziął się stąd, że spółka po przejęciu kontroli przez inwestora miała się zajmować także handlem hurtowym, m.in. sprzętem IT. Umówiliśmy się, że Komputronik zostanie jednym z odbiorców, pod warunkiem, że ceny będą nie mniej atrakcyjne niż rynkowe. Mieliśmy kupować produkty o wartości 80 mln zł rocznie przez dwa lata. Z naszego punktu widzenia był to warunek neutralny, w końcu nie ma znaczenia, w której firmie się zaopatrujemy, jeżeli możemy kupić towar w akceptowalnej cenie. Natomiast inwestor mógłby liczyć na przewidywalne wpływy przez dwa lata. W międzyczasie zdecydował jednak, że przyszłe Clean & Carbon Energy nie będzie zajmowało się sprzedażą sprzętu IT. Kwestia zatem upadła, stąd rezygnacja z tego punktu umowy inwestycyjnej.
CRN Polska Komputronik zostawił sobie prawa do znaku towarowego Karen. Tymczasem wasza sieć sklepów funkcjonuje wyłącznie pod szyldem Komputronika. Po co wam logo Karenu?
Jacek Piotrowski Prawa do znaku towarowego Karen zostały kupione przez Contanissimo, spółkę zależną Komputronika. Naszym zdaniem logo Karen ma swoją wartość. Istnieją pewne plany z nim związane, w końcu nadal działa sieć franczyzowa pod tą marką. Jest jednak jeszcze trochę za wcześnie, by rozmawiać o szczegółach.
CRN Polska Przez chwilę pozostawał pan we władzach Karenu, już nie jako szef zarządu, jak przed sprzedażą firmy, ale jako wiceprezes.
Jacek Piotrowski Moja obecność w zarządzie była związana z okresem przejściowym. Mieliśmy przerwę w obradach WZA, na tzw. dzień zamknięcia transakcji trzeba było czekać o miesiąc dłużej, dlatego jeszcze we wrześniu byłem we władzach spółki. 28 września WZA przegłosowało – o czym mówiłem wcześniej – ostatnie punkty porządku obrad związane z emisją kolejnych serii akcji. Moja „misja” dobiegła końca i złożyłem rezygnację z udziału w zarządzie spółki z 30 września. W jej władzach pozostaje, jako członek rady nadzorczej, Wojciech Buczkowski, prezes Komputronika. Komputronik będzie akcjonariuszem Clean & Carbon Energy przez co najmniej dwa lata i przez ten czas jego przedstawiciel ma miejsce w radzie nadzorczej, zagwarantowane przez inwestora w umowie inwestycyjnej.
CRN Polska Jak to się stało, że dogadaliście się w sprawie sprzedaży Karenu z przedsiębiorcą w ogóle niezwiązanym z branżą IT?
Jacek Piotrowski Nie szukaliśmy inwestora branżowego, ale takiego, który będzie zainteresowany przejęciem spółki notowanej na GPW.
CRN Polska Mimo wszystko informacja, że Karen przejmuje inwestor, do którego należy pałac koło Stargardu Szczecińskiego, posiadłości ziemskie i kopalnie, spowodowała spore poruszenie.
Jacek Piotrowski Tak powstają „fakty medialne”. W informacji o podpisaniu listu intencyjnego na temat Karenu podaliśmy, że chodzi o inwestora, obywatela Stanów Zjednoczonych. Media natychmiast przerobiły go na „inwestora amerykańskiego”, spekulowały, czy nie chodzi o jedną z amerykańskich firm z branży IT. Pytano mnie o to wielokrotnie. Tymczasem pani Paszyńska jest obywatelką USA, ale mieszka zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Polsce. Dysponuje imponującym majątkiem, pozwalającym na realizację dużych projektów inwestycyjnych.
CRN Polska Podczas wakacji dotarły do nas informacje o kłopotach Komputronika z przeniesieniem magazynu. O co chodziło?
