Prawie 400 mln euro pochodzących ze środków pomocowych EFRR w ramach POIG (Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka) może zostać wydanych na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu (eInclusion) w latach 2007 – 2013. W praktyce jest na to tylko 3,5 roku, bo MSWiA uruchomiło projekt w połowie czerwca 2008.

Mimo że resort prowadził intensywną akcję informacyjną, projekt nie cieszy się zainteresowaniem samorządowców. Pod koniec sierpnia ubiegłego roku z unijnych pieniędzy chciało skorzystać jedynie pięć gmin. Nie lepiej jest pół roku po ogłoszeniu naboru wniosków o dofinansowanie – o środki z UE starać się będzie tylko co 150. polska gmina.

Celem programu jest zapewnienie dostępu do Internetu osobom w trudnej sytuacji życiowej lub materialnej, czyli ludziom o niskich dochodach, dzieciom i młodzieży pochodzącym z biednych rodzin oraz niepełnosprawnym. W praktyce oznacza to nie tylko podarowanie sprzętu komputerowego oraz opłacenie kosztów podłączenia do sieci, ale także utrzymanie komputerów i płacenie rachunków za korzystanie z Internetu przez pięć lat od chwili zakończenia projektu.

To budzi największe wątpliwości samorządowców, szczególnie że nie wiadomo, co powinni zrobić, jeśli użytkownicy np. postanowią sprzęt komuś sprzedać lub zaczną za jego pośrednictwem rozpowszechniać nielegalne treści.

Przez pięć lat płaci gmina

Dlaczego gminy nie chcą skorzystać z tych dotacji? Samorządowcy mają wiele wątpliwości (o środkach unijnych przeznaczonych na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu pisaliśmy w artykule „Patykiem na wodzie” zamieszczonym w CRN Polska nr 12/2008). Kontrowersje budzi przede wszystkim kwestia kosztów utrzymania sieci dostępowej. Według Wioletty Paprockiej, rzecznika prasowego MSWiA, mają ponosić je beneficjenci. Przez maksymalnie trzy lata dostaną dofinansowanie, ale przez kolejne pięć płacić za Internet będą sami.

Sprzęt, który dostaną odbiorcy końcowi, powinien być sprawny przez osiem lat, co oznacza, że może być serwisowany. Kto ma za to zapłacić? Według MSWiA koszty modernizacji sprzętu i aktualizacji oprogramowania będą gminom zawracane, ale tylko przez pierwsze trzy lata. Wygląda więc na to, że później samorządy będą musiały pokryć je z własnych środków.

Nie wiadomo, co ma zrobić gmina, aby utrzymać realizację projektu, jeśli odbiorca końcowy sprzeda komputer. Kupić drugi i dać go temu, kto już raz sprzęt sprzeniewierzył, czy może zgłosić sprawę do prokuratury?

Jeżeli ktoś złamie warunki udziału w projekcie, powinien zostać wykluczony, a na jego miejsce należy wybrać nowego odbiorcę ostatecznego – twierdzi Wioletta Paprocka.

 

PRZECIWDZIAŁANIE WYKLUCZENIU CYFROWEMU (EINCLUSION) W PIGUŁCE

Cel programu – zapewnienie dostępu do Internetu osobom w trudnej sytuacji życiowej lub materialnej, czyli ludziom o niskich dochodach, dzieciom i młodzieży pochodzącym z biednych rodzin oraz niepełnosprawnym.

Beneficjenci – jednostki samorządowe lub konsorcja gmin.

W praktyce

– na początek: gminy muszą podarować odbiorcom końcowym sprzęt komputerowy oraz opłacić koszty podłączenia do sieci,
– przez osiem lat: gminy mają ponosić koszty utrzymania komputerów i płacić rachunki za korzystanie z Internetu (przez pierwsze trzy lata dostaną na to środki z UE).

 

Kłopotliwy dar

Gminy, które chętnie skorzystałyby ze środków unijnych, też są w kropce, bo pytań jest więcej. Czy gmina może przekazać odbiorcom sprzęt komputerowy, czy też powinna go np. wypożyczać?

Kwestia, kto będzie właścicielem sprzętu komputerowego, jest ważna zarówno z powodu ubezpieczenia – bo znalezienie ubezpieczyciela może być trudne – jak i z powodu późniejszej utylizacji odpadów elektronicznych – podkreśla Stanisław Biardzki, zastępca wójta gminy Zbuczyn.

Według Wioletty Paprockiej przekazanie sprzętu użytkownikom ostatecznym powinno następować na ogólnych zasadach gospodarki finansowej, które obowiązują samorządowców. Rzeczniczka MSWiA zapewnia również, że koszty ubezpieczenia sprzętu są tzw. kosztami kwalifikowalnymi. Oznacza to, że w przypadku kradzieży sprzętu zapłaci za niego ubezpieczyciel.

