Artykuł Alstor: duże zmiany w strukturze firmy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Po zmianach Alstor Sp.j. zajmuje się dystrybucją w 3 obszarach: rozwiązań medycznych, produktów konsumenckich i rozwiązań obrazowania. Te ostatnie są przeznaczone głównie do zastosowań specjalistycznych: w fotografii, grafice, medycynie, monitoringu i in.Wymienione linie produktów łącznie stanowią ponad 70 proc. dotychczasowego obrotu Alstora.
Alstor SDS będzie oferować rozwiązania do przetwarzania dokumentów (DMS) oraz do infrastruktury IT, centrów danych i sieci informatycznych.
– Przekazanie części naszego biznesu usprawni naszą pracę, jednocześnie nie spowoduje spadku obrotów. Według planów, a dotychczasowy poziom realizacji wskazuje na to, że są to plany realne, obrót za rok 2019 przekroczy wynik, który uzyskaliśmy w roku ubiegłym – zapewnia Adam Zwierzynski, CEO Alstora.
Właścicielami spółki Alstor Sp.j. pozostają Adam Zwierzynski i Jan Siwek. Dotychczasowi udziałowcy, Tomasz Szukała i Jarosław Kupiec, założyli spółkę Alstor SDS, która przejmie część zobowiązań w ramach kontynuacji działalności w zakresie rozwiązań dla przedsiębiorstw.
Wyodrębnienie Alstor SDS ma podnieść jakość współpracy pomiędzy partnerami handlowymi i pracownikami obu spółek, ułatwić przepływ informacji i podnieść poziom oferowanych usług.
Jak wyjaśnia Adam Zwierzynski, podział jest konsekwencją zmian, które nastąpiły w efekcie dywersyfikacji oferty i utworzenia departamentów obsługujących klientów z różnych rynków. Nowa struktura ma zapewnić odpowiednie wsparcie zarówno partnerom, jak i dostawcom.
– Przy dużej ilości i różnorodności oferowanych przez Alstor rozwiązań sprostanie oczekiwaniom klientów i partnerów handlowych stało się trudne. Decyzja o podziale zobowiązań z pewnością poprawi funkcjonowanie i efektywność obu firm. – mówi Adam Zwierzynski.
Artykuł Alstor: duże zmiany w strukturze firmy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Distree 2015: wearables technology jeszcze zaskoczy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Według GfK w obu wspomnianych
krajach największą popularnością cieszą się czujniki do mierzenia parametrów
zdrowotnych (64 proc.). Znacznie mniej chętnie kupowane są opaski na nadgarstki
robione z myślą o biegaczach czy aktywnych spacerowiczach (20 proc.). W
zestawieniu GfK słabiutko wypadły smartwatche (z wynikiem 14 proc.), przy czym
modele z kartą SIM stanowiły zaledwie 1 proc. spośród wszystkich produktów do
noszenia, które znalazły nabywców w II poł. 2014 r.
Syndrom steppera
Największą bolączką producentów akcesoriów
„do noszenia” może być fakt, że wielu klientów po początkowym zachwycie
przestaje z nich korzystać. Z danych NPD Group wynika, że w ciągu 6 miesięcy od
zakupu robi tak ponad 40 proc. użytkowników urządzeń z segmentu fitness
(mierzących puls, liczbę spalonych kalorii itp.). W ten sposób produkty te dzielą
los tradycyjnych stepperów, stacjonarnych rowerów czy hantli.
– Potwierdzam tego typu podejście klientów, ale uważam, że równie ważną
barierą w rozwoju wearebles technology są ceny – mówi Adam Zwierzyński,
szef Alstoru, który w 2013 r. wprowadził do sprzedaży tzw. monitory aktywności
fizycznej firmy Fitbit. – Równowartość
kilkuset złotych, które trzeba zapłacić za markowe urządzenia to niewiele dla
przeciętnego konsumenta ze Stanów Zjednoczonych, ale nie z Polski. Dlatego
sprzedaż Fitbita nie rozwija się zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Specjaliści zwracają poza tym
uwagę, że konsumenci nie zawsze umieją odpowiedzieć sobie na pytanie: „po co mi
smartwatch, skoro mam smartfona” lub „czy naprawdę muszę monitorować swój puls
przez 24 godziny na dobę”. Niektóre produkty do noszenia mają inne, specyficzne
problemy z przebiciem się na rynku. Przykładem są śpioszki monitorujące stan
niemowlęcia. Laurent Eymard z Red-Dolphin wyjaśnia, że rodzice, a więc
potencjalni klienci, obawiają się zakładania dziecku ubranek z nadajnikami emitującymi
„jakieś fale”.
