Zdarzają się przypadki, w których programiści muszą wykazać się wyjątkową kreatywnością, elastycznością i umiejętnością dostosowania do realizacji nietypowych zadań.

Handlowe sztuczki

W jednym ze sklepów internetowych można było nie zauważyć, że coś się kupiło. W wirtualnym koszyku już w momencie wejścia na stronę sklepu znajdowały się promocyjne produkty. „Tak to sobie wówczas sprytnie wykombinował właściciel” – wspomina Przemysław Waleszczyński, senior software developer.

Innym dziwnym pomysłem było zaprojektowanie przycisku „Nie kupuję” na podstronach z ofertą produktów… na sprzedaż.

Pierwszy raz

Ten sam developer na fali popularności portalu Nasza Klasa dostał propozycję wzięcia udziału w tworzeniu portalu „Nasz (albo Mój) pierwszy raz”, który miał umożliwiać opisanie szczegółów tego wydarzenia, a nawet nawiązanie kontaktu z osobą. Nie zdecydował się na współtworzenie tego przedsięwzięcia.

Opowieści z pogranicza prawa

Klient chciał odzyskać hasło do jednego z komunikatorów. Jego oferta brzmiała tak: „zlecę złamanie hasła na GG, ponieważ go nie pamiętam”.

„Nasi prawnicy uznali, że ma charakter działania niezgodnego z prawem. Łamanie haseł brzmi w praktyce tak, jak hakowanie czyjegoś konta” – informuje Robert Włodarek z serwisu Useme.com,

Inny klient zażyczył sobie, by stworzyć aplikację na smartwatcha do zarządzania czasem i zadaniami pracowników. To miało być coś w rodzaju „czerwonego przycisku”, po którego naciśnięciu kasowany byłby cały portal, łącznie z bazą danych, które się tam znajdowały.

Kiedy biały jest naprawdę biały?

Jeden ze zleceniodawców kłócił się, że biały nie jest biały i trzeba to poprawić. Po ciężkich bataliach okazało się, że miał źle skonfigurowany ekran.

Prezes lubi placki

Innym razem powstała aplikacja mobilna dla klubu sportowego, do której został stworzony panel admina. Można było z niego wysyłać wiadomości do każdego, kto miał tę apkę zainstalowaną.

Prezes klubu zaczął testować nową aplikację, ale przez przypadek użył do tego panelu produkcyjnego. Efektem tej pomyłki było wysłanie szeregu nietypowych komunikatów, takich jak na przykład: „lubię placki”. Wśród wiadomości znalazł się nawet niecenzuralny wpis. Jak wspominają programiści, była o to straszna afera. Jednak po logach udało się dojść, kto jest sprawcą.

Roboty wchodzą pod strzechy

Są przykłady zleceń, które jeszcze niedawno brzmiałyby jak science – fiction. Np. zadanie polegające na stworzeniu algorytmu do kierowania grupą robotów.

Roboty miały wykonywać proste czynności, na przykład dojechać do zadanego punktu. W efekcie stworzono algorytm, który nie tylko uruchamiał maszyny, ale przede wszystkim nimi sterował – ustalał, który robot rusza jako pierwszy, który ma przepuszczać innego, np. w wąskim korytarzu lub jak mają się ominąć, gdy znajdą się na trasie kolizyjnej.

Inna aplikacja miała dokonać upgrade’u robota-pojazdu zaprogramowanego na stałą prędkość. Programista miał go zmodyfikować tak, aby za pomocą umieszczonego w smartfonie żyroskopu można było sterować prędkością: małe wychylenie – mała prędkość, duże wychylenie – duża prędkość.

Niecodzienne zlecenia zebrała szkoła programowania Kodilla.com.

Klienci chcą wszechstronnych doradców
Magdalena Rogóż, ekspertka ds. rynku IT ze szkoły programowania Kodilla.com komentując opisane sytuacje mówi, że to dowód, jak wszechstronni muszą być programiści. Przekonuje, że zleceniodawcom zależy na specjalistach, którzy lepiej od nich potrafią ocenić wybrane scenariusze, dobrać najbardziej optymalne rozwiązania i narzędzia. Liczą się nie tylko umiejętności techniczne, ale też cierpliwość, umiejętność radzenia sobie ze stresem czy wypracowywania kompromisów. Czyli przygotowanie techniczne programisty powinno być wspierane przez asertywność i inne umiejętności miękkie.