Urzędnicy samorządowi zastanawiają się także, jakimi warunkami powinna być obwarowana umowa darowizny, która wymaga uchwały rady gminy, by nowy właściciel nie zrealizował swojego prawa własności, sprzedając sprzęt sąsiadowi lub wymieniając na tańszy za dopłatą.

Beneficjent sam ustala zasady przekazania komputerów wraz z dostępem do Internetu gospodarstwom domowym oraz opracowuje system kontroli właściwego wykorzystania urządzeń – twierdzi rzeczniczka MSWiA. – Powinien również zadbać o zawarcie odpowiednich zapisów w protokołach użyczenia sprzętu użytkownikom ostatecznym. Postępowanie w przypadku kradzieży komputera ze środków PO IG nie różni się od działań w przypadku innej kradzieży. Gminy mogą i powinny zawierać z użytkownikami urządzeń umowy, które regulują te sprawy.

Trudności z kontrolą

Równie problematyczna jest według Stanisława Biardzkiego kwestia zmiany statusu materialnego mieszkańców gminy.

Nie wiadomo, co trzeba będzie zrobić w sytuacji, gdy po zrealizowaniu projektu pogorszy się sytuacja finansowa kolejnych osób – mówi. – Należy im zapewnić równe traktowanie.
Czy zatem znaczy to, że również powinni dostać po laptopie nabytym już ze środków gminy? A co w sytuacji odwrotnej: czy jeśli czyjś status materialny się poprawi, ma zwrócić użyczony komputer?

Samorządowcy zastanawiają się także , czy i jak nadzorować podopiecznych.

Niepokój wzbudza kwestia prawidłowej realizacji projektu – mówi Cezary Tudek, sekretarz miasta w Garwolinie. – Samorząd nie ma wpływu na to, czy osoby objęte projektem będą w należyty sposób korzystały z otrzymanego sprzętu. Trudno sobie wyobrazić także ich kontrolowanie.

Nie jest więc jasne, co powinni zrobić urzędnicy, gdyby komputery od gminy wykorzystano np. do piractwa lub rozpowszechniania pornografii.

Przecież nie wiadomo, do czego posłuży ten sprzęt, kto będzie na nim pracował itd. – wylicza Piotr Maciej Grubek, sekretarz miasta w Kobyłce.

 

POLSKA LIPA

– Tylko 17 (spośród 2,5 tys.) gmin stara się o środki unijne na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu (eInclusion).

– Gminy, które wezmą udział w projekcie, będą przez osiem lat ponosić koszty utrzymania komputerów podarowanych ludziom w trudnej sytuacji życiowej i płacić rachunki za korzystanie przez nich z Internetu, ale tylko przez pierwsze trzy lata dostaną na to środki z UE.

– Samorządowcy uważają, że trudno wybrać grupę odbiorców końcowych – kryteria doboru są nieostre i mogą wywoływać konfl ikty w środowisku.

– Umowy darowizny muszą być tak skonstruowane, aby nowy właściciel komputera nie mógł go sprzedać (według MSWiA na ogólnych zasadach gospodarki finansowej, które obowiązują samorządowców).

– Jeśli jednak któryś z podopiecznych gminy sprzeda swój sprzęt, samorząd ma wybrać nowego podopiecznego i wyposażyć go tak jak wszystkich innych.

– Samorządowcy nie wiedzą, co zrobić w sytuacji, gdy po zrealizowaniu projektu pogorszy się sytuacja finansowa kolejnych osób lub poprawi tych, które zostały objęte programem.

– Samorządowcy nie wiedzą, w jaki sposób mają nadzorować podopiecznych, ani co powinni zrobić, jeśli użytkownicy za pośrednictwem powierzonego sprzętu zaczną rozpowszechniać nielegalne treści.

– Samorządowcy obawiają się restrykcyjnych kontroli podczas realizacji projektu, a o cofnięciu środków UE może zadecydować drobiazg, np. niewłaściwie przybita pieczątka lub źle ponumerowane strony.

 

Cała para w gwizdek

Sekretarz miasta w Garwolinie z kolei uważa, że przyczyną niechęci do sięgania po środki unijne mogą być dotychczasowe złe doświadczenia samorządowców w tej materii.

Gminy, które wcześniej uczestniczyły w programach dla wykluczonych i obserwowały różne negatywne zjawiska, takie jak nepotyzm czy defraudacje środków publicznych, mogą nie chcieć już brać udziału w takich projektach – wyjaśnia Cezary Tudek.

Według Pawła Tomczaka, dyrektora biura Związku Gmin Wiejskich RP, gminni urzędnicy prawdopodobnie chcieliby sięgnąć po fundusze z grantów, ale do angażowania się w projekty zniechęca ich zaostrzenie kontroli, które zapowiada Ministerstro Rozwoju Regionalnego, jako instytucja nadzorująca realizację projektów finansowanych z unijnych funduszy.

Podobnego zdania jest Stefan Kamiński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Elektronicznej i Teleinformatyki.

