Artykuł Rośnie czas spędzany z komórką: czy Twoja firmowa komunikacja to uwzględnia? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wzrost wykorzystania mediów elektronicznych ma swoje złe strony, ale z punktu widzenia osób zajmujących się marketingiem to bardzo dobre i ważne informacje.
Zwiększenie czasu korzystania przez ludzi – czyli potencjalnych klientów – z internetu oznacza, że mamy coraz więcej szans na podsunięcie im swojego produktu w sposób, który jest nieosiągalny dla prasy drukowanej czy telewizji. Dzięki ciasteczkom z przeglądarki reklamy śledzą klientów, pojawiając się na oglądanych przez nich stronach, jeżeli tylko nawet raz weszli w kontakt z marką.
Co gorsza dla klientów, ale co lepsza dla marek – uwaga ludzi coraz częściej skupia się na telefonie, a nie na obserwacji otoczenia. Czekając w kolejce, jadąc komunikacją, stojąc w korku – włączają przeglądarkę lub aplikacje mediów społecznościowych. Skoro według cytowanych badań zdarza się to blisko 60 razy na dobę, oznacza to, że średnio co ok. 16 minut człowiek konsumuje treści w sieci. Ta częsta komunikacja jest też jednak zagrożeniem dla marki. Spędzając w sieci podczas każdej sesji tylko kilka minut człowiek ma bardzo rozproszoną uwagę i pomija olbrzymie ilości treści reklamowych i sprzedażowych, które nie przyciągną jego uwagi. Skoro, jak stoi wyżej, poświęca 20 sekund na aplikację, to przekaz marki musi trafić do niego od razu.
Co to oznacza dla marketingu i czy Twoja marka jest na to gotowa? Czy plan komunikacji Twojego produktu to uwzględnia? Teraz małe ćwiczenie – wejdź na Facebooka lub LinkedIn, przewiń nowości i zatrzymaj się na tym, co Cię zainteresowało – czyli zrób to, co zapewne robisz kilka – kilkadziesiąt razy dziennie. Czy zastanowiłeś się, jaką treść przeczytałeś i dlaczego zwróciłeś na nią uwagę? To ostatnie pytanie może wydawać się dziwne, tymczasem powinieneś je sobie zadawać za każdym razem, gdy jakiś materiał zwrócił Twoją uwagę. Dlaczego właśnie kliknąłeś w ten materiał? Przecież przewijasz pasek na Linkedinie od dobrej minuty i widziałeś już dziesiątki postów.
Zapewne spowodowały to niecodzienny obraz, pierwsze trzy słowa postu oraz tematyka, dopasowana do Twoich zainteresowań. Kolejne małe ćwiczenie – wejdź na tym samym portalu na profil swojej marki. Czy te posty wywołałyby taką samą Twoją reakcję, jak post, który przed chwilą czytałeś? Jeżeli tak – to świetnie. Robicie to dobrze. Jeżeli nie – trzeba to zmienić. Twój przekaz ma tylko sekundę, by wywołać zainteresowanie. Nie ma więc miejsca na długie wstępy, na skomplikowane infografiki, które mają chwycić potencjalnego klienta za oko i przyciągnąć na dłużej do treści. Jeżeli uda się go przyciągnąć jeszcze 2 – 3 razy, to przesunie się w dół lejka sprzedażowego i może stać się stałym odbiorcą naszych treści, a potem – klientem. Musi jednakże zadziać się kilka rzeczy, żeby tak się stało, a pierwszą z nich jest właśnie przyciągnięcie uwagi w straszliwym natłoku komunikatów.
prezes MillerMedia
Artykuł Rośnie czas spędzany z komórką: czy Twoja firmowa komunikacja to uwzględnia? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Ścigasz się w socialu? Zwolnij pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jako czytelnicy przyklaskujemy tym wyścigom. Nie dlatego, że potrzebujemy 30 serwisów o PR, 50 przepisów, jak usmażyć tortillę, ani 100 porad, jak urządzić mieszkanie. Pragniemy jedynie chomikować informacje na przyszłość. Bo a nuż przyjdzie moment, w którym jeden wpis ze stu na jednym z dwustu blogów okaże się wyjątkowo przydatny. Boimy się, że bez niego nie damy sobie rady, a z nim wszystko będzie super. Boimy się też zaangażować w coś konkretnego, bo jeśli za miesiąc dany profil się pogorszy, to będziemy musieli szukać nowego źródła wiarygodnych informacji.
