W razie podejrzenia popełnienia przestępstwa przez zarząd czy pracowników przedsiębiorcy grozi odebranie kontroli nad biznesem – według projektu ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych. Taki los może spotkać firmy zatrudniające 250 pracowników lub więcej, generujące od 50 mln euro rocznych obrotów.

Co istotne, zarząd przymusowy będzie możliwy nawet wówczas, gdy jeszcze nie zapadł wyrok sądu. O przejęciu kontroli nad firmą zdecyduje prokurator, aczkolwiek sąd musi zaakceptować taką decyzję. Będzie również nadzorował jej wykonanie. Gdy śledczy dostaną zielone światło, mogą przekazać stery biznesu specjalistycznej firmie, np. doradcy restrukturyzacyjnemu.

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł tłumaczy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, że trudno np., aby menedżer podejrzany o wręczanie łapówek w przetargach nadal kierował firmą. Odebranie zarządzania z podejrzanych rąk ma również zapobiegać dalszym nadużyciom i pomóc w zabezpieczeniu majątku na poczet ewentualnych kar.

Eksperci natomiast obawiają się, że przymusowy zarząd może rozłożyć przedsiębiorstwo, bo doradca restrukturyzacyjny niekoniecznie poradzi sobie z zarządzaniem każdą firmą. Na dodatek może okazać się, że np. oskarżony menedżer okaże się niewinny.

Grożą kary finansowe

Projekt ustawy o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych trafił do konsultacji. Przewiduje on również drakońskie kary finansowe dla dużych przedsiębiorstw, jeżeli zarządzający albo pracownicy dopuścili się przestępstw (proponowano sankcje do 50 mln zł, obecnie jest pomysł kar „tylko” do 30 mln zł) – o ile zabroniony czyn przyniósł lub mógł przynieść firmie korzyści, a przedsiębiorstwo zaniedbało odpowiedni nadzór nad pracownikami czy szefami. Tę winę jednak prokurator będzie musiał wykazać przed sądem.

Celem zaostrzenia sankcji w nowej ustawie jest zwalczanie poważnej przestępczości gospodarczej i skarbowej.