Artykuł Pamięci masowe z Silicon Wadi pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wiele izraelskich startupów posiada, oprócz biur w Tel Awiwie, również oddziały w San Francisco, Palo Alto, San Jose czy Sunnyvale. Na uwagę zasługuje również fakt, że w ubiegłym roku co dziesiąty jednorożec (to jest startup wyceniany na co najmniej miliard dolarów) pochodził właśnie z Izraela. Jak się łatwo domyślić w tej grupie przeważają firmy z branży cybernetycznej. Ale część izraelskich startupów pracuje też nad innymi projektami, w tym również związanymi z przetwarzaniem i przechowywaniem danych. Być może nie wszyscy o tym pamiętają, ale korzenie systemów XtremIO czy Storwize, które odegrały niepoślednią rolę na rynku macierzy dyskowych, wywodzą się właśnie z Izraela. Z kolei w ostatnim czasie nieźle radzi sobie na tym polu tamtejszy Infinidat. Niewykluczone, że w nieodległej przyszłości do firmy założonej przez Moshe Yanaia dołączą kolejni, obiecujący producenci z Tel Awiwu.
Alternatywa dla NAS
Izrael jest jednym z nielicznych państw, które potrafiło bardzo szybko uporać się z pandemią. Niemniej nie ma co ukrywać, że COVID-19 pomógł niektórym firmom z Silicon Wadi rozwinąć skrzydła. Klasycznym przykładem jest CTERA, która już jakiś czas temu wypowiedziała wojnę urządzeniom NAS i serwerom plików. Producent zachęca przedsiębiorców, żeby zastąpić tradycyjne rozwiązania, takie jak chociażby Dell EMC Isilon systemem CTERA Edge Filer.Jego działanie polega na tym, że łączy odizolowane wyspy danych – znajdujące się na brzegu sieci – w jedną przestrzeń nazw. CTERA Edge Filer może być oferowany jako urządzenie fizyczne lub instancja wirtualna. Użytkownicy mają dostęp do systemu plików CIFS/NFS oraz katalogów domowych. Natomiast wszystkie zmiany zachodzące w dokumentach są automatycznie synchronizowane z centrum danych klienta. Tym samym działy IT nie muszą się martwić o procesy związane z tworzeniem kopii zapasowych lub odtwarzaniem danych po awarii.
CTERA Edge Filer obsługuje buforowanie, co umożliwia rozproszonym oddziałom archiwizowanie danych w repozytorium pamięci w chmurze prywatnej lub globalnym systemie plików, dostępnym z dowolnego miejsca. CTERA zwraca uwagę, że jej rozwiązanie, w przeciwieństwie do popularnych macierzy NAS Dell EMC czy NetApp, umożliwia współpracę punktów końcowych, geodystrybucję danych oraz możliwość pracy w tysiącach ośrodków.
– Jak do tej pory CTERA wdrożyła około 50 tysięcy tych systemów. Ale nie ukrywam, iż zainteresowanie naszym produktem znacznie wzrosło w czasie pandemii. Powstanie zdalnych oddziałów i przeniesienie pracy z biur do domów potwierdziło słuszność naszego podejścia, w którym newralgiczną rolę spełnia brzeg sieci – mówi Liran Eshel, CEO i założyciel CTERA.
Izraelska firma zwietrzyła okazję, która wytworzyła się w wyniku rekordowej popularności pracy zdalnej i w marcu wprowadziła do sprzedaży kompaktowe urządzenie CTERA HC100 Edge z 1 TB wbudowanej pamięci podręcznej NVMe. To propozycja adresowana przede wszystkim do gospodarstw domowych oraz małych firm. Pojedyncza przystawka o wielkości zbliżonej do smartfona obsłuży maksymalnie 20 użytkowników. Administrator może zdalnie zarządzać tysiącami tych urządzeń.
Warto zauważyć, że w ostatnich miesiącach CTERA nie tylko pozyskała nowych klientów czy rozszerzyła portfolio, ale również nawiązała współpracę z HPE oraz IBM-em. W tym pierwszym przypadku rozwiązanie izraelskiego producenta jest oferowane wspólnie z systemami hiperkonwergentnymi HPE SimpliVity oraz Nimble dHCI, natomiast w kooperacji z IBM-em powstał produkt COSFA (Cloud Object Sto-rage File Access). Liran Eshel nie obawia się, że po pandemii zainteresowanie produktami jego firmy spadnie, gdyż użytkownicy będą przetwarzać coraz więcej danych na brzegu sieci. Według Gartnera w 2019 r. stanowiły one zaledwie 1 proc., ale w 2025 będzie to już 30 proc. Analitycy przewidują, że w tym samym czasie wskaźnik dla rdzenia sieci osiągnie poziom 30 proc., dla środowiska chmurowego zaś 40 proc.