W praktyce zapewne jest tak, że zdecydowana większość ciekawych newsów pochodzi dzień w dzień od niewielkiego grona stałych autorów, znajomych, marek. Zgodnie z zasadą Pareta to ta najbardziej wartościowa „dwudziestka”. Cała reszta tworzy szum, którego niski dźwięk koi nasze lęki. To pozostała „osiemdziesiątka”.
Głównym celem obecności w mediach społecznościowych nie jest zdobycie miliona fanów. Chodzi o bycie w Top 5 u pięćdziesięciu osób, z którymi jesteś w kontakcie i którym dostarczasz dopasowane treści. Jeśli twój temat okaże się popularny albo doczekasz momentu, gdy stanie się popularny, wtedy dojdziesz do wymarzonego miliona. Ale tylko dlatego, że twoich pięćdziesięciu kluczowych fanów opowie o tobie wielu innym. Każdy zaczyna od małej grupy. To, jak sobie z nią radzisz, pokaże kolejnym tysiącom, czy będziesz o nich dbać, czy mogą ci zaufać, odłożyć lęki i się zaangażować.
Na tym polega powodzenie w każdym biznesie. Łatwość wejścia w social media i widok gigantów przysłaniających horyzont tworzy iluzję szybkiego sukcesu. Przenosimy przyzwyczajenia ze świata offline, gdzie w większości przypadków „więcej” znaczy „lepiej”. A jeśli „mniej” znaczy „lepiej”, to za moment znajdzie się ktoś, kto „przeramuje” owo „mniej” na jakieś „więcej”. Bo „więcej” jest bardziej perswazyjne. Bo lepiej sprzedaje. Bo przyciąga większą uwagę. Bardziej… Lepiej… Więcej…
Ale po co? Po co ci milion fanów? Z iloma możesz wejść w znaczącą rozmowę na profilu? Ilu możesz wypożyczyć samochód na weekend? Ilu zabierzesz na wycieczkę do Londynu? Iluzja wygranej: każdy ma szansę. Media społecznościowe mogą działać inaczej: jednostkowe relacje, znaczące dyskusje, zaangażowane spotkania. Zobacz, jak ciekawe są tematyczne meetupy i beercampy w porównaniu z branżowymi konferencjami i targami. Co zwykle robisz po wejściu do wielkiej hali? Oczywiście szukasz znajomych i idziesz się przywitać. I tak raczej nie zobaczysz wszystkiego, więc lepiej zrobić coś znaczącego.
Autor jest specjalistą od public relations i social media z ponad 8-letnim doświadczeniem. W latach 2014–2015 był wiceprezesem Związku Firm Public Relations, zaś w okresie 2006–2014 prezesem agencji Monday PR. Od 2014 r. jest właścicielem agencji MillerMedia Communications. Przez 10 lat był dziennikarzem (m.in. CRN Polska) specjalizującym się w tematyce IT, biznesowej i finansowej. Pełni rolę eksperta Business Center Club w zakresie PR i social media.
Artykuł Ścigasz się w socialu? Zwolnij pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Social B2B:pięć prostych trików pochodzi z serwisu CRN.
]]>Summa summarum social nie jest narzędziem, o którym gracze w sektorze B2B myślą szczególnie dużo, zarówno pod kątem pomysłów, jak i budżetu. A szkoda, bo właściwa strategia w tej dziedzinie przynosi wiele korzyści. Co ważne, uzyskanie ich innymi drogami jest droższe i trwa znacznie dłużej. Warto poświęcić więc chwilę i poznać pięć trików, które pozwolą każdemu integratorowi lepiej odnaleźć się w socialu.
Pokaż potencjalnym kandydatom do pracy, że u ciebie polega ona nie tylko na wysiedzeniu godzin od 9 do 17. Wrzucaj zdjęcia aktywności, którym pracownicy mogą oddawać się podczas przerw. Relacja z turnieju w rzutki lub ping-ponga wypadnie lepiej niż sucha wypowiedź działu HR: „dbamy o rozwój naszych pracowników”. Pokaż, jak pracownicy czytają fachowe lektury podczas obowiązkowej w każdym tygodniu „godziny namysłu”. Zaprezentuj, jak przygotowują się do zawodów biegowych, w których startuje firmowa drużyna. Niech zawodnicy dzielą się swoimi pomysłami na ćwiczenia treningowe. To nic, że świadczycie usługi IT. Employer branding nie dotyczy produktów, ale organizacji.