Cisza przed boomem
Z drugiej strony wstępne wyniki
badań prowadzonych przez londyński uniwersytet Goldsmith wskazują, że osoby
używające sprzętu do monitorowania aktywności fizycznej oraz snu są bardziej
zmotywowane do pracy i zadowolone z życia. Badania, które prowadzone są od
marca 2014 r., mają potrwać kolejnych kilka miesięcy i dopiero po ich
zakończeniu badacze mają opublikować ostateczne wyniki.
Zarówno Laurent Eymard, jak też
przedstawiciele GfK zakładają, że boom na produkty do noszenia jest dopiero
przed nami. Ma się do tego przyczynić rozwój trendu Internet of Things, który
sprawi, że rozwiązania z segmentu wearebles technology będą przetwarzać coraz
więcej danych i tym samym staną się bardziej użyteczne. Z badań GfK wynika, że
konsumenci chętnie patrzą np. na wykorzystanie smartwatchy do komunikacji z
samochodem, telewizorem, komputerem czy innym sprzętem będącym na wyposażeniu
inteligentnego domu („GfK wearables study 2014”). Jednak najbardziej pożądaną
funkcją inteligentnych zegarków jest mierzenie aktywności (29 proc. wskazań), a
następnie odbieranie telefonów (13 proc.) i wskazywanie czasu (11 proc.).
Najmniej pożądane funkcje to: wysyłanie krótkich wiadomości (6 proc.) oraz
cichy alarm (4 proc.).
Ruch w interesie
Wiarę w rynek produktów „do
noszenia” ma Intel. Jakiś czas temu producent zorganizował konkurs „Make it
wearable”, w którym nagrodził najlepsze pomysły z tego segment rynku. Intel zaczął
też finansowo angażować się w konkretne przedsięwzięcia, jak na przykład Vuzix,
Composyt Light Labs czy Sigfox. Akcesoriami do noszenia interesują się także
telekomy. Na Distree przyjechali przedstawiciele Ramsatu, spółki prowadzącej
około 200 salonów Orange’a w Polsce. Francuski operator zamierza wprowadzać do
oferty zarówno produkty „do noszenia”, jak też rozwiązania dla inteligentnego
domu.
Na rynek wearables technology wchodzą
też coraz pewniej firmy, które w żadnym razie nie należą do kategorii
technologicznych. Dobrym przykładem jest Under Armour, producent odzieży dla
sportowców, który właśnie przejął MyFitnessPal – dostawcę urządzeń mierzących
kalorie i tym samym wspomagających proces zrzucania wagi.
– Spodziewam się, że w przyszłości będzie więcej takich fuzji. Dlaczego
na przykład Boss nie miałby kupić iHealth? – pyta Laurent Eymard.
Fakt, że wearables technology to
produkty często z pogranicza mody, jak również sportu czy fitnessu, może stawiać
pod znakiem zapytania ich sprzedaż w salonach z elektroniką. Jednak specjaliści
zaproszeni na Distree przekonują, że mnogość funkcji i aplikacji sprawia, że
sprzedawca tego rodzaju akcesoriów powinien mieć dużą wiedzę techniczną.
Obsługa w aptece czy typowym sklepie odzieżowym mogłaby sobie z tym wyzwaniem
nie poradzić. Co nie zmienia faktu, że również retailerzy IT muszą dysponować
przeszkolonym personelem.
– Dużo trudniej jest sprzedawać smartwatche niż tradycyjne zegarki, bo
trzeba być przygotowanym na takie pytania, jak: „czy pomiary pracy serca w
przypadku tego modelu są naprawdę dokładne i miarodajne?” – mówi Boris
Brault, założyciel MyKronoz.
Jego zdaniem Apple, który
niebawem wprowadzi do iSpotów swoje smartwatche, pokaże wszystkim, jak powinno
się sprzedawać takie urządzenia.
Apple ante portas
Miano największej dotychczasowej
gwiazdy w segmencie produktów do noszenia należy się okularom Google Glass,
chociaż ich komercyjny prototyp nie zawojował rynku (sprzedano niespełna 20
tys. sztuk) i produkt został wycofany „w celu dalszego udoskonalania”.
Niezależnie od tego, czy ta porażka okaże się chwilowa czy nie, na rynek
nadciąga wspomniany już, nowy potencjalny król – Apple Watch. I to w wersji
demokratycznej, a więc „dla każdego coś miłego”. I to właśnie od sukcesu lub
porażki tego produktu będzie w dużej mierze zależeć przyszłość tej kategorii
produktów.
