Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Globalne wydatki na IT mają wzrosnąć w przyszłym roku o 5,1 proc. w porównaniu do obecnego, co oznaczałoby wejście na poziom 4,6 bln dol. Analitycy Gartnera oczekują silnego popytu, ponieważ przedsiębiorstwa będą inwestować w rozwiązania wspierające biznes w odpowiedzi na zawirowania gospodarcze. A jako że CIO mają za zadanie skrócić czas generowania wartości z inwestycji IT, przewiduje się, że firmy będą wykorzystywać technologie cyfrowe przede wszystkim do modyfikacji strumieni przychodów, dodawania nowych produktów i usług, zmiany przepływów pieniężnych oraz uzyskiwania wartości z istniejących produktów i usług. W ocenie analityków ma to fundamentalne znaczenie dla rozwoju chmury. Firmy przesuwają do niej nowe środki, na co wskazuje przewidywany 11-proc. wzrost wydatków na oprogramowanie w 2023 r. Jednocześnie przedsiębiorcom zależy na zwiększaniu wydajności operacyjnej, a zatem wydatki na IT zostaną też przeznaczone między innymi na tradycyjne potrzeby tzw. back-office’u. Z kolei w przypadku konsumentów wydatki na sprzęt mają się skurczyć o 8,4 proc. w 2022 r. i o kolejne 0,6 proc. w roku 2023.
Chociaż ponad 80 proc. resellerów i integratorów obawia się recesji w 2023 r., to ci działający w sektorze B2B mają powody do optymizmu – wynika z raportu Spiceworks Ziff Davis 2023 State of IT. W sumie bowiem 51 proc. przedsiębiorców planuje w tym czasie zwiększenie budżetów IT, podczas gdy jedynie 6 proc. deklaruje, że je obetnie. Przy czym firmy średnie (53 proc.) i duże (49 proc.) są dwa razy bardziej skłonne do „podkręcania” wydatków niż małe (27 proc.). W sumie co druga firma zapowiada działania przygotowujące ją na spowolnienie gospodarcze, w tym przeprowadzenie ponownej oceny dostawców, umów oraz likwidację niepotrzebnej infrastruktury. Z danych Spiceworks Ziff Davis wynika, że po niedawnych inwestycjach w modernizację, wielu przedsiębiorców zwraca się w kierunku usług zarządzanych w celu utrzymania i optymalizacji wciąż nowej infrastruktury IT (co jest między innymi efektem trudności z pozyskaniem fachowców). Wydatki na usługi zarządzane w Ameryce Północnej i Europie mają wzrosnąć w sumie do 18 proc. budżetów IT w 2023 r., wobec 15 proc. przed pandemią. Największa część przypada na zarządzanie, a więc aplikacje biznesowe, zabezpieczenia, hosting, wsparcie i utrzymanie sprzętu. Co ciekawe, plany wydatków na chmurę spadły rok do roku o 3 pkt. proc., do poziomu 23 proc. budżetów IT (USA i Europa łącznie). Trzy najważniejsze obszary inwestycji to: rozwiązania zwiększające produktywność, tworzenie i przywracanie kopii zapasowych online, jak też aplikacje wspierające biznes. Laptopy i desktopy nadal stanowią zasadniczą część budżetów na sprzęt, a wydatki w tym zakresie jedynie nieznacznie zmniejszą się w porównaniu z wysokimi poziomami w czasie pandemii. Z kolei największa część budżetów na oprogramowanie ma być wydatkowana w przyszłym roku przede wszystkim na bezpieczeństwo, a w nieco dalszej kolejności na oprogramowanie zwiększające produktywność, które tym samym straciło swoją pozycję lidera wydatków w zakresie software’u.
Dynamika wzrostu dostaw serwerów zmniejszy się z 5,1 proc. w 2022 r. do 3,7 proc. w roku 2023 – prognozują eksperci TrendForce. Wynika to z trzech czynników, a pierwszym jest… poprawa podaży, co sprawia, że nabywcy nie będą już zamawiać na zapas. Po drugie, z uwagi na inflację i ryzyko problemów gospodarczych, firmy będą mniej inwestować i zastępować niektóre serwery usługami w chmurze. Po trzecie, powinien rosnąć popyt na niewielkie centra danych, a budowa hiperskalowych gigantów spowolni, w związku z sytuacją geopolityczną. Analitycy odnotowują, że niedobory materiałów do produkcji serwerów zmniejszyły się w drugiej połowie 2022 r., a ich podaż i dostawy w krótkim terminie znacznie się poprawiły. Zakładają, że w 2023 r. dostawy materiałów pozostaną zabezpieczone, a popyt na sprzęt będzie można bez problemu zaspokoić. Źródło: TrendForce
Stopień nasycenia polskiego rynku laptopami, tabletami i smartfonami nie zmienił się znacząco w ostatnim czasie, ale ich duża popularność przekłada się na stałe zapotrzebowanie na nowe modele i usługi. W ciągu ostatniego roku odnotowano natomiast zmianę w preferencjach konsumentów, którzy coraz częściej decydują się na bardziej mobilne urządzenia, z mniejszym ekranem. W badaniu Deloitte 60 proc. ankietowanych zakłada, że ich wydatki na urządzenia elektroniczne wzrosną w najbliższych miesiącach w porównaniu do 2021 r. (badanie przeprowadzono w lipcu br.), co może jednak wynikać z inflacji. Aż 9 z 10 kupowanych smartfonów w Polsce to nowe urządzenia. Główną przyczyną jest brak zaufania konsumentów do używanych i odnowionych modeli. Tylko trzech na dziesięciu ankietowanych byłoby gotowych zapłacić więcej za produkt bardziej przyjazny środowisku. Warto podkreślić, że w tym roku dużą popularność zdobyły inteligentne zegarki, które są jedną z niewielu tak dynamicznie rosnących kategorii urządzeń elektronicznych w Polsce. Posiadanie smartwatcha deklaruje już co trzeci Polak, czyli o 20 proc. osób więcej niż rok wcześniej. Sprzęt ten coraz częściej służy do śledzenia stanu zdrowia.