ReRAM lepszy niż flash
Pamięci flash cały czas znajdują się na fali wznoszącej, ale eksperci już zaczynają myśleć o ich następcach. Jednym z poważnych kandydatów jest pamięć ReRAM, oferująca przy odczycie czas dostępu zbliżony do DDR4 i także nieporównywalnie większą wytrzymałość aniżeli dyski SSD.
– Tesla niedawno musiała wycofać kilka swoich starszych pojazdów, bowiem ich dyski flash osiągnęły limit zapisu. W przypadku naszej technologii, umożliwiającej milion zapisów na komórkę, taka sytuacja byłoby niemożliwa. Nasze nośniki mają dłuższą żywotność niż samochody – tłumaczy Ishai Naveh, dyrektor techniczny Weebit Nano.
Ten izraelski startup powstał w 2015 r. i od początku pracuje nad rozwojem pamięci ReRAM. Ostatnią przeszkodę udało się pracującym dla niego specjalistom pokonać zaledwie kilka tygodni temu. Weebit Nano wspólnie z francuskim instytutem badawczym CEA-Leti opracował kontroler, który pozwala procesorowi odczytywać i zapisywać dane w jednostce ReRAM. Partnerzy planują we wrześniu zaprezentować funkcjonalny prototyp oparty na procesorze RISC-V i pamięci ReRAM, który może znaleźć zastosowanie w pojazdach, dronach, bądź jako podstawowy komponent do najnowszych modeli dysków SSD planowanych przez Seagate czy Western Digital.
W przypadku układów SoC model biznesowy Weebit Nano będzie polegał na sprzedaży licencji na technologię producentom procesorów. Natomiast pod znakiem zapytania stoi sposób sprzedaży samodzielnych jednostek pamięci masowej. Startup bierze pod uwagę dwie możliwości – własną produkcję nośników bądź sprzedaż licencji producentom dysków SSD. ReRAM przewyższa flash pod kilkoma względami i poza wymienioną wcześniej trwałością zapisu jest to też wyższa energooszczędność oraz trwałość. Jednak istotne znaczenie ma też sam proces produkcyjny, tym bardziej, że na przestrzeni ostatniego roku producenci komputerów oraz branża motoryzacyjna borykają się z niedoborami elementów elektronicznych.
– Produkcja ReRAM jest czterokrotnie tańsza niż pamięci flash. Można je produkować w tym samym czasie, co procesory, a to umożliwia wypalenie całego SoC w kilku prostych krokach – wyjaśnia Ishai Naveh.
Mainframe w drodze do chmury
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że serwery mainframe są rozwiązaniem passé i odchodzą do lamusa. Ale szacuje się, że 80 proc. danych biznesowych przetwarzanych jest właśnie przez te maszyny. W sumie realizują one około 30 miliardów transakcji dziennie. Z serwerów mainframe korzystają wielkie koncerny, a także instytucje finansowe (92 ze 100 największych na świecie banków), agencje rządowe czy służba zdrowia. Działy IT w dużych organizacjach jeszcze do niedawna niezbyt przychylnym okiem patrzyły na dostawców usług chmurowych i przechowywały kopie zapasowe oraz materiały archiwalne w bibliotekach taśmowych lub dyskach VTL. Według Gartnera w ubiegłym roku zaledwie 5 proc. tego typu danych, pochodzących z systemów mainframe, znajdowało się w chmurze publicznej, w roku 2025 zaś ma to być już 30 proc. Niestety, migracja zasobów cyfrowych z urządzeń klasy mainframe do środowiska chmury publicznej oznacza realizację długich i kosztownych operacji związanych z wyodrębnianiem, przekształcaniem i ładowaniem danych. To zadanie stara się ułatwić Model9, startup założony w 2016 r. przez Gila Pelega, specjalistę związanego z serwerami mainframe od dwóch dekad. Firma opracowała oprogramowanie wykorzystujące procesor zIIP, który pozwala użytkownikom zakupić dodatkową moc obliczeniową nie wpływając na wskaźnik MSU (Millions of Service Units). Należy w tym miejscu wyjaśnić, że IBM nie pobiera opłat za oprogramowanie związane z wykorzystaniem mocy obliczeniowej jednostki zIIP, co znacznie obniża koszty operacji. Oprogramowanie przesyła dane za pośrednictwem łączy TCP do lokalnej pamięci obiektowej (MinIO oraz lub chmury publicznej), zaś przekazywanie danych można zaplanować z żądaną częstotliwością – na przykład co 30 minut – w celu analizy aktualnych zasobów przez aplikacje BI. Model9 stworzył też usługę transformacji danych w AWS, aby konwertować kopie zapasowe danych mainframe z ich natywnego formatu do plików CSV lub JSON, które mogą być następnie używane przez Amazon Athena, Aurora, RedShift, Snowflake, Databricks i Splunk. Gil Peleg podkreśla, że jest to strategiczny kierunek dla jego startupu. Będziemy się przyglądać jego rozwojowi, podobnie jak pozostałym wspomnianym w artykule firmom.