– Apple zaprezentował szeroki wachlarz modeli dla różnych grup odbiorców,
od tych najbardziej wymagających po przeciętnych konsumentów. W mojej opinii polityka
atrakcyjnych cen w przypadku modeli Apple Watch z dolnej półki będzie stanowić
duże wyzwanie dla wszystkich konkurentów i być może całkowicie zmieni obraz
tego segmentu rynku – prognozuje Marcin Kindler, szef PowerSales
International.
Może się też okazać, że
ewentualny i w gruncie rzeczy spodziewany sukces Apple’a rozrusza rynek
smartwatchy, a co za tym idzie – pozostałych produktów z tego segmentu. To
jednak tylko domysły, które potwierdzą się (lub nie) do końca tego roku.
Artykuł Distree 2015: wearables technology jeszcze zaskoczy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł ICC 2014: skanery dla wybranych pochodzi z serwisu CRN.
]]>
Producent wraz z partnerami spodziewa się, że
z czasem będziemy świadkami postępującej digitalizacji w firmach oraz
instytucjach. Tego samego zdania był też zaproszony na ICC prof. Garry Hunt,
specjalista NASA. Zachęcając resellerów do edukowania użytkowników papieru,
posłużył się przykładem polskich przedsiębiorstw, które według szacunków KPMG
z 2012 r. niepotrzebnie drukują rocznie ponad 450 mln kartek
papieru.
– Powinniśmy skończyć z tym bałaganem przez zmianę
mentalności oraz wykorzystanie odpowiednich technologii digitalizacji –
zachęcał partnerów PFU prof. Hunt. – Nieefektywne procesy w firmach,
które wynikają z nieprawidłowego zarządzania dokumentami, są jak podwodne
skały. Pozornie ich nie widać i wszystko wydaje się w porządku, ale
biznes może przez nie utknąć w miejscu, jak sprawiający fantastyczne
wrażenie prom Costa Concordia, dopóki nie trafił na przybrzeżne skały.
W opinii gościa specjalnego ICC 2014 digitalizacja na
szeroką skalę to tylko kwestia czasu, który można „przyspieszyć”, odpowiednio
edukując klientów.
Adam Zwierzyński
Od dawna słyszę, że za pięć lat skanerów nie będzie.
A one wciąż są, i to coraz lepsze. Oczywiście przyjdzie taki moment,
że nie będziemy ich potrzebować, ale kiedy to będzie? Nie wiem. Na razie
w skali światowej rynek systematycznie się rozwija. Ludzie wciąż
wytwarzają ogromne ilości papierowych dokumentów. A przecież tak długo,
jak długo będziemy drukować, część tego, co wydrukujemy, będziemy skanować.
Poza tym producenci skanerów staną na głowie, żeby nam zapewnić nowe pomysły na
biznes. Mówiąc brutalnie: nie mają innego wyjścia, jeśli chcą przetrwać.
Wygląda jednak na to, że
na razie – mimo dobrych perspektyw – w sektorze skanerów panuje
mały zastój. Mike Nelson przyznał, że w 2013 roku fiskalnym, zakończonym
w marcu br., PFU zanotowało w regionie EMEA ok. 3-proc. spadek
liczby sprzedanych urządzeń (do ok. 41 tys. sztuk). Identyczne pogorszenie
wyniku – również o 3 proc. (do ok. 26 tys. sztuk)
– odnotowano w 2009 roku fiskalnym. Wówczas jednak rynek szybko
nadrobił straty (skok do około 34 tys. sztuk w 2010 r.), co zdaniem
general managera PFU nastąpi również w kolejnych miesiącach i latach.
Zwłaszcza że w latach 2010–2012 na rynku skanerów w regionie
EMEA panował prawdziwy boom: w 2012 roku PFU sprzedało już ponad 42 tys.
swoich produktów.
– Lekkie wahnięcie w ubiegłym roku to nie koniec
świata. Tym bardziej że dane sprzedażowe pokazują bardzo korzystny trend,
a mianowicie szybki wzrost sprzedaży w sektorze MSP. Otóż załamanie
w segmencie największych odbiorców z sektora finansowego wyniosło
znacznie więcej niż 3 proc., co w dużym stopniu nadrobiliśmy właśnie
sprzedażą mniejszym firmom – podkreślał Mike Nelson.
Jasnym punktem w portfolio skanerów Fujitsu jest seria
ScanSnap, która cieszyła się w ubiegłym roku szybko rosnącym popytem
(producent nie podał jednak konkretnych danych).