Zanosi się na to, że w 2023 r. polskie szpitale wydadzą więcej na bezpieczeństwo infrastruktury IT. Już w lipcu br. 46 proc. zakładało, że ich budżet na te cele wzrośnie. Analitycy spodziewają się, że ostatecznie ten odsetek będzie wyższy, na co wpływ ma możliwość pozyskania dotacji z NFZ. To zmiana na plus w porównaniu z poprzednimi latami, gdy więcej środków na cyberochronę miała do dyspozycji jedynie co trzecia badana placówka. Wydatki pójdą głównie na ochronę przed utratą danych. Wśród rozwiązań, które mają być wdrażane, specjaliści odpowiedzialni za infrastrukturę IT w placówkach medycznych wskazywali głównie systemy wykrywania i zapobiegania włamaniom (IDS+IPS) oraz ochronę urządzeń końcowych.
Artykuł Puls branży IT pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Wielkie pieniądze na wielkie zbiory danych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Jednym z przykładów jest amerykański startup HYCU, który w minionych miesiącach dwukrotnie otrzymał silne wsparcie finansowe. Najpierw, w czerwcu br., Acrew Capital, Bain Capital Ventures (BCV), Atlassian Ventures oraz Cisco Investments przeznaczyły na rozwój startupu 54 mln dol. Zaledwie cztery miesiące później inwestorem strategicznym HYCU został fundusz Okta Ventures. Wprawdzie nie ujawniono kwoty jego zaangażowania w ten biznes, aczkolwiek włączenie się tego inwestora do gry otwiera przed HYCU szereg możliwości rynkowych, o czym trochę później.
Simon Taylor, CEO HYCU, w jednym ze swoich wystąpień przyznał, że zanim wystartował z nowym projektem, wspólnie z zespołem prześledzili historię rynku ochrony danych.
– Veritas był świetny dla systemów Unixa, Commvault dla Windowsa, zaś Veeam sprawdził się w środowisku VMware’a. Jak jednak ludzie mają chronić swoje dane w środowisku wielochmurowym? – pyta Simon Taylor.
Nic dziwnego, że motto amerykańskiego startupu to: „Dane w dowolnym miejscu, ale chronione wszędzie”. HYCU stawia sobie za cel eliminację silosów danych i zapewnienie kompleksowej ochrony cyfrowych zasobów. Zdaniem Simona Taylora największą przyczyną tego chaosu jest postępująca adaptacja usług chmurowych, a zwłaszcza SaaS. Obecnie w Stanach Zjednoczonych działa około 15 tysięcy dostawców SaaS, a przeciętnie przedsiębiorstwo korzysta ze 150 aplikacji chmurowych.
HYCU rozpoczęło swoją działalność w 2017 r. od opracowania systemów backupu dla infrastruktury hiperkonwergentnej Nutanixa, a następnie stopniowo rozszerzała swoją ofertę w zakresie ochrony danych. Rok później pojawiło się rozwiązanie dla Google Cloud, a następnie dla AWS, Azure, VMware, Office 365 i Kubernetes. Flagowy produkt HYCU Protégé zapewnia ochronę i migrację danych w wielu chmurach.
Rozwiązania do backupu danych znajdujących się w środowisku chmurowym różnią się pod wieloma względami od tradycyjnych produktów.
– Jednym z przykładów jest deduplikacja. Musieliśmy opracować specjalną wersję dla środowiska chmurowego. Jak wiadomo, jest to funkcja wymagająca dużej mocy obliczeniowej. O ile w systemach pracujących lokalnie nie stanowi to wielkiej przeszkody, o tyle w chmurze znacznie obniża wydajność – wyjaśnia Subbiah Sundaram, Senior Vice President HYCU.
Przyszłość startupu wygląda dość obiecująco, zwłaszcza w kontekście współpracy z Oktą, która dostarcza platformę zarządzania tożsamością. HYCU uzyskuje dostęp do interfejsów API, technologii i wiedzy inżynieryjnej Okta, a także 15 tys. potencjalnych klientów.
Amerykańska firma N-able, podobnie jak HYCU, stawia na ochronę danych w chmurze. Wcześniej startup ten należał do SolarWinds, ale ich drogi rozeszły się w ubiegłym roku. N-able już jako samodzielny podmiot wystartował z nową marką Cove Data Protection. Prawdopodobnie nie byłoby to możliwe bez 250 mln dol. włożonych w projekt przez grupę inwestorów, w tym Canada Pension Plan Investment Board. Firma wprowadziła na rynek usługę SaaS, przeznaczoną do tworzenia kopii zapasowych oraz przywracania danych, obejmującą ochronę serwerów, stacji roboczych i platformy Microsoft 365.
– Produkt został opracowany przede wszystkim na potrzeby dostawców zarządzanych. Klienci nie potrzebują żadnych urządzeń, a kopie zapasowe mogą być przechowywane w jednym z 30 centrów danych, w których kolokujemy nasz sprzęt – wyjaśnia Chris Groot, General Manager Cove Data Protection.
Warto dodać, że firma nie zamyka się na klientów, którzy chcą przechowywać kopie zapasowe w środowisku lokalnym i istnieje opcja, która pozwala na wykorzystanie własnego serwera NAS.
Co ważne, N-able nie tworzy kopii zapasowej obrazu, lecz backup plików. W tym pierwszym przypadku można utworzyć kopię dysku wraz z systemem operacyjnym oraz zainstalowanymi wcześniej programami i ustawieniami. Natomiast backup plików nie obejmuje historii przeglądarki, dzienników, systemu operacyjnego i skupia się na kopiowaniu danych zapisanych w bibliotekach, pulpicie czy folderach domyślnych. Najczęściej są to dokumenty, zdjęcia i filmy.
– Kopie zapasowe oparte na obrazach są dalekie od ideału, zwłaszcza dla dostawców usług zarządzanych. Takie rozwiązanie oznacza zarządzanie pamięcią masową w wielu lokalizacjach, spędzanie zbyt dużo czasu na szukaniu i rozwiązywaniu problemów oraz niepotrzebną złożoność. Czas personelu to najcenniejszy zasób MSP, a także jego największy wydatek – wyjaśnia Chris Groot.
Tradycyjne pliki kopii zapasowych obrazów są duże, przez co tworzenie kopii zapasowych w chmurze jest czasochłonne i nieefektywne. N-able wylicza, że zastosowanie alternatywnej metody powoduje, że przyrostowe kopie zapasowe stanowią często tylko 10 do 20 procent całkowitego zmienionego rozmiaru plików.