W mediach społecznościowych proces sprzedaży zamyka się znacznie dłużej niż w realu. Innymi słowy, w socialu mamy więcej czasu na wyedukowanie klienta w zakresie wartości produktu lub usługi. Szczególnie w LinkedIn można publikować wpisy na tematy bardziej techniczne, głębiej wchodzące w detale. Facebook to raczej kraina ciekawostek niż dokładnych opisów, choć dobry copywriter potrafi z jednej informacji przygotować dwa oddzielne materiały na oba wymienione portale. Posty na FB mogą mieć formę podsumowań postów na LinkedIn. W efekcie będą filtrować czytelników tego pierwszego: ci, którzy odczują potrzebę, by wiedzieć więcej, przejdą na LinkedIn i tam doczytają, o co dokładnie chodzi.
W obu portalach istnieją opcje dopytania konkretnego czytelnika lub użytkownika o powód wejścia na profil lub polubienia danego wpisu. Firmy bardzo rzadko z tego korzystają, bojąc się naruszyć cudzą prywatność, by w efekcie nie stracić fana i nie zaszkodzić swojej reputacji. W tym punkcie PR ma wyjątkową szansę na odegranie ważnej roli. Mało kto obrazi się za kontakt w mediach społecznościowych, jeśli będzie miał on charakter PR-owy: zadaj pytanie dotyczące ankiety albo poproś o opinię do planowanej publikacji bądź zaproś na wydarzenie, które odbędzie się w mieście określonego użytkownika. Nie sprzedawaj ani nie wysyłaj ofert. Na to przyjdzie czas później, gdy już nawiążesz znajomość.
Nieustannie dziwi mnie, że większość osób utożsamia social z posiadaniem strony i wrzucaniem wpisów. Social to również rozmowy. W teorii możesz być popularny, mając pusty profil i tylko udzielając się na stronach innych. Oczywiście wartościowe komentarze szybko przyciągną fanów, którzy będą chcieli dowiedzieć się więcej o firmie i jej ofercie. Wtedy pusty profil trzeba będzie szybko uzupełnić. Ale bez wielkiego spinania się – można wrzucać wpisy własne raz na dzień lub dwa razy w tygodniu (zgodnie z publikacją na firmowym blogu), a przez resztę tygodnia wpisywać komentarze na stronach innych i w ten sposób zdobywać wiedzę oraz znajomości. Warunek jest jeden: wyjść poza swój profil, by dostarczać treść innym.
Z reklamą i PR w mediach społecznościowych jest dokładnie tak samo jak z reklamą i PR w realu. Sam PR nie pociągnie wszystkiego, zwłaszcza że mało kto jest jasnowidzem, który przewidzi, jaka wiadomość poradzi sobie najlepiej. Na samą reklamę często brakuje z kolei budżetu. Połączenie tych dwóch obszarów pozwoli uzyskać maksimum korzyści. PR wykorzystaj do tworzenia i publikowania bieżącego kontentu, a najlepsze informacje reklamuj za pomocą form płatnych.
Grzegorz Miller
Millermedia Communications, social-pr.pl
Artykuł Social B2B:pięć prostych trików pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Prowadzenie firmowego bloga… jak to robić? pochodzi z serwisu CRN.
]]>A jednak warto, bo
– sięgając po frazes – produkt (lub marka czy firma), o której
się nie mówi, nie „sprzedaje się”. Tradycyjny przekaz, czyli poprzez media,
przestaje wystarczać. Nadal jest ważny, ale dalece niewystarczający. Firma musi
mówić do klientów bezpośrednio i klienci muszą mieć możliwość rozmawiania
z nią bezpośrednio. Jeżeli nie będą mogli, nie kupią jej produktów. Proste
jak konstrukcja cepa.
W slangu marketingowym dzielimy media na: własne
(owned), czyli nasze kanały w „socialu”, blogi, następnie opłacone (paid),
czyli reklamy i advertoriale, a także zarobione (earned), czyli te,
które pozyskamy dzięki działaniom w owned i paid – mowa
o artykułach w prasie, setce w wiadomościach. Blog firmowy jest
jednym z kanałów owned, które mogą dać nam media earned. Jeżeli tylko
będzie prowadził do tego celu.