Optymizm general managera
PFU podziela Adam Zwierzyński, szef Alstoru – jednego z najstarszych
dystrybutorów skanerów Fujitsu w Europie. Podkreśla on, że dział
przetwarzania dokumentów jest obecnie w Alstorze jednym
z najważniejszych, choć początki – jeszcze w latach 90. – były
trudne. Według Adama Zwierzyńskiego jeszcze przez wiele lat będziemy obserwować
popyt na skanery. Tym bardziej że producenci tacy jak PFU robią wszystko, aby
projektować rozwiązania dla coraz to nowych zastosowań i nisz rynkowych.
Szef Alstoru nie ukrywa, że skanery Fujitsu nie są tanie, ale cechuje je
japońska jakość, która sprawia, że dłużej i lepiej pracują. Takich
argumentów używają specjaliści dystrybutora w rozmowie z klientami.
Z dobrym skutkiem, bo Fujitsu ma w Polsce ok. 40 proc.
rynku skanerów, który jest największym w naszym regionie Europy (przed
Czechami, Ukrainą i Węgrami), nie licząc Rosji.
Obecna
strategia PFU, do której wytwórca przekonuje swoich partnerów, to – jak
już wspomnieliśmy – coraz większa specjalizacja na rynkach wertykalnych.
Tradycyjnie największym odbiorcą skanerów Fujitsu jest sektor publiczny,
instytucje finansowe, placówki medyczne oraz przemysł. Specjaliści vendora
wskazują również na sektor edukacyjny, kancelarie prawne i sądy,
a także segment MSP.
Specjalizacja
sprawia, że producent koncentruje się na rozwoju nie tylko różnorodnej oferty
skanerów, ale także – wspólnie z developerami – odpowiedniego
oprogramowania (np. na potrzeby księgowości, edukacji, medycyny,
telekomunikacji). Chodzi o to, aby poszczególne modele urządzeń wraz z aplikacjami
były jak najbardziej dostosowane do konkretnych potrzeb określonych
użytkowników.
Mike Nelson podkreśla, że PFU to jedyny – w jego
opinii – producent skanerów, który całą swoją sprzedaż prowadzi za
pośrednictwem kanału partnerskiego. Obecnie w regionie EMEA dostawca ma
około 16 tys. aktywnych partnerów. W samej Europie zajmuje pozycję lidera,
którego udziały rynkowe ocenia się na około 50 proc. W ramach rozwoju
oprogramowania do swoich urządzeń współpracuje z takim firmami jak: ABBYY,
IBM, ELO Digital Office, GreenBox, IDT Capture, Kofax, NVS Soft, Smartdoc czy
Spigraph. Każda z tu wymienionych była obecna ze swoimi rozwiązaniami na
Imaging Channel Conference 2014.
Trzy pytania do…
CRN Podczas
dwóch dni ICC jedynie pół godziny mówiliście o skanerach z waszej
oferty. Nie ma o czym?
Mike Nelson To konferencja biznesowa dla
partnerów. Koncentrujemy się na oprogramowaniu i konkretnych
rozwiązaniach, które proponujemy resellerom wraz z partnerami, jak ABBYY
czy IBM. Dobre skanery są niezbędne do tworzenia usług, ale od nich przygoda
dopiero się zaczyna. Kiedyś rynek koncentrował się na właściwościach skanerów,
na przykład szybkości działania, teraz najważniejsza jest konkretna korzyść
biznesowa dla użytkownika.
CRN A
co z dalszym rozwojem sprzętu?
Mike Nelson Oczywiście
rozwijamy też portfolio urządzeń, czego dowodem jest świetnie przyjęty przez
specjalistów i klientów skaner bezdotykowy ScanSnap SV600, który nie jest
czymś w rodzaju „kamery na patyku”, ale służy do konkretnych zastosowań,
przy których – z wielu różnych przyczyn – na przykład zwykły
smartfon z pewnością nie wystarczy. W kolejnych miesiącach będziemy
rozwijać tego typu mobilne modele oraz linię skanerów bezprzewodowych.
CRN
Jakie są perspektywy biznesu skanerowego w dobie kurczącego się rynku
druku?
Mike Nelson Ludzie
lubią papier i ufają papierowym dokumentom. Naszą rolą jest pomóc im
zarządzać nawałem firmowej dokumentacji. W tym się specjalizujemy
i wierzymy, że w kolejnych latach biznes skanerowy będzie się dalej
rozwijał.
Artykuł ICC 2014: skanery dla wybranych pochodzi z serwisu CRN.
]]>