– Jeśli więc zmodyfikowano 2 GB plików, ostatecznie zostanie zarchiwizowane tylko 200–400 MB – tłumaczy Chris Groot.
Segment usług oferowanych przez N-able doczekał się już własnej nazwy – Data Protection as a Service (DPaaS), czyli ochrona danych łącząca długoterminowe przechowywania kopii zapasowych oraz odzyskiwania po awarii. Akronim nie jest jeszcze zbyt popularny, ale rywalizacja pomiędzy dostawcami tej usługi zapowiada się interesująco. W tym kontekście sporo do powiedzenia powinny mieć takie formy, jak: Cohesity, Commvault (Metallic), Veeam czy wspomniane wcześniej HYCU. Co ciekawe, N-able bardzo poważnie myśli o polskim rynku i w związku z tym Chris Groot w listopadzie br. ma odwiedzić Warszawę.
Artykuł Wielkie pieniądze na wielkie zbiory danych pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Stormshield: nowe zapory i silnik antywirusowy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Chcące się rozwijać organizacje szukają rozwiązania, które pozwoli im na szybkie i bezproblemowe dostosowywanie wdrożonej infrastruktury bezpieczeństwa do zmieniających się potrzeb. Najlepszą odpowiedzią na to jest system modułowy, który można łatwo skalować. Właśnie taką architekturę mają nowe zapory Stormshield, które podążają za rozwojem organizacji oraz zwiększającą się liczbą użytkowników. Na polskim rynku jest już dostępna SN-M-Series, w której jeden hardware kryje dwa modele: SN-M-720 i SN-M-920. Wybierając ten pierwszy możemy wykonać upgrade licencji i podnieść dwukrotnie wydajność swojego firewalla do SN-M-SN-920 bez konieczności zmiany sprzętu!
Nowa seria firewalli, kierowana do średnich i dużych organizacji, oferuje też mechanizmy gwarantujące ciągłość działania systemów w przypadku awarii sprzętu lub sieci. Rozwiązanie zawiera redundantne zasilanie, a także funkcjonalność SD-WAN, zapewniającą możliwość wyboru optymalnych – w danych warunkach – łączy sieciowych. Kolejną zaletą serii SN-M jest wbudowany dysk twardy SSD i możliwość zainstalowania urządzeń w szafie rackowej, co ułatwia wdrożenie ich obok posiadanej infrastruktury IT.
SN-M-Series wyposażono w skalowalną platformę programową, dzięki czemu można zwiększyć zasięg ochrony (z 300 do 500 użytkowników), aktualizując jedynie licencję. Przedsiębiorstwa, które wybiorą najpierw rozwiązanie SN-M-Series-720, będą mogły poprzez aktualizację do SN-M-Series-920 zwiększyć przepustowość zapory z 18 Gb/s do 36 Gb/s.
Tak łatwa możliwość rozbudowy z pewnością zostanie doceniona przez rynek. Tym bardziej, że aby zwiększyć przepustowość sieci i dopasować się do wszystkich wynikających z rozwoju potrzeb (segmentacja sieci, multi-WAN, redundantne zasilanie itp.) nie ma potrzeby zmiany sprzętu, wystarczy jedynie dodać kolejne moduły sieciowe (Ethernet, SFP lub SFP+).
Model SN-M-Series-920 wyróżniają możliwości w zakresie połączeń sieciowych pomiędzy chronionymi lokalizacjami (SD-WAN, dynamiczne zarządzanie łączami, QoS, VPN itp.). Jego możliwości rozbudowy sieci przekładają się na wiele elastycznych opcji konfiguracyjnych, natomiast modułowość opcji interfejsów miedzianych i światłowodowych 1 GbE lub 10 GbE ułatwia rozbudowę infrastruktury.
Zapory SN-M-Series-720 i SN-M-Series-920 zapewniają ochronę sieci dzięki ujednoliconemu systemowi zabezpieczeń (antywirus, antyspam, IPS, filtrowanie WWW/URL, IPsec VPN, SSL VPN i in.). W przypadku ochrony antywirusowej doszło ostatnio do ważnej zmiany w architekturze zabezpieczeń Stormshielda. Po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę ten europejski dostawca, którego produkty są certyfikowane przez NATO oraz UE, zrezygnował z usług firmy Kaspersky Lab. Obecnie dostawcą skanera antywirusowego jest Bitdefender.
– To producent długo obecny na rynku, którego rozwiązanie jest cenione przez użytkowników. Włączając je do naszej oferty realizujemy strategię, zgodnie z którą jesteśmy dla podmiotów publicznych i prywatnych godnym zaufania europejskim partnerem w zakresie cyberbezpieczeństwa. W czasach, gdy tak ważna stała się geopolityka także w tym obszarze, ma to niebagatelne znaczenie – mówi Piotr Zielaskiewicz, odpowiadający za Stormshielda w Dagma Bezpieczeństwo IT.
Product Manager Stormshield, Dagma Bezpieczeństwo IT, zielaskiewicz.p@dagma.pl
Artykuł Stormshield: nowe zapory i silnik antywirusowy pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Chmurowy kanał partnerski, czyli czas na ekosystem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Metaforycznie rzecz biorąc, ten nowy, niekończący się proces można rozbić na trzy etapy: nakłonienie klienta do tańca (wybór dostawcy), przekonanie go, by wszedł na parkiet (początkowy zakup) i dopilnowanie, by przetańczył na nim całą noc (utrzymanie klienta). Spróbujmy prześledzić konkretne kroki, które pomogą w skutecznej transformacji całego kanału sprzedaży i partnerskiego do modelu subskrypcyjnego.
Po pierwsze: nie traktuj sprzedaży jako wyznacznika wartości partnera
Przez ponad 40 lat programy partnerskie były skupione na tym, by napędzać sprzedaż. Każdy lider programu partnerskiego dążył przede wszystkim do tego, aby resellerzy, dystrybutorzy, dostawcy usług zarządzanych i sprzedawcy detaliczni mogli bezproblemowo promować i sprzedawać produkty na odpowiednią skalę. To z kolei doprowadziło do tzw. krzywej dzwonowej, czyli sytuacji, w której dostawcy płacili mniej partnerom mocno inwestującym w marketing, sprzedaż i wsparcie techniczne, a więcej tym, którzy zjawiali się na samym końcu i dobijali targu.