Artykuł Pamięci masowe z Silicon Wadi pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Pamięci masowe: ofensywa z Bliskiego Wschodu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Nie ma wątpliwości, że każda recesja przynosi ze sobą przetasowania na rynku nowych technologii. Doskonale to widać na przykładzie segmentu pamięci masowych. Nawet te przedsiębiorstwa, które znajdują się w trudnej sytuacji finansowej, nie mogą zatrzymać procesów związanych z przechowywaniem i przetwarzaniem danych. W takiej sytuacji poszukują tańszych, alternatywnych opcji. To właśnie dlatego po kryzysie finansowym 2007 –2009 nastąpił wzrost zainteresowania usługami chmurowymi. Firmy i instytucje przestały też kupować nadmiarową powierzchnię dyskową, co było normą na początku naszego stulecia.
Moshe Yanai, CEO i założyciel Infinidat, zauważa, że w okresie recesji przedsiębiorcy dużo częściej są gotowi na podjęcie ryzyka i wybór tańszego rozwiązania, niż ma to miejsce w spokojnych czasach. W czasie wspomnianego kryzysu popyt na macierze z najwyższej półki, jak EMC VMAX czy IBM DS8000, wyraźne spadł, po czym przez cztery lata krzywe sprzedaży obu produktów pozostawały płaskie. Z kolei mało znana macierz IBM XIV, dzięki bardzo korzystnemu stosunkowi ceny TB do dolara, cieszyła się nadspodziewanym zainteresowaniem, a jej sprzedaż rosła w tempie wykładniczym.
Najlepiej rozpoznawalną izraelską marką na rynku storage’u jest Infinidat. Firma powstała w 2011 r., a jej założyciel to osoba doskonale znana w środowisku związanym z branżą pamięci masowych. Moshe Yanai spędził kilka lat w EMC, gdzie odpowiadał za rozwój macierzy Symmetrix. Później założył dwa startupy, Diligent Technologies oraz XIV, które zostały przejęte przez IBM.
Infinidat oferuje rozwiązania do backupu dyskowego, replikacji, a także hybrydowe macierze dyskowe Infinibox. Te ostatnie są flagowym produktem tej marki. W ubiegłym roku na rynek trafił najnowszy model Infinibox F6300, wzorowany na pamięci masowej Bryce Canyon, opracowanej przez inżynierów Facebooka. W szafie 42U można uzyskać przestrzeń dyskową nawet do 10 PB. Infinibox wykorzystuje algorytm zarządzania pamięcią podręczną (neural cache), który w połączeniu z wydajnym układem danych zapewnia osiągnięcie wysokich przepustowości przy opóźnieniach liczonych w mikrosekundach. Jednak Moshe Yanai zdaje sobie sprawę, że w obecnych czasach, oprócz samego produktu, coraz bardziej liczy się model sprzedaży. Infinidat oferuje system w trzech opcjach:
CAPEX, COD (Capacity on Demand) oraz FLX (OPEX).
– Chcemy wesprzeć firmy, oferując im różne możliwości zakupu, począwszy od tradycyjnej formy sprzedaży, aż po sprzedaż zasobów na żądanie. Klient może zwiększyć lub zmniejszyć pojemność dyskową zgodnie z aktualnymi potrzebami, co stanowi szczególnie duży atut w czasie pandemii. W ostatnich miesiącach około 50 proc. naszych przychodów generuje model FLX – tłumaczy Dan Shprung, SVP EMEA w Infinidat.