Po pierwsze – blog musi być konkretnie o czymś.
Jedna idea, jedno krótkie zdanie, które opisuje, o czym jest blog. Ja
opisałem swój (social-pr.pl) jako „Blog o social i PR bez zadęcia”,
co – myślę – obrazowo mówi, że piszę tam o sprawach związanych
z mediami społecznościowymi i public relations w sposób luźny.
Tworząc bloga, wybieramy zatem jeden konkretny zakres
tematyczny, o którym piszemy. Produkujecie koparki? Blog
o bezpieczeństwie na budowie byłby w sam raz. Serwery? Blog
o bezpieczeństwie danych. I tak dalej. Zwarta tematyka, bardziej lub
mniej nawiązująca do korzyści płynących z waszej usługi czy produktu.
Po drugie – trzeba
mówić w sposób unikalny. Wróćmy do przykładu producenta koparek
i blogu o BHP. Można pisać o tym w sposób podręcznikowy,
cytując przepisy, pokazując prawidłowe oznaczenia itp. Można też inaczej. Niech
to będzie kierowca koparki, który prostym językiem opisuje wydarzenia na
budowie z komentarzem, że gdyby zastosować odpowiednie środki
i procedury, to by się to nie wydarzyło. Może nie tak prześmiewczo jak
w filmie „Staplerfahrer Klaus” (parodia filmów o BHP z lat 80.
w stylu gore, jeśli nie widzieliście, musicie zobaczyć!), ale koniecznie
wyraziście.
Po trzecie – treść
musi być użyteczna. Jeżeli nie macie pomysłu, co to ma być, niech wasi
pracownicy, którzy kontaktują się z klientami, zapytają, jakiej wiedzy im
brakuje. To takie proste, a tak mało osób o tym myśli. Użyteczna dla
klientów treść to taka, którą mogą wykorzystać w swojej codziennej pracy.
Nie należy więc publikować treści przydatnych tylko dla waszej firmy. Tyle ma to
wspólnego z komunikacją, co gadanie przez megafon do niesłyszących.
Po czwarte – zespół.
Jedna osoba nie da rady prowadzić firmowego bloga. Musi mieć wsparcie
– wiem to z praktyki – około sześciu–ośmiu innych osób. Nie chodzi o to, żeby
wszyscy pracowali przy blogu osiem godzin dziennie. Najważniejsze są pomysły,
wiedza i wzajemna pomoc, bo prowadzenie bloga firmowego to trudne
i niewdzięczne zadanie. Wymaga sporo pracy rozciągniętej w czasie,
a wyniki są niepewne i przychodzą
nieprędko.
Pominę
etap oczywisty, czyli sprawy techniczne związane z założeniem strony
z CMS-em. Polecam metodę, którą stosuje się przy tworzeniu portalu lub
gazety czy innego medium. Wyznaczamy na początku osobę odpowiedzialną za
całokształt projektu blogowego. Następnie spośród członków zespołu
wspierającego wybieramy osoby odpowiedzialne za poszczególne sekcje tematyczne,
które będą poruszane na blogu. Bez takiego przydziału zadań nie ma szans na
sprawne funkcjonowanie portalu z blogiem. Bałagan jest wtedy murowany.
Kolejny niezbędny element: plan wydawniczy. Coś, co ma każda gazeta
i dobrze zarządzany portal. W skrócie – jest to harmonogram,
w którym określamy, kiedy dany tekst ma się pojawić na blogu. Im dalej
sięgający plan wydawniczy i lepsza organizacja pisania tekstów, tym
większa pewność, że będą one publikowane systematycznie. Oznacza to również
zminimalizowanie ryzyka, że autor ma oddać tekst w piątek i siada do
niego w czwartek o 22:00 (wiem, to jest nagminne, ale nie znaczy, że
ma być akceptowaną normą).
Najważniejsza jednak rada to… zacząć. Tak po prostu. Blog
firmowy jest pożytecznym narzędziem (nie tylko w kontaktach zewnętrznych,
ale także w komunikowaniu się z pracownikami firmy). Na początku nie
będzie idealnie – i wcale nie musi być. Do ideału będziecie się
zbliżać z upływem czasu, zaś najważniejsze to po prostu działać.
Grzegorz Miller, Millermedia Communication
millermedia.pl,
social-pr.pl
Artykuł Prowadzenie firmowego bloga… jak to robić? pochodzi z serwisu CRN.
]]>