Aby ocenić wartość danego partnera, potrzeba zupełnie nowych umiejętności, struktury organizacyjnej, procesów, programów i technologii. Przeciętny klient przejdzie długą drogę, zanim ostatecznie wybierze dostawcę produktu. Posiłkując się ciasteczkami, dostawca musi zidentyfikować poszczególne przystanki tej drogi i przypisać je do konkretnego partnera (przy czym, o ile to możliwe, udostępnić mu dane na ten temat w czasie rzeczywistym). Nie ma znaczenia, czy przystankiem tym był umiejętnie podsunięty ebook, wydarzenie, interakcja w mediach społecznościowych czy fachowa konsultacja. Potrzebna będzie współpraca partnerska, która zastąpi używane dotychczas elementy MarTech i AdTech.
Z punktu widzenia lidera programu partnerskiego kluczowe jest to, że większość partnerów odpowiedzialnych za te przystanki wcale nie potrzebuje ani nie chce faktycznie sprzedawać polecanych przez siebie produktów. To coś więcej niż stosowane dotąd programy afiliacyjne, ambasadorskie czy influenserskie – to niezbędny element, bez którego klient w ogóle nie zbliży się do metaforycznego parkietu tanecznego.
Ci „nietransakcyjni” partnerzy pojawiają się również w chwili sprzedaży. Firma analityczna Canalys szacuje, że do 2025 roku dostawcy będą zdawać się na swoich partnerów w niemal jednej trzeciej transakcji rynkowych, które będą obejmowały nie tylko pozyskanie klienta, ale też kliknięcie za niego przycisku „Kup”. Programy partnerskie będą więc musiały oszacować wartość tego wsparcia, niezależnie od składanego pośrednio lub bezpośrednio zamówienia.
W modelu subskrypcyjnym zabawa zaczyna się w momencie, kiedy uda się wciągnąć klienta na „parkiet”. Aby nasz model zadziałał, trzeba zaangażować się w działania takie jak wsparcie wdrożenia, pogłębianie integracji, sprzedaż krzyżowa (cross-selling) i sprzedaż dodatkowa (upselling) – i tak już na zawsze, co 30 dni. Partnerzy odgrywają kluczową rolę w utrzymywaniu klientów, a jeśli ich starania i zasługi mają zostać dostrzeżone, potrzeba odpowiednich rozwiązań, między innymi w postaci raportowania i udostępniania danych.
Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że do tego trzyetapowego modelu wsparcia dochodzą jeszcze sojusze technologiczne, strategiczne i biznesowe. Czasami te zależności będą widoczne w historii klienta, a czasami całkowicie ukryte.
Przykładem może tu być Microsoft, który na przestrzeni ostatnich kilku lat zmienił sposób, w jaki mówi o swoich partnerach. Zamiast „partner-sourced” przyjęto wyrażenie „partner-assisted”. Microsoft, który rekrutuje co najmniej 400 partnerów dziennie, określa jako „partner-assisted” aż 96 proc. swojej działalności. Bez wątpienia to właśnie tu należy upatrywać sukcesów firmy, która podczas pandemii wyprzedziła konkurencję i osiągnęła wielobilionową wartość rynkową.
Po drugie: struktury organizacyjne programów partnerskich muszą szybko ewoluować
Obserwując strukturę organizacyjną modeli subskrypcyjnych, można zauważyć, że największe technologiczne korporacje wprowadzają spore zmiany. W zeszłym roku Microsoft przemianował szefa kanału partnerskiego na „lidera ekosystemu”. W kolejnych miesiącach jego śladami podążyły AWS, Google i IBM, a także wielu mniejszych dostawców (m.in. Sage). W serwisie LinkedIn już ponad 11 tys. osób ma słowo „ekosystem” w nazwie stanowiska, a ich liczba co kwartał rośnie o 2 tysiące. Co więcej, ponad 500 tys. osób posługuje się pojęciem „ekosystem” w opisie swoich obowiązków zawodowych.
Na przestrzeni ostatnich 40 lat struktury kanałów partnerskich były niejako odizolowane, i to niezależnie od branży. Miały własne działy marketingu, sprzedaży, operacji i finansów. Harvard Business Review uznał wręcz, że dobremu szefowi kanału partnerskiego umiejętnościami bliżej jest do prezesa czy dyrektora generalnego niż do dyrektora jednego działu (np. szefa sprzedaży czy marketingu).
Do obowiązków osoby, która obejmuje nowo powstałe stanowisko lidera ekosystemu, należy kierowanie sojuszami technologicznymi, strategicznymi i biznesowymi, jak również kanałami zajmującymi się transakcjami i ich wsparciem oraz utrzymaniem klienta. Zamiast tworzyć imperium odrębne od reszty firmy, lider ekosystemu umieszcza odpowiednich specjalistów w działach marketingu, sprzedaży, produktów i strategii. Takie podejście ma więcej wspólnego z danologią (zagnieżdżenie w każdym dziale i pośrednie raportowanie do dyrektora ds. technologii) niż z poprzednimi wcieleniami działów sprzedaży pośredniej.
Artykuł Chmurowy kanał partnerski, czyli czas na ekosystem pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Samsung zwiększa bonusy dla partnerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Samsung inwestuje w partnerów, którzy angażują się w sprzedaż rozwiązań i wnoszą wartość dodaną w projektach. Zależy mu na tym, aby partnerzy osiągali kolejne poziomy współpracy, co przede wszystkim wpływa na ich realny zysk. W celu zapewnienia im lepszego wsparcia, wprowadzono zmiany w systemie bonusów dla firm oferujących zarówno profesjonalne wyświetlacze, jak i monitory biznesowe. Partnerzy certyfikowani mogą liczyć na kilkuprocentowe premie za realizację planu sprzedażowego, których wielkość uzależniona jest od poziomu certyfikacji. Należy jednak pamiętać, że dla firm, które dopiero zaczęły współpracę z Samsung Electronics Polska też przewidziano schemat bonusowy, którego wypłata następuje już od 80 proc. celu zakupowego.