Jacek Piotrowski W maju 2010 r. zdecydowaliśmy się zlecić dostawy i magazynowanie towaru firmie zewnętrznej. Podpisaliśmy umowę z Complex Logistic z podłódzkiego Strykowa, spółką zależną od notowanej na GPW firmy Complex. Czas sprzyja zmianom, na rynku jest dużo wolnych powierzchni magazynowych w dobrych cenach. Obliczyliśmy, że outsourcing logistyki nam się opłaci. Zaplanowaliśmy przeniesienie magazynu i dostaw do Strykowa na sierpień 2010 r. W lipcu poinformowaliśmy pracowników o planowanych zwolnieniach grupowych. Przygotowaliśmy szeroki program osłonowy, bardziej rozbudowany niż wymaga tego kodeks pracy. Skontaktowaliśmy się z firmami logistycznymi w celu znalezienia pracy dla zwalnianych osób. Zaproponowaliśmy im opłacane przez nas kursy specjalistyczne, np. operatora wózka widłowego. Przenieśliśmy magazyn zgodnie z harmonogramem. Stało się jednak coś, czego nie przewidzieliśmy. Okazało się, że Complex nie był przygotowany do obsługi dostaw i składowania towarów, które magazynujemy. Najkrócej rzecz ujmując, firma przechowywała i dystrybuowała do tej pory towar o jednolitych, powtarzalnych wymiarach – łożyska w standardowych opakowaniach. Tymczasem sprzęt elektroniczny, IT, AGD, RTV ma różne wymiary i wagę oraz zróżnicowane oznakowania, zależnie od producenta. Ponadto asortyment towarów często się zmienia. W przypadku zautomatyzowanych magazynów przewidywalność parametrów fizycznych towaru jest bardzo ważna. Po tygodniowej próbie dostosowania się Compleksu do naszych standardów, okazało się, że różnic jest zbyt wiele i lepiej wrócić do starego magazynu w Poznaniu. Umiejętność podjęcia decyzji o „planowanym i kontrolowanym odwrocie” jest cenną cechą, świadczącą o dojrzałości w zarządzaniu.
CRN Polska Wygląda jednak na to, że nie dogadaliście się z Compleksem.
Jacek Piotrowski Podczas podpisywania umowy i dogrywania szczegółów wydawało się, że mówimy tym samym językiem. W praktyce okazało się, że inaczej rozumiemy pewne pojęcia. Te same sformułowania oznaczały co innego w Compleksie i Komputroniku. Nie planujemy w tej chwili ponownego przeniesienia magazynu do Strykowa. Rozstaliśmy się w przyjaźni. Ponieważ zaczyna nam brakować powierzchni magazynowej, co było jednym z powodów zawarcia umowy z Compleksem, będziemy składować w Strykowie duże ilości jednolitego towaru, przede wszystkim wielkogabarytowe AGD i np. duże dostawy notebooków. To będzie nasz magazyn buforowy.
CRN Polska Co się stało z pracownikami zwolnionymi w związku z próbą przeniesienia magazynu pod Łódź?
Jacek Piotrowski Nie zdążyliśmy im wręczyć wypowiedzeń na piśmie. Planowaliśmy to na koniec sierpnia, jednak, gdy nadszedł ten termin, już było wiadomo, że operacja się nie powiodła, więc zaproponowaliśmy wszystkim pozostanie w pracy. Poza kilkoma osobami, które już znalazły inne zajęcie, zespół pozostał z nami. Nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem. Doświadczenie z przeniesieniem magazynu pozwoliło nam się przekonać, że możemy liczyć na naszych pracowników. Zachowali się fantastycznie. Kiedy przenosiliśmy magazyn do Strykowa, z poświęceniem pracowali nawet po 20 godzin na dobę, a potem, gdy podjęliśmy decyzję o powrocie do Poznania, walnie przyczynili się do pełnego sukcesu operacji.
CRN Polska Zmiana magazynu to jedna z trudniejszych operacji. Na przykład Pronox, abstrahując od jego obecnej sytuacji, zrobił to w IV kwartale, co spowodowało wiele perturbacji.
Jacek Piotrowski My z kolei planowaliśmy tak, by zdążyć przed sezonem Back to School. Może gdybyśmy dali sobie więcej czasu, dopracowali szczegóły współpracy, sprawy potoczyłyby się inaczej. A tak – przez tydzień były kłopoty z dostawami towarów. Dotyczyły przede wszystkim naszego sklepu internetowego, klientów biznesowych i placówek franczyzowych. Naszym własnym salonom zleciliśmy zrobienie zapasów na okres przenosin, więc miały mniejsze problemy z dostawami. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Klienci nie zrezygnowali z zakupów u nas z powodu tego zamieszania. Z początkiem września udało nam się wrócić do równowagi.
CRN Polska Vobis chce zdobywać klientów, oferując im usługi serwisowe. Komputronik pójdzie w jego ślady?
Jacek Piotrowski My wprowadziliśmy takie usługi do oferty już wiosną 2010 r. Polegają na pomocy w kłopotach z nieprawidłowo funkcjonującym oprogramowaniem, wgrywaniu kupionego u nas software’u, tworzeniem kopii zapasowych, naprawach sprzętu itd. Od wielu lat oferujemy również odbiór przesyłek zamówionych przez Internet w naszych sklepach, tylko wprowadzenie przez nas kolejnych usług odbyło się bez większego rozgłosu medialnego.
CRN Polska Jak pan ocenia obecny popyt na rynku detalicznym?
Jacek Piotrowski Sytuacja poprawiła się nieco w porównaniu z latem, choć liczyliśmy na bardziej dynamiczny wzrost sprzedaży. Widać natomiast dość wyraźne zwiększenie apetytu na zakupy wśród przedsiębiorstw. Sądzę, że rynek powoli dźwiga się z kryzysu.
Artykuł Teraz będzie lepiej? pochodzi z serwisu CRN.
]]>