Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> „Po rekordowym roku rekordowy kwartał. Jest się czym chwalić, bo rośniemy znów o ponad 25 proc., a wynikowo o 40 proc.” – cieszy się Jakub Skałbania, założyciel Netwise. „Strategia, którą przyjęliśmy 1,5 roku temu się sprawdza i działa. (…) Mianowicie, przy każdym projekcie patrzymy na ‘Project Payout’. To taka metryka, którą sobie stworzyliśmy, a która opiera się o 4 filary: nie zaczynamy projektu, kiedy nie widać jak miałby przełożyć się na wartość dla Klienta i rozwój Klienta (…); w każdym projekcie dbamy, żeby nasi ludzie nie byli zmęczeni, zdenerwowani i nie musieli siwieć przez zachowanie Klienta; każdy projekt musi mieć określony zysk; mamy jasno określony segment docelowych Klientów. (…) Nie chcemy rosnąć za wszelką cenę, żeby chwalić się w gazetach ‘miliardem’ przychodu, ciągnąc po ziemi zyskiem, albo jeszcze gorzej – finansować się inwestycjami funduszy, jadąc na stratach. Nie chcemy męczyć ludzi, bo warto jeszcze ‘dopchnąć jakiś projekt’, bo handlowcy mają quote’y. I nie chcemy, żeby Klienci tracili kasę na bezsensowne wdrożenia. Raczej uczciwie mówimy nie – jest dużo firm łasych na ‘złe’ przychody”. Bo pić i pracować to trzeba umieć!
”Polityka jako pierwsza powinna wykorzystywać zarówno dostępną wiedzę, jak i historię, aby nie powtarzać tych samych działań z góry wiadomym skutkiem” – podkreśla Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. I kontynuuje: „Tak zwany dochód gwarantowany był powszechnie stosowany w czasie funkcjonowania Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, w której obowiązywała zasada, że ‘czy się stoi, czy się leży – 2 tysiące się należy’. Jeżeli, co do zasady, była ona słuszna, to PRL i jego rząd nie powinien nigdy upaść, kontrolując w 1989 roku 99 proc. powierzchni handlowych i 95 proc. obrotów. Logika tzw. dochodu gwarantowanego zapewne doprowadziłaby do wyjaśnienia powodów upadku PRL tym, że nie kontrolował źródeł zaopatrzenia chociażby w żywność, gdyż przeważało rolnictwo prywatne, którego nie rozkułaczono w stosownym czasie tzw. błędów i wypaczeń. Zamiast tworzyć historię przyszłości próbuje się obywateli Polski za sprawą ograniczeń prawnych destabilizujących życie i przedsiębiorczość z jednej strony oraz owocami z zatrutego drzewa z drugiej, zepchnąć z drogi szybkiego ruchu, która jest nawet jak na warunki europejskie imponująco cyfrowa”. A mogłaby być taka na skalę światową, gdyby kolejne rządy nie uszczęśliwiały nas na siłę.
Leszek Ślazyk, redaktor naczelny portalu Chiny24.com w nowym przeglądzie wydarzeń za Wielkim Murem informuje o tym, że: „lockdown w kwietniu ‘zrolował’ chińską gospodarkę – Chińczycy skupią się teraz na sobie, siebie będą traktować jako priorytet na przykład w zakresie dostaw; bezrobocie w miastach przekroczyło poziom 6,1 proc. (rekord), w grupie wiekowej od 16 do 24 lat bezrobocie wynosi 18,2 proc.; inflacja ‘skoczyła’ do poziomu 2,1 proc. (styczeń-luty poniżej 1 proc.); nagle wzrósł import węgla – Chiny zapewne spodziewają się większych turbulencji na rynkach surowców energetycznych (i nie tylko tu – Chiny robią zapasy zbóż); CATL uzyskał pierwszy na świecie certyfikat bezpieczeństwa baterii samochodowych; pomyślnie zakończył się pierwszy testowy lot nowego chińskiego śmigłowca AC313A – Chiny uniezależniają się i tu od świata; świat za to wręcz odwrotnie – chińskie stocznie to już ponad 60 proc. światowych zamówień na nowe statki; na rynku pracy pilnie poszukiwani są: specjalista ds. marketingu sieciowego, kelner, sprzedawca, mechanik samochodowy, ochroniarz, specjalista obsługi klienta, kurier, sprzątacz, pakowacz”. Czyli jednak trzymają się mocno.