Jasno wytyczone cele przekładają się na motywację partnerów. Plany sprzedażowe ustalane są z Partner Account Managerami, aby były przede wszystkim realne do osiągnięcia. W ramach STEP podstawą jest bowiem partnerskie i indywidualne podejście, zarówno do partnerów strategicznych, jak i do mniejszych resellerów. Dla producenta kluczowe jest to, by korzyści ze współpracy z Samsung zapewniły partnerom odpowiedni poziom marż i przyczyniły się do rozwoju i ich sukcesu.
W ramach STEP Samsung oferuje szereg rozwiązań wspierających biznes partnerów, w tym tych unikalnych na rynku. Takim wyjątkowym miejscem jest warszawski Showroom. Partnerzy producenta mogą do niego zaprosić klienta i razem z ekspertem Samsunga zaprezentować w działaniu różne rozwiązania marki, a także wspólnie przetestować i wybrać opcję odpowiednią do potrzeb klienta. Ponadto w Showroomie producent pokazuje, jak rozwiązania Samsung współdziałają z produktami partnerów, tworząc spójne rozwiązanie dla klienta.
Samsung prezentuje także nowości i trendy partnerom w ramach wydarzeń, takich jak doroczny Channel Meeting (patrz: Samsung: „Nigdy nie konkurujemy z partnerami”), jak i podczas roadshow. Przykładem jest The Wall Roadshow, poświęcony nowym profesjonalnym wyświetlaczom The Wall All-in-One. W tym roku producent rozszerzył również linię monitorów ViewFinity, przeznaczonych dla branży kreatywnej (rozwiązania ViewFinity zaprezentowaliśmy w artykule: Samsung kształtuje trendy na rynku monitorów B2B). To wybrane przykłady nowości, które umożliwiają partnerom poszerzenie oferty i generowanie wyższych marż i bonusów w ramach programu STEP.
Zarejestrowani partnerzy mają dostęp do platformy szkoleniowej. Program STEP wyróżniają szkolenia dotyczące produktów Professional Display w ramach certyfikacji AVIXA (organizacja zrzeszająca osoby o wysokich kompetencjach w zakresie instalacji AV). Certyfikat AVIXA potwierdza kompetencje integratora AV w zakresie projektowania i wdrażania instalacji audiowizualnych.
Zarejestrowani partnerzy mogą sami wypożyczać produkty na testy dla siebie, jak i dla klientów. Do wypożyczania produktów z segmentu Display służy platforma SBSS (Samsung Business Sample Service). Dzięki rozwiązaniu MagicInfo klient może samodzielnie sprawdzić działanie wybranych rozwiązań. To istotne wsparcie, bo firmy nie zawsze mają możliwość i czas, aby własnymi siłami tworzyć środowisko testowe ze względu na wewnętrzne procesy bezpieczeństwa.
Samsung zapewnia również współpracę przy wdrożeniu, polegającą na wsparciu eksperta dedykowanego do danych produktów i rozwiązania. Wsparcie na miejscu u klienta dotyczy montażu, pomocy przy konfiguracji i kalibracji sprzętu. Producent oferuje również indywidualne szkolenia dla klientów dotyczące określonych, wybranych przez nich rozwiązań.
Informacje, jak zostać partnerem Samsung, znajdują się na stronie Samsung Partner Hub.
Artykuł Samsung zwiększa bonusy dla partnerów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Bezpieczeństwo w (dobrej) cenie pochodzi z serwisu CRN.
]]>W efekcie zwiększa się liczba groźnych incydentów, w tym ataków kierowanych na najważniejsze organizacje i instytucje oraz infrastrukturę krytyczną państw. Przyglądają się temu uważnie zarówno dostawcy rozwiązań bezpieczeństwa, jak i ich klienci.
– Duży wpływ na postrzeganie cyberbezpieczeństwa przez przedsiębiorców ma obecna sytuacja za naszą wschodnią granicą. Z przeprowadzonego na nasze zlecenie badania wynika, że połowa polskich menadżerów i dyrektorów małych oraz średnich firm zauważa, że zainteresowanie cyberbezpieczeństwem w ich firmach znacząco wzrosło po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę – mówi Grzegorz Nocoń, inżynier systemowy w Sophosie.
Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę oraz poziom zaawansowania cyberataków kierowanych przeciwko firmom, trzeba poświęcić uwagę wszystkim aspektom ochrony. Oczywiste jest bowiem to, że inaczej powinny być chronione zakłady produkcyjne, a inaczej firmy z sektora finansowego czy jednostki samorządowe. Jednak bez względu na branżę i wielkość organizacji podstawą jest zabezpieczenie zasobów, a więc korzystanie z właściwych technologii, oprogramowania i wiedzy specjalistów oraz edukacja pracowników.
– Ponieważ nadal najpoważniejszym zagrożeniem pozostaje phishing i dystrybuowany za jego pomocą ransomware, przedsiębiorstwa muszą przykładać większą uwagę do szkolenia pracowników, którzy powinni być w stanie rozpoznawać zagrożenia i wiedzieć, jak na nie reagować – twierdzi Szymon Poliński, Systems Engineer Manager w Fortinecie.
Mniejsze firmy stanowią atrakcyjny cel dla cyberprzestępców, ponieważ zazwyczaj nie posiadają takich zabezpieczeń jak większe organizacje. W dodatku najczęstszą przyczyną naruszeń danych w małych firmach jest niezmiennie błąd ludzki. Organizacje tej wielkości nie skupiają się na szkoleniach z zakresu bezpieczeństwa cybernetycznego i ich pracownicy mogą łatwo dać się nabrać na oszustwa socjotechniczne, lekceważąc zagrożenia bądź beztrosko udostępniając dane do logowania, informacje wrażliwe oraz inne dane o firmie i klientach. Dlatego pierwszym krokiem w ochronie małych firm przed naruszeniem danych jest zrozumienie zagrożeń, na jakie narażona jest dana organizacja, a następnie budowa solidnych i bezpiecznych fundamentów, aby się przed nimi chronić.
