Producenci szacują, że w 2007 roku wartość polskiego rynku materiałów eksploatacyjnych wyniosła blisko 300 mln zł. Około 35 proc. sprzedaży stanowiły produkty alternatywne. Jaka część tych pieniędzy przypadła na przetargi? Dostawcy oceniają, że około 40 proc. O rynek walczy kilkudziesięciu dostawców materiałów alternatywnych i kilkunastu producentów drukarek. Ci pierwsi zarzucają tym drugim wpływanie na urzędników rozpisujących przetargi, by umieszczali niekorzystne – ich zdaniem – zapisy w SIWZ. Z kolei producenci OEM twierdzą, że gdyby nie te zapisy, do administracji nie trafiłby żaden materiał oryginalny, nawet wówczas, gdy chcieliby tego urzędnicy rozpisujący przetargi.
Bałagan wynika przede wszystkim z braku niezależnej instytucji, która wydawałaby certyfikaty lub oceniałaby wydajność oraz jakość produktów, które pojawiają się w przetargach – mówi Skarbimir Mateńko, Supplies Business Manager w Xeroksie. – W przypadku przetargów na dostawę papieru istnieje taka instytucja.

Alternatywny punkt widzenia

Producenci zamienników zarzucają dostawcom produktów OEM nieuczciwą konkurencję, zaś administracji państwowej oraz spółkom skarbu państwa – faworyzowanie producentów drukarek. Najczęściej krytykowanymi zapisami są wymogi: dostarczenia produktu nowego oraz zaświadczenia gwaranta drukarki, potwierdzającego bezawaryjną pracę urządzenia z określonym materiałem eksploatacyjnym.
Te zapisy w sposób jednoznaczny preferują dostawców materiałów oryginalnych – mówi Sławomir Rotter, prezes Armoru. – Z jednej strony wykluczają producentów materiałów refabrykowanych, przy okazji uderzając w te firmy, które chcą dbać o ekologię. Z drugiej strony wymagają od dostawców materiałów alternatywnych spełnienia niemożliwego warunku – zdobycia zaświadczenia, którego nikt nie wyda.
O ile pierwszy zapis jest zgodny z prawem (nie narusza ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji), o tyle drugi doczekał się już orzecznictwa Urzędu Zamówień Publicznych, ale mimo to jest stosowany przez administrację państwową.
Wielokrotnie wypowiadał się na ten temat sąd arbitrażowy, działający przy Urzędzie Zamówień Publicznych – mówi Kamila Yamasaki, prezes Black Pointa. – Tego typu zapisy są niedopuszczalne, ale niestety wciąż pojawiają się w SIWZ.
Świadczy o tym na przykład jeden z ostatnich przetargów rozpisanych przez ZUS (szczegóły w ramce). Dotyczył dostawy materiałów eksploatacyjnych do drukarek marki Brother i zawierał wymóg okazania przez oferentów zaświadczenia wydanego przez gwaranta drukarek.
Startowałem w tym przetargu, ubiegałem się o zaświadczenie – oczywiście bezskutecznie – mówi Sławomir Rotter. – Moje pisma pozostawały bez odpowiedzi, podobnie zresztą jak protesty kierowane do ZUS-u. Przedstawiciele instytucji ubezpieczeniowej konieczność umieszczenia takiego zapisu tłumaczą… przepisami zawartymi w umowach gwarancyjnych na drukarki Brothera.
Jeśli nie umieścilibyśmy takich zapisów, stracilibyśmy gwarancję na urządzenia – mówi Mikołaj Skorupski, rzecznik prasowy ZUS-u. – A są to drogie urządzenia… Zresztą w myśl ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji nie łamiemy prawa.