„Czy sam fakt włamania się przez hakera do bazy danych stanowi bezprawne udostępnienie mu tych danych przez administratora? Tak stwierdził dziś WSA” – informuje Paweł Mielniczek, CEO Get Compliant. „Zdaniem WSA i prezesa UODO, włamanie się do danych, które przetwarzane są w imieniu administratora (bez jakiegokolwiek zbadania adekwatności zabezpieczeń oraz roli podmiotu przetwarzającego), powoduje naruszenie przez administratora art. 6 ust. 1 RODO, tzn. udostępnienie danych osobowych bez podstawy prawnej na rzecz osób trzecich (a więc włamywacza). (…) WSA nie przekonały dziś argumenty, że: do naruszenia (wycieku) doszło po stronie procesora i to nie w wyniku zaniedbań po jego stronie, ale w wyniku błędu (literówki) popełnionego przez pracownika procesora, który od dawna prawidłowo konfigurował zabezpieczenia; nawet jeśli procesor ujawniłby hakerowi dane, to nie można stwierdzić, że tego naruszenia dokonał administrator (art. 28 ust. 10 RODO stanowi, że w razie naruszenia RODO procesor staje się administratorem i tak należało oceniać jego postępowanie); sam fakt włamania się przez hakera do danych nie stanowi udostępnienia mu danych przez administratora, ale naruszenie ochrony danych w rozumieniu art. 4 pkt 12 RODO; aby stwierdzić bezprawne przetwarzanie danych, należałoby przynajmniej stwierdzić ich nieodpowiednie zabezpieczenie, podczas gdy prezes UODO w ogóle nie zbadał sposobu zabezpieczenia danych, co zresztą sam wprost przyznał; udzielenie upomnienia jest bezpodstawne w sytuacji, gdy prezes UODO w ogóle nie wskazał, co administrator mógł zrobić, aby zapobiec naruszeniu lub co powinien zrobić, aby usunąć niezgodność lub jej skutki”. Ręce opadają.
Krzysztof Staniec, Key Account Manager w Canonie, podaje za Goldman Sachs, że hossa na giełdach metali spowoduje skokowy wzrost cen baterii do samochodów elektrycznych. „Cena magazynowania 1 kWh w bateriach pojazdów ma się wywindować do poziomu nawet 184 dol. w 2025 r., czyli o 84 proc. w stosunku do dzisiejszych cen. Do tego EU wymaga wprowadzenia dwóch nowych podatków dotyczących pojazdów spalinowych: jednorazowego za rejestrację oraz cyklicznego, za korzystanie. To spowoduje wykluczenie motoryzacyjne większości społeczeństwa. Pozostanie komunikacja publiczna. Zmierzamy prosto do krajobrazu miast chińskich sprzed 50 lat. Miliony rowerów na ulicach”. Jak czytamy w jednym z komentarzy: „auta na talony dla zasłużonych i wyjątkowo bogatych. Społeczeństwa tego nie wytrzymają”. Ech, a mieliśmy być drugą Japonią, a co najmniej Irlandią…
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]> Dla Artura Cybrucha, eksperta ds. zarządzania sprzedażą, jednymi z najbardziej niesmacznych i irytujących sytuacji były momenty, kiedy szef w korporacji zachęcał do zgłaszania się do jakiegoś projektu zespołowego, a pewna stała grupa osób natychmiast podnosiła ręce. „Wyglądało to tak, jakby jakimś instynktem wyczuwali, że lepiej podnieść rękę niż nie. Kto popracował trochę w korporacji wie, że jednym z poważniejszych zarzutów jaki można usłyszeć pod swoim adresem, jest: <<Nie jesteś graczem zespołowym>>. Nader często, bezrefleksyjnie stosujemy w organizacjach taki <<terror>> i poddajemy się mu. Zapewne część osób podnosi rękę z tego powodu. (…) Podczas gdy wiele osób po prostu lubi pracę zespołową, gdyż motywuje ich ona (…) to fakt, że ktoś niekoniecznie podnosi rękę natychmiast nie musi od razu oznaczać, że jest leniwy albo nie jest graczem zespołowym. Absolutnie nie! Często takie osoby po prostu są etyczne i rozsądne. Zanim zgłoszą akces chcą się upewnić, że będą mogły naprawdę coś do pracy zespołu wnieść i z pracy w danym zespole nad konkretnym problemem czy zagadnieniem będą miały satysfakcję”. Menedżerowie, pamiętajcie o tym!