– Jeśli spojrzymy na najczęściej spotykane zagrożenia, na pierwszym miejscu można wyróżnić doskonale znane nam ataki malware/ransomware oraz phishing. Co za tym idzie, na rynku widać wzmożone zainteresowanie systemami, które mają za zadanie ochronić firmową pocztę mejlową. Ważne staje się to, że wielu producentów takich systemów oferuje również moduły SAT (Security Awareness Training), dzięki którym można stale podnosić świadomość z zakresu cyberbezpieczeństwa – tłumaczy Piotr Kawa, Business Development Director w Bakotechu.
W parze z rozwiązaniami do ochrony poczty idą systemy ochrony punktów końcowych, które chronią „końcówki” przed różnego typu malware’em. Można zaobserwować, że w ostatnim czasie rynek szybko zweryfikował możliwości podstawowej ochrony w radzeniu sobie z nowymi atakami. Co za tym idzie, klienci wybierają rozwiązania bardziej kompleksowe, czyli ochronę punktów końcowych wraz z EDR (Endpoint Detection and Response), gdzie w ramach jednego agenta i pojedynczej konsoli mają wgląd w działanie każdej stacji roboczej. Inwestycja w system klasy EDR pomaga wykryć i powstrzymać ukierunkowane ataki, dzięki czemu minimalizuje się przerwy w działaniu organizacji.
Omawiając temat bezpieczeństwa sieciowego nie sposób pominąć podstawowego od lat rozwiązania typu firewall czy UTM. Takie systemy wciąż powinny stać na straży każdej organizacji z sektora MŚP.
– Wielu producentów UTM-ów posiada w swojej ofercie również systemy do uwierzytelniania wieloskładnikowego (2FA/MFA). Ważne jest, by tam, gdzie to możliwe, pracownicy korzystali z tej funkcjonalności. Włączenie jej dla poczty elektronicznej, dostępu do VPN i dostępu do aplikacji biznesowych prowadzi do znacznie bezpieczniejszego funkcjonowania każdego przedsiębiorstwa – podkreśla Piotr Kawa.
Użycie MFA przynosi wiele korzyści nie tylko przedsiębiorstwom, ale też użytkownikom prywatnym. Zapewniając dostęp do systemu tylko autoryzowanym osobom, zwiększa poziom ochrony przed naruszeniami bezpieczeństwa, które często prowadzą do utraty zasobów, takich jak dane, czas i pieniądze. Dla przedsiębiorstw stosowanie uwierzytelniania wieloskładnikowego ma szczególne znaczenie, gdyż w dobie pracy zdalnej pracownicy logują się do systemu firmy z różnych miejsc i urządzeń. Dzięki MFA mają pewność, że ich tożsamość i dane są lepiej chronione.
Z punktu widzenia MŚP dobrą wiadomością jest to, że wielu producentów z obszaru cyberbezpieczeństwa dopasowało swój model biznesowy do wymagań stawianych przez małe i średnie firmy. W dodatku coraz więcej rozwiązań można zakupić w formie usług od lokalnych dostawców zarządzanych usług bezpieczeństwa (MSSP – Managed Security Service Provider). Zewnętrzne firmy zapewniają wtedy monitorowanie i zarządzanie urządzeniami i systemami bezpieczeństwa, a typowe usługi obejmują zarządzanie firewallami, wykrywanie włamań, administrowanie wirtualną siecią prywatną, skanowanie luk w zabezpieczeniach czy usługi antywirusowe. Dzięki nim firmy mogą ograniczać koszty – zarówno na zakupie infrastruktury, jak i pensjach wykwalifikowanego personelu.
Artykuł Bezpieczeństwo w (dobrej) cenie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Ankieta CRN.pl: czas pesymizmu pochodzi z serwisu CRN.
]]>W tej sytuacji nie dziwi, że 24 proc. resellerów i integratorów rozważa cięcie kosztów jeszcze w tym roku, podczas gdy 61 proc. już podjęło taką decyzję. Jedynie 15 proc. pytanych nie zamierza w najbliższych miesiącach podejmować tego typu działań.
Co ciekawe, obecne problemy wynikające ze spowolnienia gospodarczego, inflacji i niepewnej sytuacji geopolitycznej, dotykają również największe korporacje. Niedawno Microsoft zwolnił blisko 1 tys. pracowników w różnych działach na całym świecie. Według niepotwierdzonych oficjalnie doniesień redukcje miały dotyczyć między innymi dywizji Xbox, Edge oraz Studio Alpha (tworzy symulacje gier strategicznych dla sektora wojskowego i przedsiębiorstw). „Podobnie jak wszystkie firmy, regularnie oceniamy nasze priorytety biznesowe i wprowadzamy odpowiednie poprawki strukturalne” – komunikuje rzecznik firmy, pytany o zwolnienia. Jednocześnie zapowiada inwestycje i rekrutacje w kluczowych obszarach w nadchodzącym roku.
Wcześniej, bo w lipcu br., Microsoft informował o zwolnieniach „niewielkiej liczby pracowników”, a także o ograniczeniu rekrutacji w niektórych obszarach, w tym Azure i rozwiązaniach cyberbezpieczeństwa. Wyhamowano tempo naborów także w jednostkach odpowiedzialnych za takie systemy, jak Windows, Office i Teams. Z kolei w sierpniu br. pojawiły się doniesienia o likwidacji jednostki Modern Life Experience z 200-osobowym zespołem.
Informacje o zwolnieniach albo zmniejszeniu rekrutacji z powodu niepewnej sytuacji w gospodarce dotyczą w minionych miesiącach także takich tuzów, jak Amazon, Google, Oracle czy Salesforce.
Jednocześnie rosną zaległości płatnicze przedsiębiorstw w sektorze, do którego należą firmy IT. W ciągu roku przeterminowane długi przedsiębiorstw z sektora informacja i komunikacja urosły do 590 mln zł – jak wynika z Rejestru Dłużników BIG Informator (o 7 proc. więcej niż rok wcześniej). Masa długów powiększa się w całej gospodarce – we wszystkich branżach urosła w ciągu roku o ponad 2 mld zł, do 39,2 mld zł. Według BIG InfoMonitor blisko co druga firma ma problem terminową płatnością od kontrahentów, a wśród tych najczęściej wskazywanych są wydłużone terminy zapłaty, na co skarży się już co piąty przedsiębiorca.
Co więcej, firmy MŚP zmagają się też z inflacją. W walce z drożyzną sięgają po różne rozwiązania: kupują na zapas, szukają tańszych zamienników bądź wstrzymują inwestycje. W II kw. br. relacja inwestycji do PKB spadła do poziomu 15 proc. i jest to jeden z najniższych wyników w UE.
