Zgodnie z danymi HBI do końca ubiegłego roku zarejestrowano 24,6 tys. podmiotów prowadzących sprzedaż detaliczną online, wliczając w to domy sprzedaży wysyłkowej. Liczba tradycyjnych sklepów wynosiła 364 tys., czyli o 2,1 proc. mniej niż w 2009 r. Co roku znika z rynku średnio 5-6 tys. stacjonarnych placówek, za to w Internecie coraz szybciej przybywa sprzedawców. Tego trendu nie zahamował kryzys: w 2007 r. otwarto 2119 e-sklepów i domów sprzedaży wysyłkowej, w 2008 r. – 3842, w 2009 r. –  5931, a w 2010 r. – 7902.
 
Według HBI w naszym kraju zamykane są przede wszystkim małe sklepy stacjonarne, a właściciele przenoszą sprzedaż do Internetu, bo nie są w stanie sprostać konkurencji sieci handlowych. Przewiduje się, że taki trend utrzyma się w nadchodzących latach. Anna Czulec z HBI zwraca uwagę, że mali detaliści przegrywają w tradycyjnym handlu, bo nie mogą dorównać konkurencji placówek wielkopowierzchniowych np. pod względem czasu pracy. Markety są otwarte do godz. 21, a taki czas pracy dla drobnych sprzedawców wiązałby się ze zbyt dużym obciążeniem albo koniecznością zatrudnienia pracowników. Do dużych placówek przyciągają klientów programy lojalnościowe. Poza tym popularność sklepów wielkopowierzchniowych jest wynikiem zmian kulturowych, jakie zaszły w Polsce – wizyta w centrum handlowym stała się sposobem na spędzanie wolnego czasu i okazją do spotkania ze znajomymi. Z drugiej strony coraz więcej klientów robi zakupy w Internecie, dlatego dla drobnych detalistów otwarcie sklepu w sieci jest sposobem na utrzymanie się na rynku i obniżenie kosztów działalności.