„Jakub Skałbania, założyciel Netwise i CTO Nsure.com, zaskakuje nie po raz pierwszy. Tym razem w kontekście Polskiego Ładu komplementuje… rodzime podatki. Wprawdzie zastrzega, że „Polski Ład to największa podwyżka podatków od kilkunastu lat, bez wątpienia. Ukryta pod płaszczykiem <<obniżki>> jest próbą odarcia wszystkich pracujących z uczciwie zarobionych dochodów”. Jednak po tym wstępie następuje porównanie z innymi krajami dla każdego, kto chciałby zmienić rezydencję podatkową: „Nawet jak wyprowadzi się do Bułgarii (10% PIT), to PIT + social tax będą nadal wyższe niż w Polsce… (…) WSZĘDZIE w Europie będzie płacić więcej podatków niż w Polsce. Ja faktycznie po wybraniu PiS <<wyemigrowałem>> w 2015 z Polski (zamiast o tym mówić) i… wróciłem po 3 latach, bo tu jest <<raj podatkowy>>. Ludzie mówiący o podatkach zazwyczaj myślą o PIT, a sprytnie pomijają obciążenia socjalne (social tax, zdrowotne, obowiązkowe emerytalne) i koszty życia. A w sumie obciążenia są na razie wszędzie (poza rajami) wyższe niż nawet w Polskim Ładzie”. Zawszeć to jakaś pociecha…
Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, w kontekście wydarzeń na polskiej granicy z Białorusią, obawia się, że „o wiele jednak poważniejszym i najdroższym w konsekwencjach może być crash i stress test wywołany przewrotem podatkowym”. Jak podkreśla „polskie społeczeństwo zostanie poddane kolejnej terapii szokowej. W przypadku tak drastycznych terapii sam pacjent musi wyrazić wcześniej zgodę i wziąć na siebie pełną, a przede wszystkim świadomą odpowiedzialność za jej skutki. Brak takiej możliwości może w wyniku źle przeprowadzonej operacji oraz powikłań wywołać niezamierzony bunt. Przewrót podatkowy może w skutkach stać się bitwą o przedsiębiorczość przypominającą tzw. bitwę o handel. W przeciwieństwie do tej historycznej i niechlubnej, obecna bitwa nie musi zostać przez władzę wygrana”. Jak powiedział klasyk: nie ma niegodziwości, której nie popełniłby rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.
Wiesz, że Facebook z Google’em mają swój własny „pakt”? Nazywa się on „Jedi Blue” i bezpośrednio wpływa na Ciebie. Niestety, nie wpływa korzystnie, o czym napisał Marcin Sikorski, IoT Trainer & Consultant, powołując się na ponad 170-stronicowy raport, opracowany przez prawników z kilkunastu stanów USA, dotyczący monopolistycznych zagrywek Google’a. Z dokumentu dowiadujemy się o nielegalnej umowie z Facebookiem, w ramach której oba koncerny będą kryć swoje plecy w razie, gdyby wydało się, że działają „mało legalnie”. Jak pisze Marcin Sikorski: „Jest tam o tym, jak zdobywać dane użytkowników bez jego zgody. Jak omijać konieczność zgód na Chrome. Jak zwalczać prywatność i pozyskiwać coraz więcej informacji o konsumentach (czy chcą tego czy nie). Pojawia się wzmianka o tym jak naciskają Facebooka i Microsoft, by Ci <<olali>> prywatność użytkowników. Dowiadujemy się jak manipuluje się cenami, wyszukiwaniami, wyświetlanymi informacjami oraz mnóstwo innych, równie <<wesołych>> praktyk (…). I ja wiem, że mniej niż 1% ludzi zainteresuje się tematem, a jeszcze mniej przeczyta sam raport, ale warto podrzucić, aby ludzie chociaż mieli świadomość. Bo w ostatnich dniach skumulowały nam się <<wesołe>> newsy związane z polskim prawem, szczytem klimatycznym i paroma innymi rewelacjami i ta historia, dziwnym trafem, szybko przeszła bez większego echa. Jak to było, Google? Don’t be evil? Szkoda, że to hasło już w 2018 roku zniknęło z ich polityki. Teraz przynajmniej wiadomo dlaczego. I niby człowiek wiedzał, ale się łudził”. Szczerze powiedziawszy, my się nie łudziliśmy…
Na Ziemi sytuacja się pogarsza, więc śladem Andy’ego Brandta, założyciela Code Sprinters, oderwijmy się na chwilę od jej powierzchni i spójrzmy w gwiazdy. „W nocy naszego czasu wystartowała misja Inspiration 4. Cztery osoby polecą na orbitę, osiągając wysokość – a właściwie to już odległość – 585 km od powierzchni Ziemi, ponad 100 km dalej niż latająca na około 420 km ISS. Co więcej, pasażerowie Dragona spędzą tam 3 dni, okrążając Ziemię co 90 godzin. To pokazuje, na ile technologia SpaceX wyprzedza suborbitalne <<podskoki>> Bezosa i Bransona. Szczególnie ciekawe jest to, że zarówno pierwszy stopień Falcona 9, jak i statek Dragon użyty w tej misji latały już wcześniej. Przy okazji liczba osób jednocześnie przebywających poza Ziemią osiągnęła wartość 14, co jest nowym rekordem”. Skrzętnie odnotowujemy.
