Obowiązek oznakowania towarów w języku polskim wynika przede wszystkim z ustawy o języku polskim. Dotychczas inspektor, który znalazł na sklepowej półce niewłaściwie opisany towar, mógł zwrócić się o ukaranie sprzedawcy do sądu. W lutym weszło w życie rozporządzenie, które ułatwia inspektorom pracę. Zmienia bowiem dotychczasowe przepisy dające im prawo do karania grzywną. Do listy wykroczeń, za które inspektorzy mogą nałożyć mandat, dodaje łamanie ustawy o języku polskim, według której informacje o produktach powinny być podane po polsku. Według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów odpowiadają za to nie tylko sprzedawcy, ale również producenci i importerzy.

Kara ma dwa końce

Artykuł 7a ustawy o języku polskim mówi, że po polsku powinno być: „nazewnictwo towarów i usług, ofert, warunki gwarancji, faktury, rachunki i pokwitowania, ostrzeżenia i informacje dla konsumentów wymagane na podstawie innych przepisów, instrukcje obsługi oraz informacje o właściwościach towarów i usług”. Problem tłumaczenia na polski nie dotyczy, rzecz jasna, oznakowania za pomocą symboli graficznych (np. znak CE).
W praktyce o odpowiednie oznakowanie towaru dbają producenci i importerzy, nie zaś sprzedawcy. Nasuwa się więc pytanie, czy również ponoszą oni konsekwencje związane z nieprzestrzeganiem ustawy o języku polskim. Przedstawiciele Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uważają, że tak. Podstawą może być § 15 ust. 1 ustawy o języku polskim, z którego wynika, że sporządzający dokumentację w obcym języku powinien ponieść karę. Nie oznacza to jednak, że sprzedawca jej nie podlega. Według UOKiK-u on również powinien odpowiadać za prawidłowe oznakowanie towaru, który oferuje w swoim sklepie. Aneta Styrnik z biura prasowego UOKiK-u powołuje się na art. 136, § 2 kodeksu wykroczeń. Według niego grzywna, a nawet wiezienie, grozi temu, kto „przeznacza do sprzedaży” niewłaściwie opisane produkty. Urzędnicy przypominają też, że są jeszcze inne przepisy regulujące kwestie opisywania towaru, na podstawie których można ustalić, kto w konkretnej sytuacji powinien ponieść karę.

OPIS TOWARU WEDŁUG USTAWY
O JĘZYKU POLSKIM

Art. 15 ust. 1 ustawy o języku polskim

„Kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisom
art. 7a w obrocie z udziałem konsumentów stosuje wyłącznie
obcojęzyczne nazewnictwo towarów lub usług albo sporządza
wyłącznie w języku obcym oferty, ostrzeżenia i informacje
dla konsumentów wymagane na podstawie innych przepisów,
instrukcje obsługi, informacje o właściwościach towarów lub
usług, warunki gwarancji, faktury, rachunki lub pokwitowania,
podlega karze grzywny”.

Tu i tam

Ustawa o języku polskim dość ogólnikowo reguluje kwestię polskich opisów. Informacje o tym, jak mają być oznakowane towary wprowadzane na rynek, są rozsiane w różnych ustawach i rozporządzeniach.
Autorzy ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej z 2002 r. nakazują zadbać o dodanie odpowiedniej dokumentacji w języku polskim. Z przepisów tych wynika, że towar musi zostać zaopatrzony w informacje o „nazwie, producencie lub importerze, znaku zgodności wymaganym przez odrębne przepisy o dopuszczeniu do obrotu w kraju oraz – w zależności od towaru – określenie jego energochłonności, jak również inne dane określone w odrębnych przepisach”.
W ustawie o sprzedaży konsumenckiej wyraźnie mówi się, że wszystkie dokumenty powinny być sporządzone w języku polskim. Informacje o towarze można też przekazać w formie symboli graficznych, a wtedy naturalną koleją rzeczy obowiązek przestrzegania ustawy o języku polskim odpada.

DLACZEGO SPRZEDAWCA PONOSI KARĘ

Art. 136, § 2 kodeksu wykroczeń

„Kto przeznacza do sprzedaży towary z usuniętym trwałym
oznaczeniem ich ceny, terminu przydatności do spożycia lub
daty produkcji, jakości, gatunku lub pochodzenia albo towary
niewłaściwie oznaczone, podlega karze ograniczenia wolności
albo grzywny do 1,5 tys. zł”.

Zawsze aktualny

O odpowiedzialności za dołączanie do produktów polskiej dokumentacji pisaliśmy kilka lat temu. Inspektor handlowy znalazł u resellera z Ełku towar bez instrukcji obsługi w języku polskim i skierował sprawę do sądu (patrz: „Kowal zawinił, Cygana chcą powiesić”, CRN Polska nr 6/2005). Zdaniem sprzedawcy – bezpodstawnie. Argumentował on, że przepisy o swobodzie działalności gospodarczej nakazują właściwe oznakowanie towaru przedsiębiorcy, który go wprowadza na rynek, nie zaś sprzedawcy. Tyle tylko że nie ma w nich mowy o instrukcjach obsługi, oznakowaniu na temat bezpieczeństwa użytkowania itp. Ustawa o swobodzie gospodarczej zobowiązuje przedsiębiorcę jedynie do dostarczenia informacji o producencie (nazwa, kontakt). Mogą się one znaleźć na opakowaniu, etykiecie, w instrukcji obsługi lub zostać podane w inny zwyczajowo przyjęty sposób.