Jak do tej pory izraelski producent sprzedał ponad 6 EB danych, z czego 3,7 EB w Ameryce Północnej, zaś 1,9 EB w regionie EMEA. To dość wyraźny progres, bowiem we wrześniu 2018 r. ilość sprzedanej powierzchni dyskowej przez Infinidat wynosiła 3,7 EB. Produkty firmy doceniają nie tylko klienci, ale również analitycy. W ubiegłym roku Infinidat znalazł się wśród liderów Magicznego Kwadrantu Gartnera, obrazującego sytuację na rynku macierzy hybrydowych oraz all-flash.
Jeszcze kilka lat temu Kaminario konkurowało w segmencie systemów all-flash z Pure Storage, Violin Memory czy SolidFire. Jednak dwa lata temu firma zrezygnowała z produkcji sprzętu i tradycyjnego modelu sprzedaży. W ubiegłym roku Kaminario podpisało umowę z Tech Datą, na mocy której dystrybutor włączył do swojej oferty Storage as a Service usługę obsługi krytycznych aplikacji.
– Przyszłość należy do multi cloudu. Z danych Gartnera wynika, że 81 proc. użytkowników usług chmurowych korzysta z oferty co najmniej dwóch dostawców. Przy czym 64 proc. firm decyduje się na taki krok ze względu na oszczędność kosztów – wylicza Dani Golan, CEO Kaminario.
Platformę Kaminario tworzą trzy elementy: system operacyjny Vision OS, który odpowiada za optymalizację infrastruktury, narzędzie Clarity do analityki oraz Flex, realizujący zadania związane z automatyzacją i orkiestracją. Cały system jest przystosowany do współpracy z chmurami publicznymi AWS, Microsoft Azure i Google Cloud Platform.
– Rozwiązanie umożliwia zaoszczędzenie przynajmniej 30 proc. kosztów w porównaniu z usługami dostawców chmurowych. Naszą grupą docelową są klienci, którzy mają w chmurze publicznej co najmniej 100 TB danych – wyjaśnia Derek Swanson, CTO Kaminario.
Skąd biorą się oszczędności? Firma wychodzi z założenia, że klient płaci jedynie za używane zasoby. Poza tym snapshoty, tworzone w chmurach publicznych, są pełnymi kopiami, zaś w przypadku Kaminario bazują na metadanych, a tym samym zajmują bardzo niewielką przestrzeń dyskową. Derek Swanson zwraca też uwagę, że najwięksi usługodawcy oferują rozwiązania, w których wydajność rośnie wraz z przydzieloną pojemnością, co prowadzi do zakupu nadmiarowych zasobów. Architektura Kaminario zapewnia oddzielenie pamięci masowej od mocy obliczeniowej w środowisku chmurowym, dzięki czemu klient może korzystać z usługi o bardzo wysokiej wydajności i niewielkiej powierzchni dyskowej.
– Nasz sposób postrzegania macierzy dyskowych all-flash jest inny niż jeszcze kilka lat temu. Wybraliśmy inną drogę niż Dell EMC, NetApp lub Pure Storage. To już nie jest nasza konkurencja – podkreśla Dani Golan.
Ctera została założona w 2008 r. przez osoby wcześniej związane z Check Pointem. Ale jej założyciele postanowili rozstać się z rynkiem cyberbezpieczeństwa. Ctera od samego początku konsekwentnie stawia na hybrydowe pamięci masowe, łączące zasoby lokalne i chmurowe. W obecnej sytuacji, kiedy telepraca stała się standardem, atrakcyjność tego typu rozwiązań szybko rośnie.
– Firmy, które chcą sobie poradzić w nowych warunkach, powinny dokonać zmian. Nadchodzi czas, w którym trzeba się pożegnać z tradycyjnymi serwerami NAS. W ich miejsce wchodzi innowacyjne oprogramowanie do obsługi plików, które łączy wydajność, a także bezpieczeństwo, począwszy od brzegu sieci aż do chmury publicznej – mówi Liran Ehsel, założyciel i CEO Ctera.
Izraelski producent opracował rozwiązanie Ctera Enterprise File Services Platform, którego rdzeń stanowi globalny system plików. Twórcy narzędzia zapewniają, że umożliwia ono ograniczenie kosztu przechowywania danych o 80 proc., w porównaniu z klasycznymi systemami NAS. Poza tym ułatwia współpracę między użytkownikami w zakresie wymiany dokumentów. Klienci nie muszą przy tym obawiać się, że pewnego dnia zabraknie powierzchni dyskowej.