Beneficjenci programów unijnych w latach 2004 – 2006 przeszli niezłą szkołę polegającą m.in. na kontrolach podczas realizacji projektów – uważa. – Jednak mimo że samorządowcy są do restrykcji przyzwyczajeni, uszczelnianie systemu kontroli niekoniecznie uda się w praktyce. Może sprowadzać się do tego, że urzędnicy będą sprawdzać to, na czym się znają, a więc czy pieczątka jest dobrze przybita i czy numery stron się zgadzają, ale nie podołają ocenie wartości merytorycznej całego projektu. A kontrolowanie mało istotnych rzeczy spowoduje, że cała para pójdzie w gwizdek.

Sprawy nie ułatwia samorządowcom także podejście MSWiA.

Procesy kontroli i sprawozdawczości oraz sposób ich przeprowadzania są dokładnie opisane w dokumentach zamieszczonych na stronach MRR oraz w umowie o dofinansowanie, którą podpisuje beneficjent – mówi Wioletta Paprocka.

Inne priorytety

Część potencjalnych beneficjentów może by i była zainteresowana skorzystaniem z dotacji unijnych, ale… ma związane ręce. W takiej sytuacji jest Urząd Miasta w Kobyłce.

Jesteśmy właśnie zaangażowani w duży projekt unijny, a ponieważ wymaga on od nas wydatkowania środków własnych, musimy je zachować na ten cel – wyjaśnia Piotr Maciej Grubek.

Samorządowcy, którzy podjęli decyzję, że nie będą ubiegać się o środki na przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu najuboższych, uważają, że dotacje powinny być raczej przeznaczone na publiczne punkty dostępu do Internetu.

W naszej gminie jest sieć hot spotów i szkoły w miarę dobrze wyposażone w sprzęt komputerowy – twierdzi Dorota Bienias, kierownik Referatu Rozwoju i Funduszy Zewnętrznych Urzędu Miasta w Zielonce. – Przyjęliśmy założenie, że zapewnimy wszystkim mieszkańcom dostęp do Internetu oraz że będziemy doskonalić istniejący system.

Poza tym samorządy mają nieco inne priorytety.

Większość gmin ma problem z wprowadzaniem nowych narzędzi informatycznych w urzędach i podległych placówkach – ocenia Cezary Tudek. – Nie funkcjonuje podpis elektroniczny, nie ma elektronicznego obiegu dokumentów, petenci nie mogą załatwiać spraw przez Internet, nie ma publicznych punktów dostępu do Internetu. Dlatego działania samorządów w zakresie informatyzacji skupiają się głównie na tych właśnie problemach i większym zainteresowaniem cieszy się np. działanie 2.2 RPO Mazowsze, które wspiera te inicjatywy.

Według niego samorządy borykają się ponadto z wieloma innymi problemami, które stają się sprawami priorytetowymi, i w tych dziedzinach szukają wsparcia ze środków unijnych.

Jako przykłady można podać budowę kanalizacji sanitarnej, dróg, obiektów edukacyjnych i sportowych – mówi Cezary Tudek.

Złe i nieprzydatne

Czy gminy słusznie się obawiają, że mogą nie utrzymać projektów, a pomysły władzy wdrażającej (MSWiA) i zarządzającej (MRR) są – delikatnie mówiąc – nieprzemyślane?

Zdaniem Doroty Bienias cała filozofia i konstrukcja działania eInclusion jest zła i nieprzydatna dla gminy.

Nie będziemy wyposażać konkretnych gospodarstw domowych w sprzęt komputerowy choćby ze względu na trudności w doborze grupy beneficjentów oraz problematyczne utrzymanie rezultatów projektu przez pięć lat od jego zakończenia – mówi kierownik Referatu Rozwoju i Funduszy Zewnętrznych Urzędu Miasta w Zielonce. – De facto koszty utrzymania byłyby wyższe od otrzymanego dofinansowania.

Równie krytyczni są przedstawiciele tych gmin, które chętnie sięgną po unijne środki.

Warto przypomnieć, że gmina jest jednostką finansowaną ze środków publicznych, a mam wrażenie, że twórcy programu mającego na celu przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu nie do końca brali to pod uwagę – podkreśla Stanisław Biardzki. – Moim zdaniem kwestia wyposażenia w sprzęt beneficjentów końcowych jest bardzo trudna do zrealizowania w sposób niebudzący wątpliwości.

Podobnego zdania jest także Paweł Tomczak.

Szafuje się pojęciem wykluczenia cyfrowego, a tego rodzaju przedsięwzięcie jest zwykłym fajerwerkiem – mówi. – Idea jest słuszna, ale sposób jej realizacji chybiony i nasuwa wiele wątpliwości, np. czy gmina może coś komuś przekazać i czy wytypowanie odbiorców darmowego sprzętu komputerowego nie wywoła konfliktów w lokalnym środowisku. Niczego więc nie zmieni zatroskanie, bicie w bębny i podgrzewanie atmosfery, które jest w dodatku zupełnie nie na miejscu.