W ankietach wzięło udział 187 osób.
Artykuł Ankieta CRN.pl: czas pesymizmu pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Program dla partnerów handlowych Vertiv. Z myślą o wspólnym sukcesie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Nowy i ulepszony portal partnerski gromadzi wszystkie narzędzia i zasoby potrzebne partnerom do współpracy z zespołem Vertiv:
Rozszerzony program VIP zapewnia dostęp do sklepu z nagrodami dla partnerów, w którym można nabyć elektronikę, karty upominkowe, czy niepowtarzalne przeżycia. Partnerzy VIP+ mają również dostęp do ekskluzywnej usługi concierge, która umożliwia dokonywanie zakupów specjalnych nagród niedostępnych w sklepie. W ramach programu VIP partnerzy mają dostęp do 5 planów promocyjnych, w których punkty bonusowe przyznawane są: na start (bonus do pierwszego zakupu), za sprzedaż codzienną, za sprzedaż wiązaną (gdy partner kupuje rozwiązania z co najmniej 2 kategorii produktowych w kwartale), za częstotliwość zakupów (gdy zakupy rozwiązań Vertiv są dokonywane w więcej niż jednym miesiącu podczas kwartału) oraz za zakupy wyróżnionych produktów.
![]() | – Partner Portal – Szkolenia online, konfiguratory produktów, materiały marketingowe – Vertiv Incentive Program (VIP) – 1-2% zwrotu w formie punktów bonusowych – Rejestracja projektów – Lokalizator partnerów |
![]() | Dodatkowo: – Zwiększony zwrot w formie punktów bonusowych (do 2,5 proc.) – Dostęp do programu demo i możliwość zakupu produktów demonstracyjnych z 50 proc. rabatem |
![]() | Dodatkowo: – Dostęp do VIP+ – Zwiększony zwrot w formie punktów bonusowych (do 2,8 proc.) – Opcjonalny indywidualny plan wzrostu i stały rabat – Przypisany Account Manager |
![]() | Dodatkowo: – Przejście z programu VIP+ na stałe rabatowanie i budżet MDF w oparciu o wspólne plany sprzedażowe i marketingowe oraz indywidualne targety – Dedykowany plan szkoleń |
Awans na wyższy poziom jest związany z regularnym wzrostem sprzedaży przez partnera. Vertiv zapewnia stałe warunki współpracy oraz wsparcie na każdym kroku i nagradza resellerów już od pierwszej sprzedaży.
Dołącz do Vertiv Partner Program już dziś, rejestrując się na stronie: Partners.Vertiv.com
Artykuł Program dla partnerów handlowych Vertiv. Z myślą o wspólnym sukcesie pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Antywirusy idą w ślady smartfonów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Z tego zagrożenia zdają sobie też sprawę przedsiębiorcy oraz przedstawiciele organizacji rządowych, szczególnie z krajów przyfrontowych, a więc Polski, Litwy, Rumunii czy Łotwy. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Sophos, aż 56 proc. menedżerów i dyrektorów w Polsce potwierdza, że zainteresowanie cyberbezpieczeństwem w ich firmach znacząco wzrosło po rozpoczęciu ataku na Ukrainę.
To oczywiście nie jedyny powód, dla którego biznes oraz agencje rządowe inwestują w oprogramowanie bezpieczeństwa. Kolejną przyczyną jest pandemia, która zmusiła miliony ludzi na całym świecie do pracy w domu. Choć o Covid-19 przestało się właściwie mówić, to jednak wciąż wiele osób pracuje zdalnie. Wprawdzie ten model posiada wiele zalet, ale nie jest wolny od wad, a jedną z największych jest duże ryzyko wycieku danych. Osoby pracujące w domu na ogół beztrosko podchodzą do kwestii związanych z zabezpieczeniem komputerów bądź korzystania z internetu, tym samym otwierając nowe furtki przed hakerami. Nie bez przyczyny ochrona pracowników zdalnych to najważniejsze wyzwanie biznesowe według 25 proc. firm uczestniczących w tegorocznym badaniu WithSecure.
Nie można zapominać o atakach ransomware, które pojawiły się na długo przed pandemią, aczkolwiek cały czas sieją spustoszenie w sieciach firm oraz instytucji. Odsetek polskich firm dotkniętych przez ransomware wzrósł z 13 proc. w 2020 r. do 77 proc. w 2021 r. – informuje Sophos.
Kilka lat temu przez media przewinęła się dyskusja na temat znaczenia oprogramowania antywirusowego. Niektórzy nawet wieszczyli śmierć tej grupy produktów. Jak się okazuje przedwcześnie – antywirusy wciąż żyją i trzymają się mocno. Niemniej można spotkać się z opiniami, że określenie „antywirus” dezawuuje oprogramowanie przeznaczone do ochrony urządzeń końcowych. Wprawdzie sygnatury wykrywające wirusy nadal stanowią jeden z podstawowych elementów tej klasy produktów, ale dostawcy cały czas wprowadzają nowe rozwiązania, które zwiększają możliwości antywirusów.
– Produkty te stały się prawdziwymi kombajnami, nadal jednak są to programy przeznaczone do zabezpieczania punktów końcowych, czyli antywirusy. To powszechnie przyjęta nomenklatura. Myślę, że każdy specjalista ds. bezpieczeństwa zdaje sobie sprawę, choćby częściowo, z różnic między prostym antywirusem sprzed wielu lat, a technologiami stosowanymi obecnie – tłumaczy Grzegorz Świrkowski, CEO w Net Complex Bezpieczeństwo IT.
W przypadku antywirusów można doszukać się pewnych analogii ze smartfonami. Choć pierwotnie były one utożsamiane z realizacją połączeń telefonicznych, w międzyczasie zyskały całą masę dodatkowych funkcji, niejednokrotnie częściej używanych aniżeli komunikacja głosowa, co nie przeszkadza, żeby wciąż nazywać je „komórkami” czy telefonami komórkowymi.