Ważnym komponentem platformy jest Ctera Portal, który odpowiada za realizacją zadań związanych z globalną koordynację działań, takich jak nadawanie praw dostępu i optymalizacja buforowanych danych. Z kolei agent Ctera Drive App, zainstalowany na komputerze lub urządzeniu mobilnym, zapewnia użytkownikom bezpieczny dostęp do nieograniczonej liczby plików w chmurze, tak jak gdyby były przechowywane lokalnie na pulpicie lub dyskach sieciowych. Trzeci element stanowi Ctera Edge Filer – brama łącząca pamięć lokalną z chmurową, a także funkcje ochrony danych. Może być oferowana w formie urządzenia fizycznego lub wirtualnego.
Z kolei start-up Lightbits Labs powstał zaledwie cztery lata temu i od tego czasu pozyskał 55 mln dol. Na liście inwestorów znajdują się takie tuzy, jak Dell Technologies i Cisco, ale także Micron. Duże zainteresowanie ze strony wielkich koncernów może być pewnego rodzaju zaskoczeniem. Tym bardziej, że firma pracuje nad projektem związanym z systemami all-flash. Choć w tym segmencie rynku jest wyjątkowo tłoczno, Lightbits Labs włącza się do rywalizacji. Przedstawiciele start-upu twierdzą bowiem, że aż 50–85 proc. wydatków na pamięci flash to inwestycje nieuzasadnione. Lightbits Labs nie kryje fascynacji infrastrukturą IT używaną przez Amazona, Google’a czy Facebooka. Największym walorem tej architektury jest oddzielenie mocy obliczeniowej od storage’u. Takie rozwiązanie zapewnia proste i efektywne skalowanie powierzchni dyskowej, niezależnie od mocy obliczeniowej. Izraelski startup opracował LightOS – zdefiniowane programowo rozwiązanie pamięci masowej, które umożliwia przekształcenie serwera x86 z nośnikami NVMe w wydajny i skalowalny system pamięci masowej, działający jak lokalna pamięć flash.
– Zaprojektowaliśmy LightOS w taki sposób, żeby idealnie wpisywał się w potrzeby klienta. Podobnie jest z modelem biznesowym, uwzględniającym różne modele sprzedaży. Przedsiębiorstwa mogą kupić zarówno oprogramowanie, jak i SuperSSD, czyli serwer wraz z aplikacją – mówi Eran Kirzner, CEO Lightbits Labs.
SuperSSD zainstalowany jest na serwerze Dell PowerEdge R740xd 2U, który realizuje 5 mln operacji IO/s, przy opóźnieniu rzędu 150 µs. System LightOS wykorzystuje protokół NVMe-over TCP, co umożliwia zastosowanie istniejącego okablowania TCP/IP, a tym samym obniża koszty wdrożenia w porównaniu z alternatywnymi rozwiązaniami, np. przy wykorzystaniu RDMA (Remote Direct Memory Access).
Analitycy rynku IT już dziś zastanawiają się, jaka technologia w nieodległej przyszłości zastąpi pamięć flash. Do najpoważniejszych pretendentów zalicza się ReRAM, łączący w sobie szybkość działania RAM i możliwości zapisu oraz pojemności flash. Weebit Nano jest jednym z producentów pracujących nad rozwojem tej technologii. Ta izraelska firma powstała w 2015 r. i jest notowana na ASX – Australijskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.
– ReRAM bije pod kilkoma względami na głowę obecnie używane pamięci flash, będąc tysiąc razy szybsza, tysiąc razy bardziej energooszczędna i sto razy bardziej trwała – wylicza Coby Hanoch, CEO Weebit Nano.
Technologia Weebit znajduje się w bardzo ciekawym punkcie. Półprzewodniki stanowią jeden z motorów napędowych gospodarki, każde elektroniczne urządzenie potrzebuje pamięci nieulotnej. Już wkrótce znajdą szereg zastosowań w pojazdach autonomicznych, robotyce, a także w Internecie rzeczy.
Artykuł Pamięci masowe: ofensywa z Bliskiego Wschodu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Ctera razem z IBM pochodzi z serwisu CRN.
]]>Wspólne rozwiązanie pozwala na wybór infrastruktury IBM (prywatna, publiczna, hybrydowa). Zabezpieczenie stanowi firewall oraz szyfrowanie end-to-end i generowanie prywatnych kluczy, obejmuje także ochronę serwerów ulokowanych w chmurze. Klienci korzystający z platformy mają możliwość przekształcenia swojej infrastruktury w model dostawcy usług. Rozwiązanie pozwala na centralne zarządzenie nawet tysiącami użytkowników.
Artykuł Ctera razem z IBM pochodzi z serwisu CRN.
]]>