Artykuł LinkedIn Park pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Zmiana paradygmatu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jedynymi podmiotami w Polsce, których aktywności nie podlegają ocenie oddziaływania na środowisko są naczelne organy państwa. Skoro przepisy przez nie „uskuteczniane” mają być dla nas, a przynajmniej dla jakiejś części, dobroczynne, to należy je również poddać, podobnie jak leki, specjalnej procedurze rejestracyjnej i dopuszczającej do użycia wraz z informacją o możliwości wywołania niepożądanych skutków. Ponadto każdy przepis powinien przejść analizę „toksykologiczną”, aby zawczasu zmniejszyć liczbę prawdopodobnych przypadków zatruć i powikłań naszego życia w wyniku ich zastosowania oraz polepszyć ochronę społeczeństwa przed niebezpiecznymi przepisami, jak przed substancjami psychotropowymi, odurzającymi oraz psychoaktywnymi w ustawie o tzw. dopalaczach.
Uzasadnieniem dla takiej procedury wobec przepisów jest obserwacja – nie do zakwestionowania jak grawitacja – że władza działa jak narkotyk, który wbija politykom do głowy, że są inteligentni i niezastąpieni, a nawet nieśmiertelni. Stąd malujące się na ich twarzach, mimo telewizyjnego makijażu, poczucie błogostanu poza czasem i przestrzenią. Skutkiem tej nirwany jest uchwalanie przez polityków przepisów wskazujących, że nie ogranicza ich ludzkie pojęcie czasu i dlatego nie traktują wprowadzonych utrudnień jako istotnych dla siebie.
Innowacją polityczną w obecnym systemie ma być gwarancja, że przepisy „utrudniające działanie” będą przyjmowane na całe 6 miesięcy przed wypróbowaniem ich na żywym organizmie polskich przedsiębiorców. Przy takim podejściu do realizacji celu przewaga klubu AA nad organami władzy jest taka, że każdy w klubie chce poprawić jakość życia, a nie utrudnić je sobie i innym. Eufemizmem byłoby stwierdzenie, że nie tylko u bezdomnych, ale i u przedsiębiorców rząd nie ma już notowań, nawet tych złych.
Wprowadzając innowację, która intelektualnie obezwładniłaby nawet zaprawionego i doświadczonego behawiorystę, ostrzegającą zawczasu o przepisach „utrudniających działanie”, stracimy możliwość szybszego poruszania się w czasie. Miało to już miejsce na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to dzięki zasadom gwarantującym wolność gospodarczą w tzw. ustawie Wilczka i likwidacji większości utrudnień, dokonaliśmy przeskoku w czasie skracając znacząco dystans do linearnie rozwijających się społeczeństw zachodnich. A przecież czas to jedyny zasób, którego nie możemy zmarnować, a jest nieporównywalnie więcej wart, niż wszystkie pieniądze wydane na elektrownię w Ostrołęce.
Zmiana, w pierwszej kolejności paradygmatu gospodarczego, który przez ostatni rok został nieodwołalnie sfalsyfikowany naszymi doświadczeniami, jest oczywistością i koniecznością, jak dla pokoleń Polaków odzyskanie niepodległości państwa. Pobłażliwość dla dramatycznych w skutkach doświadczeń socjalizmu PRL oraz etatyzmu II Rzeczpospolitej, granicząca z wyuczoną ekonomiczną amnezją sprawia, że część polityków prowokuje społeczeństwo ostentacyjnie wyznając i realizując zasadę Bernarda Berensona, zgodnie z którą „konsekwencja wymaga, byśmy byli takimi samymi ignorantami dziś, jak byliśmy rok temu”.
Najważniejszym paradygmatem jest zbudowanie poczucia wspólnoty pracy i przedsiębiorczości wśród obywateli, a nie dzielenia ich zasiłkami, dotacjami i dodatkowymi podatkami. Możemy zmienić i przyśpieszyć bieg historii, a nie ją zawracać i cofać pokolenia Polaków w dobrobycie. „Początek jest najważniejszą częścią pracy”, jak zauważył Platon. Dlatego nowy ład nie może na początku gubić czasu.
Artykuł pierwotnie ukazał się w Polska Times.
jest założycielem i prezydentem Centrum im. Adama Smitha – pierwszego w Polsce think tanku, działającego od 16 września 1989 r.
Fot.: Archiwum Centrum im. Adama Smitha, autor Mirosław Stelmach.
Artykuł Zmiana paradygmatu pochodzi z serwisu CRN.
]]>