Okiem OEM

Na procedury przetargowe narzekają również producenci materiałów oryginalnych.
Producenci materiałów oryginalnych często przegrywają przetargi z uwagi na nacisk kładziony na cenę – mówi Marcin Adamski, Category Manger w HP. – Nie mają szansy konkurować ceną z tanimi materiałami alternatywnymi. Niestety kryterium najniższej ceny odbija się niekorzystnie na rozpisujących przetargi. Zraziwszy się do materiałów kompatybilnych niskiej jakości, nie chcą mieć z nimi nic wspólnego, a mimo to po rozpisaniu procedury przetargowej są zmuszeni kupić produkty najtańsze. Nie dziwią mnie zatem zapisy dotyczące przedstawienia zaświadczenia od gwaranta czy dostawy nowych produktów.
Podobnego zdania jest Skarbimir Mateńko.
Obiekcje w stosunku do procedur przetargowych mają obie strony – zarówno dostawcy materiałów kompatybilnych, jak i producenci drukarek – mówi specjalista z Xeroksa. – I są to zastrzeżenia uzasadnione. Z mojej perspektywy zapisy umieszczane w SIWZ często powodują, że klient mimo szczerych chęci, chcąc korzystać z materiałów oryginalnych, musi kupić zamienniki. Jeśli nie ma obwarowań, to wygrywa najtańsza oferta, a więc nie zawsze gwarantująca najwyższą jakość.
Również zdaniem największych dostawców materiałów kompatybilnych wymóg ceny stosowany w procedurach przetargowych jest niewystarczający.
Na rynku jest bardzo dużo produktów bardzo złej jakości, ale po niezwykle atrakcyjnych cenach – mówi Rafał Ornowski, odpowiadający za produkty eksploatacyjne w Actionie. – Rozpisujący przetargi powinni albo lepiej się znać na produktach, albo stosować inne procedury.
Zarówno dostawcy materiałów kompatybilnych, jak i oryginalnych zgadzają się w kilku kwestiach. Sytuację poprawiłoby zwiększenie świadomości urzędników rozpisujących przetargi; powstanie instytucji, która odpowiadałaby za certyfikowanie materiałów pod względem wydajności oraz jakości, a także wprowadzenie dodatkowych wymogów wobec dostawców. Jednocześnie z SIWZ powinny zniknąć zapisy ograniczające konkurencję.
Niestety polscy urzędnicy rzadko kiedy dysponują wystarczającą wiedzą w zakresie rozwiązań IT – mówi Dawid Borowiak ze stowarzyszenia CWA Pro Publico. – Dotyczy to zarówno skomplikowanych wdrożeń, jak i zamówień stosunkowo prostych produktów, jakimi są materiały eksploatacyjne.

Spame upada

Walką o równe traktowanie dostawców materiałów eksploatacyjnych podczas rozstrzygania przetargów miała zajmować się założona w czerwcu 2006 roku Sekcja Producentów Alternatywnych Materiałów Eksploatacyjnych (SPAME) utworzona przy Krajowej Izbie Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji. W ciągu dwóch lat jej członkom udało się… zorganizować jedną konferencję. Lista tego, czego dokonać się jej nie udało, jest znacznie dłuższa. W gwarancjach drukarek niektórych producentów wciąż pojawiają się zapisy o utracie gwarancji na skutek użycia materiałów alternatywnych, wciąż także w procedurach przetargowych zdarzają się zapisy wymuszające przedstawienie zaświadczeń od producentów drukarek oraz dopuszczające do procedury przetargowej wyłącznie produkty nowe. Nie udało się stworzyć działającego przy SPAME organu, który zajmowałby się rozwiązywaniem kwestii spornych lub wspieraniem firm stających do przetargów.
W SPAME znalazło się zbyt wielu producentów, którzy reprezentowali sprzeczne interesy – mówi Sławomir Rotter. – Jednym zależało na przetargach, innym na sprzedaży detalicznej, a jeszcze innym na kwestiach związanych z ekologią. Po jakimś czasie okazało się, że w SPAME praktycznie nie ma największych rynkowych graczy.
I to właśnie brak wspólnej strategii, a także niereprezentowanie branży przyczyniły się do faktycznego rozpadu SPAME. W lipcu 2008 roku z organizacji odeszło dwóch członków założycieli – jednocześnie dwóch ostatnich największych reprezentantów branży – Black Point oraz Armor.

Co uzdrowi sytuację

Więcej normalności (lub – jak kto woli – zdrowej konkurencji) na rynku przetargów na materiały eksploatacyjne wprowadziłoby stosowanie przez administrację państwową wymogu okazywania certyfikatów potwierdzających zgodność z normami wydajnościowymi (ISO/IEC 24?711 – wkłady atramentowe, ISO/IEC 19?752 – tonery monochromatyczne, ISO/IEC 19?798 – tonery kolorowe).
Niestety w Polsce nie działa ani jedna instytucja, która mogłaby wydawać tego typu certyfikaty – mówi Rafał Ornowski. – Z kolei urzędnicy nie respektują certyfikatów wydawanych przez zagraniczne jednostki badawcze.
Dostawcy materiałów kompatybilnych proponują także inne rozwiązania: skoro nie ma w kraju niezależnych jednostek badawczych, to może wystarczyłoby przedstawiać rozpisującemu przetarg próbki materiałów zgłaszanych w procedurze przetargowej i jednocześnie zaostrzyć sankcje, jakie groziłyby w razie problemów z jakością produktów.