Zmiany zachodzące w antywirusach dostrzegają nie tylko eksperci, ale też klienci zamawiający oprogramowanie bezpieczeństwa, co przekłada się na rosnącą liczbę zamówień na bardziej zaawansowane pakiety, oferujące takie funkcjonalności jak sandboxing w chmurze, EDR (Endpoint Detection and Response) czy nawet XDR (Extended Detection and Response). Notabene te dwa ostatnie skróty oraz ZTNA (Zero Trust Network Acces) biły po oczach osoby odwiedzające tegoroczne targi it-sa w Norymberdze. W obecnej tam jako wystawca Dagmie udział sprzedaży pakietów z wyższej półki stanowi już połowę przychodów generowanych przez oprogramowanie antywirusowe ESET. Podobny trend dostrzegają też w Markenie.
– Coraz więcej firm decyduje się na zastosowanie systemów EDR i jego pochodnych, gdyż tego typu narzędzia pozwalają dokładniej zidentyfikować incydenty w naszej sieci i zyskać przewagę nad napastnikami. EDR spotyka się nawet z zainteresowaniem mniejszych firm. Tu barierą jest cena, ale docelowo większość administratorów chce korzystać z takiego rozwiązania – mówi Mariusz Politowicz, specjalista ds. bezpieczeństwa w Markenie.
Rodzimi użytkownicy zaczynają też przekonywać się do chmury. Dzieje się tak chociażby z powodu braku specjalistów IT, a tym samym spóźnionych reakcji na cyberataki. Prawdopodobnie część firm działających na polskim rynku nie będzie miała innego wyjścia aniżeli skorzystać z modelu usługowego.
– Zauważamy transformację do chmury i choć ten proces przebiega u nas dość opornie, to należy mieć na uwadze, że ma ona charakter etapowy. W związku z tym coraz częściej także producenci „uciekają” ze swoimi produktami do chmury. Zyskują one popularność za sprawą niewielkiego obciążania urządzeń oraz zapewniania niezwłocznej reakcji na pojawiające się zagrożenia – mówi Grzegorz Świrkowski.
W ostatnim czasie producenci kładą duży nacisk na wprowadzanie modułów związanych ze sztuczną inteligencją czy uczeniem maszynowym. To kierunek, w którym z całą pewnością będziemy nadal podążać, zwłaszcza jeśli chodzi o zagrożenia typu zero-day. Podobnie sprawa ma się z sandboxingiem, chociaż tak naprawdę nie jest to technologiczna nowinka. Mamy również do czynienia z trwającą transformacją do chmury. Klienci mają coraz większą świadomość na temat zagrożeń, jak i istnienia szerokiego wachlarza przeróżnych rozwiązań bezpieczeństwa. Z tego powodu sektor MSP zaczyna korzystać z rozwiązań klasy EDR lub planuje ich wdrożenie. Warto wspomnieć też o XDR, czyli rozwinięciu systemu EDR, który rozszerza zakres ochrony poza punkty końcowe. Jednakże z naszego punktu widzenia obserwujemy większe zainteresowanie rozwiązaniami klasy EDR aniżeli XDR.
Artykuł Antywirusy idą w ślady smartfonów pochodzi z serwisu CRN.
]]>Artykuł Jak najciekawsze startupy trafiają do funduszy VC? pochodzi z serwisu CRN.
]]>Na rynku VC panuje tradycyjna konkurencja i każdemu zależy, by to właśnie do niego trafiały najbardziej perspektywiczne spółki. Czasy funduszy z tzw. oportunistyczną strategią inwestycyjną, czyli takich, które inwestują we wszystko, co ma potencjał zwrotu, dawno się skończyły, ponieważ rynek się nasycił i podzielił na określone specjalizacje. Jest to korzystne dla każdej ze stron transakcji, ponieważ jeśli dany zespół ma wieloletnie doświadczenie, dajmy na to w MedTechu, będzie stanowił znacznie bardziej wartościowe wsparcie dla spółki, a sam będzie efektywniej oceniał szanse na sukces.
Biorąc pod uwagę formy finansowania, które może wybrać startup – począwszy od VC, poprzez bootstrapping, a kończąc na equity crowd fundingu – oraz szeroką gamę inwestorów, do których potencjalnie może się zgłosić, VC muszą dbać o to, by jak najwięcej spółek w pierwszej kolejności zgłaszało się właśnie do nich. Umiejętność zadbania o ten fakt świadczy o pewnej ekspertyzie, bowiem na etapie tzw. budowania potfela inwestycyjnego, czyli w czasie, gdy alokuje się zebrane środki, jest to klucz do sukcesu – im większe pole do wyboru, tym większa szansa na ciekawą spółkę.
Metod, za pośrednictwem których VC pozyskują spółki do deal flow jest cały szereg. Różnią się one efektywnością oraz nakładem pracy. Patrząc holistycznie na rynek, wciąż króluje szeroko rozumiany network, czyli rekomendacje z kręgu znajomych i najwięcej inwestycji trafia właśnie z tego kanału. Polecenia pochodzą od różnych osób z ekosystemu: są to bezpośrednio founderzy, w których fundusz już zainwestował lub był w trakcie procesu inwestycyjnego; aniołowie biznesu, którzy zdecydowali się zaangażować w spółkę na bardzo wczesnym etapie; fundusze mające inną specjalizację, inwestujące na innym etapie (wcześniejszym bądź późniejszym) lub też takie, które etap inwestycyjny mają już za sobą.
W dalszej kolejności są różnego rodzaju doradcy: od prawników, przez spółki zajmujące się profesjonalnie pozyskiwaniem kapitału, po mentorów z różnych programów akceleracyjnych. Grono to może być niezwykle pojemne, dlatego w branży VC tak bardzo ważne są kontakty, a jednocześnie renoma funduszu, bo inaczej nikt nie decydowałby się go polecać. W Polsce można zgłosić się do VC z marszu, czyli po prostu napisać mejla, natomiast w Stanach Zjednoczonych część inwestorów wymaga rekomendacji od kogoś z własnego środowiska – w innym przypadku nie będzie nawet analizował danego przedsięwzięcia. Niezależnie od okoliczności, jeśli mamy możliwość, by ktoś zrobił nam intro do partnera VC – zawsze warto z tego skorzystać, bo to podnosi wiarygodność.
Artykuł Jak najciekawsze startupy trafiają do funduszy VC? pochodzi z serwisu CRN.
]]>